Wyniki sekcji przytacza „Rzeczpospolita”.
Dziennikarki „Rzeczpospolitej” – Grażyna Zawadzka i Izabela Kacprzak – ujawniają, że ks. Andrzej Dymer, na którym ciążyły oskarżenia o wykorzystywanie seksualne małoletnich zmarł z przyczyn naturalnych, wskutek zatrzymania krążeniowo-oddechowego. Szczeciński duchowny chorował na dwa nowotwory – raka trzustki oraz białaczkę – i to one miały doprowadzić do jego śmierci w wieku 58 lat. Tak wynika z opinii lekarskiej po sekcji zwłok.
Śmierć ks. Dymera w lutym tego roku, tuż po emisji dotyczącego go reportażu „Najdłuższy proces Kościoła” Sebastiana Wasilewskiego, wywołała spekulacje. Szczecińska Prokuratura Okręgowa wszczęła śledztwo z art. 155 kodeksu karnego, który dotyczy „nieumyślnego spowodowania śmierci”, stosowany, gdy dochodzi do zgonu i trzeba wyjaśnić wątpliwości.
– Wygląda na to, że sprawa nie ma „drugiego dna” i zapewne niebawem śledztwo zostanie umorzone. Nie ma żadnych śladów, które mogą wskazywać na to, że ktoś do śmierci Dymera się przyczynił – twierdzi źródło „Rzeczpospolitej” z wymiaru sprawiedliwości.
Wieloletnią bezkarność szczecińskiego duchownego i zaniedbania jego kościelnych przełożonych opisał Zbigniew Nosowski w reporterskim cyklu „Przeczekamy i prosimy o przeczekanie”. Naczelny kwartalnika „Więź” pisał, że o tym, iż ks. Dymer wykorzystuje seksualnie małoletnich chłopców, władze archidiecezji szczecińskiej wiedziały już w 1995 r. Karny proces kanoniczny rozpoczął się jednak dopiero w roku 2004. W kwietniu 2008 r. kościelny trybunał uznał winę ks. Dymera. Treść wyroku przez wiele lat pozostawała poufna, nie znali jej nawet pokrzywdzeni, ujawnił ją dopiero w listopadzie ub.r. Nosowski. W wyroku mowa jest o uzyskaniu „pewności moralnej co do zasadności oskarżeń ks. Andrzeja Dymera o molestowanie wychowanków Ogniska św. Brata Alberta w Szczecinie w latach 1993–1995”.
Oskarżony złożył apelację od wyroku pierwszej instancji. Od roku 2008 za przebieg procesu drugiej instancji w sprawie ks. Dymera odpowiada – z polecenia Watykanu – archidiecezja gdańska. Jak ujawnił Nosowski, ówczesny metropolita gdański, abp Sławoj Leszek Głódź – pomimo polecenia Stolicy Apostolskiej i kilkakrotnych przypomnień ze strony Kongregacji Nauki Wiary – przez ponad 9 lat nie wydał dekretu nakazującego wszcząć proces sądowy w drugiej instancji. Uczynił to dopiero 31 grudnia 2017 r.
Nosowski pisał: „Wspólnym wysiłkiem dwóch archidiecezji – szczecińskiej i gdańskiej – Polska usiłuje pobić rekord świata w długości trwania postępowania kanonicznego”.
Dopiero dzień po śmierci ks. Dymera rzecznik archidiecezji gdańskiej ks. Maciej Kwiecień poinformował Katolicką Agencję Informacyjną, że postępowanie kanoniczne wobec duchownego zostało zamknięte, a nawet zapadł wyrok. Nie zostanie jednak upubliczniony przez Gdański Trybunał Metropolitalny.
Przeczytaj też: Tak zwane dobro Kościoła. Rozmowa z o. Tarsycjuszem Krasuckim
DJ
To były jakieś poważne podejrzenia że ks. Dymera wykończono na rozkaz z Watykanu?
Jakoś do tej pory na to nie wpadłem, ale po tym artykule zaczynam mieć wątpliwości….. 🙂
A wyrok wydany przez gdanski trybunał metropolitalny nadal jest tajny!! I to jest ta otwartosc Koscioła hierarchicznego wobec ofiar wykorzystania? Gdzie jest Prymas jako delegat KEP gdzie jest biuro delegara KEP? Czemu nie interweniują? Schowali glowę w piasek! Czyli nastepny policzek zadany ofiarom Pana Dymera! A przed nim byli inni a szczegolnie jeden z Dymerem mocnooo zwiazany…..i był gorszy od Dymera.
A były obecne osoby drugie?
Były. Ojciec i Syn to osoby….