Zima 2024, nr 4

Zamów

Codzienne zesłania Ducha

Fot. Mazur / catholicnews.org.uk

Wspieranie osób wykorzystanych seksualnie w Kościele byłoby dla nas niewykonalne, gdyby każdego dnia nie działał w tym Kościele także Duch naszego Boga.

Nosowski i Szewczyk. Czytelnikom portalu Więź.pl te nazwiska kojarzą się zapewne w dużej mierze z tematami trudnymi, wręcz otchłannymi. Owszem, głównie nimi przychodzi nam się w ostatnim czasie zajmować.

Jeśli szukać w naszych tekstach nadziei, to raczej tej bez optymizmu; jeśli drogi – to tej w nieznane; jeśli nowych bukłaków – to takich, które dopiero trzeba uszyć. Mogłoby się więc wydawać, że połączenie tych nazwisk w jednym tekście przyniesie skutek podwójnie trudny.

Owszem, moglibyśmy dłuuuugo narzekać. Ale dziś postanowiliśmy inaczej.

Zresztą nie tylko dziś, pisząc o osobach skrzywdzonych seksualnie przez duchownych i dokrzywdzanych przez (stanowczo zbyt liczne!) instytucje kościelne, szukamy – wśród nich i razem z nimi – nadziei. Nie tej łatwej, niosącej chwilowe polepszenie nastroju, lecz tej trwałej – dzięki której można odrzucić pokusę rozpaczy i która może być fundamentem wierności.

Dziś jednak bardziej niż zwykle chcemy pokazać głównie przykłady wiary, nadziei i miłości, jakie znajdujemy, wspierając każdego dnia osoby skrzywdzone. Bo dziś święto Zesłania. A poruszanie się na co dzień w obszarze wykorzystania seksualnego w Kościele byłoby dla nas niewykonalne, gdyby nie działał w nim także Duch naszego Boga.

Gdybyśmy w tych relacjach dotykali wyłącznie mrocznych ciemności, to już dawno by nas nie było ani przy skrzywdzonych, ani w Kościele. Wobec zła, z którym spotykamy się twarzą w twarz, udaje nam się ustać na nogach dzięki niezliczonym „łagodnym powiewom” (por. 1 Krl 19, 11-13) Bożej Obecności. Nie ma w nich niczego spektakularnego – są raczej „wyjaśnialne”, zwykłe, małe i codzienne. Nasz Bóg, jak to ma w zwyczaju, nie potrzebuje nikomu niczego udowadniać.

Właśnie o tych codziennościach chcemy dziś, w uroczystość Zesłania Ducha Świętego, opowiedzieć. Przecież „w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” (Dz 17,28). Nim oddychamy, z Niego czerpiemy nadzieję. W jaki sposób?

*

„Owocem zaś Ducha jest miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie” (Ga 5, 22-23a). Gdzie można znaleźć te owoce Ducha w granicznych doświadczeniach, których dotykamy?

Miłość

Przebywanie wśród osób zaangażowanych w pomoc nam, osobom skrzywdzonym, wielokrotnie konfrontowało mnie z miłością nie z tego świata. Ci ludzie – duszpasterze, pracownicy biur i fundacji, publicyści, dziennikarze, duszpasterze, delegaci – na co dzień stoją w ogniu krzyżowym, obrywając z każdej możliwej strony: od niezadowolonych pokrzywdzonych, oburzonych przełożonych, zniesmaczonych współwyznawców… Ich rany, które dane mi było zobaczyć, te rany, których przecież nie muszą znosić (wystarczyłoby się wycofać i zająć czymś innym!), a jednak robią to w solidarności z nami, są dla mnie miejscem, w którym spotykam ukrzyżowaną Miłość. [Szewczyk]

Radość

Wielu chwil nie wymyśliłabym sama. Ot, na przykład: była końcówka października 2023 r., a ja szłam ulicami Warszawy, śmiejąc się w głos do samej siebie. W najśmielszych marzeniach nie wyobrażałam sobie wcześniej tego, co nastąpiło kilkanaście minut temu: mówiłam o dobroci Bożej w podkaście… „Gazety Wyborczej”. Szalony pomysł Ducha Bożego stał się faktem. [Szewczyk]

