Jesień 2024, nr 3

Zamów

Panie ministrze, jedyne, co pozostało do obrony w Polsce, to człowieczeństwo

Wicepremier, minister kultury, dziedzictwa narodowego i sportu Piotr Gliński podczas inauguracji obchodów stulecia urodzin Karola Wojtyły – otwarcia Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego. Warszawa, 27 lutego 2020. Fot. Danuta Matloch / MKDNiS

My, chrześcijanie, nie możemy zredukować uchodźców do problemu.

Gościem telewizji Polsat News był wczoraj wicepremier, minister kultury, dziedzictwa narodowego i sportu Piotr Gliński. Komentował sytuację w przejmowanym przez talibów Afganistanie, z którego wycofują się amerykańskie wojska. „Naszą rolą jest teraz pomoc humanitarna dla wszystkich potrzebujących” – powiedział ogólnie, by póżniej złowieszczo doprecyzować: „Polska obroniła się przed falą uchodźców w 2015 roku i teraz też się obroni. Będziemy postępowali odpowiedzialnie, jesteśmy przygotowani, obronimy Polskę”.

Panie ministrze, jedyne, co pozostało do obrony w Polsce, to człowieczeństwo. Wy, rządzący, konsekwentnie zdradzacie je od lat.

Kilka lat temu na Zjeździe Gnieźnieńskim abp Bolonii Mateo Zuppi mówił, że „twierdzą Europy jest nasze człowieczeństwo”. Nie dajmy sobie wmówić kłamstwa niektórych polityków, że bronią oni chrześcijańskiej Europy przed muzułmańskimi uchodźcami. Chrześcijaństwo w Europie już od dawna jest w jakiejś – niemałej – mierze w odwrocie, z powodu zagrożeń wewnętrznych, a nie zewnętrznych. Jeśli chrześcijaństwu w Europie odbierzemy jeszcze teraz człowieczeństwo, to już nic z niego nie zostanie.

Człowieczeństwo Chrystusa było narzędziem odkupienia naszego człowieczeństwa. Chrystus Filantropos stał się fundamentem solidarnie budowanej christianitas. Jeśli więc teraz zamkniemy nasze człowieczeństwo w twierdzy lęku o nasze prawa i postawimy wyraźnie granice dla naszego miłosierdzia, to nie barbaria z obrzeży Europy, ale nasze własne barbarzyństwo, wyrażające się w braku współodczuwania z innymi, ostatecznie nas pokona.

Siostra Małgorzata Chmielewska zwróciła uwagę, że nasze człowieczeństwo powinno najpierw nawrócić się poprzez zmianę języka. O bezdomnych, o uchodźcach mówimy „ci” – tak jakby oni byli gorszej kategorii, innej rasy, podludźmi… nie posiadali godności i swych imion.

Drugim krokiem, o czym mówiła także Janina Ochojska, jest spojrzenie potrzebującym w oczy i nawiązywanie osobowych relacji. To właśnie relacje międzyosobowe są istotą miłosierdzia: dostrzeżenie człowieka.

Uchodźcy nie są „problemem” Europy. Owszem, są problemem dla polityków i oni nie uciekną przed podejmowaniem rozsądnych decyzji. Natomiast my, chrześcijanie, konkretni ludzie ze swoja ludzką i ewangeliczną wrażliwością, nie możemy zredukować uchodźców do problemu. Są to przecież osoby przeżywające tragedie. Ich uczucia, pragnienia, lęki i cierpienia są podobne do naszych.

Ci ludzie – i u wrót Europy, i w tam, pośrodku wojny – nie mogą być problemem, ale wyzwaniem dla naszego człowieczeństwa.

