W dziele pojednania nie chodzi o to, aby zapomnieć, ale, aby przezwyciężyć zło z przeszłości tak, by „dzięki oczyszczeniu pamięci historycznej wszyscy byli gotowi stawiać wyżej to, co jednoczy, niż to, co dzieli” – piszą wspólnie zwierzchnicy Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego i Konferencji Episkopatu Polski.
Orędzie abp. Światosława Szewczuka, metropolity kijowsko-halickiego, zwierzchnika Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego i abp. Stanisława Gądeckiego, metropolity poznańskiego, przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski w 80. rocznicę rzezi wołyńskiej
„Gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska” (Rz 5, 20).
Historia relacji między narodem polskim i ukraińskim jest pełna pięknych, dobrych i heroicznych czynów, ale, niestety, także trudnych i dramatycznych wydarzeń. Oba narody przyjęły chrzest w podobnym czasie, choć czerpiąc z innej chrześcijańskiej tradycji: jeden z bizantyjskiej a drugi z łacińskiej. Działo się to jeszcze w ramach jednego, niepodzielonego Kościoła. „Obydwa nasze narody przeżyły straszne tragedie XX wieku, doznając ogromnych zniszczeń ze strony totalitarnych reżimów – nazistowskiego, komunistycznego oraz skrajnego nacjonalizmu” (Komunikat ze spotkania przedstawicieli Kościoła katolickiego w Polsce i na Ukrainie, 9 czerwca 2015).
Niestety, koniec XX wieku nie był dla naszej części Europy równoznaczny z końcem epoki zbrodni i czystek etnicznych, aż po próbę odmowy konkretnym narodom prawa do istnienia. Rosyjska agresja przeciwko Ukrainie rozpoczęta w 2014 r., która przybrała obecnie formę pełnoskalowej wojny, uświadamia nam na nowo, że pojednanie między naszymi narodami i współpraca wolnej Polski z wolną Ukrainą stanowią niezbędne warunki pokoju w naszej części Europy. W przeciwnym przypadku rozgrywającym zawsze będzie „ten trzeci”.
Czas już oderwać się od bolesnej przeszłości
Pojednanie nie jest łatwym procesem. Wymaga wzniesienia się ponad zwykłą miarę sprawiedliwości, zwłaszcza ze strony tego, który w większym stopniu – często w sposób uzasadniony – czuje się ofiarą. Gdy użyta przez polskich biskupów w liście do biskupów niemieckich w 1965 r. formuła „udzielamy wybaczenia i prosimy o nie” wzbudziła sprzeciw części polskich katolików, Episkopat Polski w liście do wiernych pisał: „«Nie ma ludzi niewinnych». Jesteśmy przekonani, że gdyby nawet tylko jeden Polak okazał się człowiekiem niegodnym, gdyby nawet tylko jeden w ciągu historii spełnił czyn niegodny, już mielibyśmy powód do wyrażenia: «przepraszamy», jeżeli chcemy być narodem ludzi szlachetnych i wielkodusznych, narodem lepszej przyszłości” (Słowo biskupów polskich o listach do Episkopatów na temat Millenium, 10 lutego 1966). Wszyscy bowiem „odczuwamy głęboką wewnętrzną potrzebę uznania różnych przejawów niewierności ewangelicznym zasadom, jakich nierzadko dopuszczali się chrześcijanie pochodzenia zarówno polskiego, jak i ukraińskiego (…). Czas już oderwać się od bolesnej przeszłości!” (Jan Paweł II, Homilia wygłoszona podczas Mszy św. beatyfikacyjnej, Lwów, 26 czerwca 2001).
Począwszy od 1987 r. podjęliśmy wiele wspólnych inicjatyw zmierzających do pojednania. Mówiliśmy otwarcie o trudnych sprawach, nazywając – między innymi – wydarzenia sprzed osiemdziesięciu lat na Wołyniu mianem „zbrodni i czystek etnicznych, [których ofiarami] stały się dziesiątki tysięcy niewinnych osób, w tym kobiet, dzieci i starców, przede wszystkim Polaków, ale także Ukraińców, oraz tych, którzy ratowali zagrożonych sąsiadów i krewnych” (Deklaracja Kościołów rzymsko- i greckokatolickiego w Polsce i na Ukrainie o pojednaniu, 28 czerwca 2013).
