Celem procesu, który nazywamy „nowym Trydentem”, nie jest jedynie reformowanie kościelnych struktur, bo nie chodzi tylko o kryzys Kościoła. Problem jest głębszy.
Drodzy Państwo!
W publicystyce „Więzi” w ostatnich latach przewijają się dwa ważne terminy: „ciemna noc Kościoła” i „nowy Sobór Trydencki”. Wracamy do nich często na różne sposoby: i w kolejnych artykułach, i w naszych internetowych podcastach. Dzieje się tak również w niniejszym, zimowym numerze kwartalnika.
Idziemy przez zbiorową noc ciemną Kościoła – z trudną nadzieją Abrahama – w nieznaną nową epokę
Tym razem próbujemy pokazać rozległość procesu, który Sebastian Duda nazwał przed dwoma laty „nowym Trydentem”. Chodzi w nim o znajdowanie odpowiedzi na duchowe lęki i potrzeby współczesnych ludzi, zwłaszcza postwierzących, dystansujących się od instytucjonalnej religii. Celem nie jest więc jedynie reformowanie kościelnych struktur, bo nie chodzi tylko o kryzys Kościoła. Problem jest głębszy.
Wyczerpuje się społeczna żywotność chrześcijaństwa. Utrata wiarygodności głosicieli Ewangelii sprawiła, że o wiele trudniej ukazywać Dobrą Nowinę. Tak jak w procesie katolickiej reformy po Soborze Trydenckim celem powinno być zatem dotarcie do ludzi poszukujących duchowej głębi. Niezbędny do tego jest wysiłek wyrażenia na nowo chrześcijańskiej narracji i chrześcijańskiego doświadczenia.
„Nowy Trydent” to proces tak wszechstronny i złożony, że wymaga zaangażowania wielu wymiarów życia – społecznego, religijnego, kulturalnego. Dlatego podejmujemy ten temat w każdym z działów tego numeru. Dla wyzwania, jakim jest odgruzowywanie Ewangelii spod ruin systemu kościelnego, szukamy analogii z przeszłości, zwłaszcza w rozmowie z profesorem teologii historycznej Massimo Faggiolim.
Inspirujemy się też refleksjami ks. Tomáša Halíka, sięgając wielokrotnie do jego wizjonerskiej książki Popołudnie chrześcijaństwa. Odwaga do zmiany oraz publikując jego ważne wystąpienie wygłoszone w listopadzie br. w Łodzi. Odpowiedzi szukamy wspólnie z czołowymi postaciami polskiej debaty publicznej i akademickiej, politykami znanymi jako katolicy oraz artystami pracującymi nad nową estetyką chrześcijańską.
Rzecz jasna, zdecydowanie więcej jest tu pytań niż odpowiedzi. Idziemy przecież przez zbiorową noc ciemną Kościoła – z trudną nadzieją Abrahama – w nieznaną nową epokę. Idziemy przez eklezjalną „wielką sobotę” ku odrodzeniu chrześcijaństwa w sobie i wokół siebie, dążąc do pełni życia, która jest przecież poza „grobem”.
Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” zima 2022
Przeczytaj także: Tajemnica sumienia Jana Pawła II. Z ks. Andrzejem Szostkiem rozmawia Zbigniew Nosowski
Podcast dostępny także na Soundcloud i popularnych platformach
Bardzo mi przykro, ale to wszystko razem tchnie beznadzieją lub – optymistyczniej rzecz ujmując – resztkami nadziei w otoczeniu faktów nadziei tej przeczących. I znów odwołam się do Lema i jego „Podróży XXI”. opowieści o świecie gdzie wszystko można i gdzie wiara nie jest już nikomu potrzebna oprócz zezłomowanych robotów kryjących się w kanalizacji upadłych miast. Powoli takie środowiska jak Więź rozumiejące przyczyny kryzysu ale nadal wierzące w możliwość jakiegokolwiek odrodzenia do owych robotów się upodabniają.
Stanisław Lem miał genialną intuicję i to w czasie gdy Kościół w Polsce rósł w siłę i znaczenie.
Dziękuję za opinię. Zdecydowanie się nie zgadzam.
Zachęcam do lektury całości. Edytorial to tylko jedna z 224 stron tego numeru.
Podziwiam Panską nadzieję wbrew nocy ciemnej, ale obawiam się, że skoro nie sposób tej nadziei sprowadzić do programu na jednej stronie to i 224 nie pomogą.
