Promocja

Jesień 2024, nr 3

Zamów

Teologia to nie matematyka. Papież, Giertych i prawda

Papież Franciszek na pl. Świętego Piotra, lato 2014 r. Fot. Wikimedia Commons

Twierdzenia matematyczne są prawdziwe albo fałszywe raz na zawsze. Albo udowodnione, albo obalone. Inaczej w teologii – przynajmniej w ujęciu papieża Franciszka.

Minął już ponad miesiąc od czasu, gdy portal Więź.pl opublikował za Katolicką Agencją Informacyjną omówienie wywiadu o. Wojciecha Giertycha OP dla amerykańskiego tygodnika „Our Sunday Visitor” – „Z papieskiego okna nie ma jednej odpowiedzi na wszystkie problemy świata”. We mnie wciąż jednak ten tekst „pracuje” – jest bowiem bardzo znamienny.

Przede wszystkim nie sposób nie zauważyć pewnego protekcjonalizmu teologa Domu Papieskiego wobec nauczania Franciszka. Tak właśnie brzmi według mnie stwierdzenie: „To, co mówi papież, jest zgodne z nauką katolicką”. Dalszy ciąg wypowiedzi o. Giertycha jeszcze wzmacnia to wrażenie: „Ale potrzebujemy więcej. Należy podjąć intelektualny wysiłek”.

Poza tym w wywiadzie (także w oryginalnej wersji angielskiej) nie pojawia się żadne istotne nawiązanie do teologii obecnego papieża. Może to niezręczność dziennikarza, ale w istocie wygląda to tak, jakby polski dominikanin Giertych nie widział w tej teologii nic intelektualnie istotnego.

Skąd ten protekcjonalizm?

Szczególnie mocno niezdolność do głębokiego odczytania teologii Franciszka widać, gdy o. Giertych stawia postulaty dotyczące teologii moralnej. Stwierdza on: „Głównym wyzwaniem, przed którym stoi Kościół dzisiaj, nie jest przedefiniowanie tego, co jest lub nie jest grzechem, ale raczej połączenie stale zmieniających się wyzwań moralnych z najgłębszą tajemnicą śmierci i zmartwychwstania Chrystusa oraz łaską Ducha Świętego, która nas wyzwala. Kluczem jest wyrażenie tego w sposób, który zapewni, że krzyż Chrystusa nie jest daremny”.

Te diagnozy są trafne, a postulaty słuszne, ale dominikanin jakoś nie zauważa, że przecież właśnie wokół tego wyzwania Franciszek buduje swoje nauczanie. Przede wszystkim papież uczy nas patrzeć na drugiego człowieka jako na tego, za którego umarł Chrystus.

Skąd się bierze ten protekcjonalizm oraz niedostrzeganie przez teologa Domu Papieskiego teologicznych treści zawartych w tekstach Franciszka? Odpowiedź chyba nie jest trudna.

Wojciech Giertych OP jest nie tylko znawcą myśli św. Tomasza z Akwinu, ale tomistą, uprawiającym teologię w duchu Tomasza i wewnątrz jego paradygmatu. W wywiadzie podkreśla, że myśl Akwinaty jest najdoskonalszym osiągnięciem teologii chrześcijańskiej i wobec tego tylko myśląc wewnątrz tradycji tomistycznej, można przezwyciężyć współczesne kryzysy.

Prawda – tylko obiektywna i niezmienna?

Skupmy się na jednym wątku, który zresztą na samym początku wywiadu został wyeksponowany przez o. Giertycha. Otóż pierwsze pytanie dziennikarza brzmi: czy Tomasz ma jeszcze dzisiaj ważną rolę do odegrania w katolickiej teologii?

Ojciec Giertych odpowiada: „Słowa «jeszcze» i «dzisiaj» sugerują, że prawda jest historycznie zmienna. Według tej logiki to, co dzisiaj jest prawdą, jutro mogłoby przestać być prawdą. Takie myślenie o prawdzie jest absolutną bzdurą i jest niemożliwe. To, co jest prawdą, jest prawdą” (tego fragmentu nie ma w polskim omówieniu).