Dzisiaj, po odkryciu masowych grobów w Buczy, Irpieniu czy Hostomlu wszyscy rozumiemy, jak bardzo ważne jest jednoznaczne nazwanie sprawców, ekshumacja ofiar, uszanowanie ich prawa do godnego pochówku oraz ludzkiej pamięci
W dziele pojednania bowiem nie chodzi o to, aby zapomnieć, ale, aby przezwyciężyć zło z przeszłości tak, by „dzięki oczyszczeniu pamięci historycznej wszyscy byli gotowi stawiać wyżej to, co jednoczy, niż to, co dzieli” (św. Jan Paweł II, Homilia wygłoszona podczas Mszy św. beatyfikacyjnej, Lwów, 26 czerwca 2001). Stąd także wspólne wezwanie do historyków o pomoc w ustaleniu prawdy o tamtych wydarzeniach, o rozmiarze dramatu, ale także o świadectwach świętości jaśniejącej pośród ciemności, być może na miarę rodziny Ulmów: „Apelujemy więc do polskich i ukraińskich naukowców o dalsze badania oparte na źródłach i o współdziałanie w wyjaśnianiu okoliczności tych przerażających zbrodni, jak również sporządzenie listy imion wszystkich, którzy ucierpieli. Widzimy też potrzebę godnego upamiętnienia ofiar w miejscach ich śmierci i największego cierpienia” (Deklaracja Kościołów rzymsko- i greckokatolickiego w Polsce i na Ukrainie o pojednaniu, 28 czerwca 2013).
Przebaczenie uprzedza pojednanie
Dzisiaj, po odkryciu masowych grobów w Buczy, Irpieniu czy Hostomlu wszyscy rozumiemy, jak bardzo ważne jest jednoznaczne nazwanie sprawców, ekshumacja ofiar, uszanowanie ich prawa do godnego pochówku oraz ludzkiej pamięci.
Najpierw należy jednak zauważyć, iż często osoby dążące do pokonania w sobie poczucia krzywdy, mylą przebaczenie z pojednaniem, tymczasem są to dwa różne, choć ściśle ze sobą połączone, doświadczenia. Przebaczenie uprzedza pojednanie. Przebaczenie ma charakter doświadczenia wewnętrznego. Dokonuje się ono w głębi serca i nie zależy od naszego bliźniego. W pojednaniu natomiast konieczne jest zaangażowanie wszystkich stron uwikłanych w konflikt. Może ono być budowane dopiero na wzajemnej wymianie przebaczenia. Pojednanie może być budowane tylko w prawdzie i sprawiedliwości.
Po latach wspólnych działań biskupów polskich i ukraińskich obu obrządków na rzecz pojednania można dzisiaj powiedzieć, że na papierze zostało ono już osiągnięte. Nie spieramy się między sobą odnośnie do faktów z niedawnej przeszłości oraz ich oceny.
W ostatnich tragicznych miesiącach zostało to przełożone na konkretne czyny wynikające z poczucia bliskości, także tej emocjonalnej, z naszymi braćmi w nieszczęściu. Miliony Polaków otwarły swoje domy i swoje serca dla uchodźców z Ukrainy. Polski rząd okazuje konkretną pomoc zarówno ukraińskim uchodźcom, jak i ukraińskiemu państwu. Czynimy to z powodu nakazu Ewangelii, ale także ze świadomością, że tym razem to Ukraińcy walczą „za wolność naszą i waszą”. Paradoksalnie, skutkiem rosyjskiej próby unicestwienia narodu ukraińskiego jest wzajemne zbliżenie między naszymi narodami. „Gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska” (Rz 5,20).
Naszym patronem na drodze polsko-ukraińskiego pojednania jest św. Jan Paweł II. Powinniśmy pamiętać o jego osobistej inicjatywie i osobistym patronacie nad początkiem tego procesu. Na początku swego pontyfikatu mówił on: „Ukraińcy powinni czuć się dowartościowani. (…) Kościół nie ma prawa odbierać im historycznej prawdy o nich w imię ekumenizmu” (św. Jan Paweł II, Przemówienie do Rady Głównej Episkopatu Polski, Jasna Góra, 5 czerwca 1979). W duchowym dojrzewaniu do przekraczania indywidualnych i narodowych egoizmów potrzebujemy świętego patrona, aby prowadził nas ścieżkami nawrócenia.
Wierzymy, że w tych trudnych dniach zapisujemy kolejne ważne karty w księdze pojednania tak, abyśmy potrafili ułożyć naszą wspólną przyszłość jak wolni z wolnymi i równi z równymi. „Chrześcijanie obydwu narodów muszą iść razem w imię jedynego Chrystusa, ku jedynemu Ojcu, prowadzeni przez tego samego Ducha, który jest źródłem i zasadą jedności. Niech przebaczenie – udzielone i uzyskane – rozleje się niczym dobroczynny balsam w każdym sercu” (św. Jan Paweł II, Homilia wygłoszona podczas Mszy św. beatyfikacyjnej, Lwów, 26 czerwca 2001).