Noc ciemna z samej definicji zakłada ufność i nadzieję. Wielokrotnie wyjaśniałem, że moja nadzieja jest pozbawiona optymizmu. A jeśli przeczyta Pan więcej, to być może zrozumie Pan, że nie chodzi bynajmniej o nadzieję na reformę Kościoła.
Odwołując się do znanego rozróżnienia G. Marcela: 'mieć nadzieję’ i 'mieć nadzieję, że…’ , też nieco upraszczając, można powiedzieć, że Red. Z. Nosowski ma nadzieję w Bogu / ma ją w sobie, żyje nią, wybiega dzięki niej w przyszłość, w ogóle może dzięki niej działać/. Dzięki tej Nadziei ma nadzieję, że chrześcijaństwo odrodzi się w innej formie, nie skostniałej, ale ewangelicznej. Stąd „Nowy Trydent” i inne inicjatywy. W pełni popieram Red. Z. Nosowskiego z Koleżankami i Kolegami „Więzi”.
@Jan G.
Serdecznie dziękuję za dobre słowo. Owszem, chcielibyśmy, aby tak było…
Tak. Marek. Może umiera… to chrześcijaństwo.
Ale podział idzie nawet u Lema w poprzek. Ocean Solaris. Sens.
A obecna Nauka. Granty. Wspierające się środowiska.
Przewidział to, czy widział tylko „czystą naukę”? Czy naukę na usługach grantów?
Iran. Znów ktoś umarł. Nie jest to autodestrukcja. To śmierć za Prawdę. Wolność wyboru.
Jak kiedyś sufrażystki, którym wiele zawdzięczam.
Też na zasadzie ufności i zawalczenia o coś.
My też byliśmy beznadziejni, w sensie bez nadziei – a komunizm wydawał się niekończony.
Stan wojenny. Ale to jak w relacji. Udało się coś zmienić.
Jeśli jako fraktale odbijamy tylko swoje własne doświadczenie na większym ekranie…
To jest o żałośne i zwodzi.
I nadzieja u Herberta. Dlaczego klasycy. Lubię ten wiersz.
„jeśli tematem sztuki
będzie dzbanek rozbity
mała rozbita dusza
z wielkim żalem nad sobą
to co po nas zostanie
będzie jak płacz kochanków
w małym brudnym hotelu
kiedy świtają tapety„
Jeśli jednak przekraczamy własne niemoce. To będzie nadzieja.
Uczymy się na każdym kroku.
I tego uczy chrześcijaństwo o. Tylko tyle i aż tyle. Nadziei – nie tej lichej marnej…
Gen buntu – nie autodestrukcji. Serio.
Ok. Ale patrząc na nich – na abp i bp można zwątpić.
No to dlatego przestałam patrzeć na tych menadżerów.
🙂
Przypomnę zakończenie „Podróży XXI”.
Gdy Ijon Tichy zbiera się do odlotu z tej planety przeor oo. destrukcjantów wyjawia mu ich największą tajemnicę: posiedli narzędzie wszechkonwersji. Jeden z braci opracował technologię, która przed każdym patrzącym otwarłaby Niebo i pokazała Boga. Jedynym gwałtem byłoby to, że nie można by wtedy zamknąć oczu.
Mają tą technologię, ale właśnie dlatego że wierzą nie chcą jej użyć. Bo to właśnie nieużycie jest jedynym znakiem wiary, który im pozostał w cywilizacji technologicznej. Tylko powiedzeniem sobie samemu „non possumus” mogą pokazać że są inni od pozostałych mieszkańców planety.
Co stanie się takim znakiem inności w Polsce za kilkadziesiąt lat? Co polscy katolicy uznają za owo „non possumus” powiedziane SOBIE, a nie jak kiedyś komunistycznej władzy. A to przecież o wiele, wiele trudniejsze.
Biskupi tego nie znają, nie rozumieją. Oni nie stawiają sobie żadnych granic. Tylko innym. Kobietom, osobom homoseksualnym, młodzieży. Sobie nie. Przecież po święceniach mogą wszystko, umieją wszystko, zostali namaszczeni do wszechwładzy.
Co stanie się znakiem wiary skoro zawiedzie Kościół instytucjonalny, kapłani, skoro wierni zostaną sami? Co ostatni wierzący chrześcijanie uznają za granicę za którą nie mogą przejść?
Powiedzenie non possumus nawet w czasie komunistycznej władzy było powiedzeniem SOBIE mam godność, mam wolność wewnętrzną. Żaden kat i dyktator mi tego nie odbierze. Żaden system. Żaden. W innych kulturach też to widzę. Sprzeciw wobec reżimu.