Już przy pierwszej lekturze tej wypowiedzi mamy wrażenie, że o. Giertych utożsamia naukę Tomasza z prawdą. Takie odczytanie zapewne byłoby zbytnim uproszczeniem, ale szybkie przejście od pytania o aktualność św. Tomasza do podkreślania niezmienności prawdy dobrze pokazuje problem, który chcemy tutaj omówić.

Franciszek szuka zrozumienia pojęcia prawdy, które pozwoli odczytać słowa Jezusa gdzie indziej, nie w scholastyce. Szuka go przede w wszystkim w Biblii czytanej z pomocą myśli żydowskiej i św. Augustyna

ks. Jan Słomka

Udostępnij tekst

Wypowiedź ta ilustruje bowiem, że teolog Domu Papieskiego uznaje Tomaszową definicję prawdy za definicję ostateczną, uniwersalnie ważną, niepodważalny fundament, arché myślenia. Według tej definicji prawda jest obiektywna i niezmienna. Ktokolwiek podważa tak rozumianą obiektywność i niezmienność prawdy – wpada w błędy subiektywizmu i relatywizmu. Kto zaś prowadzi swoje myślenie, nie sięgając do fundamentów myśli scholastycznej, a przede wszystkim do jej definicji prawdy, nawet jeżeli nie pobłądził, to jeszcze nie zaczął naprawdę myśleć.

Z lektury wywiady wynika, że o. Giertych umieszcza nauczanie Franciszka w tej ostatniej kategorii. Od razu można potwierdzić, że papież faktycznie prowadzi swoją myśl według zupełnie innego rozumienia prawdy. A ponieważ polski dominikanin scholastyczną definicję prawdy uznaje za absolutną, według niej czyta teksty Franciszka i nic mu nie pasuje. Nie widzi w nich żadnej głębokiej myśli teologicznej.

Albo udowodnione, albo obalone

Scholastyczna definicja prawdy zwykle jest podawana w łacińskiej formule, której używał m.in. Tomasz z Akwinu: veritas est adaequatio rei et intellectus. Najdosłowniejszy polski przekład brzmi: „prawda jest zgodnością rzeczy i umysłu”.

Ta definicja, uzupełniona współczesnymi komentarzami, doskonale sprawdza się w nauce, a zwłaszcza w matematyce i opartej na prawach fizyki technice. Twierdzenia matematyczne są prawdziwe albo fałszywe raz na zawsze. Albo są udowodnione, albo obalone. Upływ czasu, zmiana miejsca, kontekst kulturowy i subiektywne nastawienie człowieka nie mają tu nic do rzeczy.

Myślenie oparte na tej definicji prawdy i wyprowadzonej z niej logice posługuje się zdefiniowanymi pojęciami i ściśle sformalizowanymi regułami rozumowania. Powtórzmy: myślenie matematyczne jest jego najdoskonalszą formą.

Zatem w ramach tego paradygmatu rozumienie czy rozwiązanie problemu oznacza wpisanie analizowanej kwestii w siatkę pojęciową utworzoną ze zdefiniowanych pojęć przy użyciu ściśle określonych procedur rozumowania. Ta siatka pojęciowa jest traktowana jako wierne i doskonałe odwzorowanie struktury całej rzeczywistości, a więc także rzeczywistości pozafizycznej. Właśnie dzięki takiemu rozumowaniu zdobywamy wiedzę o tejże rzeczywistości.

A może zacząć gdzie indziej?

Trzeba jednak postawić pytanie: czy możemy interpretować słowa Jezusa, korzystając bezkrytycznie ze scholastycznej definicji prawdy? Tomiści są przekonani, że tak; że klasyczna definicja prawdy, na której opiera się teologia scholastyczna, ma w sobie potencjał, aby dobrze ująć rzeczywistość osobową i dogłębnie zrozumieć słowa Jezusa. Co prawda, ten sposób myślenia rozwinął się ponad tysiąc lat po ziemskim życiu Jezusa, ale w nim została osiągnięta doskonałość, została w nim ujęta prawda w swej najgłębszej istocie.

