Zima 2024, nr 4

Zamów

Detronizacja dogmatu?

Fot. Luis Núñez / Pexels

W nauczaniu i teologii Kościoła słowo „dogmat” ma swoje ważne miejsce, ale nie jest już centralne. Dogmat rozważany poza Tradycją jest jak ryba wyjęta z wody.

Słowo „dogmat” pochodzi z języka greckiego. Jest obecne w Piśmie Świętym, było używane przez Ojców Kościoła. Starożytna i nowożytna historia tego słowa została wielokrotnie opisana. Wiadomo więc, że obecne znaczenie słowa „dogmat” narodziło się dopiero w nowożytności. To znaczenie jest objaśniane ciągle od nowa, a więc nie będę próbował dokładać swojej definicji. Podam, dla ogólnej orientacji, dwa opisy.

Najpierw opis z „Catholic Encyclopedia” wydanej w USA na początku XX wieku. Fragment hasła „dogmat”: „Zgodnie z długotrwałym zwyczajem dogmat jest obecnie rozumiany jako prawda odnosząca się do wiary lub moralności, objawiona przez Boga, przekazana przez Apostołów w Piśmie Świętym lub przez Tradycję i zaproponowana przez Kościół do przyjęcia przez wiernych”.

Więź.pl to personalistyczne spojrzenie na wiarę, kulturę, społeczeństwo
i politykę.

Cenisz naszą publicystykę?
Potrzebujemy Twojego wsparcia, by kontynuować i rozwijać nasze działania.

Wesprzyj nas dobrowolną darowizną:

Drugi opis pochodzi z dokumentu Międzynarodowej Komisji Teologicznej pt. „Interpretacja dogmatów” opublikowanego w roku 1988: „W sensie ścisłym (w sensie, który został wypracowany wyłącznie w epoce nowożytnej) dogmatem jest doktryna, w której Kościół przedstawia w sposób ostateczny jakąś prawdę objawioną, w formie obowiązującej cały lud chrześcijański, w taki sposób, że jej odrzucenie jest traktowane jako herezja i potępiane anatemą” (A,III,3).

Jak widzimy, opisy te są bardzo podobne. Najbardziej znacząca różnica polega na tym, że w „Catholic Encyclopedia” dogmat jest nazwany wprost „prawdą”, a w drugim dokumencie „doktryną” przedstawiającą prawdę. Znamienne jest też wyraźne podkreślenie, że takie rozumienie dogmatu zostało wypracowane dopiero w epoce nowożytnej.

Nowożytne znaczenie i historia słowa „dogmat”

Przypomnijmy pokrótce tę nowożytną historię. Otóż znaczenie, w jakim „dogmat” funkcjonuje obecnie w teologii i nauczaniu Kościoła, pojawiło się po Soborze Trydenckim. Słowo „dogmat” zaczęło być wtedy stosowane zarówno przez teologów katolickich, jak i reformacyjnych.

Zamiast traktować Tradycję jako pas transmisyjny, narzędzie służące przekazowi dogmatu, potraktujmy dogmat jako cząstkę uczestniczącą w życiu Tradycji

Ks. Jan Słomka

Udostępnij tekst

Najprawdopodobniej pierwszą książką, która miała to słowo w tytule, było dzieło jezuity Denisa Pétau „Dogmata theologica” w pięciu tomach (wydanych w latach 1643-1650), znane także pod tytułem „Opus de theologicis dogmatibus”.

Kolejne dzieła mające w tytułach słowo „dogmat” lub „teologia dogmatyczna” były publikowane raz po raz. Oba sobory watykańskie użyły tego słowa w nazwach swoich dokumentów – ich zwieńczeniem były „konstytucje dogmatyczne”.

Po II Soborze Watykańskim słowo „dogmat” nadal króluje w tytułach i treściach dzieł teologicznych oraz w programach studiów teologicznych. Jest ono używane także w teologii ewangelickiej i prawosławnej, a nawet pojawia się na okładkach książek wydawanych przez teologów ewangelikalnych.

Postulat i początek detronizacji słowa „dogmat”

Zgodnie z tytułem i zapowiedzianym zamysłem tego tekstu chciałbym zaproponować detronizację słowa „dogmat”. Natomiast na opuszczone miejsce chciałbym wstawić słowo „Tradycja”.

