rE-medium | Tygodnik Powszechny

Wiosna 2024, nr 1

Zamów

Podczas Wieczerzy Pańskiej luteranie przyjmują najprawdziwsze Ciało i Krew Zbawiciela

Predella z kościoła Marii Panny w Wittenberdze. Fot. Dariusz Bruncz

Brak Bożego Ciała w kalendarzu liturgicznym Kościoła luterańskiego nie jest przejawem braku pobożności eucharystycznej. Ta pobożność w luteranizmie wyraża się w kilku elementach.

Przeciętny Polak ma dość mgliste skojarzenia z hasłami „Kościół ewangelicki” albo „luteranie”. Koncentrują się one często na widzialnych aspektach Kościoła luterańskiego, odróżniających go od rzymskiego katolicyzmu. Dość często przywołuje się Wieczerzę Pańską udzielaną pod dwiema postaciami, tyle że na jednym tchu nierzadko dodawane jest nieprawdziwe stwierdzenie: „dla was to tylko symbol”. Opinia ta pozostaje niezgodna z tym, co zawiera się w luterańskiej duchowości i teologii.

Proste i skomplikowane

Z pewnością duchowość ta nie jest eucharystocentryczna w sensie katolickim (co spektakularnie egzemplifikuje dramaturgia uroczystości Bożego Ciała), ale nie jest też a-eucharystyczna. W sakramencie Wieczerzy Pańskiej, jednym z dwóch w klasycznym luteranizmie, ogniskuje się bowiem i ściera to, co w reformacyjnej (Lutrowej) teologii Słowa kluczowe: obiektywne i skuteczne działanie niewidzialnej, zbawiennej łaski Bożej związanej z tym, co niedoskonałe i przemijające – elementami chleba i wina.

Wymowne, że w początkowym okresie reformacji nie tylko nauka o usprawiedliwieniu z łaski przez wiarę w Chrystusa, ale również rozumienie Wieczerzy Pańskiej, były podstawowymi tematami Lutrowej teologii. Pierwsze zagadnienie wykuwało się w polemicznej konfrontacji z Rzymem i jego eklezjalno-sakramentalnym systemem, strzeżonym przez hierarchiczne kapłaństwo z papiestwem na czele. Drugie – w oddzieleniu od spirytualizmu, zwinglianizmu i tzw. lewego skrzydła reformacji (anabaptyzm).

Jeśli na tożsamość wyznaniową patrzymy przez pryzmat walczącej apologetyki, wówczas nasze chrześcijaństwo naraża się na ryzyko przepoczwarzenia się w plemienną ideologię zawłaszczoną przez silniejszego

Dariusz Bruncz

Udostępnij tekst

Zarówno w jednym, jak i w drugim przypadku, teologia Lutrowa i luterańska wyraźnie podkreślały odmienność wobec katolicyzmu i reformowanego protestantyzmu – proponowały z jednej strony odrzucenie pobożności uczynkowej, rozmaitych form (neo)pelagianizmu, choćby w sakramentalnej osnowie, oraz rezygnację z jakichkolwiek protez zbawczego pośrednictwa innego niż Ofiara Chrystusa na Krzyżu. Z drugiej strony stanowczo uznawały, że w Wieczerzy Pańskiej chrześcijanie przyjmują najprawdziwsze Ciało i Krew Zbawiciela, który sam jest żywym Słowem, co Ciałem się stało, Słowem, które przez dzieło Odkupienia (Krzyż i Zmartwychwstanie) i dzięki twórczej mocy Ducha Świętego wciąż jest pośród nas obecne poprzez zwiastowanie, także sakramentalne. Sakrament jako widzialne Słowo Boże ma zatem funkcję zbawczą, ale to nie sakrament zbawia, a Chrystus. Podobnie sakrament ma charakter eklezjotwórczy, ale sięga daleko poza widzialne i niewidzialne granice Kościoła.

Luterańskie rozumienie Wieczerzy Pańskiej jest równie proste, co skomplikowane. W tym paradoksie, charakterystycznym dla luteranizmu w ogóle, chętnie operującym przenikającymi się przeciwieństwami, umiejscowiona jest nie tylko nauka o usprawiedliwieniu, ale również sakrament Ciała i Krwi Pańskiej.