Dlatego późniejsza historia myśli jest tylko upadkiem, a historia wcześniejsza tylko dochodzeniem do tej doskonałości. Raz osiągnięta doskonałość jest jak udowodnione twierdzenie matematyczne: jego prawdziwość nie podlega czasowi. Objaśnia to, co wcześniej pozostawało niewyjaśnione z powodu braku dowodu i na zawsze pozostaje prawdziwe.

Ale tę pewność scholastyków można zakwestionować. Być może ze scholastycznej definicji nie da się wyprowadzić teologicznego rozumienia prawdy, które pozwoliłoby nam interpretować słowa Jezusa? Być może dla zrozumienia słów Jezusa trzeba zaczynać myślenie i poszukiwanie prawdy oraz rozumienie pojęcia prawdy zupełnie gdzie indziej.

Jestem przekonany, że Franciszek idzie właśnie tą drogą. Zrozumienia pojęcia prawdy, które pozwoli odczytać słowa Jezusa, szuka gdzie indziej, nie w scholastyce. Szuka go przede w wszystkim w Biblii czytanej z pomocą myśli żydowskiej i św. Augustyna. Jako klucz hermeneutyczny bierze także filozofię podmiotu, w tym egzystencjalistyczną, a przede wszystkim filozofię dialogu.

Prawda nie może być odpersonalizowana

Najważniejsze słowa Jezusa o prawdzie zapisał św. Jan: „poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (J 8,32) oraz: „Ja jestem Drogą, i Prawdą, i Życiem” (J 14,6).

Jan spisał ewangelię po grecku. W obu zdaniach użył słowa aletheia. To greckie słowo było jednym z ważniejszych pojęć filozofii Platona. Przypomnijmy: a-letheia ma w sobie zawarte znaczenie od-słonięcia, albo przy-pomnienia, bo lete oznacza zapomnienie. W mitologii greckiej tak właśnie nazywała się rzeka zapomnienia. Zatem greckie, platońskie pojęcie aletheia odsyła do doświadczeń ludzkich, do pamięci i zapomnienia, oraz do momentu, w którym oglądamy to, co do tej pory było zasłonięte.

Natomiast słowo aletheia zapisane w Ewangelii jako słowo Jezusa odsyła nas do – powtarzających się w Piśmie jak refren – wezwań do pamięci, do ponawianego napominania ludu, aby pamiętał o słowach i czynach Boga. Są to wezwania do pamięci żywej, odnawiającej ufność w Bogu. Te skojarzenia nie mieszczą się w żaden sposób w późniejszej definicji prawdy, zupełnie odpersonalizowanej, obiektywnej, niezmiennej. Skoro Jezus jest Prawdą, to prawda ma aspekt personalny.

Prawda bez scholastyki

Swoje rozumienie prawdy Franciszek przedstawił w encyklice „Lumen fidei” (23-28), w punkcie zatytułowanym „Wiara i prawda”. Jest to wielka medytacja o prawdzie.

Franciszek zaczyna od analizy sławnego tekstu Iz 7,9, a potem przywołuje Augustyna, Grzegorza Wielkiego, Wilhelma z Saint Thierry oraz krytycznie, jako kontrapunkt, Ludwiga Wittgensteina. Anzelm ani Tomasz się tam nie pojawiają. Analiza tych punktów „Lumen fidei” to osobne fascynujące zadanie teologiczne.

Człowiek niewątpliwie potrzebuje oparcia większego, mocniejszego od siebie samego. Wewnątrz tradycji chrześcijańskiej o. Giertych i papież Franciszek wskazują dwa różne punkty oparcia

ks. Jan Słomka

Udostępnij tekst

Zatem w swojej teologii Franciszek wychodzi od myślenia o prawdzie wcześniejszego niż scholastyczne. Do teologicznych intuicji Tomasza sięga chętnie, ale czyta je jako kolejny komentarz do Ewangelii. Scholastyczna siatka pojęciowa nie jest mu do lektury Tomasza potrzebna. Zna tę siatkę, ale nie stanowi ona paradygmatu jego myślenia. Jej elementów używa rzadko i niechętnie.

