Ukraińscy analitycy bezpośrednio uzależniają losy Rosji od wyników dalszych walk w Ukrainie. Jednocześnie mało kto nie zakłada zwycięstwa ukraińskiego oręża – dlatego nastawienie na przyszły rozpad resztek imperium jest powszechne. Tylko nieliczni w to na razie nie wierzą, i to głównie z uwagi na postawę Zachodu.
Szef wywiadu wojskowego Ukrainy generał Kyryło Budanow na początku stycznia 2023 r. kroił swój urodzinowy tort. A na nim zobaczyć można było mapę Rosji – ale podzielonej na kilka obszarów wyraźnymi granicami.
Każda z części wielkiego terytorium była podpisana tajemniczymi skrótami. Narzucało się takie ich odczytanie, że z rosyjskiego mocarstwa pozostanie dużo mniejsza „Republika Środkoworosyjska”, zaś wybrane tereny obecnej federacji przynależeć będą do innych państw, np. Chin (Daleki Wschód), Japonii (Kuryle), Niemiec (obwód kaliningradzki), Finlandii (Karelia) czy Ukrainy.
O mapie zaczęło być głośno już w grudniu 2022 r. Wtedy jeden z dziennikarzy zauważył ją na ścianie gabinetu głównego wywiadowcy Ukrainy. Budanow twierdzi, że mapa wisi tam od dawna. Wyraźnie jest z niej dumny. „Spójrzcie na mapę, w niej są wszystkie odpowiedzi”[1] – lubi żartować szef wywiadu, nazywany w Ukrainie człowiekiem „wszechwiedzącym”.
Hałas wokół tej mapy – najpierw na ścianie, a później na torcie – to nie wyłącznie trolling polityczny Rosjan. Pytanie o przyszły kształt, granice i ustrój Rosji jest zadawane w Ukrainie głośno i nie na żarty.
Moskowici i Uralcy, już nie Rosjanie
Ale zacznijmy od bynajmniej nie ukraińskiej wypowiedzi.
Mają jeden cel: zdemontowanie byłego Związku Radzieckiego i jego głównej części – Federacji Rosyjskiej. Wtedy być może przyjmą nas do tzw. rodziny cywilizowanych narodów, ale tylko po kawałku. Każdą część z osobna. Po co? Aby stłumić te części i poddać je kontroli.
Nad Dnieprem panuje przekonanie, że bez demontażu imperium rosyjskiego nie uda się stworzyć bezpiecznej przyszłości. W przeciwnym razie „za parę lat wyliżą rany i zaatakują znowu”
Jeśli pójdziemy tą drogą, myślę, że los wielu narodów Rosji, a przede wszystkim oczywiście narodu rosyjskiego, może zmienić się diametralnie, w sposób wręcz radykalny. Nawet nie wiem, czy taka grupa etniczna jak naród rosyjski może przetrwać w takiej postaci, w jakiej istnieje dzisiaj. Będą jacyś Moskowici, Uralcy i inni…[2]
Te słowa Władimira Putina padły w rozmowie z dziennikarzem propagandowego programu „Moskwa. Kreml. Putin” w telewizji Rosja 1, wyemitowanej 26 lutego 2023 r., czyli dwa dni po tragicznej rocznicy pełnowymiarowego wtargnięcia rosyjskiej armii do Ukrainy. Rok wcześniej ten sam człowiek mówił całkiem co innego, wzywając ukraińskich wojskowych do przejścia na stronę Rosji. Zapowiadał „denazyfikację i demilitaryzację” Ukrainy, tłumacząc w ten sposób brutalną rosyjską agresję militarną. Planował też rozszerzenie swojej władzy do granic historycznych niegdysiejszego rosyjskiego imperium.