Warto podkreślić, że katechizmowe i teologiczne wypowiedzi luteranizmu skoncentrowane są na rzeczywistej obecności Chrystusa w sakramencie i na zbawiennych skutkach Bożej obietnicy (promissio). Jednocześnie unikają one spekulacji, w jaki sposób dzieje się to, że Chrystus jest tam obecny, świadomie rezygnują ze scholastycznej aparatury pojęciowej, podtrzymującej konstrukcje racjonalnego ujęcia tajemnicy Wcielenia i Obecności.

W duchowości i teologii luterańskiej filozoficzne rusztowania są zbędne, gdyż w sakramencie Wieczerzy Pańskiej – zarówno w aspekcie indywidualnym, jak i wspólnotowym (eklezjalnym) – chodzi tylko o jedno, a raczej Jednego: o Chrystusa, o prawdę o Jego Wcieleniu, życiu i śmierci oraz pewność wiary w przebaczenie grzechów. A tam, gdzie przebaczenie grzechów, tam jest zbawienie. W żaden sposób nie pomniejsza to, ani tym bardziej nie wyklucza, wspólnotowego i eschatologicznego wymiaru Eucharystii, a wręcz je zakłada, rozwija i pogłębia.

Chleb nie jest tylko chlebem

Jak zatem wierzą luteranie? Wyjaśnić trzeba najpierw luterańskie rozumienie istoty sakramentu, które jest właściwie augustiańskie. Sakrament to widzialny znak połączony z obietnicą Słowa Bożego – Chrzest i Wieczerza Pańska są nie tylko rozpoznawczymi znakami Kościoła, ale przede wszystkim komunikatorami łaski, przekaźnikami owoców Ewangelii i samego Chrystusa. Zbór (a więc zgromadzony wokół Słowa Kościół) słyszy obietnicę zawartą w verba testamenti: „To jest Ciało Moje (…) To jest Krew Moja”. I wiarą przyjmuje to, co słyszy: że ten chleb jest nie tylko chlebem, ale jednocześnie Ciałem Chrystusa, a wino także Krwią Chrystusa.

Obydwie „substancje” przenikają się, ale nie mieszają na wzór natur Chrystusa, współistnieją obok siebie, dlatego też Luter i teolodzy wittenberscy chętnie powoływali się na starokościelną formułę communicatio idiomatum – chodzi o eucharystyczną perychorezę, która bazuje nie na działaniu Kościoła czy ludzkim rozumieniu, ale wynika z obietnicy samego Chrystusa, którego Słowo jest skuteczne, ważne i – przede wszystkim – zbawienne.

Jak to się dzieje, że Pan uobecnia się w darach chleba i wina? W jaki sposób Jego obecność przenika i pochwyca ludzkie serca? Znowu: nie wiemy, wszelkie próby odkrycia tej Tajemnicy pozostałyby spekulacją. Możemy mówić o obrazach, które uchwycą rąbek Tajemnicy, ale nie odsłonią tego, co musi pozostać nieodsłanialne.

A duchowni lub duchowne w luteranizmie? Wypowiadający słowa ustanowienia nie jest warunkiem koniecznym „zaistnienia” Eucharystii, ale jedynie powołani i ustanowieni aktem ordynacji duchowni powinni ją publicznie sprawować w Kościele i dla Kościoła.

Nie oznacza to, że rola duchownych jest żadna. Wręcz przeciwnie: poprzez sprawowanie władzy kluczy w Kościele i wypowiadaniu na polecenie Chrystusa sakramentalnych słów ciąży na nich szczególna odpowiedzialność za zgodne z ustanowieniem sprawowanie świętych Tajemnic. Czynić powinni wszystko, co w ich mocy, aby Eucharystia była zaproszeniem do nowego życia, by nie stała się instrumentem władzy, ale właśnie środkiem łaski, niezasłużonego daru dla grzeszników niegodnych jego otrzymania, których jednak Chrystus, zapraszając, czyni godnymi.

