Jesień 2024, nr 3

Zamów

Niepodległość i sprawiedliwość dla wszystkich. Rząd Jędrzeja Moraczewskiego

Jędrzej Moraczewski. Fot. Domena publiczna

Choć od początku gabinet Moraczewskiego miał mieć charakter „tymczasowy”, to wykorzystał tę chwilę najlepiej, jak to było możliwe.

Dwumiesięczny okres rządów premiera – czy, jak mówiono wtedy, prezydenta ministrów – Jędrzeja Moraczewskiego, uznawany za pierwszego premiera II Rzeczypospolitej, stanowi istotny element budowy niepodległego państwa polskiego i nowoczesnego systemu społecznego, wzorowanego na zachodnich standardach.

Sytuacja międzynarodowa i wewnętrzna była w połowie listopada 1918 roku niezwykle skomplikowana i niepewna. Każde z sąsiadujących z Polską państw wysuwało jakieś pretensje terytorialne, a podziały wewnętrzne były olbrzymie. Socjaliści zdawali sobie sprawę, że w tym chaosie władza leży de facto na ulicy, należy więc ją podnieść i wziąć odpowiedzialność za Państwo bez oglądania się na państwa ententy. W dużej mierze nadal nie wierzyły one w ideę niepodległości Polski, licząc na zwycięstwo białych w rewolucyjnej Rosji.

Więź.pl to personalistyczne spojrzenie na wiarę, kulturę, społeczeństwo
i politykę.

Cenisz naszą publicystykę?
Potrzebujemy Twojego wsparcia, by kontynuować i rozwijać nasze działania.

Wesprzyj nas dobrowolną darowizną:

Rządy towarzysza z legionów

Po powrocie Józef Piłsudskiego z Magdeburga i powierzeniu mu przez Radę Regencyjną władzy nad wojskiem, należało powołać rząd o jak najszerszym poparciu społecznym. Powołany 6 listopada w Lublinie tymczasowy rządu Republiki Polskiej z Ignacym Daszyńskim na czele nie spełniał tego warunku. Lider Polskiej Partii Socjalno-Demokratycznej był dla prawicy radykałem, przedstawicielem rewolucyjnego nurtu, który chciał wprowadzać skrajnie lewicowe porządki.

Dlatego jego następcą został Jędrzej Moraczewski, człowiek bliski i zaufany Piłsudskiemu, który dla prawicy był mniej kontrowersyjny, utrzymywał z nią kontakt, choć, jak pokażą przyszłe wypadki, nie uchroniło go to od prawicowego zamachu na jego władzę.

Moraczewski nie był osobą anonimową. Pochodził z Wielkopolski, był inżynierem kolejnictwa – niesłychana rzadkość wśród socjalistów, aby działacz tego szczebla miał wykształcenie techniczne – działaczem galicyjskiej PPSD, saperem i żołnierzem Legionów. W czasie wielkiej wojny wchodził w skład Komisji Tymczasowej Skonfederowanych Stronnictwa Niepodległościowych. Miał olbrzymie doświadczenie parlamentarne, będąc w latach 1907-1918 posłem do wiedeńskiej Rady Państwa.

Stał ponadto na czele Konwentu Organizacji A, zakonspirowanej organizacji piłsudczykowskiej, podporządkowanej Polskiej Organizacji Wojskowej, która działała na rzecz polskiej niepodległości. Zażyłość i olbrzymie zaufanie, jakim darzył go Józef Piłsudski, w dużej mierze zdecydowało o nominacji na stanowisko premiera rządu, w skład którego weszło: sześciu socjalistów, pięciu działaczy lewicowego nurtu ruchu ludowego, dwóch reprezentantów lewicowej inteligencji i dwóch bezpartyjnych. Dwa wakaty zająć mieli ludowcy od Witosa oraz dwóch z Wielkopolski. Józef Piłsudski, wówczas występujący jako Tymczasowy Naczelnik Państwa, objął sprawy wojskowe, które były wyłącznie jego domeną.