Przyjęcie myśli żydowskiej, Augustyna oraz personalizmu, egzystencjalizmu i filozofii dialogu jako punktu wyjścia do rozumienia prawdy – uznanie ich za arché myślenia teologicznego – skutkuje podejściem znacząco odmiennym od scholastycznego.

Dominująca w scholastyce dedukcja i ściśle sformalizowana analogia tracą swoje centralne miejsce i niemal zanikają. Zapewne dlatego o. Giertych nie dostrzega w tekstach Franciszka myślenia teologicznego. Pod powierzchnią tekstów papieskich usiłuje doszukać się struktury scholastycznej – i jej tam nie znajduje. Bo faktycznie ani tej struktury, ani tego rozumienia i tej definicji prawdy tam nie ma.

Rozumienie człowieka, a nie definicji

Powtórzmy: prawda obiektywna, jej twierdzenia i reguły w teologii Franciszka tracą swój uprzywilejowany status, nie są absolutnym punktem odniesienia, nie są fundamentem, arché. Są jednym z elementów tradycji, pomocą, ale tylko tyle.

Również znaczenie podstawowych pojęć, jak na przykład poznanie czy rozumienie, Franciszek wyprowadza z Pisma: poznanie odnosi najpierw do poznawania drugiego człowieka, a nie do poznawania rzeczy; rozumienie oznacza takie rozumienie człowieka, które budzi zaufanie do niego, a nie rozumienie definicji i sylogizmu.

Przedstawiona tutaj pokrótce różnica między drogami myślenia teologicznego papieża Franciszka i o. Giertycha jest zatem radykalna. Dobrze widać ją również w konkluzjach ich myślenia.

Albo argumentacja, albo wiara

Giertych w wywiadzie mówi: „Myślę, że już niedługo w Kościele powszechnym rozlegnie się wołanie o teologię spekulatywną, która precyzyjnie nazywa prawdę, bo żeby żyć, musimy oprzeć się na czymś solidnym”.

Natomiast Franciszek w „Lumen fidei” pisze: „Wiara rozumie, że słowo, rzecz pozornie krótkotrwała i ulotna, gdy wypowiedziane jest przez Boga wiernego, staje się rzeczą najbardziej pewną i niewzruszoną ze wszystkich, tym, co sprawia, że możliwa jest nasza dalsza wędrówka w czasie. Wiara przyjmuje to Słowo jako mocną skałę, na której można budować jak na solidnych fundamentach” (LF 10). W tym ujęciu rzeczą najbardziej pewną i niewzruszoną staje się wiara!

Wesprzyj Więź

To jest istota różnicy, o której tu piszę: odpowiedź na pytanie co jest solidnym fundamentem. Oba stwierdzenia opierają na tym samym, poniekąd oczywistym założeniu: człowiek potrzebuje w życiu oparcia. Nie może opierać się sam na sobie. Jedną z wielkich iluzji współczesnej kultury Zachodu wydaje się szukanie oparcia życia tylko w sobie, w swoim własnym „ja”, w swojej wolności.

Człowiek niewątpliwie potrzebuje oparcia większego, mocniejszego od siebie samego. Wewnątrz tradycji chrześcijańskiej o. Giertych i papież Franciszek wskazują dwa różne punkty oparcia. Albo niezmienna racjonalnie ugruntowana obiektywna prawda, doktryna udzielająca precyzyjnych odpowiedzi na pytania, jak rozumieć rzeczywistość i jak żyć. Albo żywe Słowo, które przemawia do serca ludzkiego, wzywa do miłości i ufności, prowadzi w nieznane i większość naszych ludzkich pytań pozostawia bez jasnej definitywnej odpowiedzi, takiej, która dawałaby poczucie pewności i posiadania racji. Albo argumentacja, albo wiara.

Przeczytaj też: Logika i naiwność „Fiducia supplicans”

Podziel się

6
2
Wiadomość

5 stycznia 2024 r. wyłączyliśmy sekcję Komentarze pod tekstami portalu Więź.pl. Zapraszamy do dyskusji w naszych mediach społecznościowych.