Znak. Rok Miłosza

Lato 2024, nr 2

Zamów

Synodalność po latynoamerykańsku. W Watykanie z otwartymi ramionami zostałyby przyjęte permanentne synody

Synod o młodzieży, październik 2018. Fot. Mazur / catholicnews.org.uk

Biskupi Ameryki Łacińskiej dostrzegli własną niewystarczalność. Jakie znaczenie może mieć to doświadczenie dla Kościoła powszechnego?

W listopadzie 2021 r. wierni Kościoła Ameryki Południowej i Karaibów zgromadzą się w mieście Meksyk, przed obrazem Matki Bożej z Guadalupe, na synodalnym spotkaniu Zgromadzenia Kościelnego Ameryki Łacińskiej i Karaibów. W sensie ścisłym będzie to zwieńczenie trwającego od czerwca 2020 r. procesu przygotowawczego. W szerszym znaczeniu wydarzenie to stanie się punktem kulminacyjnym eklezjalnej ewolucji tamtego Kościoła trwającej od II Soboru Watykańskiego.

Warto przyjrzeć się bliżej obu tym procesom, gdyż – dzięki osobie papieża Franciszka, który jeszcze jako arcybiskup Buenos Aires był jednym z głównych protagonistów synodalnego rozwoju południowoamerykańskiego i karaibskiego Kościoła – stają się one wzorcem dla reform strukturalnych i duszpasterskich w Kościele powszechnym. Obserwując tę ewolucję, można zobaczyć, jak na żywym organizmie odbywa się przejście od synodalności rozumianej jako synonim kolegialności (a przez to ograniczonej jedynie do biskupów) do jej obecnego rozumienia, które zakłada uczestnictwo wszystkich wiernych Kościoła w zarządzaniu wspólnotą i odpowiedzialności za nią.

Wesprzyj Więź.pl

Zacząć od problemów Ludu

Historia wspólnych spotkań biskupów Ameryki Południowej i Karaibów rozpoczęła się w 1955 r. w Rio de Janeiro, kiedy za zgodą papieża Piusa XII odbyło się pierwsze uroczyste zebranie CELAM (Rady Biskupów Ameryki Łacińskiej). Pasterze zajęli się wówczas głównie kwestią kryzysu powołań do prezbiteratu i szukali sposobów na promocję życia kapłańskiego i konsekrowanego.

Ta innowacyjna w swojej formie kościelna struktura nabrała jednak prawdziwie profetycznego i dynamizującego charakteru po II Soborze Watykańskim. Już pierwsze posoborowe zebranie CELAM w Medellín w 1968 r. pokazało, jaka zmiana dokonała się w Kościele i w jego podejściu do świata.

O ile w Rio de Janeiro punktem wyjścia biskupich rozważań był wewnątrzkościelny problem braku powołań, o tyle w późniejszych spotkaniach rozpoczynano od socjologicznej i duszpasterskiej analizy sytuacji społecznej, politycznej i kościelnej wiernych Ameryki Południowej i Karaibów. To określone uwarunkowania i problemy stanowiły fundament refleksji i powód szukania eklezjalnych rozwiązań. Kościół definiował więc sam siebie, wyznaczał kierunki swojej pracy w oparciu o konkretną, zbadaną rzeczywistość.

To właśnie rozpoczęcie od realnych problemów Ludu pomogło posoborowym zgromadzeniom stać się wydarzeniami dynamizującymi życie Kościoła, wyznaczającymi nowe kierunki, często profetyczne i podchwytywane później przez wspólnoty w innych częściach świata. Wystarczy wspomnieć o sformułowanej w Puebli opcji preferencyjnej na rzecz ubogich, idei Kościoła ubogiego dla ubogich, a także o pojęciu „nawrócenia duszpasterskiego”, które pojawiło się w dokumentach końcowych po spotkaniu w Aparecidzie.

Na Starym Kontynencie rozwój synodalności powinien odbywać się raczej na poziomie krajowym. Jednak cechy synodalności wypracowane w Ameryce Łacińskiej mogą i powinny być inspiracją dla poszczególnych Kościołów lokalnych

ks. Krzysztof Patejuk

Udostępnij tekst

Rzecz jasna, każde z czterech posoborowych spotkań CELAM było także realizacją biskupiej kolegialności i przykładem dostrzegania wspólnej odpowiedzialności za Kościół i lud Ameryki Łacińskiej. Jednak metoda praktykowana od spotkania w Medellín – a nazwana w trakcie zgromadzenia w Aparecidzie: „widzieć – osądzić – działać”1 – pozwoliła biskupom być prawdziwymi przedstawicielami powierzonych sobie wspólnot i wyrazicielami głosu Ludu, którym jako pasterze kierują. Żeby bowiem zobaczyć, czyli zrealizować pierwszy krok z wymienionej wyżej triady, najpierw należy wysłuchać, żyć blisko wiernych. Inaczej na uroczyste zgromadzenia biskupów nie przyniesie się rzeczywistych radości i problemów ludzi, a jedynie swoje projekcje i wyobrażenia.

