Jesień 2024, nr 3

Zamów

Prezydent z zapałkami. Andrzej Duda i prawo łaski

Od lewej: Maciej Wąsik, prezydent Andrzej Duda i Mariusz Kamiński. Fot. Jakub Szymczuk / KPRP

Choć opozycja podgrzewa atmosferę i próbuje kreować się na prześladowaną, wszystkie karty do przezwyciężenia kryzysu leżą w rękach prezydenta. On jednak zupełnie nie potrafi się odnaleźć, gdy władzę sprawuje inny obóz polityczny.

Emocje polityczne przed drugim posiedzeniem Sejmu zerwały się ze smyczy. Widzimy spory kompetencyjne, chaos prawny, spotkania najważniejszych osób w państwie, kryzys ustrojowy, groźby nieuznawania decyzji Sejmu, a także buńczuczne ogłaszanie się „pierwszymi więźniami politycznymi” przez skazanych prawomocnym wyrokiem Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika.

Choć opozycja podgrzewa atmosferę i próbuje się kreować na prześladowaną, to wszystkie karty do przezwyciężenia kryzysu leżą w jej rękach. A dokładniej w rękach prezydenta Andrzeja Dudy, który jednak po ośmiu latach współrządzenia ze swoją dawną partią zupełnie nie potrafi się odnaleźć, gdy władzę sprawuje inny obóz polityczny.

Kto ma kartę wyjścia z więzienia?

Dla przypomnienia: sprawa Kamińskiego i Wąsika ciągnie się od 2009 r., gdy zostały im postawione zarzuty o przekroczenie uprawnień w rolach odpowiednio: szefa i zastępcy szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego. W procesie sądowym w 2015 r. najpierw zostali uznani za winnych nadużywania władzy państwowej i stosowania ustawek wobec rywali politycznych PiS, a następnie ułaskawieni przez prezydenta Andrzej Dudę, ale przed zakończeniem procesu apelacyjnego, co od początku wzbudzało kontrowersje prawne jako rozwiązanie niekonstytucyjne. Zdaniem sądu apelacyjnego w związku z zastosowaniem prawa łaski należało wstrzymać wszelkie czynności procesowe.

Tymczasem Sąd Najwyższy najpierw w 2017 r. uznał akt łaski za bezskuteczny, a sześć lat później skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia. W grudniu 2023 r. Sąd Okręgowy w Warszawie skazał Wąsika i Kamińskiego na dwa lata pozbawienia wolności – co, zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem, oznaczało wygaśnięcie mandatów poselskich obu polityków. O ile inaczej nie stwierdzi Izba Pracy Sądu Najwyższego, w sprawie tej klamki zapadły. Obaj nie mogą więc uczestniczyć w pracach Sejmu, a także powinni trafić za kratki.

Ale w tej ostatniej kwestii kartę wyjścia z więzienia – ten upragniony przez wszystkich graczy w „Monopoly” i „Eurobiznes” przedmiot – ma wciąż prezydent Duda. Może przecież teraz skutecznie ułaskawić skazanych polityków PiS i zapobiec ich trafieniu za kratki.

PiS kontra reszta świata

A jednak nie zamierza tego zrobić, bo uważa za obowiązujący akt łaski z 2015 r. Ponowne ułaskawienie oznaczałoby zatem przyznanie się głowy państwa do błędu, czego najwyraźniej nie chce zrobić. Czy prezydent ma jednak prawo ignorować decyzje wymiaru sądownictwa w tej (lub jakiejkolwiek innej) sprawie? Czy ma prawo zlekceważyć postanowienie Sądu Najwyższego?

Zdaniem Andrzeja Dudy obowiązują opinie Trybunału Konstytucyjnego, według którego prezydenckie prawo łaski nie jest niczym ograniczone. Tyle że – jak wyjaśniają prawnicy, np. prof. Ryszard Piotrowski na antenie TV Republika – TK nie ma jurysdykcji w sprawach karnych, a taki charakter miało postępowanie przeciwko eksposłom PiS.

Opowieść tej formacji o sprawie jest niezwykle histeryczna i niespójna. Prezydent i największa partia opozycyjna uważają nie tylko, że zaistniała prezydencka łaska, ale też straszą widmem więźniów politycznych oraz obwiniają Donalda Tuska i Szymona Hołownię o zamach na wolności polityczne. Nominat Andrzeja Dudy do Sądu Najwyższego, prof. Kamil Zaradkiewicz, rysuje scenariusze kompletnej delegitymizacji Sejmu w obliczu wygaśnięcia mandatów dwóch posłów, których – przypomnijmy – zastąpią w składzie parlamentu kolejne osoby, które na listach PiS uzyskały najlepsze rezultaty. A zatem partia Jarosława Kaczyńskiego nie straci na składzie osobowym w izbie niższej.