Pokój

Naczytałem się swego czasu papieskich orędzi na Światowe Dni Pokoju. Bardzo często pojawiały się tam jakże słuszne rozważania o niezbędnych związkach między pokojem a innymi wartościami, m.in. sprawiedliwością. Osobom wykorzystanym seksualnie niezorientowani zarzucają czasem wzbudzanie niepokojów i kierowanie się dążeniem do zemsty. Stanowczo zaprzeczam! Znam osobiście kilkadziesiąt osób, które doświadczyły przemocy seksualnej we wspólnocie Kościoła. Z wieloma z nich jestem w regularnym kontakcie. U żadnej nie zauważyłem jednak pragnienia zemsty.

Jest w nich oczywiście wielu bólu i złości, poczucie bezradności czasem owocuje ostrymi, nawet agresywnymi słowami. Ale nie do zemsty dążą, lecz do aktu sprawiedliwości, który będzie przywróceniem ładu świata. Bo przecież „sprawiedliwość każdego człowieka jest źródłem pokoju dla wszystkich” (Jan Paweł II, 1988). Jeśli chcesz pokoju, czyń sprawiedliwość! Czyż nie jest owocem Ducha to instynktowne zrozumienie, że sprawiedliwość jest warunkiem pokoju? [Nosowski]

Cierpliwość

O nią najtrudniej i osobom skrzywdzonym, i „pomagaczom”. No bo ile razy można obchodzić rocznicę złożenia zeznania w niezakończonym procesie kanonicznym, o którego przebiegu kuria nie ma nic do powiedzenia? Raz – to jeszcze zrozumiałe. Ale dwa albo trzy? A cztery razy, czyli czekać cztery lata? „To przecież 1460 dni, w które budziłam się, mając jakąś nadzieję i zasypiałam bez niej” – powiedziała mi jedna z osób wciąż oczekujących na kościelny werdykt. Sam nie umiem jej pocieszyć, nie oczekuję od niej cierpliwości. Ale następnego dnia słyszę, że jej nadzieja znowu nie umarła. Czyżby Duch Święty ją w nocy nawiedził i sam podlewał swoją konewką jej uschniętą ufność? A może to jednak właśnie jest cierpliwość? [Nosowski]

Uprzejmość

O uprzejmość też trudno w sytuacji, gdy trzeba upominać się o sprawiedliwość. Lecz i pod tym względem łatwo o niespodzianki. „Chyba wyślę do prowincjała i generała kartkę rocznicową z życzeniami lepszej organizacji postepowań kanonicznych i zaprzestania dokrzywdzania” – napisała wczoraj do mnie jedna ze skrzywdzonych kobiet. – „A może to też jest pomysł na społeczną akcję? Żeby każdy skrzywdzony lub też inni w jego imieniu wysyłali takie pocztówki swoim biskupom, na przykład na Dzień Dziecka? Jak się ich zasypie, dociśnie, wymusi, to trochę pójdą do przodu, w stronę człowieczeństwa” – kontynuowała kobieta, która doświadczyła wyjątkowo wiele cierpienia. A ja się od niej uczę, jak działać uprzejmie i łagodnie w formie, a zarazem stanowczo i bez lęku. [Nosowski]

Dobroć

Wykorzystanie seksualne – zwłaszcza osoby małoletniej, zwłaszcza w Kościele – to zniszczenie pierwotnych rozróżnień moralnych, zatarcie granicy między dobrem a złem. Życzliwość i „dobroć” sprawcy okazuje się jedynie zasłoną dla cynicznego zła. Jak po doświadczeniu takiej krzywdy odnaleźć dobro i przy nim trwać? Jak wierzyć w dobrego Boga – zwłaszcza gdy się słyszy apele, aby „dla dobra Kościoła” sprawy nie nagłaśniać? Nie umiem sensownie odpowiedzieć na to pytanie. A jednocześnie wiem, że wciąż spotykam osoby, które – choć doświadczyły wykorzystania seksualnego przez zaufanego duszpasterza – są obecnie zdolne być źródłem dobra dla innych. Nie potrafię tego zrozumieć inaczej, niż uznając, że to owoc Ducha. [Nosowski]