Sakrament formą adoracji

Co jednak z Bożym Ciałem? Do początku lat 20. XVI wieku w wittenberskich parafiach ewangelickich zachowano formularze liturgiczne święta Bożego Ciała, przypominano jego zasadniczą treść, ale zrezygnowano z procesji.

Dlaczego? W luterańskim rozumieniu Eucharystii nie ma mowy o trwałej przemianie chleba i wina w Ciało i Krew. Chleb i wino pozostają tym, czym są, ale dzięki obietnicy Chrystusa, wspartej działaniem Ducha Świętego, wierni przyjmują pod postaciami, w postaciach oraz z postaciami chleba i wina zbawienne dary Ciała i Krwi Pańskiej. Choć skutecznego działania Wieczerzy Pańskiej nie można zamknąć w ramach czasowych, to po zakończonej liturgii jej elementy pozostają tylko chlebem i winem, nie są przedmiotem adoracji czy innych form kultu. W teologii luterańskiej nie ma innej formy adoracji Ciała i Krwi Pańskiej niż przystępowanie do sakramentu, możliwie jak najczęściej.

W luterańskim rozumieniu Eucharystii nie ma mowy o trwałej przemianie chleba i wina w Ciało i Krew. Po zakończonej liturgii jej elementy pozostają tylko chlebem i winem, nie są przedmiotem adoracji czy innych form kultu

Dariusz Bruncz

Udostępnij tekst

Kluczowe pozostaje zachowanie jedności sakramentalnego znaku, dlatego tak istotne jest przyjmowanie obydwu postaci. Zresztą aspekt ten był również jednym z argumentów za odrzuceniem procesji eucharystycznych. „Wyznanie augsburskie” (1530) stwierdza: „A ponieważ dzielenie sakramentu nie zgadza się z ustanowieniem Chrystusowym, zaniechano u nas procesji, jaka była dotąd w zwyczaju”.

Brak w kalendarzu liturgicznym Kościoła luterańskiego Bożego Ciała nie jest przejawem braku pobożności eucharystycznej, jakkolwiek to pojęcie dla luterańskich uszu może brzmieć obco. Ta pobożność w luteranizmie występuje i wyraża się w liturgii, kancjonałach, modlitwie i przystępowaniu do sakramentu. Co więcej, liturgia komunijna w Kościele luterańskim zbudowana jest na klasycznym schemacie starochrześcijańskich obrzędów.

Niestety, przez lata, a nawet wieki w Kościołach luterańskich zaniedbywano coniedzielną Eucharystię, a nabożeństwa z Komunią Świętą odprawiano parę razy w roku. Dziś coraz częściej standardem staje się coniedzielne nabożeństwo połączone z Wieczerzą Pańską, do której wszyscy chrześcijanie są serdecznie zaproszeni bez względu na przynależność wyznaniową.

Inaczej niż w prawosławiu czy rzymskim katolicyzmie, według luteran pełna jedność nie warunkuje możliwości uczestniczenia w Eucharystii, a jest i może być wzmocnieniem na drodze do tej jedności. Takie podejście wynika z luterańskiego rozumienia jedności Kościoła i samego Kościoła, który w Eucharystii odnajduje potwierdzenie tego, czym jest i dla Kogo jest. Nie funkcjonuje przecież sam dla siebie, ale stanowi antycypację Królestwa Bożego.

Chrześcijańskie rodzeństwo

Tyle teologia. W 2012 roku i 2018 roku napisałem na łamach serwisu ekumenizm.pl dwa teksty poświęcone ekumenicznemu potencjałowi uroczystości Bożego Ciała, wskazując na historyczne nieoczywistości w kontekście tak ważnej dla rzymskich katolików uroczystości.

Daleki jestem od narzucania współwyznawczyniom i współwyznawcom mojego spojrzenia na to święto, które bezsprzecznie posiada wymiar chrystocentryczny i jest najbardziej katolickim ze wszystkich świąt. Podobnie nie chciałbym projektowania eucharystycznych praktyk innych tradycji w przestrzeni Kościoła ewangelicko-augsburskiego. Umieszczałoby to w jego duchowości element nieznany, obcy czy wywołujący niezrozumienie.

