„Serce zajmowało niewiele miejsca w antropologii i jest pojęciem obcym dla wielkiej myśli filozoficznej” – pisze papież. Teraz przyszedł czas, by zrehabilitować serce.
Najnowsza encyklika papieża Franciszka – zatytułowana „Dilexit nos” – domaga się analitycznego traktatu, a nie krótkiego komentarza. To bardzo obszerne kompendium teologiczne współczesnej duchowości chrześcijańskiej.
Franciszek pokazuje, że kult Serca Jezusowego jest nie tylko historyczną formą pobożności, lecz wyrasta z teologicznego modelu zbawienia. To nie tylko tekst z zakresu teologii duchowości i misji, ale także – a właściwie: najpierw – tekst dogmatyczny. Papież wzmacnia biblijne fundamenty dla teologii i kultu Serca Jezusowego, przypomina perspektywę Ojców Kościoła i świętych, reinterpretuje formy, wskazuje na aktualność tej perspektywy dla duszpasterstwa.
W krótkim szkicu nie sposób napisać o wszystkim, dlatego pominę strukturę i szczegółowy opis treści encykliki, skupiając się na kilku ideach, które z duszpasterskiego punktu widzenia wydają mi się szczególnie cenne.
Rehabilitacja serca
Kończąc rozdział II encykliki, zatytułowany „Gesty i słowa miłości”, papież pisze: „Wszystko to, patrząc powierzchownie, może wydawać się jedynie romantyzmem religijnym” (46). To zdanie jest kluczowe dla interpretacji encykliki. Najnowszy urzędowy tekst Franciszka jest bowiem przede wszystkim wielkim manifestem przeciwko infantylizacji i banalizacji serca, sprowadzaniu go do poziomu sentymentu czy emocjonalnej czułostkowości.
Od pierwszych dni Franciszek mówił o czułości Boga. Teraz wyjaśnił nam, co jest jej źródłem
Serce w rozumieniu papieża jest istotnym narzędziem poznania rzeczywistości i jednocześnie jej kształtowania. Bez serca nie można ani zrozumieć świata, ani budować świata godnego człowieka. Dlaczego żyjemy „w społeczeństwach masowych konsumentów, którzy żyją z dnia na dzień, zdominowani przez rytmy i hałasy technologii, bez większej cierpliwości dla procesów, których wymaga wnętrze”? Odpowiedź na to pytanie jest dla Franciszka oczywista: „Brakuje serca” (9).
Powodów takiego stanu rzeczy trzeba szukać w historii. „Serce zajmowało niewiele miejsca w antropologii i jest pojęciem obcym dla wielkiej myśli filozoficznej. Preferowano inne pojęcia, takie jak rozum, wola czy wolność. Jego znaczenie jest nieprecyzyjne i nie przyznano mu konkretnego miejsca w życiu ludzkim. Być może dlatego, że nie było łatwo umieścić go wśród «jasnych i wyraźnych» idei, lub ze względu na trudności związane z poznaniem samego siebie. […] Wielu czuło się bezpiecznie w bardziej kontrolowalnym obszarze inteligencji i woli, budując swoje systemy myślowe” (10). Teraz przyszedł czas, by zrehabilitować serce.
Osobiste centrum
W rozumieniu papieża serce jest nie jakąś osobną władzą, ale raczej jednoczącym centrum, w którym spotykają się ze sobą rozum, intelekt, emocje, namiętności, uczucia wola czy wyobraźnia. „Potrzebujemy, aby wszystkie działania były poddane pod «polityczną dominację» serca, aby agresja i obsesyjne pragnienia znalazły spokój w większym dobru, które oferuje im serce, oraz w sile, jaką ma przeciwko złu; aby także inteligencja i wola oddały się na jego służbę, odczuwając i smakując prawdy, zamiast chęci ich zdominowania, jak często czynią to niektóre nauki; aby wola pragnęła tego większego dobra, które serce zna, a także aby wyobraźnia i uczucia pozwoliły się łagodzić przez bicie serca” (13). Tylko serce potrafi widzieć syntetycznie i całościowo.
Skupienie się na słowach i gestach Chrystusa, które papież proponuje w II rozdziale encykliki, może się wydawać niczym nowym, wszak teologia biblijna zawsze interpretowała verba et gesta Christi. Ale i tutaj Franciszek poszerza perspektywę interpretacyjną. Zanim jeszcze papież odwoła się do teologicznego tematu Serca Jezusowego i jego kultu, proponuje nam skupienie się na sercu Jezusa głoszącego Dobrą Nowinę, a więc tym sercu, które poznajemy w codzienności ziemskiego życia Jezusa.