Zazwyczaj niechętnie cytuję Putina, zbyt wiele bowiem uwagi poświęca się w mediach jego kłamliwemu pustosłowiu. Jednak tej wypowiedzi warto się przyjrzeć. Nie po raz pierwszy wyciąga on z lamusa straszak w postaci rozpadu Rosji, ale obecnie dzieje się to w zupełnie nowym kontekście: w obliczu coraz wyraźniej rysującej się perspektywy wojennej porażki Rosji w Ukrainie. Poza tym rozpoczęta przez Kreml rok temu inwazja na Ukrainę przerodziła się ostatecznie w konfrontację z całą „rodziną cywilizowanych narodów” i wpędziła Rosję w niespotykaną dotąd izolację oraz polityczny i gospodarczy impas.
Wypowiedź Putina odbiła się głośnym echem nad Dnieprem, bowiem to nie USA ani Unia Europejska – jak sugeruje Putin – lecz zaatakowana przez niego Ukraina zainicjowała, wkrótce po wtargnięciu Rosji na jej terytorium, szeroki dyskurs o ostatecznej likwidacji resztek rosyjskiego imperium. Taka dyskusja to oczywisty i logiczny skutek agresji ze strony Rosji.
Nikt nie może dziś odmówić Ukrainie prawa do stawiania twardych pytań i formułowania jednoznacznych oczekiwań odnośnie do jej bezpieczeństwa w przyszłości. A klimat w społeczeństwie ukraińskim po roku inwazji sprzyja szukaniu rozwiązań ostatecznych. Aby go zilustrować, wystarczy przejrzeć reakcje na cytowaną wypowiedź Putina. W ukraińskim internecie aż roi się od takich tytułów, jak: Rozpad się zaczął; Kreml się rozpada; Rosja zostanie rozczłonkowana; Ćwiartowanie Rosji według Putina; Na Kremlu wiedzą, jak rozwali się Rosja itp.
Rosyjskie „nie-do-imperium”
Ukraiński dziennikarz Roman Cymbaluk w latach 2008–2022 był korespondentem agencji UNIAN w Rosji. Wrócił stamtąd jako zaciekły i nieugięty krytyk kremlowskiej polityki, bowiem przejawów represyjności reżimu doświadczył bezpośrednio. Dziś jest popularnym blogerem. Własną analizę wypowiedzi rosyjskiego przywódcy zatytułował w miarę ostrożnie: Putin po raz pierwszy dopuścił do siebie myśl o rozpadzie FR[3].
Ale sam Cymbaluk taki właśnie rozwój wydarzeń prognozuje od dawna: „Kiedy patrzę na współczesną Rosję, zadziwiają mnie dwie rzeczy – ta beznadziejna tępota oraz okrucieństwo. Tego się nie da ani wybaczyć, ani wytłumaczyć”. I dodaje, że wojna przeszła już do fazy, w której to Ukraina przybliża swoje zwycięstwo.
„Dlatego im szybciej Rosjanie wyjdą z terytorium Ukrainy, tym większa będzie dla nich szansa, że Rosja się nie rozwali” – twierdzi bloger i zwraca uwagę na coś, co całkowicie przeczy tezom Putina: na zachowawczą w tej kwestii postawę Zachodu.
Bo na razie nikt na świecie nie stawia sobie celu, by doprowadzić Rosję do podziału. Na myśl o tym wielu ludzi tam [na Zachodzie – NBZ] ogarnia niepokój. Bo co dalej z bronią jądrową? Albo kto będzie dostarczać zasoby energetyczne? I wiele innych takich pytań. Jednak jest ich coraz mniej[4].
Inny popularny bloger, politolog Michaił Szejtelman, komentuje sytuację odmiennie. Jego zdaniem w obecnej sytuacji Putin otrzymał od swojego otoczenia zadanie przekonywania Rosjan, że wojna była po to, by nie dopuścić do rozpadu kraju. Obecnie Putin starannie tę tezę propaguje – analizuje Szejtelman i dodaje:
Ale w pewnym sensie sam podpowiada ludziom, co powinni zrobić, żeby trafić do cywilizowanego świata. Mianowicie: po prostu dokonać podziału. Sądzę, że każdy Uralec na pytanie, czy zgodzi się oddzielić od Moskowitów, by lepiej żyć, bez wahania przytaknie. Tak samo jak realni Rosjanie z głębi kraju zapytani, czy coś się dla nich zmieni po rozpadzie imperium, stwierdzą jednoznacznie, że nie[5].