Właściwie taki ruch został już prawie wykonany we wspomnianym dokumencie Międzynarodowej Komisji Teologicznej (MKT) „Interpretacja dogmatów”. Dokument ten ma co prawda w tytule słowo „dogmat”, czyli zapowiada refleksję skupioną wokół tego pojęcia, ewentualnie przemian w sposobie jego rozumienia-interpretacji w Kościele. Ale treść dokumentu nie w pełni odpowiada tytułowi.

Słowo „dogmat” nie jest pojęciem organizującym strukturę tego tekstu. O wiele mocniej dokonuje tego słowo „paradosis”, czyli tradycja. Znamienne, że autorzy dokumentu wielokrotnie używają pojęcia greckiego – zapewne po to, aby podkreślić nowotestamentalne pochodzenie idei i pojęcia tradycji. Jak wiadomo „Tradycja” była jednym z najważniejszych pojęć wprowadzonych do oficjalnego nauczania Kościoła przez Sobór Trydencki.

Dokument MKT podkreśla, że dogmat należy do Tradycji. Czytamy w nim: „Teologia katolicka przyjmuje za punkt wyjścia pewność wiary, że Paradosis Kościoła, jak również dogmaty przez nią przekazywane są autentycznymi wyrażeniami prawdy, która w Starym i Nowym Testamencie została objawiona przez Boga” (A,II,1).

Najwyraźniej centralna rola Tradycji została ujęta w ostatnim punkcie dokumentu. Otóż celem tego dokumentu jest m.in.: „przypomnienie funkcji Urzędu Nauczycielskiego Kościoła, któremu została powierzona autentyczna interpretacja słowa Bożego, spisanego i przekazywanego przez Tradycję […]. Każda interpretacja dogmatów powinna służyć temu jedynemu celowi, a mianowicie, by w Kościele i w każdym wierzącym «duch i życie» rodziły się z litery dogmatów. W każdym czasie nadzieja powinna kiełkować na gruncie pamięci Tradycji Kościoła” (C,III,6).

A zatem autorzy dokumentu nie porzucają słowa „dogmat”, lecz wpisują je – jako podporządkowane – w Tradycję. Uznają, że w nauczaniu i teologii Kościoła słowo „dogmat” ma swoje ważne miejsce, ale nie jest to już miejsce centralne; a przede wszystkim pokazują, że to pojęcie nie powinno funkcjonować  wyizolowane, poza kontekstem Tradycji Kościoła.

„Evangelium und Dogma”

Choć dokument MKT przesunął słowo „dogmat” na pozycję podrzędną wobec Tradycji, Walter Kasper, główny redaktor tego opracowania, pozostał przy nim jako pojęciu skupiającym istotę nauczania Kościoła. W 2015 ukazał się  siódmy tom jego dzieł zebranych, który nosi tytuł: „Evangelium und Dogma: Grundlegung der Dogmatik”.

Jest to dzieło wykładające fundamentalne treści nauczania Kościoła. W tytule została wskazana podstawowa relacja, w jakiej jest rozważany dogmat: relacja do Ewangelii. Odnotujmy: Ewangelia jest na pierwszym miejscu. Natomiast słowo „Dogma” trzeba zapewne rozumieć według sensu szerszego, przedstawionego w dokumencie MKT.

Chodzi o to, że „Wewnątrz całości, którą jest Paradosis eklezjalna, przez dogmat w sensie szerszym rozumie się doktrynalne i wiążące świadectwo Kościoła dla zbawczej prawdy Boga, zapowiedzianej w Starym Testamencie oraz objawionej w sposób ostateczny i w swojej pełni przez Jezusa Chrystusa; pozostaje ona obecna w Kościele przez pośrednictwo Ducha Świętego” (A,III,2).

