![](https://wiez.pl/wp-content/uploads/2022/07/Jerzy-Ficowski-1-1408x1000.jpg)
Tom Ficowskiego jest jedynym tak przejmującym konsekwentnym poetyckim świadectwem Shoah. Owszem, były wiersze Miłosza, Różewicza, Herberta, ale nie było całego tomu poświęconego Zagładzie.
Został wznowiony tom legenda: „Odczytanie popiołów” Jerzego Ficowskiego (Wydawnictwo Nisza, Warszawa 2022). Przypomnijmy pokrótce jego historię[1]. Można powiedzieć, że powstawał przez bez mała ćwierć wieku. Pierwszy wers (tak, wers), który zostanie włączony do wiersza „Twoje matki obie” (w ostatecznej redakcji zamykającego cykl) poeta zapisał w 1952 roku, brzmiał on: „Pod Torą nadaremną”. W 1957 roku „Po prostu” publikuje poemat „List do Marc Chagalla”, najsłynniejszy utwór późniejszego zbioru.
W 1976 roku Ficowski skończył pracę nad tomem. Jednak rok wcześniej podpisał „Memoriał 59” będący aktem protestu przeciw zmianom w Konstytucji PRL, które gwarantowały przyjaźń z ZSRR i kierowniczą rolę PZPR w Polsce. W tym samym czasie poeta włączył się w prace Komitetu Obrony Robotników, toteż cenzura wydała tzw. zapis na niego – zakazano wydawania jego książek, artykułów, wierszy, a nawet skreślano z druku nazwisko, wskutek czego tom nie mógł się ukazać w żadnym z oficjalnych wydawnictw. Z jakiegoś powodu nie wydał go również Jerzy Giedroyc w Instytucie Literackim (choć Ficowski prowadził na jego temat korespondencję z Zofią Hertz).
Cykl Ficowskiego pokazuje przerażenie. Czy można znaleźć dla niego znieczulenie dzięki poezji? Czy jest to moralne? Nie, nie o znieczulenie tu chodzi, raczej o budzenie sumienia, o wstrząs
Tom ukazał się dopiero w 1979 roku w Londynie nakładem Stowarzyszenia Polskich Żydów. Niezależna Oficyna Wydawnicza NOWA wydała go w drugim obiegu w 1980, a oficjalnie ukazał się w Iskrach trzy lata później. Wcześniej zyskał jednak międzynarodową sławę, już w 1981 roku wyszło tłumaczenie na język angielski (wstęp napisał Zbigniew Herbert), potem tłumaczono ten cykl na francuski, hebrajski, niemiecki, szwedzki, jidysz i inne języki.
Poszukiwanie języka
„Odczytanie popiołów” to najprawdziwsze De profundis. Z tą różnicą, że autor psalmu 130 ufał Bogu, rozpacz zmieniał w nadzieję. U Ficowskiego dobywa się jęk z głębokości przerażenia, bez jakiejkolwiek pociechy. Bóg pojawia się tu tylko raz: „Jahwe milczy na wieki” („Księga”). Milczy w „księdze bezdzietnej”, zostawionej przez umarłych. Tylko „cisza wertuje / (…) słowo nad słowami / z wyrwanym językiem / ognia”. Jest tak, jakby razem z zabitym narodem zamilkł, a może nawet umarł sam Bóg. Język ognia, w ikonografii chrześcijańskiej znak Ducha Świętego, jest wyrwany, a więc tchnienia Boga już nie będzie. Zostaje cisza, pustka, przejmujące przerażenie. Nikt nie podźwignie z głębokości.
Tom Ficowskiego jest jedynym tak przejmującym konsekwentnym poetyckim świadectwem Shoah. Owszem, były wiersze Miłosza, Różewicza, Herberta, ale nie było całego tomu poświęconego Zagładzie. O tym, jak trudno było dojrzeć do poetyckiej opowieści świadka, świadczy fakt, że autor zmagał się z tematem długo, wracał do niego, uciekał, szukał właściwego języka.
