Zima 2024, nr 4

Zamów

„Przeżyć” Jonasa Pohera Rasmussena, czyli uchodźca zyskuje twarz

Kadr z filmu „Przeżyć”, reż. Jonas Poher Rasmussen. Fot. Materiały prasowe

Nominowany do trzech Oscarów „Przeżyć” to film niezwykły – dokument połączony z animacją i bardzo osobista rozmowa dwóch przyjaciół. Opowieść o afgańskich imigrantach nabiera wyjątkowego wymiaru w świecie po rosyjskiej inwazji na Ukrainę.

Polska staje się wzorem kraju goszczącego uchodźców z krwawiącej od bomb ziemi. Przyjmujemy nasze siostry i naszych braci z Ukrainy w tempie i liczbie, jakiego zachodni świat chyba jeszcze nie widział. Chwalą nas organizacje humanitarne i celebryci z Hollywood.

W tym czasie na ekrany wchodzi film „Przeżyć”. Nie opowiada on o uchodźcach z Ukrainy, a o uciekinierach z Afganistanu, którzy nie chcieli żyć pod butem talibów. Obraz Jonasa Pohera Rasmussena ma wymiar uniwersalny, otwiera oczy na dramat człowieka, który po prostu chce… właśnie przeżyć. Ten subtelny i mądry film uwrażliwia na los ludzi, którzy tylko w świecie zachodnim mogą znaleźć spokój i bezpieczeństwo, bez stawiania pytań, czy mamy prawo im tej możliwości odmówić. „Przeżyć” jest zatem poruszającym spojrzeniem na istotę człowieczeństwa.

Nominowaną w tym roku do trzech Oscarów (najlepszy film animowany, najlepszy pełnometrażowy film dokumentalny i najlepszy film międzynarodowy) oraz nagrodzoną na festiwalu w Sundance skandynawską produkcję można porównać do „Walca z Baszirem” Ariego Folmana. To kino stylistycznie transgresywne (łączące dokument z animacją), ale pod względem etycznym i humanitarnym pozostające opowieścią bardzo klasyczną.

Rasmussen poznał bohatera swojego filmu w Kopenhadze. Choć było to wiele lat temu, Amin do dziś nie jest gotowy stanąć przed kamerą i opowiedzieć swojej historii. Dlatego duński filmowiec zdecydował się na formę animacji, która w żaden sposób nie obniża jednak temperatury opowieści Afgańczyka, zmuszonego do mrocznej podróży z przejmowanej przez radykalnych islamistów ojczyzny. Jego ucieczka wiosła przez rozległa i moralnie upadłą Rosję, aż do skandynawskiej „ziemi obiecanej”. Podróż do „nieba” miała więcej niż 300 mil, również, jak w przypadku dwóch braci z Polski, odbyła się przez Bałtyk.

Amin nie był uchodźcą w takim samym sensie jak Ukraińcy uciekający dziś przed rosyjskim barbarzyństwem. Wraz z matką, bratem i dwiema siostrami uciekł z kraju, który z pomocą Amerykanów pokonał upadający Związek Sowiecki. Wycofanie się Rosjan nie było jednak wybawieniem dla rodziny chłopca, obawiającej się wojny domowej. Amin nie chciał żyć w kraju, w którym władze mieli przejąć talibowie. Przyzwyczaił się przecież do świeckiego Afganistanu z kobietami na studiach i muzyką pop w słuchawkach walkmana.

Do tego od wczesnych lat zmagał się z własną seksualnością. – W afgańskim języku nie istnieje określenie „homoseksualizm” – mówi Rasmussenowi. Amin od dziecka był zapatrzony w ikony popkulturowego maczyzmu lat 80. Chuck Norris i Jean-Claude Van Damme spoglądali na niego z plakatu wiszącego nad łóżkiem.