W wielu ukraińskich komentarzach słychać szyderstwa i kąśliwości. Jak na przykład u dziennikarza telewizyjnego Jurija Bibika: „Władimirze Władimirowiczu! Wręcz przejrzeliście na oczy. Trafiliście w samo sedno! Przecież to tak właśnie będzie”.
Dla odmiany popularny komentator wojskowy Ołeh Żdanow nadaje swojemu codziennemu przeglądowi wydarzeń tytuł Czeczenia, Buriacja – przygotować się do wyjścia – Putin rozpoczął demontaż Rosji i przekonuje, że „Putin jest unikalny!”. Dlaczego? Bo rozwala rosyjskie „nie-do-imperium”. Skąd ten neologizm u Żdanowa?
Bo Federacja Rosyjska oczywiście nigdy nie zdołała stać się prawdziwym imperium. A dzisiaj każdy z jej narodów dostaje właśnie szansę na samostanowienie. Mogą wybrać: wyjść z Federacji Rosyjskiej czy w niej zostać – bo to Putin dzięki swoim „talentom” zdołał uruchomić mechanizm rozpadu[6].
Kadyrow z bronią jądrową?
Ukraińska dyskusja o przyszłości Rosji nie sprowadza się jednak tylko do myślenia życzeniowego i emocjonalnych uszczypliwości. Pada wiele konkretnych pytań odnoszących się zarówno ogólnie do kwestii cywilizacyjnego zacofania i anachroniczności projektów imperialnych, jak i do suwerennościowego potencjału konkretnych rosyjskich regionów w szczególności.
Kijowski socjolog Wołodymyr Fesenko przewiduje ostrożnie: w długiej perspektywie podział Rosji jest możliwy, ale oczywiście nie od razu. Wyjaśnia:
Na razie na ponad sto regionów Rosji zaledwie około dziesięć ma własne, miejscowe elity we władzach. Pozostałe są zarządzane bezpośrednio przez wysłanników Putina. W latach dziewięćdziesiątych było inaczej: w Rosji działali silni lokalni liderzy, ale już ich z regionów usunięto[7].
Fesenko wskazuje Tatarstan jako przykład słabego ogniwa rosyjskiej konstrukcji państwowej. Jest to jeden z bardziej rozwiniętych regionów, o wysokim poziomie samoświadomości i własnych tradycjach. Tatarstan został jednak zmuszony „między innymi do rezygnacji z tytułu prezydenta republiki, bo prezydent w Rosji jest tylko jeden” – tłumaczy socjolog, choć od razu dodaje, że mimo starań nie zniszczono tam całkowicie ambicji suwerennościowych. Jednocześnie Fesenko stwierdza, że to nie obecna, lecz przyszła kondycja regionalnej wierchuszki odegra w procesach zachodzących w Rosji główną rolę:
[…] jeśli wskutek porażki w Ukrainie centralna władza osłabnie, przyjdzie czas na myślenie lokalnych elit o szansach na przejęcie władzy we własnych regionach. Taki wariant jest możliwy. Ale nie od razu. Najpierw nastąpi kryzys, który będzie wynikiem porażki Rosji w Ukrainie[8].
W rozgorzałej ostatnio ukraińskiej debacie wielu analityków dopatruje się bezpośredniej zależności losów Rosji od wyników dalszych walk w Ukrainie. Jednocześnie mało kto nie zakłada zwycięstwa ukraińskiego oręża – dlatego nastawienie na przyszły rozpad resztek imperium jest powszechne. Tylko nieliczni w to na razie nie wierzą, i to głównie z uwagi na postawę Zachodu.
