rE-medium | Tygodnik Powszechny

Wiosna 2024, nr 1

Zamów

Logika i naiwność „Fiducia supplicans”

Franciszek w Kazachstanie, wrzesień 2022. Fot. Yakov Fedorov / Wikimedia Commons

Naiwność watykańskiej deklaracji jest wielkością, a nie słabością tego dokumentu.

Przychodzą dwie osoby – para – do księdza katolickiego i proszą o błogosławieństwo. Taka sytuacja jest punktem centralnym deklaracji doktrynalnej „Fiducia supplicans”. Przekaz tego dokumentu jest prosty. Mówi on księdzu: możesz ich pobłogosławić.

Tych dwóch/dwoje ludzi przyszło do księdza katolickiego właśnie dlatego, że jest on księdzem katolickim. W ich geście watykańska deklaracja widzi dobre pragnienie otrzymania błogosławieństwa od Boga i wiarę w Kościół katolicki.

Logika ufności, a nie logika podejrzeń

Łatwo wytknąć takiemu spojrzeniu naiwność i pokazać, że intencje przychodzących wcale nie muszą być takie dobre i niewinne. Na pewno w takich sytuacjach za każdym razem jest splot rozmaitych intencji, pragnień i zamysłów; jest także chęć uzyskania jakiejś kościelnej i społecznej autoryzacji dla relacji łączących te osoby. Ale naiwność „Fiducia supplicans” jest wielkością, a nie słabością tego tekstu.

Deklaracja zakłada bowiem logikę ufności, a nie logikę podejrzeń. Taka logika ma w sobie potencjał oczyszczenia gestu tych dwojga ludzi. Dlatego kapłan jest zachęcony do tego, aby błogosławił osoby, które przyszły do niego i proszą o błogosławieństwo.

Możliwość nadużycia zaufania istnieje wszędzie tam, gdzie okazuje się zaufanie. „Fiducia supplicans” zachęca, by lęk przez takim nadużyciem nie stał się podstawową regułą duszpasterskiego postępowania księży.

Bez warunków wstępnych

W oficjalnym dokumencie niemal niemożliwe jest napisanie o gestach duszpasterskich, które mają być ze swej natury spontaniczne i nieuregulowane prawnie. Dlatego tekst deklaracji doktrynalnej „Fiducia supplicans”, a jeszcze bardziej komunikat Dykasterii Nauki Wiary na temat recepcji tego dokumentu, wikła się w słowa i kazuistykę. Czasem nawet ociera o śmieszność, np. gdy wylicza, że takie spontaniczne błogosławieństwo trwa 10–15 sekund. Przecież oczywiste jest, że nie chodzi o użycie stopera…

Istotne jest: co się wówczas wydarza? Czy ksiądz błogosławi ludzi stojących obok siebie, ich związek, każdego z osobna, czy może „obiektywny stan grzechu”?

Błogosławieństwo dotyka człowieka w jego niepowtarzalnej konkretności, a także w jego związkach z innymi ludźmi. Dalsze precyzowanie tej odpowiedzi jest co najmniej niepotrzebne. Skoro ksiądz błogosławi w ufności – to jasne jest, że nie błogosławi grzechu.

„Fiducia supplicans” podkreśla, że duchowny powinien błogosławić bez warunków wstępnych. To wynika z jego – księdza – ufności w Bogu, bo to Bóg jest dawcą błogosławieństwa i tylko Bóg zna serce człowieka. W mocy tej ufności prosta prośba dwojga ludzi jest wystarczającą podstawą, aby kapłan ich pobłogosławił.

Watykańska deklaracja zakłada, że prośba tych osób płynie z głębi serca. Taka właśnie jest logika tego dokumentu: logika ufności.

Dostrzec to, co niewidoczne

Całym tekstem „Fiducia supplicans” rządzi perspektywa duszpasterska, oparta o wiarę w żywą relację Boga do człowieka, relację intymną, ukrytą przed wzrokiem innych ludzi. Duszpasterz stoi obok, towarzyszy.

Tak samo istotą grzechu jest to, co wydarza się w relacji człowieka z Bogiem. „Przeciwko Tobie samemu zgrzeszyłem” (Ps 51,4). Te słowa ujmują istotę grzechu. Krzywda innych ludzi, zło wyrządzone sobie samemu to skutki grzechu, zło moralne, które trzeba osądzać. Ale grzech jest sprawą między Bogiem a człowiekiem.

Podobnie jest z przebaczeniem grzechu. Tylko Bóg przebacza. Kościół jest sługą Bożego przebaczenia. Dlatego prawo, przepisy i zasady ogólne są konieczne, ale bezpośrednio odnoszą się one do tego, co zewnętrzne, co widoczne, mierzalne, co można osądzić po ludzku.

Natomiast „Fiducia supplicans” zachęca księdza, aby na gest dwojga ludzi proszących o błogosławieństwo spojrzał oczyma wiary. Tak może dostrzec to, co niewidoczne, może nawet nie do końca uświadomione przez tych, którzy proszą; i aby w tej wierze odpowiedział na ich prośbę. Pobłogosławił, a resztę zostawił Bogu, który działa w sercu człowieka.

To nie czas na dokonywanie ocen

Katolicka teologia moralna zna wspomniane wyżej określenie „obiektywny stan grzechu”, ale frazę tę trzeba rozumieć jako opis tego, co widać z zewnątrz, tego, co podlega ludzkiej ocenie. Często w tekstach teologicznych obiektywny stan grzechu konfrontuje się z subiektywnym poczuciem niewinności, a nawet z brakiem winy subiektywnej, wynikającym z niewiedzy albo nieświadomości, a następnie podkreśla się, że te stany subiektywne – poczucie niewinności albo nieświadomość – nie unieważniają obiektywnego stanu grzechu.

„Fiducia supplicans” wychodzi poza to przeciwstawienie. W spojrzeniu na gest prośby o błogosławieństwo nie zatrzymuje się ani na poziomie obiektywnej sytuacji, ani na rozważaniu subiektywnego poczucia niewinności. Widzi w tym geście pragnienie wypływające z samej głębi serca. Dostrzega prośbę o błogosławieństwo, która jest błaganiem Boga „z głębokości” (Ps 130,1).

Wesprzyj Więź

Ksiądz nie widzi, co jest w tej głębi i nie jest jego sprawą w tej sytuacji dokonywanie ocen. Czas na ocenę, zastosowanie kategorii moralnych, norm i przepisów prawa kościelnego przyjdzie – albo i nie przyjdzie – później, w innym kontekście. Przecież ksiądz błogosławiący tych dwoje ludzi nie wie, jak to błogosławieństwo będzie działało w ich życiu, co oni z nim zrobią, jak Bóg poprowadzi każdego z nich.

Ale jeśli ksiądz miałby błogosławić bez wewnętrznego przekonania, tylko dlatego, że papież na to pozwala; albo błogosławić bez wewnętrznej szczerości, bez ufnej naiwności swojego gestu – niech lepiej nie błogosławi.

Przeczytaj także: Moralność z kompasem

Podziel się

16
3
Wiadomość

5 stycznia 2024 r. wyłączyliśmy sekcję Komentarze pod tekstami portalu Więź.pl. Zapraszamy do dyskusji w naszych mediach społecznościowych.