„Serce Chrystusa, symbolizujące Jego osobiste centrum, z którego wypływa Jego miłość do nas, jest żywym rdzeniem pierwszego przepowiadania” (32) – mówi papież. Słowa i gesty Chrystusa, które analizuje Franciszek, są nie tylko skutecznymi narzędziami zbawczego działania, ale przede wszystkim są objawieniem miłości Boga do człowieka, która ujawnia się się w osobie Jezusa.
Papieska fenomenologia serca ukazuje, jakie intencje kryją się za poszczególnymi słowami, gestami, spojrzeniami. To właśnie serce pozwala Jezusowi widzieć całościowo tych, których spotyka, nie ukrywając jednocześnie własnych emocjonalnych reakcji. To ziemskie serce Jezusa każe mu się zbliżyć do człowieka, zapłakać nad nim, wzruszyć się, okazać bliskość.
Cześć i adoracja
Istotną część encykliki Franciszek poświęca nabożeństwu do Najświętszego Serca Pana Jezusa, jednocześnie nadając temu kultowi nowy teologiczny wymiar. Punktem wyjścia jest refleksja nad wizerunkiem Serca Jezusowego, która stanowi bardzo ważny przyczynek do teologii obrazu.
Papież przypomina fundamentalną różnicę między adoracją a czcią: „Czcimy takie wyobrażenie, które przedstawia Go, ale adorujemy wyłącznie żywego Chrystusa, w Jego boskości i w całym Jego człowieczeństwie, aby pozwolić się ogarnąć Jego ludzkiej i boskiej miłości. Niezależnie od wykorzystywanego wizerunku, jest pewne, że to żywe Serce Chrystusa – a nigdy jakiś obraz – jest przedmiotem adoracji, ponieważ jest ono częścią Jego najświętszego i zmartwychwstałego ciała, nieodłącznego od Syna Bożego, który przyjął je na zawsze” (49-50).
Franciszek nie zadedykował nikomu tej encykliki. Między wierszami można jednak wyczytać, do kogo jest szczególnie skierowana, a są to „moralistyczne umysły, które domagają się kontrolowania miłosierdzia i łaski”
W kulcie Serca Pana Jezusa wizerunek spełnia określoną funkcję, którą Franciszek określa jako „motywującą figurę”, w związku z czym – jak uważa papież – wartość artystyczna tych wyobrażeń jest drugorzędna. Kult teologiczny „wykracza […] poza atrakcyjność różnych wykonanych wizerunków Serca Chrystusa”. Co więcej, papież pisze, że istnieją takie wizerunki, które mogą „nie pobudzać nas zbytnio do miłości i modlitwy” (57), ale mimo to spełniają swoją teologiczną funkcję.
Celem wizerunku jest bowiem nie tyle skupianie na sobie wzroku osoby patrzącej, ile kierowanie jej serca ku Sercu Jezusa w akcie adoracji. W przypadku bowiem wizerunku „mamy do czynienia jedynie z obrazem, który, choć pobłogosławiony, zaprasza nas do pójścia dalej, kieruje nas do wzniesienia naszych serc ku Sercu żyjącego Chrystusa i do zjednoczenia ich z Nim. Czczony obraz zaprasza, wskazuje, wzrusza, abyśmy poświęcili czas na spotkanie z Chrystusem i na adorowanie Go, tak jak najlepiej to sobie wyobrażamy. W ten sposób, patrząc na obraz, stajemy przed Chrystusem […]” (57).
Serce z płomieniem
Papież daje nam jeszcze jedną ważną wskazówkę, jeśli chodzi o ikonografię Serca Chrystusa: „chociaż przedstawienie samego serca z płomieniem ognia mogłoby być wymownym symbolem, przypominającym nam o miłości Jezusa, to wskazane jest, by to serce stanowiło część wizerunku Jezusa Chrystusa. W ten sposób Jego wezwanie do osobistej relacji, spotkania i dialogu jest jeszcze bardziej znaczące. Ten otaczany czcią obraz Chrystusa, w którym wybija się Jego kochające serce, posiada również spojrzenie, które wzywa do spotkania, do dialogu, do zaufania; ma silne ręce, zdolne nas wesprzeć; ma usta, które kierują do nas słowo w sposób wyjątkowy i bardzo osobisty” [54]. Nie należy bowiem postrzegać serca jako odrębnego organu, ale jako wyraz całości osoby, intymne centrum jednoczące.