Dla przykładu ekspert wojskowy i historyk Mychajło Żyrochow wskazuje, że Zachód do tego nie dąży. „Obawiają się, że trudniej będzie powstrzymywać kilka państw z bronią nuklearną niż jedno”. Dzieje się tak również „ze względu na fakt, że w różnych regionach Rosji nie ma siły politycznej, która mogłaby przejąć władzę”[9].
Inny komentator, politolog Boris Tyzenhauzen, zaznacza, że nie ma w Rosji konkretnych działaczy, którzy mogliby na przykład przeprowadzić referenda niepodległościowe. „Putin ma Kadyrowa i może wysłać jego bojowników do dowolnych regionów, topiąc je w krwawych akcjach pacyfikacji nieposłusznych” – twierdzi politolog.
Podkreśla też, że najbardziej skuteczną bronią Zachodu wobec Rosji są sankcje ekonomiczne. To one doprowadziły kiedyś do upadku totalitarnego ZSRR. „Ale nasi zachodni sojusznicy boją się upadku Federacji Rosyjskiej, bo to kraj nuklearny. Wyobraźcie sobie, że Kadyrow będzie miał broń jądrową. Przy tym nawet Kim Dzong Un wydaje się bardziej obliczalny”[10].
I nie jest to konstatacja pozbawiona podstaw.
Wielkie zwycięstwo Ukrainy
Takie głosy w ukraińskich środowiskach opiniotwórczych można zakwalifikować jako pesymistyczne. Jednak optymistów jest więcej. Przybyło ich od jesieni ubiegłego roku, kiedy to na tle spektakularnych zwycięstw armii ukraińskiej pod Charkowem i po odzyskaniu Chersonia zaczęto coraz śmielej mówić o przyszłym zwycięstwie.
Determinacja Ukraińców do obrony i poszukiwanie formuły bezpieczeństwa zdominowały debatę publiczną. Dyskutuje się tu o uwarunkowaniach, które mogą zapewnić nie tylko odzyskanie terytoriów, ale i szybszy rozwój powojennej Ukrainy oraz Europy. Bo o tym, iż kraj stał się forpocztą systemu bezpieczeństwa całego kontynentu, mówi się już od miesięcy. A nad Dnieprem panuje przekonanie, że bez demontażu resztek imperium takich warunków nie uda się stworzyć. W przeciwnym razie „za parę lat wyliżą rany i zaatakują znowu” – to powszechne przeświadczenie wśród Ukraińców.
Sekretarz ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa Ołeksij Daniłow mówi o koncepcji wielkiego zwycięstwa Ukrainy, jakim będzie rozpad Rosji. Jego zdaniem Rosja w obecnych granicach istnieć nie będzie
Dlatego kluczowe staje się tu pytanie, czym dla Ukrainy byłoby ostateczne zwycięstwo. Sekretarz ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa Ołeksij Daniłow w rozmowie z dziennikarką „Nastojaszczeje Wriemia”[11] Iriną Romalijską formułuje to zwięźle:
Istnieje koncepcja wielkiego zwycięstwa – to jest fragmentacja Rosji. Ona już zaczęła się 24 lutego 2022 r. Fragmentacja to znaczy rozpad. Rosja w obecnych granicach istnieć nie będzie. I to będzie nasze wielkie zwycięstwo. Co do zwycięstwa, które powinno nastąpić wkrótce, to będzie powrót do granic z 1991 r., włącznie z Krymem, cokolwiek innego by się komuś majaczyło[12].
Ołeksij Daniłow to jeden z najważniejszych ukraińskich urzędników państwowych. Jest znany z wypowiedzi ostrych, lecz zazwyczaj podpartych konkretami. Programy zaś finansowanej przez amerykański Kongres rosyjskojęzycznej telewizji, dla której powstał ten wywiad, kierowane są do całego obszaru byłego Związku Radzieckiego.
