rE-medium | Tygodnik Powszechny

Wiosna 2024, nr 1

Zamów

Kochaj po Jezusowemu i proś, o co chcesz

Marek Kita. Fot. Więź

Choć nie stworzyliśmy swojej egzystencji, to jednak jesteśmy zaproszeni do bycia jej współautorami.

Mówi Mu Filip: Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy.
Mówi mu Jezus: Tak długi czas z wami jestem, a nie poznałeś Mnie, Filipie? Kto zobaczył Mnie, zobaczył Ojca. Jak możesz mówić: Pokaż nam Ojca? Nie wierzysz, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie?

Tego, co wam mówię, nie mówię od siebie, ale przebywający we Mnie Ojciec dokonuje swych dzieł. Wierzcie Mi, że jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie – a jeśli nie, wierzcie z powodu samych dzieł. Amen, amen, mówię wam, wierzący we Mnie też będzie dokonywać dzieł, których Ja dokonuję – i większych niż te dokona, bo Ja idę do Ojca. I o cokolwiek byście poprosili w Moje imię, zrobię to, żeby Ojciec był uwielbiony w Synu. Jeśli o coś Mnie poprosicie w Moje imię, zrobię to.

J 14,8-14

Jak uczył starochrześcijański teolog Orygenes, Jezus sam w sobie stanowi królestwo Boże, którego bliskość ogłasza (por. Mk 1,15). Można też powiedzieć, że On jest we własnej osobie królowaniem Boga. Greckie słowo basileia da się tłumaczyć jako rzeczownik lub imiesłów. A więc Jezus stanowi zarazem „obszar”, przestrzeń królowania Ojca, którego całym sobą reprezentuje, jak i trwający akt tego królowania. W Jego osobie stwórcza Dobroć (por. Mt 19,7) – okazująca się wieczną, pierwotną Miłością (por. 1 J 4,16) – realizuje swoje czuwanie nad wszystkim.

Jaki król, takie królowanie

Tak, kontemplując Jezusa odkrywamy nie tylko jaki jest Bóg, ale też jaki jest Jego sposób panowania. To drugie wynika zresztą z pierwszego. Jeśli tożsamość Boga stanowi absolutna miłość, to możemy jak dziewiętnastowieczny prawosławny myśliciel, Władimir Sołowjow, wnioskować, że Boska władza nie używa przymusu. Choć nawet biblijni prorocy nie od razu to odkryli, Bóg nie działa przemocą. Tzw. Boskie karanie oznacza tylko zgodę, by sam grzech wypłacił człowiekowi swój „żołd” (opsōnia, Rz 6,23), żeby dały się odczuć skutki wprowadzonego do serca zamętu. Dziełem Boga są wyzwolenie i dobrostan, natomiast opór wobec Niego skutkuje wypaleniem, wewnętrzną suszą (por. Ps 68,7).

Chodzi więc o dość paradoksalne z naszego punktu widzenia panowanie, które nie oznacza dominacji, o „królowanie nie z tego świata” (por. J 18,36). Prawdziwy „wszechwładca” (pantokratōr) obdarowuje nas potencjałem i zaprasza do kreatywności, do „puszczenia w obrót talentów” (por. Mt 25,14-30). Jego rządzenie nami to instruktaż, wspieranie i korekta. Hebrajskie określenie torah, które przywykliśmy tłumaczyć jako „prawo”, oznacza dosłownie raczej instrukcję, wskazówki. 

Życie w wierności Bogu to w Biblii wędrowanie „Jego drogami i ścieżkami” (por. Ps 25,4), orientowanie się według Jego inspiracji w pejzażu losu. Przy tym biblijną metaforą Boga jest pasterz owiec, a więc przewodnik i opiekun, który nie prowadzi zwierząt na łańcuchu ani nie grodzi dla nich pastwiska. Raczej wypasa „na pustkowiu” (por. Łk 15,4), w upatrzonej przez siebie, ale otwartej przestrzeni, gdzie owce same wyszukują paszę. Bycie poddanym Boga-Pasterza to wierność kreatywna, lojalna inwencja. Choć nie stworzyliśmy swojej egzystencji, to jednak jesteśmy zaproszeni do bycia jej współautorami.

Królowanie Ojca w Synu

Również ogłaszane z naciskiem w Nowym Testamencie posłuszeństwo Jezusa wobec Ojca nie miało w sobie nic z postawy niewolnika ani nawet „najemnika” (por. J 10,11-15). Syn Boży nie jest przytłoczony zależnością, nie stara się też czegokolwiek wysłużyć, jakkolwiek „zarobić” na swej postawie. Żyje ze świadomością bycia ukochanym i uwielbianym przez Ojca (por. J 17,5.24), odwzajemniając tę miłość i uwielbienie przez realizację zleconej misji (por. J 14,31; 17,4). 

Jeżeli stwierdza, że w gruncie rzeczy działa przez Niego Ojciec, to nie w tym sensie, żeby miał być bezwolnym medium. Ich istnienia przenikają się, Boskie Osoby żyją sobą nawzajem. Ojciec przeżywa to, co Syn, a Syn żyje tym, czym żyje Ojciec, we wzajemnej afirmacji i wzajemnym oddaniu. Dzielą nawzajem swe pragnienia, ale też każdy pragnie chwały, pełnego rozbłysku piękna tego drugiego… Nawiasem mówiąc, w tej wzajemności ukrywa się, a zarazem rozkwita i owocuje Ktoś Trzeci – osobowy Oddech Miłości, Duch komunii (por. 1 Kor 13,13).