Niemniej od wielu lat uczestniczę prywatnie w uroczystości Bożego Ciała wraz z siostrami i braćmi z Kościoła Katolickiego Mariawitów w niezwykle gościnnej Parafii Przenajświętszego Sakramentu w Długiej Kościelnej. Ktoś może powiedzieć, że  rozumienie Eucharystii przez mariawitów i ich praktyki liturgiczne obce są ewangelicyzmowi – owszem, dla niektórych takimi są. Nie oznacza to jednak, że stanowią jakiekolwiek zagrożenie.

Wesprzyj Więź

Powiedzmy to otwarcie: jeśli na tożsamość wyznaniową i duchowość chrześcijańską ze wszystkimi jej zakamarkami patrzymy przez pryzmat walczącej apologetyki i duchowego zagrożenia, jeśli nie jesteśmy w stanie odkryć w innym czegoś twórczego, a przede wszystkim zobaczyć miłości do Chrystusa, wobec którego upadają wszelkie kościelne mury, kanony i poczucie wyjątkowości – wówczas nasze chrześcijaństwo naraża się na ryzyko przepoczwarzenia się w plemienną ideologię zawłaszczoną przez silniejszego.

Dlatego też dla mnie jako ewangelika, jako luteranina, który jest nim ze świadomego wyboru, udział w Bożym Ciele wraz z mariawickimi siostrami i braćmi to czas wspólnej modlitwy, koncentracji na Nim. To inna przestrzeń doświadczenia, także Wieczerzy Pańskiej, to wspólnota eucharystyczna, w której rozpoznajemy w sobie chrześcijańskie rodzeństwo, królewskie kapłaństwo wynikające ze Chrztu. Próbujemy też dostrzec to, co chleb i wino mistycznie wyrażają i czym rzeczywiście są – dla nas i dla innych.

Przeczytaj też: Boże Ciało. Kogo czcimy w tym „skrawku chleba”?

Podziel się

7
2
Wiadomość

Nie zaglebiam sie w Theologie,rozmawialam na ten temat z mezem,on podal mi przyklady ze swojej pracy,do pracy namowil go w Niemczech ewangelik,byl multimilonerem,w oczach mojego meza,Angola,na Ziemi.Wszystko mu maz zawdziecza mimo ze wiedzial ze jestesmy katolikami,potem nie majac nastepcow sprzedal firme zalozona w 1850roku katolikowi.Ewangelik robil roczne zebranie 260 osobowej zalogi,zawsze w polowie lipca,po zakonczeniu roku bilansowego 30 czerwca,podawal zalodze wyniki,plany na przyszlosc,zaloga byla naszacunek mego meza moze w 40%placona ponad taryfa.Po przejeciu zakladu przez katolika,pierwsze co zrobil katolik to obnizyl place,tlumaczyl to tym ze niejest w zwiazku pracodawcow,moze wiec wprowadzac Haustarif,wielu odeszlo,zostali tylko ci po 50.Wtedy maz poznal co znaczy katolik,katolik mowil tylko o pieniadzach,niejak ewangelik raz w roku,katolik czynil to 5 albo 6 razy w roku,zawsze znalazl wymowki,ze za duzo ludzie choruja,czasem chorowalii i po 6 miesiecy, panowala epidemia choroby burnaut choroba trwajaca czasem i 58 tygodni.,najczesciej zapadali na nia fachowcy 13 miesiecy przed emeryture,odchodzili,na zasluzona emeryture po 58 tygodniowej chorobie.Po 12 letniej dzialalnosci,katolik oglosil 166 letnia firme,jako upadla,zniknela z mapy Niemiec.wnioski mozecie sami sobie wyciagnac.

Zwiazek jest bardzo prosty,nie ten co wola Panie,Panie,i kadzi Bogu,Lecz ten co czyni jego wole,Kosciol rozpsdl sie bo poszlo o pieniadze.Katolik kocha najpierw pieniadz potem Boga,widac to juz jak Eucharystia zaczyna przypominacto co widzimy w kosciele ewangelickim.Kosciol katolicki zaczyna sie nawracac.