Rozmowę transmitowano w przeddzień rocznicy rosyjskiej inwazji i dwa dni po niespodziewanej wizycie Joego Bidena w Kijowie. Można więc przypuszczać, że Daniłow – snując wizję „wielkiego zwycięstwa” – raczej nie fantazjował, lecz opierał swoją wypowiedź na danych wystarczająco twardych, by stanowić podstawę dla tego typu publicznych prognoz.
Ile armii ma teraz Federacja Rosyjska?
Podobne opinie wypowiadają w ukraińskich mediach także przedstawiciele innych krajów poradzieckich.
Jeszcze na początku grudnia, w rozmowie z wpływową ukraińską dziennikarką i blogerką Natalią Mosejczuk, takie sugestie poczynił między innymi znany azerbejdżański ekspert wojskowy i lider opinii Agil Rustamzade:
Od pierwszego spotkania w Ramstein [amerykańska baza wojskowa w Niemczech, miejsce spotkań Grupy Kontaktowej do spraw Obrony Ukrainy – NBZ] sądzę, że z Rosją postanowiono skończyć. To jest agresywny, nienadający się do zarządzania kraj z bronią jądrową, który stał się zagrożeniem nie tylko dla Ukrainy, ale i dla całego świata, a na pewno dla całego euroazjatyckiego kontynentu[13].
Analogiczne wypowiedzi słychać także z ust rozmówców z Mołdawii czy Gruzji, białoruskich opozycjonistów, a nawet nielicznych rosyjskich emigrantów (np. Aleksandra Niewzorowa, Ilii Ponomariowa czy Marka Fejgina).
Jednak większość rosyjskiej opozycji, poruszona rozgorzałą w Ukrainie dyskusją, zaczęła propagować zgoła inne tezy. Mówi się tam zwłaszcza o wyłącznej i jednoosobowej odpowiedzialności Władimira Putina za obecny stan rzeczy oraz możliwym zreformowaniu Rosji po jego odejściu. Rosyjskie opozycyjne elity raczej nie widzą przesłanek do rozpadu postimperialnego molocha, czym zasadniczo różnią się w ocenach od ukraińskich liderów opinii, którzy prorokują Rosji rychły upadek.
Na przykład kontrowersyjny Ołeksij Arestowycz – znany w świecie komentator wydarzeń i ekspert wojskowy, a do niedawna doradca Administracji Prezydenta Ukrainy[14] – podobnie jak cytowany wcześniej Rustamzade twierdzi, że „plan już jest gotowy”. I również opiera to przekonanie na efektach comiesięcznych szczytów NATO + Ukraina w amerykańskiej bazie Ramstein.
Ale jego przewidywania co do podziałów i rozłamów w Rosji dotyczą nie tyle decyzji światowych liderów, ile kondycji samej Rosji. A zwłaszcza konfliktów między jej strukturami wojskowymi. Arestowycz przekonuje: „Mam pytanie: ile armii ma teraz Federacja Rosyjska? Siły zbrojne, armia Kadyrowa, Gwardia Narodowa, armia Prigożyna, coś jeszcze?[15]”. Jego zdaniem w Rosji „już jest wiele armii, a nowe zaczynają powstawać w różnych miejscach”[16].
Arestowycz dochodzi do wniosku, że Rosja wkrótce stanie się „prawdziwą federacją”. A potem, kiedy „każdy będzie miał własną armię, nie będzie już mowy o zjednoczonych siłach zbrojnych Federacji Rosyjskiej”. Zamiast władzy FR „pojawią się władze w FR”. Zdaniem eksperta „Federacja Rosyjska zaczyna szybko rozmywać się jak mokry papier. Właśnie rozpoczęła się dezintegracja Rosji”[17].
Arestowycz zadaje też pytanie, z kim konkretnie będzie walczyć wkrótce Ukraina i czy któraś z licznych rosyjskich formacji wojskowych wręcz nie przejdzie z czasem na stronę Kijowa. A jego na pozór fantastyczne wizje zaczynają przybierać realne kształty, gdy na oczach całego świata gwałtownie narasta konflikt między szefem Prywatnej Kompanii Wojskowej Wagner a dowódcami rosyjskiej armii.
