Jesień 2024, nr 3

Zamów

Dimitrova: Przyczyną depresji jest sposób, w jaki urządziliśmy nasz świat

Cveta Dimitrova. Fot. Kacper Godlewski

W depresji bardzo mocno obecne jest nie tylko poczucie osamotnienia, ale też pretensja do siebie, że nie daję rady, że nie jestem w stanie obracać się w kołowrotku, w jakim kręci się świat – mówi Cveta Dimitrova, psychoterapeutka i filozofka, w rozmowie z tygodnikiem „Przegląd”.

W tygodniku „Przegląd” Dominika Tworek rozmawia o depresji z Cvetą Dimitrovą, psychoterapeutką, absolwentką filozofii na UW, założycielką ośrodka Znaczenia. Psychoterapia.

Pytana o to, co wynika z prognozy WHO, wedle której w 2030 r. depresja będzie najczęściej diagnozowaną chorobą na świecie, Dimitrova mówi: – W mojej opinii depresja – choć znajduje odzwierciedlenie w procesach biochemicznych i można o niej myśleć w kategoriach choroby – jest zarazem czymś, co mieści w sobie tak wiele znaczeń i doświadczeń natury psychologicznej, że bardzo trudno redukować ją tylko do takiej dolegliwości jak grypa. Depresja charakteryzuje się zestawem różnych przeżyć. Jest to także szczególny sposób doświadczania rzeczywistości, więc nie tylko choroba rozumiana jako coś, co przychodzi z zewnątrz.

Podcast dostępny także na Soundcloud i popularnych platformach

Za powszechność występowania depresji, zdaniem psychoterapeutki, odpowiadają nie tylko procesy wewnątrzpsychiczne, ale także sposób, w jaki urządziliśmy nasz świat – m.in. rozwój kapitalizmu w jego ekstremalnej wersji, jaką jest neoliberalizm. – Chodzi o towarzyszącą mu nasilającą się indywidualizację, poczucie braku oparcia w systemach społecznych, pogłębiające się nierówności. Nie do pominięcia jest też kontekst bardzo daleko posuniętej niepewności, dotyczącej chociażby kryzysu klimatycznego – mówi psychoterapeutka.

I dodaje: – Żyjemy w skrajnie niestabilnym świecie, w którym nagromadziło się tak dużo zagrożeń, że jest to trudne do objęcia i przepracowania przez ludzki umysł. Jeżeli dodamy do tego ciężar przekonania, że to od nas całkowicie zależy, czy sobie radzimy, czy nie (na przykład społecznie czy ekonomicznie), że to na nas spoczywa odpowiedzialność za kryzys klimatyczny, przestajemy szukać sensu tego, co stoi za naszym psychicznym cierpieniem.

Jako bardzo ważne przyczyny depresji rozmówczyni Dominiki Tworek wskazuje nacisk na rywalizację, konkurencję, która wytwarza potworną presję oraz na rozpad więzi międzyludzkich, co prowadzi do erozji zaufania społecznego. Dmitrova podkreśla: – Współcześnie bardzo trudno jest szukać oparcia w innych ludziach czy w różnych formach wspólnotowości, ponieważ pogłębiają się rozmaite podziały i antagonizmy. To powoduje nasilające się poczucie izolacji. A im więcej izolacji, tym więcej depresji. W doświadczeniu depresyjnym bardzo mocno obecne jest nie tylko poczucie osamotnienia, ale też głęboki samokrytycyzm – pretensja do siebie, że nie daję rady, że nie jestem w stanie obracać się w kołowrotku, w jakim kręci się świat.

Wesprzyj Więź

Psychoterapeutka komentuje dane Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, według których co czwarty nastolatek choruje w Polsce na depresję. Zwraca uwagę, że młodzi dorastają w świecie, w którym „nie można ani popełniać błędów, ani mieć poczucia, że się odstaje. A właściwie jak się jest nastolatkiem, to trudno nie mieć tego doświadczenia. Współcześnie bardzo mało jest źródeł oparcia dla tego pokolenia. Naprawdę trudno jest czegoś się chwycić. Nie ma kanału, w jakim można dać upust lękowi, przerażeniu, smutkowi czy rozpaczy, które mogą być przeżywane”.

