Ugody określają wysokość finansowego zadośćuczynienia. Kapituła polskich dominikanów ma w tych dniach przedyskutować kwestie zadośćuczynienia pozafinansowego.
Jak dowiaduje się „Więź”, w sobotę 22 stycznia o. Paweł Kozacki OP – w ostatnich godzinach urzędowania jako przełożony Prowincji Polskiej Zakonu Kaznodziejskiego – podpisał ugody z kilkoma osobami skrzywdzonymi przez swojego współbrata Pawła M., byłego duszpasterza akademickiego we Wrocławiu.
Ugody te określają wysokość zadośćuczynienia finansowego. Strony nie ujawniają uzgodnionych kwot.
Ciąg dalszy nastąpi
Nie są to jeszcze wszystkie umowy, do których podpisania dąży zakon. Jak się dowiadujemy, na ostateczne uzgodnienie warunków wciąż czeka kilka osób, które zgłosiły dominikanom krzywdy: zarówno wyrządzone przez Pawła M. – psychomanipulację oraz przemoc psychiczną, fizyczną, seksualną, duchową i finansową – jak i wynikłe z zaniedbań, zaniechań lub działań władz zakonnych.
Prowincjał Paweł Kozacki, w związku z przygotowaniami do kapituły, nie miał czasu na skomentowanie faktu podpisania ugód i procesu negocjacji. Obiecał nam taką rozmowę w przyszłości.
Wcale nie pieniądze są tu najważniejsze. Chodzi o to, aby młodzi ludzie przychodzący do duszpasterstw nigdy już nie musieli przeżywać tego, co my
Pełnomocnik prawny polskiej prowincji dominikanów prof. Maciej Mataczyński najpierw wczoraj rano zapowiedział nam swój komentarz. Później jednak przeprosił i wypowiedzi nie udzielił. Napisał jedynie: „Po uzgodnieniu z Klientem chcemy zaczekać do podpisania wszystkich ugód, co ma się zadziać w ciągu paru dni. Nie chcemy pospieszać komunikacji”.
Informacje o zawarciu ugód pojawiły się już jednak w mediach społecznościowych. Nie widzimy więc powodu, aby o tym fakcie nie napisać.
Pieniądze nie są najważniejsze
Udało nam się natomiast uzyskać pierwsze krótkie komentarze niektórych osób, które podpisały porozumienia z dominikanami. „Więź” pozostaje bowiem w kontakcie z kilkoma osobami pokrzywdzonymi przez Pawła M.
Wszystkie osoby, z którymi rozmawialiśmy, podkreślają, że mają poczucie ulgi i domknięcia sprawy, która ciągnęła się za nimi od ponad 20 lat. Wciąż jednak walczą w nich sprzeczne emocje. – Mam poczucie gorzkiej satysfakcji – mówi jedna ze skrzywdzonych kobiet – że w ciągu tych kilku miesięcy liczba dominikanów, którzy stali po naszej stronie, wzrosła z jednego do siedmiu.
– Najtrudniejszym okresem rozmów był ostatni tydzień – mówi inna rozmówczyni. Kolejna potwierdza te słowa, mówiąc o presji czasowej pod koniec rozmów, byle zdążyć przed końcem kadencji prowincjała. – Ostatecznie rozmowy dotyczyły tylko wysokości wypłacanych kwot – z żalem mówi jedna z osób. – A pieniądze nie są tu najważniejsze. Chodzi o to, aby młodzi ludzie przychodzący do duszpasterstw nigdy już nie musieli przeżywać tego, co my.
Płakać z płaczącymi
Osobom pokrzywdzonym, które podpisały ugody finansowe, bardzo zależało także na określeniu form zadośćuczynienia pozafinansowego. Chodzi m.in. o takie postulaty, jak: aktywne poszukiwanie kolejnych pokrzywdzonych przez Pawła M. i zadośćuczynienie im, zmiana wewnętrznych procedur zakonnych, działania formacyjne, produkcja i rozpowszechnianie filmów edukacyjnych, opracowanie systemu zgłaszania nadużyć, wdrożenie rekomendacji z raportu Komisji eksperckiej pod kierownictwem Tomasza Terlikowskiego, ustalenie zakresu odpowiedzialności i konsekwencji dla konkretnych osób, które personalnie dopuściły się zaniechań, zaniedbań i rażących błędów w tej sprawie.
