Kościół, który występuje przeciw skrzywdzonym we własnej wspólnocie, nie może być w zgodzie z Ewangelią.
Gdy w ostatni poniedziałek oglądałem reportaż Marcina Gutowskiego „Franciszkańska 3” (kolejny odcinek cyklu „Bielmo”), najbardziej wstrząsnęły mną wypowiedzi ofiar, które przed ponad półwiekiem jako dzieci były molestowane i gwałcone przez księży z archidiecezji krakowskiej. Od razu odezwały się w mojej pamięci głosy innych, spotkanych przeze mnie osobiście ludzi, którzy w taki sam sposób zostali skrzywdzeni w Kościele. To była raz jeszcze konfrontacja z ogromnym cierpieniem. Wiem, że nikt nie powinien przechodzić obojętnie obok takich głosów, bo taka obojętność jest przeraźliwie nieetyczna.
A jednak ci, na których dopuścili się potwornej krzywdy księża podlegający w latach 60. i 70. kard. Karolowi Wojtyle, nie doczekali się pomocy od kościelnych decydentów.
Trwanie po stronie ofiar, którym swego czasu nie oddał sprawiedliwości „największy z rodu Polaków”, a także po stronie wykluczonych w imię narodowo-wyznaniowych racji, to przeciwstawianie się przemocy generowanej przez perwersyjny system w moim Kościele
Zawsze istotniejszy okazywał się bowiem wizerunek instytucji, a także „wybraństwo” kapłanów, którzy, choć ohydnie i obrzydliwie grzeszyli, po święceniach (tak właśnie wierzono!) nosili w sobie nieusuwalną i usprawiedliwiającą ich ponoć finalnie z każdej ohydy i obrzydliwości (może z wyjątkiem apostazji z rzymskiego katolicyzmu) sakralność „drugich Chrystusów”.
Świętość Kościoła okazywała się ważniejsza od krzywdy ofiar, które, jak się dowiadujemy z reportażu Gutowskiego, często nie mogły po swoich doświadczeniach trwać dłużej we wspólnocie broniącej krzywdzicieli. Los skrzywdzonych i ich wystawiona na próbę, a także w wielu przypadkach ginąca wiara w Chrystusa nie obchodziły jednak biskupów ani prezbiterów. Przesuwani z parafii na parafię kapłani pedofile mimo swych potwornych przewin popełnianych wobec dzieci wciąż mieli przecież misję uświęcania innych. Sprawowali sakramenty „in persona Christi” („w osobie Chrystusa”). Zdarzało się, że dalej prowadzili katechezę, a jeden z nich trafił nawet jako kapelan do szpitala, w którym był oddział pediatryczny.
Wewnętrzny wstrząs
Gdy jednak od czasu pracy w komisji badającej sprawę Pawła M. mówię, że powinniśmy być po stronie ofiar, słyszę od moich bardzo przywiązanych do katolicyzmu przyjaciół, że prezentuję „tani sentymentalizm” sprzężony z niezrozumieniem tego, „co dzieje się naprawdę”. Wedle całkiem sporej grupy osób w naszym społeczeństwie i Kościele mamy oto bowiem do czynienia z bezpardonowym atakiem na Kościół, bo, jak napisał mi jeden ze znajomych konserwatywnych katolików, oto „współpracownicy diabła historii wystąpili do ostatecznej rozprawy z naszą cywilizacją i prawdziwą świętością”.
W takim apokaliptycznym schemacie, gdy przejmuję się losem skrzywdzonych przez katolickich duchownych, staję po stronie zła – w najlepszym razie jako „pożyteczny idiota”, ale najprawdopodobniej (tak sądzi wspomniany mój znajomy), jako „cynik w przebraniu teologa, który występuje przeciw autorytetowi jedynej prawdy, której najlepszym głosicielem był św. Jan Paweł II”.
Ja tymczasem naprawdę przeżywam wewnętrzny wstrząs. Widzę w przywoływanym apokaliptycznym schemacie coraz wyraźniej lęk przed utratą kilku dotychczas ważnych pewników w odniesieniu do Kościoła katolickiego, na jakich wielu budowało najgłębsze pokłady własnej egzystencji. Uświadamiam sobie jednak, że i ja fundowałem siebie przez lata na wizji Kościoła i samego chrześcijaństwa, która jest chyba dłużej nie do utrzymania.
Z pewnością to, czego dowiedzieliśmy się ostatnio z reportażu Marcina Gutowskiego i książki Ekkego Overbeeka o Karolu Wojtyle, musi być dla wielu osób – nie tylko członków Kościoła katolickiego – w Polsce (a wkrótce i na świecie) równie przygniatające. Bez wątpienia też uzyskane przez dziennikarzy informacje wymagają dalszej i rzetelnej weryfikacji. Nie da się tego zrobić bez dostępu do archiwów kościelnych (przede wszystkim w Krakowie), a te w dużym stopniu pozostają dla badaczy zamknięte.
Usprawiedliwieniem tego zamknięcia – wedle różnych apologetów z uświęconego nadania lub bez – ma być (rozpętany ponoć przez dziennikarzy w komitywie z osobami wrogimi Kościołowi katolickiemu) klimat nagonki na świętość Jana Pawła II. W związku z tym każda krytyka postępowania Karola Wojtyły jest odbierana jako atak na jeden z najważniejszych elementów tożsamości religijnej (a także w dużym stopniu narodowej) katolików w Polsce.
Działa abp. Jędraszewskiego
Tożsamość ta opiera się w dużym stopniu na kulcie i dumie z (niewątpliwych – wbrew temu, co coraz częściej zakładają osoby niechętne katolicyzmowi) osiągnięć urodzonego w Wadowicach polskiego papieża.
W końcu był on przez wiele lat jednym z najbardziej poważanych w świecie autorytetów moralnych i duchowych. Jego działań w świecie nie oceniano bezkrytycznie, ale w kraju nad Wisłą krytyki tej albo nie przyjmowano do wiadomości, albo uznawano, że jest ona wynikiem spisków inspirowanych przez Kreml i posłusznych mu komunistów w różnych częściach globu. W każdym razie sprzeciwianie się nauczaniu i działaniu Jana Pawła II miało wynikać z postaw i poglądów różnorakich komunistycznych czy liberalno-lewicowych adherentów „cywilizacji śmierci”.
A przecież Karol Wojtyła, jak podkreślali i podkreślają wciąż jego obrońcy, był konsekwentnym głosicielem godności każdego człowieka i prawdy, która krytyce podlegać nie może. Zatem ci, którzy go krytykowali i krytykują, występują w gruncie rzeczy przeciw człowieczeństwu i prawdzie (nawet jeśli twierdzą, że są wierzącymi chrześcijanami). Ich racje są oszustwem, ich życiowe poszukiwania zakłamane, ich osobowości demoralizują w szatańskim zamknięciu na światło Ewangelii i nauczania wychodzącego z Watykanu. Reprezentują siły ciemności w walce z siłami dobrami.
Mogłoby się wydawać, że nieco na wyrost rekonstruuję tu owo podskórne stanowisko, przecież nierzadko bardzo jawnie obecne w debacie publicznej. Argumentów za taką rekonstrukcją jednak nie brakuje. Pogląd ten podziela wiele osób bezkrytycznie przekonanych o moralnej wielkości, utożsamianej całkiem otwarcie (i to bez oglądania się na katolicką doktrynę, która twierdzi co innego) z bezgrzesznością Jana Pawła II.
Oto np. co powiedział w ostatni wtorek w bazylice dominikanów w Krakowie abp Marek Jędraszewski: „Jan Paweł II ciągle pozostaje wrogiem dla głosicieli ideologii gender, zwolenników aborcji i eutanazji, dlatego próbuje się go zniszczyć, osłabić jego autorytet i wyszydzić jego święte imię”. Obecny metropolita krakowski stwierdził też ni mniej, ni więcej, że poddawanie wątpliwości wizerunku nieskalanej świętości urodzonego w Wadowicach papieża, jest „drugim zamachem na Jana Pawła II”(!) oraz „operacją niszczenia jego świetlanej pamięci”.
Na poparcie tej mocnej tezy abp Jędraszewski wytaczał działa następujące: „Niszczy się go. Jego, obrońcę człowieka, obrońcę małżeństwa i rodziny, wini się za to, że tolerował rzeczywiście odrażające zło, jakie przeniknęło do życia Kościoła, ale wiemy dokładnie, że jest to zło, które w dużo większym stopniu stało się nawet zachwalane i swoistą ideologią w innych środowiskach. Próbuje się go odrzeć z czci i szacunku. […] Jego głos jest ciągle głosem sprzeciwu, dlatego trzeba go zniszczyć. Trzeba osłabić jego autorytet. Trzeba wyszydzić jego święte imię. Trzeba wyrywać je z naszych serc”.
Milczenie jest zaniechaniem
Czy to, co mówią ofiary skrzywdzone przed laty przez księży o braku reakcji Kościoła (także Karola Wojtyły) na ich krzywdę, to również dla abp. Jędraszewskiego „swoista ideologia innych środowisk”? Czy bezbronne, molestowane przez księży dzieci, które następnie przez długie lata dorosłości nie umiały poradzić sobie z przeżytą traumą (a skutki tej traumy dotykały także ich najbliższych) naprawdę zdaniem metropolity krakowskiego nie zasługują na wysłuchanie i wsparcie ze strony Kościoła?
Czy te osoby przez wyznanie swojego cierpienia weszły w alians z siłami ciemności? Sprzymierzyły się z ideologią, dla której Kościół św. Jana Pawła II musi pozostawiać „znakiem sprzeciwu” – i dlatego Kościół ów nie wystąpi z żadną próbą oddania sprawiedliwości i zadośćuczynienia skrzywdzonym pośrodku swej własnej wspólnoty?
Nie wiem, czy abp Jędraszewski i inni obrońcy nieskalanego wizerunku św. Jana Pawła II rzeczywiście naprawdę uważają, że ludzie, którzy mówią o milczeniu kard. Karola Wojtyły w odniesieniu do zadanego im przez podlegających mu księży cierpienia, są z definicji niewiarygodni, bo przyczyniają się do szkalowania „dobrego imienia” Kościoła i świętości papieża Polaka. Jeśli jednak mamy tu do czynienia z takim właśnie myśleniem u prominentnego hierarchy katolickiego w Polsce i we – wciąż sporej – części rodzimej wspólnoty katolickiej, to opierające się na takich przesłankach „dobre imię” Kościoła oraz kult św. Jana Pawła II są po prostu – nie wolno bać się używać w tym przypadku mocnego określenia – idolatryczne.
Mogę rozumieć, że przed półwiekiem inna była mentalność i inaczej odnoszono się do molestowania nieletnich. Jestem w stanie też pojąć, że polityczne uwarunkowania w komunistycznej Polsce sprawiały, iż Kościół i jego decydenci przyjmowali postawę obronną wobec podejmowanych i często preparowanych w perfidny sposób ataków na duchowieństwo czy występujących przeciw politycznej przemocy świeckich wiernych. Pojmuję również, że Karol Wojtyła zarówno w okresie swego krakowskiego, jak i rzymskiego pontyfikatu konsekwentnie opierał się na dość bezdusznej w wielu aspektach etyce normatywnej, wedle której ważniejsze dla moralnej oceny czynów (co świetnie pokazał w tekście „Co Wojtyła wiedział naprawdę” w najnowszym „Tygodniku Powszechnym” Artur Sporniak) było samo złamanie Bożego prawa, niż zranienie cierpiących z powodu zadanej krzywdy.
Te wymienione okoliczności należy oczywiście dobrze rozważać i opisywać. Jednak żadne rzetelne badanie nie zmieni aksjomatu dla chrześcijan podstawowego: milczenie wobec cierpiących skrzywdzonych jest zaniechaniem. A usprawiedliwianie takiego zaniechania troską o „dobre imię Kościoła” i nawrócenie krzywdzicieli zamiast troszczenia się o osoby, które doświadczyły krzywdy, to antyewangeliczna hipokryzja.
Perwersja kościelna
Grzechem pierworodnym tej hipokryzji (a także różnych przejawów przemocy w Kościele) jest sakralizacja autorytetu urzędowego kapłaństwa. Być może mamy z nią do czynienia, jak wykazywał przed kilku laty w swej książce „System kościelny, czyli przewagi pana K” Tomasz Polak, od samych początków chrześcijaństwa. Niemniej w związku z ujawnionymi ostatnio informacjami na temat obojętności kard. Karola Wojtyły na los skrzywdzonych przez księży pedofilów dzieci oraz agresywno-lękową reakcją na te enuncjacje dużej części polskich katolików ujawniła się szczególna, charakterystyczna dla Polski II połowy XX w. i pierwszych dekad XXI w. forma wewnątrzkościelnej perwersji. Ma ona dwie cechy podstawowe.
Pierwsza z nich występuje w katolicyzmie powszechnie także poza Polską. To wspomniana sakralizacja duchownych, o których sądzi się, że z chwilą święceń następuje w nich zmiana ontologiczna. Takie myślenie było jedną z głównych przyczyn systemowego, ujawnionego przez skandale seksualne zła w Kościele. Zakładano, że w ten sposób mężczyźni ci stają się innymi bytami niż reszta ludzkości (co na gruncie doktryny katolickiej jest bezsensowne); bytami wymagającymi największej ochrony przez Kościół, bo krytyka i atak na księży (choćby byli moralnymi potworami) pojmowane są jako zamach na świętość kościelnego (wedle katolickiej doktryny pochodzącego istotnie od Chrystusa i apostołów) autorytetu.
