Wiosna 2024, nr 1

Zamów

Pedofile. Kim są, dlaczego krzywdzą

Fot. Yanal Tayyem / Unsplash

Nie skupiałabym się na tym, jak rozpoznać potencjalnego sprawcę wykorzystania seksualnego, a na tym, by umieć rozpoznać i interpretować sygnały wysyłane przez dziecko – mówi psycholożka i seksuolożka prof. Maria Beisert. 

Rozmowa pochodzi z książki „Zranieni. Rozmowy o wykorzystywaniu seksualnym w Kościele”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa WAM

Justyna Kaczmarczyk: Skąd się biorą pedofile? Czy z takimi skłonnościami człowiek się rodzi, czy ich nabywa? 

Prof. Maria Beisert: Jak zwykle w przypadku skomplikowanych pytań nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Teorie biologiczne szukają przyczyn pedofilii w czynnikach niezależnych od człowieka, na przykład genetycznych. Teorie środowiskowe wskazują na uwarunkowania społeczne – wychowanie, doświadczenia wczesnodziecięce itd. Teorie zintegrowane, według mnie najbardziej sensowne, łączą w sobie podejście biologiczne i społeczne. Pokazują, że splot tych czynników – i to czynników o różnym charakterze, w zależności od konkretnego przypadku – decyduje o powstaniu zaburzenia. 

Czy są zatem jakieś cechy, które mogłyby otoczeniu – rodzicom, opiekunom, nauczycielom – podpowiedzieć, że dana osoba może być sprawcą wykorzystywania seksualnego małoletnich? 

Nie ma takich prostych i łatwo dostrzegalnych wskaźników, bo w zdecydowanej większości przypadków sprawcy postępują tak, by swoje czyny głęboko ukryć. (…)

Są tacy, którzy nie mają poczucia, że robią coś złego?

– Pewna grupa sprawców to ci, którzy ze względu na daleko idące zniekształcenia poznawcze nie widzą, że ich działania seksualne wobec dzieci są czymś złym i krzywdzącym. Tak wyjaśniają rzeczywistość, żeby uzasadnić swoje postępowanie i odebrać mu cechy krzywdzące dziecko. Jedną z wyraźnych form usprawiedliwiania jest myślenie, że dziecko potrzebuje kontaktu seksualnego, tylko po prostu czeka, aż mu się go zaproponuje. Zestaw zniekształceń poznawczych pozwala sprawcy wykorzystać seksualnie dziecko i mieć poczucie, że wszystko jest w porządku. Większość sprawców zdaje sobie jednak sprawę z tego, że relacje seksualne z dzieckiem są społecznie nieakceptowalne, co nie znaczy, że im się to podoba i że pogląd ten przyjmują. 

Przykładem są zwolennicy tak zwanej pedofilii pozytywnej, którzy skupiają się na nadawaniu patologii cech normalności, dokumentując, że angażowanie dziecka w kontakt seksualny z dorosłym przynosi dziecku wymierne korzyści. Sprawca może zatem mieć głębokie przekonanie, że robi rzeczy dla dziecka pozytywne, jednocześnie wiedząc, że swoje czyny musi dobrze ukryć, bo inaczej może się zetknąć z negatywnymi konsekwencjami, choćby w postaci wyroku i osadzenia w zakładzie karnym. Dlatego zataja kontakty seksualne z dzieckiem, jak tylko może. A narzędziem do tego może się stać samo dziecko. 

Co pani profesor ma na myśli? 

– Sprawcy dbają o izolację dziecka i utajenie. Jeśli to jest zapewnione, jedynym źródłem ujawnienia jest samo dziecko. I tu sprawcy wykorzystują cały wachlarz form ukrywania – zastraszanie, manipulowanie, przekupywanie, wywoływanie poczucia winy u ofiary – które zmierzają generalnie do tego, żeby wytworzyć dwie wersje zdarzeń – sprawcy i dziecka. I to tak, żeby wersja dziecka była nieprawdopodobna i niewiarygodna. 

