Jesień 2024, nr 3

Zamów

Czas na akt odwagi i pokory, do którego wzywał Jan Paweł II

Zdjęcie wykonane podczas kanonizacji Jana XXIII i Jana Pawła II 27 kwietnia 2014 w Watykanie. Fot. Mazur / catholicnews.org.uk

W bulli na Wielki Jubileusz Roku 2000 Jan Paweł II, wśród znaków Bożego miłosierdzia, na pierwszym miejscu wymienił „znak oczyszczenia pamięci”. I przypominał, że „chrześcijanie są powołani, aby wobec Boga i wobec ludzi skrzywdzonych przez ich postępowanie wziąć na siebie ciężar popełnionych błędów”.

Debata publiczna, wzniecona telewizyjnym reportażem zatytułowanym „Franciszkańska 3”, stanowi kolejną odsłonę sporu, który ma miejsce w polskim Kościele (i społeczeństwie) od wielu już lat. Dotyczy on ważnych i trudnych kwestii z okresu PRL: współpracy duchownych ze służbami bezpieczeństwa, przestępstw seksualnych wobec osób małoletnich popełnianych przez duchownych oraz – co najważniejsze – właściwej ich oceny (historycznej i moralnej).

Co się tyczy pierwszej sprawy: trudno nie dostrzec podejmowanych działań mających na celu usiłowanie zmierzenia się instytucji Kościoła z gorszącymi zdarzeniami sięgającymi minionego ustroju. Pytania wciąż jednak szukają odpowiedzi: czy uczyniono wszystko, by archiwa zostały sumiennie zbadane, wątpliwości wyjaśnione, a granica między bohaterstwem i kolaboracją – jasno wyznaczona? Kolejne odkrycia każą zachować zdecydowanie krytyczną powściągliwość co do głoszonego przez niektórych przekonania, jakoby sprawa lustracji w Kościele została zamknięta.

Konieczna jest zmiana narracji towarzyszącej pontyfikatowi Jana Pawła II – częstokroć rzewnej, przaśnej i płytkiej. Świadectwem tej zmiany powinna być przede wszystkim troska o skrzywdzonych

ks. Rafał Dudała

Udostępnij tekst

Nie bez związku z tą kwestią pozostaje i druga, dotycząca wykorzystywania seksualnego osób małoletnich przez duchownych w przeszłości. Opisywane przez media kolejne przypadki dowodzą, że i ta sprawa domaga się pilnych i rzetelnych badań, których zwieńczeniem byłoby wskazanie winnych i pilne zadośćuczynienie pokrzywdzonym. Przywołane i przedstawione w filmie przypadki, które miały miejsce na terenie archidiecezji krakowskiej w czasie, gdy metropolitą krakowskim był kardynał Karol Wojtyła, wpisują się w tę naglącą – moralnie i historycznie – potrzebę. To pierwszy krok na drodze ku prawdzie, którą odkrywać i głosić należy na każdym z trzech etapów dziejów.

Ewangelia nie może być przykrywana uchwałami

Po pierwsze, przeszłość: celem wyjaśnienia ważna jest chociażby konfrontacja dostępnych w Instytucie Pamięci Narodowej dokumentów z tymi, które wciąż są zamknięte w archiwach kościelnych. Nieodzowna przy tym wydaje się obecność wybitnych badaczy i niezależnych ekspertów, na co wreszcie – w ostatnich wypowiedziach – zwrócili uwagę polscy biskupi. To ważna zmiana względem dotychczasowej, niezrozumiałej i budzącej słuszną podejrzliwość, postawy zamknięcia na międzyludzki dialog i rzetelne badania.

Po drugie, teraźniejszość: konieczna jest zmiana narracji towarzyszącej pontyfikatowi Jana Pawła II – częstokroć rzewnej, przaśnej i płytkiej, której nierzadko jedynym dziedzictwem są nazwy, pomniki i gadżety. To jej efektem są histeryczne wezwania do obrony, obliczone, przez jednych, na wzrost zasięgów w mediach społecznościowych, przez innych – na punkty procentowe w sondażach partyjnego poparcia.

Świadectwem tej zmiany powinna być przede wszystkim troska o skrzywdzonych, która wyrazi się propozycjami rzeczywistej pomocy, konkretnymi formami zadośćuczynienia oraz – na co zwraca uwagę Ewa Kusz – postulat domagający się wysłuchania tych, którzy dotychczas milczeli na temat swojej krzywdy. Za konieczne i ważne uznać należy zaproszenie ich do wspólnego budowania Kościoła i społeczeństwa bardziej bezpiecznego.