Znam sytuację religijną zarówno w Niemczech i trudno mi uwierzyć, że sprawa opisanej firmy dotyczy relacji katolicko-ewangelickiej… Jest to po prostu sprawa umiejętności zarządzania firmą i zależy od człowieka. Mam wrażenie po cytowaniu różnego rodzaju liczb i wnioskowaniu tej sytuacji, że każdy tam obecny jest przede wszystkim jest lepszym czy gorszym ale przedsiębiorcą a potem “przynależną/m” do takiej czy innej religii.

Podobnie jak w Irlandii Północnej tylko naiwni mogą uważać, że jest tam problem “religijny” (dzisiaj szczególnie Europejczycy tam pracujący, a są tam Hiszpanie, Polacy, nawet inwestujący tam Amerykanie nie są absolutnie postrzegani w pierwszej kolejności jako katolicy czy protestanci…) – jest to tam po prostu sprawa dostępu do pracy, kulturowości, narodowości itd.

Nie mieszajmy spraw w dialogu ekumenicznym

Przy okazji czytania o Janie Nepomucenie, świętym zresztą natknęłam się na historię jednego pomniejszego heretyka, niejakiego Macieja z Janowa. Historia o tyle ciekawa, przy okazji tego artykułu, że tenże to heretyk był orędownikiem dopuszczenia laikatu do codziennej komunii świętej. Potem grzecznie odwołał wszystkie swoje herezje, nie tylko te o powszechności częstej komunii, ale te o różnych zwyczajach i przedkładaniu kultu świętych nad kult Chrystusa choćby. Maciej z Janowa chciał między innymi usinięcia nadmiaru relikwii…. oj ile my to nie mamy relikwii krwi Jana Pawła II…

No ale trzymajmy się nieomylnie tradycji i świętym to jest Jan Nepomucen, a Maciej z Janowa tylko upokorzonym heretykiem. Gdyż jak się dwiedziałam na synodzie w Pradze w 1389 poparcie dla codziennej komunii zostało zakazane, a kult wizerunków obroniony. Brawo ortodoksja.

z całym szacunkiem dla braci protestantów. Sakramenty Eucharystii oraz kapłaństwa zostały ustanowione podczas Ostatniej Wieczerzy. Eucharystię sprawują wyświęceni kapłani pozostający w sukcesji apostolskiej. Sukcesja jest mocno zakorzeniona w Biblii (Iz 22:22, Mt 16:19, Ap 3:7). Duchownych protestanckich sukcesja – przynajmniej w rozumieniu katolickim- nie dotyczy (por. Leon XIII, Apostolicae cure, 1896) , dlatego o Eucharystii w rozumieniu katolickim nie może być tu mowy.

Szkoda tylko, że pierwsi chrześcijanie nie mieli o tym pojęcia i aż do IV wieku nie mieli instytucjonalnych kapłanów. Eucharystia sprawowana była przez przewodniczących zgromadzenia, co było funkcją wyłącznie porządkową. Przewodniczącym mógł być mężczyzna, jak i kobieta. Do IV wieku nie ma wzmianki o mianowaniu prezbiterów do funkcji liturgicznych. W III wieku zaczynają pojawiać się pierwsze informacje o sprawowaniu Eucharystii przez biskupa i diakona (biskup łamał chleb, diakon podawał kielich). Kapłaństwo instytucjonalne, które zastąpiło kapłaństwo powszechne wiernych weszło dopiero po Konstantynie, na wzór kapłaństwa rzymskiego, nie biblijnego.

Sama “sukcesja apostolska” to troszkę mit, opracowany właśnie w kontrze do protestantyzmu. Współcześni biskupi są w stanie wykazać sukcesję maksymalnie do XVI wieku, bo wcześniej zwyczajnie nie ma danych i także nie przywiązywano do tego większej wagi.

A skąd Pan wie , że ich nie było? Żył Pan w tamtych czasach? Nie wszystko było spisywane. Niewielu umiało wówczas pisać.

Wiem to z tego, co spisano. A spisano, że kapłaństwo instytucjonalne pojawia się dopiero na przełomie III i IV wieku. A także, że Eucharystię przed tym okresem sprawowali przewodniczący z ludu, nie będący kapłanami.