Wesprzyj Więź

Portugalska siostra Manuela Simoes, która przez wiele lat pracowała dla polskiego Caritasu, obecnie w Kalabrii zajmuje się uchodźcami. Wraz ze swoimi siostrami często jest wśród tych pierwszych osób, które wyciągają rękę do uchodźców przybywających na łodziach. Dzieje się to zwłaszcza w sytuacjach, gdy służby graniczne i policyjne boją się zarażenia „przypływającymi” wraz z ludźmi chorobami. Ta drobna, ale odważna siostra przypomniała w trakcie panelu na wspomnianym już Zjeździe Gnieźnieńskim, że „chrześcijaństwo w swoim kodzie genetycznym ma zapisaną otwartość”.

Europa bezsprzecznie stoi przed nową szansą na przyjęcie wyzwalającej siły chrześcijaństwa. Obyśmy nie przeoczyli „otwartych bram miłosierdzia” z powodu zamknięcia się – choćby mentalnego – na tych, którzy przybywając do Europy sprawdzają, zapewne nieświadomie, naszą otwartość na nowe w nas życie Ewangelii.

Przeczytaj także: Afganistański cmentarz wielkich mocarstw

Podziel się

26
6
Wiadomość

DZIĘKUJĘ!!! Dlaczego tak potrafi powiedzieć O. Biskup, a nie potrafią biskupi? Po co są biskupi? Teoretycznie oczywiście wiem, ale wiem też, że słowo „pasterz”, którym tak bardzo biskupi lubią się określać i stawiać przed swoim nazwiskiem i funkcją, stało się, szczególnie w ostatnich czasach, ponurą kpiną. Ja jestem jeszcze z pokolenia, które pamięta pasterzy „trzód swoich strzegących” . Pamiętam jak troskliwie dbali o bydlęta powierzone ich pieczy. Te zwierzaki miały nawet swoje imiona. Tym samozwańczym „pasterzom” niczego bym nie powierzył. Każdego z nas dotyczy pytanie z jakimi to” naręczami dobrych uczynków” staniemy kiedyś przed miłosiernym Bogiem i nie chcę tego rozstrzygać, ale to są osoby publiczne, na ich uczynki patrzą wszyscy wierni. Przypominają się powiedziane kiedyś przez jednego z polityków słowa:” Po co biskup, który kłamie?”, ja dodam – po co biskup, który milczy, dlaczego milczy kiedy powinien wołać? Nie jestem naiwny – wiem że moje słowa są dla nich nie ważne, ale odpowiedź, prędzej czy później, oby nie za późno, będzie musiała być dana. Szacunek dla każdego stworzenia nakazuje odpowiedzieć nawet baranom, jeżeli za takowych nas uważają i to byłoby optymistyczne zakończenie.

Polacy, wielokrotnie w dziejach, bywali uchodźcami czy emigrantami na skalę masową. Gdzieś w końcu docierali, ktoś ich przyjmował (w taki czy inny sposób wspierając), dawał pracę. Wcale nie trzeba wracać do czasów powstań czy wojen. Wystarczy przypomnieć obraz z początku XXI w.: tysiące polskich emigrantów zarobkowych karnie czyści sedesy lub zmywa gary w całej niemal Europie. Praca jak każda inna, nie hańba, to trzeba robić i w krajowych restauracjach/hotelach, i we własnych domach. Ale wielu z eks-emigrantów (fakt, nie wyłącznie oni) dziś, gdy zwieźli już swoje funty czy marki do kraju, z niechęcią patrzy choćby na Ukraińców – często o wiele lepiej wykształconych niż oni przed laty – mijanych na ulicach swoich miast. Takich reakcji (i wypowiedzi) przybywa, odkąd nasz naród rzekomo wstał z kolan.
Przykład idzie z góry. Niedawno była medialna burza o „Polkę babci” z niemieckiej reklamy, teraz polski polityk mówi o „naszych Afgańczykach” (ot, taki kolonialny zwrot, w ich kraju zjawiliśmy się wszak bez zaproszenia). A inny – o różnych „nienaszych”, przed którymi władze będą Polskę dzielnie bronić.
Pompatyczne mowy, klęczenie przed ołtarzem podczas wielkich celebracji, miliony z budżetu na dzieła Kk (rzeczywiste albo tylko domniemane). „Bóg”, „Kościół”, „chrześcijaństwo” odmieniane przez wszystkie przypadki. Z tych samych ust – słowa niechęci, pogardy, wzbudzające lęk. „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” – kto brałby to serio…
Oczywiście, przyjmowanie imigrantów wymaga namysłu, rozwagi, środków finansowych, dobrej logistyki. Ale po coś tu zostaliśmy posłani.