Ku dobru i pożytkowi ludu i państwa

Nowa władza, podobnie jak rząd Ignacego Daszyńskiego, zaczęła od ogłoszenia swojego programu w formie manifestu. Zatytułowano go „Do Narodu Polskiego”. Czytamy w nim m.in.: „Wyszliśmy z ludu. Robotnicy i chłopi polscy oddali nam w ręce władzę nad wyjarzmionymi już częściami Polski […] Jesteśmy Rządem tymczasowym, powstałym w chwili nagłej potrzeby”. Podkreślano główny cel istnienia rządu, czyli przeprowadzenie wyborów: „Władzę naszą będziemy dzierżyli aż do zwołania Sejmu Ustawodawczego, ślubując sprawować ją ku dobru i pożytkowi ludu i Państwa Polskiego”.

Mało kto dziś pamięta, że to właśnie ta władza wydała zgodę na utworzenie Uniwersytetu Katolickiego w Lublinie, późniejszego KUL-u, a ministrem, który o to apelował 30 grudnia 1918 roku, był antyklerykał i ateista, Ksawery Prauss.

Przemysław Prekiel

Lewicowi politycy zdawali sobie sprawę z tego, że nie wszystkie polskie dzielnice znajdują w granicach państwa polskiego: „Jeszcze nie jesteśmy wszyscy razem. Ludność Wielkopolski i piastowskiego Śląska nie podlega jeszcze władzy Republiki Polskiej. Doprowadzenie do ostatecznego zjednoczenia wszystkich ziem, zamieszkałych przez ludność polską lub doprowadzenie do Polski ciążących, będzie jednym z pierwszych naszych działań”.

Socjaliści stawiali na tolerancję jako czynnik gwarantujący wszystkim równe prawa: „W dziedzinie równouprawnienia obywatelskiego Polska w myśl najchlubniejszych tradycji w dawnej Rzeczypospolitej z jej tolerancją wyznaniową, z jej najbardziej postępowymi urządzeniami, nie może dać się ubiec żadnemu z najbardziej oświeconych państw zachodu. To też będziemy z całym naciskiem tępili te ograniczenia prawne poszczególnych odłamów ludności, jakieśmy odebrali w spadku po zaborcach, i zapobiegali wszelkim waśniom i walkom na tle wyznaniowym i narodowym”.

Niepodległość była celem nadrzędnym dla rządu Moraczewskiego, zdawał on sobie jednocześnie sobie sprawę z tego, że reprezentuje konkretną grupę społeczną. Bazą poparcia była klasa robotnicza, która w owym czasie, po zakończeniu wojny, w dużej mierze pozostawała bez pracy. To stwarzało podatny grunt dla populistycznych haseł komunistycznych, dlatego w manifeście zapisano: „Polska wielka nie tylko obszarem, ale pełnią praw jej ludności, potężna wewnętrznym zespoleniem oświeconego, świadomego swych praw, zażywającego dobrobytu, wyzwolonego z ucisku i wyzysku ludu – oto cel, który będzie przyświecał wszystkim naszym wysiłkom”.

Inaczej mówiąc, socjalistyczny rząd zadeklarował, że robotnik ma stać się świadomym obywatelem państwa polskiego, korzystając z jego dobrodziejstwa, mimo trudności, z jakimi zmagać się będzie w przyszłości. Ponadto manifest podnosił kwestię potrzeby budowy „świeckiej, powszechnej, bezpłatnej, dostępnej jednakowo dla wszystkich szkoły”.

Pierwsze decyzje

Pierwsze posiedzenie rządu odbyło się 18 listopada o godz. 10.40. Mimo że Józef Piłsudski nosił tytuł Tymczasowego Naczelnika Państwa, to w protokołach pojawia się określenie „Komendant”, pochodzące z czasów legionowych. Szef polskiej dyplomacji, zasłużony działacz ruchu prometejskiego, Leon Wasielewski podkreślał potrzebę szybkiego expose nowego rządu. Z kolei prezydent ministrów zwracał uwagę na konieczność podwyższenia podatków, zwłaszcza majątkowego i dochodowego, co było klasycznym postulatem lewicy na całym świecie.

