Jesień 2024, nr 3

Zamów

Franciszek: Trzeba przemyśleć koncepcję wojny sprawiedliwej

Papież Franciszek podczas Kongresu Eucharystycznego 12 września 2021 r. w Budapeszcie. Fot. Magyar Kurír / katolikus.hu

Prawo do posiadania broni jądrowej jest niemoralne, a za środki przeznaczone na zbrojenia można by zlikwidować głód na świecie – mówi argentyńskiej agencji informacyjnej Télam papież Franciszek.

Manipulacja papieskimi wypowiedziami, ocena postpandemicznej rzeczywistości, a także refleksja o byciu papieżem i inspiracjach zaczerpniętych z latynoamerykańskiego Kościoła – to niektóre z tematów podjętych przez Franciszka w obszernej, półtoragodzinnej rozmowie z Bernardą Llorente z argentyńskiej agencji informacyjnej Télam.

Nie wychodzić z kryzysu samemu

Jak świat poradził sobie z pandemią? Zdaniem Franciszka pomoc w jej przezwyciężaniu była zbyt selektywna. „Sam fakt, że Afryka nie ma szczepionek lub ma je w minimalnych dawkach, oznacza, że wybawienie z koronowirusa dozowano z uwzględnieniem innych interesów” – zauważył.

Przypominał, że w kryzysie rozwój jest możliwy dzięki solidarności, a nie indywidualizmowi. „Wykorzystanie kryzysu dla własnych korzyści to wyjście z niego w zły sposób, w pojedynkę. Z kryzysu nie wychodzi się samemu, wychodzi się z niego poprzez podjęcie ryzyka i wzięcie drugiej osoby za rękę” – dodał.

Papież mówił również o chorobach, które w jego ocenie są dziś częste w społeczeństwie, to: narcyzm, zniechęcenie i pesymizm. Służą one – wyjaśniał – koncentrowaniu się na sobie i użalaniu się nad sobą, zamiast szukaniu konfrontacji z tym, co inne lub trudne. „Mnie najbardziej pomaga w walce z nimi poczucie humoru. Ono nas najbardziej uczłowiecza” – przyznał.

Trzeba przemyśleć koncepcję wojny sprawiedliwej

Franciszek wspominał o okrucieństwach wojen. Oprócz inwazji Rosji na Ukrainę, wymienił walki w Rwandzie i Syrii, a także konflikty w Libanie i Mjanmie. Zwrócił uwagę, że środki wydawane rocznie na produkcję broni mogłyby wystarczyć na likwidację głodu na świecie.

„Myślę, że nadszedł czas, aby ponownie przemyśleć koncepcję wojny sprawiedliwej. Można prowadzić wojnę sprawiedliwą, istnieje prawo do obrony, ale sposób, w jaki to pojęcie jest dziś używane, wymaga przemyślenia” – zaznaczył, dodając, że jego zdaniem prawo do posiadania broni jądrowej jest niemoralne.

Mówił, że każda wojna rozpoczyna się od braku konstruktywnego dialogu – „zdolności, którą należy nieustannie pielęgnować”. Pytany o opinię na temat roli instytucji międzynarodowych w budowaniu pokoju, sceptycznie wypowiedział się o Organizacji Narodów Zjednoczonych, która „w tym momencie nie ma siły przebicia”. Dodał też, że instytucjom międzynarodowym potrzeba dziś „odwagi i kreatywności”.

„To nie są moje pomysły”

Nawiązując do przypadającego w przyszłym roku dziesięciolecia pontyfikatu, Franciszek zapewnił, że podejmowane przez niego inicjatywy nie są jego indywidualnymi pomysłami, ale realizacją sugestii, które usłyszał przed konklawe i podczas rozmów z kardynałami.

„Nie było w tym nic oryginalnie mojego, tylko realizacja tego, o co wszyscy prosili. Na przykład reforma Kurii Rzymskiej zakończyła się nową konstytucją apostolską «Praedicate Evangelium», w której po ośmiu i pół roku pracy oraz konsultacji udało się wprowadzić w życie to, o co prosili kardynałowie. Powtórzę: to nie są moje pomysły. Niech to będzie jasne. Są to pomysły całego Kolegium Kardynalskiego” – stwierdził.

Przyznał, że jego pontyfikat zawiera inspiracje zaczerpnięte z Kościoła latynoamerykańskiego, szczególnie bliskość z ludźmi i prowadzenie z nimi dialogu, będącego jednak czymś innym – podkreślił – niż uleganie populizmowi.

„Jeśli chcesz wiedzieć, co czuje dany lud, udaj się na peryferia. Peryferia egzystencjalne, nie tylko społeczne. Idź do emerytów, do dzieci, idź na przedmieścia, idź do fabryk, na uniwersytety, idź tam, gdzie rozgrywa się codzienne życie. Dla mnie to kluczowe” – mówił Franciszek.

Skandal dla skandalu

Rozmowa dotyczyła także medialnych manipulacji papieskich wypowiedzi. Jako przykład Franciszek przypomniał kontrowersje wokół jednej z jego wypowiedzi na temat wojny w Ukrainie.

„Powstał spór o wypowiedź, którą zamieściłem w jezuickim czasopiśmie. Powiedziałem, że «nie ma tu ani dobrych, ani złych ludzi» i wyjaśniłem dlaczego. Wyjęto z tej wypowiedzi pojedyncze zdanie i powiedziano: «Papież nie potępia Putina!». A stan wojny jest przecież faktycznie czymś znacznie bardziej powszechnym, nie ma tam dobrych i złych. Wszyscy jesteśmy w to zaangażowani” – zauważył.