Obrona „dobrego imienia Kościoła” to głównie obrona właśnie takiej „sakralizacji” kosztem tych, którzy są przez niektórych (bo przecież nie przez wszystkich) członków kleru krzywdzeni. Ci, jeśli tylko mówią głośno o swej krzywdzie, natychmiast wchodzą w krąg „sił ciemności”.
Druga cecha generująca przemoc we współczesnym Kościele w Polsce polega na opieraniu tożsamości wyznaniowej nie na wierze w Jezusa Chrystusa, lecz na przynależności do wspólnoty narodowej, której katolicyzm – jak chciał Roman Dmowski – jest istotą. Tym samym tożsamość wyznaniowa łączy się integralnie z tożsamością narodową, a na straży tego tożsamościowego złączenia stać mają prominentni hierarchowie Kościoła, którzy uważają siebie (a często chcą być także w ten sposób postrzegani przez ogół społeczeństwa) za przywódców duchowych narodu.
Skutkiem tego jest przede wszystkim alians kleru i tych, dla których członkowie kleru są autorytetami duchowymi, z narodową prawicą. Przymierze to przybrało aktualnie formę konkubinatu ugrupowań dzierżących w Polsce władzę z hierarchią kościelną w imię wspólnych narodowych wartości (choć kosztem utwierdzania braci i sióstr z katolickiej wspólnoty w autentycznej wierze w Jezusa Chrystusa).
Św. Jan Paweł II promowany jest od lat jako postać fundująca istnienie tego aliansu (bo to największy autorytet duchowy świata przełomu tysiącleci, jak również największy z Polaków w dziejach). Równocześnie – implicite – staje się fundamentem przemocy, którą ów alians generuje wobec osób nieprzyjmujących narodowo-katolickiego paradygmatu tożsamościowego. Ci ostatni z definicji wiązani są z „kosmpolitycznymi i antychrześcijańskimi siłami ciemności”.
Przeciw przemocy, przeciw idolatrii
Kościół, który występuje z przemocą przeciw skrzywdzonym we własnej wspólnocie, nie może być w zgodzie z Ewangelią. Kościół, który wiarę w Jezusa Chrystusa uznaje za równocenną (a w praktyce mniej cenną) niż tożsamość narodowa oparta na przynależności do tego Kościoła, nie może być w zgodzie z Ewangelią. Kościół, który nie chce zadośćuczynić skrzywdzonym (bo takie zadośćuczynienie wiązałoby się z przyznaniem, iż człowiek uznawany w tym Kościele za najwyższy autorytet duchowy narodu dopuścił się grzechu zaniechania) nie może być w zgodzie z Ewangelią.
Nie dziwi mnie jednak, że abp Jędraszewski wołał we wtorek u krakowskich dominikanów: „Musimy walczyć. Nie przemocą, prawdą. Musimy walczyć modlitwą. Musimy zmagać się, ciągle umacniać solidarność polskich serc. Bo tu chodzi o Polskę. Tu chodzi o nas. Tu chodzi o wierność tym wszystkim, którzy w dalszej i nieodległej naszej przeszłości przelewali krew za naszą ojczyznę. Bo chodzi o to, abyśmy dzisiaj w tym trudnym czasie drugiego zamachu na Jana Pawła II wracali do tych naszych uniesień, naszych wzruszeń, naszego wołania: zostań z nami!”.
W tych zdaniach odnajduje się dziś wielu. Ja – nie.
Wiem, że trwanie po stronie ofiar, którym swego czasu nie oddał sprawiedliwości „największy z rodu Polaków”, a także po stronie tych, którzy są wykluczani w imię ideologicznych narodowo-wyznaniowych racji jako „siły ciemności”, to przeciwstawianie się przemocy generowanej przez perwersyjny system w moim Kościele. Nie mogę zamykać oczu na to, że ten mój Kościół z dnia na dzień pogrąża się coraz bardziej w idolatrycznych fantazmatach.
I dlatego powtarzam sobie i innym za św. Pawłem: „Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii” (1 Kor 9,16).
Po reportażu „Franciszkańska 3” pisaliśmy na Więź.pl
Nosowski: Rachunek sumienia – także za Jana Pawła II
Bańka: Może reportaż „Franciszkańska 3” wymusi wreszcie większą troskę o ofiary
Dziękuję Panie Sebastianie! Głos ktory staje murem za osobami wykorzystanymi w Kosciele! Świeccy nas bronią, biskupi w tym Jędraszewski NIE! I tak postępują następcy Apostołów! Głódz, Dzięga, Wojda, Gądecki i wielu innych…
Dziękuję Panu za ten, jakże boleśnie trafny, głos.
Wygląda, że przekroczyliśmy jakiś istotny próg zwrotny, a skutki tego są niemożliwe jeszcze do przewidzenia, choć będą z pewnością przeogromne.
Ale, paradoksalnie, może z tego finalnie wyjdzie jakieś dobro?
Prof. Obirek : „Trzy lata temu Watykan ogłosił oficjalny raport poświęcony Theodorowi McCarrickowi, arcybiskupowi Waszyngtonu, który okazał się drapieżcą seksualnym. Już wtedy pojawiły się rysy na spiżowym wizerunku Jana Pawła II, bo to on promował McCarricka na najwyższe stanowiska. Wtedy w katolickiej prasie amerykańskiej, na łamach The National Catholic Reporter pojawiła się propozycja, żeby zrewidować i wytłumić kult Jana Pawła II i przenieść go do sfery prywatnej. Czyli adoracje dla małych kręgów osób, ale już niepubliczne. Ale ten głos przeszedł wtedy bez echa.”
No , proszę!!
„Kościół, który występuje z przemocą przeciw skrzywdzonym we własnej wspólnocie, nie może być w zgodzie z Ewangelią …” Przyjaźnimy się z pewną panią księgowa. Zawodowo prowadzi firmę rachunkową. Jest to osoba niezwykle doświadczona życiowo i bardzo religijna. Nie wiem czy dalej, ale kiedyś bardzo zaangażowana w działalność własnej parafii. Pewnie z tego tytułu poproszono ją o prowadzenie finansów lokalnego Caritas. Kiedyś przy okazji Wielkiej Orkiestry, rozmowa zeszła w odmęty jej pracy i finansów, które podjęła się rozliczać dla Caritas. Konkluzja i rozmowa była króciutka i bez szczegółów. Jeśli chcecie pomagać, to komuś kogo znacie, nigdy kościelnym instytucjom, lepiej te pieniądze „przepić”. Na tę właśnie okoliczność zadałem sobie pytanie, czy to co ta kobieta mówi jest, czy nie jest zgodne z Ewangelią.
Chciałbym odnieść sie krótko do czasów, zmiany mentalności i świadomości w odniesieniu do nadużyć seksualnych wobec nieletnich. No cóż… W mojej młodości przytulenie dziecka przez księdza, zaproszenie go na plebanię postrzegało się jako pewnego rodzaju wyróżnienie, prestiż. Nikt w tamtych czasach nie mówił o złym czy dobrym dotyku. Zarówno dzieci jak i ich rodzice byli dumni, że ich dziecko zwróciło uwagę księdza, który w tamtych czasach nosił znamiona „nadczłowieka”. To działo się w czasach komunizmu. Zwykły dotyk nikomu nie przeszkadzał. Do czego zmierzam? Myślę, że waga zgłoszonych czynów w każdym lub większości wypadków, była raczej ciężkiego kalibru. Nie zgłaszano wielu czynów, które dzisiaj uznano by przynajmniej za molestowanie seksualne. Kiedy ktoś decydował się zgłosić do kurii problem, zazwyczaj musiał być to gwałt lub czyn zbliżony. Stąd brak reakcji ze strony kard. Wojtyły na (jak myślę) poważne, ciężkie przestępstwa świadczy dodatkowo przeciwko niemu. To nie mogły być niewinne dotknięcia, przytulenia. To były najprawdopodobniej gwałty. To taka tylko moja refleksja.
Odnośnie tych niewinnych przytulań. Przypomniałem sobie pewne wydarzenie. Miałem coś około 4 lat może nieco więcej. Mój starszy brat chodził już do szkoły. Kiedyś na kolędzie ksiądz prosił by go do ministrantów zapisać. Pewnego razu po mszy dla dzieci, ksiądz podszedł do nas dwojga, sami do kościoła chadzaliśmy i zaproponował byśmy do niego na plebanię poszli, niby w czymś mamy mu pomóc, jakieś zabawki ma dla nas. Były z nas niezłe łobuzy i byliśmy krótko trzymani. Pobiegliśmy mamę zapytać o pozwolenie. Trafiliśmy jednak na Babcię, a niezła z niej była zołza, choć bardzo o nas dbała. Ja w zasadzie to jak przez mgłę pamiętam burę jaką dostaliśmy. Brat mi tę historię kiedyś przy kielichu odświeżył. Od tamtego czasu unikaliśmy księdza jak zarazy, a plebania niczym piekło nas przerażała. Przy tym kielichu zastanawialiśmy się skąd tak gwałtowna reakcja Babci, toć religijna jak mało kto była. Wiedziała? Oczywiście wszyscy wiedzieli, ale strach paraliżował. Pod płotem pochowają, z ambony wyklną. Dziś deliberujemy, wiedział, nie wiedział. Urwał się z choinki czy nie. Sprawy przycichną, przyschną i będzie po staremu. Każdemu dziecku życzę takiej babci zołzy co to choć ze wsi i bez szkół wie co w trawie piszczy i zadbać o własne pisklęta potrafi.
No i tu pojawia się pytanie. Wszyscy wiedzieli, dlaczego nikt nie zgłosił na policję? Dlaczego teraz wszyscy mają pretensje tylko do Kościoła, skoro nikt nic nie robił z tego typu rzeczami? Nie piszę tego jako argument, aby kogoś uniewinnić, ale cała nagonka i obwinianie tylko kościoła za to co się działo jest wedlugnie jawną niesprawiedliwością.
Ale matki-katoliczki nadal będą pisać listy otwarte do biskupów, którzy są częścią tego systemu. A na mszach będą tłumy. Nic się nie zmieni. Bycie w kościele jest ponad wszystko. Żadne zło kościoła nie wyprowadzi Was z niego. Mylę się?
Tłumy na eucharystiach to już przeszłość.
Jestem matką – katoliczką, ale tak się zastanawiam, jakiego Kościoła właściwe, skoro jego biskupi wygadują takie rzeczy. Dziękuję za głos pana Sebastiana i inne, nie tylko Więzi, które dają nadzieję i powód do pozostania w Kościele.
wydaje mi się że trudno jest to zrozumieć osobie niewierzącej, nie pisze tego ze złej woli tylko z doświadczenia rozmów z osobami dla których kościół jest jak teatr czy klub sportowy…
Ja tego też nie rozumiem. Idziesz do kościoła Jędraszewskiego. Chcesz pobożnie przeżyć mszę, wierzysz w realną obecność Chrystusa w Eucharystii. Moment przeistoczenia: Jędraszewski wypowiada te ważne słowa. Potem rozdawanie komunii. Przyjmujesz ją z jego rąk. Na ten święty czas zawieszasz to, jakim człowiekiem jest Jędraszewski, co mówił i co robi? Przyjmujesz komunię i nie interesuje Cię to, że był Paetz, język nienawiści, są zamknięte archiwa, „ideologia gender”. Jak to działa? To wyparcie?
Karol
Kościół nie jest Jędraszewskiego – Jezus wydał się na Golgocie w ręce oprawców tak? w ręce ludzi, a Eucharystia to uobecnia. On się wydaje w ręce ludzi… pewnie pamiętasz z katechezy. Więc jak On się nie gorszy Jędraszewskim … to … Pozdrawiam – dyżurny oszołom religijny z forum Więzi 😉 i całkiem rozumiem, że nie rozumiesz 🙂
Joanna, chyba jednak coś pomyliłaś. Eucharystia uobecnia ofiarę Chrystusa, a nie to, że się wydał w czyjeś ręce. Kapłan, w tym wypadku Jędraszewski nie oznacza tych złych ludzi, on oznacza Chrystusa. Przyjmując Eucharystię z jego rąk przyjmujesz ją od Chrystusa, a kapłan jest wtedy nim samym.
A skąd przypuszczenie, że Jezus „nie gorszy się ” postępowaniem Jędraszewskiego ?!
Wojtek i tak i nie. Poza protokołem. Ogarnij lepiej.
Szymborska.
A zatem ciąg dalszy 😉
„”Minuta ciszy po Ludwice Wawrzyńskiej”
Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono. A sprawdzanie boli.
…
W teologii katolickiej nie
Obrona Jana Pawła II to dla wielu Polaków i tych prominentnych i tych prostych nie jest tylko obrona Jana Pawła II. To jest obrona ich, ich całego życia, sposobu widzenia świata, obrona tego, co kochali i czcili, co jest immanentną cechą ich osobowości, bez czego nie będą już sobą lub wręcz poczują się Nikim. Będą bez tej czci czuli się opuszczeni, zdradzeni, ich wartości którym hołdowali mogą obrócić się wniwecz. Prawda ich nie wyzwoli. Raczej boją się że rozbicie tego posągu zgruchocze cały sens ich istnienia.
