Nie zazdroszczę tym, którzy będą tworzyć tę komisję. Zetkną się z piekłem, ale – jeśli potraktują sprawę poważnie – przejdą przez nie przemienieni. I pomogą odmienić Kościół – pisze Tomasz Terlikowski w „Tygodniku Powszechnym”.
W nowym numerze „Tygodnika Powszechnego” ukazał się tekst Tomasza Terlikowskiego „Komisja ostatniej szansy. Czy Kościół niezależnie zbada nadużycia seksualne”. Publicysta i szef dominikańskiej komisji badającej sprawę Pawła M. analizuje w nim nowe decyzje biskupów dotyczące zapowiedzianej i zatwierdzonej przez episkopat komisji historycznej, która ma zająć się zbadaniem nadużyć seksualnych w Kościele w Polsce.
Jedna z tych decyzji dotyczy podjęcia rozmów z przedstawicielami żeńskich i męskich zgromadzeń zakonnych, które również miałyby zostać zbadane przez komisję. „Wcześniejsza, majowa decyzja KEP nie obejmowała bowiem, co może wydawać się postronnym obserwatorom szokujące, spraw związanych z członkami zgromadzeń zakonnych” – zauważa Terlikowski. I pyta: „Czy wcześniej biskupi nie wiedzieli, że krzywdzili seksualnie nie tylko księża diecezjalni, ale i zakonnicy, a sprawy te tuszowali nie tylko biskupi, ale i prowincjałowie (czy matki prowincjalne)?”.
Zdaniem autora nie mieliśmy tu do czynienia z brakiem wiedzy biskupów – postanowienie o powołaniu komisji było wymuszoną reakcją na film Marcina Gutowskiego i książkę Ekke Overbecka, oraz związane z nimi wątpliwości co do postawy Jana Pawła II wobec pedofilii. Gdyby nie one, to o komisji w ogóle nie byłoby mowy, uważa publicysta.
Słuszna decyzja objęciem badaniem komisji także żeńskich i męskich zakonów rodzi jednak pytanie, czy siostry zakonne zgodzą się na zaakceptowanie komisji i jej prac: „Problemy (związane nie tylko z przemocą seksualną, ale także z mobbingiem, nadużyciami władzy, brakiem szacunku i kontroli przełożonych) zamiatane są pod dywan częściej nawet niż w diecezjach czy zgromadzeniach męskich. W ocenie Terlikowskiego zasada, że nie kala się własnego gniazda, w życiu zakonnym kobiet egzekwowana jeszcze ostrzej niż w przypadku mężczyzn”.
Inne ważne pytanie dotyczy tego, czy komisja będzie badała tylko przestępstwa wobec małoletnich, czy także wobec zależnych bezbronnych dorosłych. Zdaniem dziennikarza powinna zająć się również skrzywdzonymi dorosłymi (poświęciliśmy im blok religijny letniego numeru kwartalnika, którego premiera wkrótce).
Dodatkowo w Kościele w Polsce dotąd nie doczekaliśmy się wyjaśnienia sprawa abp. Juliusza Paetza, przez wiele lat wykorzystującego w Poznaniu zależnych od siebie księży i kleryków: „Nadal nie wiadomo, dlaczego człowiek, o którego działaniach wiedziano już wówczas, gdy był on pracownikiem Kurii Rzymskiej, został biskupem w Polsce […];jaką rolę w ukrywaniu tych spraw odgrywał ówczesny nuncjusz (a późniejszy prymas), i co o niej ma do powiedzenia obecny metropolita krakowski”. Terlikowski przypomina ponadto sprawę kard. Henryka Gulbinowicza oraz powiązanych z nim: abp. Sławoja Leszka Głódzia, bp. Edwarda Janiaka i bp. Jana Tyrawę. Wszyscy trzej zostali skazani przez Stolicę Apostolską za zaniedbania w kwestiach wykorzystania seksualnego nieletnich.
Za niezwykle istotną autor tekstu uważa kwestię powołania przewodniczącego i członków komisji oraz ich realnej niezależności od episkopatu. Upomina się również o to, by stanowisko przewodniczącego powierzyć osobie zaufania publicznego, obdarzonej odpowiednimi kompetencjami. Jego zdaniem kimś takim mógłby być prof. Andrzej Zoll.
Na koniec Tomasz Terlikowski konstatuje: „Nie zazdroszczę tym, którzy będą tworzyć tę komisję, ale nie mam żadnych wątpliwości, że to oni będą pisać historię Kościoła w Polsce, oni zetkną się z piekłem, ale – jeśli potraktują tę sprawę poważnie – to przejdą przez nie przemienieni. I pomogą odmienić Kościół”.
Czytaj też: Wyłącznie przeciwko szóstemu przykazaniu?
Bardzo jestem ciekaw która opcja wygra: prawdy i oczyszczenia czy zamiatania pod dywan i budowania oblężonej kościelnej twierdzy.
