rE-medium | Tygodnik Powszechny

Wiosna 2024, nr 1

Zamów

Bóg, Maryja i niewola patriarchatu

Diego Velázquez, „Koronacja Marii”, 1635-36

W obliczu kryzysu ekologicznego ponowne odkrywamy, że Maryja symbolizuje twórczą moc Boga, niekontrolowaną przez żadnego człowieka – mówi teolożka Tina Beattie w najnowszym numerze „Znaku”.

Doma Matejko: Czy religia chrześcijańska od początku zawierała w sobie obraz podrzędnej roli kobiet?

Tina Beattie: Chrześcijaństwo, kiedy zaczęło się rozprzestrzeniać, dawało ludziom wolność. Była to wiara wyzwalająca, za którą wiele kobiet chciało podążać. Jak pokazują antropolodzy, nowe fenomeny religijne często na początku poszerzają zakres wolności kobiet.

Jednak w miarę rozwoju instytucji kobiety ponownie umieszczane są na drugim miejscu w hierarchii. I wygląda na to, że coś takiego rzeczywiście miało miejsce, kiedy chrześcijaństwo zaczęło zabiegać o akceptację w starożytnym świecie.

Wiele czerpię z feminizmu. Podobnie jak kiedyś Tomasz z Akwinu czerpał od Arystotelesa i od filozofów żydowskich. Chrześcijaństwo jest nieustannym dialogiem z innymi kulturami oraz z innymi tradycjami intelektualnymi. I to w nim kocham

Tina Beattie

Udostępnij tekst

Równość kobiet i mężczyzn byłaby niebezpieczna, ponieważ spowodowałaby rewolucję społeczną, a tymczasem chrześcijanom zależało na szerzeniu Ewangelii, ponieważ myśleli, że Chrystus powróci jeszcze za ich życia. Według nich sprawa Jego ponownego przyjścia była pilna, a ich działania nie mogły zostać stłumione przez walkę o zmianę polityki płci.

Poświęcono więc kwestię równości. Rządcy ówczesnego świata obawiali się kobiet i tego, co mogłyby dokonać?

– Istniał strach przed siłą kobiecej seksualności, który wzrósł, gdy chrześcijaństwo stało się zinstytucjonalizowaną, znormalizowaną religią. Sytuacja była inna, kiedy jego wyznawanie było nielegalne i stanowiło bardzo radykalną, wywrotową i prześladowaną wiarę.

Po zalegalizowaniu chrześcijaństwa zaczęto kontrolować strukturę społeczną także w jego obrębie. Oczywiście to dotyczyło wszystkich ludzi znajdujących się niżej w hierarchii społecznej, nie tylko kobiet, również dzieci i niewolników. […]

CZY TRZEBA DEKONSTRUOWAĆ OBRAZ MARYI?

Maryja, najsłynniejsza w historii chrześcijaństwa matka i punkt odniesienia dla wierzących kobiet, jest przedstawiana jako kobieta posłuszna, cicha i cnotliwa. W dodatku jako dziewica. Czy uda się kiedykolwiek zdekonstruować ten obraz Maryi tak, aby utożsamiał kobiecą siłę, również tę seksualną, o której przed chwilą powiedziałaś? A może jesteśmy już w trakcie tego procesu?

– Nie, nie sądzę, żebyśmy byli w procesie dekonstrukcji Jej wizerunku. Myślę, że problem polega na tym, że sami do końca nie wiemy, czy lepiej zdekonstruować Maryję w ramach istniejącej tradycji, czy stwierdzić, że zmiana wizerunku nie jest możliwa i z jakichś powodów się chrześcijaństwu nie opłaca.

Według mnie jeżeli porzucimy wysiłek dekonstrukcji figury Maryi, całą władzę, jaka wynika z siły Jej wizerunku, pozostawimy w rękach konserwatystów. W ten sposób Maryja pozostanie symbolem ucisku, poddaństwa, służalczości.