Dominikanie nie odrzucają tych postulatów. Uważają jednak, że wymagają one dłuższych dyskusji wewnątrz zakonu. Zapowiadają, że kwestie te mają być obecnie przedyskutowane przez kapitułę prowincjalną, która rozpoczęła obrady wczoraj w Krakowie.
Maciej Biskup OP – jeden z dominikanów uczestniczących w ostatnich rozmowach dążących do zawarcia porozumienia – napisał na Facebooku, że umowy o zadośćuczynieniu finansowym „to mały krok do przodu w uznaniu krzywd, za które przecież nie da się w żaden sposób zadośćuczynić. Przed nami proces zadośćuczynienia pozafinansowego”. Wyraził też nadzieję, że uczestnicy dominikańskiej kapituły podejmą kwestie zadośćuczynienia pozafinansowego, „by płakać z płaczącymi i słuchać ich wołania – i w ten sposób otworzyć się na łaskę uzdrowienia”.
Unikać dodatkowego bólu i cierpienia
– Rozmowy z zakonem były dużym wyzwaniem, zwłaszcza w związku z faktem prawnego przedawnienia roszczeń osób pokrzywdzonych, przy pełnej świadomości tego faktu po obu stronach stołu – podkreśla adwokat Magdalena Guzewicz, pełnomocnik części osób pokrzywdzonych. – Mając tę świadomość, osoby pokrzywdzone miały prawo nie czuć pełnej swobody prowadzonych negocjacji, w porównaniu z sytuacją podobnego sporu przed sądem. Jednakże po odpowiednim naświetleniu indywidualnej sytuacji każdej z osób i uzasadnieniu jej oczekiwań rozmowy zakończyły się propozycjami akceptowalnymi dla części z nich.
Zdaniem Rafała Świeżaka, który także był pełnomocnikiem części osób pokrzywdzonych, na akceptację propozycji władz zakonu przez osoby, które reprezentował, miał wpływ również fakt, że czekały one na jakąkolwiek poważną formę zadośćuczynienia już od ponad 20 lat. – O ile efekt rozmów można uznać dla części osób pokrzywdzonych za możliwy do zaakceptowania, to sam proces rozmów toczonych po publikacji raportu komisji eksperckiej był dla nich zbyt długi, niezwykle bolesny, pełen napięcia, presji i stresu – podkreśla pełnomocnik.
– Początkowo władze prowincji odmawiały bezpośrednich rozmów z osobami pokrzywdzonymi, oczekując, że ugody zostaną zawarte przez pełnomocników. Na końcu zaś niektórzy dominikanie, zaangażowani w rozmowy, dążyli do tego, aby osoby pokrzywdzone brały udział w finalnych negocjacjach bez udziału profesjonalnych pełnomocników – mówi Rafał Świeżak. – W tego rodzaju sprawach szczególną troską przedstawicieli Kościoła, a także pełnomocników każdej ze stron, powinno być unikanie dodatkowego bólu i cierpienia zadawanego osobom pokrzywdzonym. A może się to dokonywać także przez sposób prowadzenia rozmów.
Adw. Magdalena Guzewicz dodaje, że tematyka pokrzywdzenia przez osoby duchowne i instytucje kościelne jest skomplikowana i wielowątkowa. – Dlatego dobrze byłoby, aby w podobnych sytuacjach osoby pokrzywdzone korzystały ze wsparcia profesjonalnych pełnomocników na możliwie wczesnym etapie rozmów.
Historię Pawła M. opisywała niespełna rok temu, ujawniając nowe fakty, Paulina Guzik w dwóch reportażach publikowanych na Więź.pl: „Dominikańska recydywa” i „«Dla czystego wszystko jest czyste». Dominikańskie historie prawdziwe”. Autorka otrzymała potem Nagrodę Dziennikarską „Ślad” im. bp. Jana Chrapka.
