W USA brakuje lidera, który wobec narastającej przemocy posiadałby moralny autorytet podobny do tego, jaki miał Kennedy po śmierci Kinga – pisze David Remnick w „The New Yorker”.
Redaktor naczelny „The New Yorker” David Remnick w swoim artykule „A Nation Inflamed” analizuje zjawisko politycznego podziału i przemocy w Stanach Zjednoczonych w kontekście nieudanego zamachu na Donalda Trumpa. Na początku tekstu autor nawiązuje do przemówienia Roberta F. Kennedy’ego, które miało miejsce dzień po zamachu na Martina Luthera Kinga, w którym padły słowa o „bezmyślnej groźbie przemocy w Ameryce, która znów plami naszą ziemię i każde z naszych żyć […] niekontrolowany, nieokiełznany tłum to tylko głos szaleństwa, a nie głos ludu”. Remnick podkreśla, że tamte słowa mają dziś szczególnie doniosłe znaczenie.
W minioną sobotę 20-latek o imieniu Thomas Matthew Crooks próbował zabić byłego prezydenta Trumpa podczas jego wiecu w miejscowości Butler w stanie Pensylwania. Zamachowiec strzelał z odległości ponad stu metrów, jeden z pocisków zranił Trumpa w ucho, który, zanim został ściągnięty ze sceny przez agentów Secret Service, wykonał gest podniesionej pięści i wzniósł okrzyk wzywający do dalszej walki. Choć zamach był nieudany, incydent wstrząsnął krajem. Prezydent Joe Biden, mimo różnic politycznych, wyraził ulgę, że Trump jest bezpieczny, mówiąc: „Modlę się za niego i jego rodzinę oraz za wszystkich, którzy byli na wiecu”.
Remnick zwraca uwagę, że obecnie w USA brakuje lidera, który mógłby wykazać się moralnym autorytetem i elokwencją podobną do tej, którą prezentował Kennedy po śmierci Kinga. W czasach, gdy media społecznościowe są pełne oskarżeń i teorii spiskowych, potrzeba kogoś, kto potrafiłby zjednoczyć naród i wygasić retorykę przemocy, którą nieudany zamach jedynie wzmocnił.
J.D. Vance, senator z Ohio i kandydat na wiceprezydenta, sugerował, że próba zamachu na Trumpa była wynikiem retoryki Bidena, który „nazwał Trumpa autorytarnym faszystą, którego trzeba powstrzymać za wszelką cenę”. Senator Tim Scott z Karoliny Południowej dodał, że „atak wspomogli radykalni lewicowcy i media korporacyjne, nieustannie nazywające Trumpa zagrożeniem dla demokracji”.
Remnick krytycznie ocenia działania polityków, którzy wykorzystują minione wydarzenia do celów politycznych. Greg Abbott, gubernator Teksasu, powiązał zamach z wieloma wyrokami skazującymi i aktami oskarżenia przeciwko Trumpowi, twierdząc: „Próbują go uwięzić. Próbują go zabić. To nie zadziała. On jest niepokonany”. Autor podkreśla, że w nadchodzących dniach sytuacja prawdopodobnie się nie poprawi, a niektórzy będą starali się zinterpretować opacznie życie Crooksa, podkreślając jego związki z różnymi grupami politycznymi, co może prowadzić do dalszych podziałów.
Richard Hofstadter w swoim eseju „Reflections on Violence in the United States” zauważył, że „dla historyków przemoc jest trudnym tematem, rozproszonym i trudnym do ogarnięcia”. Remnick zauważa, że Trump niewiele zrobił, aby uspokoić czy zjednoczyć kraj, na czele którego kiedyś stał. Wręcz przeciwnie, jego retoryka często podsycała najniższe instynkty społeczne, używając demagogicznych określeń i gloryfikując brutalność. Dla przykładu Trump powiedział o kandydacie do kongresu, Gregu Gianforte, który po niewygodnym pytaniu zaatakował dziennikarza „Guardiana”, że: „Każdy facet, który potrafi wykonać rzut za głowę (ang. body slam), to mój typ”.
Na zakończenie, Remnick przypomina, że w momencie, gdy Paul Pelosi, mąż Nancy Pelosi, został brutalnie zaatakowany młotkiem, Trump sarkastycznie zapytał: „Jak się ma jej mąż? Ktoś wie?”. Autor podkreśla, że taka retoryka nie może służyć jako przykład roztropnego reagowania na polityczną przemoc – ważne jest, aby potępiać ją zawsze w najostrzejszych słowach. Remnick kończy swój tekst, cytując Kennedy’ego, który mówił o konieczności pamiętania, że „ci, którzy żyją z nami, są naszymi braćmi”, i apelował o wysiłki w celu zjednoczenia amerykańskiego narodu.
Przeczytaj również: Lek na przemoc. Dialog jako działanie radykalne