W osiągnięciu ożywczego, profetycznego i dynamizującego efektu pomógł także brak samozadowolenia oraz krytycyzm wobec struktur kościelnych i własnych działań duszpasterskich. Dokumenty ze spotkań w Medellín, Puebli czy Aparecidzie są pełne diagnoz o niewystarczalności Kościoła czy też o popełnionych błędach. Pozwoliło to biskupom Ameryki Łacińskiej dostrzec, że problemy, z którymi się zmagają, często mają swoje źródło wewnątrz wspólnoty, w jej strukturach, instytucjach czy zwyczajach. Stało się to szansą na refleksję na temat tego, co w Kościele ma pochodzenie Boskie i przez to jest nienaruszalne, a co jest wynikiem kulturowego i historycznego rozwoju, zatem może i powinno być dostosowywane do współczesnych realiów i uwarunkowań. Dlatego też podjęto w czasie zgromadzeń refleksję chociażby nad instytucją parafii.

Wyjście od sytuacji Ludu pozwoliło też biskupom pozbyć się intelektualnego poczucia wyższości i pewnej pogardy wobec pobożności ludowej wiernych. Nawet więcej, w dokumentach końcowych uroczystych zgromadzeń można znaleźć bardzo wiele fragmentów o tym, że duszpasterstwo powinno być oparte na religijności rozwijanej przez wieki przez wiernych i pełne szacunku wobec niej.

Warto także wspomnieć o jeszcze jednej ważnej cesze południowoamerykańskiej kolegialności, a przez to także odnowionej synodalności. Wszystkie zgromadzenia CELAM podkreślają swoją jedność z papieżem i Kościołem powszechnym. Są osadzone na wierności papieskiemu nauczaniu. Pokazują, że prorockie reformy i ożywienie duszpasterskie mogą i powinny być podejmowane wewnątrz wspólnoty, w oparciu o Tradycję, bez próby dokonania doktrynalnej rewolucji.

Posoborowe zgromadzenia CELAM pokazały, że biskupia kolegialność może być rzeczywistą emanacją całej wspólnoty Kościoła. Jednak aby to się stało, musi być ona oparta na teologii Ludu, na słuchaniu go, na otwartości serca i umysłu, na krytyczności wobec samych siebie i wspólnoty. Można w tym dostrzec zasadnicze elementy odnowionej przez Franciszka synodalności. Obecny papież, jeszcze jako arcybiskup Buenos Aires, przewodził spotkaniu w Aparecidzie, które okazało się kluczowe nie tylko dla Kościoła Ameryki Południowej i Karaibów, ale także dla wspólnoty eklezjalnej na całym świecie. Powinno więc stać się, obok II Soboru Watykańskiego, podstawowym punktem odniesienia dla Kościoła XXI wieku.

Od kolegialności do synodalności

Spotkanie CELAM w brazylijskim sanktuarium maryjnym w Aparecidzie w 2007 r. postawiło sobie za cel odnowienie i ożywienie misji ewangelizacyjnej Kościoła Ameryki Łacińskiej i Karaibów. Biskupi dostrzegli kulturowe zmiany, rozpoczynającą się sekularyzację, gwałtowny rozwój ruchów protestanckich, pogłębiające się nierówności społeczne i biedę, ale także stagnację ewangelizacyjną wewnątrz Kościoła, jego polityzację i ideologizację czy też redukcję katolicyzmu do bagażu nakazów i zakazów. Dlatego też w centrum rozważań została postawiona figura ucznia-misjonarza, który – ożywiony osobistym spotkaniem i relacją z Chrystusem – będzie ożywiał swoje środowisko i wspólnotę. Kościół przedstawiany jest jako wspólnota uczniów wpatrzonych w swojego Mistrza i odważnie konfrontujących się z wyzwaniami codzienności.

