Zima 2024, nr 4

Zamów

Bóg mieszka w naszej słabości. Medytacja na XXVI Dzień Judaizmu

Abp Grzegorz Ryś podczas konferencji prasowej przed XXVI Dniem Judaizmu w Kościele katolickim w Polsce, 10 stycznia 2023 r., Warszawa. Fot. EpiskopatNews

Pan nie chce rozmawiać z obolałym człowiekiem z wygodnej odległości własnego szczęścia. Potrzebuje wziąć na siebie ludzką kruchość i ból.

„Pan ukazał się Abrahamowi pod dębami Mamre, gdy ten siedział u wejścia do namiotu w najgorętszej porze dnia” (Rdz 18,1).

To już szósty raz, jak Bóg mu się ukazał (Rdz 12,1; 12,7; 13,14; 15,1; 17,1) − poprzedni raz trzy dni wcześniej… Nigdy jednak jeszcze nie ukazał mu się w taki sposób: „Abraham spojrzawszy dostrzegł trzech ludzi stojących naprzeciw siebie” (Rdz 18, 2). W hebrajskim tekście pada tutaj słowo enowsh, które, owszem, oznacza „człowieka”; jednakże jego pierwsze i właściwe tłumaczenie brzmi: „śmiertelny” − od źródłowego anash, to znaczy „być kruchym, słabym, chorym, nieuleczalnym”. Takimi pewnie musiał Abraham zobaczyć swoich Gości (zmęczonych, osłabionych południową spiekotą itd.), skoro zerwał się i „pobiegł” ku Nim, gotów im posłużyć w ich słabości.

Dlaczego Bóg chce nas nawiedzić w taki właśnie sposób?! Dlaczego przychodzi w człowieku/w ludziach potrzebujących, doświadczających wielorakiej słabości i kruchości? Bo taki właśnie w tym wydarzeniu jest Bóg Abrahama; i taki właśnie jest Bóg objawiający się w Jezusie Chrystusie: „Byłem głodny, spragniony, nagi i chory, byłem przybyszem i w więzieniu” (por. Mt 25).

Wesprzyj Więź

Po pierwsze dlatego, by BYĆ Z NAMI W NASZEJ SŁABOŚCI − sławny Raszi twierdził, że Pan przyszedł do Abrahama najpierw po to, by go pocieszyć w jego chorobie, bólu i cierpieniu (z racji na dokonane trzy dni wcześniej obrzezanie). Zachował się więc jak bliski i wierny przyjaciel, który musiał przyjść, by zapytać się po prostu, jak się Abraham czuje. Najwyraźniej jednak Bóg nie chce rozmawiać z obolałym człowiekiem z wygodnej odległości własnego szczęścia. Potrzebuje wziąć na siebie ludzką kruchość i ból.

Po drugie wszakże, również dlatego, byśmy się nauczyli rozpoznawać Go w przechodzących ludziach, byśmy − przełamując własną słabość i cierpienie – odnajdywali w sobie na ich/Jego (!) widok taką siłę i determinację jak Abraham: byśmy ku nim/Jemu „biegli”; z natarczywą prośbą: „nie omijaj mnie!”; z hojnością (ciasto, cielę, twaróg, mleko); i w postawie służby (woda do umycia nóg). Jego PRZYJŚCIE prowokuje więc nas do WYJŚCIA − i to „biegiem”!

Przeczytaj też: Co zrobiliśmy Żydom, czyli co zrobiliśmy z naszym chrześcijaństwem?

Podziel się

3
Wiadomość

Mam problem z bpem Rysiem. Bo w gadce jest naprawde dobry: “byśmy się nauczyli rozpoznawać Go w przechodzących ludziach, byśmy − przełamując własną słabość i cierpienie – odnajdywali w sobie na ich/Jego (!) widok taką siłę i determinację jak Abraham: byśmy ku nim/Jemu „biegli”; z natarczywą prośbą: „nie omijaj mnie!” Piekne! A na cmentarzach jego diecezji stawki sa tak wysokie, ze ludzie musza wynajmowac adwokatow, aby byc w stanie je oplacic po zmiejszonej cenie. Skrzywdzeni w Kosciele tez nie slawia bpa Rysia, zeby to z determinacja biegl im na spotkanie. A jak w Lodzi obradowal Kongres Katolikow i Katoliczek, to bp Rys nie tylko nie znalazl w sobie tej sily, aby sie spotkac z ich uczestnikami. Wrecz przeciwnie – determinacji starczylo mu tylko na nieprzyjecie zaproszenia. Tak wiec sklaniam sie raczej do stwierdzenia: “Ty mi mow, a ja zdrow!”

Wobec tego proponuję tak:
“Wówczas przemówił Jezus do tłumów i do swych uczniów tymi słowami : « Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze . Czyńcie więc i zachowujcie wszystko , co wam polecą , lecz uczynków ich nie naśladujcie (…)”
Pozdrawiam.

“Bóg mieszka w naszej słabości”…. Co to w ogóle oznacza? Brzmi poetycko, ale trudno mi to przełożyć na jakieś inne znaczenia. Mówią ci nasi duszpasterze, mam się “karmić” tym słowem, czyli coś ono ma mi w życiu zrobić, pomóc. Co ono ma mi zrobić? Że mam rozwijać w sobie słabość, bo wtedy będę mieć więcej Boga w sobie? To by było logiczne następstwo tej poetyckiej formuły.

Kiedy nie ma już nic mądrego do powiedzenia pozostają paradoksy. Oskar Wilde zrobił na nich karierę więc czemu nie bp Ryś?
A wniosek: biskup nie może być silny bo nie byłoby w nim Boga. I wszystko jasne. Biskupi nie mogą być odważni, nie mogą stawać otwarcie po stronie Dobra.