Czy – nawet skrótowo, umownie – powinniśmy nazywać „głosem Kościoła” wszystko, co kiedykolwiek zostało wypowiedziane przez księży w świątyniach? Bo wówczas mielibyśmy co parafia, to inny „głos Kościoła”, a wręcz rozmaite głosy na Mszach św. przed jednym ołtarzem o różnych godzinach (inni kaznodzieje). Ja użyłabym tu raczej słów: pogląd, stanowisko czy opinia – nawet gdy mówca uzasadnia swe zdanie o bieżących sprawach cytatami z Biblii.
Ks. prof. Edward Staniek nie od dziś miłosierdzia specjalnie nie ceni. – Żyjemy w Kościele, w którym przeakcentowano miłosierdzie oraz przemilczano miłość wzajemną – mówił w zeszłym roku. I wzywał, by skupić się na wypełnianiu „przykazania nowego”, czyli miłowaniu się wzajemnym (oczywiście w obrębie Kościoła; zapytam ponownie: jakiego?). Szczerze mówiąc, nigdy nie spotkałam się z poglądem, że „przykazanie nowe” kasuje powinność wypełniania przykazań danych ludziom wcześniej.
Na początku lat 40. ubiegłego wieku islamski Iran przyjął ponad 100 tys. Polaków ewakuujących się (uchodzących) z sowieckiej Rosji. Ks. profesor był wówczas oseskiem, kazań nie wygłaszał i rodaków nie zdołał ostrzec.

Szanowny Panie Kamilu, osobiście irytują mnie linki, gdy miejsce jest na komentarz. You Tube raczej większość zna i potrafi z niego korzystać, poradzi sobie. Proszę się nie wyręczać dostępem do mediów otwartych, nie są ro źródła ścisłego zarachowania i unikatowe. I nie jest to komentarz. Proszę zdobyć się na odwagę i zacząć pisać we własnym imieniu, jeżeli już…
O. Biskup – nie zawodzi. Lubię czytać jego teksty. I słuchać. Trochę zastąpił mi głos o. Badeniego [ którego kocham bezwzględnie].

Mnie osobiscie irytuja wypowiedzi Polakow o milosci blizniego, milosierdziu Bozym, tak sie sklada ze zylem 35 lat w „katolickiej ” Polsce, teraz juz 36 lat zyje na „swieckim Zachodzie”. Nigdy przenigdy nie chcialbym wrocic do polskiego katolicyzmu, efekty rzadow Polakow w Watykanie widzimy dzis coraz wyrazniej, Polacy ubogacili katolicyzm milosierdziem lapowek, niechlujstwa, przekupstwa, no i bylejakoscia. Takie same wrazenie zrobili na Slazakach wkraczajac na Slask.Dla mnie Ewangelia jest jedna, nie jest pogladem, stanowiskiem czy opinia. Wiem ze kazdy Polak ma inna opinie, poglad czy stanowisko, widac to obecnie az nadto, kazdy prezentuje to co mu wygodne., a w kraju zlodziejstwo, korupcja i oszustwa, wszystko da sie usprawiedliwic moralnie, politycznie czy spolecznie. Normalnosc bowiem w Polsce jest egzotyka. Stad tak wszedzie Polacy sa bardzo cenieni, szczegolnie w amerykanskich jokes, fajnie ze Polacy zaczynaja o tym myslec.Polish jokes (ang. dosł. „polskie żarty”) – popularne, głównie w Stanach Zjednoczonych, dowcipy o Polakach, w których są przedstawiani jako osoby głupie i pijące duże ilości alkoholu. a tu polski mem zalaczam, warto o nim pomyslec.https://niezalezna.pl/humor/6521-motoryzacja. Tak wyglada polski katolicyzm jak ten Polonez.