W trakcie prac wykorzystano wspomnianą już wcześniej metodę „widzieć – osądzić – działać”. Nowością, na której wprowadzeniu zależało bardzo kardynałowi Bergoglio, było to, że dokument końcowy nie był, zwyczajem chociażby rzymskich Synodów Biskupów, przygotowany przed rozpoczęciem obrad. Był on tworzony przez biskupów w trakcie zgromadzenia, w dialogu i otwarciu na działanie Ducha Świętego. Pozwoliło to na bardziej swobodną dyskusję, na większą otwartość, której nie ograniczały uprzednio przygotowane wnioski, a także na zwiększenie odpowiedzialności każdego z uczestników obrad.

Najczęściej przywoływanym pojęciem wypracowanym w Aparecidzie jest zdecydowanie „nawrócenie pastoralne”2. Lektura dokumentu końcowego pozwala wyróżnić jego kluczowe cechy: nastawienie na misyjność, rezygnacja z duszpasterstwa zachowawczego, otwartość na znaki czasu, brak przywiązania do istniejących struktur oraz odwaga w reformowaniu ich tak, aby wspomagały one dzieło ewangelizacji. Miało to być osiągnięte przez podział parafii na mniejsze jednostki duszpasterskie i wspólnoty rodzin. Oddanie większej odpowiedzialności wiernym świeckim odbywa się przez powierzanie im bardziej odpowiedzialnych zadań. Świeccy powinni bowiem brać udział w rozeznawaniu, planowaniu, podejmowaniu decyzji i ich egzekwowaniu, a więc uczestniczyć w każdym etapie działalności misyjnej Kościoła.

Ciekawe jest podkreślenie w dokumencie tego, że nawrócenie pastoralne nie ma prowadzić samo w sobie do wymiernych sukcesów duszpasterskich, lecz jest po prostu wyrazem wierności Chrystusowi i jego zamysłowi względem Kościoła. Tak rozumiane misyjne ukierunkowanie wszystkich wiernych, ale także struktur kościelnych, jest prostą drogą do odnowionej synodalności przedstawionej przez papieża Franciszka w jego przemówieniu z okazji 50. rocznicy istnienia instytucji Synodu Biskupów. Możemy w nim odnaleźć echa Aparecidy w skupieniu się na aspekcie misyjnym, w apelu o zwiększenie odpowiedzialności wszystkich wiernych za Kościół, w wezwaniu do reformy struktur.

Poważnie przyjęty postulat nawrócenia pastoralnego musi doprowadzić do przezwyciężenia toksycznego klerykalizmu czy „episkopalizmu”, do podzielenia się odpowiedzialnością z wiernymi świeckimi. Uczeń-misjonarz rzeczywiście zaangażowany w dzieło ewangelizacyjne nie może być jedynie petentem w swojej wspólnocie. Nie da się prowadzić misyjnej działalności bez wzięcia odpowiedzialności za Kościół i bez możliwości wpływania na jego codzienność i kierunki działania. Dlatego też – dzięki wyborowi kardynała Bergoglio na biskupa Rzymu – zaistniało w Kościele swoiste sprzężenie zwrotne. Papież, który był jednym z głównych protagonistów Aparecidy, wniósł jej osiągnięcia do Kościoła powszechnego, a z drugiej strony twórczo rozwinął dziedzictwo brazylijskiego zgromadzenia, aby dać Kościołowi w Ameryce Łacińskiej i Karaibach nowy impuls do odnowy swoich struktur i metod działania.

Stąd też kolejne, szóste już, zgromadzenie ogólne CELAM, które odbędzie się w listopadzie br. w Meksyku, nie będzie opierać się tylko na zasadzie kolegialności biskupów, ale będzie wyrazem – odnowionej przez argentyńskiego papieża – synodalności. Dlatego powołane zostało całkowicie nowe ciało eklezjalne: Zgromadzenie Kościelne Ameryki Łacińskiej i Karaibów, które stanowi twórczą kontynuację CELAM i jest jej rozszerzeniem o wszystkich wiernych: biskupów, prezbiterów, świeckich i osoby konsekrowane.

Aparecida i papież Franciszek stali się darem dla całego Kościoła powszechnego. Bez prorockiego otwarcia na działanie Ducha Świętego, bez uważnego wsłuchania się w głos Ludu i bez krytycznej analizy rzeczywistości świata i Kościoła obecne synodalne reformy papieża byłyby nie do wyobrażenia. Jednocześnie cała historia CELAM, wiodąca od Rio de Janeiro aż do Aparecidy, pokazuje, że synodalność jest naturalnym stopniem rozwoju kolegialności i wyrazem coraz większej świadomości eklezjalnej wśród biskupów, którzy dostrzegli własną niewystarczalność, a przez to konieczność wsłuchania się w głos wiernych świeckich, prezbiterów i osób konsekrowanych oraz powierzenia im większej odpowiedzialności.