A dla biskupów, księży, katechetów pojawi się problem: kogo postawić za wzór skoro tyle wzorów wali się w gruzy? Skoro dla młodych ludzi nie ma już świętych, są tylko jeszcze niewystarczająco prześwietleni.
Dopiero pokolenia następne, dla których Jan Paweł to postać z historii będą mogły podejść do tej postaci spokojnie, bardziej obiektywnie. Uznają zasługi, nie będą wypierać win. Tylko ilu wtedy będzie on w ogóle obchodzić?
Niemcy (i biskupi i wierni) w większości nie popadli w zachwyt nad BenedyktemXVI i jakoś ich egzystencje się od tego nie załamały.
Nie mieli takich kompleksów jak my.
Niemieckie kompleksy to temat związany z innym przekazaniem.
Abp Jędraszewski proponuje zamodlić fakty na śmierć.
Czy to nie jest niweczenie sensu modlitwy?
@Autor
Zgadzam się w pełni z pańskim artykułem!
Ja dawniej nie zdawałem sobie sprawy (w wieku nastoletnim) jak poważna to jest kwestia oraz jak bardzo powszechna na całym świece w naszym Kościele.
Pod różnymi szerokościami geogr. postępowano dokładnie tak samo!
Najbardziej w tym wszystkim boli nie fakt, że zdarzały / zdarzają się takie przypadki bo jestem realistą i zdaję sobie sprawę, że w prawie każdym środowisku mogą mieć one miejsce.
Najbardziej boli właśnie reakcja władz kościelnych na te przypadki! Nie potępienie, nie wsadzenie do więzienia i infamia ale tuszowanie, ukrywanie, umniejszanie, tłumaczenie tego jakimiś okolicznościami etc.
Większość osób z którymi rozmawiam właśnie na to zwraca uwagę – na brak jakiejkolwiek ludzkiej (sic!) reakcji na te przestępstwa !
Dodatkowo to nie są czyny popełniane dajmy na to przez hydraulików tylko przez ludzi „głoszących Jezusa” ! którzy sami ochoczo innym pod pierzynę zaglądają.
Dla mnie sprawa jest jasna: po stronie „sił ciemności” stoją ci co popełniali te czyny, ci, którzy tuszowali / tuszują te sprawy, oraz ci co obecnie dalej brną w tą narrację i próbują to umniejszać.
MT 16,18
„Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą”
A może już dawno go przemogły a ci stają po stronie ofiar właśnie z tymi siłami walczą ?
Tak uważam.
dziękuję panu za ten głos!
Pamietam ze Jacek Kuron powiedzial: „A ja wole byc z bitymi jak z tymi, ktorzy bija” (cytuje z pamieci). To jest moja odpowiedz na wojenkowe potrzasanie szabelka przez Jedraszewskiego.
To bardzo ważna wypowiedź… Artykuł powinien zostać upubliczniony we wszystkich polskich parafiach, ale obawiam się, że jest to marzenie ściętej głowy. Podobnie wypowiedział się zresztą Terlikowski.
Imperium kontratakuje…
https://deon.pl/kosciol/jest-oswiadczenie-przewodniczacego-kep-w-sprawie-jana-pawla-ii-co-napisal-abp-gadecki,2437598
Poza zwyczajowym oburzem i połajaniami, abp Stanisław Gądecki w praktyce przyznaje, że coś tam, panie mogło być nie teges:
„Obrona świętości i wielkości Jana Pawła II nie oznacza, oczywiście, twierdzenia, że nie mógł on popełniać błędów. Bycie pasterzem Kościoła w czasach podziału Europy na Zachód i blok sowiecki oznaczało konieczność mierzenia się z niełatwymi wyzwaniami. Trzeba też być świadomym tego, że w tamtym okresie obowiązywały, nie tylko w Polsce, inne niż dzisiaj prawa, inna była świadomość społeczna i zwyczajowe sposoby rozwiązywania problemów.. ”
Znaczy zasłaniamy się teraz jakimiś „innymi prawami” i zwyczajami (W jakimż to kodeksie nie karano bezwzględnie pedofilów, bo nie pamiętam?).
To ten „moralny punkt odniesienia” i ” nauczycielem wiary” nie wiedział, że krycie pedofili to działanie wrogie wobec Człowieka, który ponoć ma być droga Kościoła?
Że to prowadzi do kolejnych seksualnych napaści?
Zapomniał o niewinnych ofiarach?
„Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” .
@Adam: Imperium kontratakuje, to prawda. Ale ja moge temu calemu imperium powtorzyc, co juz kiedys pisalem na Wiezi w komentarzu: w latach 80-tych i 90-tych najnizej w hierarchii wieziennej w Polsce znajdowali sie pedofile. Bo wszyscy kryminalisci wiedzieli, jaka to jest zbrodnia, zgwalcic dziecko. W sumie to oni powinni wykladac teologie moralna…
Dawno temu w odległej galaktyce. 🙂
Chciałam napisać to wczoraj. Gwiezdne wojny. Mamy też w Ukrainie. Tak btw.
Walka o prawdę w każdej bajce – i kłody pod nogi.
Przez te dwa dni nie słyszałem ani jednego głosu biskupa o stanięciu po stronie ofiar, o konieczności niezależnej komisji, o szukaniu prawdy, która wyzwala. A mamy ich przecież grubo ponad setkę. Abp Jędraszewski mówi o drugim zamachu, bp Oder grzmi o wielkości papieża Polaka, abp Gądecki modli się za prześladowców z TVN, abp Ryś mówi, że on do akt IPN to by nawet nie zaglądał, a poza tym nawet bez badań wie, że JP2 się na pewno obroni, abp Depo mówi o pewnej świętości itd itd. A my? Oburzymy się w komentarzach na Więzi, a w niedzielę pójdziemy do kościołów, słuchać jak nauczają nas z ambon. I nie zmieni się nic…
Powołanie komisji to otwarcie archiwów kościelnych. Widać biskupi wiedzą że jest w nich dużo. Może nawet więcej niż nam się wydaje. A więc będzie zakrzykiwanie problemu a nie jego rozwiązywanie.
Dlaczego głosy biskupów Gądeckiego, Jędraszewskiego czy Depa (nie tylko w sprawie JPII) są dla Pana ważne? Dlaczego głosy tych osób (w jakiejkolwiek sprawie) miałbyby mnie powstrzymać przed Eucharystią? Fakt, wymaga wysiłku znalezienie kościoła i księdza, który tylko o Ewangelii, ale dla mnie to nie problem.
Są dla mnie ważne, bo biskupi to następcy Apostołów, są „zwiastunami wiary prowadzącymi nowych uczniów do Chrystusa i autentycznymi, czyli upoważnionymi przez Chrystusa, nauczycielami” Lumen Gentium 25, KKK 888
Powoli dochodzę do momentu, w którym trafienie do kościoła, gdzie nie usłyszę krzywdzącego kazania, gdzie spotkam prawdziwe oddaną Bogu wspólnotę, graniczy z cudem.
Mam tak samo.
Nie chodzę do Kościoła dla kleru tylko dla Chrystusa.
A kto tym Kościołem zarządza, dyktuje zasady, ukrywa znajdujących się tam przestępców? Trudno się w Kościele obejść bez kleru, nieprawdaż?
Tolerowanie wynaturzeń jest w pewnym sensie współudziałem, a w najlepszym razie zachętą do utrzymywania dotychczasowej linii oportunizmu i kunktatorstwa, jaką prowadzi KK. Jeżeli komuś to nie przeszkadza, to… chapeau bas.
Gdyby Jezus zszedł na chwilę na Ziemię, kamień na kamieniu by nie został po TAK zarządzanym Kościele. Sęk w tym, że większość ludzi „chodzi do kościoła” zamiast autentycznie wierzyć i realizować przesłania Ewangelii. Przepraszam z góry, ale ja osobiście nie widzę ani grama więcej Boga w kościele (a już na pewno w Kościele) – niż gdziekolwiek indziej. Coś pękło…
@Adam
„Gdyby Jezus zszedł na chwilę na Ziemię, kamień na kamieniu by nie został po TAK zarządzanym Kościele. ”
Zgadzam się z tym i pisałem podobnie już tu kiedyś ale bardziej dosadnie.
Nie ma takiej możliwości aby po ponownym przyjściu Jezusa ten kościół ostał się w takiej formie.
Obawiam się, że właśnie hierarchów pogoniłby jako pierwszych.
Albowiem komu wiele dano od tych wiele wymagać się będzie…
„Mnie już takie romantyczno-sentymentalne treści nie ruszają.
Więzienie i usunięcie z duchowieństwa a potem (sic!) możemy dumać nad odbudową Kościoła. Nie wcześniej.”
Jerzy. Nie uważam, że należy pobłażać. Znasz moje komentarze. Mimo powrotu do wspólnoty zdania na temat wykorzystania nie zmieniłam. To jest zgroza i żadne alter Christi.
Uważam jednak, że zmienić można od wewnątrz tę wspólnotę.
Nie porzucając jej w oburzeniu. Tego już spróbowałam.
Jeśli odeszliby wszyscy, którym zależy na skrzywdzonych to w Kościele zostaną ci, którzy bezkarnie krzywdzą, ci, którzy przyzwalają i ukrywają i milczą i są obojętni.
A tak dzięki nieobojętnym już trafiają do więzień i są usuwani ze stanu duchownego.
Pytanie czy to rozwiązuje temat, bo zadaje się, że jak wyjdą z więzienia to dalej mogą robić co chcą i ani Kościół ani państwo nie ma nad nimi kontroli.
Tak?
Tu była ciekawa dyskusja 😉
https://wiez.pl/2022/06/13/ksiadz-hajdasz-z-filmu-sekielskich-wydalony-z-kaplanstwa/
Pisałam powyżej do Karola o Eucharystii, jakim cudem ja przystępuję mając świadomość,
że to ten sam Kościół Głódzia, Jędraszewskiego i innych, jak to piszesz, degeneratów.
Eucharystia jest uobecnieniem Golgoty.
Zatem Jezus się tam wydał w ręce ludzi i robi tak od wieków.
Nie wybierał sobie za kogo umrze. Nie umierał za fajnych i poprawnych.
Umierał miedzy innymi za łotrów i ich możliwość nawrócenia.
I to nie są sentymentalne bzdury.
To jest Jego dar dla nas. Cały czas. Dla każdego.
Ale jak się ustali, że to tylko pamiątka i uczta to – tracisz sedno.
Ok. wiem, że nie przekonam. Pozdrawiam
@Joanna
„Jeśli odeszliby wszyscy, którym zależy na skrzywdzonych to w Kościele zostaną ci, którzy bezkarnie krzywdzą, ci, którzy przyzwalają i ukrywają i milczą i są obojętni.”
Ale wówczas zmniejszy się radykalnie ilość osób, które będą podatne na manipulacje i wykorzystanie.
Dzieci tych, którzy odejdą już na pewno nie zostaną wykorzystane przez duchownych.
Poza tym mimo, że wielu nie odeszło, którym zależy jak pani pisze, to i tak pedofilia nadal istnieje, nadal jest zatajana (vide pan Dz. ze Szczecina), nadal sobie lekceważą ofiary i nadal tak będzie.
Pozostanie tych, którym zależy moim zdaniem niczego kompletnie nie zmieni bo hierarchia ich głos ma za nic.
Zmieni cokolwiek tylko nacisk zewnętrzny , nawet przez ateistów, a szczególnie przez aparat państwa (na który liczę po przegranej w końcu partii rządzącej)
Pozostanie w Kościele to tylko kwestia własnego sumienia. Jeśli ktoś twierdzi, że pozostaje w KK dla Jezusa (bo uważa że nigdzie indziej Go nie ma…) i mu nie przeszkadza przyjmowanie ważnych (sic!) sakramentów również z rąk przestępców (przypominam że ukrywający przestępców to… również przestępcy zgodnie d polskim kodeksem) to jego sprawa.
Mi to nie odpowiada i w tym nie uczestniczę. Nie wierzę w żadne oczyszczenie KK, a szczególnie „samo-oczyszczenie”.
To tak jakby przestępca miał się „samo-ukarać”… bez sądu.
W różnych „dzienniczkach” objawieniowych napisano wyraźnie, że „alter Christi” nie powinni być sądzeni przez sądy świeckie a tylko przez Boga.
To jest takie zapętlenie teologiczne, które jest nie do odwrócenia.
Tylko zewnętrzny nacisk, zmiana prawa na bardziej surowe wobec kościołów w ogólności w przypadkach przestępstw seksualnych oraz więzienie dla sprawców i ich protektorów.
A potem można rozważać odbudowę Wspólnoty ale już na bazie… Ewangelii !
@Joanna
„Pytanie czy to rozwiązuje temat, bo zadaje się, że jak wyjdą z więzienia to dalej mogą robić co chcą i ani Kościół ani państwo nie ma nad nimi kontroli.
Tak?”
Jeśli wyjdą z więzienia oraz będą usunięci ze stanu duchownego to… przestaną mieć dostęp do setek potencjalnych ofiar bo sutanna otwiera zaufanie w ciemno (na szczęście już coraz mniej).