Tego samego dnia premier i ministrowie składali ślubowanie. Co może wydawać się zaskakujące, mając na uwadze lewicowy charakter rządu, jego członkowie dopowiadali słowa przysięgi odnoszące się do Boga. Pełna treść roty brzmiała: „Ślubuję ludowi polskiemu, że jako minister spełniać będę obowiązki mego urzędu bezstronnie, sumiennie i wszystkie me siły obrócę ku służeniu wedle najlepszej mej wiedzy i sumienia dobru i interesom Republiki polskiej. Tak mi Panie Boże dopomóż”.

Na drugim posiedzeniu, które odbyło się tego samego dnia o godz. 20.30, minister Leon Wasilewski referował sprawę expose rządu, które miało pokrywać się w większości z manifestem „rządu lubelskiego”. Zawierał on radykalne – jak na ówczesne stosunki społeczne – reformy: ośmiogodzinny czas pracy, republikański ustrój państwa, prawa wyborcze dla kobiet, system demokracji parlamentarnej czy pięcioprzymiotnikowe prawo wyborcze.

Najpilniejsza kwestią było jednak przygotowanie społeczeństwa do wyborów i opracowanie ordynacji wyborczej. Wszystko to odbywało się w olbrzymim pośpiechu, organizacyjnym chaosie i niesłychanie napiętych stosunkach społecznych. Prace nad ordynacją wyborczą rozpoczął jeszcze rząd Józefa Świeżyńskiego, działający z nominacji Rady Regencyjnej, której jednak socjaliści nie uznawali. Wprowadzili w związku z tym obszerne poprawki. Najważniejsze decyzje dotyczyły podzielenie kraju na 70 okręgów wyborczych, z których każdy miał swoją komisję wyborczą. Na szefie MSW spoczywał obowiązek wyznaczenia komisarzy wyborczych. I tak np. wyborcą mógł być każdy, kto ukończył 21. rok życia, a głosować nie mogli żołnierze w służbie czynnej.

Reformy społeczne

Najbardziej istotnymi ideowo kwestiami dla rządu były reformy społeczne, na jakie czekali robotnicy. Wprowadzenie ośmiogodzinnego dnia pracy znalazło się już w manifeście „rządu ludowego” Ignacego Daszyńskiego, ale reformy nie wprowadzono w życie. Spotkała się ona za to z olbrzymim sprzeciwem sfer prawicowych: przedsiębiorców, fabrykantów i hierarchii kościelnej.

Sprawę regulacji czasu pracy podnosił pilnie 20 listopada znany działacz i bojowiec PPS, Tomasz Arciszewski, który pełnił w rządzie funkcję ministra poczt i telegrafów. Projekt dekretu Rada Ministrów otrzymała dwa dni później, który następnie uchwalono i weszło w życie. To była prawdziwa rewolucja w najlepszym tego słowa znaczeniu. Od poniedziałku do piątku czas pracy wynosił 8 godzin, w soboty natomiast – 6. Co istotne, zwłaszcza z punktu widzenia pracowników, krótszy czas pracy nie oznaczał niższych płac. Pracodawcy, którzy mieli nie przestrzegać tego zarządzenia, narażeni byli na wysokie grzywny.

23 listopada rząd ustalił normy płac w zakładach państwowych na terenie, gdzie sięgała jego władza, czyli przede wszystkim: Warszawa i Łódź z okolicami, a także Zagłębie. Wprowadzono zatem coś na wzór dzisiejszej pensji minimalnej. Rozporządzenie o zasiłku dla bezrobotnych było dużą pomocą dla robotników zakładów przemysłowych. Był on wypłacany jednorazowo w wysokości 600 marek polskich na osobę.