Dać głos tym, którzy nie byli wcześniej słuchani

Synodalność w Kościele nie spadła z nieba, nie jest wymysłem obecnego papieża. Jest to wynik trwającej od II Soboru Watykańskiego prorockiej refleksji południowoamerykańskich biskupów. Warto, abyśmy w Europie przyglądali się temu procesowi i badali go, gdyż doświadczenia Ameryki Łacińskiej mogą nas uchronić przed wieloma potencjalnymi problemami związanymi z synodalnością, ale przede wszystkim wyzwolić z lęku przed nią.

Posoborowy proces dojrzewania Kościoła Ameryki Południowej i Karaibów znajduje swój kolejny etap w pracach Zgromadzenia Kościelnego, które odbywa się pod hasłem: „Wszyscy jesteśmy posłanymi uczniami-misjonarzami”. Jest to naturalna kontynuacja misyjnego charakteru spotkania w Aparecidzie. Zgromadzenie ma na horyzoncie dwie daty: lata 2031 (500. rocznica objawień Matki Bożej z Guadalupe) i 2033 (2000 lat Odkupienia). Ma ono zatem wyznaczyć drogi dla Kościoła Ameryki Łacińskiej na kolejne dwadzieścia lat.

Cele, jakie stawia przed sobą Zgromadzenie, są następujące: ożywienie Kościoła przez przedstawienie propozycji duszpasterskich i reform; bycie wydarzeniem prawdziwie synodalnym, nie tylko episkopalnym; odczytanie na nowo i odświeżenie dokumentu z Aparecidy; wsłuchanie się w znaki czasu i w to, co dzisiaj Duch mówi do Kościoła; połączenie dziedzictwa prac CELAM z nauczaniem papieża Franciszka i dokumentami Synodu Amazońskiego.

Prace rozpoczęły się w czerwcu 2020 r. etapem rozeznania i badania kontekstów religijnych, politycznych i społecznych, w których żyją wierni Ameryki Łacińskiej i z którymi się konfrontują. Wynikiem tego etapu jest Dokument na Drogę, który podzielony został na trzy części według metody „widzieć – osądzić – działać”.

Pierwszy rozdział, Widzieć, zawiera przedstawienie kontekstu społecznego i kulturowego, a także kościelnego w Ameryce Łacińskiej. Mówi się tam między innymi o wpływie pandemii koronawirusa na społeczeństwo, o wykluczającej ekonomii, wzroście przemocy, sytuacji imigrantów, ludów rdzennych, o wpływie fake newsów czy też o globalizacji i demokratyzacji komunikacji. W części eklezjalnej wskazuje się na sekularyzację, rozwój ruchów ewangelikalnych i pentekostalnych, problemy wykorzystywania seksualnego, sytuację młodzieży i kobiet, a także klerykalizm, który jest przedstawiany jako największa przeszkoda dla rozwoju Kościoła synodalnego.

Druga część, Osądzić, skupia się na konieczności nawrócenia pastoralnego, przylgnięcia do Chrystusa oraz ożywienia misyjnego i ewangelizacyjnego. Rozdział Działać zawiera szkic potencjalnych rozstrzygnięć problemów wskazanych w pierwszej części. Mówi się w nim o konieczności praktykowania ekologii integralnej, solidarności ekonomicznej, o wykorzystaniu nowych technologii, o inkulturacji, konieczności walki o demokrację, a także o odnowieniu eklezjalnym. Ostatni rozdział nie narzuca jednak jakichkolwiek rozwiązań, nie jest projektem dokumentu końcowego, ale ma stanowić pewną luźną inspirację i zbudować ramy do swobodnej dyskusji w kolejnych fazach synodalnych.

Po publikacji dokumentu rozpoczął się etap słuchania, który opiera się na kilku założeniach metodologicznych: ma być on prawdziwie synodalny, z szerokim uczestnictwem wszystkich wiernych; ma być jak najszerszy, podejmowany od samego dołu kościelnej struktury, od parafii i mniejszych wspólnot, tak aby umożliwić wypowiedzenie się jak największej grupie wiernych. W tym celu stworzono także specjalną platformę internetową, na której może się zarejestrować każdy. Pozwala ona na rozmowy na ogólnym forum internetowym, ale także na tworzenie podforów dla poszczególnych grup, parafii, wspólnot, stowarzyszeń.

