Zima 2024, nr 4

Zamów

Skrzywdzeni i księża. Rekolekcje, które były Kościołem 

Fot. 성원 조 / Pixabay

Przejmującym momentem był gest objęcia prezbiterów przez skrzywdzonych. – Wcześniej nie kochałem Kościoła, bo nie doświadczyłem w nim miłości. Teraz Jezus uczy mnie kochać Kościół – mówi jeden z księży uczestników.

W dniach 21-24 października 2024 roku w ośrodku w Porszewicach odbywały się rekolekcje dla księży, współprowadzone przez osoby skrzywdzone przez duchownych przemocą seksualną, a także małżeństwo, osoby żyjące w pojedynkę, psychoterapeutów, prezbiterów i biskupa.

Bp Artur Ważny mówił: „Rekolekcje te to owoc spotkania i wzajemnego słuchania się biskupów i Skrzywdzonych. Także rozpoznania potrzeby, by inni duchowni również mogli się z nimi spotkać i wysłuchać”. W rozmowie z Katolicką Agencją Informacyjną ks. Tomasz Matyjaszczyk wyjaśniał: „Absolutnie niezwykłe jest to, że osoby skrzywdzone będą pełnoprawnymi członkami ekipy ewangelizacyjnej”.

Rekolekcje zorganizowały Fundacja Składak i Szkoła Nowej Ewangelizacji Żary – Syn Dawida. Wzięło w nich udział kilkudziesięciu księży.

Mimo zranień budować bezpieczny Kościół

Jeden z chcących zachować anonimowość księży uczestniczących w rekolekcjach opowiada: – Kiedy zobaczyłem na Facebooku zaproszenie na rekolekcje w Porszewicach, pomyślałem: „To coś dla mnie. Czy ksiądz wykorzystany seksualnie w dzieciństwie przez księdza może tam jechać?”. Mój wniosek na szczęście został zaakceptowany i pojechałem. 

Pierwszą rzeczą na rekolekcjach była spowiedź u bp. Artura Ważnego. – Po spowiedzi ksiądz biskup zachęcił mnie, żebym porozmawiał z Tośką Szewczyk i ks. Tomkiem. Kiedy podzieliłem się z Tosią moją historią wykorzystania, ona powiedziała, że jest jej bardzo przykro. Poczułem się zmieszany i wzruszony jej poczuciem odpowiedzialności. To mnie powinno być bardzo przykro za jej krzywdę… – relacjonuje duchowny.

Więź.pl to personalistyczne spojrzenie na wiarę, kulturę, społeczeństwo
i politykę.

Cenisz naszą publicystykę?
Potrzebujemy Twojego wsparcia, by kontynuować i rozwijać nasze działania.

Wesprzyj nas dobrowolną darowizną:

W Porszewicach Tośka podzieliła się swoim świadectwem. – Odnalazłem w nim te same rany wykorzystania seksualnego, które dostrzegam w sobie. Jej doświadczenie skrzywdzenia, wściekłości i bezsilności to również te uczucia, które mną miotały i jeszcze czasem miotają” – mówi uczestnik rekolekcji, dodając, że kolejnym ważnym momentem była rozmowa z ks. Tomaszem Matyjaszczykiem. 

– Opowiedziałem mu o tym, jak byłem wykorzystany seksualnie, o tym jak ksiądz, który był moim mentorem i spowiednikiem, najpierw odmówił ze mną kompletę, a później wkładał mi rękę w krocze. Po upływie 20 lat zdobyłem się na odwagę, aby porozmawiać z tym człowiekiem. Wtedy nie usłyszałem słowa „przepraszam”, ale enigmatyczne sformułowanie: „zachowałeś się bardziej dojrzale niż ja”. Po czym chciał ze mną odprawić Mszę, na co ja nieopatrznie się zgodziłem. Ks. Tomek spytał mnie, czy potrzebuję jakiejś pomocy. Odpowiedziałem, że nie, że chcę być sam pomocny we wspólnocie pokrzywdzonych w Kościele – opowiadał uczestnik rekolekcji. 

Wzruszyła go dedykacja, jaką Tośka Szewczyk napisała mu w książce „Nie umarłam. Od krzywdy do wolności”: „Dziękuję, że pomimo wszystkich zranień tworzymy bezpieczny Kościół”. – Dziękuję za ten czas rekolekcji. Dziękuję, że pomimo wszystkich zranień zapragnąłem z nową siłą tworzyć bezpieczny Kościół – kończy duchowny. 