Z pism wczesnego Kościoła wynika, że dziewictwo Maryi stało się kluczowe i odniesione wyłącznie do seksualności dopiero wtedy, gdy Kościół zaczął funkcjonować jako legalna instytucja.

Czyli podejście do rozumienia dziewictwa Maryi zmieniło się ze względu na potrzeby instytucjonalizacji wiary chrześcijańskiej?

– We wczesnym Kościele dziewictwo Maryi było znakiem tego, że Bóg stworzył coś nowego. Było raczej kojarzone z dziewiczością ziemi. Wraz z Maryją Bóg stworzył nowy ogród Eden. […]

Myślę, że zwłaszcza teraz, w obliczu kryzysu ekologicznego, następuje ponowne odkrycie idei, że Maryja symbolizuje twórczą moc Boga – niekontrolowaną przez żadnego człowieka. Wiesz, Ona nie musiała iść do Józefa i powiedzieć: „Bóg chce, żebym miała dziecko, więc proszę, czy moglibyśmy uprawiać seks?”.

INTYMNA TOWARZYSZKA BOGA

Zatem w opowieści o Maryi jest coś rewolucyjnego?

– Maryja zgodziła się na dziecko, choć wiedziała, że będzie to powód do skandalu. Później przeciwstawiła się Józefowi i będąc już w ciąży, wyruszyła w samotną podróż, aby odwiedzić Elżbietę.

Mówi się nam, że była miła i posłuszna, bo chciała odwiedzić krewną. Ale anioł nie powiedział Jej: „Twoja kuzynka jest w ciąży, masz tam iść”. Rzekł do Niej tylko coś w tym stylu: „Jest ktoś jeszcze w takiej sytuacji”.

Tak jednak reagują kobiety: idziemy i szukamy innej kobiety, która rozumie, co się z nami dzieje. Nie sądzę, że Maryja poszła, bo miała zamiar opiekować się Elżbietą. Myślę, że poszła, bo anioł jej powiedział, że jest ktoś, kto ją zrozumie. Jej postępowanie trudno uzgodnić z zachowaniem osoby bezwarunkowo posłusznej.

Twoje spojrzenie na rolę Maryi jest o tyle szczególne, że dokonałaś konwersji, świadomie wybierając wiarę katolicką.

– Zgadza się. Nie zostałam wychowana w wierze katolickiej. Maryja była dla mnie zawsze jak zakazany owoc, bo jako protestantka słyszałam, że katolicy czczą Maryję i że to jest bałwochwalstwo. Lecz kiedy dorastałam, zaczęłam myśleć: czy można być chrześcijanką i czcić kobietę?

A potem gdy sama urodziłam dzieci, stało się dla mnie jasne, że Maryja skrywa niezwykłą moc. Wcześniej nie miałam żadnego wizerunku kobiety będącej tak intymną towarzyszką Boga. Według mnie znaczenie, jakie ma w Kościele Maryja, wcale nie umniejsza Jezusowi. Ona dzieli Jego chwałę. Jego przyjście na świat nie mogłoby się wydarzyć bez Niej. Jeżeli tak na to spojrzymy, to Maryja staje się silną kobietą i ogromną inspiracją.

Jak w takim razie powinny patrzeć dziś na Maryję zarówno osoby wierzące, jak i niewierzące?

– Powiedziałabym tak: spójrz na Maryję, zobacz ogromną siłę natury. Niezależnie od naszej płci czy stanu cywilnego nosimy w sobie stałe poczucie niewykorzystanego źródła mocy. Tęsknimy za tym i czujemy, że stanowi ono integralną część naszej egzystencji. Jako chrześcijanka powiedziałabym, że ta część jest boska i że dzięki niej nie należę do nikogo innego, tylko do Boga.