Tego nie da się zatrzymać?
Szerzej na temat przyszłości Rosji wielokrotnie wypowiadał się także jeden z głównych „głosów ulicy Bankowej[18]”, czyli translatorów polityki Kijowa, doradca szefa administracji prezydenckiej Mychajło Podolak. Pod adresem Rosji mówił:
Rozpadniecie się obowiązkowo! Bo spróbujmy spojrzeć na możliwe scenariusze: jeśli Rosja przegra, straci sens kluczowa koncepcja, jaką Putin sprzedawał światu. To znaczy: bójcie się Rosji, bo jest wielka. Sprzedawał ją na rynki zewnętrzne jako instrument lęku. A swoim ludziom wmawiał wielkość, żeby móc ich kontrolować[19].
A gdy tej wielkości już nie będzie, ironizuje Podolak, wtedy przyjdą poddani i powiedzą: „Nadal żyjemy bez sedesów – wybaczcie mi to kluczowe obecnie dla nas skojarzenie z rosyjskością – ale gdzie jest ta wielkość? A wielkości nie ma”. Według niego część rosyjskich regionów odejdzie z federacji, a reszta Rosji stanie się krajem zacofanym, nadal dużym terytorialnie, ale o małym znaczeniu i wpływie na globalną politykę. „W ten sposób Putin zredukował Rosję” – podsumowuje Podolak.
Odpowiada on także na argumenty o strachu Zachodu przed „walizką jądrową”. Jego zdaniem pozostanie ona pod kontrolą wojskowych, podobnie jak na początku lat 90. ubiegłego stulecia – do czasu, gdy nie zakończy się proces kształtowania się nowych sił politycznych.
Poważnym problemem, na który zwracają uwagę ukraińscy analitycy, jest fakt, że Rosja do niedawna skutecznie kontrolowała wiele krajów. Po pierwsze, zarządzając lękami; po drugie, poprzez zabójstwa polityczne; po trzecie, poprzez kolosalną korupcję – wciągając światowych polityków do własnych interesów, biznesowych struktur, rad nadzorczych, zarządów. Podolak dodaje, że odbywało się to także
poprzez działania kulturowo-informacyjne. Ale dzisiaj to wszystko znika. Jest jeszcze grupa ludzi w Europie, którzy nadal rozumują w kategoriach tej wczorajszej rosyjskości, ale proces historyczny jest nieubłagany i obiektywny. Tak samo jak kiedyś, gdy rozpadał się Związek Radziecki. Tego nie da się zatrzymać[20].
Rosja w tym kształcie, zdaniem Podolaka, jest po prostu niekonkurencyjna. „Taka Rosja nie ma sensu” – konstatuje doradca szefa administracji prezydenckiej.
Byleby zajęli się sobą, a nie Ukrainą
Z racji pełnionego urzędu Podolak reprezentuje niewątpliwie punkt widzenia ukraińskiej władzy. Jednak w odróżnieniu od swoich urzędników prezydent Wołodymyr Zełenski w kwestii przyszłości Rosji wypowiada się raczej powściągliwie, aczkolwiek z dozą wyższości albo irytacji.
Podczas konferencji prasowej podsumowującej rok wojny na pytanie francuskiej dziennikarki o przyszłość Rosji po ewentualnej porażce w Ukrainie prezydent Zełenski – znany ze swobodnej maniery komunikowania się w bezpośrednich rozmowach – odpowiedział tak:
Szczerze? Jest mi wszystko jedno. Byleby nie było wojny. Byleby zajęli się sobą, pomyśleli o wolności słowa, demokracji, reformach gospodarczych. Żeby tam nie było już niewolników i żebraków, bo przyrodniczo to bogaty kraj. Ale na to wszystko potrzeba czasu[21].
