Znak. Rok Miłosza

Lato 2024, nr 2

Zamów

Polskość nie jedno ma imię. Kłamie ten, kto chce ją zmonopolizować

Adam Szostkiewicz. Fot. Zofia Szostkiewicz/ Wikimedia Commons/ CC BY-SA 4.0

Wiem, nacjonalizm nie lubi takiej wielości. Ma być jeden wzór do powszechnej imitacji. Jeden wódz, jedna wiara, jeden język, ten sam wróg wskazany przez władzę polityczną i kościelną. Nie musimy jednak tak żyć.

Mam dwie dorosłe córki i troje wnucząt. Obie wnuczki chodzą już do szkoły. Mieszkają daleko od Polski. Mówią różnymi językami. Ich mamy mówią do nich po polsku, a do mężów po angielsku. Dziadków mają też różnych nacji i języków. My – Polacy, wolne ptacy. Wnuk ma babcię w Katalonii, wnuczki dziadka w Kalifornii.

Każde wnuczę z polszczyzną oswojone. Gdy dorosną, może nie zapomną. Ale jaki sobie język na co dzień wybiorą? Pewno taki, z którym czują się najlepiej. To normalne. Nikomu krzywdy nie wyrządza. Świat lepiej smakuje, gdy się go poznaje w różnych językach. Poszerza się nasza strefa komfortu w obcowaniu z bogactwem ludzkiej kultury. Każdy język to jakiś opis rzeczywistości. Poznając go, wzbogacamy się o te opisy i trudniej nam wmawiać, że białe jest czarne.

Wesprzyj Więź.pl

No dobrze, ale czy wielość języków to nie kara za pychę rodzaju ludzkiego? Taka przecież jest jedna z interpretacji biblijnej opowieści o wieży Babel mającej sięgać niebios. Nie, to raczej przednaukowa próba odpowiedzi na proste pytanie: dlaczego ludzie mówią w różnych językach zamiast tylko w jednym? I szerzej: dlaczego powstało wiele cywilizacji i religii? Wierzący, zwłaszcza wyznawcy monoteizmów, mogą mieć z tym problem. Są jednak teologowie, którzy uważają, że ten pluralizm jest darem Bożym, a nie karą. A naszym zadaniem jest mądre i przyjazne korzystanie z tego daru.

Lubimy mówić, że polszczyzna to ojczyzna. Też tak czuję. Jednak pamiętam, że to samo mogą powiedzieć o swych językach inne nacje. Szanuję to. Myślę sobie, że tak jest godnie i sprawiedliwie. Nie przeszkadza mi wielość kultur i języków, tylko fascynuje. Bo czyż z bogactwa kultury ludzkiej nie wynika spójnie i logicznie wielość języków i tradycji? Po co to bogactwo redukować do jednego języka czy jednej kultury? A z bogactwa kultury tworzonej przez gatunek ludzki czy nie wynika szacunek dla każdego jej składnika? Po co niszczyć którykolwiek, szczególnie siłą? Tak jak dziś usiłują Rosjanie w Ukrainie. Jak w przeszłości niszczyli biali kolonizatorzy rdzenne ludy i ich języki. To nie tworzy żadnego dobra, tylko niezawinione cierpienie i słuszny bunt.

Wesprzyj Więź

Z fałszywego poczucia wyższości nie wynika żadna wartość dodana. Tożsamość tworzy się długo, mozolnie, często w opozycji do innych. Osiąga dojrzałość, gdy odrzuca schemat ,,my/obcy”. Gdy nie bazuje już na tej opozycji, tylko szuka tego, co wspólne, a inność akceptuje. Właśnie w niej widzi wartość dodaną. Przecież polskość nie jedno ma imię i kłamie ten, kto chce ją zmonopolizować.

Wiem, nacjonalizm nie lubi takiej wielości. Ma być jeden wzór do powszechnej imitacji. Jeden wódz, jedna wiara, jeden język, ten sam wróg wskazany przez władzę polityczną i kościelną. Nie musimy jednak tak żyć. Nie potrzeba nam ,,obcego”, by być sobą.

Przeczytaj też: Nawrócenie na polskość

Podziel się

3
Wiadomość

Nacjonalizm? Fundamentalizm?

Czytam książkę, przedmowę z roku 1989, gdzie tak
scharakteryzowany jest przez jednego teologa, filozofa, historyka
“kult papieża” Polaka: “Dziwaczne formy uwielbienia (np. liczne transparenty “Totus Tuus” w czasie podróży papieskkich), sugerujące, że to nie trójjedyny Bóg, lecz raczej monokarycznie wybrany papież jest, ze wszystkimi tego kościelnymi konsekwencjami, prawdziwym punktem odniesienia
religijnych uczuć i katolickiej nabożności. Nieodłączną formą fundamentalizmy jest irracjonalne z zasady ROZSTRZYGNIĘCIE UPRZEDZAJĄCE FAKTY (w oryginale podkreślenie kursywą). Prowadzi ono do tego, że cała rzeczywistość zastąpiona zostaje arbitralnie pewną rzeczywistością cząstkową, zaś
wszystko inne, co nie chce się w tej jednej, absolutyzowanej rzeczywistości podporządkować jako wyłącznej normie, zostaje wyciszone i stłamszone”.

Jakże to trafna diagnoza, tak bardzo przystająca do naszej narodowej,
polskiej religijności. I jakże trafnie ten cytat też podsumowuje różne moje dyskusje z Wojtkiem na tym forum. Jeśli ktoś byłby zainteresowany, to dopiszę
skąd ten cytat.

@D. S-P. Przepraszam, że tyle to trwało, ale zajełam się czym innym,
a potem nie mogłam odnaleźć pod którym artykułem było pytanie.

Słowa Davida Seebera, redaktora naczelnego “Herder-Korrespondenz'(’89).
To jeszcze dodam drugi cytat (tego samego autora), skoro tyle czekałaś(łeś?):

“W absolutyzowaniu pewnych elementów tradycji czy też nauczania papieskiego
bez uwzględnienia kontekstu historycznego, w którym powstały, i bez uświadomienia sobie hierarchii poszczególnych prawd w obrębie katolickiej, czy też ogólnochrześcijańskiej struktury wiary mamy do czynienia z przybierającym na sile, katolickim wariantem rozprzestrzeniającego się powszechnie RELIGIJNEGO FUNDAMENTALIZMU, nie posiadającego jakichkolwiek prawdziwych odniesień biblijnych.”