Wątpliwe, by biskupi mieli taką zdolność, by NIE zamieść spraw pod dywan. Kultura dyskrecji jest niesamowicie silna.
W tekscie padaja slowa: “Wyraźnie też widać, że abp Polak zdecydował się na budowanie mocnego wsparcia dla komisji i dlatego doprowadził do włączenia w prace koncepcyjne na jej temat bp. Ryszarda Kasynę”. Tu zapala mi sie czerwone ostrzegawcze swiatlo. Kasyna byl odpowiedzialny za sprawe ks. Dymera na polu prawnym. Mataczyl tak dlugo, az Dymer umarl. Slabo widze przyszlosc dla tej komisji…
Warto pamiętać, że Episkopat to nie jest jakaś zwierzchnia władza nad biskupami. Każdy z biskupów jest zależny wyłącznie od Papieża i tylko przed nim odpowiada. Żaden biskup nie może innemu niczego narzucić, a co więcej – nawet sugestie nie są czymś przyjętym (tak kiedyś mówił w ciekawym wywiadzie ks. Lemański), mogąc być traktowane jako rodzaj naruszenia tak czy inaczej rozumianej biskupiej autonomii. Dlatego komisje będą działać sprawnie – i już działają – na poziomie diecezji; tam, gdzie jest odpowiednia wola i decyzja biskupa. Być może komisje partykularne powstałe w wielu diecezjach mogłyby wywrzeć coś w rodzaju etycznej presji na powstawanie kolejnych. Jedna odgórna komisja może mieć problemy z ujednoliceniem i harmonizacją swoich prac. Ale pożyjemy, zobaczymy.
Dlatego komisję powinien prowadzić organ nadrzędny wobec biskupów. Bez tego mamy sędziów we własnych sprawach.
No właśnie, to wielki BŁĄD iz delegat ds. ochrony dzieci i młodzieży czyli abp. Polak powołał do tej komisji biskupa z Pelplina. Biskupa, który juz trzy lata! prowadzi proces koscielny Dzięgi ze Szczecina. To bp. Kasyna zastapił Dzięgę na stanowisku przewodniczącego Rady Prawnej KEP (którą to funkcję pełnił przed nim abp Dzięga). Nie rozumiem tej decyzji! Zresztą abp. Polak prawie nic nie robi… a móglby wiele zrobić aby oczyscic episkopat ale on tego nie chce. Chce aby było tak jak było! Czyli zamiatanie pod dywan, aby skompromitowani biskupi byli nadal! Nie wiem czym kieruje sie abp. Polak… klapki na oczach, zero reakcji na to wszystko! Słabego mamy Prymasa i słabego delegata ds. ochrony dzieci i młodzieży.
Tomasz ze Szczecina.
Prymas brzmi dumnie, ale w rzeczywistości to tylko biskup z małego miasta, wielkości Łomży czy Ełku.
Odnośnie małych przełomów. Coś optymistycznego.
Myślę, że dzisiejszej mszy konwentualnej dominikanie w Krakowie długo nie zapomną.
Ja na pewno.
Może to też znak, że Lud Boży, kiedy ma po prostu czasem dość, coraz bardziej umie to powiedzieć. Ma dość krzywd, ale też i zarozumialstwa i braku miary.
Liturgia to liturgia, a nie sala wykładowa. Gdzie w tym kazaniu był Jan, już nie mówiąc o Bogu.
Kazanie było o … własnej karierze naukowej…
.
Co do komisji. Jest taka ważna linia w Krakowie – Pietraszko – Tischner – Ryś.
Nie warto jej załamać. DALEJ. Odwagi. Nie na Arenie.
I spoko – przyjmę, że i Pietraszko też winny. Nieważne to dla mnie, ponieważ, dalej warto iść.
„Tak działała także dominikańska komisja ds. Pawła M., której przewodniczyłem. To ja zdecydowałem, kto wejdzie w jej skład, a nawet jeśli władze zakonne miały jakiekolwiek wątpliwości co do powołanych przeze mnie osób, to były zmuszone (podjętymi wcześniej zobowiązaniami) je zaakceptować. Tu powinno być podobnie.”
O. Serio? A tego to nie wiedziałam. Kołacz SJ. Jaki to był wybór?
Mogielski z Popławskim rozliczają Szczecin, sami mając za uszami Pawła Malińskiego.
W komisji do rozliczania Pawła zasiada Kołacz SJ i … mamy za chwilę towarzystwo maciejowe.
Zatem może jednak poprosić o radę? I zebrać niezależną komisję?
Osoby niezaangażowane w struktury i mające na celu Wyjaśnienie sprawy.
Mogą być po prostu bardziej mocne.
Mnie dziś na duchu mocno podniósł ten pan, który przerwał pompatyczne kazanie.
.
Boze chron mnie od przyjaciol, z wrogami sam sobie poradze.
Karol – No załamałam ręce, te znaki diakrytyczne.