Założyłem konto na tej platformie i mogłem zobaczyć, że dyskusja, choć moderowana, dopuszcza głosy krytyczne i polemiczne wobec Kościoła, jego struktur i sposobów prowadzenia misji. Sprzyja to wymianie doświadczeń pomiędzy wiernymi z różnych krajów Ameryki Łacińskiej i Karaibów. Zostały stworzone także specjalne ankiety, które ułatwiają wypowiedzenie się na poszczególne tematy wyszczególnione w Dokumencie na Drogę.

Proces słuchania skończy się z końcem sierpnia, następnie rozpocznie się systematyzowanie zdobytych informacji oraz bezpośrednie przygotowanie do fazy celebracji, która odbędzie się w Sanktuarium Matki Bożej w Guadalupe, a także symultanicznie w wielu miejscach kontynentu, w dniach 21–28 listopada bieżącego roku. Jednocześnie podczas wszystkich faz synodalnych trwa przygotowanie duchowe poprzez modlitwę, ale także przez specjalnie przygotowywane comiesięczne materiały formacyjne do wykorzystania w parafiach czy wspólnotach.

Można dostrzec, że proces synodalny Zgromadzenia przypomina znacząco przebieg Synodu Biskupów według wizji zreformowanej przez papieża Franciszka. Bardzo duży nacisk kładzie się na fazę słuchania i na włączenie jak największej części Ludu Bożego w czynne uczestnictwo w całym wydarzeniu. Samo spotkanie w Meksyku ma być jedynie zwieńczeniem i skonkretyzowaniem w formie dokumentu wniosków zebranych wcześniej. Pokazuje to, że Kościół synodalny jest wspólnotą uczniów będących w drodze – w końcu samo słowo „synod” pochodzi od greckiego sýnodos, co oznacza „iść razem”.

Wartością jest więc sama droga, możliwość dania głosu tym, którzy często nie byli wcześniej słuchani, zaktywizowania tych, którzy zostali zepchnięci na margines. Sam proces synodalny staje się czynnikiem dynamizującym lokalne wspólnoty, parafie czy diecezje. Pomaga im w zdefiniowaniu się na nowo i w wyznaczeniu nowych dróg oraz sposobów ewangelizacji.

Czy Latynosów da się naśladować?

Czy tak rozumiany proces synodalny jest tylko fenomenem lokalnym, czy też może zostać przeniesiony na inne kontynenty? Trudno sobie wyobrazić, aby podobne Zgromadzenie mogło zaistnieć w Europie, gdzie różnice kulturowe i kościelne pomiędzy poszczególnymi krajami są zbyt wielkie, aby można było znaleźć wspólne rozwiązania dla każdego. Nie twierdzę, że współpraca ogólnoeuropejska jest zupełnie niemożliwa, ale wiadomo, że Ameryka Południowa jest kontynentem bardziej jednolitym kulturowo i językowo. W Europie mówimy wieloma językami, Kościół funkcjonuje w poszczególnych krajach na innych zasadach, chociażby jeśli chodzi o źródła swego utrzymania.

Dlatego moim zdaniem na Starym Kontynencie rozwój synodalności powinien odbywać się raczej na poziomie krajowym. Jednak pozostałe cechy synodalności wypracowane w Ameryce Łacińskiej mogą i powinny być inspiracją dla poszczególnych Kościołów lokalnych. Powstanie takiego ciała jak Zgromadzenie Kościelne Ameryki Łacińskiej i Karaibów pokazuje, że w czasie obecnego pontyfikatu istnieje dobry klimat dla inicjatyw synodalnych, nawet tych niemieszczących się w normach kodeksowych Kościoła. Jestem przekonany, że w Watykanie z otwartymi ramionami zostałyby przyjęte nowe, bardziej synodalne instytucje na poziomie diecezjalnym czy krajowym, jak chociażby permanentne synody lub bardziej otwarte na uczestnictwo wszystkich wiernych konferencje episkopatów.

Kolejnym ważnym aspektem synodalności południowoamerykańskiej jest jej ewolucyjność. Tegoroczne Zgromadzenie jest efektem procesu trwającego od II Soboru Watykańskiego, zdynamizowanego przez wybór kardynała Bergoglio na Stolicę Piotrową. Ten dynamizm papież stara się przenieść na Kościół powszechny.

