rE-medium | Tygodnik Powszechny

Wiosna 2024, nr 1

Zamów

Powrót taty

Ukraiński żołnierz wita się z córką po długiej rozłące w Charkowie. Maj 2022. Fot. Kostiantyn Liberov / war.ukraine.ua

Chociaż to niemożliwe, życzę wam chłopaki, wracajcie do domu żywi, cali. Ze wszystkich sił nie dajcie się zabić. To moje życzenia od polskiego ojca dla ukraińskich ojców.

Trzecia niedziela czerwca. Ukraiński Dzień ojca. Brak przełamujących doniesień z frontu. Myślę o tym chłopcu, który szedł płacząc przez polską granicę. Telewizje pokazywały go bez przerwy. Był luty, może początek marca. Wiem, że mama i babcia się odnalazły i chłopiec się odnalazł, ale ilu nie odnalazło nikogo ze swoich bliskich?

Myślę o Włodku Taniuku z Buczy. Czy dalej przynosi na grób swojej mamy soczki w kartonikach i konserwy, żeby już nigdy nie zaznała głodu?

Dwa albo trzy dni przed ukraińskim Dniem Ojca pojawiło się w internecie trzydziestosekundowe nagranie z powrotu taty do ukraińskiego domu. Chłopczyk rzuca hulajnogę i wspina się na tatę, jak na najwyższą górę, a tata jest wielki, ogromny – chłopiec go obejmuje, głaszcze po plecach, tata wrócił cały. Szczęście.

Chciałbym, ile się da, podtrzymać to poczucie bezpieczeństwa u syna. Uczyli mnie na psychologii, że poczucie, które na wejściu w życie daje rodzic, formuje tę niezniszczalną, wewnętrzną siłę, podpiera fundamentalne przekonanie, że warto żyć, zmagać się z życiem; daje kluczowe poczucie sensu.

Radek Wiśniewski

Udostępnij tekst

I myślę o tych dzieciach, do których tata już nie wróci. Które zostaną z tą swoją hulajnogą, psem przy nodze, kotkiem na rękach, ale bez taty.

Myślę obrazami, więc zawsze widzę chłopca. Pewnie dlatego, że córcia już duża, ma kilkanaście lat, obejmie jakoś resztę życia. Do chłopaka jeździ sama przez pół Polski, w zasadzie przez całą. Dzisiaj pomyliła pociągi, ale zimna krew, spokój, opanowanie, żadnej paniki. Byle co jej nie zdruzgocze.

Ale synek, synek jeszcze jest mały, drobny, pięćset razy dziennie pyta: tato, a narysujesz mi?, a zrobisz mi?, a pomożesz?, klocek mi się zaciął, a nalejesz mi wody do basenu?, a obejrzymy sobie jutro drugą część „Gwiezdnych wojen”? Tato?

Nie boję wika, bo jete ja i mój tata!

I wiem, że mam u chłopca wielki kredyt zaufania, i on chyba wierzy w moją niezniszczalność, powtarza z uporem i radością zdanie, jakie sam powiedział, kiedy miał dwa, może dwa i pół roku. Siedzieliśmy w ciemnym przedpokoju i chłopczyk opowiadał swoim językiem z czym mu się taka noc, ciemność kojarzy. I to zdanie, to była puenta opowieści o strasznych rzeczach, które czają się w nocy. A brzmiało to tak: –  A ja nie boję wika, nie boję moka, bo jete ja i mój tata!

Tak jakby tata załatwiał dowolnego wilka lub smoka pierdnięciem, względnie donośnym beknięciem. Jakbym miał wytłumaczyć się synowi z własnej śmierci? Albo z tego, że tym razem nie dałem rady go obronić. A przecież wierzył, że kiedy „jete ja i mój tata”, to nie ma się czego bać.

Chciałbym, ile się da, podtrzymać to poczucie bezpieczeństwa u chłopca. Uczyli mnie na psychologii, że poczucie, które na wejściu w życie daje rodzic, formuje tę niezniszczalną, wewnętrzną siłę, podpiera fundamentalne przekonanie, że warto żyć i warto się bić, zmagać z życiem,  daje kluczowe poczucie sensu. Żeby to w chłopcu umocnić nie potrzebuję żyć wiecznie, potrzebuję jeszcze paru lat.

Ale jestem polskim tatą. Nie muszę iść na front. Mam wybór.

A brak doniesień z frontów nie oznacza nic poza brakiem doniesień. Brakiem informacji, która się do nas przebija. No bo ile razy można powtarzać, że w rejonie tej a tej wioski sytuacja jest niejasna, a tamta znowu przeszła z rąk do rąk?

Za każdym razem, kiedy taka wioska przechodzi albo nie przechodzi z rąk do rąk, któryś chłopiec albo dziewczynka zostaje bez taty. Na zawsze sam, sama z tą hulajnogą, psem, kotkiem, plecakiem z Hello Kitty czy Spider-Manem. „Mogłyby chociaż nie być tak podobne do naszych dzieci” – napisał w wierszu rebe Janusz Radwański.

Pamiętam zimą 2017 r. szliśmy z córcią wzdłuż muru wokół Soboru Michajłowskiego w Kijowie, już wtedy na tym murze było pięć tysięcy zdjęć chłopaków, którzy nie wrócili z Donbasu.

Myślę też o tym, że w lutym 2020 r. poznaliśmy się na odległość z rodziną Heorhija Olchy Olchowskiego, który poległ 23 sierpnia 2018 r. właśnie w Donbasie i zostawił żonę z synkiem i córką. Pilnujemy się od tego czasu, żeby dzieci miały trochę radości. Taty im nie zastąpi jedna, druga, trzecia paczka z Polski. Ale może trochę ulży, pozwoli poczuć się o gram bezpieczniej.

Brak doniesień w ukraiński Dzień Ojca.

Wesprzyj Więź

Chociaż to niemożliwe, wiem, życzę wam chłopaki, wracajcie do domu żywi, cali. Ze wszystkich sił nie dajcie się zabić.

To moje życzenia od ojca dla ojców. Mądrzejsze się nie napisały. Wybaczcie.

Przeczytaj też: Walka naszych z tamtymi czy dobra ze złem?

Podziel się

2
1
Wiadomość