Nie było łatwo go znaleźć. Bo przecież można się miotać między dosłownością i brutalnością opisu a liryzacją powodującą odrealnienie tego, co zdarzyło się naprawdę. Ficowski opowiada, ale powściągliwie, starannie dobierając słowa, niekiedy cytując relacje świadków. Tak jest zwłaszcza we wspomnianym „Liście do Marc Chagalla”, poemacie, w którym poznajemy historie dwojga ocalonych dzieci, które jednak nigdy nie zostaną do końca ocalone, bo lata w ukryciu naznaczyły je na całe życie. Dalszy ciąg wprowadza jednak znacznie tragiczniejszą perspektywę: „piaski Majdanka, Sobiboru, / wydmy Treblinki i Bełżca”, na których zabijane dziecko pytało: „Mamusiu, czy śmierć bardzo boli?”. To naga i okrutna śmierć, bez nawet wypełnionego okaleczeniem względnego ocalenia. I jeszcze dalszy ciąg – ukazanie tych, którzy szukali złota w popiołach zamordowanych i spalonych, którzy bili „brawa jadącym pociągom, / w których opuszczali nas na zawsze / Róża Gold i Frycek zza szafy”. Już nie świadkowie, ale właściwie współwinni zbrodni.
Inny dramatyczny przykład to wiersz „Twoje matki obie” stanowiący poetycką opowieść o historii żony Ficowskiego, Elżbiety:
Potem spałaś w tobołku
wyniesionym z getta
ktoś powiedział że w skrzynce
skleconej gdzieś na Nowolipiu
z dopływem powietrza
bez dopływu strachu
ukrytej w wozie z cegłą
(…)
Więc nie płakałaś
płacz bywał śmiertelny
luminal cię usypiał
swoją kołysanką
I prawie cię nie było
żebyś mogła być
Opisy, relacjonowanie zdarzeń – to musi porażać. Język konkretny, surowy, oszczędny, wstrząsający swoją ascezą, bo pokazywane jest to, co musi być pokazane, bez epatowania okrucieństwem, a przecież właśnie to robi wrażenie, ów ściszony ton, mówienie ze ściśniętym gardłem, dawanie świadectwa.
![Odczytanie popiołów](https://wiez.pl/wp-content/uploads/2022/07/Odczytanie-popiolow-222x300.jpg)
Przytoczone fragmenty pokazują jednak, że język poetycki Ficowskiego przekracza granice konkretu. Niejednokrotnie pojawiają się metafory, też oszczędne, ale stanowiące skrótowe (wedle awangardowej zasady ekonomii języka), lecz wiele mówiące komentarze. A zatem „z dopływem powietrza / bez dopływu strachu”, „luminal cię usypiał / swoją kołysanką”. Konkret zostaje uzupełniony o sensy daleko wykraczające poza dosłowną relację, zarazem jednak stanowią one integralną część świadectwa, gdy w dwóch słowach wyrażona jest cała dodatkowa historia – kwestia chronienia dziecka przed strachem.
Między słowami
Metafora odgrywa u Ficowskiego ważną rolę, ale właśnie nie jako poetycki nadmiar, lecz jako sposób przekazywania informacji. Pojawia się obraz, który unaocznia sytuację, zarazem ją dokładnie (tak, dokładnie) przedstawia. Jak w wierszu „5 VIII 1942” o ostatnich chwilach Janusza Korczaka, oczywiście wyobrażonych:
czy kłamał i na przykład
małymi dawkami
znieczulającymi
iskał spocone główki
z płochliwych wszy strachu
Poeta ukazuje nam tę scenę z całą dosłownością – spocone główki i wszy mogą być jak najbardziej konkretne, zarazem jednak zyskują dodatkowe znaczenie jako wszy strachu, które należy wyiskać, znieczulić strach kłamstwem; jest tu i opiekuńczość, i tragizm, brak nadziei, i heroizm. Wszystko w pięciu linijkach.
U Ficowskiego dużo się dzieje w języku, między słowami. Przyjrzyjmy się wierszowi „Ściana płaczu”:
przez tysiąc dziewięćset lat
rzucali szlochem
o ścianę
Zaczyna się od drobiazgowego, buchalteryjnego wyliczenia czasu, słownie, żeby nie było żadnej pomyłki. A potem ten obraz rzucania szlochem o ścianę, z jednej strony wymowny, z drugiej – ukazujący daremność, bo przecież to przetworzenie kolokwialnego „rzucać grochem o ścianę”. Znów w skrócie zawarta jest cała opowieść. Znajduje ona swój dalszy ciąg:
więc im wzniesiono
cztery ściany płaczu
Znów skrót – gra między konkretem a przenośnią. Miejsce śmierci, właściwie całkiem banalne, skoro to tylko cztery ściany, staje się pomnożonym miejscem najświętszym. Następuje jednak rozwinięcie:
i w czterech ścianach
zgładzono dokładnie
płacz wszystek
i płacz tego płaczu
i łzę dziesiątą po jankielu
do ostatniego pokolenia
łez
To już lament, z rytmizacją, powtórzeniami, dobitnym wyrażeniem rozpaczy. Warto jednak zwrócić uwagę na wers „i łzę dziesiątą po Jankielu”. Znów odzywa się echo potocznej frazeologii („dziesiąta woda po kisielu”), tutaj połączone z echem literackim, w którym pojawia się jankiel, ale pisany małą literą – owszem, taka jest konwencja tej poezji, pomijanie wielkich liter (choć jednak nie zawsze), w tym przypadku jednak zarówno ów banalny frazeologizm, jak pozbawienie jankiela jego wyjątkowości, osobowości, uczynienie z niego jednego z wielu, nazwanego rzeczownikiem pospolitym, sprawia, że ów wyrażony płacz jest w takim samym stopniu tragiczny, patetyczny, niepowstrzymany, w jakim zwykły, banalny, trudny do emocjonalnego oddania.