Ciągła dominacja słowa „dogmat”

Pomimo przedstawionego wyżej przesunięcia, jakiego dokonał dokument MKT, słowo „dogmat” pozostało w centrum zainteresowania teologów. Ciągle jest uznawane za pojęcie, które teolog powinien analizować, badać, interpretować, wyjaśniać. Czyli traktowane jest jako klucz do zrozumienia całości nauczania Kościoła. I ciągle bywa przez teologów analizowane jako pojęcie samoistne, stanowiące punkt centralny refleksji teologicznej. Świadectwem takiej pozycji słowa „dogmat” są liczne  tytuły dzieł teologicznych, w których to słowo zajmuje główne, samodzielne miejsce.

Jako przykład można podać trzy pozycje, które ukazały się w Polsce w 2021, 2022 i 2024 roku (wszystkie w jezuickim krakowskim Wydawnictwie WAM). Pierwsza jest dziełem zredagowanym przez polskiego teologa, Roberta J. Woźniaka: „Dogmat i metoda. Wprowadzenie do badań interdyscyplinarnych w teologii dogmatycznej” (2021). Druga jest autorską monografią R. Woźniaka: „Praca nad dogmatem” (2022). Natomiast trzecia jest przekładem dzieła niemieckiego teologa Michaela Seewalda: „Dogma in Wandel. Wie Glaubenslehren sich entwickeln”, Verlag Herder, Freiburg 2018 (polskie wydanie: „Zmiana dogmatu. Jak rozwijają się doktryny wiary”, 2024).

W tych trzech książkach – inaczej niż w dokumencie MKT – tytuły dobrze oddają ich układ i treść. Słowo „dogmat” jest dla autorów ważne, centralne; traktują je jako samodzielne pojęcie. Jest to widoczne już po pierwszym przejrzeniu treści ich dzieł. Ewidentnym zamysłem każdego z tych opracowań – wprost wyrażonym we wprowadzeniach i zakończeniach – jest odnowienie studium teologii dogmatycznej.

Drogą tej odnowy ma być nie tylko przezwyciężenie złych skojarzeń i aktualnych trudności związanych z używaniem pojęcia „dogmat”, ale przede wszystkim odnowienie i pogłębienie jego rozumienia, a przez to umocnienie centralnej roli tego terminu w teologii. Czyli chodzi o przedłużenie sytuacji obecnej: nadrzędnej pozycji słowa „dogmat” w studiowaniu teologii katolickiej oraz w programie studiów teologicznych.

Umiejscowienie dogmatu w kontekście eklezjalnym i relacja dogmatu do Tradycji Kościoła oczywiście pojawiają się w obu opracowaniach, ale jest to temat wtórny, niepodważający struktury zbudowanej wokół centralnego pojęcia „dogmat”.

Wydaje się, że obaj autorzy są przekonani, iż dopiero rozważenie i przemyślenie wewnętrznej natury tego terminu pozwala na następne kroki: zrozumienie relacji dogmat–Tradycja Kościoła oraz dogmat–Ewangelia. Warto odnotować, że również relacja dogmatu do Ewangelii nie jest tematem wiodącym. A nawet jeżeli ta relacja jest rozważana, to dogmat – odmiennie niż w dziele W. Kaspera – pozostaje na pierwszym miejscu. To on jest kluczem hermeneutycznym Ewangelii, a nie na odwrót.

Teksty Franciszka

Zanim przejdę do rozwinięcia swojej propozycji, chcę spojrzeć na teksty dwóch dokumentów napisanych przez Franciszka. Okazuje się, że papież słowa „dogmat” używa rzadko. Ewidentnie nie jest to pojęcie ważne w jego teologii. W „Lumen fidei” dogmat – ani jako rzeczownik, ani jako przymiotnik – nie pojawia się ani razu. W „Evangelii gaudium” – jeżeli odjąć przypisy, w których podane są tytuły konstytucji dogmatycznych – słowo to pojawia się tylko dwa razy. Częściej pojawiają się słowa „Tradycja” oraz „Magisterium Kościoła”.

Tradycja jako całość nie oznacza zwartej intelektualnie doktryny, analogicznej do szkoły czy nurtu filozoficznego. Tradycja jest świadectwem słuchania Słowa i działania Ducha w ciągu całej historii Kościoła, dlatego jest żywa

Ks. Jan Słomka

Udostępnij tekst

Szczególnie istotna jest całkowita nieobecność słowa „dogmat” w „Lumen fidei” (2013 r.), gdyż w tej encyklice papież obszernie przedstawia swoje rozumienie teologii. Przedstawia relację  teologii do wiary, do prawdy, do rozumu. A przede wszystkim podkreśla eklezjalny charakter teologii.