✠ Stanisław Gądecki
Arcybiskup Metropolita Poznański
Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski
✠ Światosław Szewczuk
Arcybiskup Większy Kijowsko-Halicki
Zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego
Warszawa, dnia 7 lipca 2023 roku
KAI, BB
Tytuł i śródtytuły od redakcji Więź.pl
Przeczytaj też: Wołyński konflikt o pamięć
Ciekawe jak można się „pojednać” skoro strona ukraińska ma problem z wyrażeniem zgody na ekshumacje? Jak można mówić o zakończeniu procesu żałoby? Puste gesty i puste słowa. Od lat temat rzezi wołyńskiej jest ofiarą rzekomo „polskiej” (proamerykańskiej a wcześniej proniemieckiej) polityki zagranicznej. Nie zmieni się nic a najlepszym dowodem jest stanowisko strony ukraińskiej, które nie padło bez powodu i tu nie trzeba mieć dokoratu z politologii, że Zeleński będzie grał „dobrego policjanta” w imię dostaw uzbrojenia z terenu PL a prawdziwe poglądy „złego policjanta” podzielane przez społeczeństwo ukraińskie (większość?) zostały zaprezentowane ostatnio przez choćby rzecznika IPN Ukrainy (chyba, że ktoś naiwnie wierzy, że to była samowolka bez konsultacji a polityka to przypadkowe zdarzenia oderwane od siebie). Kruk krukowi oka nie wykole. Ks Isakowicz Zaleski zdaje sobie z tego doskonale sprawę. Rzeź wołyńska zawsze była ością w gardle strony polskiej, ponieważ trzeba zająć jakieś stanowisko i zaczęło się lawirowanie. Zawsze coś: to majdan, to wojna…. Wzajemne poklepywanie po zielonym sweterku i atramentowym garniturku. Strona ukraińska gra na siebie i to mnie nie dziwi. Dziwi mnie za to, że strona polska udaje , że robi wielka politykę antyrosyjską a tymczasem jesteśmy pionkiem w tej rozgrywce.
Ktoś kiedyś przebaczył i prosił o przebaczenie. Tamte słowa miały sens bo przy każdej okazji Niemcy pamiętają o popełnionych zbrodniach. W wypadku Ukrainy tak dotkniętej teraz napaścią Rosji sytuacja jest zgoła odmienna. Nie tylko, że nie uznają ŻADNEJ winy po swojej stronie, to jest nie pozwalają na ekshumacje i pochówki… Ktoś o te masowe groby mordu na 100 000 ludzi upomnieć się musi…
Odpowiedź biskupów niemieckich na orędzie biskupów polskich była „ostrożna”, zupełnie nie w duchu orędzia. Dziś już wiadomo, że nie była z serca tylko konsultowana z urzędem kanclerskim. To politycy nanieśli poprawki i wydali zgodę na odpowiedź. Sprawa miedzy oboma Kościołami nie jest zamknięta.
Jeden z komentarzy odnoscie tego „pojednania”
:”Ukraiński duchowny tak lawiruje, jakby była jakaś symetria we wzajemnych krzywdach. Nie stać go było na to, żeby nazwać zbrodnię na Polakach ludobójstwem i potępić swoich ziomków – duchownych greckokatolickich, którzy święcili rezunom kosy i siekiery a nawet sami prowadzili tę dzicz na polskie wsie. Co to za pojednanie?”
Orędzie może i nie jest złe. Niemniej wyczuwa się w nim fałszywą nutę. Wywołuje niejakie zażenowanie a nawet irytację. Głównie z uwagi na jego jednostronność i nie spełnianie ogólnie znanych warunków przebaczenia i pojednania. Ukraińcy, także młodzi, uważają rezunów z UPA i OUN – głównych sprawców rzezi (uczestniczyli w nich także ukraińscy chłopi ze swymi toporami, piłami i widłami) za swoich bohaterów narodowych. Kraje swego czasu nazistowskie i faszystowskie, biorące w niej udział po stronie państw osi – Niemcy, Włochy, Japonia, Węgry, Rumunia – utraciły część swoich terytoriów. Ukraińcy nie tylko, że nic utracili, to jeszcze znacznie powiększyli swój kraj. A więc ludobójstwo i czystki etniczne zapewniły im istotne korzyści terytorialne i materialne. Gdyby Ukraina weszła do Unii Europejskiej, zostałaby największym terytorialnie jej krajem. (W tej chwili największa pod tym względem jest Hiszpania a za nią Francja). Byłby to chichot historii. Obecna wojna na Ukrainie oczywiście wiele zmienia. Zmieniła też znacznie stosunek Polaków do Ukraińców. Niemniej, nie widzę jeszcze obecnie dostatecznych przesłanek ani dla bezwarunkowego DWUSTRONNEGO pojednania z Ukraińcami, ani też dla ich szybkiego przyjęcia do Unii Europejskiej, gdyż ten kraju kulturowo (zasady, wartości) i mentalnie do niej nie przystaje.