Jeśli wyjdą z więzień jako świeccy to tak samo jak inni świeccy przestępcy będą traktowani.
Kontrolę przez KK nad pedofilami w sutannach po wyjściu z więzienia jako duchowni można włożyć między bajki.
Vide: poręczenie pana Gulbinowicza za… pedofila!
Życie pokazuje, że taka kontrola jest całkowitą fikcją.
Jerzy. Twój wolny wybór.
Ja zostaję przy Źródle. I nie jest to poetyckie określenie.
Dla mnie to fakt. I jak już wiemy, nie do opisania. No nie?
Życzę Ci dobrego wyboru.
I Łaski 🙂
@Joanna
„Ja zostaję przy Źródle. I nie jest to poetyckie określenie.”
Ja także przy Nim zostaję. Dla mnie jest to Ewangelia i codzienne życie zgodnie z Nią.
Również życzę wszystkiego dobrego.
Adam
Kościół to świątynia zbudowana z ludzi. Żywe kamienie połączone prawdziwą więzią i taki jest Kościół.
Nie łączymy się cudami ani fajnymi darami tylko prawdziwą miłością.
Dom.
Wynaturzenia będą, bo tak ludzka natura, ale jest też Dobro tutaj. Nie patrzcie tylko w czarną dziurę. Okej zabrzmiało.
Obejrzałam ostatnio Encanto. Taka bajka i w bajkach i poetach Prawda bywa mocna. I pomocna.
https://www.youtube.com/watch?v=Ue3UIzSmxSo
Jerzy – kamień na kamieniu. Ludzie i zaufanie. Tylko tak.
🙂
U protestantów też różnie bywa – jak w każdej rodzinie.
Pozdrawiam
Jak mawiał Badeni – lubię whisky on the rock.
@Joanna
„Jerzy – kamień na kamieniu. Ludzie i zaufanie. Tylko tak.”
Czyli co ? Jak to się ma do mojego komentarza ?
Należy więc pobłażać dalej degeneratom bo to „alter Christi” ?
Dla mnie ważniejsze jest bezpieczeństwo dzieci niż bezpieczeństwo ich święceń.
Więzienie i usunięcie z duchowieństwa. Nic więcej nie potrzeba.
Wszystkich na raz, którzy mają na sumieniu te czynu oraz tych, którzy je kryli (biskupów, przeorów etc.)
Tylko radykalne działania coś tu pomogą.
Mnie już takie romantyczno-sentymentalne treści nie ruszają.
Więzienie i usunięcie z duchowieństwa a potem (sic!) możemy dumać nad odbudową Kościoła. Nie wcześniej.
@Joanna,
Sprawa rozbija się o kłamanie, tuszowanie, podwójne standardy. Co ma do tego „dom” i „kamień”?
Masz na mysli „metodę szarego kamienia”? która wymaga od ofiary przemocy aby udawała, że nic się nie stało, aby zawsze wymagała od siebie i była niewzruszona na obelgi i inne ataki, co prowadzi do zostania psychopatą – przez długotrwałe tolerowanie przemocy.
„U protestantów też różnie bywa – jak w każdej rodzinie.” Niektóre rodziny mają niebieską kartę na policji…
@J.
Szary kamień, nie znałam tego określenia, ale jak czytam to metoda, by się uwolnić od toksycznej relacji. Można też być dla kogoś stepping stone. Boli.
https://www.youtube.com/watch?v=KFjF64Mcaao
Duffy. Stepping stone. Ech.
Pisałam przecież do papieża naiwna ja. Było kiedyś.
Ja tu na tym forum to i życie tracę i jakoś je odzyskuję. Heca.
Tak, ten temat jest dla mnie ważny. J.
„Ten właśnie kamień, który odrzucili budujący, stał się głowicą węgła. Pan to sprawił, i jest cudem w naszych oczach”.
Jestem murem za skrzywdzonymi. Znasz moje komentarze?
Sprawa Malińskiego kosztowała mnie utratę wiary. Cudem wróciłam.
Żywy kamień to człowiek, który woła i ma być usłyszany. Amen.
Jak w rodzinie. I na tym to polega.
A, że błękitna karta… bo ludzie mają wolność wyboru i czasem wybierają z lenistwa jakieś chore rozwiązania. Wygoda.
Nie proponuję raczej potulnego śpiewania obecnie pieśni pochwalnych na cześć JPII.
Ale przyglądam się temu, jak taki JPII nie widział problemu, tam gdzie krzywda wołała.
Jak czasem rodzic, jak czasem przyjaciel. Na poziomie własnej małej wspólnoty popełniamy podobne błędy czasem. Prawda? Nie słyszymy krzyku.
I jestem. Dziękuję za Twój komentarz. Jak to ja.
„Do roli pasterza z pewnością należy także upominanie. Myślę, że w tym względzie chyba za mało czyniłem. Zawsze istnieje problem relacji między władzą a służbą. Może powinienem sobie wyrzucać, że nie dość próbowałem rządzić. Jakoś to wynika z mojego usposobienia. W jakiś sposób jednak można to odnieść do woli Chrystusa, który prosił swoich Apostołów nie tyle żeby rządzili, ile żeby służyli. […] Myślę jednak, że mimo pewnych trudności z upominaniem podjąłem wszystkie potrzebne decyzje. Jako metropolita krakowski bardzo się starałem, żeby je podejmować kolegialnie, tzn. naradzając się z moimi biskupami pomocniczymi I współpracownikami. Co tydzień były sesje kurialne, na których wszystkie sprawy były omawiane w kontekście największego dobra archidiecezji. Moim współpracownikom lubiłem stawiać dwa pytania. Pierwsze brzmiało: „Jaka prawda wiary rzuca światło na ten problem?” A drugie: „Kogo możemy wziąćalbo przygotować do pomocy?” Znalezienie religijnego uzasadnienia dla działania i osoby odpowiedniej do zadań było dobrym początkiem, rokującym nadzieję na powodzenie duszpasterskich przedsięwzięć.”
*
„Dobry pasterz zna swoje owce i one go znają (por. J 10, 14). Zapewne jest
zadaniem biskupa roztropnie starać się, by jak najwięcej osób współtworzących z
nim lokalny Kościół mogło go poznać osobiście. Ze swej strony on sam będzie
się starał być blisko nich, by wiedział, czym żyją, co cieszy i co niepokoi ich
serca. Podstawą tego wzajemnego poznania są nie tyle okazjonalne spotkania, ile
raczej prawdziwe zainteresowanie tym, co dzieje się w ludzkich sercach, bez
względu na wiek, stan lub narodowość każdego.”
*
„Modlitwa przygotowuje nas do spotkań z drugimi. Są to spotkania, w których dzięki duchowemu otwarciu możemy się wzajemnie poznawać i rozumieć także wtedy, kiedy czasu jest niewiele. Ja za wszystkich po prostu modlę się dzień w dzień. Gdy spotykam człowieka, to już się za niego modlę i to zawsze pomaga w kontakcie z nim. Trudno mi powiedzieć, jak ludzie to odbierają – trzeba by ich zapytać. Mam jednak taką zasadę, że każdego przyjmuję jako osobę, którą przysyła Chrystus – jako tego, którego mi dał i zarazem zadał.”
*
„Istotnie nie wolno odwracać się od prawdy, zaprzestać jej głoszenia, ukrywać, nawet jeśli jest to prawda trudna, a jej wyjawienie wiąże się z wielkim bólem. „Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (J 8, 32) — oto jest nasze zadanie i zarazem nasze oparcie! W tej sprawie nie ma kompromisów, ani oportunistycznego uciekania się do ludzkiej dyplomacji.”
Jan Paweł II, Wstańcie, chodźmy! (2004)
*
„Nie można już mieć nadziei, że prawda, dość prawdy, cała prawda sama w sobie nas wyzwoli. Ale można mieć nadzieję na więcej niż to, że cnoty związane z prawdą będą dalej trwać – w takiej czy innej formie muszą one trwać, dopóki ludzie się ze sobą komunikują. Można mieć nadzieję, że cnoty te będą trwać w formach zbliżonych do tych bardziej odważnych, nieustępliwych i społecznie skutecznych form, jakie zdobyły one w ciągu swojej historii; że mogą istnieć jakiejś instytucje, które będą te cnoty wspierać i wyrażać; że to, jak przyszli ludzie będą kiedyś pojmować świat, umożliwi im poznać prawdę i to ich nie złamie.”
Bernard Williams, Truth and Truthfulness (2002) (tłum. WJ)
Oj tak , gadane to on miał…
„Musicie wymagać od siebie, choćby inni od was nie wymagali” hahahaha xd 🙂
Od czasu, gdy po emisji reportażu Marcina Gutowskiego w przestrzeni wirtualnej i realnej zaczęli zabierać głos żarliwi obrońcy Jana Pawła II, księża, biskupi, publicyści i osoby prywatne, czuję, że próbuje się mną manipulować, osaczyć, wpędzić w poczucie winy i wmówić mi naiwność. Po wczorajszym kazaniu w mojej parafii (a jak sądzę, nie będzie to jedyne) wątpię, czy będę się nadal czuć członkinią tej wspólnoty -raczej jakimś Judaszem. To mnie przeraża i myślę, że nie ja jedna będę się z tym mierzyć. Już mam poczucie, że nie powinnam się wychylać ze swoim osądem, żeby nie zrazić do siebie bliskich i dalszych, ale raczej nie pozbędę się wstydu, że nie stać mnie było na podjęcie dyskusji.
„Oto np. co powiedział w ostatni wtorek w bazylice d-o-m-i-n-i-k-a-n-ó-w w Krakowie abp Marek Jędraszewski: „Jan Paweł II ciągle pozostaje wrogiem dla głosicieli ideologii gender, zwolenników aborcji i eutanazji, dlatego próbuje się go zniszczyć, osłabić jego autorytet i wyszydzić jego święte imię”.”
No to wszystko jasne. Może ktoś z Krakowa raczy się wypowiedzieć w tym kontekście?
Szopka. Panowie, krakowska szopka.
Że u dominikanów? Przypadek właściwie. Akurat we wtorek,a więc dzień po emisji reportażu, bazylika św. Trójcy była kościołem stacyjnym, stąd obecność Jego Skromnej Osoby właśnie tam. Nijak nie należy dominikanów z tą wypowiedzią łączyć. Aż się sam zastanawiałem ilu z nich się tam z jego plecami łapało za głowy w czasie kazania.
I co z tego łapania za głowy wynika? Nic?
Miało być oczywiście „od tyłu”, autokorekta próbuje być mądrzejsza ode mnie 😉
Anna
Jasne – obopólne dla jednych i tragiczne dla drugich.
https://www.youtube.com/watch?v=PfbDebg-MF4
Wymądrzać się nie będę – to już było 🙂 i o innej książce Ekke wiem od dawna prawda?
Polecam takiego Mateusza.
Ma te uszy. Odpowiednie do słuchania.
Ważne czym siebie karmisz. Złych wieści nie zabraknie nigdy.
Woda na pustyni to oaza czy fatamorgana?
Buziaczki 🙂
Dawidzie, dzięki za wyjaśnienie. Zestawienie krakowskich dominikanów i ab. Jędraszewskiego mocno mi zgrzyta. Jestem z Krakowa i dominikanów uważam (pomimo skandalu z Pawłem M.) za jaśnieszy punkt w Kościele (tam najmniej boję się spowiadać).
Można było zacząć grać na organach….
Na wszystkich piszczałkach.
🙂 dobre – chyba na to nie wpadli – nie wiem nie byłam 🙂
@Joanna Krzeczkowska, archidiecezja krakowska to obecnie nie jest moja diecezja, więc nie podchodzę w tak rozemocjonowany sposób jak Ty.
Jeśli Cie to interesuje, to warto poczytać książkę Overbeeka, Maxima Culpa w sam raz na wielki post. Zresztą Ty możesz znać te wszystkie miejsca, a może też niektóre osoby, a ja na to patrzę jak na relację historyczną w szerszym kontekście Kościoła powszechnego i innych artykułów jakie tu i tam czytuję. Czasem mnie coś zdziwi, bo zburzy moje fałszywe wyobrażenia które nie wiem skąd nabyłam, chyba drogą jakiś opinii krążacych po internecie. Na przykład to, że dominikanie do siebie zapraszają arcybiskupa mnie zdziwiło. Ale nie ma sensu wprowadzać podziałów tam gdzie jest współpraca, która przynosi obopólne korzyści.
Anna odpowiedziałam pod artykułem:
https://wiez.pl/2023/03/08/moze-reportaz-franciszkanska-3-wymusi-wreszcie-wieksza-troske-o-ofiary/
Ale tu też coś dopiszę.
Myślę, że mocno symbolicznie wyszło.
Rozdarcie Kościoła jest mocne – i ta wspólnota coraz bardziej poszarpana. Tak bywa między ludźmi. A tu odgórnie wchodzi abp i mówi co chce, bo kto bogatemu zabroni.
Ale to z mszałem to dobry pomysł 😉
Wyrok ws. reportażu „Dużego Formatu” o pedofilii ks. Jankowskiego. Ma zniknąć fragment o samobójstwie
wirtualnemedia.pl
Wyrok ws. reportażu „Dużego Formatu” o pedofilii ks. Jankowskiego. Ma zniknąć fragment o samobójs…
Agora ma usunąć z internetu i przeprosić za fragmenty reportażu –
To info jest na twitterze biura delegata EP! Szlag mnie trafia! Ks. Studnicki to info zamiescił , po co? Obrona Jankowskiego?