Przypomniał, że jedną z cech komunikacji jest obiektywne przekazywanie prawdy, a nie podawanie od razu jej interpretacji. Przestrzegł przy tym przed „grzechami komunikacyjnymi”, o których wspominał jeszcze jako arcybiskup Buenos Aires: dezinformacją, zniesławianiem, pomówieniami i zamiłowaniem do szukania „skandalu dla samego skandalu”. „W dzisiejszych czasach na mediach spoczywa wielka odpowiedzialność dydaktyczna: nauczyć ludzi uczciwości, nauczyć ich porozumiewania się za pomocą przykładu, nauczyć ich współistnienia” – mówił.

„Nie jestem samotnikiem”

A jaki zdaniem Franciszka powinien być współczesny kapłan? Zaangażowany w życie ludzi, bliski, nie izolujący się od nich ani nie potępiający nikogo. „Bóg przyszedł, by zbawiać, a nie potępiać. Mówi o tym św. Paweł, nie ja sam. Nasz Bóg jest Bogiem miłosierdzia, cierpliwości, Bogiem, który nigdy nie męczy się przebaczaniem” – dodał, przestrzegając przed oszpecaniem wizerunku Stwórcy przez niektórych księży, którzy przedstawiają Go jako zbyt surowego.

Na koniec Franciszek wyznał, że nie spodziewał się zostania papieżem. „Do Watykanu przyjechałem z małą walizką, z ubraniami na sobie i kilkoma dodatkowymi. Co więcej: zostawiłem w Buenos Aires przygotowane kazania na Niedzielę Palmową. Pomyślałem: żaden papież nie obejmie urzędu w Niedzielę Palmową, więc w sobotę wracam do domu” – wspominał.

Zwrócił uwagę, że prowadził i prowadzi życie we wspólnocie. „Zawsze towarzyszyli mi mężczyźni i kobiety, począwszy od moich rodziców, moich braci i sióstr, z których jedna jeszcze żyje. Nie wyobrażam sobie siebie jako samotnika, bo nim nie jestem” – mówił.

Wesprzyj Więź

Pytany o to, czy papiestwo go zmieniło, przyznał, że stał się mniej surowy i wymagający, a bardziej ojcowski. „Bardzo piękne jest życie w Bożym stylu, polegającym na tym, że zawsze umiemy czekać. Że wiemy coś o bliźnim, ale udajemy, że nie wiemy, i pozwalamy mu dojrzeć. To jedna z najpiękniejszych mądrości, jakie daje życie” – podsumował.

KAI, DJ

Przeczytaj też: Abdykacja Franciszka? To nie będzie koniec świata

*

Franciszek wobec wojny Rosji z Ukrainą. Komentarze na Więź.pl

Podziel się

1
Wiadomość

Wiele kosztowało innych to papieskie osobiste doświadczenie. Ameryki Łacińskiej.
Zamiast zrozumienia, że żadne imperium nie jest dobre.
Bo z innego rejonu geopolitycznego. Coś wreszcie rozumie.
A niektórzy tak od lutego się męczą. Mamy lipiec. Brawo.

„Prawo do posiadania broni jądrowej”, a nie posiadanie broni jądrowej! Warto zauważyć!!! Poza tym znowu ONZ się dostało. A jego wysiłki są sukcesem? ONZ zrobiła ogrom pracy, zwłaszcza pomagając uchodźcom. Ale ma siedzibę w USA to nie może być fajna. No proszę. Polityka Papieża wobec Rosji zawiodła i tyle.

Nie sądzę aby pandemiczny cyrk się skończył, ciąg dalszy nastąpi niebawem. Coś mi mówi, że Afryka wyjdzie z niego obronną ręką, mimo braku szczepionek i profesjonalnych służb medycznych. Im mniej ingerencji człowieka w procesy biologiczne, tym dla niego lepiej. Ponoć nauka pokonała wirusa już po roku jego panoszenia się, no i guzik z tego wyszło. O tym Franciszek powinien wiedzieć. Powinni wiedzieć decydenci, może i wiedzą, ale wygra interes polityczny, a nie zdrowy rozsądek. O wojnie sprawiedliwej niech tam rozmyślają kościelne mądre głowy, jak zawsze nic z tego nie wyniknie, ale będą mieli zajecie i naszym „sypialniom” może dadzą spokój. Wycieczki na peryferia do Kowalskiego jakoś nie przełożyły się na realne czyny, wszyscy chcą, mają pomysły, tyle że nic z tego nie wynika. Być może gdyby Kościół z Franciszkiem na czele, zaczął używać prostego jednoznacznego i zrozumiałego dla zwykłego człowieka języka, nie byłoby nadinterpretacji i manipulacji. W czasach mojego młodzieńczego buntu, nie potrafiłem zrozumieć rodziców, co ich tak przyspawało do Kościoła. Przeżyli wojnę, ojciec obóz koncentracyjny, potem komunę i walkę z kułactwem. Widzieli jak księża kolaborowali z okupantem potem z komunistami, a mimo to ich wiara była nieugięta. Dziś wiem, że to bieda, strach i niepewność jutra popycha w kierunku religii. Franciszek i jego podwładni też to wiedzą.