Adrian, biskupi sprawowali Eucharystię dopiero od III wieku. Od IV wieku także prezbiterzy. Ale w każdym przypadku, zarówno przewodniczącymi, jak i biskupami i prezbiterami bywały kobiety. Zakazy ordynacji kobiet pojawiły się później.

dziwi mnie znajomość tego co się działo od I-IVw – pamiętając, że pierwszy pełny i najstarszy manuksrypt NT pochodzi z ok. IV w. Są oczywiście głównie uzupełniające się fragmenty rękopisów – wywodzących się wprost lub szkoły Pawłowej, który żył przecież w I w. A w NT możemy wyczytać, że są “episkopoi”, “presbyteroi” i “diakonoi” 1 Tym 1-13; Tyt 1, 5-9 .
Zawsze z rezerwą podchodziłem do czegoś co rzekomo “znika i się pojawia” szczególnie u schyłku Cesarstwa Zachodniorzymskiego.

Zatem kwestią jest nie jest czy była Eucharystia i ci, którzy ją sukcesywnie w Ecclesia z ludem sprawowali (“przewodniczyli zgromadzeniu”), ale jak ewentualnie wzajemne życie wspólnoty i te celebracje ewangelicznie odnowić.

No dobra, ale braci protestantów (czyli nas) nie bardzo interesuje, czy nasze rozumienie sukcesji apostolskiej jest zgodne z poglądem Leona XIII. 😉 Nie uważamy też, by rzymskokatolickie jej rozumienie było szczególnie dobrze umocowane w Słowie Bożym.

Sw Piotra uwaza sie za papieza wedlug pozniejszej kategoryzacji (mimo, ze sam sie tak nie nazywal), podobnie biskupow, o ktorych pisze juz sw Pawel uwaza sie za kaplanow wedlug pozniejszej kategoryzacji.

Protestanci mogą sobie wierzyć w co chcą, ale nie oznacza to, że jest to prawdą. Nie ma Eucharystii bez prawidłowo wyświęconych kapłanów. U luteran wszyscy wierni to świeccy.
Nie wiempo co niby-katolicki portal zatruwa ludzi takimi materiałami. :/

Komentarz taki jak Twój potwierdza, że takie materiały są bardzo potrzebne, żeby potem nie wypisywać nieprawdy wynikającej z niewiedzy, lub ignorancji. U luteran są przecież ordynowani duchowni sprawujący Eucharystię.

“Protestanci mogą sobie wierzyć w co chcą, ale nie oznacza to, że jest to prawdą.”

Podobnie jak katolicy, którzy wierzą, że pewien rabin imieniem Joszua w czasie pewnej wieczerzy osobiście ustanowił jakieś Sakramenty Eucharystii oraz kapłaństwa. Nieźle by się zdziwił…
Jezus nie założył żadnego nowego Kościoła, co najwyżej chciał usprawnić ten, co już był. No, ale oczywiście wierzyć można we wszystko.

“Nie ma Eucharystii bez prawidłowo wyświęconych kapłanów.”

Martyna, to co spożywali chrześcijanie przez pierwsze trzy wieki? Bo jak pisze Wojtek w tym okresie wogóle nie było święceń kapłańskich, wszyscy wtedy byli świeccy tak jak teraz u luteran, a podobno sakrament eucharystii podczas Ostaniej Wieczerzy został ustalony. To ten sakrament w takim razie w pierwszych gminach chrześciajańskich był sprawowany przez świeckich? Czyli był nieważny? Oni wszyscy byli w błędzie?

@Grete
Dokładnie mam ten sam problem.
Faktycznie nie było przez pierwsze kilkaset lat (!) duchownych w dzisiejszym sensie tego słowa.

To w takim razie co ustanowił faktycznie Jezus tego dnia ?
Sakrament kapłaństwa ? Jaki ? Taki na wzór tego co sam krytykował (bo dokładnie tak to się rozwinęło). Jeśli taki to dlaczego przez pierwsze 300 lat nie “wyświęcano” kapłanów ? Zapomniano o tym ważnym fakcie, że Jezus to ustanowił czy było to nieważne ?

Skoro “kapłanów” nie było jako takich to co się działo podczas Dzielenia Chleba i Wina ? To było Ciało i Krew Chrystusa czy nie ?
Zresztą przez kolejne 1200 lat nadal o tym fakcie dyskutowano.

