Roth szuka autorów o nieostatecznej tożsamości – zawieszonych między różnymi kulturami, zmagających się z dookreśleniem, szukających wytłumaczenia samych siebie. Szuka autorów bliskich sobie kulturowo – Żydów zmagających się ze swoim pochodzeniem, tak jak on sam się zmagał przez całe życie.
Philip Roth, „Mistrzowie. Spotkania z twórcami”, tłum. Olga i Wojciech Kubińscy, Wydawnictwo Austeria, Kraków–Budapeszt–Syrakuzy 2021, 208 s.
W powieści Philipa Rotha Dyplom z pożądania bohater, amerykański profesor literatury David Kepesh, przyjeżdża do Pragi w czasach komunistycznych, żeby zobaczyć miasto Franza Kafki i spotkać żyjącą jeszcze prostytutkę, z której usług miał korzystać pisarz. Trafia w środowisko czeskich intelektualistów, z którymi wchodzi w spór o rozumienie twórczości autora Procesu. Sam, owładnięty obsesją erotyzmu, poddany wpływom Freuda, odnajduje tam świadectwo spętanej podświadomości, impotencji spowodowanej przez bezwzględny nacisk społecznego superego, nie potrafi się pogodzić z interpretacją Czechów dostrzegających u Kafki zapowiedź znanego im z doświadczenia totalitaryzmu.
Nieczęsto literatura wprost pokazuje wieloznaczność samej siebie. Ta scena, wypełniona pisarską autoironią, może stanowić klucz do twórczości Rotha. Jeśli swoim bohaterem czyni on profesora literatury (powracającego w kolejnych powieściach), to znaczy, że tematem staje się czytanie i metaliteratura. Powieść z natury poddaje się interpretacji, ale sama też jest interpretacją i obcowaniem z literaturą. Staje się własnością czytelnika, który w niej odnajduje to, co dla niego ważne, a zarazem ona sama zawłaszcza i przetwarza poprzedzającą ją twórczość. Roth nie tylko pisze, ale równocześnie intensywnie czyta, pisanie bierze się z czytania.
Książka Mistrzowie. Spotkania z twórcami jest zbiorem rozmów z pisarzami, korespondencji, wspomnień o nich, krytycznoliterackich zapisków. Co ważne: to są spotkania z ludźmi, literatura dla Rotha jest drogą prowadzącą do człowieka. Kepesh szuka prostytutki znającej Kafkę, bo to jest ostatni ślad istnienia pisarza nie w roli znaku firmowego utworu, ale jako człowieka, który kiedyś żył, odczuwał radość i strach, kochał i bał się miłości. Tak samo i Roth szuka w literaturze człowieczeństwa. Nie wystarcza mu czytanie, musi się spotkać. A jeśli czyta, to przez lekturę szuka osoby, która coś mu za pomocą utworu literackiego powiedziała.
Rozmowy, wspomnienia i szkice Rotha zazwyczaj opatrzone są krótkimi narracjami dotyczącymi okoliczności spotkania z pisarzami, historią znajomości, ujawnienia osobistego stosunku do nich. Tutaj Roth pokazuje się zarówno jako czytelnik, który jednak nie poprzestaje na lekturze dzieł (lektura u niego obejmuje i człowieka, literatura jest drogą do człowieka), ale też jako narrator, który czuje przemożną potrzebę opowiadania.
Dlatego w rozmowie z Primo Levim pyta nie tylko o literaturę, ale i o… fabrykę farb. Z Ivanem Klímą rozmawia o życiu pisarza w kraju komunistycznym. Bernarda Malamuda tak opisuje: „kiedy stał w korytarzu, zdejmując przemoczone kalosze, dostrzegłem jednego z tych niepewnych, pełnych galanterii urzędników, do których pogawędek i dogadywania przy kartach byłem przyzwyczajony od dzieciństwa – upartego, doświadczonego sprzedawcę ubezpieczeń”. Zawsze jest człowiek, z jego wyglądem, życiem, doświadczeniem.
Rozmawia z sześciorgiem pisarzy. Primo Levi – chemik, dyrektor fabryki farb w Turynie, ale przede wszystkim piszący po włosku żydowski pisarz, który przedstawił swoje doświadczenie więźnia obozu Auschwitz. Aharon Appelfeld – urodzony w Czerniowcach pisarz izraelski (tworzący w języku hebrajskim), sięgający do doświadczeń Holocaustu, ale też odtwarzający świat sprzed Zagłady. Ivan Klíma – pisarz czeski pochodzenia żydowskiego, po 1968 r. objęty zakazem druku, analityk systemu komunistycznego. Icchok Baszewis Singer – tworzący w jidysz, urodzony w Polsce, w której umieszczał akcję większości powieści i opowiadań, ale od młodości żyjący w Stanach Zjednoczonych. Milan Kundera – kolejny twórca czeski, emigrant, zawieszony między kulturą rodzimą a francuską, która staje się dla niego nowym punktem odniesienia. Edna O’Brien – irlandzka autorka tworząca po angielsku, mieszkająca w Londynie, opisująca opresję, jakiej są poddane kobiety, i wyzwalanie się z niej.