W tej perspektywie należałoby w praktyce duszpasterskiej zrezygnować z wizerunków samego Serca Jezusowego z płomieniem czy innymi atrybutami (włócznia, korona cierniowa) czy też z obrazów, na których wykadrowano Serce z całości postaci. Należy takie wizerunki uznać za błędne, ponieważ dokonują one urzeczowienia relacji, której odniesieniem staje się nie osoba Jezusa, a wyłącznie Jego serce oraz prowadzą one do kontemplacji serca jako wyizolowanego organu, w oderwaniu od Osoby Pana.
Wydaje się, że ta uwaga dotyczyć może nie tylko wizerunków Serca Pana Jezusa, ale także „wypreparowanych” wizerunków serca z promieniami z obrazu Jezusa Miłosiernego z wizji św. Faustyny. „Wizerunek serca musi odsyłać nas do całości Jezusa Chrystusa w Jego jednoczącym centrum, a jednocześnie, wychodząc od tego jednoczącego centrum, musi prowadzić nas do kontemplacji Chrystusa w całym pięknie i bogactwie Jego człowieczeństwa i boskości” (55) – przypomina Franciszek.
Adoracja dwóch natur
Podejmując kwestię chrystologicznych podstaw kultu Serca Jezusowego, papież bardzo dużo pisze o człowieczeństwie Jezusa ze wszystkimi konsekwencjami Wcielenia. Syn Boży otrzymuje człowiecze ciało, które staje się miejscem zbawienia, wraz całą ludzką fizycznością i emocjonalnością. Nie wolno zapominać, że zgodnie z dogmatem o jednej osobie i dwóch naturach w Jezusie adoracja Chrystusa dokonuje się w Jego boskości i w Jego człowieczeństwie.
Zgodnie z tym założeniem, serce Jezusa jest najpierw siedliskiem ludzkich uczuć Jezusa: „Odwieczny Syn Boży, który nieskończenie mnie przewyższa, zechciał kochać mnie także ludzkim sercem. Jego ludzkie uczucia stają się sakramentem nieskończonej i ostatecznej miłości. Jego Serce nie jest zatem fizycznym symbolem wyrażającym jedynie rzeczywistość duchową lub oderwaną od materii. Spojrzenie skierowane na Serce Pana kontempluje rzeczywistość fizyczną, Jego ludzkie ciało, które umożliwia Chrystusowi posiadanie ludzkich emocji i uczuć, takich jak nasze, ale w pełni przemienionych przez Jego boską miłość. Pobożność musi sięgać do nieskończonej miłości osoby Syna Bożego, ale musimy stwierdzić, że jest ona nierozłączna od Jego ludzkiej miłości, a wizerunek Jego cielesnego serca pomaga nam to osiągnąć” (60).
Wizerunek Serca Jezusowego odwołuje nas do potrójnej miłości – przypomina Franciszek, nawiązując do encykliki „Haurietis aquas” Piusa XII o kulcie Serca Pana Jezusa z 1956 r. To odwieczna miłość Boga do człowieka, duchowa miłość Chrystusa do nas oraz Jego ludzka miłość podobna do naszej. „Te trzy miłości nie są oddzielnymi zdolnościami, które działają równolegle lub niezależnie, lecz działają i wyrażają się razem, w ciągłym przepływie życia” (66).
Dawne formy dzisiaj
Franciszek odwołuje się następnie do niektórych form pobożności wobec Serca Pana Jezusa, poddając je krytycznej ocenie i proponując bardziej aktualne ich rozumienie. Punktem wyjścia jest tutaj następujące stwierdzenie papieża: „Należy pamiętać, że wizje lub objawienia mistyczne, o których opowiadają niektórzy święci, z wielkim zaangażowaniem promujący nabożeństwo do Serca Chrystusa, nie są czymś, w co wierzący są zobowiązani wierzyć, jakby to było Słowo Boże. Są to piękne natchnienia, które mogą motywować i przynosić wiele dobra, choć nikt nie powinien czuć się zobowiązany, by je przyjmować, jeśli nie pomagają mu one w jego duchowej drodze” (83). Franciszek dodaje za Piusem XII, iż ten kult „nie zrodził się na skutek objawień prywatnych”.
Oba te stwierdzenia są kluczowe nie tylko dla kultu Serca Pana Jezusa, ale także dla innych przejawów pobożności, jak na przykład kult Bożego Miłosierdzia, kult Pięciu Ran Jezusa czy inne. Wychodząc z tych założeń, należy za papieżem wnioskować, że wszystkie one mają swoje istotne źródło w kontekstualnym namyśle nad Objawieniem, a prywatne natchnienia są ich konkretyzacją, która jest aktualna przede wszystkim dla danego czasu i dlatego domaga się nieustannej reinterpretacji.