Autor wspomina o idolatrii… Proces budowania kultu Jana Pawła II rozpoczął się już we wczesnej fazie pontyfikatu, a z czasem się nasilał. Niestety JP II nie przeciwstawił się temu, chociaż mógł.
A nie próbował? Kojarzę, że mówił o tym, że nie chce pomników (swoją drogą, to aż gęsto od nich). No chyba że chodzi Panu o to, że mógł i powinien zrobić więcej lub protestować mocniej?
@Dawid
„Kojarzę, że mówił o tym, że nie chce pomników”
na przykład w taki sposób „nie chciał”:
Wieś Niegowić:
„Obecnie na terenie wsi, przy kościele parafialnym pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny znajduje się jedyny w Polsce pomnik przedstawiający wikarego Karola Wojtyłę. Zbudowany z granitu i brązu pomnik autorstwa włoskiego rzeźbiarza prof. Romano Pelloniego ma 3,8 m wysokości. Przed przywiezieniem pomnika do Polski Jan Paweł II poświęcił go 28 października w Rzymie. Został uroczyście odsłonięty 4 października 1999.”
Czyli „nie chcę” ale poświęcę… własny pomnik. Absurd sięgający gwiazd.
Ja kojarzę, że to nie jeden taki pomnik ale musiałbym poszukać.
Kiedyś próbowano dojść do tego, czy Jan Paweł II faktycznie powiedział, by nie budować mu pomników i okazało się, że nie ma takiej wypowiedzi.
Pierwszy pomnik w Polsce Jan Paweł II postawił sam osobiście. Przywiózł go z, Rzymu w czasie pielgrzymki i postawił w Krakowie.
Acybiskup Jędraszewski zamyka kurialne archiwum a sejm wprowadza ustawę w obronie dobrego imienia JPII. Ci, którzy rzeczywiście są wrogo nastawieni do Kościoła mają niezłą bekę. Nie wiem, czy przerażać się stanem religijnego mainstreamu w Polsce, czy cieszyć się, że coraz bliżej wielkiej erupcji, po której niewiele zostanie z tej idolatrii i szamanizmu, może z większą prostotą zbliżymy się do Boga.
A tymczasem sejm podjął uchwałę w sprawie obrony JPII… Nie wiem czy robienie z tej sprawy polityki jest posunięciem właściwym.
Jak ktoś jest przy władzy, to mu się wydaje że wszystko może. A to jest pułapka. Bo podejmowane decyzje nijak się mają ani do prawa, a tym bardziej do sprawiedliwości.
To na razie tylko uchwała bez mocy prawnej. Ale spokójnie. Ordo Iuris pewnie już smaży ustawę i obmyśla wymiary kar……
Przez stulecia Kościół dawał radę jednocześnie głosić o tym, że ubodzy, „zaginione owce” i najsłabsi są najważniejsi – i jednocześnie budować system oparty na kapłanach uprzywilejowanych przez swoją rytualną „świętość”. Dzisiaj wychodzi na jaw dwuznaczność i straszliwa cena tej świętości, tego wymieszania funkcji kierującego obrzędami z oceną moralną. To moim zdaniem o wiele ważniejszy problem i przełom, niż nasze polskie spory o naszego Papieża.
Dzisiaj ostatecznie Kościół hierarchiczny w Polsce został zapisany do PiS.
I żaden biskup przeciwko temu nawet nie piśnie.
To chyba stało się już wiele lat temu… Wiekopomne zasługi ma tutaj Tadeusz Rydzyk (słowo „ojciec” jest tu niestosowne, więc go nie używam). Wykoleił nie tylko wielu maluczkich, ale także większość biskupów i księży.
Kaczyńskiemu udało się to, z czym nie poradził sobie Gomułka. Zaprzągł Kościół do swojego rydwanu.
Skoro jest Nasz to widać może.
Cezaropapizm aż miło.
Trudno nie zgodzić się z panem Sebastianem Dudą – zwłaszcza, gdy człowiek sie nie wpisuje w bogoojczyźniany prawicowy (?) bełkot. Dziwi, że w Kościele instytucjonalnym nie ma świadomości, że najceniejsze na świecie dla świeckich katolików są ich dzieci. Gwałt na nich jest także gwałtem na ich rodzicach i całych rodzinach. Kościół, który to tuszuje, nie zasługuje na istnienie. Nie wiem, czy katolicyzm w ogóle przetrwa – i czy powinien przetrwać. Może powinny przetrwać inne wyznania, gdzie nie ma obowiązkowego celibatu i takiego nasilenia hipokryzji, zakłamania i poplecznictwa w zbrodniach. Dziwi mnie, że środowisko duchownych katolickich nie chce się samo oczyścić, domagać usunięcia z Kościoła zbrodniarzy w habitach i sutannach. Przecież większość duchownych to nie pedofile. Dlaczego są bierni i siedzą cicho, przyczyniając się swą biernościa do pogłębiania kryzysu? Dlaczego nie odcinają się od Jędraszewskiego i jemu podobnych? Dlaczego tacy jak Jędraszewski sa biskupami? Dlaczego nie wycofają się, albo nie sa wycofani, na emeryturę?
Ze strony Jędraszewskiego nie padły żadne argumenty na obronę JP2. Widzę tu tylko infantylną obronę skompromitowanej instytucji, której on czuje się częścią. I zasadnicze pytanie: Co takiego wielkiego zrobił JP2?
Na pytanie „co wielkiego zrobił KW/JPII odpowiemy sobie za kilkadziesiąt lat kiedy będziemy na etapie Syntez. Obecnie po uszy siedzimy w Antytezie i na razie tego nie widzimy. Wszystko wydaje nam się zgniłe, choć pewnie takie nie jest.
Ale cóż, skoro Teza była tak wszechogarniająca to Antyteza nie może być gorsza…..
O uczynkach JPII wobec religii lepiej niech się wypowiedzą teologowie, ale nawet taki żuczek jak ja, coś tam zapamiętał. Ekumenizm, szacunek dla Żydów, propagowanie religii poprzez pielgrzymki światowe, przychylne oko na współczesną naukę – no coś tam było.
Ale przecież dla Polaków, „nasz papież” miał koszmarnie wiele zasług POZAreligijnych: narodowa duma, cios w komunę, zasługi dla Solidarności, wsparcie dla internowanego Wałęsy, przekonanie opornych Polaków do UE, itp, itd.
Piszę tu oczywiście hasłowo, ale bądźmy sprawiedliwi – sporo pozytywów tej postaci było TAKŻE bez dwóch zdań.
Karol Wojtyła, był postacią złożoną i rzeczywiście obiektywny całościowy osąd będzie możliwy za kilkadziesiąt lat, nie wcześniej.
Cała groza obecnej sytuacji, moim zdaniem, wynika nie z jakichś potwornych czynów (nie robił nic innego, niż ci przed nim i po nim) jakich dokonał, tylko właśnie z niebotycznie napompowanej boskości jego postaci. Im więcej stoi jego pomników, tym bardziej jest bolesna każda, nawet najmniejsza skaza. Skoro został obwołany etycznym wzorcem dla pokoleń, to jak musi potwornie boleć teraz Jego etyczne kunktatorstwo? Zrobiono (i robią mu nadal) wielką krzywdę traktując jako bożka, a nie zwykłego człowieka. Sam się do tego przyczynił – to fakt.
Polacy powinni udać się zbiorowo do psychoterapeuty, bo podobnych manii jak z JPII (czy np z katastr. Smoleńską) nie widziałem nigdzie indziej na świecie. To jest ewidentnie jakiś gen szaleństwa. Mądrzejsi muszą się z tym uporać, my sami nie damy rady. Zostaje z rozdziawioną gębą przyglądać się jak dalej pogrążamy się w bezrozumnym chaosie. Który to już raz?
To nie gen szaleństwa. To gen epoki. Kiedy został wybrany byliśmy wobec grozy coraz gorszej sytuacji ekonomicznej z roku na rok, nadciągał kryzys na który władza nie miała recepty, mieliśmy poczucie gorszości wobec Zachodu, ograniczenia naszej wolności, , zacofania, prowincjonalności, ogólnego niedasizmu.
I nagle się udało. Polak papieżem. Wszystkie nasze kompleksy poszły w kąt. Polska to znów brzmiało dumnie!
Jan Paweł nadawał życiu sens, smak, radość. I tego właśnie bronią dziś miliony. Nie papieża. Oni bronią całego swojego życia. Nigdy nie przyznają że tak się w swoim kulcie omylili.
To, że my, jako ludzie sceptyczni co do roli JPII , przegramy starcie z wyznawcami jego kultu jest dla mnie zupełnie oczywiste. Z kultem się nie da wygrać…
Rzeczywiście wybór Wojtyły na papieża był sukcesem wszystkich Polaków i w tamtych realiach wydawał się niewiarygodnym cudem, przyjściem tak długo wyczekiwanego Mesjasza.
Zgadzam się z Twoimi tezami o kompleksach, dumie, kryzysie etc., ale przecież mieliśmy w historii inne obiekty zadziwiająco podobnego kultu: Piłsudski, Wyszyński, Wałęsa, Kaczyński, Smoleńsk. Ja bym tam te geny jednak przebadał… 😉
Jak jest w kulturze danej społeczności mało zdrowego, zimnego rozsądku to muszą pojawić się gorące mity. Mit jest z reguły zamiast czegoś innego.
Zamiast analizy. Analiza wyjaśnia część problemu i do tego z wielkim wysiłkiem i bólem. Mit natychmiast wyjaśnia wszystko. Jest prosty i dla każdego. Każdy Nasz na pewno się na niego zgodzi. I od razu wiadomo, kto Obcy.
Same zalety….
@Adam, nie wiem dlaczego wiez nie dopuscila mojego komentarza, w ktorym stwierdzila m, ze nie widze tych zaslug i domniemanej wielkosci JP2. Od dziecka nasluchalam sie jakim JP2 jest poliglota, poeta i intelektualista. Wlasnie wyrzucilam ” Trytyk Rzymski” do smieci.
@Adam, nie to nie gen szalenstwa ale uzaleznienie od smutku.
Pamietasz reakcje po smierci popieluszki? Zamiast dac ludziom mozliwosc odreagowania, zaloby, wykrzyczenia z siebie gniewu za smierc kogos kto byl im bliski, jakis ksiadz oznajmajacy im, ze wlanie znalezli cialo Popieluszki, wymagal aby 3 razy powtorzyli ” przebacz nam nasze winy jako i my przebaczamy naszym winowajcom”. To jest zahukiwanie i pomieszanie z poplataniem, bo aby bylo przebaczenie potrzeba wyznania win. Ze wspolczuciem ogladalam to po latach, tamten ks. zwyczajnie znecal sie nad ludzmi. Analogicznie traktuje sie dzisiaj ofiary molestowania. Uwazam, ze te 2 czy 3 pokolenia, ktore zyly w PRLu sa zaburzone i potrzebuja terapeuty.
Pamiętam jeszcze inną historię sprzed lat, błahą w świetle dzisiejszych zagadnień, ale dość znamienną. Oto gdzieś zaraz na początku pontyfikatu JPII, bodaj w Polityce (tygodniku) po wielu wewnętrznych wahaniach redakcja odważyła się zamieścić artykuł Artura Sandauera, który w dość mało oględny sposób „przejechał się ” po poezji Karola Wojtyły. Co wtedy się działo! Rzucono się na Sandauera z ambon, łamów dzienników i czego tylko się dało. Że Żyd ma czelność atakować papieża! Naszego papieża!!!
O Sanadauerze można wszystko powiedzieć, ale na poezji troszkę się znał… Ci opluwający, raczej z poezją Wojtyły się nigdy nie zetknęli, ale świadczy to, że praktycznie miał on (Karol Wojtyła) status świętego już zaraz po wyborze na Tron Piotrowy. Dyskusja rzeczowa, o w sumie takim drobiazgu, nie była możliwa już wtedy bez klęczenia na kolanach. Tu się nic nie zmieniło.
Ciekawe, możemy (przynajmniej na razie…) swobodnie dyskutować o przymiotach Jezusa, nawet kwestionować jego istnienie, korygować tłumaczenie i rozumienie zdań z Biblii, nawet krytykować kler, ale wara nam od tykania tej jednej NADświętej osoby, choćby w najmniejszym stopniu. Delikatnie mówiąc to chyba jest jakieś zaburzenie hierarchii?
Przypominam, że dwa lata temu rozpoczął się proces beatyfikacyjny …rodziców św. Jana Pawła II.
Adam, proces beatyfikacyjny rodziców papieża to istne kuriozum. Jan Paweł II sam przecież przyznał, że matki to on praktycznie nie znał. A ma być wyniesiona na ołtarze, bo niby wychowała papieża.
@Adam, bardzo Ci dziękuję za info na temat krytyki twórczości poetyckiej JP2, byłam wtedy kilkulatką. Dla mnie to nie jest błahy temat ale udowadniający wiele. Szukałam czy współcześnie powstawały jakiekolwiek opracowania krytyczne poezji JP2 i znalazłam recenzje w książce z 2019, że jego pisarstwo jest:”trudne”, „wymaga pokory” (bo jest „charyzmatem”) i „jednym z najważniejszych zjawisk polskiej kultury” (?!) a jego proza poetycka uwidacznia się nawet w jego homiliach, gdy np. powiedział: ” tutaj nawet ptaki śpiewają po polsku”.