Pisze tam: „Teologia podziela eklezjalną formę wiary; jej światło jest światłem wierzącego podmiotu, którym jest Kościół. Oznacza to z jednej strony, że teologia ma służyć wierze chrześcijan, pokornie strzec i pogłębiać wiarę wszystkich, zwłaszcza ludzi najprostszych. Ponadto, ponieważ teologia żyje wiarą, nie uważa Magisterium Papieża i zjednoczonych z nim biskupów za coś zewnętrznego, za ograniczenie swej wolności, lecz przeciwnie, za jeden ze swych elementów wewnętrznych, konstytutywnych, ponieważ Magisterium zapewnia kontakt z pierwotnym źródłem, daje więc pewność, że czerpie się ze Słowa Chrystusa w jego pełni” (36).

Nieco dalej Papież tak wyjaśnia naturę Tradycji Kościoła: „Właśnie dzięki Tradycji apostolskiej, przechowywanej w Kościele pod opieką Ducha Świętego, mamy żywy kontakt z początkową pamięcią” (40).

„Wprowadzenie w Tradycję Kościoła”

Po tym wprowadzeniu pora powrócić do pytania zawartego w tytule niniejszego artykułu. Otóż moją odpowiedzią na to pytanie jest propozycja: zastąpmy w programie studiów teologicznych wykład „Teologii dogmatycznej” kursem „Wprowadzeniem w Tradycję Kościoła”. Czyli pójdźmy konsekwentnie drogą zarysowaną przez dokument MKT i wskazaną przez Franciszka.

Przez taką zmianę tytułu przyznamy należne miejsce słowu „Tradycja”. W trakcie wykładania teologii również słowu „dogmat” przyznamy miejsce mu należne, czyli miejsce wewnątrz Tradycji. Zatem zamiast traktować Tradycję jako pas transmisyjny, narzędzie służące przekazowi dogmatu, potraktujmy dogmat jako cząstkę uczestniczącą w życiu Tradycji, służebną wobec tejże Tradycji. Dogmat rozważany poza Tradycją jest jak ryba wyjęta z wody.

Jest zatem oczywiste, że taka zmiana nazwy oznacza zmianę perspektywy. Przede wszystkim jednoznacznie wskazuje na wykład ściśle teologiczny, czyli oparty na wierze i prowadzony wewnątrz wiary Kościoła. 

Skoro eklezjalny charakter teologii jest jej naturą, to teologia nauczana w ramach studiów teologii katolickiej nie może zaczynać od rozumu, od argumentacji i rozumowań prowadzonych tak, jakby nie było Tradycji Kościoła. Główny nurt swojego wykładu musi teologia zaczynać i prowadzić – powtórzmy – wewnątrz wiary Kościoła, wiary wyrażonej w tekstach Tradycji.

Teolog nie może zatem zaczynać swoich rozumowań poza wiarą i zmierzać z tego początkowego, zewnętrznego wobec niej punktu, do wnętrza wiary. Aby tę myśl lepiej wyrazić, pozwolę sobie sparafrazować zdanie Hugo Grocjusza. Otóż teolog nie może brać za punkt wyjścia teoretycznego założenia „etsi fides non daretur” [łac. tak, jakby wiara nie była nam dana].

Wiara – prawda – rozum – teologia

Relacja poznania teologicznego do treści i prawd poznawanych poza wiarą winna być przez teologów rozważana z wnętrza wiary. Jest to żywy dialog, stanowiący niezbywalną część uprawiania teologii, niezbędny również dlatego, że bez takiego dialogu treści Magisterium, czyli Tradycji, zastygają w ideologię. Ale w dialog z wiedzą pozateologiczną wchodzi Tradycja jako całość, a dopiero wewnątrz tej całości prowadzimy dialogi szczegółowe, np. rozważania o relacji dogmatów i rozumu.