Przeczytaj też: Ocalić siebie. Depresja i wypalenie zawodowe jako przyczyny rezygnacji

KJ

Podziel się

22
5
Wiadomość

Bp Dajczak odchodzi z depresją, jego poprzednik, bp Jeż aż do śmierci jeździł po całej diecezji zapraszany na wszelkie imprezy zawsze pogodny, uśmiechnięty, radosny. Może jak ktoś przeżył Dachau to już żadna depresja go się nie imała?
Szkoda bp Dajczaka. Miałem okazję go poznać. Bardzo miły i miał rzadki dla biskupów dar mówienia normalnym językiem polskiego inteligenta a nie jakimś pobożnym slangiem dla wtajemniczonych.

@Marek2: Nie wiem, czy Pan czytal „Piec lat kacetu” S. Grzesiuka. Opisuje on czeste wypadki depresji w Dachau czy w innych obozach. Ci ludzi po prostu „szli na druty” i zostawali zastrzeleni przez straznikow. Tak wiec nie mozna z tego wyciagnac wniosku, ze ludzie po obozach byli szczegolnie odporni na depresje. Ci z depresja zostali zamordowani, innym udalo sie przezyc. Bp Dajczak ma swoje dobre, ale i ciemne strony: https://www.youtube.com/watch?v=bbqeV3txBnw&t=3s

Marek2, po pierwsze, myślenie w kategoriach „dużo przeżyłeś, jesteś odporny depresja cię nie ruszy” jest ogromną pułapką.
Po drugie, to, że ktoś chodzi uśmiechnięty wcale nie oznacza, że nie zmaga się z depresją.

@Marek2 – być może jedną ze składowych decyzji o rezygnacji (a może i przyczyn depresji) była ciągnąca się sprawa księdza z Karlina. Tydzień przed ogłosz. rezygnacji przez Dajczaka wspomniany ksiądz został usunięty z parafii za niemoralne prowadzenie się (pisał o tym w Onet). Nie jest powiedziane że podobnych problemów w skali diecezji nie było więcej.

Różne są powody depresji.
Taka opowieść poniżej. Ilustracja na nasze czasy.

Tragarze razem z białym zdobywcą karczowali dżunglę
i tak pędzili i pędzili poganiani przez białego człowieka, aż stanęli.
W bezruchu. Niemi i zasłuchani.
Biały zirytowany zapytał co tak stoją, kiedy trzeba dalej iść. Karczować.
Odpowiedzieli, że tak pędzili, że zagubili dusze.
I teraz muszą dać duszom czas na przybycie do nich.
Ponieważ czują się oddzieleni.
A bez duszy nie da się nie tylko iść, ale i w pełni istnieć…

Bardzo ciekawy artykuł, wydaje mi się że wyścig szczurów prowadzi zarówno do braku poczucia wspólnoty, ale i pogardzie dla oryginalności, ktoś kto nie radzi sobie w kołowrotku czuję się winny czy gorszy… Dochodzę do wniosku, że sposób w jaki funkcjonuje obecnie społeczeństwo niszczy zarówno poczucie wspólnoty co przekłada się na krzywdę jednostki.

Pomstowanie na „dzisiejszy świat” wynika głównie z nieznajomości wczesniejszych realiów. Prawda jest taka, że pomimo wad żyjemy obecnie w najlepszym okresie w historii ludzkości. Fala depresji jest bardziej wynikiem lepszych diagnoz i większej świadomości problemu. W kontekście „dzisiejszych czasów” słyszy się często tezę ze „kiedyś tego nie było”. Owszem, było, w dodatku kultura ogromnie romantyzowała depresję. W literaturze i kulturze wspomina się często o „melancholijach” i zachwyca się opowieściami o młodzieńcu, co odtrącony przez dziewczynę żegnał się z życiem. Albo o honorze oficera, co lata po wojnie wspominając żołnierzy, których wysłał na śmierć i nie mogąc zagłuszyć wódką dręczących go duchów sięgał po rewolwer. W szkole na polskim wspomina się o fali samobójstw wywołanych lekturą „Cierpień Młodego Wertera”, a co drugi bohater literacki marzy, by umrzeć młodo. Mówiło się także o „syndromie pani Bovary”, tytułowa bohaterka zmagała się z typowymi objawami depresji. Inne przykłady można mnożyć, a analizując dzieła kultury dojdziemy do wniosku, że depresja niekoniecznie jest „chorobą naszych czasów”. Była z nami zawsze, zwyczajnie teraz mamy jej większą świadomość.