rE-medium | Tygodnik Powszechny

Wiosna 2024, nr 1

Zamów

Logika większa niż świat

Bp Damian Muskus OFM 15 sierpnia 2016 roku podczas konferencji prasowej na podsumowanie Światowych Dni Młodzieży w Krakowie. Fot. episkopat.pl

Możemy być budowniczymi dobra, pokoju i nadziei, ale to jeszcze nie musi oznaczać, że idziemy za Jezusem. Potrzebujemy gotowości na śmierć tego, co w nas światowe.

Mt 16,21-27

Szybciej mówił niż myślał, przez co w popełnianiu gaf osiągnął mistrzostwo. Nie zawsze uchodziło mu to na sucho. O takiej sytuacji wspomina Mateusz w 16 rozdziale Ewangelii. Gdy Piotr zaczął podważać Boże plany, z ust Jezusa usłyszał: „Zejdź mi z oczu, szatanie”. To musiało zaboleć.

Tak po ludzku, przyznajmy, reakcja Piotra była zrozumiała. Buntował się wewnętrznie na samą myśl, że jego Mistrz doświadczy wielkiego cierpienia. Zresztą i dziś wielu z nas pyta, czy Bóg musiał wybrać tak dramatyczną drogę zbawienia ludzkości, skoro jest Wszechmocny. „Nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie” – usłyszał Piotr. Być może i nam te słowa powinny wystarczyć za odpowiedź.

Dobra Nowina to nieskończenie więcej niż dobroć serca, zatroskanie o losy bliźnich, więcej nawet niż ludzka miłość. Ewangelia to odwrócenie porządku świata, przekroczenie granic między tym, co w nas naturalne, a tym, co duchowe. Każdy z nas na drodze ucznia Chrystusa raz po raz doświadcza bolesnego napięcia między tymi sferami. Można powiedzieć, że chcemy słuchać Boga, ale zarazem nie przestajemy słuchać samych siebie i tego, co podpowiada nam nasz ludzki rozum. Przypadek Szymona Piotra jest przestrogą, że nawet mając dobrą wolę, można sprzeciwiać się Ewangelii, pomniejszać jej znaczenie, preferując własne wizje.

Po tym, jak skarcił Szymona, Jezus tłumaczy swoim uczniom, że pójście za Nim nie może kojarzyć się z wygodnym i dostatnim życiem ani z chadzaniem własnymi ścieżkami. Przyjaźń z Nim jest wymagająca, a krzyż i zaparcie się siebie to nieodłączne warunki tej relacji.

Wesprzyj Więź

Stracić życie, by zyskać je na nowo – o czym mówi Jezus – oznacza radykalną zmianę myślenia, działania, odwrócenie ludzkiego porządku na rzecz wrażliwości ewangelicznej. Możemy być budowniczymi dobra, pokoju i nadziei, ale to jeszcze nie musi oznaczać, że idziemy za Jezusem. Potrzebujemy gotowości na śmierć tego, co w nas jest wciąż ludzkie i światowe. Nasza ludzka logika powinna ustąpić miejsca myśleniu ewangelicznemu, czyli logice miłości większej niż świat.

Tekst ukazał się na Facebooku. Tytuł od redakcji Więź.pl

Przeczytaj też: Jesteśmy Kościołem na pustkowiu. Wzmocnić nas może tylko przyznanie się do błędów

Podziel się

2
Wiadomość

Niby wszystko fajnie, ale to jednak nagromadzenie koscielnych frazesow. Cieszylbym sie, gdyby biskup podal jakies konkrety oprocz oklepanych sformulowan, ze Piotr zawsze cos powiedzial, zanim pomyslal.

Najpierw Jezus oświadcza, że jego kościoła bramy piekielne nie przemogą. Kilka zdań potem gromi Piotra nazywając go szatanem. Ów symbol bram piekielnych należałoby może rzadziej umiejscawiać poza kościołem..?, a częściej próbować zlokalizować je w jego wnętrzu…? O zgrozo. To nie pasuje do – tak lubianego przez hierarchów – egzogenicznego wskazywania gdzie leży zło.

Zanim pomyślał to powiedział, a w zamian dostał nagrodę św. Piotr tzn. klucze od Jezusa, ponieważ na tej skalę zbudował Kościoł Boży. Więc dostał klucze do królestwa tu na ziemi. Ponieważ nie potrafił myśleć po Bożemu to został włączony w poczet kapłański, a nie królestwo Boże.

“…pójście za Nim nie może kojarzyć się z wygodnym i dostatnim życiem…” Jakże to wzniosłe i szlachetne i oczywiste zarazem. Taki uniwersalny przekaz dla maluczkich. Ostatnimi czasy nastała moda na zamykanie kościołów na klucz i coraz rzadziej można zajrzeć nawet do przedsionka w zwykły dzień. W tych starych zabytkowych sprzedaje się wejściówki. Wszędzie monitoring i dbałość niezwykła, by nikt niczego nie ukradł, zdewastował, sprofanował. By nic nie ubyło z bogactwa, prestiżu, splendoru i wielkości. Pamiętam, będąc dzieckiem, że mało kto zamykał na klucz domostwa wychodząc do pracy w obejściu i w polu. U mnie w domu były dwa haczyki, od środka i od zewnątrz. Od środka zamykano na noc, od zewnątrz gdy nikogo w domu nie było. Każdy mógł podważyć, odsunąć i wejść do środka. Nikt tego nie robił, zresztą niewiele dobra tam było by skusić złodzieja. Z czasem przyszedł postęp, dostatek i powszechny strach przed utratą dobytku. Te czasy już nie wrócą, coraz bardziej żyjemy w strachu przed drugim człowiekiem, choć przyszło nam żyć w czasach bezpiecznych jak nigdy dotąd. Nie sądzę aby słowa o skromności kierowane były do braci w kapłaństwie. Gdyby jednak uszczknęli co nieco z owej mądrości dla siebie, a nie potraktowali jako przyganę dla nas, to kto wie.