Lektura u Rotha obejmuje również człowieka – literatura jest drogą do niego
Przedstawiam krótko rozmówców Rotha nie tylko po to, żeby przybliżyć ich sylwetki, ale także by pokazać, jacy pisarze go interesują. Przede wszystkim szuka autorów o nieostatecznej tożsamości – zawieszonych między różnymi kulturami, borykających się z dookreśleniem, chcących znaleźć wytłumaczenia samych siebie.
Nie dziwi, że szczególnie szuka autorów bliskich sobie kulturowo – Żydów rozrzuconych po różnych miejscach globu, piszących w wielu językach, zmagających się ze swoim pochodzeniem, tak jak on sam się zmagał przez całe życie. Do tej grupy trzeba przecież dodać wielbionego przez niego Saula Bellowa, któremu w książce poświęca szkic, oraz Bernarda Malamuda, bohatera wspomnienia pośmiertnego – obaj w swojej twórczości opisywali społeczność żydowską w USA. Dodajmy jeszcze innego twórcę amerykańsko-żydowskiego, malarza Philipa Gustona, o którym Roth pisze osobny tekst.
Pyta twórców o to, jak przeżywają swoją żydowskość, która – gdziekolwiek oni przebywają – zawsze oznacza jakiś rodzaj bycia innym i niepewnym swojego miejsca w społeczeństwie. Szczególnie to widać u Bellowa. Roth przytacza zwierzenie pisarza o tym, jak na początku czuł się niepewnie w anglosaskim otoczeniu, gdzie miarę twórczości literackiej (i całej sfery publicznej) wyznaczali WASP (white Anglo-Saxonian Protestants). Dlatego Przypadki Augie’ego Marcha, opowieść o synu żydowskiego imigranta, zaczął słowami: „Jestem Amerykaninem, z Chicago rodem”, jakby dla zamanifestowania, że tożsamość bohatera, ale i jego samego, została jednoznacznie zdefiniowana i zbudowana. A jednak nie w pełni – Bellow będzie zawsze się zmagał z tym, kim jest, będzie się bronił przed dookreśleniem, tak jak nie zgodzi się na sprowadzanie swojego pisarstwa do żydowskości, tak – z drugiej strony – spróbuje uciekać przed przypisaniem go do rodzinnego Chicago. A przecież na zawsze zostanie pochodzącym z Chicago amerykańskim pisarzem o żydowskich korzeniach.
Pytając swoich rozmówców o tożsamość i szukając zmagań z nią w ich utworach, Roth w pewien sposób zadaje pytania sobie samemu. Czy ta niepewność jest ciężarem, czy szansą literacką, czy da się i w ogóle czy można zaprzeczyć sobie samemu lub – na odwrót – z odmienności uczynić znak rozpoznawczy? Inaczej mówiąc: na ile jesteśmy w stanie oderwać się od przeszłości swojej i środowiska, które nas wydało, a na ile one właśnie powinny być materią literatury i określania tożsamości?
Szczególnie ciekawa w tym kontekście jest rozmowa Rotha z Singerem, jedyna, która w ogóle nie dotyczy twórczości interlokutora, lecz przede wszystkim lektury innego pisarza, Brunona Schulza, i sytuacji autorów żydowskich w Polsce międzywojennej, zawieszenia między językami polskim a jidysz, a więc między kulturami. Ta rozmowa jest ciekawa nie tylko jako świadectwo kogoś, kto pisał w jidysz, bo to był jego język – nadto wyjechał do Ameryki i z tej perspektywy patrzy na polskie życie literackie – ale także jako swego rodzaju metafora losu pisarza żydowskiego w ogóle, który zawsze musi podejmować decyzję, kim ma być, dla kogo tworzyć, w jakim środowisku się zakorzenić. Wynikają z tego daleko idące konsekwencje, bo zawsze trzeba zapłacić jakąś cenę, choćby jak u Schulza, o którym Singer powiada, że wypełniający jego twórczość duch szyderstwa i parodii wynikał właśnie z tego, że nie czuł się u siebie ani wśród Polaków, ani wśród Żydów. Oczywiście można dyskutować z tą diagnozą, ale dużo ona mówi tak o sposobie myślenia Singera, jak i o tym, co boli i intryguje Rotha.
Szczególną rolę w tym kontekście odgrywa wymiana listów między Mary McCarthy a Rothem. McCarthy jest też osobą, która intryguje pisarza ze względu na swoje tożsamościowe rozdarcie. Wcześnie osierocona, wychowana w duchu katolickim przez dziadków ze strony ojca, uciekła od nich do dziadków ze strony matki – Żydówki i prezbiterianina, porzuciła wszelką religię, stała się zdeklarowaną ateistką, co wielokrotnie podkreślała; przez kilka lat komunizowała, żeby stać się przeciwniczką komunizmu. W przytoczonym liście napisała o sobie: „Nie czuję się chrześcijanką (nie wierzę w Boga), ale w jakimś stopniu jednak nią jestem i nie mam na to wpływu”. To ważne, bo spór między obojgiem dotyczy powieści Rotha Przeciwżycie – McCarthy nie może zaakceptować zawartego w niej negatywnego obrazu chrześcijaństwa.