@ Tadeusz, czy aby Francja nie jest większa od Hiszpanii?
Co do kwestii pojednania z Ukrainą i chichotu historii – pełna zgoda.
Łukaszu, masz rację. Oba te kraje mają ponad pół miliona kilometrów kwadratowych, ale Francja jest nieco większa. Pozdrowienia.
Wobec wojny, dziś nie ma warunków do pojednania polsko-ukraińskiego, bez winy Ukraińców. Gdyby nawet Ukraińcy w poczuciu zagrożenia i istotnego uzależnienia swojego przetrwania od Polski podpisali się pod wyznaniem win w takiej formule, jak chce ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, to co to byłaby za wartość takiego pojednania, jeśli wymuszona. Nie ma to nic wspólnego z chrześcijańskim pojednaniem, to tylko targowisko, na którym rządzi ten, kto ma mocniejszą pozycję, dziś Polska. Wysuwanie żądań pojednania na wzór ks.Tadeusza bardzo mi przypomina roszczenia Czech wobec polskiego Zaolzia w 1920 roku podczas najazdu Rosji – wykorzystanie słabości drugiej strony do postawienia na swoim, oderwanie połowy polskiego regionu wówczas z polskojęzyczną większością etniczną. Narzucanie pojednania Ukraińcom w obecnych warunkach to jest rodzaj przemocy, nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem.
1. Wieczny odpoczynek pomordowanym Polakom i nielicznym, wówczas, nie dziś, Ukraińcom. 2. Bez wiary w ogóle nie da się przejść do myśli o przebaczeniu i pojednaniu. Abp Gądecki rozsądnie i poważnie pomaga Polakom odnieść się do sprawy, pokreśla też to, co słuszne, pochówek ofiar. Trzeba podziękować za jego dobrą pracę. 3. Bez tego zostalibyśmy z polityką, bezradną wobec takich spraw.
Słabośćć polskiego episkopatu wobec tych duchowych wspólników reżimów napawa mnie niechęcią do polskich kardynałów, biskupów i księży.
Wolę starą babę, Jaki się S. z Podola rodem, która jest skromna i pobożna i odprawia nabożeństwa różańcowe, niż delikatnego księdza że zniewieściałym głosem, – przebaczajmy sobie…
Pomyłka;
Nie chodziło o „reżimów”, a o rezunów.
Ukraińskich rezunów.
Dajmy spokój z tym pojednaniem. Niech tylko Ukraina zezwoli na ekshumacje i pochówek ofiar Wołynia chociażby w Polsce skoro nie chca miec ich grobów u siebie. Ukraińcy w większości nigdy nie uznają UPA i SS Galizien za zbrodniarzy . Wykorzystajmy zatem aktualna sytuację Ukrainy do wymuszenia na niej zgody na godny pochówek ofiar ludobójstwa dokonanego z inspiracji nacjonalistów ukraińskich w latach 1939 -1945. No i zastanówmy się czy warto angażować się w pomoc Państwu które czci Suchewycza , Banderę , Dońcowa i innych? Skoro takim ludziom stawia się pomniki to po to aby naród ukraiński wiedział kogo ma naśladować
Jasne, kraj w stanie wojny zaraz pozwoli obcemu państwu na przekopanie obszaru wielkości województwa. I ciekawe jak zamierzacie coś na Ukrainie wymusić? Zamkniecie lotnisko w Rzeszowie? Przy najmniejszej próbie cała pisowska wierchuszka powędruje na amerykański dywanik 😉 Czy się to komuś podoba, czy nie, dzisiejsza wojna jest ważniejsza od ludobójstwa sprzed 80 lat.
„Wykorzystajmy zatem aktualną sytuację Ukrainy do wymuszenia” – no, no…
A gdyby coś jeszcze wymusić? Pewnie by się znalazły różne zadawnione żale, krzywdy faktyczne lub urojone. Albo majątki przodków utracone kiedyś, nieważne, w jakich okolicznościach. Jest okazja („aktualna sytuacja”), więc pójdźmy na całość. Zapalczywość stadną obudzić nietrudno.
Jeśli dopisze szczęście, może gdzieś po sąsiedzku dojdzie do kolejnych „sytuacji”. Należy więc zachować czujność i czekać. Choć warto przy tym pamiętać, że inni też – od dzięsiecioleci – wspominają. Czyny naszych przodków i decyzje naszego państwa…
Czy pamięci o ofiarach rzezi wołyńskiej miałaby w przyszłości towarzyszyć pamięć o, użyję eufemizmu, niezbyt szlachetnych okolicznościach godnego ich upamiętnienia?
Podzielam opinię p. Piotra Ciompy co do „narzucania pojednania Ukraińcom”.