Przykładem jest praktyka dziewięciu piątków miesiąca, która zrodziła się jako odpowiedź na tendencje jansenistyczne, aby nie przystępować do Komunii Świętej w kontekście braku ufności w Boże miłosierdzie. Komunię postrzegano jako nagrodę dla doskonałych. Papież tak oto reinterpretuje tę dawną praktykę: „Promowanie tej praktyki uczyniło wiele dobra, pomagając rozpoznać w Eucharystii darmową i bliską miłość Serca Chrystusa, które wzywa nas do zjednoczenia z Nim. Możemy stwierdzić, że także dziś byłoby to bardzo dobre, ale z innego powodu: ponieważ w wirze aktualnego świata, w naszej obsesji na punkcie wolnego czasu, konsumpcji, rozrywki, telefonów komórkowych i mediów społecznościowych, zapominamy o karmieniu naszego życia mocą Eucharystii” (84).
Podobnie papież mówi o czwartkowej adoracji (tzw. Godzina Święta). Nikt nie może być do niej zobowiązany, ale jednocześnie jest to wciąż praktyka godna polecenia, zwłaszcza dzisiaj, kiedy „w społeczeństwie mnożą się różne formy religijności, które nie odwołują się do osobistej relacji z Bogiem miłości i które są nowymi przejawami «duchowości bez ciała»” (87). Adoracja Chrystusa w Najświętszym Sakramencie przywraca naszej duchowości właściwe proporcje.
Cywilizacja serca
Bardzo dużo miejsca papież Franciszek poświęca praktyce zadośćuczynienia. Aby ją dobrze zrozumieć, papież przywołuje wypowiedzi bardzo wielu mistrzów życia duchowego, ale punktem wyjścia są myśli św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Papież zauważa, że Teresa w wielu swoich tekstach zwraca uwagę na walkę z formami duchowości zbyt skoncentrowanymi na ludzkim wysiłku, własnych zasługach, ofiarowywaniu wyrzeczeń, na określonych praktykach mających na celu „zasłużenie na niebo”.
Według Franciszka redefinicji wymaga tradycyjne rozumienie zadośćuczynienia jako osobistego wysiłku oddanego Chrystusowi w zamian za jego cierpienie. I tutaj papież korzysta z intuicji podpowiedzianej mu przez św. Jana Pawła II, a wyrażonej w liście do o. Petera Konvelbacha, niegdysiejszego generała jezuitów.
Czytamy w encyklice: „poprzez całkowite oddanie się Sercu Chrystusa, «na ruinach nienawiści i przemocy będzie mogła powstać cywilizacja Serca Chrystusa»; oznacza to z pewnością, że jesteśmy zdolni do „łączenia synowskiej miłości wobec Boga z miłością bliźniego”; otóż, «jest to prawdziwe zadośćuczynienie, którego oczekuje Serce Zbawiciela». Jesteśmy wezwani, aby razem z Chrystusem budować nową cywilizację miłości na ruinach, które przez nasz grzech pozostawiamy po sobie na tym świecie. Chodzi o zadośćuczynienie, jakiego oczekuje od nas Serce Chrystusa. Pośród zniszczenia pozostawionego przez zło Serce Chrystusa zapragnęło potrzebować naszej współpracy, aby odbudować dobro i piękno” (182).
Zadośćuczynienie w rozumieniu Franciszka ma przede wszystkim wymiar społeczny, a nie indywidualistyczny. Jest mniej pokutne, a bardziej – jeśli tak można powiedzieć – kochające. Prawdziwym bowiem zadośćuczynieniem jest wewnętrzne nawrócenie i pragnienie naprawienia szkody.
„Zadośćuczynienie czysto zewnętrzne nie wystarczy ani światu, ani Sercu Chrystusa. Jeśli każdy zastanowi się nad własnymi grzechami oraz nad ich konsekwencjami dla innych, odkryje, że zadośćuczynienie za szkody wyrządzone temu światu oznacza również pragnienie, aby wynagrodzić zranionym sercom tam, gdzie została spowodowana najgłębsza szkoda, najbardziej bolesna rana” (185). Albowiem „Nie trzeba nic dodawać do jedynej odkupieńczej ofiary Chrystusa” (197).
Pobożność kontrolowana
Na koniec chciałbym przywołać jeszcze jedną myśl z gatunku tych metateologicznych (z metodologii teologicznej). Chodzi o sprawę niezwykle mi bliską, jaką jest pobożność ludowa. Papież sięga do myśli Ojców Kościoła, którzy nigdy nie relatywizowali prawdziwego człowieczeństwa i podkreślali, że Wcielenie obejmuje także afektywne życie Jezusa.