Moc w słabości

W rekolekcjach uczestniczył także o. Maciej Biskup, dominikanin. Dzieli się refleksją:

– To rekolekcje, które były Kościołem. Kościołem, który był taki a nie inny tylko dlatego, że pozwolił się objąć – objąć osoby skrzywdzone i być objętym przez osoby skrzywdzone.

Jako uczestnicy doświadczaliśmy przez te kilka dni innego Kościoła. Kościoła, który nie tylko chciał słyszeć, ale również – i to może jest najbardziej istotne – pozwalał się rozbrajać. Z MARTWYCH WSTANIE zaczyna się od zstąpienia do piekieł. Do otchłani, przez którą przechodzą skrzywdzeni, ale także przez otchłań własnych ran zadanych w Kościele, ran spowodowanych przez nadużycia władzy, przez nieludzkie i nieewangelicze stosunki i relacje w Kościele, przez bycie niezauważonym i nieusłyszanym.

Przejmującym momentem tych rekolekcji był gest objęcia prezbiterów przez skrzywdzonych (i innych obecnych świeckich katolików). Tak, nie objęcie skrzywdzonych (co też miało miejsce, bardziej indywidualnie), ale prezbiterów przez skrzywdzonych. Zranieni zapragnęli utulić rany, które niesiemy w sobie również my, prezbiterzy. Czymś niezwykłym jest pozwolić sobie być objętym przez Chrystusa obecnego w skrzywdzonych. 

Inny, nie mniej przejmujący gest, wykonał bp Artur Ważny, który w czasie rekolekcji był jak życzliwy brat czy ojciec, bez tego kościelnego fałszu, bez zdystansowanego i wyniosłego paternalizmu. Bp Artur nie nauczał. Dzielił się swoim życiem, także tym, co go samego raniło czy rani w Kościele. Po czym postanowił w imieniu hierarchów i przełożonych w Kościele przeprosić za wszystkie nadużycia władzy. Pierwszy wykonał gest mandatum (umycia nóg) wobec kilku prezbiterów pełniących jakieś przełożeńskie funkcje, aby potem ci wykonali ten gest w stosunku do wszystkich innych prezbiterów, którzy mogli podejść ze swoją osobistą raną zadaną przez hierarchów, proboszczów, przełożonych zakonnych, innych księży.

Takich momentów dotykających serce, kruszących w nas, duchownych, „zamki warowne” (dla przypomnienia, słowo „Kościół” w języku polskim pochodzi od czeskiego castellum – zamek), zrzucających płaszcz (zabezpieczającej roli) jak Bartymeusz (Mk 10, 46b-52), o którym mówił bp Artur, było więcej. 

To wszystko nie wydarzyłoby się, gdyby nie otwarcie skrzywdzonych w Kościele. Nie można próbować w żaden sposób takich osób zredukować do pozycji ofiary (także w procesie kanonicznym, odmawiając im prawa do bycia stronyą czy dostępu do informacji). Byłoby to dokrzywdzające i trzymające te osoby na dystans. Rekolekcje były możliwe, gdyż zranieni w Kościele ofiarowali nam siłę – swoją odzyskaną podmiotowość i sprawczość, „moc bowiem osiąga swój cel w słabości” (2 Kor 12, 9).

Jechałem z dużymi nadziejami, ze względu na spotkanie ze skrzywdzonymi, ale jednocześnie nie mogłem tu być bez mojej osobistej rany wielokrotnego nieprzyjmowania w Kościele w Polsce, ze względu na stawanie po stronie wykluczanych. Wierzę, że Kościół zwoływany w ludziach jest nie do pokonania przez bramy piekielne. Ale już nie mam tego przekonania co do jego instytucjonalnego oblicza. Wręcz życzę mu tego ognia i rozłamu (por. Łk 12, 49-53), który go wprawi w większy progresywny kryzys, by przestał być „pozą, poza kontaktem”:

serce masz suche
nerwy stępiałe
którędy do ciebie
czy dobrze jadę jadę 
jestem poza, poza zasięgiem 
wątły sygnał rwie połączenie 
proszę zabierz pomocną rękę 
nie dam wiary
za długo klęczałem
jestem pozą 
poza zasięgiem
wątły sygnał 
rwie połączenie 
proszę zabierz 
pomocną rękę 
nie dam wiary
a może się boję

Nosowska/Król, „Poza”

Wyjechałem zaskoczony wiarą wspólnoty, w której doświadczyłem tego, że my, duchowni, możemy funkcjonować inaczej – bez chowania się za rolą i zdystansowanym nauczaniem – jak ludzie… jak uczniowie, bracia, którzy przed sobą nawzajem i przed Słowem nie obawiali się (oczywiście początkowo obawiali się) odsłonić ze swoją kruchością. Przez te kilka dni wydarzał się Kościół, który samemu sobie pozwolił się, w prostocie i kruchości ran, zwołać i zgromadzić (ekklēsía). Rekolekcje były na wskroś antyklerykalne. Może więc właśnie dlatego stały się KOŚCIOŁEM!