Nie ma w tym więc miejsca na opresję i kontrolę, jaką niesie ze sobą hierarchiczna struktura komunikacji w Kościele. Musimy zatem ponownie zastanowić się nad tym, jak myślimy o Bogu w obrębie tradycji chrześcijańskiej

W Księdze Rodzaju jest napisane, że Bóg stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo, jednak gdy przypatrzymy się wizerunkowi Boga w Kościele katolickim, to okazuje się, że zaszyte są w nim przede wszystkim męskie atrybuty.

– Jeśli pomyślę o Bogu jako o surowym, patriarchalnym ojcu, a o Maryi jako o uległej służebnicy, i że jako wierząca kobieta powinnam być jak Maryja, będzie to ogromnie destrukcyjne. Lecz jeśli pomyślimy o Bogu jako o Tym, który wyzwala Maryję z niewoli patriarchatu i czyni z Niej centrum nowego stworzenia, to sądzę, że możemy pracować nad czymś naprawdę ważnym.

Jednak zarówno mężczyźni w Kościele, jak i jego władze przeciwstawiają się takiemu przedstawianiu Maryi. Twierdzą, że to złamanie największej tradycji doktrynalnej. Ale przecież to nie jest doktryna. To niezdrowa inkulturacja.[…]

Religijnym autorytetom znacznie trudniej odrzucać nasze stanowisko, gdy korzystamy z teologicznych argumentów, niż wtedy, kiedy w dyskusji z nimi posługujemy się jedynie świecką teorią feministyczną.

Co nie znaczy, że nie uczymy się od feminizmu. Wiele z niego czerpiemy. Podobnie jak kiedyś Tomasz z Akwinu czerpał od Arystotelesa i od filozofów żydowskich. Chrześcijaństwo jest nieustannym dialogiem z innymi kulturami oraz z innymi tradycjami intelektualnymi. I to w nim kocham. […]

Może Kościół nie potrzebuje kobiet?

W dużej mierze nie zapraszają Cię, bo zarzucają Ci, że jesteś za aborcją..

– Nie jestem zwolenniczką aborcji. Naprawdę nie. I traktuję tę kwestię z najwyższą etyczną powagą. Jednocześnie uważam, że w Kościele katolickim nie ma zrozumienia dla dylematów, przed jakimi stają kobiety. I myślę, że skrajnie prawicowi politycy to wykorzystują, a Kościół wchodzi z nimi w bardzo niezdrowy związek, którego źródłem jest pragnienie kontrolowania kobiecej seksualności i reprodukcji. […]

W Kościele katolickim tylko mężczyźni księża mają władzę odpuszczania grzechów i wyłącznie oni, odprawiając mszę św., mogą bezpośrednio uczestniczyć w cudzie eucharystycznym. Hierarchowie tłumaczą, że kobiety mają swoją rolę w Kościele. Na czym ona polega jeżeli to, co najważniejsze, jest udziałem mężczyzn?

– Kiedy się nad tym zastanowić, to serce Kościoła, obecne w Eucharystii, może istnieć w pełni bez żadnej kobiety, ponieważ tylko mężczyźni mogą być kapłanami i ludem jednocześnie. Żadne zgromadzenie żeńskie nie może tego zrobić, ponieważ zawsze muszą mieć księdza, reprezentanta płci męskiej, żeby doświadczyć tego, co najważniejsze w chrześcijaństwie – Eucharystii.

W Kościele nie potrzeba kobiet – taką wysnuć można by konstatację. Właściwie są one potrzebne tylko po to, żeby miały dzieci, najlepiej płci męskiej, czyli kolejnych księży. To naprawdę jest bardzo głęboki problem.

Jaka jest zatem przyszłość kobiet w Kościele?

– Wierzę, że wyświęcanie kobiet na księży zmieniłoby dynamikę Kościoła.

Wesprzyj Więź

Tina Beattie – emerytowana profesorka Catholic Studies na University of Roehampton w Wielkiej Brytanii, autorka m.in. „New Catholic Feminism. Theology and Theory” oraz „Theology After Postmodernity. Divining the Void”, założycielka Catholic Women Speak – organizacji zbierającej i upowszechniającej głos kobiet w Kościele.