Van Damme, tłukący Tonga Po w kultowej „szpagatowej scenie” w „Kickboxerze” (1989), nie był dla młodego Afgańczyka jedynie ikoną męskości, jak dla piszący te słowa wychowanego w kulturze kaset VHS dzieciaka lat 90. Popularny gwiazdor stanowił dla Amina pierwszy obiekt seksualnych pragnień. W tym aspekcie „Przeżyć” wpisuje się w emancypacyjne kino spod znaku LGBT. Nie ma jednak w sobie nieznośnego dydaktyzmu, nachalnej politycznej poprawności oraz gniewu epoki woke, choć finał – przyznajmy – ocieka landrynkowym romantyzmem. Tyle że to nie jest zarzut. Patrząc na los Amina, cieszyłem się z tego, że na duńskiej ziemi odzyskał spokój.

Znalazł się w Danii przez przypadek (chciał dołączyć do rodziny w Szwecji), zasymilował ze skandynawską kulturą. Wcześniej – jak wspomniałem – musiał pokonać drogę przez piekło. Wegetacja w pogrążonej w kryzysie Moskwie początku lat 90., brutalność upojonych wódką, skorumpowanych i zdegenerowanych moralnie milicjantów i kolejne nieudane próby przeprawy przez Bałtyk – wszystko to spowodowało, że Amin musiał dorosnąć w ekspresowym tempie.

Sceny moskiewskie są z dzisiejszej perspektywy niezwykle ciekawe. Kto by się spodziewał podczas zeszłorocznej światowej premiery filmu, że kilka miesięcy później obłożona sankcjami Rosja stanie przed widmem biedy i bankructwa analogicznym do tego z początku lat 90.? Scena, w której bohater z bratem obserwują rozemocjonowanych Rosjan podczas otwarcia pierwszego lokalnego McDonalda, w czasie gdy ikoniczna dla globalizmu marka zwija się z kraju Putina, zyskuje szczególny wymiar. Historia zatoczyła koło, uchodźcy znów uciekają spod rosyjskiego buta.

Trudno nie współczuć rodzinie Amina, która w nieludzkich warunkach, w blaszanym kontenerze przez zimny Bałtyk ucieka do lepszego świata. Trudno nie mieć łez w oczach, kiedy bohater zmuszony jest zostawić w Rosji chorą matkę oraz brata. Jest imigrantem ekonomicznym, który nie chce azylu w Rosji (kto by chciał?) i podstępem stara się o niego w Skandynawii. Ma prawo do spokojnego życia i osobistego szczęścia.

Amin i jego rodzina doświadczają w Moskwie rasizmu. Ich życie tam pogrążone jest w marazmie, jedyna rozrywka to południowo amerykańskie telenowele. Bomby na ich głowy nie spadają. Trudno się jednak dziwić, że chcą uciec z Rosji. W końcu ojciec bohatera został pewnego dnia zabrany przez afgańskich komunistów i słuch po nim zaginął. Do dziś bliscy nie wiedzą, co się z nim stało.

„Przeżyć” pozwala zrozumieć egzystencjalny ból każdego, kto jest zmuszony uciec ze swojego domu. Pełen empatii i szczerości film daje twarz tym, którzy są sprowadzani przez zachodnie społeczeństwa do roli sprzedawców kebabów i kierowców Ubera. Amin to na dodatek ktoś, kto mimo swojego pochodzenia jest mentalnie dzieckiem popkultury ery VHS. Nie zamyka się w getcie. Nie radykalizuje się w nienawiści wobec liberalnych wartości sprzecznych z prawem szariatu. Przeciwnie – zaczyna żyć w zgodzie ze sobą dopiero w zetknięciu z zachodnią kulturą. Ostatecznie buduje sobie życie z ukochanym mężczyzną, stając się integralna częścią społeczeństwa.

Wesprzyj Więź

Rasmussen ciekawie ilustruje opowieść swojego bohatera, zestawiając klaustrofobiczne kontenery, bezkres Bałtyku i las. Te przestrzenie mają wielkie znaczenie w budowaniu postaci. To poetyckie kino mocno trzyma się jednak ziemi. Fragmenty animowane filmu reżyser kontrapunktuje archiwalnymi ujęciami brutalnej podróży imigrantów.

Ostatecznie „Przeżyć” to dzieło głęboko humanitarne i osobiste, pełna miłości i zrozumienia rozmowa dwóch przyjaciół, którzy wpuścili nas do swojego świata.

Przeczytaj też: Sumienie reportera

Podziel się

2
Wiadomość