Wierność

Moja styczniowa „peregrynacja” (jak ją żartobliwie nazywam) polegająca na spotkaniach z kolejnymi biskupami skończyła się obustronnym powiększeniem serc. Z wieloma z moich rozmówców rzeczywiście się dostrzegliśmy – słysząc i mieszcząc w sobie to, co wypowiadała druga strona. Niektóre z naszych rozmów kończyły się, ze strony biskupów, deklaracją solidarności. Dość szybko, bo już miesiąc później, deklarację tę nieświadomie poddał weryfikacji ustępujący przymusowo z urzędu arcybiskup szczecińsko-kamieński. Zajęcie jasnego stanowiska przez tych hierarchów, którzy wcześniej znaleźli dla mnie i  innych skrzywdzonych miejsce w swoich sercach, było dla mnie znakiem proroczym. [Szewczyk]

Łagodność

Staje mi przed oczami widok z listopada: dwoje skrzywdzonych w ciszy trzymających się za ręce. Mężczyzna przeżywał właśnie – po raz kolejny – wewnętrzny koszmar i koniec świata. Kobieta nic nie mówiła. Poznali się poprzedniego dnia, ale sińce i rany, które zostały im w przeszłości zadane, sprawiały, że rozumieli się bez słów. Wystarczył zwykły dotyk dłoni… Niewiele rzeczy koi tak skutecznie, jak łagodna przyjazna obecność drugiego człowieka. W takim człowieku – jak w szmerze łagodnego powiewu  – przychodzi Pan, którego nie było ani w wichurze, ani w trzęsieniu ziemi, ani w ogniu (por. 1 Krl 19). [Szewczyk]

Opanowanie

Gałąź za gałęzią… Jedna z osób głęboko zanurzonych w pomoc pokrzywdzonym jest właśnie z nami na ognisku. Tej nocy ogień na pewno nie zgaśnie – osoba ta łamie coraz to nowe suche badyle, dorzucając ich o wiele więcej niż potrzeba. Nikt jej nie powstrzymuje. Słuchamy tylko, jak trzaskom drewna towarzyszą kolejne wiązanki – potok słów wypowiadanych z serca bezsilności; słów trudnych, bolesnych, jak brzytwy przeszywających wiosenne powietrze. Już nie może. Nie dziwię się. Od wielu miesięcy się nie dziwię. Nie wyobrażam sobie nawet, czy byłabym w stanie znosić taki opór, z jakim ona na co dzień ma do czynienia. Wiem też jednak, że jutro ta sama osoba wzniesie się na wyżyny opanowania. Że Duch poprowadzi ją dalej w tańcu ratujących ludziom życie spotkań, rozmów i negocjacji. Choć dziś nie może pomieścić w sobie trudu, jutro nad tym zapanuje. [Szewczyk]

*

Tylko tyle? A czy to mało? Może to aż tyle?

Wesprzyj Więź

Takie owoce Ducha odnajdujemy dzięki osobom skrzywdzonym i spotkaniom z nimi. Rzecz jasna, ślady Ducha widzimy także w innych osobach i innych przestrzeniach naszego życia. Ale dziś chcieliśmy się podzielić doświadczeniem z tej dziedziny, w której rozstrzyga się obecnie wiarygodność Kościoła.

Takim Duchem się dziś cieszymy. Taki Duch przenosi nas z dnia na dzień. Taki Duch sprawia, że choć straciliśmy optymizm – mamy nadzieję; że choć jesteśmy w nieznanym – znajdujemy drogę, choć dopiero szyjemy bukłaki – to wiemy już, że przechowają najlepsze wino.

Zranieni w Kościele

Przeczytaj też: Tośka Szewczyk, Momenty „figowcowe” [ankieta „Moje doświadczenie Boga”]

Podziel się

Wiadomość

5 stycznia 2024 r. wyłączyliśmy sekcję Komentarze pod tekstami portalu Więź.pl. Zapraszamy do dyskusji w naszych mediach społecznościowych.