Drugą najbardziej istotną kwestią dotyczącą poprawy losu robotników był dekret: „Warunki służbowe minimalne dla niższej służby folwarcznej (parobków)”, który miał poprawić los tej grupy społecznej. Sprawę podnosiło Ministerstwo Aprowizacji, a rząd przyjął dekret na posiedzeniu 29 listopada. Niemniej istotną kwestią okazywały się sprawy ochrony pracy. Wydany dekret o „tymczasowym urządzeniu i działaniu Inspekcji Pracy” regulował wiele spraw związanych z wypadkami w miejscu pracy i chronił pracowników. 28 grudnia rząd przyjął projekt dekretu o „ubezpieczeniu na wypadek choroby”. Kraj podzielono na 7 okręgów z 27 obwodami inspekcji pracy.

Sprzeciw prymasa

Jednym z największych przeciwników ośmiogodzinnego dnia pracy i reform społecznych okazał się były prymas królestwa kongresowego, arcybiskup warszawski, Aleksander Kakowski, który zanotował w swoich wspomnieniach: „Rząd Moraczewskiego przyczynił wiele szkód narodowi i państwu polskiemu wydaniem dekretów i rozporządzeń ministerialnych o tendencjach lewicowo-radykalnych, jak 8-godzinnym dniu pracy, o stabilizacji, i płacy nauczycieli szkół elementarnych”.

Taki pogląd podzielała z pewnością większa część polskiego społeczeństwa, co wyraziła w wyborach do Sejmu Ustawodawczego w styczniu 1919 r., które wygrała prawica. Rząd świadomie działał zatem przeciwko większości, starając się przełamać elitarystyczne poglądy ówczesnych gospodarczych decydentów i katolickiej hierarchii.

Wychodząc jakby naprzeciw słowom Aleksandra Kakowskiego, Józef Piłsudski, w jednym z wywiadów, stwierdzał: „To nie bolszewizm, to nawet nie socjalizm, to demokracja. Chciałem po prostu przerzucić Polskę z osiemnastego wieku do dwudziestego wieku. Jednakże ten skok był konieczny, gdyż trzeba było udzielić ludowi nieco więcej sprawiedliwości socjalnej”.

Nie był to jednak rząd wojny religijnej. Mało kto dziś na przykład pamięta, że to właśnie ta władza wydała zgodę na utworzenie Uniwersytetu Katolickiego w Lublinie, późniejszego KUL-u, a ministrem, który o to apelował 30 grudnia 1918 roku, był antyklerykał i ateista, stojący na czele resortu Wyznań Religijnych i Oświecenie Publicznego, zasłużony działacz PPS, Ksawery Prauss.

Walka o symbole

Istotną kwestią dotyczący budową zrębów państwa polskiego przez rząd Jędrzeja Moraczewskiego były kwestie symboliczne. Jedna z nich dotyczała symboli narodowych, a zwłaszcza godła państwowego. W legionach żołnierze w czasie wielkiej wojny nosili orła bez korony; taki miał też pozostać po odzyskaniu niepodległości. Minister spraw wewnętrznych, który regulował te kwestie, wychodził z założenia, iż symbolem monarchii jest korona, a zatem Polska, jako państwo demokratyczne i republikańskie, nie będzie go używać.

To oczywiście nie spodobało się znacznej, przede wszystkim endeckiej, części społeczeństwa, która przepuściła huraganowy atak na władzę, twierdząc, że lewicowy rząd zrobił z polskiego orła „gęś”. Takie, z pozoru drobne i błahe, sprawy były rozdmuchiwane do niewyobrażalnych rozmiarów. Sam premier pisał, iż było to rozporządzenie szefa MSW, Stanisława Thugutta, który, „urzędowo przy zamawianiu nowych pieczęci kazał robić orła bez szopek na głowie. Jak zwał, tak zwał, byle istniało państwo polskie, byle zjednoczyło wszystkie ziemie polskie, byle twardo dzierżyło sztandar niepodległości”.