Kolejne pytanie – w jaki sposób Jezus sam “wyświęcił” pierwszych “kapłanów”? Nakładał dłonie ? Odmówił modlitwę ? Wprost powiedział że od tego momentu są “kapłanami” ?
O kapłaństwie powszechnym Jezus wprost się wypowiadał, o “urzędowym” jakoś nie znajduję (może ktoś mi wskaże takie cytaty?)
Jaki w takim razie był zamiar Jezusa ?

Co do sukcesji: proszę podać choć jednego biskupa, który byłby w stanie udowodnić swoją rzekomą sukcesję wprost po kolei od jednego konkretnego apostoła. Wg mojej wiedzy nie jest to możliwe a w związku z tym żadnej sukcesji od apostołów nie ma. Jest jakaś sukcesja ale tylko od pewnych biskupów żyjących całe wieki po apostołach. To kolosalna różnica.

@Jerzy, Witam w Klubie Poszukiwaczy Sprzeczności. Śmiem twierdzić, że więcej w tym klubie wiary, niż niewiary. Bo im bliżej prawdy, tym coraz bardziej gęsta mgła Tejemnicy. No ale ja się nie poczuwam do tych kroczących dumnie w światłości, nieomylności i tej czystości moralnej co karol gdzieś pytał skąd u nich bierze się ta przedziwna obsesja i zafiksowanie na jednym temacie.

Św.Jan Ewangelista opisując Paschę – Wielki Czwartek nie zająknął się nawet o łamaniu chleba i podawaniu kielicha z winem. Z kolei trzej pozostali ewangeliści nie wspomnieli o umyciu nóg apostołom. A przecież ustanowienie Eucharystii w wieczerniku Pan Jezus połączył z ustanowieniem kapłaństwa. Niech Duch Święty doprowadzi nas do całej prawdy zgodnie z obietnicą Pańską.

Wiele światła daje św.Paweł w listach : 2 Tm 1,6 czy Tt 1,5. Co szkodzi sięgnąć do starożytnych pism np. św. Ignacego Antiocheńskiego Epistula ad Trallianos, 3,1 lub Epistula ad Magnesios, 6,1? W pierwszym przywołanym tutaj dziele pisze tak:
“Niech wszyscy szanują diakonów jak [samego] Jezusa Chrystusa, a także biskupa, który jest obrazem Ojca i prezbiterów jako Radę Boga i zgromadzenie Apostołów; bez nich nie można mówić o Kościele.”
Nie wypada pomijać w rozważaniach i Traditio apostolica Św.Hipolita oraz Orationes 2,73 św.Grzegorza z Nazjanu, że nie wspomnę już o dokumentach Soboru Watykańskiego II przytaczających owych czcigodnych Ojców. Nasza ułomna wiedza o przeszłości domaga się uzupełniania, zwłaszcza, że pisma zostały zebrane, przetłumaczone na j.polski i wydane przez o. prof.Edmunda Stanulę CSsR. Duchowe wezwanie “Tolle, lege (bierz, czytaj)” usłyszane przez św. Augustyna z Hippony, patrona macierzystego zakonu Marcina Lutra niech i nam przyświeca, byśmy pojmowali Pisma , dążąc do jedności w Duchu Prawdy.

Jan, teksty Ignacego nie dotyczą sprawowania Eucharystii, tylko organizacji gminy, opartej o biskupów, diakonów i starszych. A właśnie wspomniana Traditio Apostolica występująca w dwóch wersjach dowodzi, że instytucjonalne kapłaństwo prezbiterów to dopiero IV wiek.