Oddanie Syna dziełom Ojca współistnieje z ojcowskim dążeniem do chwały Syna, który w tych dziełach pośredniczy. Z kolei poddanie się ojcowskiemu prowadzeniu nie odbiera Synowi wolności i kreatywności. Wskazują na to same imiona-metafory określające relację Źródła Bóstwa do Jego Logosu („wypływu Jego chwały i odcisku Jego istoty”, Hbr 1,3). Przecież dobry rodzic wychowując pielęgnuje własną osobowość dziecka, promuje jego samorealizację. Zatem gdy Boży Syn radykalnie poddaje się (służy) Ojcu, ten pozostaje radykalnie zaangażowany w wywyższenie Syna (por. Flp 2,6-11). A praktykowane przez Jezusa posłuszeństwo jest kreatywną wiernością, twórczym współbrzmieniem ducha. Bo tylko takie posłuszeństwo cieszy Ojca Życia.

Królowanie Chrystusa w nas

Dobra nowina o królestwie Bożym jest taka, że Jezus włącza nas w swoją relację z Ojcem. Dzieli się z nami statusem, jaki w tej relacji posiada. „Podaje dalej” rzeczywistość królestwa-królowania, które staje się „nasze” (por. Mt 5,3) oraz jest „w nas” (por. Łk 17,21). Zostajemy włączeni w Boski sposób egzystowania, we wzajemne przenikanie istnień. Jak czytamy we fragmencie Czwartej Ewangelii znanym jako Arcykapłańska Modlitwa Jezusa: „Ja w nich, a Ty we Mnie, by się stali doskonałą jednością…” (J 17,23). Jeśli Chrystus i Ojciec nawzajem w sobie egzystują, przeżywają siebie nawzajem, to z kolei Chrystus egzystuje w nas, a my w Nim. On żyje naszym życiem, a my żyjemy tym, czym żyje On.

Tak, możemy codziennie wchodzić w treść życia Jezusa, czyli w Jego afirmację i oddanie wobec Ojca i każdego człowieka. Ufając Ewangelii możemy świadomie oddychać Duchem Boga. Dać się dogłębnie inspirować do dobrych więzi i służenia nawzajem swemu rozkwitowi, owocowaniu i spełnieniu. Przez naszą kreatywną wierność Duchowi Świętemu, przez współpracę z łaską działa w nas Chrystus. A my łączymy ziemię z niebem na dużo większą skalę, niż Jezus przed swoją Paschą.

I dopiero w kontekście naszej Chrystusowości, pełnego inwencji oddania sprawie transmisji życia Stwórcy w życie stworzeń, można zrozumieć obietnicę wysłuchania każdej modlitwy „w imię Jezusa”. Nie chodzi o zaklęcie, formułkę gwarantującą spełnienie wszelkich życzeń. To zapewnienie, że modlitwa płynąca z duchowej jedności z Panem, wyrażająca dzielenie z Nim usposobienia (por. Flp 2,5) – a w konsekwencji mająca za przedmiot jakiś rodzaj wzrostu, rozkwitu lub owocowania miłości – będzie skuteczna.

Wesprzyj Więź

Parafrazując świętego Augustyna można by powiedzieć: Kochaj po Jezusowemu i proś, o co chcesz!

Tekst ukazał się na stronie wiam.pl pod tytułem „Jak funkcjonuje królestwo Boga”. Obecny tytuł od redakcji Więź.pl

Przeczytaj też: Tęskniący za Zbawicielem i zbawieniem

Podziel się

2
1
Wiadomość

Proponuję taką myśl:

możliwe, że wiele zjawisk i nurtów ostatniego stulecia, począwszy od psychoanalizy, przez rozmaite koncepcje podmiotowości, mniej lub bardziej poważne problemy tzw. zwykłych ludzi, jakie łączą się z sytuacją, kiedy nie wie się, kim się jest, aż po dzieła sztuki, w tym filmy (nieraz wybitne), które pokazują poruszające dramaty ludzi o więcej niż jednej tożsamości – że wszystko to wywiera mocny wpływ na postawy wobec dyskursu katolickiego dotyczącego podmiotowości, takiego jak ten, który występuje np. w powyższym artykule.

Jaki to wpływ? Raczej niejednoznaczny. Z jednej strony współczesność jak gdyby otwiera na nowo problem tożsamości i być może zachęca do podjęcia refleksji nad tym, czy w nas może być coś więcej niż my sami (i że to coś może być dobre).

Z drugiej strony skala problemów, które wiążą się nieraz z tym, że w jednostce krzyżuje się wiele tożsamości, może skłaniać do myślenia: to już lepiej być tylko sobą i nikim więcej. To niedobrze, żeby ktoś inny niż my sami w nas działał. Dajcie spokój z tym wszystkim!

Co Państwo o tym myślą?

Hmmm. Ja niejednokrotnie byłem mocno upojony alkoholem albo pod silnym działaniem dietyloamidu kwasu D-lizergowego. Bez wątpienia nie byłem sobą bardzo efektownie. Z punktu widzenia technicznego nie mogę o tym powiedzieć nic złego. Dziękuję za zaproszenie do dyskusji.