To po kolei. Nie określiłam – i nigdy bym nie określiła – Ewangelii terminem pogląd, stanowisko czy opinia. Odniosłam się tylko do wypowiedzi kaznodziei, której cytaty z Ewangelii i odwołania do niej były zaledwie fragmentami. Miały one „podbudować” tezy postawione przez ks. Stańka – jego poglądy/stanowiska/opinie.
Odesłałeś nas do konkretnego kazania (wysłuchałam też kilku innych), nazywając je „głosem Kościoła”. Ja byłabym ostrożniejsza, wolę sformułowanie „głos w Kościele”. Bo jednak (często: niestety) nie wszystko, co słyszymy w świątyniach czy w ogóle z ust duchownych – a i uznanych autorytetów spośród laikatu – jest głoszeniem Ewangelii, więc trudno nazwać każdą wypowiedź „głosem Kościoła”. Przykład z ostatnich dni: rozważania bp. Długosza w Kaplicy Jasnogórskiej, których treść zanegował m.in. Prymas Polski, uznając ją za niezgodną z nauką Kościoła, a i wewnątrzkościelnym prawem. Głos bp. Długosza zatem był głosem w kościele (fizycznie) i w Kościele (płynął od członka wspólnoty, hierarchy), ale nie głosem Kościoła.
Tak na marginesie. W Twoich komentarzach pojawia się czasami wątek śląski. Dzieje Ślązaków to dla mnie, Mazowszanki, dopiero odkrywany obszar historii. Ostatnio ukazuje się, zwłaszcza w mediach, sporo publikacji na ten temat. Śledzę je z wielkim zainteresowaniem.

Szanowna Pani Joan, napisalem tak: to tez jest glos Kosciola, jako Slazak musialem sie dobrze nauczyc jezyka polskiego, inaczej by mnie Polacy wyrzucili ze szkoly, Polak mogl sobie pozwolic na bylejakosc, bo przyszla mamy z maslem, sere, jajami i wszystko zalatwila w ciezkich czasach aprowizacjnych w PRL. Prosze zauwazyc drobnostke, uzylem partykuly „tez”, widze ze Pani ja przeoczyla. Drobnostka, ale bardzo wazna.

Wiesz, wcale nie jestem przeciwna dofinansowywaniu dzieł Kk (może za wyjątkiem tych o niejasnym statusie właścicielskim). Mierzi mnie natomiast hipokryzja. Jest takie porzekadło: klęczy pod krzyżem, a ma diabła za kołnierzem.

„Jeśli więc teraz zamkniemy nasze człowieczeństwo w twierdzy lęku o nasze prawa i postawimy wyraźnie granice dla naszego miłosierdzia”. Zdaje się, że o. Biskup jako „zwykły ksiądz” właśnie takiej postawy bronił przeciw wyrokowi Trybunału. Raz być z tyłu, raz z przodu Biblii, ciekawe…

Dlaczego Szanowna Redakcja nie chce zamieszczać głosów sceptycznych wobec tego, co tu pisze o. Biskup? Można sądzić, że w Więzi w kwestii uchodźstwa panuje jedna słuszna opcja, tzn. „na bazie i po linii”.

O. Biskup odniósł się do konkretnej wypowiedzi ministra, w dodatku „oficjalnej” (p. Gliński wystąpił w tv jako przedstawiciel rządu). Ocenił też jako naganną politykę polskich władz wobec uchodźców. Obywatel ma takie prawo, a chrześcijanin może wręcz powinność. Ja w tekście o. Biskupa słów/zdań ad personam nie widzę.