Do wniosków, jakie należy wyciągnąć z całej dominikańskiej historii, będziemy wracać na łamach „Więzi”.
ZN
Przeczytaj także: Duchowa i psychiczna transgresja Pawła M.
„Pieniądze nie są najważniejsze”?
To z jakiego powodu rozmowy z pokrzywdzonymi prowadzono, tak długo, tak boleśnie, tak nieefektywnie?
Ta sprawa … jak ona mnie zmieliła …
Wiem jedno.
Dziś należy słuchać skrzywdzonych i patrzeć uważnie na chory system wspólnoty, który ich zwiódł.
Przyglądać mu się jak, organizmowi dotkniętemu groźną chorobą.
I koniecznie pytać – jak sobie poradzić z tą chorobą.
A dominikanie to część większej całości.
A zatem … i w kontekście raportu z Monachium i ich sprawy takie myśli …
Nie czas bronić naszych wyobrażeń, naszych emocji – bo nam w Kościele dobrze.
Gorzka prawda jest taka, że gros krzywd, jakichkolwiek krzywd, lista jest długa – było i jest
(i oby nie było w przyszłości) ukrywanych.
Nie każdy z nas, tu komentujących, jest osobą skrzywdzoną.
Być może udało nam się, bo byliśmy z innych rodzin,
może bardziej odporni, może mniej „atrakcyjni” dla dewiantów – pod każdym względem.
Ale to nie powód, by nie dostrzegać innych, tych doświadczonych cierpieniem.
Nie należy też obecnie słuchać tych, którzy wykorzystując znane mechanizmy ludzkiej psychiki
i natury, dobrze się we wspólnocie KK urządzili.
Im nic tu w tej ziemskiej rzeczywistości się nie stanie. Raczej.
I dobrze to wiedzą. Ludzka słabość im na to pozwala.
Słabość wspólnot, parafii, sądów kościelnych i świeckich, dziennikarzy, polityków … ludzka. Wykorzystali ją nie raz.
Ewangelia uczy inaczej.
Wspólnota chrześcijańska, która ucisza skrzywdzonych – „bo jak my teraz wyglądamy” – jest wspólnotą egoistów zajętych własnym zbawieniem i dobrym samopoczuciem.
To nie jest wspólnota wiary godna – „i co się dziwisz” …
I na koniec ważna by zwrócić uwagę też na to, by nie używać cierpienia osób skrzywdzonych
dla własnego promowania się jako dobry człowiek w KK i obrońca.
Ale osoby skrzywdzone wiedzą kto im tak naprawdę pomaga.
I życzę im tego, by miały wokół sobie prawdziwie dobrych ludzi a nie koniunkturalnych.
„Co się dziwisz” to piękny cytat z filmu ” Jasminum” . Dzieci tak mają.
Otwarte, serdeczne, szczere.
Obecnie cytat nacechowany memami z abp.
Dlatego zrobiłam dopisek.
Film „Jasminum” polecam 🙂
Pani Joanno, kłaniam się nisko !
Podobne złe sprawy u Michalitów. Póki co, bronią współbrata-kobieciarza. Z parafi do parafi. To ma być kara dla wesołka. A za nim rozbita rodzina.
Te ugody po to, żeby ofiary nie mogły pozwać zakonu i domagać się sprawiedliwego odszkodowania w cywilnym sądzie?
Nie. Proszę uważnie przeczytać komentowany artykuł. Według prawa państwowego czyny są już objęte przedawnieniem.
Z jednej strony racja. Ale sprawa siostry Małgorzaty się nie przedawniła i mogłaby wnieść sprawę sądową o odszkodowanie. W świetle skandalicznej wypowiedzi adwokatki kurii bielsko-żywieckiej wyjście z odszkodowaniem na drogę sądową to jedyna możliwa forma uzyskania sprawiedliwości i poniesienia przez instytucję kościelną odpowiedzialności. Polskie prawo to inna kwestia, tak jakby trauma i cierpienie ofiar po tym czasie też się przedawniło.