Po trzecie, przyszłość: niedomówienia w trudnych sprawach stają się obciążeniem w pracy, głównie z młodzieżą. Duszpasterstwo utrzymane w konfrontacyjnym tonie, odbierające świętym i błogosławionym prawo do błędu, wzniecające spory wokół spraw drugo- i trzeciorzędnych przestaje być ciekawą propozycją. Ewangelia, która jest sercem duszpasterstwa, nie może być przykrywana politycznymi uchwałami, nabożnymi wezwaniami czy medialnymi kampaniami. Konieczna jest przy tym radykalna zmiana myślenia, która nauczycieli (tj. duszpasterzy, katechetów, kaznodziejów) uczyni świadkami (por. Paweł VI).

Oczyszczanie pamięci

W bulli „Incarnationis misterium” ogłaszającej Wielki Jubileusz Roku 2000 Jan Paweł II, wśród znaków Bożego miłosierdzia, na pierwszym miejscu wymienił „znak oczyszczenia pamięci” (11). Domaga się on od wszystkich, zauważa papież, „aby w akcie odwagi i pokory uznali błędy tych, którzy nosili i noszą miano chrześcijan”.

Podkreślił przy tym, że pokorne uznanie win własnych i cudzych oparte jest na świadomości głębokiej więzi, jaka jednoczy ze sobą wszystkie członki Mistycznego Ciała Chrystusa. „Chrześcijanie są powołani, aby wobec Boga i wobec ludzi skrzywdzonych przez ich postępowanie wziąć na siebie ciężar popełnionych błędów. Niech czynią to, niczego w zamian nie żądając, mocni jedynie «miłością Bożą rozlaną w sercach naszych»”.

Konkludując, zasadnie dodał, że „również synowie Kościoła zaznawali w przeszłości i często nadal zaznają dyskryminacji, niesprawiedliwości i prześladowań”. Te ostatnie muszą zwracać naszą uwagę, zarówno wówczas, gdy wyrządzane były/są przez ludzi wrogich czy obcych Kościołowi, jak i przez siostry i braci tej samej wspólnoty.

Droga ciasna i kręta

Tomaszowi z Akwinu zwykło się przypisywać zdanie: „Wiele przyjmuj, niewiele odrzucaj, często rozróżniaj” (Multum afirma, pauca nega, frequenter distingue).

Wesprzyj Więź

Nie zasłaniając się przesadnie autorytetem Doktora Anielskiego, warto tę maksymę zabrać ze sobą na drogi i bezdroża, które przyjdzie nam, w dobie narastającego kryzysu w Kościele w Polsce (i polskim społeczeństwie), w najbliższych latach przemierzać w poszukiwaniu prawdy i oczyszczaniu pamięci.

Droga ta zapowiada się jako ciasna i kręta, jednak iść będziemy wspólnie – członkowie Kościoła, twórcy mediów i przedstawiciele władz politycznych. Na tej drodze pilnie trzeba nauczyć się wzajemnego poszanowania niezależności i autonomii.

Po reportażu „Franciszkańska 3” pisaliśmy na Więź.pl

Tośka Szewczyk: O nas znowu bez nas. List skrzywdzonej do samej siebie
Tomasz Terlikowski: Uznanie, że wszyscy tak robili, nie oznacza uleczenia ran
Bp Damian Muskus: Błogosławieni rozsądni. Nie potrzebujemy nowej wojny polsko-polskiej
Ewa Kusz: Spór o Jana Pawła II jako szansa
Sebastian Duda: Obrona Jana Pawła II jako przemoc w Kościele
Zbigniew Nosowski: Rachunek sumienia – także za Jana Pawła II
Aleksander Bańka: Może reportaż „Franciszkańska 3” wymusi wreszcie większą troskę o ofiary

Podziel się

6
2
Wiadomość

Przeczytalem ten artykul i pierwsza mysla bylo: dobrze pisze. Ale potem pojawila sie druga mysl – jakbym sluchal „wujka dobra rada”. On ma recepty na wszelkie zlo i gotowe odpowiedzi. A decyzje co do Kosciola w Polsce sa podejmowane w zaciszach biskupich palacow. To do nich powinny byc przede wszystkim skierowane te slowa. A tam jak na razie cisza…

I znowu „nadużycia seksualne”… Nadużycie to jest kiedy zjem za dużo frytek albo komentuję na Więzi zamiast pracować. A sprawa dotyczy gwałtów.
Czy Więź nie ma żadnego wewnętrznego schematu redakcyjnego, w którym uczula się na takie rzeczy? Redakcje mają polityki wobec feminatywów (których tak śmiesznie boi się jego ekscelencja biskup Libera), może czas też na wypracowanie takiej?