Najciekawsze w ich dyskusji jest jednak nie meritum różnicy, ale to, jak lektura ujawnia w nich właśnie mentalne, kulturowe i emocjonalne rozdarcie. McCarthy, która przecież porzuciła religię, czuje się powieścią zraniona, zaatakowana, powiada: „Przeciwżycie z całą mocą przypomina mi, że jestem chrześcijanką, bez względu na to, jak sama siebie określam”. Roth jej wyjaśnia, że niechętne chrześcijaństwu sądy wypowiadają tam postaci, a wyrażają one myśli, które nie są obce wielu Żydom – on sam chciał zmierzyć się z emocjami i postawami, z którymi albo nie czuje się solidarny, albo ma świadomość ich dwuznaczności, każda z sytuacji uzasadniona jest jednak fabułą i kontrowana innymi sytuacjami.
Obydwoje, wybitni pisarze i wnikliwi czytelnicy, pokazują tu, jak ważną rolę w lekturze i w tym, co się tworzy, odgrywają odczucia i osobiste nastawienia. Intencje autorskie mogą się rozmijać z odbiorem czytelniczym. Spór dotyczy tu nie tylko niezrozumienia (czy raczej rozminięcia się między różnymi rozumieniami), ale i tego, że ambiwalencja tożsamości mocno się ujawnia w relacji autor–dzieło–czytelnik.
Podkreślmy: dialogi Rotha (zawarte nie tylko w dosłownych rozmowach, ale i w szkicach, w których w istocie nie monologuje, lecz konwersuje ze swoimi autorami) są spotkaniami pisarza z pisarzami. Oni dyskutują o literaturze i na niej im szczególnie zależy. Rozważają, jak się tworzy narrację, jak się kreuje postaci, z czego wynika siła utworu. W tle zawsze są wielcy, powracają zwłaszcza Kafka i Schulz. Rozmawiają wrażliwi na język, fabułę, sposób pokazywania świata czytelnicy, a zarazem fachowcy wymieniający się doświadczeniami.
Trzeba też zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt. Nie przypadkiem książka ma tytuł Mistrzowie (choć to polski tytuł, w podtytule oryginału czytamy po prostu: A Writer and His Colleages and Their Works – ważna jest wspólnota profesji, zresztą w jakiś sposób oddana też w samym „warsztatowym” tytule Shop Talk). Roth w rozmowach z pisarzami przyjmuje postawę pokory. Traktuje swoich interlokutorów jako tych, od których mógł się dużo nauczyć i wiele może się dowiedzieć. To nie znaczy, że jest wobec nich onieśmielony. Nie, rozmawia jak partner. Bo prawdziwa pokora nie polega na uniżoności, lecz na ujrzeniu siebie we właściwej hierarchii. Roth słucha swoich mistrzów, jest ich ciekawy, nie narzuca się ze swoją wiedzą, ale zarazem dyskutuje, jasno formułuje stanowisko, a nawet się spiera, czasem ujawnia emocje.
Ta książka to spotkanie. Debata o literaturze, która otwiera na drugiego, a zarazem pozwala ujawnić to, co boli i niepokoi. Debata uważnych czytelników, rozumiejących i przeżywających literaturę.
*
Fascynującą lekturę trochę psują potknięcia redakcyjne. Dwa pochodzą od samego pisarza, ale pewnie dobrze by było, gdyby wydawca choćby w przypisie się do nich odniósł: w rozmowie z Ivanem Klímą Roth mówi o literackim pamiętniku Tadeusza Borowskiego Proszę państwa do gazu. Polski czytelnik wie, że nie jest to pamiętnik, a spory o przynależność gatunkową utworów tego autora należą do szczególnie ważnych w historii literatury. Warto więc było dodać, że taki jest sposób czytania Rotha lub zastosowany przez niego skrót myślowy.
Z kolei w rozmowie z Singerem pisarz wspomina o autobiograficznej powieści Schulza Ulica krokodyli – nieporozumienie, bo to opowiadanie, w dodatku pełne fantazji, i do tego również powinien się odnieść wydawca. Bywa jednak, że nie dość dobrze zostało sprawdzone tłumaczenie. Nie wiadomo, czemu w rozmowie z Singerem jest mowa o tym, że ojciec z opowiadań Schulza zamienił się w karaczana: wystarczyło zajrzeć do oryginału, gdzie mowa o karakonach, one pojawiają się nawet w tytule. W rozmowie z Kunderą Roth pyta o klimaks, otóż w tym kontekście angielski climax to polski punkt kulminacyjny, ewentualnie kulminacja, mowa przecież o rozwiązaniu narracyjnym – jeśli w tym słowie ma się zawierać jakaś dwuznaczność (kulminację u Kundery stanowią sceny erotyczne, a jednym ze znaczeń klimaksu jest seksualne szczytowanie), to jednak ono samo sporo zaciemnia, żadnego dodatkowego sensu nie dodaje.
Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” jesień 2021.