Wymieniłem św.Ignacego Antiocheńskiego, męczennika ur. w latach 30′ I wieku , by wzmiankę o diakonach, biskupach i prezbiterach umieścić prawidłowo w czasie, czyli nie w IV , a w I wieku. Chodzi o suwak czasu. Nie zależy mi na odbijaniu piłki z Wojtkiem, raczej na zrozumieniu czy dwa różne tłumaczenia tekstu 1 Listu św. Pawła do Tymoteusza tyczą się jednej funkcji “prezbiterów/starszych”, którzy pomagali Tymoteuszowi, czy nie? Dalej czytamy:
Tym.4,14 “Nie zaniedbuj w sobie charyzmatu, który został ci dany […] przez nałożenie rąk kolegium prezbiterów” w:Pismo Święte w przekładzie z jęz. oryginalnych, Pallottinum Poznań-Warszawa 1980. Ponadto historia wskazuje na rozwój liczebny gmin chrześcijańskich, które w IV wieku pilnie potrzebowały dla biskupów pomocy, którą pełnili wyświęceni prezbiterzy. Sakrament święceń urzeczywistniał się więc pierwotnie w biskupie, uprzednio konsekrowanym przez przynajmniej trzech biskupów ( kolegium). Można mówić o rozwoju gmin, a jednocześnie o umocowaniu praktyki w nauczaniu apostolskim. Św.Paweł nakazuje też tesaloniczanom rozumne postępowanie wg przejętej od apostołów tradycji.

Jakby nie patrzeć, czy chodzi o pierwszy czy czwarty wiek, to jest jakaś luka od ostatniej wieczerzy kiedy to kapłaństwo miało być ustanowione. Mimo wszystko pierwsi chrześcijanie byli przecież Żydami. Zanim św Paweł wyszedł do świata pogan, świata rzymskiego (z instytucjonalnym kapłaństwem), to należałoby się spodziewać, że na terenie obecnego Izraela ktoś Eucharystię sprawował w sposób taki jak Chrystus ustalił w Wieczerniku. To kto to robił, no poza apostołami? Tak tylko dodam, że oczywiście symbole są ważne, namaszczenie, rytuał, tylko kiedy w gronie tych namaszczonych są osoby które swoim życiem zaprzeczają temu w co wierzą, to jak najbardziej naturalnym i zdrowym odruchem jest aby się od opresyjnych kapłanów uwolnić. Nie wiem jak sami kapłani czują swoją łączność z biskupem, ale może być to już ostatnie pokolenie wyświęconych, sądząc z ilości święceń. To później już nie będzie kto miał sprawować Eucharystii.

Dziękując za możliwość podzielenia się uwagami dotyczącymi sakramentów kapłaństwa i Najświętszej Eucharystii polecam moich rozmówców Bogu przez świadectwo dziesięcioletniego chłopca, św. Tarsycjusza nazwanego męczennikiem Euchatystii , który poniósł śmierć niosąc ją uwięzionym chrześcijanom ok.250 r. (akolita z otoczenia papieża Stefana I, za panowania cesarza Decjusza). Doczytajcie życiorys samodzielnie. Zostańcie z Bogiem!

Imię Tarsycjusz kojarzy mi się bardziej ze świadectwem osoby wykorzystanej przez kapłana. Jan, też dziękuję za ciekawe uwagi historyczne. Chciałoby się żeby dla wszystkich tu było miejsce, a nie wskazanie drzwi do wyjścia dla tych, którzy inaczej odczytują przesłanie Pisma Świętego. No cóż, ale może należy im się łatka “heretycy” od tych, którzy dierżą władzę w Kościele, bo w ortodoksji mało jest miejsca dla tolarancji i poszanowania odmienności, która jest kwitowana stwierdzeniem o rozwadnianiu doktryny.

Dzięki Greto za ciepłe słowo. Jeszcze jeden dopisek. Otóż w II wieku p.Ch. ur. w Smyrnie (Izmir w Turcji) św.IRENEUSZ, późniejszy bp Lyonu już pisał o tradycji i sukcesji apostolskiej. Zachowały się tłumaczenia jego dwóch dzieł: “Przeciw herezjom” oraz “Dowód prawdziwości nauki apostolskiej”. W tym drugim zamieścił spis papieży od św.Piotra do współczesnego mu Eleuteriusa. Miejmy świadomość, że właściwie od początku chrześcijaństwo zmagało się z teoriami teologicznymi sprzecznymi z nauczaniem apostolskim i odczytywało Bożą myśl niejako w opozycji do tych twierdzeń. Wiadomo też, że duchownego pelagiańskiego słuchał w młodości prorok, by zbudować nową religię , islam, wychodząc z treści heretyckiego nauczania do nowej wiary.