Oczywiście że od dawna mamy takie zasady, tylko nie jesteśmy nieomylni i zdarza się, że redaktor coś przeoczy. Dziękujemy za wskazanie omyłki. Poprawione.
W naszym portalu pojęcie „nadużycia seksualne” pojawia się właściwie jedynie w oficjalnych tłumaczeniach rozmaitych dokumentów. W innych językach bowiem powszechnie używane są „abusi”/”abuses” – stąd tłumacze często piszą o nadużyciach.

Akt odwagi to pokazał jak porozmawiał z Ali Agdczą.
Potraficie patrzeć w oczy potencjalnego mordercy i wybaczyć?
A Ali i tak zrobił sobie z tego własny folklor.
Zabójca z miasta moreli.Dobre reportaże.
To zatem ten człowiek mógł być tak cyniczny i okrutny?
To nie są zero jedynkowe rozwiązania.

Nadzorowana przez ochroniarzy rozmowa z osadzonym w więzieniu człowiekiem nie była jakimś szczególnym aktem odwagi. Karol Wojtyła był z zamiłowania aktorem, dlatego też trochę przez palce patrzę na jego teatralne gesty, jak ten wspomniany.
Natomiast w życiu Jana Pawła II było kilka udokumentowanych sytuacji, gdy zabrakło mu odwagi. Jedną z nich była ta opisana przez Karoń-Ostrowską, gdy bezpośrednio zapytała go o Paetza.

Na zachowania papieża zawszę patrzę przez klucz jego aktorstwa. Dlatego gesty, po których mogliśmy go podziwiać i mówić „jaki to on odważny” (czy inny przymiotnik) kompletnie do mnie nie przemawiają. Prawdziwą miarą są zachowania, gdy nie było fotografa i dziennikarzy, a trzeba było zachować się odważnie i godnie.

Nie wiem czego ma to dotyczyć, odpowiem troszkę bardziej konstruktywnie. W czasie pontyfikatu Jana Pawła II normą były protesty jego przeciwników pod jego oknami. Jan Paweł II niemal nigdy nie wychodził do protestujących, nie podejmował z nimi dialogu. Zrobił to dwa razy, w obu przypadkach postawił jeden i ten sam warunek. Zażądał obecności swojego fotografa, by mógł on uwiecznić ten moment, gdy papież wychodzi rozmawiać z ludźmi. Nie czarujmy się, nie chodziło o odwagę, a o widownię, która mogłaby go podziwiać.

Wiem to od jednego z moich wykładowców z uczelni, który w czasie pobytu w Rzymie przyjaźnił się z Mari. Oczywiście mam świadomość, że nie jest to „źródło” w rozumieniu naukowym, wpływa to jednak na moją osobistą ocenę postaci papieża, podobnie jak inne historie i anegdoty z jego życia, które poznałem na gruncie, że się tak wyrażę „towarzyskim” z ludźmi, którzy znali papieża i jego współpracowników osobiście.

Prosimy więc na przyszłość (zresztą kiedyś już o to prosiliśmy), aby takich niesprawdzalnych opowieści i anegdot nie podawał Pan tutaj w taki sposób, jakby była to wiedza powszechna czy ogólnie dostępna. Umożliwi to trzymanie dyskusji na wyższym poziomie. Wystarczy uzupełnienie: słyszałem od X, który słyszał od Y…

„Nieodzowna przy tym wydaje się obecność wybitnych badaczy i niezależnych ekspertów, na co wreszcie – w ostatnich wypowiedziach – zwrócili uwagę polscy biskupi.”
Można prosić o podpowiedź, gdzie konkretnie biskupi wypowiedzieli się o potrzebie NIEZALEŻNYCH ekspertów.

Szuka, szukam i nic. Ktoś pomoże?

Bez przesady, nie jestem wszystkowiedzący i gdzieś przecież na KEP mogły (przynajmniej teoretycznie) takie zapewnienia paść. A ks. Rafał Dudała ma przecież bliżej do Episkopatu niż ja.