Gdy koncentrujemy się na dogmacie jako samodzielnej formule wskazującej na prawdę, pierwszym problemem, jaki się narzuca i w konsekwencji organizuje refleksję, jest relacja dogmatu do rozumu – problem racjonalności. Natomiast myślenie teologiczne wychodzące od Pisma Świętego, wiary i Tradycji (jako pierwotnej całości, wewnątrz której żyje dogmat) zaczynamy od rozważenia miejsca konkretnego dogmatu w tej przestrzeni.

Pytanie o racjonalność pojawia się później i – powtórzmy – nie dotyczy pojedynczego dogmatu, lecz Tradycji jako żywej całości. Wtedy odpowiedź na pytanie o racjonalność teologii zaczyna się od krytycznego rozważenia problematyki racjonalności: jej natury i roszczeń do pierwszeństwa w orzekaniu prawdy. Przy czym Tradycja jako całość nie oznacza zwartej intelektualnie doktryny, analogicznej do szkoły czy nurtu filozoficznego. Tradycja jest świadectwem słuchania Słowa i działania Ducha w ciągu całej historii Kościoła, dlatego jest żywa.

Treści teologiczne są zrozumiałe wewnątrz wiary Kościoła, a więc najpierw trzeba wejść w wewnętrzną logikę wiary, a dopiero z tego wewnętrznego miejsca teologia może prowadzić dialog z wiedzą, w tym z wiedzą nauki nowożytnej. Ten dialog z wiedzą nauki nowożytnej nie jest rozważaniem wewnątrzteologicznym, albowiem logika nauki nowożytnej jest zewnętrzna wobec wiary. To teologia uprawiana w wierze jest kluczem hermeneutycznym do interpretacji wiedzy naukowej, a nie na odwrót. Wiedza nauki nowożytnej nie jest kluczem hermeneutycznym w drodze rozumienia Tradycji Kościoła. 

Zakwestionowany sposób pytania o prawdę i niezrozumiałość teologii

Powyższe rozważania skłaniają mnie do zakwestionowania pewnego sposobu stawiania pytania o relację dogmatu i prawdy. A właśnie to pytanie i sposób jego postawienia to jedna z głównych osi organizujących strukturę książek M. Seewalda i R. Woźniaka.

W teologii najpierw trzeba postawić pytanie, które rozważa Franciszek w „Lumen fidei” 23-28, czyli pytanie o relację wiary i prawdy, oraz konsekwentnie odnosić zawarte w tym pytaniu pojęcie prawdy do Ewangelii, a konkretnie do słów Jezusa: „Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem” (J 14,6). Żadne filozoficzne ujęcie prawdy, ani tym bardziej potoczne rozumienie prawdy, nie może stać się ostatecznym punktem odniesienia w rozważaniu pytania o relację wiary do prawdy, a więc nie może być bezkrytycznie przyjmowane w refleksji teologicznej.

Wesprzyj Więź

Taka perspektywa oznacza pogodzenie się z faktem, że wewnętrzna struktura teologii jest niezrozumiała poza kontekstem wiary Kościoła. Może się więc wydawać, że niesie ona ze sobą ryzyko większej hermetyczności teologii. Ale moje doświadczenie uniwersyteckie jest takie, że już obecnie treści wykładane na teologii dogmatycznej – gdy przedstawiane są osobno, np. jako dogmaty – jawią się dla osób spoza teologii jako zupełnie niezrozumiałe, niedostępne intelektualnie.

Wobec tego sądzę, że ujęcie tych treści jako wiary Kościoła nie zwiększy poziomu hermetyczności, a wręcz przeciwnie: może słuchaczom spoza teologii i spoza kręgu oddziaływania nauczania Kościoła pomóc w ich rozumieniu, albo przynajmniej w zrozumieniu, dlaczego te treści są dla nich tak niezrozumiałe. A taka konstatacja jest całkiem dobrym punktem wyjścia do rozpoczęcia dialogu.

Przeczytaj również: Nowy paradygmat teologii

Podziel się

7
3
Wiadomość

5 stycznia 2024 r. wyłączyliśmy sekcję Komentarze pod tekstami portalu Więź.pl. Zapraszamy do dyskusji w naszych mediach społecznościowych.