Fantastyczny film „Breadwinner” o Afganistanie. Kobiety.
https://www.youtube.com/watch?v=yQBQw-Bh1pg&t=1s
Znakiem wiary będzie stałość. Wierność Bogu i tak jak On wierny. Mimo naszych zawirowań z tezami, hipotezami i syntezami. I będzie to dalsze odkrywanie Prawdy o człowieku. Jezus mówił o zasadach głębszych niż nasze chwilowe zadowolenie. Wzwyż i w głąb 😉 dalej przed nami.
Upominanie się o najsłabszych… to obecne non possumus moim zdaniem. Skrzywdzeni w Kościele na wiele sposobów powinni liczyć na sprawiedliwość – a nie ostracyzm i uciszanie. Bez biadolenia : Bo jak my teraz wyglądamy jak GW coś wyciąga, a nawet ostatnio Gość Niedzielny odważniej coś napisał i zaraz Nasz Dziennik się przyczepił… cóż… he he.
A ja mówię Nie tej strusiowej polityce, na klatę bierzemy zło i się z nim rozprawiamy. No ale… deweloperka…górą.
A w nawiązaniu do podróży XXI, duizmu i rozmowy Tichego– Świat jak widać nie leży ani w dyktacie zła ani dobra. Bóg jest w porządku wobec nas. Nie zniewala. A my nie jesteśmy marionetkami. Dalej możemy wybierać w wolności – ufać Mu czy nie. Bez względu na ludzi, którzy czasem Go skutecznie, nie przeczę, zasłaniają. Im bardziej kompromitują się struktury KRK w Polsce i nie tylko, tym bardziej moim zdaniem widać Fundament. Nawet lepiej. Te koronki i inne szatki tylko przeszkadzały. Fałszywe konstrukcje jak u czarnoksiężnika z krainy Oz. Ale nie warto wylewać dziecka z kąpielą i o tym też piszę wyraźnie.
Jak już obnażymy tego człowieczka – manipulatora z Oz – odsłania się przestrzeń… Zaufanie w sens zdarzeń. Wreszcie bez podpowiedzi, zmuszania i manipulacji.
A w czarną dziurę to już patrzyłam. Wystarczy. Kanały …Taka piosenka jako ilustracja. Warto wyjść z bunkra. Każdego. Na otwartą przestrzeń. Jest niezła 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=auHIjoUhtsQ
Antyteza i hipoteza. 😉 – ciekawe rozróżnienie.
A skąd przekonanie, że nie może być lepszej instytucji? Instytucjonalizacja ze wszystkimi jej przywarami jest Kościołowi potrzebna. Owszem, obecna, opłakana kondycja instytucji nie jest przypadkowa, ale to nie jest dowód, że nie można jej naprawić. Zgoda, że naprawa samych struktur jest niewystarczająca, ale jest warunkiem koniecznym dla misji Kościoła, bo taka jest natura człowieka, że nie potrafi organizować się bez instytucji, przynajmniej w perspektywie ponadpokoleniowej. Nic nie jest dane raz na zawsze, Kościół nie-instytucjonalny też będzie podatny na więdnięcie i jakieś patologie, może więc starać się połączyć obie wizje Kościoła? Nie „albo – albo”, tylko „i to, i to”, jak u Pana kiedyś przeczytałem.
Tymczasem kierunek wytyczany przez Więź wyklucza z Kościoła katolików, dla których reprezentatywne jest np. środowisko kwartalnika Christianitas, i wielu innych. Oni też diagnozują kryzys Kościoła – dlaczego nie poszukiwać przyszłości razem z nimi? To trudniejsza droga. Też nie podzielam ich recept, ale doceniam ich intencje, a to jest pierwszy warunek zbudowania czegoś nowego.
Po co Państwo zapraszają do rozmowy czynnych polityków? Oni się dostosują, już to robią. Marka Jurka wśród nich nie ma. Może się narodzi, to wtedy go możemy pytać o zdanie. Dziś na swoich butach wnoszą do Kościoła w większości błoto, może mniej niż politycy PiS, ale zobaczymy, jak będzie po ewentualnym przejęciu władzy przez opozycję.
A skąd Pańskie przekonanie, że moim zdaniem nie może być lepszej instytucji?
A skąd Pańskie przekonanie, że wykluczamy z Kościoła środowisko „Christianitas”?
W obu sprawach znajdzie Pan w tym numerze „Więzi” zupełnie inne poglądy niż Pan mi je przypisuje.
Natomiast zaprosiliśmy tych konkretnych polityków, bo jesteśmy ciekawi ich opinii w tej sprawie, o którą pytamy.