I puenta, ostatnia strofa:
więc jeszcze kret
nosi żałobę
i budzi kretowiska
wyrzuty ziemi
To może być konkretny kret. Ale też jest to Miłoszowy strażnik-kret z wiersza „Biedny chrześcijanin patrzy na getto”, głos sumienia. Tutaj on „nosi żałobę” – co oczywiście jest odniesieniem do koloru kreta, ale konkret tym bardziej staje się metaforą. I nośną metaforą staje się fakt, iż on „budzi kretowiska / wyrzuty ziemi”: znów konkret staje się przenośnią, wyrażoną dzięki dwuznaczności słowa „wyrzuty”. Efekt jest taki, że dzięki tym zabiegom płacz, daremny, niepotrzebny, a zarazem niepowstrzymany, staje się powodem pracy sumienia, w której uczestniczy i natura, choć czy praca ta może przynieść jakieś rezultaty, czy noszący żałobę kret nie będzie wiecznie budził niepokoju i nie dopuści do wymazania u świadka świadomości tego wszystkiego strasznego, co widział i o czym wie?
Bezsilność świadka
Zabiegi językowe sięgają jeszcze dalej. Odzywają się w nim słowa, a nawet całe frazy chrześcijańskie. Zagłada jest postrzegana z zewnątrz, ze świata nie-żydowskiego. To nie tylko nie uśmierza bólu świadka, ale jeszcze go wzmaga.
Czytamy wiersz „Wniebowzięcie Miriam z ulicy zimą 1942”. Tutaj nie ma konkretu opisu, cały utwór wyrażony jest językiem metafory, a właściwie obrazu, w którym nakładają się katolickie wniebowzięcie Marii Panny, starotestamentowa wizja wozu proroka Eliasza, a razem one zostają sprofanowane przez śmierć, która nie prowadzi do chwały: „hosanna / uniesiona / na samo dno”. To nie jest literackie odwrócenie wartości, żeby zaskoczyć, to dokładne przewartościowanie i ukazanie bezradności tradycyjnych wyobrażeń, które rozbijają się w pył w zderzeniu z faktem Zagłady.
Piotr Paziński w posłowiu, które zamieścił w tej nowej edycji „Odczytania popiołów” („Poniewczas popiołów”) pisze o bezsilności Ficowskiego jako świadka Zagłady, a zarazem o potrzebie pamiętania jako źródle zawartych w tomie wierszy. Tak, bezsilność patrzącego i niemożność zapomnienia. Ale też poszukiwanie i znalezienie formy, języka do opisani grozy.
Ten cykl pokazuje przerażenie. Czy można znaleźć dla niego znieczulenie dzięki poezji? Czy jest to moralne? Nie, nie o znieczulenie tu chodzi, raczej o budzenie sumienia, o wstrząs. I o lament dobywający się z głębokości przerażenia. Nic więcej nie da się już zrobić. Żeby tylko nie oszukiwać pamięci.
Przeczytaj też: Biedny chrześcijanin patrzy na getto
[1] Informacje czerpię z bardzo interesującego artykułu Heleny Chwiedosik „Jerzego Ficowskiego problemy z cenzurą na przykładzie edycji i recepcji cyklu poetyckiego «Oczytanie popiołów»”. „Sztuka Edycji” nr 2/2021, Uniwersytet w Białymstoku
Brak slow, chyba nie tylko dla takiego jak ja – dziesiatkami lat zmagajacego sie ze swiatem technicznym… – wielkie podziekowania…