Księże Rafale, miałem na myśli oczywiście dystans zawodowy, nie geograficzny. 🙂

Niestety w tym podlinkowanym artykule też nic nie widzę. Jest, owszem, że takowej (niezależnej) komisji domagają się PUBLICYŚCI. Niby drobiazg, ale chciałoby się, żeby było inaczej.

Nie bardzo podzielam księdza optymizm, że Episkopat wyciągnie z bagna sam siebie za włosy. To się w świecie realnym nie zdarza, a w świecie polskiego KK byłby to przewrót kopernikański. W ich języku słowa „obiektywizm” i „transparentność” nie są bowiem znane. Natomiast świetnie zadomowione są: „zamiatanie pod dywan”, „tuszowanie” i „gra na czas”.

Już widzę oczami wyobraźni, jak KEP zleca audyt zewnętrznej komisji badawczej (tak jak to w sprawie Vaniera uczyniło stowarzyszenie „L’Arche”) – całkowicie niezależnej od struktur kościelnych –która otrzymała dostęp do archiwalnych dokumentów Świętego Oficjum i Kongregacji Nauki Wiary .

Rok 2028. We wstępnym przemówieniu Minister Kultury i wicepremier Przemysław Czarnek przywołuje historię prac komisji oraz dziękuje wszystkim za zaangażowanie w badania. Następnie przewodniczący komisji Michał Karnowski udziela głosu Jerzemu Kwaśniewskiemu, który prezentuje podsumowanie raportu.

Myślę, że wypowiedź, że „zadaniem zespołu będzie na pewno rzetelne zbadanie dokumentów zawartych zarówno w archiwach państwowych, jak i kościelnych tak, aby treści w nich zawarte ukazać w całości, z uwzględnieniem praw i stanu wiedzy, a także kontekstu społeczno-kulturowego”, a konkretnie wyrażenie „rzetelne zbadanie” może świadczyć o takiej właśnie woli biskupów.

Ciekawe jak zapowiadali powołanie komisji „Pamięć i Troska”. Nie mówię już o rzetelnym zbadaniu sprawy Paetza, o której tak bardzo nie pamięta arcybiskup Marek „Stop gender” Jędraszewski.

Tak. Wolna wola jest. Karol i idziesz, gdzie chcesz.
A i tak winę zrzucisz na węża. Jak coś.
Jak Putin robi wojnę, to się oburzasz. Bucza.
Raz siebie rozgrzeszasz, wygodnie – a w innym przypadku oskarżasz innych.

Ale fajne masz te komentarze. Ładna forma.
Był czas kiedy dałam się na nie nabrać.
Już nie.

Mnie to przeraziło, kiedy w terenie górzystym i prawie niezaludnionym dojechałam pod górę drogą podporządkowaną do skrzyżowania, a tam ukazała mi się figura Marii Panny ( w stylu fatimskim) z górującą nad nią znacząco postacią JPII w szerokim płaszczu, a materiał z którego był zrobiony pomnik JPII błyszczał w zachodzącym słońcu miedzią o złotym odcieniu. Te kilkadziesiąt sekund, kiedy walczyłam na drodze publicznej z nachyleniem terenu, szokiem niedowierzania, widocznością, sprzęgłem i psychicznymi wymiotami , będę pamiętać. I może kiedyś napiszę o tym jakiś utwór. Dla ex- katoliczki z wyboru takie przeżycia to za dużo. P.S Drogą na skróty z nawigacją google mapa Nowego Sącza na Tarnów. Ostrzegam !

Bez przesady, oskarżenia, których dowody znajdujemy dzisiaj pojawiały się jeszcze za jego życia. Jak się brało młodzież do Rzymu, to trzeba było specjalnie lawirować, by dzieciaki nie natknęły się na regularne manifestacje młodych Włochów z transparentami o treści „papież to odpowiedzialny za AIDS pedofil” (i innymi, bardziej dosadnymi). Po prostu u nas taka debata nie istniała, zawsze żyliśmy w przeświadczeniu, że Jana Pawła II kochają wszyscy.

@ Joanna Krzeczkowska
Gdyby oskarżano jakiegoś Kowalskiego, to rzeczywiście, ale przecież JPII nie był samotnym, anonimowym bytem. Działał w imieniu wielkiej korporacji, mając przy sobie dziesiątki (setki?) współpracowników, podwładnych itp. Nie jest możliwe aby tak eksponowana funkcja nie pozostawiła po sobie materialnych śladów. I tych dobrych, i tych (ewentualnych) złych. Jeżeli bp. Wojtyła interesował się ofiarami przemocy seksualnej w swojej diecezji, jeżeli była im udzielana JAKAKOLWIEK pomoc, to z pewnością istnieją setki dokumentów i dziesiątki tego świadków. Jeżeli JPII zlecał taką pomoc, będą kilometry potwierdzających to dokumentów.