19 listopada osoby skrzywdzone w Kościele spotkały się z całym episkopatem. Życzę naszym biskupom tego samego doświadczenia rekolekcji ze skrzywdzonymi.

Miłość mimo zranień

Ks. Gniewomir Kujawa, podsumowując rekolekcje jednym zdaniem, proponuje słowa: “Miłowanie w Prawdzie”. Jest wdzięczny za „świadectwo osób skrzywdzonych o Jezusie, który uzdrawia i uzdalnia do wielkiej i szczerej miłości do Kościoła, do kapłanów, a nawet do sprawców zadanych sobie krzywd”.

Ważne dla niego były wspólna modlitwa pięknego wielbienia Boga, bycie razem wobec Boga, czytanie słowa Bożego razem z osobami, które są wolne od pretensji, choć miałyby do nich pełne prawo. Od osób skrzywdzonych doświadczył miłości, przejawiającej się w prostych, codziennych gestach – „w doświadczeniu wspólnych posiłków, rozmów i humorystycznych zaczepek wymienianych z kapłanami i terapeutami współprowadzącymi”.

Podkreśla doświadczenie miłowania osób skrzywdzonych przez obecnych księży, „we wrażliwości i pokornej świadomości, że ich bracia wcześniej te osoby skrzywdzili”. Jego zdaniem, istotne jest odchodzenie od podziało „oni” i „my” na rzecz bycia razem, bycia wspólnotą, jednym w Chrystusie. 

Ks. Tomasz jest przekonany, że nie trzeba mocno zachęcać księży do udziału w takich rekolekcjach. – Jeśli ktoś kocha Kościół, pojedzie na te (i nie tylko te) rekolekcje, bo mu zależy na Kościele i na nim. Dla mnie to był piękny i wyjątkowy czas. Sam przeżywam wiele bólu i zranienia przez Kościół. Ale wiem, że chodzi o Bożą Miłość – mówi.

Uzdrowić duszpasterską bylejakość

– Rekolekcje stanowiły potwierdzenie tego, o czym jestem przekonany od początku tego trudnego momentu naszej kościelnej rzeczywistości, jakim jest skandal krzywd zadanych przez sługi Kościoła powierzonym im osobom: tego, że jedynie wierność Ewangelii w sposób radykalny, absolutnie do końca, jest w stanie nas z tego momentu wyprowadzić i uczynić silniejszymi, nie zgubiwszy przy tym „żadnego z tych małych”, po obu stronach dramatu krzywdy.

Najserdeczniej dziękuję naszym drogim Skrzywdzonym, obecnym na rekolekcjach, za to, że mogłem spotkać w nich konkretne, serdeczne i zatroskane o Kościół, żywe Osoby, Braci i Siostry, nie zaś – jak zwykło się gdzieniegdzie mówić – „ideologię”.

Widzę też wyraźnie, że obok jaskrawego i stosunkowo łatwo diagnozowalnego grzechu, jakim są przypadki wykorzystania seksualnego, zgorszenie o nieraz podobnym nasileniu, ale o „spowolnionym uwalnianiu”, dokonuje się przez trudne do wychwycenia, nazwania i radykalnego uzdrowienia przypadki duszpasterskiej bylejakości, niewierności Ewangelii i, mówiąc językiem najnowszej encykliki, zachowań „bez serca” – tak wewnątrz duchowieństwa, jak i w relacjach do świeckich, co jeszcze bardziej motywuje mnie do bycia wobec innych zawsze i tylko takim, jakim na moim miejscu byłby Jezus Dobry Pasterz – mówi ks. Karol.