Skoro to przestępstwa tak mocno skrywane, jak wychodzą na jaw? 

– Najczęściej dziecko ujawnia je komuś z zewnątrz, kto umie uważnie słuchać. Dlatego nie skupiałabym się na tym, jak rozpoznać potencjalnego sprawcę wykorzystania seksualnego, a na tym, by umieć rozpoznać i interpretować wysyłane przez dziecko sygnały o tym, że przeżyło coś niezwykłego. To, co niezwykłe, może być albo krzywdzące, albo przyjemne. Dorosły – rodzic, psycholog, nauczyciel, wychowawca, ksiądz, lekarz, policjant – musi być na to wrażliwy.

Czy wiadomo, ile ofiar przypada na jednego sprawcę? 

„Zranieni. Rozmowy o wykorzystywaniu seksualnym w Kościele”
Justyna Kaczmarczyk, „Zranieni. Rozmowy o wykorzystywaniu seksualnym w Kościele”, Wydawnictwo WAM, Kraków 2021

– Badania Ryan Hall i Richard Hall z 2007 roku pokazały, że to średnio od kilkunastu do kilkudziesięciu ofiar. To wiarygodne dane, bo pochodzą ze źródeł, w których interesem sprawcy było ujawnienie rzeczywistej liczby pokrzywdzonych. Nie były to zatem rejestry sądowe ani zeznania osób osadzonych. W takich przypadkach sprawcom chodzi raczej o zatajenie tej liczby. (…) Badacze zdają sobie też sprawę, że liczba ofiar ukrytych jest nie do stwierdzenia. Ja sama, pracując klinicznie ze sprawcami i prowadząc terapię, widzę, że wraz z czasem trwania terapii rośnie liczba ujawnianych pokrzywdzonych. 

Dlaczego? Chodzi o zaufanie do pani jako terapeutki? 

– To prawda. Z czasem rośnie poziom ufności między pacjentem a terapeutą, ale wzrasta także świadomość tego, że ktoś był czy jest ofiarą. (…) W miarę trwania terapii pacjent zdaje sobie sprawę z tego, że wykorzystał seksualnie więcej osób, niż pierwotnie przyznał. Dodaje do listy tych, których wcześniej nie uważał za ofiary. (…)

Jak wygląda terapia sprawcy? 

– Ma jeden cel  – doprowadzić do  tego, by sprawca zaniechał czynu i umiał kontrolować swoją seksualność na tyle, żeby zachować się zgodnie z obowiązującymi normami społecznymi. W tym celu stosuje się różne formy terapii indywidualnej albo grupowej. Może mieć charakter psychoterapii, polegającej na zmianie zachowań, sposobu myślenia, cech osobowościowych. Może być oparta na działaniach medycznych: farmakoterapii, a w niektórych przypadkach na działaniach chirurgicznych. Te ostatnie zupełnie nie wchodzą w grę w naszym kraju, bo w Polsce takie pozbawienie człowieka funkcji płciowych jest przestępstwem, a nie formą leczenia. (…) 

Wesprzyj Więź

Współczesne formy myślenia o pedofilii i  w ogóle o preferencjach seksualnych wyraźnie kładą nacisk na to, że czyn jest od człowieka zależny, natomiast mechanizmy biologiczne – nie. (…) skuteczność działań terapeutycznych i medycznych waha się od kilku do mniej więcej 50 procent. Ale powiem jedno – nawet jeśli jest to kilka procent, to warto.

prof. Maria Beisert – seksuolożka i psycholożka, kierowniczka Zakładu Seksuologii Klinicznej i Społecznej UAM w Poznaniu, wiceprezeska Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego

Przeczytaj także: Nadużycia seksualne wobec małoletnich jak zabójstwo. Do czego zmierza zapowiadana nowelizacja kościelnego prawa karnego

Zranieni w Kościele

Podziel się

4
1
Wiadomość