Podobnie oceniano dzienniczek faustyny…
Nie tylko argumenty nie padły ale wręcz zamknął kurialne archiwa. Dlaczego? No, chyba tylko jedna jest odpowiedz: „Żeby ukryć prawdę…” Sam ma wiele na sumieniu, zwłaszcza w kościele poznańskim. Bliski przyjaciel Paetza od czasu pobytu obu tych panów w Rzymie… […]
Z grzechem zaniechania czy bez, podejrzany, oskarżony czy skazany- Jan Paweł II był najlepszym z ludzi. Lepszego w tych czasach ziemia nie miała, dlatego ludzie uczynili go świętym i takim pozostanie.
@Piotr-an
„Jan Paweł II był najlepszym z ludzi. ” […]
Najlepszym, ale tylko spośród biskupów, to byłby gdyby w sprawach o gwałty na dzieciach postępował zupełnie odwrotnie niż go nauczono w Polsce i tyle w temacie.
Nikt kto umożliwiał dalsze gwałcenie dzieci (bo tymże jest przeniesienie do innej parafii zamiast do więzienia!) nie jest i nie będzie nigdy żadnym najlepszym człowiekiem.
To jest czysty absurd i naigrywanie się z ludzkiej przyzwoitości.
Owszem zrobił coś dobrego tu i ówdzie ale nie w kwestii obrony najmniejszych!
Pisał jakieś sztuki, których prawie nikt nie zna, encykliki, którymi zainteresowani są tylko bardzo wierzący i teologowie. Walczył z komuną.
Zabraniał antykoncepcji w Afryce… to akurat nie dobrze moim zdaniem. Równocześnie nie tępił wykorzystywania przez kler w Afryce miejscowych ludzi oraz… własnych sióstr zakonnych!
To dowód na to, że to nie był najlepszy człowiek. Mógł być znacznie lepszy, mógł być gigantem… a nie był i to jest ogromna szkoda!
Nie da się krzywdzić dzieci i być dobrym człowiekiem.
Ale Karol Wojtyła nie krzywdził dzieci! Bo ktoś może sobie zaraz dopowiedzieć, że to on molestował… Ujął bym to inaczej: nie pomagał skrzywdzonym (przez innych!) dzieciom zbyt nachalnie. Właściwie w ogóle im nie pomagał, gdyż był bardziej zajęty, zwyczajowym dla kościoła, dbaniem o los sprawców.
O wiele lepiej, co?
Piotr-an ma absolutnie rację: „ludzie uczynili go świętym i takim pozostanie.” Bo to rzeczywiście go uczynili świętym, a chciałoby się żeby to jego uczynki sprawiły… I rzeczywiście nie istnieje opcja dekanonizacji, zatem takim pozostanie na wieki. Po prostu wyobraźnia ojców tego pomysłu tego nie przewidziała.
Nie ma w sobie aż tyle brawury by decydować czy Jan Paweł II był najlepszym z żyjących ludzi, czy też nie. Być może i był. Ale co w takim razie sądzić o tej całej reszcie, która była JESZCZE GORSZA???
Adam, celowo poruszam się w zakresie teologii głoszonej przez Jana Pawła II. Konkretnie mam na myśli adhortację apostolską Reconciliatio et Paenitentia. Papież wykłada w tym dokumencie swoją naukę o grzechu, wskazując wymiar osobisty i społeczny. Idąc za tą nauką, jednym z wymiarów tego grzechu, jest, tu cytuję: „grzech popełniony czynem lub zaniedbaniem ze strony przywódców politycznych, ekonomicznych, związkowych, jeśli mając po temu władzę, nie angażują się z roztropnością w dzieło ulepszenia czy przemiany społeczeństwa według wymogów i możliwości na danym etapie dziejów”. Jan Paweł II takie działanie nazywał grzechem wyjątkowo ciężkim, bo godzącym w drugie przykazanie miłości.
W tym kontekście wina osobista Karola Wojtyły, a następnie papieża jest większa, niż wina poszczególnych sprawców molestowania. Oni mieli na sumieniu krzywdę własnych ofiar, jednej, kilku, kilkunastu, kilkudziesięciu. Sumienie papieża, w świetle jego własnego nauczania obciążają setki tysięcy ofiar, na których cierpienie był obojętny i nie wykorzystał pozycji i możliwości jakie miał, by temu cierpieniu zapobiec.
Tak więc mówię to z całą stanowczością, wynikającą z teologii papieskiej:
Karol Wojtyła krzywdził dzieci.
Jan Paweł II krzywdził dzieci.
Wojtek, przepraszam – nie jestem tak biegły w adhortacjach…
Z tej pozycji, to niestety wygląda, że masz rację.
Nawet chyba można dopowiedzieć, że krzywdził też sam siebie (swoje piękne teologiczne rozprawy), a także całą wspólnotę Kościoła – czyli wiernych. Bo odebrał nam wszystkim wiarę w tę organizację i w swoja wielkość, a jak widzimy nieśliśmy go w sercu niemal wszyscy. A już o obrazie Boga i Jego przykazań – strach wręcz się wypowiadać.
Cieszę się tylko, żę ks. Tischner tego nie doczekał, bo pękło by mu serce…
haha… Piotr-an… To chyba komentarz z ironia, nie? Bo jeszcze ktoś tu pomyśli, że myślisz tak na serio…
To ja tylko dodam to: co jest m.in. punktem odniesienia.
https://twitter.com/Guzik_Paulina/status/1633903802796392466?s=20
Skąd Autor wziął taką rewelację: „po święceniach (tak właśnie wierzono!) nosili w sobie nieusuwalną i usprawiedliwiającą ich ponoć finalnie z każdej ohydy i obrzydliwości (może z wyjątkiem apostazji z rzymskiego katolicyzmu) sakralność „drugich Chrystusów”??? Przecież to totalna bzdura, kto tak wierzył? Czy Autor wierzy w to, co napisał?
Autor pisał więcej na podobny temat w 2019 r.:
https://wiez.pl/2019/10/30/duchowni-jako-aniolowie-ziemscy/
@A. Wystarczy porozmawiac z klerykami, takie farmazony wciska sie im do glowy przez okres tzw. formacji.
Nie trzeba szukać kleryków, wystarczy sięgnąć do dokumentów papieskich Piusa XII .
i tu rozbijamy się o kolejnego „trupa w szafie”, a miała być „skała” , „opoka”…bo Pius XII był krytykowany za pobłogosławienie nazistów. Ryba psuje się od głowy.
Tekst S. Dudy z 2019 r. jest porażający. Zdaje się, doktryna katolicka tak przekształciła ewangeliczną koncepję kapłaństwa, że i tak wszystko obrało kształt pogański. W sukurs wnurzeniom wielebnych panów przyszła mistyczka i jej wizje…
Tyle, że na tej koncepcji opiera się katolicyzm. I wyłącznie dzięki tej koncepcji możliwe jest twierdzenie, że „do kościoła chodzę dla sakramentów, nie dla księdza”.
Wojtku, mogę przyjąć i nie narzekać, jeśli potrzebny mi jest ksiądz do udzielenia mi sakramentów i na tym koniec. Gorsza sprawa, gdy ten kapłan uznaje się za samego Boga, co niejednokrotnie prowadzi do nadużyć a nawet przestępstw (za które, wg objawień św. Katarzyny, przywołanych w tekście Dudy, nie można go sądzić w ziemskich sądach). Dodam, że w niezwykle popularnym w Polsce „Dzienniczku” s. Faustyny jest nawet mowa o tym, że Bóg musi podporządkować się kapłanowi (przy takich fragmentach włos się jeży na głowie).
To nie jest jakiś pomysł Faustyny, tylko prosta konsekwencja doktryny o sakramencie działającym ex opere operato. Na studiach robiliśmy taki eksperyment myślowy, czy ksiądz świadomie i z premedytacją odprawiając mszę dla satanistów, w celu „wyprodukowania” hostii do celów profanacji odprawi ją skutecznie? Czy Bóg może się w takim wypadku sprzeciwić? Wychodziło, że nie. Bóg musi być posłuszny kapłanowi i nie ma nic do gadania.
Powinno się wreszcie przestać powtarzać fałszywą tezę o „innej mentalności”. Nie było innej mentalnosći w zakresie przestępst seksualnych- i tzw. prości ludzie, i nieprości, wiedzieli, co to jest. I mieli do tego stosunek negatywny. Zgłaszali, co się dzieje, do kościoła, ale odbijali się od kościelnej ściany. A zgłaszali właśnie dlatego, że to, co się działo, nie mieściło się w ich mentalności. Polska mentalność akurat względem przestępstw tego typu jest jednoznaczna. Dlatego też wielu ludziom nie mieściło sie w głowie, że kapłan- postać otoczona nimbem sakralności- jest zdolny do takich przekroczeń, i dlatego też wielu nie wierzyło własnym dzieciom. Bo to się nie mieściło w ich mentalności- i co do takich przestępstw, jak i co do statusu kapłana.
Nie było także odbicia tej mentalności w prawie kanonicznym.
Trzeba wreszcie powiedzieć wyraźnie, że Wojtyła ŁAMAŁ normy odzwierciedlone i w mentalności i w prawie. Wiedział, co robi, wiedział jakie są normy i je łamał.
Nie wiem, kto zaimplementował tę fałszywą i bałamutną tezę o innej mentalności do dyskursu, ale widzę jak ochoczo jest ona reprodukowana. A ona odprowadza problem w linię umniejszania winy i samego Wojtyły, jak i umniejszania procederu systemowego krycia win tego typu.
Co ciekawe, jeśli sięgnie się do nauczania papieskiego, to Jan Paweł II jednoznacznie w swojej adhortacji potępiał wszelkie próby usprawiedliwiania grzechu okolicznościami, czy mentalnościami.
W swoim nauczaniu JPII był wyjątkowo wymagający w sprawach etyki seksualnej, ale nie wobec wszystkich tak samo.
https://www.gosc.pl/doc/8122104.Kuria-krakowska-Kwerenda-archiwalna-nie-potwierdza-ciezkich
To jakis cyrk! Jędraszewski zamyka archiwum przed dziennikarzamima teraz robi kwerendę w archiwum? Nie ujawniając dokumentów? Kto im uwierzy? Kto? NIKT! Obłudnicy!
Przed kim miałby zamykać, skoro o takowe nie wystąpili?
https://www.gosc.pl/doc/8122980.Marek-Lasota-W-kurii-krakowskiej-nie-pojawil-sie-wniosek
Kiedyś pamięć o naszym papieżu albo się obroni, albo nie obroni.
Ja nie mogę zrozumieć jednego – jak i dlaczego Kościół poprzez swoich hierarchów rozgrzeszał kapłanów, grzeszników ciężkich czy śmiertelnych?
Dlaczego zabrakło miary?!
W temacie bałwochwalstwa i stawiania spraw wiary na głowie to według mnie np. zmiana przedwojennego imienia KULu z Serca Pana Jezusa ( jak postanowili jego założyciele) na imię Jana Pawła II. Czy takie imię będzie teraz zachęcać współczesną młodzież do studiowania na tej uczelni?
Ja ich nie zachwyca to mają udawać, że zachwyca……
c.d. do zmiany imienia KULu: Warto było?
Przejrzałem ma szybko komentarze. Poziom niechęci do JPII jest w nich taki, że pewnym jest brak punktów stycznych z przeciętnymi katolikami- tych lepiej reprezentuje abp Jędraszewski. Może teraz właśnie kona nie mit JPII ale mit katolicyzmu otwartego?
A na jakiej podstawie (przejrzane na szybko, a nie przeczytane) komentarze (najczęściej anonimowych) internautów uznaje Ksiądz za emanację katolicyzmu otwartego? Otwartość tego forum na tym polega, że przychodzą tu ludzie różnych przekonań i poglądów.
Może komentujący tutaj prezentują choć dziwnie to zabrzmi ponadprzeciętność, pewnie ksiądz by wolał byśmy byli poniżej przeciętnej? Nie chodzi o to że mam wysokie mniemanie o sobie, broń Boże. Może katolicyzm otwarty nabierze teraz rozpędu, bo ludzie szerzej otworzą oczy, zobaczą, że świat nie jest czarno biały.
@ Redakcja, tak, może przeceniłem komentarze. Są jednak one wynikiem rozumienia zamieszczonego tekstu. I myślę, że tenor tekstu- fakt, mającego wiele rozróżnień- nastroił do takich „ świadectw” jego odbioru. Może tu widać też najlepiej różnicę między tym, co karmi ręką abp Jędraszewskiego Kościół wyznający a ręką red. Dudy Kościół dyskutujący. Po owocach.. Dla jasności, tak, dyskusja nie przekreśla wyznania a wyznanie dyskusji. W przekonaniu jednak moim i moich parafian dziś pora na wyznanie, za miesiąc lub dwa, a najlepiej po wyborach, na dyskusję.
1. Zdecydowanie przecenia Ksiądz komentarze. One są tu przecież często oddzielnym gatunkiem literackim, który czasem niewiele ma wspólnego z komentowanym tekstem.