Jezus uczy kochać Kościół

Ks. Mirosław Tykfer odkrył, że czytanie Ewangelii razem z osobami skrzywdzonymi w Kościele pozwala dostrzec jej głębię. – Zbliża nas również do siebie: nas – księży, nas – księży i skrzywdzonych. Ale jest też wezwaniem, aby nie milczeć konformistycznie w kontekście tak okrutnej niesprawiedliwości, jaką jest uciszanie skrzywdzonych lub niepoważne ich traktowanie. Z rekolekcji wyjeżdżam też z przesłaniem osób skrzywdzonych, aby nie przeciwstawiać sobie wzajemnie księży fałszywie oskarżonych o nadużycia i wykorzystanie ze skrzywdzonymi, bo skrzywdzonymi de facto są jedni i drudzy – zaznacza. 

Z kolei ks. Sebastian jest poruszony tym, że osobom skrzywdzonym zależy na Kościele wiernym Ewangelii:

– Powaliło mnie, dosłownie, kiedy każda z osób skrzywdzonych tam obecnych, podkreślę: KAŻDA, pragnie, aby Kościół żył według Ewangelii i aby ze sprawcami obchodzić się ewangelicznie. Dotarło do mnie bardzo mocno, że tylko MIŁOŚĆ jest lekarstwem na zło. Cały ten czas był błogosławiony. Dziękuję Bogu za ten czas łaski i proces uzdrawiania moich ran. Może to mocne, co teraz napiszę, ale nie kochałem Kościoła, bo nie doświadczyłem w nim miłości. Teraz Jezus uczy mnie kochać Kościół.

Zranieni są sercem Kościoła 

Ks. Mariusz Turzyński mówi: 

– Kościół bez serca jest nieludzki. Księża bez człowieczeństwa są nieludzcy. Mamy w Kościele poważne braki w formacji ludzkiej, w rozwijaniu wrażliwości. Ktoś, kto jest niewrażliwy, jest nieludzki. Kiedyś usłyszałem zdanie: „Co z tego, że kapłan jest Boży, skoro jest nieludzki”.

Jechałem na te rekolekcje z nastawieniem rozwijania wrażliwości na osoby skrzywdzone w Kościele i zdolności słuchania. Nie miałem pojęcia, że zostanę życzliwie wysłuchany i doświadczę empatii i czułości w najczystszej postaci. Jezus i Zranieni dotykali moich ran. Dotykali ich miłością. Spotkałem na tych rekolekcjach Kościół z jego centrum, spotkałem Serce Kościoła – zranione Serce Jezusa. Zranieni są sercem Jezusa, są sercem Kościoła. Kiedyś św. Teresa od Dzieciątka Jezus powiedziała: „W Sercu Kościoła, mojej Matki, będę Miłością…”. Na tych rekolekcjach zobaczyłem i doświadczyłem, że zranieni w sercu Kościoła są Miłością.

Kiedyś jako kleryk z wypiekami na twarzy czytałem „Dzieje duszy” św. Teresy. Teraz z nie mniejszym przejęciem czytam dzieje duszy Tośki – książka „Nie umarłam. Od krzywdy do wolności” jest dla mnie głosem Boga i strumieniem światła płynącym z Ewangelii, z poranka Zmartwychwstania. W biskupie Arturze spotkałem ojca, w Zranionych spotkałem Jezusa Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego! 

Zobaczyłem własne rany

– Jadąc na rekolekcje, byłem przekonany, że usłyszę wiele trudnych, bolesnych historii osób skrzywdzonych, które pobudzą moje serce do większej wrażliwości na ludzką krzywdę. Wiedziałem, że motywem przewodnim będzie historia Dawida. A skoro tak, to z pewnością przypomnę sobie jego grzech, uwikłanie, zobaczę pułapkę, w którą wpadł.

Ale to, czego doświadczyłem na rekolekcjach, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Na podstawie historii Dawida i jego ran, zadanych mu przez innych ludzi czy przez siebie samego, zobaczyłem moje własne rany, których doświadczyłem w ciągu życia. Miałem okazję odkryć je przed Chrystusem obecnym w moich braciach i siostrach ze wspólnoty Kościoła. Jezus dotknął je swoją uzdrawiającą Miłością. Wydarzyło się to za sprawą naszych skrzywdzonych, którzy dzieląc się swoją historią, dając świadectwo wiary, okazując nam swoją miłość do nas i Kościoła pozwolili, aby przez nich zadziałał sam Pan.

Przyjechałem, aby okazać troskę o osoby skrzywdzone, ale to oni pierwsi zatroszczyli się o mnie. Czas tych rekolekcji to czas doświadczania pięknych relacji bratersko-siostrzanych, w których nie trzeba nikogo udawać, ale w poczuciu bezpieczeństwa i wzajemnego szacunku można dzielić się tym, co jest w głębi serca. Warto było przyjechać, aby na nowo odkryć, jak piękny jest każdy człowiek, jak piękny jest Bóg i jak piękny jest Jego Kościół – stwierdza ks. Jarosław Góralski.