W wielu miejscach, także w Polsce, można jednak zauważyć znaczący opór wobec synodalności. Niekoniecznie musi wynikać on ze złej woli, klerykalizmu czy ignorancji, często jest po prostu owocem strachu przed nieznanym, wynikiem przyzwyczajenia do istniejących form. W Ameryce Południowej proces synodalny trwał latami, ale zawsze, nawet realizowany w formie kolegialnej, przez samych biskupów, oparty był na analizie kontekstów społecznych, ekonomicznych, kulturowych i politycznych wynikającej z pragnienia rzeczywistej reformy Kościoła oraz chęci otwartej dyskusji i debaty. Łączy on w sobie zaufanie wobec nauki – zwłaszcza socjologii i psychologii – z budowaniem na Ewangelii i modlitwie. Myślę, że ukazanie tego procesu może ułatwić przebicie się przez uprzedzenia i lęki związane z synodalnością.

Kolejnym elementem południowoamerykańskiej synodalności jest wierność Rzymowi i nauczaniu Kościoła. Bardzo często w naszym kraju synodalność jest utożsamiana z drogą synodalną w Niemczech, która, często demonizowana, przedstawiana jest jako element rewolucyjny czy wręcz heretycki. Nie będę zagłębiać się w analizę słuszności tych zarzutów, natomiast należy zauważyć, że w Ameryce Łacińskiej synodalność przyjmuje raczej charakter pastoralny, nie doktrynalny. Ma ona ożywić zaangażowanie misyjne i ewangelizacyjne wiernych, także przez powierzenie im rzeczywistej odpowiedzialności za funkcjonowanie wspólnoty Kościoła.

Ostatnimi elementami południowoamerykańskiej synodalności są transparentność i profesjonalizm. Cały proces jest bardzo przejrzysty, dyskusje są otwarte i zapisywane, wszelkie dokumenty publikowane w czytelnej i przystępnej formie, a postępy w procesie synodalnym są na bieżąco przekazywane środkom masowego przekazu. Transparentności służy także stworzenie specjalnej platformy mającej ułatwić przeprowadzenie fazy słuchania. Jestem przekonany, że aby proces synodalny przyniósł dobre owoce, musi on być przeprowadzony według konkretnych zasad metodologicznych. W innym przypadku mnogość głosów grozi biurokratycznym paraliżem lub kakofonią i może raczej wprowadzać chaos, niż budować jedność.

Przed diecezjami w Polsce stoi obecnie ważne zadanie przeprowadzenia fazy konsultacji Synodu Biskupów na temat synodalności. Jestem przekonany, że doświadczenia południowoamerykańskie mogą to ułatwić. Będzie to wymagało otwartości i gotowości słuchania, wyzbycia się uprzedzeń i gotowych recept, ale także stworzenia transparentnego i profesjonalnego środowiska, w którym każdy wierny pragnący wziąć udział w synodzie będzie mógł czuć się bezpiecznie i w którym będzie miał pewność, że jego głos zostanie wysłuchany.

Wesprzyj Więź

Najważniejsze jednak moim zdaniem jest to, aby polskiej drodze ku Kościołowi synodalnemu przyświecała ta sama dewiza co wiernym z Ameryki Łacińskiej i Karaibów: nawrócenie pastoralne. To sposób na to, aby uczynić nas samych i nasze wspólnoty bardziej misyjnymi, aby przezwyciężyć duszpasterską stagnację oraz stać się Kościołem aktywnym i obecnym ze swoim świadectwem we wszystkich środowiskach.

Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” jesień 2021

1 Oczywiście metoda ta nie została wymyślona przez południowoamerykańskich biskupów. Została ona opracowana we wspólnotach Młodych Chrześcijańskich Robotników (JOC) w Belgii, a następnie z powodzeniem była stosowana w dokumentach kościelnych (Mater et Magistra Jana XXIII czy też Gaudium et spes II Soboru Watykańskiego), a także w wielu wspólnotach katolickich, chociażby w Ruchu Światło-Życie. Zob. www.scielo.cl/scielo.php?script=sci_arttext&pid=S0718-92732017000100006 [dostęp: 10.08.2021].
2 Tej kwestii poświęcony był blok tekstów w „Więzi” 2013, nr 4. Można w nim znaleźć także obszerne fragmenty dokumentu z Aparecidy.

Podziel się

Wiadomość