Podobnie kontrowersje wywołał czerwony sztandar – symbol walki klasowej, którą prowadziła PPS – który już 13 listopada zawisł na Zamku Królewskim w Warszawie jako symbol zerwania z tradycją monarchistyczną i przejęcia władzy przez polski lud. Wszystko działo się w obecności Józefa Piłsudskiego, który spotkał się z robotniczą delegacją i zezwolił na ten symboliczny gest. Podobnie wydarzenie miało miejsce wcześniej w Radomiu, który jako pierwsze miasto byłego Królestwa Polskiego, ogłosił niepodległość. W mieście władzę przejął tzw. Komitet Pięciu z socjalistą Stanisławem Kelles-Krauzem na czele. Na budynkach miejskich zawisły wówczas flagi polskie i czerwone sztandary.

Mieczysław Niedziałkowski, główny ideolog PPS, oceniał po latach, że największą zasługą gabinetu Jędrzeja Moraczewskiego było obranie drogi demokracji parlamentarnej, a nie dyktatury proletariatu

Przemysław Prekiel

Podobnych decyzji symbolicznych było więcej. 21 listopada Rada Ministrów wydała dekret w sprawie używania tytułów rodowych. Zawieszone zostały takie tytuły, jak „ekscelencja”, które używane były zwłaszcza wśród wyższych urzędników; jak również tytuły rodowe, co ostatecznie potwierdzi konstytucja marcowa z 1921 roku. Dla socjalistów były to przede wszystkim decyzje zrywające z hierarchicznością stosunków społecznych i część procesu demokratyzacji życia publicznego.

Podczas prac rządu nie tytułowano się per „pan”, tylko „obywatel”, co miało nawiązywać do tradycji kościuszkowskiej. Wszystkie reformy społeczne rządu Jędrzej Moraczewski określał jako „linię Zachodu”, gdyż, jego zdaniem, „Wschód” wiązał się z chaosem. Miał z pewnością świadomość zagrożenia ze strony komunistów, którzy siali zamęt, podejmowali akcje strajkowe, występując otwarcie, podobnie jak endecja z prawej strony, przeciwko rządowi.

Mieczysław Niedziałkowski, główny ideolog PPS, oceniał po latach, że największą zasługą gabinetu Jędrzeja Moraczewskiego było obranie drogi demokracji parlamentarnej, a nie dyktatury proletariatu. „Tym uratował Polskę od losu Rosji” – pisał Niedziałkowski.

Upadek

Rząd Jędrzeja Moraczewskiego pracował w niezwykle trudnych warunkach gospodarczych, w zniszczonym kraju, pozbawionym przemysłu, targanym wewnętrznymi i zewnętrznymi konfliktami. Wprowadził podwaliny pod budowę sprawiedliwego ustroju, swobody obywatelskie, jak wolność zebrań, słowa, prasy, zrzeszeń. Przeprowadził odradzające się polskie państwo przez trudny okres jego budowy, kształtowania się administracji, samorządu, umacniając polską niepodległość, wprowadzając demokrację, jako ustrój najkorzystniejszy dla obywatelek i obywateli.

Wesprzyj Więź

Przetrwał też najtrudniejszą dla siebie próbę, czyli zamachu stanu, przeprowadzony przez Eustachego Sapiehę i płk. Mariana Januszajtisa w nocy z 4 na 5 stycznia 1919 roku. Choć atak zakończył się blamażem jego sprawców, był jasnym sygnałem, że rząd nie ma poparcia w kręgach nielewicowych. A, jak pokazały wkrótce wybory, lewica nie cieszyła się poparciem większości wyborców.

Kierując się interesem państwa, a nie interesem partyjnym, gabinet Jędrzeja Moraczewskiego podał się do dymisji 16 stycznia 1919 roku, ułatwiając nowemu rządowi pod przywództwem Ignacego Paderewskiego uznanie władz polskich przez Zachód i budowę międzynarodowej pozycji państwa. Choć od początku gabinet Moraczewskiego miał mieć charakter „tymczasowy”, to wykorzystał tę chwilę najlepiej, jak to było możliwe.

Przeczytaj również: O co nas pyta Święto Niepodległości?

Podziel się

Wiadomość

5 stycznia 2024 r. wyłączyliśmy sekcję Komentarze pod tekstami portalu Więź.pl. Zapraszamy do dyskusji w naszych mediach społecznościowych.