2. Ma Ksiądz pewność, że może się wypowiadać w tej sprawie w imieniu parafian w ogóle? A nie tylko w imieniu tych parafian, z którymi Ksiądz na ten temat rozmawiał?
Księże Sebastianie, nie chciałabym aby księża, których powołanie zrodziło się w okresie naszej wspólnej fascynacji papieżem rodakiem, dołączyli do grona okopanych frustratów, wpędzających w poczucie winy tak jak abp Jedraszewski. Młodsze pokolenie nie zrozumie przekazu o jakiejś postaci historycznej, oni nie mają doświadczenia wielotysiecznych mszy św i uskrzydlających kazań skierowanych do nas, do nas przez rodaka. Oni maja ruganie od arcybiskupa. Zapewniam, że nie przyjdą wysłuchiwać kolejny raz od niego czego im brakuje, nawet jak ksiądz będzie ich szukał.
Trzeba tłumaczyć.
Ja bardzo przepraszam – dlaczego dyskusja ma być po wyborach? Co ma wyznanie do wyborów?
Dużo w tym polityki, wybory idą.
I kto się ładnie okopie?
@Redakcja. Ad 1 Tak, możliwe. Bóg zapłać – w moim i przypuszczam innych- za nobilitację wzmianką o „ gatunku literackim” z zastrzeżeniem o zbyt daleko posuniętej autonomii piszących do umieszczonego tekstu. Ad 2 Zdecydowanie Wasza racja, rozmawiałem tylko z kilkoma, na wczorajszej jednak Drodze Krzyżowej kościół huczał śpiewem, gdy dziękowaliśmy za wzór świętego życia JP II. Emocje? Też, ale i wyznanie/ dyskusja. Z szacunkiem, dobranoc.
Dziękujemy, nawzajem.
Dlaczego ksiądz chce mi i innym osobom zabrać autonomię? Co to w ogóle za argument? Mamy być na jakiejś krótkiej smyczy i pisać tylko to co się księdzu podoba? Redakcja moderuje komentarze i odpowiada za ich treść więc nasze komentarze przechodzą przez pierwsze sito ale to sito nie jest widzę po księdza myśli.
Ponadto nie wiem czy nabożeństwo drogi krzyżowej to dobry czas na huczny śpiew i dziękowanie za wzór świętości JP 2. I ostatnia rzecz czy parafianie potrafią krytycznym okiem spojrzeć na problem czy tylko mają dostęp do 'jednego słusznego przekazu’
Księże Sebastianie
A zatem ludzie w emocjach dziękują za wzór świętego życia. Aha.
Duże rozdarcie we wspólnocie zatem.
A mi brakuje w tej całej sytuacji zastanowienia się nad problemem. Jeżeli kardynał Wojtyła przykładał inną miarę do czynów pedofilskich (eufemizm) – a teraz jest inaczej – i ksiądz ma zostać wydalony i jest surowo karany i dostrzegane są bardziej osoby skrzywdzone i ich trauma – to znaczy, że po drodze Kościół rozeznał swój błąd. Nie pierwszy zresztą raz. Tak? i bardziej przestrzega swojego własnego prawa. Oby. I księża też trafiają do wiezienia jak każdy polski obywatel. Oby.
Dlaczego po prostu nie powiedzieć, że kardynał Wojtyła popełniał błędy lekceważąc ofiary? Dlaczego w kościołach zamiast zagłuszać śpiewem trudne pytania nie modlić się o Prawdę w tym temacie i za skrzywdzonych złymi decyzjami ?
Księża nie mają takiej odwagi?
@ Joanna, lekceważył? wtedy nie zajmowałby się sprawcami, nad
którymi miał pewną władzę. Czy w ówczesnej mentalności, w stanie prześladowań i szykan sb mógł działać inaczej? To dla mnie wątpliwe, dla Pani nie- więc tu zostaniemy przy zdaniach odrębnych.
Może jednak otrzeźwieniem byłoby nawet esbeckie więzienie.
Kościół działa na różnych szerokościach geograficznych, ale ma tę samą Ewangelię podobno.
Romero i Popiełuszko. Co ich łączy. Taka zagdaka.
🙂
Zagadka. Ech te literówki 🙂
Obawiam się, że Jan Chrzciciel nie wybierał jak umrze. I więzienia.
Jednak to było więzienie Heroda, ale ja się nie znam, prawda?
Takie SB dawne z Biblii.
A kiedy to było?
JP II ani razu nie spotkał sie z osobami wykorzystanymi! I jako biskup krakowski i jako papież ! NIGDY !
Kardynalowie na znak gotowosci do przelania krwi za wiare ubieraja sie na czerwono a dzis dowiaduje sie, ze to na znak przynaleznosci do SB. Bo to SB przeciez rozkazalo Wojtyle klamac, ze seksualnie wykorzystujacy dzieci ksiadz interesuje sie rozwojem dzieci i pisze na ten temat prace. KW mial prawo klamac bo bal sie SB? A podobno to wielki swiety byl, smierc mu niestraszna, zwlaszcza meczenska.
I księże Sebastianie
Polecę łaciną.Bywa. Ecclesia semper reformanda.
Więc tego życzę, skrzywdzeni nie wymyślili sobie krzywdy.
Czas otworzyć oczy.
Dlatego dziś reagujemy inaczej wobec tego samego zła.
Zatem kardynał Wojtyła reagował źle i to warto nazwać po imieniu.
Tylko tyle i aż tyle. I nie śpiewać teraz za dużo.
Alleluja jest po Wielkim Poście. Dopiero.
Pokuta to dobra rzecz i post od hipokryzji.
Kościół otwarty ma swoje wady jak i ten tradycyjny.
I żadnemu z nich nie jest łatwo o tym mówić.
Sprawdziłam.
Ale cenie tutaj i księdza głos i Wojtka i Karola i Jerzego i Konana i Marka i Basi i Anny i …
Takie forum. Tacy my.
Dobrze się tu rozmawia. Uważnie.
Zna ksiądz inne takie miejsce? Ja nie.
Dziś reagujemy inaczej, bo Kościół został zmuszony do właściwego zachowywania się wobec krzywdy ludzi, ale widać, że dalej idzie mu to opornie. Prowadzi to do dwóch wniosków. Pierwszy brzmi, Kościół nie jest w stanie sam się naprawić w kwestii pedofilii.
Drugi, to taki, że Kościół poległ na płaszczyźnie jednego ze swoich podstawowych celów, jakim było wskazywanie moralności.
Wzór zycia JPII? Ks. Sebastianie! Wysłanie księdza pedofila do Austrii bez poinformowania tamtejszego biskupa miejsca o czynach tego ksiedza to jest wzór zycia i postępowania JPII?
JPII nigdy nie spotkał się z żadną ówczesną osobą wykorzystaną i jako kardynał i jako papież.
I właśnie o to chodzi. O ten brak empatii.
@ Tomasz, właśnie zastanawiałem się, czy warto wracać do złych wspomnień, poza wypadkiem oczywiście, gdy ktoś o to prosi. Ja w parafii nigdy nie poruszam w rodzinach złych rzeczy np zdrada, wyrok- chyba, że sami nawiążą, to wtedy tak.
Widać iz ksiądz Sebastian nie zna słów ks. Prymasa! Wstyd!
Rany.
Gwałt to nie jest złe wspomnienie. To trauma.
PTSD.
To mają też dziennikarze. Jak prorocy.
Anna Wojtacha.
„Kruchy lód” Polecam lekturę na Wielki Post.
https://www.press.pl/tresc/54506,samobojstwo-to-temat-wysokiego-ryzyka_-takze-dla-dziennikarzy
Też polecam.
Korespondenci wojenni i od word press photo.
A w Kościele od pedofilii i innych dramatów.
Czas otworzyć oczy – naprawdę polecam. Serdecznie.
Boli, ponieważ wpada więcej Światła i dobrze.
W sam raz na wiosnę.
@ Tomasz
Szanowny Panie, chciałbym zwrócić uwagę na jedną rzecz dotyczącą poinformowania biskupa z Austrii.
Inteligentny człowiek piszący do inteligentnego człowieka, używający wspólnego kodu kulturowego nie musi pisać wprost. Wiele można przeczytać między wierszami; tekst pisany „białymi literami”.
Z wyrazami szacunku.
Czyli ten wielki papież, co nauczał, by zło nazywać po imieniu sam tego nie potrafił, tylko porozumiewawczo mrugał oczkiem do kolegi?
Inna sprawa, że fakty przeczą tej tezie. Ks. Saduś dostał w Austrii schronienie przed sprawiedliwością kościelną. Wojtyła zamiast ukarać nagrodził. Nie był to jedyny raz, gdy tak zrobił.
@ Wojtek,
Szanowny Panie,
Istotą mojego wpisu jest kwestia: czy austriacki biskup wiedział kim jest ks. Saduś? Nie wierzę, że nie wiedział tylko tak „nie wiedział” aby go nikt nie złapał za rękę.
Taka kultura milczenia ale na nieco wyższym poziomie.
Z wyrazami szacunku
@Marcin Warjas,
„używający wspólnego kodu kulturowego”
w Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób ICD-10 otrzymał kod choroby F20.
@J.
Szanowna/y Pani/e,
To znaczy co? Biskupi nie używają w wewnętrznej korespondencji hermetycznego języka? W pewnych sprawach można co jednocześnie „wiedzieć” i „nie wiedzieć”.
Z wyrazami szacunku
Nie wiem czy robisz to złośliwie czy nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale zwracanie się do rozmówców na forum przy każdym poście per „Szanowna/y Pani/Panie” jest bierną agresją. Jest to także pomieszanie stylu formalnego z nieformalnym, obowiązującym na forum, co wskazywałoby na pewną sztywność, także w sposobie Twojego postrzegania rzeczywistości.
Jeśli nie zrozumiałeś co sądzę o Twoich teoriach o kodach i nie widzisz jaką fantastyką są to już nic na to nie poradzę. A wprost Ci nie napiszę, podobno potrafisz wyczytać zakodowany przekaz tekstu, jednak nie potrafisz odczytac jego sensu.
Jak z takimi ludźmi rozmawiać, jak ich obroną JP2 jest twierdzenie iż pisał kodami? Nie wiem czy się śmiać czy płakać.
Wojtyła jako biskup krakowski miał obowiazek powiadomić i przeszlości tego księdza wyjezdzajacego do Austrii a po drugie ten ksiądz powinien byc wyrzucony z kapłanstwa!
@Tomasz
Szanowny Panie,
Ja się w pełni zgadzam, że ten ksiądz powinien być wyrzucony z kapłaństwa. Ale właśnie w tej sytuacji oficjalne powiadamianie biskupa z Austrii o jego przeszłości jest bez sensu. Albo Wojtyła oszukiwał kolegę z Austrii (w co trudno uwierzyć) albo informował „między wierszami”.
Z wyrazami szacunku
Nie poinformował biskupa z Austrii. Niestety. Tych trzech księży….. powinno być wyrzuconymi z kapłaństwa! Bo jemu zaprzeczyli! Wiecej było miłosierdzia kard. Wojtyły wobec sprawców niż wobec ofiar. I to jest smutne.
Ks. Sebastiane a co mamy w Biblii napisane? Jakie Słowa Jezusa? Ze PRAWDA NAS WYZWOLI !! A co robią biskupi w tym kardynałowie nawet ci , którzy zostali pozniej jak Wojtyła papieżem? Ukrywają prawdę! Tuszują zbrodnie na niewinnych dzieciach! Tak mowi Jezus? Tuszujcie, nic nie mówcie, przenoscie z parafii na parafie, wysyłajcie za granicę! Tak mówi? Tak? Gdzie prawda? Gdzie? Czemu i ksiądz ją ukrywa? Tak księdza uczono w seminarium?
Klerykalizm jest obrzydliwym grzechem! Następcy Apostołów to WILKI W OWCZEJ SKÓRZE !
@Tomasz, jak dorosła osoba chce o czymś trudnym dla niej pomówić to tak, jak nie chce, to nie. Niezależnie, czy znam prawdę czy nie, lepiej w duszpasterstwie to szanować, bo słowa nie zawsze są dobrodziejstwem .
Tak zwaną kultura milczenia aż bije z powyższej wypowiedzi.
Mimo wszystko wolę inną zasadę, która brzmi „jeśli coś może zostać zniszczone przez prawdę, to zasługuje na zniszczenie przez prawdę”. Duszpasterstwo bez prawdy staje się kłamstwem.
@Sebastian,
Czyli przelozony jest zobligowany do tuszowania czynow pedofila poniewaz ten dorosly pedofil nie chcial z przelozonym o tym porozmawiac gdyz rozmowa byla dla niego za trudna, czytaj: zbyt bolesna dla jego slabego ego. Nie dorosl do staniecia w prawdzie o sobie. Dlatego tez przelozonego obowiazkiem jest chronic to kruche, niedojrzale ego doroslego pedofila, bo on tak cierpi, bazyliszek umarlby gdyby przejrzal sie w lusterku, to bardzo trudne, niemozliwe.
J. – piszę o rodzinach w parafii, proszę zerknąć. Nieproszony nigdy nie poruszałem i nie będę poruszał tematów bardzo obciążających dla jakiejś rodziny. Kiedy przy spotkaniu z rozmowy wynika, że i takich spraw mamy dotknąć, to z umiarem to robię.