Skąd histeria w szeregach PiS? To efekt chaosu prawnego wytworzonego w czasie rządów tej formacji. Reformy wymiaru sprawiedliwości były przez lata podawane w wątpliwość przez środowiska prawnicze, polskie organy władzy sądowniczej, europejskie trybunały i autorów polskiego porządku ustrojowego. Andrzej Duda ani mrugnął przy podpisywaniu kolejnych ustaw i przyklepywaniu pomysłów czy nominacji, które zdaniem lwiej części autorytetów prawnych były niekonstytucyjne, nieważne i nielegalne.

Dziś jest to więc konflikt PiS (wraz z jego nominatami w wymiarze sprawiedliwości) przeciw całemu światu. Po ośmiu latach funkcjonowania w alternatywnej, stworzonej przez siebie i pod siebie rzeczywistości prawnej, partia Kaczyńskiego nie ma żadnej strategii na funkcjonowanie w opozycji poza podnoszeniem alarmu i wszczynaniem awantur w każdej sprawie. Liczy przy tym na wsparcie tych wszystkich wentyli bezpieczeństwa, które zdążyła zostawić po sobie w systemie władzy.

Spanikowany PiS bez merytorycznego planu na bycie opozycją oznacza dalszą polaryzację i kryzys, za który sama formacja w dużej mierze odpowiada

Bartosz Bartosik

Udostępnij tekst

Tylko że finalnie szkodzi to wszystkim, a najbardziej Polsce, której grozi dalszy rozpad wspólnoty politycznej. W sprawie Wąsika i Kamińskiego – inaczej niż np. w temacie mediów publicznych – przeciwko PiS i Andrzejowi Dudzie stoją w zasadzie wszyscy z wyjątkiem ich największych sojuszników. Nawet autor podręcznika prawa, na który powołują się urzędnicy Kancelarii Prezydenta w uzasadnieniu działań głowy państwa, prof. Waltoś, prostuje, że Kancelaria „niestety dopuściła się manipulacji”.

Osiem lat zabawy zapałkami, reform ustrojowych, które miał przeprowadzić Jarosław Kaczyński – jak sam przekonywał w zeszłym roku w Janowie Lubelskim – a do których nie miał legitymacji, bo nie był nawet blisko większości konstytucyjnej, dziś zbiera swoje żniwo. Spanikowana opozycja bez merytorycznego planu na bycie opozycją oznacza dalszą polaryzację i kryzys, za który sama w dużej mierze odpowiada.

Szkoda, bo Polska dziś potrzebuje opozycji, która będzie w stanie skutecznie powstrzymać co bardziej neoliberalne zapędy niektórych polityków nowej władzy; a także rozliczyć władzę z zadań m.in. w zakresie bezpieczeństwa kraju czy gospodarki. Nie widać na to jednak perspektyw.

Ustrojowe konklawe?

Piotr Trudnowski na łamach „Klubu Jagiellońskiego” przekonuje, że prędzej czy później czeka nas polska adaptacja amerykańskiej próby puczu zwolenników Donalda Trumpa, o ile czołowe osoby w państwie nie przeprowadzą „ustrojowego konklawe” – procesu odbudowy powszechnie uznawanej legitymizacji władz i instytucji państwowych. W dalszej dyskusji na Twitterze publicysta wskazał też na Andrzeja Dudę i Szymona Hołownię jako osoby, który mogłyby firmować takie „konklawe”.

Politycznie ten scenariusz jest mało realistyczny w najbliższym czasie. Być może przestrzeń na to otworzy się pod koniec kadencji Andrzeja Dudy. Obecnie nowa władza ma zbyt świeży i zdecydowanie zbyt silny mandat społeczny, by powstrzymać się od jego sprawowania.

Tymczasem klucze do rozwiązania obecnego chaosu leżą, powtórzę to jeszcze raz, w Pałacu Prezydenckim. Jeśli prezydent Duda, jak przekonuje w swoich komunikatach, ma wątpliwości co do zasadności wyroku ws. Kamińskiego i Wąsika, uważa prowokacyjne działania służb państwowych jako właściwy sposób uprawiania działalności antykorupcyjnej, to powinien ułaskawić obu panów. Następnie mógłby powołać ich jako ministrów w swojej kancelarii. W efekcie obaj zachowaliby ważne funkcje publiczne, nie poszliby do więzienia, a stan Sejmu zgadzałby się z rozstrzygnięciami wyborów parlamentarnych. Należałoby tylko być nieco bardziej proaktywnym w warunkach koabitacji.

Wesprzyj Więź

Ale prezydentowi ciężko idzie odnalezienie się w rzeczywistości po 15 października, czemu daje konsekwentnie wyraz od rozstrzygnięcia wyborów. Skoro głowa państwa, która ma czuwać nad „przestrzeganiem Konstytucji”, nie potrafi pełnić moderującej roli dla niej przeznaczonej, zmierzamy w kierunku bolesnego politycznego zwarcia.

A mimo to, jak podaje CBOS, jeszcze nigdy tak wielu Polaków (80 proc.) nie uważało demokracji za najlepszy ustrój. Może suweren sobie poradzi tam, gdzie politycy nie potrafią?

Przeczytaj też: Przejęcie mediów publicznych, czyli siłowa polityka symboliczna

Podziel się

9
1
Wiadomość