Fragment rozmowy, która ukazała się w październikowym numerze miesięcznika „Znak” pod tytułem „Odrzucić zepsute formy religii”

Przeczytaj też: Maria Magdalena. Liderka, nie prostytutka

Podziel się

8
4
Wiadomość

Rozmawialem z jednym misjonarzem, pracujacym prawie 20 lat wsrod kamerunskich Pigmejow. Kobiety pigmejskie prowadza tam calkiem normalnie wspolnoty parafialne, zarzadzaja dobrami, przygotowuja katechumenow, udzielaja chrztu. To kobiety przewodnicza nabozenstwom Slowa Bozego, rozdaja (o zgrozo!) Komunie sw. Ze wzgledow zdrowotnych moj znajomy pracuje obecnie we Francji i stwierdza: nasz kosciol w Europie jest naprawde dziesiatki lat za Pigmejami. Warto czasem spojrzec troche z innej perspektywy na nasz europejski grajdolek…

Co za wywody filozoficzne. To jałowe gadulstwo.
Matkę Bożą nie można porównać z żadną ziemską kobietą. To my ziemskie kobiety powinnyśmy postępować w życiu tak jak Ona.
Seksualność kobieca w wydaniu współczesnym jest wyuzdana i wulgarna.
I jeśli ta kobieta nie widzi w Maryi piękna w pełnym tego słowa znaczeniu, to powinna sie nawrócić. A może przejrzy. Bo nie piękno cielesne jest ważne ale piekno duchowe.
No i nie należy zapominać o przymiocie boskości.
A to już przekracza czlowiecza wyobraźnię.
Dlatego wszelkie rozważania bez brania pod uwagę tego przymiotu są daremne. I do niczego noe prowadza. Zwlaszcza że w przepowiedniach mowa jest o ludziach prawych sprawiedliwych a nie o lewactwie. Tu jest akurat kwestia pominięta.

Ponieważ kiedyś uczono dziewczęta że satysfakcja seksualna jest dla kobiet rozwiązłych a nie dla cnotliwych.
W dlatego kobiety były nadal czyste po urodzeniu dziesięciorga dzieci.
I komu to przeszkadzało?
Pewnie masonom.

Marku2 kobietom to przeszkadzało. Dlaczego kobieta nie miałaby przeżywać satysfakcji seksualnej? Nie po to Bóg dał narządy płciowe i łechtaczkę, aby z nich nie korzystać. Jeżeli uznać, że Bóg stworzył kobietę i dał jej łechtaczkę to do czego po boisku.mialaby być ona używana jeżeli nie właśnie do uzyskania satysfakcji seksualnej?

Proszę nie odbierać komentarza politycznie. Podkreślić zamierzam jedynie jak dziś wykorzystywana jest Maryja, tak zwyczajnie w naszej codzienności. Tankuję benzynę na stacji. Ceny ostatnio bardzo korzystne. Na dystrybutorze z olejem napędowym , kartka z informacją o limicie do 100 l. Obok tankuje autobus. Idę uregulować należność do kasy. Młoda ładna pani krzyczy do kolegi. Ile pozwoliłeś zatankować temu autobusowi. Ten odpowiada. Jak wszystkim. Ona. Jezus Maria już wlał 300. I rzuca wszystko biegnie do kierowcy, blokuje dystrybutor. Gdy wraca, nieco z przekąsem mówię. Ma za swoje ten Jezus z Maryją, Kasjerka tylko łypnęła z niesmakiem w moim kierunku. To nader często nadużywane powiedzonko, jest mocno zakorzenione w naszej kulturowości i pokazuje hierarchie, najpierw chłop, potem kobieta. Funkcjonuje w oderwaniu od dogmatu religijnego i ukazuje stan naszej świadomości i podświadomego jej postrzegania. W takich okolicznościach nie wypowiadamy tych słów z szacunkiem, estymą. Przywołujemy ją by coś nam załatwiła, ulżyła w porażce. W Kościele jest niewiele lepiej. Jest orędowniczka, pośredniczką i załatwiaczką. W tych sprawach jest niekwestionowaną idolską kobiet, szczególnie w średnim i podeszłym wieku. Swą role spełnia bezkonkurencyjnie. Nie sądzę aby Kościół cokolwiek chciał w jej wizerunku zmieniać.