Kolejny z księży również podkreśla, że te rekolekcje były wyjątkowym czasem:

– To, czego doświadczyłem, nadal we mnie pracuje, zmienia mnie i pozwala inaczej patrzeć na wszystko. Te rekolekcje otwarły we mnie zupełnie nową perspektywę patrzenia na Kościół. Do tej pory kwestia skrzywdzonych była dla mnie teorią, wielu rzeczy nie rozumiałem. A teraz przestaję kombinować i zaczynam słuchać. Pierwszego wieczoru bałem się podejść do Tośki, Jakuba i Roberta, nie wiedząc, jak z nimi rozmawiać. Ale bardzo szybko stali się dla mnie bardzo bliscy. Teraz to są moi bliscy – MOI Skrzywdzeni. Ważne było dla niego także doświadczenie wspólnoty kapłańskiej – ludzi kruchych, ale silnych wspólną modlitwą, wzajemnym słuchaniem i sprawowaniem Eucharystii. Widzę też potrzebę modlitwy nie tylko za Skrzywdzonych, ale i za sprawców. Bo oni nadal są naszymi braćmi! I naszym obowiązkiem jest modlitwa za nich, aby Bóg odmienił ich serca. Odnajduję siebie w historii Dawida.

Poznałem ranę kolejną

Ks. Dawid Dyrcz podczas rekolekcji napisał wiersz: 

NASZYM ZRANIONYM W KOŚCIELE

Przyszedł On
mimo drzwi zamkniętych
pokazał ręce i bok
nogi i plecy
660 ran

poznałem ranę kolejną
ukrywaną przez wieki
zasłoniętą przez wiele warstw całunu
skazaną na śmierć wiele razy
nieumarłą

złożoną do grobu
którego miała nigdy nie opuścić

bardziej żywą
niż pozostałe
bardziej krwawiącą 
niż pozostałe

miała usta, które mówiły 
wielkie rzeczy
duszona przez lata
może wziąć oddech 
jeszcze nie pełny
ludzie nie chcą widzieć krwi 
ani słyszeć wielkich słów 

z nieba odezwał się głos 
jej słuchajcie!

spotkałem trzcinę 
łamaną wiele razy
dołamywaną do dziś

chusty Weroniki 
okazały się kolejnymi
gwoździami
które pisały po pergaminie 
z Chrystusowej skóry

spotkałem ranę 
szczególnie Chrystusową
przed którą 
można tylko przyklęknąć
Ciało Chrystusa
Amen 

upaść na twarz
zakryć wstyd
otworzyć usta
przyjąć 
spotkać
wysłuchać

zabrudzona przez lata
a jednak czysta 
biała tak, że żaden 
folusznik nie zdoła wybielić

spotkałem Chrystusa
zranionego 
pełnego wybaczenia
Niewyobrażalnego 
Niepojętego

zrozumiałem
Bóg jest wybaczaniem
a trzcina dębem.

Wesprzyj Więź

„Potem ujrzałem:
a oto wielki tłum,
którego nie mógł nikt policzyć,
z każdego narodu i wszystkich pokoleń, 
ludów i języków,
stojący przed tronem i przed Barankiem.
Odziani są w białe szaty,
a w ręku ich palmy.

«Ci przyodziani w białe szaty
kim są i skąd przybyli?»
I powiedziałem do niego:
«Panie, ty wiesz».
I rzekł do mnie:
«To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku
i opłukali swe szaty,
i w krwi Baranka je wybielili».

A Zasiadający na tronie rozciągnie namiot nad nimi.
Nie będą już łaknąć ani nie będą już pragnąć,
i nie porazi ich słońce ani żaden upał,
bo pasał ich będzie Baranek, który jest pośrodku tronu,
i poprowadzi ich do źródeł wód życia:
i każdą łzę otrze Bóg z ich oczu”.
Apokalipsa świętego Jana, rozdział 7

KAI

Przeczytaj też: Wszyscy siedzieliśmy pod ścianą. Po spotkaniu pokrzywdzonych z biskupami

Zranieni w Kościele

Podziel się

1
Wiadomość

5 stycznia 2024 r. wyłączyliśmy sekcję Komentarze pod tekstami portalu Więź.pl. Zapraszamy do dyskusji w naszych mediach społecznościowych.