Modlitwy przesyłane z daleka i modlitwa na miejscu, solidarność wyrażona przez internet i solidarność wyrażona twarzą w twarz – mają zupełnie inną siłę.
Kilka dni po ataku Rosji na Ukrainę mój przyjaciel i współpracownik, Alek Temkin – wiceprezes organizacji pozarządowej Pacjent Europa, której szefuję – zaproponował, żebyśmy pojechali do Kijowa. I zabrali ze sobą światowych przywódców religijnych.
Moja córka miała wtedy dwa lata. Na Kijów spadały bomby. Żeby tam pojechać, musiałem mieć naprawdę dobry powód. Dlaczego się zdecydowałem? I po co zabrałem ze sobą delegację rabinów, biskupów, zakonników i imamów z Polski, Włoch, Wielkiej Brytanii czy Stanów Zjednoczonych?
Twarzą w twarz
Pojechałem do Kijowa, bo wierzę, że fizyczna obecność to specjalna forma modlitwy. Modlitwy przesyłane z daleka i modlitwa na miejscu, solidarność wyrażona przez internet i solidarność wyrażona twarzą w twarz – mają zupełnie inną siłę.
Podcast dostępny także na Spotify i popularnych platformach
Chcieliśmy, żeby towarzyszyli nam przywódcy religijni, bo ich wspólnoty mają zasoby, by pomóc, a potrzeby humanitarne w Ukrainie są ogromne. Nie chodzi tylko o pomoc materialną. Katolicki biskup Żytomierza, z którym spotkaliśmy się podczas naszej drugiej delegacji w lutym 2023 roku, powiedział nam: – Widziałem kiedyś holenderskich saperów rozminowujących ziemię. Dziś potrzebujemy też wielkiego międzynarodowego wsparcia w „rozminowaniu” serc i umysłów ludzi, którzy doświadczyli traumy i przemocy.
Dzień później spotkałem się w Kijowie z charyzmatycznym chrześcijaninem z Kościoła Hillsong, Shaunem „Matho” Mathesonem. „Matho” jest po sześćdziesiątce, ma dzieci i wnuki, nosi skórzaną motocyklową kurtkę i Biblię pod pachą, służył w armii jako saper. Dziś prowadzi fundację Ark of Veterans, która „rozbraja umysły”, pomagając australijskim weteranom wojen w Iraku i Afganistanie wrócić do normalnego życia: nauczyć się na nowo komunikować i panować nad swoimi emocjami; znaleźć pracę, sens i stabilność.
„Matho” przyjechał do Kijowa z błogosławieństwem swojego Kościoła, by – tak samo, jak robił to już w Bośni – zająć się młodymi mężczyznami, którzy widzieli zabijanie lub sami musieli zabijać.
Na własne oczy
Jest jeszcze jeden powód. Przywódcy muzułmanów, chrześcijan i Żydów pojechali ze mną do Ukrainy, by zobaczyć to, co się tam naprawdę dzieje na własne oczy, by bezpośrednio porozmawiać z ludźmi w Buczy, Irpieniu i Kijowie. I żeby opowiedzieć o tym w swoich kościołach, synagogach i meczetach oraz najważniejszych mediach swoich krajów jak „The Guardian”, „The Times of Israel” czy „Corriere della Sera”.
Poznane przez nich historie dotyczą masowych grobów cywilów, torturowanych i gwałconych kobiet, straumatyzowanych dzieci, ludzi, którzy stracili źródło utrzymania. Ale mówią też o sile i odwadze zwykłych obywateli, broniących swoich domów; o duchownych skonfliktowanych Kościołów i synagog ratujących sobie nawzajem życie podczas okupacji; o woli, żeby żyć normalnie.
Inna sprawa: od Ukraińców słyszeliśmy też o tym, że w ich kraju nie wszystko działało i działa dobrze. Wspominali o monopolizacji mediów, brutalnej samowoli deweloperów wyrzucających ludzi z domów czy o łamaniu praw pracowników. Jednocześnie mieszkańcy Ukrainy podkreślali, że nie walczą za polityków, a o bardziej nadające się do życia państwo.