Też się odniosłem do konkretnej wypowiedzi o. Biskupa. Obywatel ma również prawo oceniać takie publicystyczne wypowiedzi. Na tym forum obowiązuje jednak prawo Kalego. Jak Kali krytykować innych, to dobrze. A jak ktoś krytykuje Kalego, to bardzo źle.
Tak na marginesie tej sprawy z uchodźcami podsyłanymi nam przez Łukaszenkę i dowożonymi przez jego służby pod naszą granicę, dziwi naiwność o. Biskupa.

@ Piotr Paweł Cóż, widać równie naiwny jest bp Zadarko, podpisany pod komunikatem Rady KEP ds. Migracji i Pielgrzymek: „Funkcjonariuszom Straży Granicznej – stojącym wobec trudnego wyzwania ochrony granic państwa – należy zapewnić możliwość kierowania osób przekraczających granicę do ośrodków dla cudzoziemców. (…) W świadomości katolików musi wybrzmieć nauka, aktualna od początku Kościoła, że zadaniem chrześcijanina jest rozpoznać i przyjąć Chrystusa w przybyszu. Obojętność nie jest postawą autentycznie chrześcijańską”.
Kilka lat temu, zanim jeszcze Łukaszenka zaczął nam kogokolwiek podsyłać, przez kraj popłynęła fala urzędowego i politycznego hejtu na uchodźców. Masy migrantów na obrzeżach Europy oczywiście mogły wystraszyć obywateli, ale to nie dawało – moim zdaniem – prawa rządzącym (żadnym krajem) do takich akcji. Zacytuję raz jeszcze bp. Zadarko: Podsycanie niechęci i wrogości względem znajdujących się w dramatycznym położeniu przybyszów jest działaniem niegodziwym.
A gdyby na przełomie lat 1981 i 1982 władze państwa X na zachodzie Europy ogłosiły, że zagrożonym represjami (internowaniem, procesami politycznymi, więzieniem) Polakom będą pomagać wyłącznie „na miejscu”, wysyłając – po dogadaniu się rządem PRL oczywiście – konserwy, koce, piżamy, leki, śpiwory, mąkę, kasze itp.? I gdyby szef partii tam rządzącej objaśniał, że Polaków nie przepuścimy przez granicę, bo mają wszy, a do tego pozarażają naszych obywateli kokluszem i chorobami wenerycznymi? Gdyby media popierające tamtejsze władze zaczęłyby publikować fotki z pijackich melin czy sprzed wiejskich dyskotek o 4 rano w Polsce, bijąc na alarm, że to czeka „nasze spokojne miasta”, jeśli ONI by tu dotarli? No i jeszcze tysiące Polaków, w mniejszych grupkach, koczowałoby na lotniskach czy terenach przygranicznych – oczywiście za szpalerami mundurowych, uniemożliwiających kontakt z lekarzem czy dostęp do żywności.
Jakież to byłoby podłe, nieludzkie, niechrześcijańskie, prawda? To właśnie jest czysty kalizm. Bo nam się po prostu należało, a im już niekoniecznie.
Dlaczego nie stać polskiego rządu na taką choćby decyzję: dajemy schronienie wszystkim – wraz z ich rodzinami – którzy z polskim wojskiem czy innymi naszymi instytucjami współpracowali (przypomnę: głównie z tego powodu grozi im w Afganistanie niebezpieczeństwo) i jeszcze liczbie X innych migrantów. A pozostałym jedynie pomagamy w przemieszczeniu się do innych państw.

Mój wcześniejszy komentarz nie został zaakceptowany ale może teraz mi się uda? Czy dobrze rozumiem iż zdaniem ojca Biskupa powinnościa Polski jako państwa i nas Polaków jest wpuścić i przejąć na utrzymanie każdego kto tego chce i kogo można uznać za uchdzcę?