W kwestii demontażu Rosji Zełenski wyraził tylko przypuszczenie, że taka perspektywa napotka wielki opór ze strony rosyjskich elit finansowych, dla których oznaczałoby to olbrzymie straty. „Ale to są ich problemy, ja się nad nimi nie zastanawiam. To oni powinni pomyśleć, co zrobić, żeby w ogóle ktokolwiek zechciał usiąść z nimi do stołu i prowadzić rozmowy”.
Rzeczywiście na razie z Rosjanami nikt rozmawiać nie chce, a Ukraina coraz głośniej pyta o przyszłość Rosji. Podobne pytania pojawiały się w historii wiele razy, ale nigdy nie wybrzmiały tak wyraziście w kontekście prawdopodobnej militarnej porażki i kompromitacji rosyjskiej imperialnej agresji.
Jednocześnie wojna Rosji z Ukrainą unaoczniła światu skalę zagrożenia, które pozostanie również po zakończeniu walk, jeśli kwestia rosyjska nie zostanie rozwiązana. Poszukiwanie tych rozwiązań staje się dziś wielkim – nadzwyczaj pilnym, ale i wyjątkowo trudnym – cywilizacyjnym wyzwaniem, z którym demokratyczny Zachód musi się zmierzyć.
1. Zob. www.youtube.com/watch?v=CmhMGwiQWC8 [dostęp: 1.03.2023].
2. Zob. www.kp.ru/video/919324 [dostęp: 1.03.2023].
3. Zob. www.youtube.com/watch?v=FRD9PfrAnLM [dostęp: 1.03.2023].
4. Zob. www.youtube.com/watch?v=eCkL_HJ8bP8&t=208s [dostęp: 1.03.2023].
5. Zob. www.youtube.com/watch?v=x0QOQ9N873s [dostęp: 1.03.2023].
6. Zob. www.youtube.com/watch?v=jmc_Q3Y2Mok [dostęp: 1.03.2023].
7. Zob. www.youtube.com/watch?v=vZPSlzdRF7s [dostęp: 1.03.2023].
8. Tamże.
9. Zob. www.tsn.ua/svit/chi-rozpadetsya-rosiya-na-malenki-derzhavi-pislya-porazki-v-ukrayini-istorik-zdivuvav-vidpoviddyu-2275924.html [dostęp: 1.03.2023].
10. Zob. www.tsn.ua/exclusive/ce-vb-ye-rosiyu-ranishe-nizh-viyna-politolog-rozpoviv-za-yakih-umov-u-rf-spalahnut-bunti-2265250.html [dostęp: 1.03.2023].
11. Current Time TV (ros. Настоящее Время) – rosyjskojęzyczny kanał telewizyjny z redakcją w Pradze, stworzony przez amerykańskie organizacje Radio Free Europe / Radio Liberty i Voice of America, finansowane przez Kongres USA.
12. Zob. www.currenttime.tv/a/oborona-ugledara-ekonomicheskie-itogi-goda-voyny/32285296.html [dostęp: 1.03.2023].
13. Zob. www.youtube.com/watch?v=9-mYmkBXH3w [dostęp: 1.03.2023].
14. W styczniu 2022 r. Arestowycz podał się do dymisji po podaniu publicznie błędnej informacji dotyczącej ataku rakietowego na blok mieszkalny w Dnieprze.
15. W odróżnieniu od Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej oraz Gwardii Narodowej ugrupowania R. Kadyrowa oraz J. Prigożyna (Prywatna Kompania Wojskowa Wagner) są formacjami prywatnymi, formalnie niepodlegającymi państwu.
16. Zob. www.tsn.ua/politika/kinec-putina-blizkiy-arestovich-rozpoviv-pro-8-riznih-armiy-u-rosiyi-2192851.html [dostęp: 1.03.2023].
17. Tamże.
18. Przy kijowskiej ulicy Bankowej mieszczą się gmachy rządowe, w tym siedziba Administracji Prezydenta oraz oficjalna rezydencja prezydencka.
19. Zob. www.youtube.com/watch?v=1igR2l6Fmj8 [dostęp: 1.03.2023].
Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” wiosna 2023