Ekran, na którym widzimy wojnę, oddziela nas od cierpienia. A im więcej obrazów cierpienia na nim widzimy, tym bardziej się do nich przyzwyczajamy, serce twardnieje. Ekosystem informacyjny, w którym żyjemy, oraz zgeneralizowana nieufność i wieloletnia polityka medialnych i biznesowych elit niszczą fundamenty wspólnego świata i społecznego zaufania. Rozkręcony mechanizm odrzucania informacji, które są niewygodne i naruszają spójność naszego światopoglądu – wszystko to sprawia, że często nie chcemy w coś uwierzyć, dopóki tego nie zobaczymy i nie włożymy palca w rany.
Gdy szliśmy ulicą w Irpieniu, pod zbombardowanym blokiem zatrzymały nas dwie kobiety. Pokazały swoje dawne mieszkania. Okazuje się, że zdjęcia tych miejsc i nagrania z momentu bombardowania przez rosyjskie lotnictwo przesyłają swoim bliskim mieszkającym w Rosji. A tamci uparcie powtarzają: „to fejk”. Wolą wierzyć putinowskiej telewizji niż krewnym.
Światowi liderzy pojechali z nami właśnie po to: by móc przekazać świadectwo, przebić się przez ekran oddzielający ich od cierpień i doświadczenia samopomocy, a także siły mieszkańców Ukrainy.
Chrystus ma tylko nasze ręce
Gdy zaczynaliśmy organizację wyjazdu do Kijowa, nikt nie chciał wziąć na siebie odpowiedzialności za przyjęcie gości i ich bezpieczeństwo. Nie było też pierwszego odważnego przywódcy religijnego, który zechciałby pojechać.
Poruszyliśmy dosłownie niebo i ziemię. Rozmawialiśmy z biskupami i rabinami, ambasadorami i ministrami, lewicowymi i prawicowymi liderami opinii. Aż w końcu się udało.
W kwietniu 2022 roku do stolicy Ukrainy wyruszyła delegacja ponad dwudziestu osób. Wśród nich byli: biskupka Kościoła anglikańskiego, jeden z najbardziej wpływowych europejskich imamów, brytyjski lord Żyd i polski rabin z Łodzi, światowa szefowa żeńskich zakonów w Kościele rzymsko-katolickim, amerykańscy profesorowie, włoscy ochotnicy, i my.
W lutym 2023 roku pojechała kolejna delegacja: jeden z najważniejszych konserwatywnych rabinów Wielkiej Brytanii i przyjaciel króla Karola III; rabin z Waszyngtonu, który działania dla sprawiedliwości społecznej uczył się od Martina Luthera Kinga i Abrahama Joshuy Heschela; muzułmański mistyk, który jako dziecko sam przeżył wojnę w Bośni, a dziś jest imamem meczetu w Cambridge.
Mieliśmy możliwość i zaszczyt spotkać się z przywódcami niemal wszystkich największych religii i wyznań Ukrainy, rozmawiać z politykami, intelektualistami i Żydówkami-emerytkami, z terapeutami pracującymi z dziećmi, oraz z imamami, którzy zaciągnęli się, by służyć na pierwszej linii frontu jako medycy.
Zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego abp Światosław Szewczuk powiedział nam: – Kiedy człowiek widzi to, co widziałem, zadaje sobie pytanie: Czy Bóg nas opuścił? Kiedy widzi, jak obroną „cywilizacji chrześcijańskiej”, „tradycyjnych wartości”, „rosyjskiego świata” usprawiedliwia się zabijanie i torturowanie cywilów, pyta: jaka jest w tym wszystkim rola religii? To, że przyjechaliście tutaj, jest jednym ze znaków, że Bóg nie opuszcza tych, którzy cierpią, że Bóg o nas nie zapomniał.
Chrystus nie ma rąk, ma tylko nasze ręce.
Chrystus nie ma ust, ma tylko nasze usta.
Jesteśmy Biblią
którą ludzie czytają.
Jesteśmy ostatnim orędziem Boga
spisanym w czynach i słowach.
(Modlitwa z XIV wieku)
Te delegacje to nie koniec. To początek naszej pracy nad wspieraniem Ukraińców i Ukrainek w leczeniu ran ich kraju.
Więcej o delegacjach zorganizowanych przez Stowarzyszenie Pacjent Europa można przeczytać tutaj
Przeczytaj też: Ponad połowa Ukraińców chce sojuszu lub wręcz konfederacji z Polską. Jak nie zmarnować tego kapitału?