Czyli nadal u ks. Sebastiana króluje zmowa milczenia! O niczym nie mowić! nas nie ma! Wyparowalismy!
Szanowny Księże Stanisławie i Pozostali maniacy dyskusji,
Wydaje mi się, że temt efemizmów uzywanych przez przełożonych degeneratów, którzy krzywdzili dzieci został wyczerpująco opisany. Przenosiło się księdza, a ten który dostawał to „kukułcze jajo” nic nie rozumiał z ciężaru przestępstw.
Mam nadzieję, że wklejam dobry link (nie mam siły, czasu i ochoty tego czytać i sprawdzać czy dobrze wygooglalam):
http://awrsipe.com/Doyle/2019/2019-05-28-Coded-Language.pdf
Może ktoś się pokusi o tłumaczenie całego dokumentu, a może taki słownik jest też po polsku? Tylko na razie dokumenty z Kurii niedostępne, więc nie ma potrzeby tworzenia takiego słownika eufemizmów.
Przy okazji inny link (też nie studiowałam, bo tematem się zmęczyłam, ale jak widać biskupi i decydenci mają więcej wytrwałości):
http://www.awrsipe.com/Doyle/index.html
Ostatnio rozmawiałam z młodym klerykiem i się go pytam jak tam klimat w seminarium w tej mało sprzyjającej atmosferze. A on mi odpowiada „na bezrybiu i rak ryba”. No to ja się pytam, co mam przez to rozumieć? A on mi na to, że za słabo się znamy żeby mi tłumaczył. Zresztą uprzejmie proszę mi już nic nie tłumaczyć, mam dość. Żegnam.
Anna
Janne Ahonen
„Żegnam was, już wiem
Nie załatwię wszystkich pilnych spraw.”
Ot bywa 😉
Anna i dokładnie – ile razy Ty i ja piszemy, że się żegnamy to zostajemy 🙂 Dlaczego? Dla czego? Uważaj na filologa. Filolog rzeźbi w słowie.
W liście do biskupa Austrii nie ma w treści żadnego numeru kodowego.
Ofiary molestowania od 30 lat w traumie, ze zlamanym zyciem a osoba podpisujaca sie Sebastian zastanawia sie czy warto wracac do wspomnien. Ludzie czy on kpi czy o droge pyta?
Sebastian, Odnoszę wrażenie, że także w ocenie odpowiedzialności Karola Wojtyły za pedofilię nie znasz kompletnie realiów historycznych. Wojtyła miał wynikający z prawa obowiązek karania sprawców. Nie karał ich, czym robił niedźwiedzią przysługę SB, która dzięki pobłażliwości Wojtyły dostawała na talerzu nowych współpracowników i informatorów. Pytasz co mógł zrobić inaczej? Wystarczyło mieć na uwadze ofiary i z uwagi na ich dobro wywalić pedofilów z kapłaństwa. SB zamiast gotowego księdza z gotowymi hakami miałaby ex księdza, który był bezużyteczny dla służb.
Tu się akurat z Tobą zgadzam 🙂
Wojtyła zrobił wszystko to, co miał obowiązek zrobić. Loranc został na trwałe odsunięty od kontaktów z wiernymi i posłany do klasztoru, żeby tam przepisywał jakieś księgi, a Surgunta odsunął od duszpasterstwa i przesłał do bpa lubaczowskiego, bo to on był decyzyjny.
Niestety autor artykułu uprawia trochę bicie chochoła, zamiast odnieść się do konkretów. Reportaż tego Holendra jest na tyle nierzetelny i bazujący na domysłach, że zastanawiam się, czy nie powstał wyłącznie na potrzeby walki wyborczej.
Byłoby ok gdyby ostatecznie ks. Loranc nie został odesłany do szpitala z oddziałem pediatrycznym…
@Wojtek
„Wystarczyło mieć na uwadze ofiary i z uwagi na ich dobro wywalić pedofilów z kapłaństwa. SB zamiast gotowego księdza z gotowymi hakami miałaby ex księdza, który był bezużyteczny dla służb.”
Dokładnie tak. Pisałem już o tym kilka razy również.
KK takich ludzi nie wyrzucał i praktycznie nie karał bo było mu wstyd o swoją reputację. SB także było to na rękę bo miała coraz więcej haków a że ci przestępcy robili dalsze kariery to i inwigilacja szła coraz to wyżej razem z nimi w hierarchii.
Paru tu duchownych dyskutowało ze mną, że nie powinno się takich ludzi usuwać ze stanu duchownego bo niby to kara że są świeckimi. Nie, karą jest, że nie są duchownymi na co poświęcili kawał swojego życia.
Bonusem byłoby wtedy wytrącanie oręża z rąk SB.
A przyzwoitością wobec wiernych pokazanie, że takich czynów najgorszych z możliwych się nie toleruje. Ale postępowano inaczej i teraz zbiera się tego żniwo.
Co zasiejesz to i zbierzesz.
Tłumaczenie, że kiedyś były inne czasy i inne postrzeganie tego problemu. Otóż nie, zwykli ludzie ten problem postrzegali zawsze podobnie, dochodziło nawet do samosądów / linczów. Rozmawiałem z osobami z różnych pokoleń i każdy mówi to samo!
Inaczej postrzegali to co najwyżej duchowni no bo jak tu rozgryźć problem, który sami stworzyli – duchowny gwałci dziecko… ale przecież to „drugi Chrystus” !
Duchowny obmacuje w konfesjonale w trakcie spowiedzi… to niby kto to ostatecznie robi ? Toż z tej teorii możne wyciągnąć przerażające wnioski.
Rozwiązanie było proste jak drut – zmienić nauczanie i przyznać że nie są żądnymi „alter Christi” a po prostu duchownymi, którzy mają służyć ! (sic!) a nie pławić się w luksusach i gorszyć!
Przestać podpierać się jakimiś niby „objawieniami” w których często tak właśnie byli opisywani duchowni i to ze szczegółami!
Bo jeśli to faktycznie prawda to dlaczego niby Bóg nie objawił się jakiemuś hindusowi aby mu przekazać ten ważny komunikat i przy okazji go nawrócić na jedyną słuszną wiarę ?
Ślepa wiara prowadzi tylko na manowce.
Przekaz Jezusa jest piękny i prosty – Kochaj bliźniego swego jak siebie samego!
Nic więcej nie ma większego znaczenia. Żadne rytuały, kadzidła, powłóczyste szaty, śmieszne nakrycia głowy, coraz to wymyślniejsze modlitwy, nic. Tylko miłość bliźniego i siebie ! a stąd wypłynie dobro.
Facile dictu.
Naprawdę sugerujesz, że zwykłe zachowywanie się zgodnie z prawem, przywoitością, przepisami kanonicznymi i ewangeliczną zasadą troski o najsłabszych było dla Karola Wojtyły za trudne?
Jeśli tak, to zawiódł nie tylko jako święty, mający być wzorem do naśladowania, ale także jako biskup i jako człowiek.
Zachowywał się najlepiej, jak wtedy można było. Jeśli Pan uważa inaczej- Pańskie prawo.
Co nie przeszkadzało mu wymagać heroizmu od zgwałconych kobiet.
Jeżeli zachowanie Karola Wojtyły w tamtych czasach było „najlepsze”, to znaczy, że najlepszym możliwym zachowaniem było poświęcanie dobra wiernych dla wizerunku instytucji. A to by oznaczało, że Kościół jako całość był zepsuty do granic możliwości. A zepsuty Kościół nie miałby prawa przewodzić ludziom, zaś gdyby to robił, to byłoby to oszustwo.
@ Sebastian
Skoro zachował się najlepiej, jak to było możliwe, to spadł mi kamień z serca.
A już wredni ludzie prawili, że Karol Wojtyła faktycznie to tylko rozszerzył tereny łowieckie dla predatorów w sutannach, pozwalając im jednocześnie ujść ew. pogoniom i odpowiedzialności karnej. Do tego snuli jakieś niecne zarzuty, że kompletnie nie dbał przy tym o tych najważniejszych – o ofiary.
No na szczęście Pan te niecne zarzuty i wątpliwości zabił jednym prostym zdaniem. Brawo!
Wykorzystać można każdą informację. Takie czasy. Samobójstwa Mikołaja.
Zabójstwo Adamowicza. A kto zabił i dlaczego brata Roger?
Może i abp i bp czytających to forum – uwaga pisze ogon- i serdecznie pozdrawiam.
Jednak nie wracajmy do złych”wspomnień”. serio?
Samarytanin ranę opatrzył i zalał oliwą i winem. Prawdą.
Warto czasem, by komuś sumienie wyszło z pięty.
Jak wy czytacie Pismo, by mieć więcej czego ? Działek. Dzięga pozdrawiam.
A i sołtys też miły.
Między panem, wójtem a plebanem.
Prorok czy co? Uważajcie na poetów i proroków.
Niewygodni w każdym czasie.
Karol masz rację – interpretując Biblię można i za nią umrzeć i w imię jej zabić.
Co zrobił Jezus?
A tam, kiedy to było.
Takie pytanie do księży i abp i bp i innych 😉
Dictu tak, a jak się żyje Ewangelią?
Naprawdę tak wygodnie? Chyba jednak nie.
I o to chodzi.
🙂
@ Joanna, jakiś czas temu rozmawiałem z rodziną, z której mama ma odsiadkę. Zgaduj zgadula- chcieli porozmawiać o tym jak sobie teraz radzą, czy o występku, za który mama jest w więzieniu?
Pytanie retoryczne, rzecz jasna.
Pytanie retoryczne, ale odpowiedź konkretna. Jeśli mama siedzi w więzieniu z uwagi na krzywdę konkretnych ludzi, w sytuacji, gdy krzywda nie została naprawiona, a mogłaby zostać naprawiona, to byłoby zrozumiałe, że członków rodziny sumienie gryzie, że mama kogoś skrzywdziła, a oni nie naprawią jej winy.
Dlatego też ważniejsze jest naprawić krzywdy wyrządzone przez Karola Wojtyłę i innych mu podobnych hierarchów i szeregowych duchownych, niż pytać wiernych jak się czują po tym, gdy wyszło na jaw, że idol dopuszczał się złych rzeczy.
@Sebastian
Retoryczne, ale odpowiem. Są osoby, które noszą w sobie traumę i kiedyś wreszcie mają odwagę i słowa, by o niej opowiedzieć. Inne mają łaskę przebaczenia od razu.
Mama w więzieniu. Jedni będą patrzeć do przodu inni zadadzą pytania dlaczego i będą się gryźć przeszłością. Obu postawom należy dać przestrzeń w Kościele.
Posłuchać krzyku skrzywdzonych (nie zatykać uszu) i patrzeć do przodu patrząc do tyłu.
Sankofa.
„Dosłowne tłumaczenie: „powrót i przyniesienie tego, co zapomniane, nie należy do taboo.” Sankofa mówi o tym, że można poznać siebie poprzez swoją przeszłość, przez powrót do korzeni. Aby rozwinąć swoje zdolności do maksimum, aby nasza przyszłość była pomyślna, należy zebrać to, co najlepsze ze swojej przeszłości. Symbolicznie Sankofa jawi się jako ptak, którego głowa zwrócona jest do tyłu i pochylona nad jajkiem, które oznacza przyszłość.”
To biblijna perspektywa, prawda? A Bóg już wie jak to się skończy ZANIM się zaczęło.
I tu moja nadzieja, którą się dzielę. Pozdrawiam serdecznie i nie retorycznie 😉
@JK dziękuję, także pozdrawiam
A odnośnie Macharskiego. Taka moja trochę prowokacja.
Zajmijmy się tym, co już mamy. Skrzywdzonych obok.
Ich nie braknie i dla księdza Sebastiana i dedykacja 🙂
Jesteśmy na wczasach. Czy poważnie działamy.
Zajmijmy się tym, co już mamy. Skrzywdzonych obok nie braknie.
Bez oglądania się w przeszłość i dla księdza Sebastiana dedykacja 🙂
Jesteśmy na wczasach. Zatem.
https://www.youtube.com/watch?v=RRfiddT5-aM
Tomasz i Robert Fidura – współczuję, ale dociskani abo i bp zachowują się jak dzieci. Zaprzeczają, chociaż ślad konfitury.
Jest inna droga?
Joanno- kłaniam się i dziękuję ! Tomek
Wg mnie, to nie jest tak, że ważniejsza była świętość Kościoła czy złamanie prawa Bożego niż krzywda ofiar. Po prostu, nie było świadomości, ze osoby używane do zaspokojenia żądz cierpiały. Było to absolutnie przedmiotowe traktowanie nieletnich ludzi. Hierarchowie K-ła nie potrafili wypracować w sobie empatii. Umiejętność rozpoznawania i współodczuwania stanów psychicznych innych osób jest wynikiem pracy nad sobą, pracy kształtowania wrażliwego sumienia. Jeśli tego brakowało ludziom, którzy należeli do moralnych przywódców – to mamy do czynienia z jednoznacznym upadkiem autorytetu Kościoła, Kościoła, który nie dał rady zinternalizowac nauczania ewangelicznego, wczuć się w postawę Jezusa pochylającego się ze współczuciem nad najmniejszymi.