A i spacja przed trzema kropkami tak czasem wypominana…
😉
Dzis był list episkopatu o rodzinie Ulmów… czyli dominiknie są nieposłuszni i nie odczytali listu EP.
Tomasz pisałam o wczorajszej mszy konwentualnej. 24 czerwca.
Poza tym dominikanie jako zakon nie mają obowiązku czytać listów duszpasterskich i dzięki temu „niestety” nie jestem zaznajomiona z tymi dziełami sztuki epistolarnej jak np. Karol 😉
To był sarkazm Joanno. Ale póki co nawet te niby niezależne zakony milczą i nie zabierają głosu odnosnie biskupów w tych miastach, w których są ich klasztory i parafie.
Nic nie wskazuje na to, że ta Komisja (o ile w ogóle powstanie) będzie miała powszechne zaufanie społeczne. Zbyt wiele mataczenia było przez całe lata i zbyt wiele wątpliwości co do jej rzetelności zasiał sam Episkopat i to jeszcze przed jej powołaniem…
Głos rozsądku.
Niestety muszę się zgodzić z tym komentarzem.
Gdyby od razu ruszyć z temat, kiedy zaczęły się inne światowe historie, byłoby inaczej.
Ale tu każdy kamień domina kościelnej układanki niestety dopiero patrzył czy obok kolega się już przewraca i dopiero się poddawał ruchowi. Wcześniej nie.
Moim zdaniem Kościół jako wspólnota już głęboko jest podzielony historią skrzywdzonych, a zatem sposobem podejścia do tematu rozliczeń wstecz.
Mam tylko nadzieję, że nie postępowania teraz i w przyszłości.
Jak się za długo kręci to i tak później niewiele osób wierzy później w skruchę.
Taki jest odruch społeczeństwa wobec kłamcy.
Nie działa tu zasada: lepiej późno niż wcale. Można się bardzo spóźnić.
Tylko żeby ta komisja nie powielała
słabości komisji Terlikowskiego, do której zwolennicy komisyjności mają tak nabożny stosunek, jak katolicy głównego nurtu do hierarchii. “Żadnych niedomagań nie było. A jak były, to patrz zdanie poprzednie i cicho sza”.
@Piotr Ciompa, “Żadnych niedomagań nie było. A jak były, to patrz zdanie poprzednie i cicho sza”. – no właśnie dokładnie taką opinię o molestowaniu dzieci przez duchownych całe dziesiątki lat na serwowano. Wystarczy… nie uważasz?
Głos rozsądku
Bez względu na prawo czy lewo i inne kierunki – pokazałam ciekawą zależność własnych błędów osób zaangażowanych w wyjaśnienie w Kościele. Musi być niezależna komisja.
Wiem więcej niż piszę.
Czyżby uspokajanie sumienia polegało na zajmowaniu się sprawami innych, bo sam nie daję rady na własnym polu…? No jak z tą belką i drzazgą.
Ja też to biorę do siebie, żeby nie było. Naprawdę.
Ten układ domina – Mogielski – Szczecin – Maliński – Kołacz i Maciej od imprezy…
Są takie prezenty, które się nam wręcza, ponieważ je lubimy. Konsumpcja.
I są takie, do których trzeba dorosnąć.
Tym jest Prawda w Kościele.
O różnych dolarkach. Prawdach wiary. I wygodzie lub bezradności świadków.
@Joanna Krzeczkowska, z wieloma rzeczami, które napisałaś się zgadzam.
Natomiast @Piotr Ciompa wmawia nam, że stroną pokrzywdzoną są sprawcy a nie ich ofiary. Stąd uważam, że takich komentarzy przekraczających granicę fikcji jakie on nam tu co jakiś czas serwuje nie należy bagatelizować.
“Członkowie komisji episkopatu mogą napisać historię Kościoła w Polsce” – tytuł jak z filmu s-f (pomimo asekuracyjnie użytego słowa “mogą”).
Przecież oni cały czas piszą historię… taką, że wstyd i brak słów.
Coś więcej mówi o tym na YT p. M. Białkowska. Dlatego uważam, że w tym przypadku nie karmimy się nadzieją, ale złudzeniami.
KEP gra (chciałoby się powiedzieć – jak zwykle). Bo “chęć zdobycia poklasku” (skoro się domagacie, to zrobimy tę komisję – zobaczcie jacy jesteśmy cool) i “chęć dotarcia do prawdy” (prawie wszystko mieści się w kurialnych archiwach, ale te są zamknięte na 10 spustów, bo właśnie się czyszczą) leżą na przeciwległych biegunach. PR ma się nijak do wymagań, jakie stawia Ewangelia (Mt 23).
Kolejna zasłona dymna jaką KEP funduje nie tyle wiernym (ci w zdecydowanej większości nie widzą problemu w bpach kryjących pedofilów w koloratkach), co przede wszystkim dociekliwym dziennikarzom i opinii publicznej.