Przecież to nie jest tak, że jakiś anonimowy oszczerca rzuca wyssane z palca kalumnie. Zarzuty stawiają pojedynczy dziennikarze pod imieniem i nazwiskiem, korzystając z dokumentów i zeznań świadków. Broni zaś, w imieniu oskarżonego JPII, cała potęga Kościoła wraz ze swoimi funkcjonariuszami, mediami i wielowiekowymi technikami zastraszania i uciekania od niewygodnej prawdy. Jeżeli szary dziennikarz staje wobec świętego wybrańca Kościoła Katolickiego, to kto tu jest Dawidem, a kto Goliatem?

Druga strona może powiedzieć. Są listy i dokumenty, które własną ręką podpisywał. Jak chociażby ten dotyczący ks. Sadusia, gdzie kardynał Wojtyła okłamał kardynała Königa, by kryć kolegę.

No właśnie, czy okłamał? „Interesuje go psychologia rozwojowa/wpływ cywilizacji technicznej na psychikę dziecka” to albo jawne szyderstwo albo takie kardynalskie mrugnięcie oczkiem 😉

A i polecam tę stronę i Mateusza Stachowskiego.
Franciszkanin. Ma te uszy 🙂 I słucha.
https://3zdania.pl/2023/03/16/dyskutanci/

Oraz z fb – dziękuję za linka ogromnie.
https://www.youtube.com/watch?v=MXHQBNKgxGk
Jak można podejść do skandali w Kościele.

A i tym od logiki i innych zróżnicowanych poglądów polecam książkę Stanisława Barańczaka.
„Ocalone w tłumaczeniu”
Traduttore traditore?
Czy już pisałam, że literówki są boskie?
A może nie.

Ja znam. Co prawda z drugiej ręki, od mojej bliskiej znajomej, która przez ponad 12 lat była w Mariankach i pracowała pomagając prostytutkom. Gdy odeszła, powiedziała mi tylko „nie wiem, kto robił tym dziewczynom większą krzywdę, oni, czy my”.

Oskarżać to się i możemy i będziemy aż do Adami i Ewy.
Można? Można.
Pojednanie.
Ewa zrzuciła na węża
A chyba wąż to już chyba nie miał na kogo.
🙂
albo zrzucił.
who knows
🙂

Obawiam się, że akurat ten to dalej żywy.
🙂
A tak sobie oczkiem możemy dalej mrugać – to nawet dobrze.
Rozsądni i logiczni się wtedy czujemy. I brawo.
I?
Mam bronić węża? On się świetnie broni, jak już widzimy.

Czasy jak czasy. Ja Wam radzę: Biblia (czytanie na co dzień), Słowo, Wiara, Chrystus, praktykowanie miłości bliźniego ( zaczynając od nielubianego sąsiada). Obieralność i kadencyjność wszystkich stanowisk w instytucji, kolegialność tam, gdzie to możliwe. Plus własność parafii dla jej członków ( w uproszczeniu).

Co dalej? Jak stawiasz budynek i dolna belka zgnije, to rozbierasz całość, wymieniasz belkę i stawiasz na nowo. Nie ma znaczenia, że tę belkę poświęcono w Rzymie, a górale w 1978 przywieźli ją aż z Krakowa. Jeśli zgniła, to trzeba ją wyrzucić. Ewentualnie zdemontować i schować w muzeum, niech tam sobie dalej butwieje.

Piszę zupełnie bez ironii i bez złośliwości: nic. Zmartwychwstania nadal nie ma. A skoro nie ma, chrześcijaństwo – jak pisał Paweł – nie ma sensu. Zostało nam ileś tam lat. Wykorzystajmy je, starając się nie krzywdzić ludzi i świata za bardzo. Wyśmiewajmy biskupów, szanujmy wiarę wierzących, którzy nie korzystają z kościelnej nomenklatury. Kościół i katolicyzm nie upadnie, ma za wiele nieruchomości. Zostanie z nami, uczmy się żyć obok niego, tak jak żyjemy obok komisów samochodowych, hurtowni blacho-dachówek, pętli autobusowych.