W społeczeństwie załatwiaczy zalatwiaczka musi być Kŕolową.
Gdyby Polacy umieli tworzyć dobre prawo i go przestrzegać byłaby mniej potrzebna.
Jest koniecznym plasterkiem na naszą nieumiejętność bycia obywatelami Polski i świata samodzielnie przestrzegajacymi praw boskich iludzkich a bardziej bedacych dziećmi modlącymi się o pomoc do Mamy.
Protestantom ta funkcja jest jak widać mniej potrzebna. Oni potrafią rozliczyć się z Bogiem Twarzą w Twarz.

Kult Maryjny nie jest jakimś tam plasterkiem na naszą codzienną nieudolność. To cała ideologia , niemal odłam funkcjonujący w ramach katolicyzmu. Nie jest to fenomen jedynie nasz bogoojczyźniany. Działa na zasadzie dobry, zły policjant. ona oczywiście jest tym dobrym, lekiem na całe zło. Wydaje mi się, że to w dużej mierze jej zawdzięczamy ogromną nadreprezentację kobiet w ławach kościelnych. Nie potrafię interpretować przekazu po kobiecemu, pokuszę się jednak o pewien skrót myślowy. One w pewnym sensie traktują ją jak idolkę. Jeśli będę ją naśladowała, będę cicha i pokorna, to zasłużę na dobrego męża, wspaniałą rodzinne, będę szanowana i poważana. Dostanę to o czym marzę. Ona mi to załatwi. Wprost do Boga ze swymi sprawami tak jakoś niezręcznie, jako facet może opatrznie zrozumieć i nie po myśli załatwić, albo zgoła nie mieć czasu. Moje wątpliwości dotyczą tego czy ten model nadal jest aktualny. Czy tak postrzegają własne ambicje młode dziewczyny. Jeśli nie to czy jest możliwa metamorfoza jej wizerunku.

Wobec skromności biblijnego przekazu na temat matki Jezusa jest ona wspaniałą prawie czysta tablicą na której każda epoka może pisać swoją opowieść. Właśnie widzimy jak pisze się kolejny jej tom. Co napiszą nasi potomkowie za 100 lat?

No, nie wiem. Mnie kult Maryjny kojarzy się raczej z mężczyznami np wojownicy Maryi i ksiądz Chmielewski. I nie przyszło by mi do głowy zwracać się do Boga poprzez Maryję gdyby nie propagowanie przez Bartlo Longo nowenny Pompejańskiej.

~willac, dawno nie czytałam tak patriarchalnego opisu Maryjnego kultu. Jeśli właśnie taki kult gdzieś istnieje, to jest on nad wyraz szkodliwy. Ze smutkiem stwierdzam, że ma się całkiem dobrze w kolektywnej świadomości.
Jednak Maryja to ikona odwagi i przebojowości, a przede wszystkim oddania Bogu. To kobieta, która – inaczej niż Ewa po grzechu – nie kierowała swych pragnień ku mężczyźnie. Dla Niej wola Boga była ważniejsza niż kulturowe normy i tradycje. Nie ma tam miejsca na uległość czy cichość.

“Istniał strach przed siłą kobiecej seksualności, który wzrósł, gdy chrześcijaństwo stało się zinstytucjonalizowaną, znormalizowaną religią”. Jasne. Ludzie z których 80-90% zajmowało się produkcją żywności, żeby przetrwać najbardziej bali się kobiecej seksualności… Rozpad antycznego świata, najazdy barbarzyńców, epidemie ospy i dżumy. Wszystko to nic przy destrukcyjnej sile kobiecej seksualności…