Papieska encyklika jest przede wszystkim wielkim manifestem przeciwko infantylizacji i banalizacji serca, sprowadzaniu go do poziomu sentymentu czy emocjonalnej czułostkowości
W tym kontekście papież przywołuje także myśl hiszpańskiego teologa, Olegario Gonzáleza de Cardedal, który pisał: „Duchowość oraz religijność ludowa utrzymały silny związek z somatycznymi, psychologicznymi i historycznymi aspektami Jezusa. Droga krzyżowa, nabożeństwo do Jego ran, duchowość przenajdroższej krwi, nabożeństwo do Serca Jezusa oraz praktyki eucharystyczne (…). Te elementy wypełniły luki teologii, zasilając wyobraźnię i serce, miłość i czułość do Chrystusa, nadzieję i pamięć, pragnienie oraz tęsknotę. Rozum i logika podążyły innymi ścieżkami” (63).
Dzisiaj, podobnie jak to było za jansenistów, pobożność ludowa bywa poddawana ostrej krytyce przez tych, co patrzą „z góry na wszystko to, co ludzkie, uczuciowe, cielesne” i ostatecznie uważają, że „taka pobożność oddala nas od najczystszej adoracji Boga Najwyższego”. Pius XII nazwał „fałszywym mistycyzmem” elitarne podejście niektórych grup, które postrzegały Boga jako tak wzniosłego, tak odległego i oddzielonego, że uważały czułe formy pobożności ludowej za niebezpieczne i wymagające kontroli kościelnej. Dzisiaj też się często tak dzieje.
Wspominając o praktyce duchowego pocieszania okazywanego wobec bolejącego Chrystusa, Franciszek pisze: „Dlatego proszę, aby nikt nie wyśmiewał się z przejawów żarliwej wiary świętego i wiernego Ludu Bożego, który w swojej pobożności ludowej stara się pocieszyć Chrystusa. Zachęcam wszystkich, aby zadali sobie pytanie, czy w niektórych przejawach tej miłości, która stara się pocieszyć Pana, nie ma więcej racjonalności, prawdy i mądrości niż w zimnych, odległych, wykalkulowanych i minimalnych aktach miłości, do których zdolni jesteśmy my, którzy twierdzimy, że posiadamy wiarę bardziej refleksyjną, rozwiniętą i dojrzałą” (160). Czas by naszej wyabstrahowanej pobożności przywrócić ciało.
Klucz do pontyfikatu?
Encyklika „Dilexit nos” ma 220 punktów. Jest dokumentem obszernym i treściowo niezwykle bogatym. Papież obficie czerpie z Biblii, od Ojców Kościoła, świętych i mistrzów życia duchowego wielu czasów. Jest tutaj także św. Faustyna i bł. Józef Stanisław Pelczar. Lista cytowanych autorów jest naprawdę długa.
Papież nie ignoruje Tradycji, co widać choćby w bardzo obszernym fragmencie dotyczącym kultu boku i rany Jezusa. Także sam kult Serca Pana Jezusa jest szeroko udokumentowany i zinterpretowany. Tutaj nie ma nic na „teologiczne skróty”. Pobożność i praktyki duchowe są osadzone w jasnej, klasycznej chrystologii.
Najnowsza encyklika papieska jest tekstem niezwykle erudycyjnym, a przede wszystkim bardzo mocno wiąże trzy płaszczyzny: dogmatyczną, ascetyczną (duchową) i misyjną. Nie ma dobrej praktyki bez właściwej teologii, a poprawna duchowość prowadzić musi do misji. Dla Franciszka to oczywiste.
Franciszek nie zadedykował nikomu tej encykliki, nie dodał żadnej listy adresatów. Między wierszami można jednak wyczytać, do kogo jest szczególnie skierowana, a są to „moralistyczne umysły, które domagają się kontrolowania miłosierdzia i łaski”. Duchowość zakorzeniona w Sercu Jezusa wymyka się „rygorystycznej moralności lub religijności, polegającej jedynie na przestrzeganiu przepisów”.
Czy encyklika o Sercu Jezusa jest kluczową encykliką tego pontyfikatu? Być może tak, stanowi bowiem bardzo autorski traktat o zbawieniu człowieka, które dokonało się w Sercu Jezusa. Jak papież sam zaznacza, w tej perspektywie właściwego wymiaru nabierają jego encykliki społeczne. I wszystkie inne idee tego pontyfikatu – dodam od siebie. Od pierwszych dni Franciszek mówił o czułości Boga. Teraz wyjaśnił nam, co jest jej źródłem.
Przeczytaj także: Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Serce w centrum