rE-medium | Tygodnik Powszechny

Wiosna 2024, nr 1

Zamów

Działacze pierwszej „Solidarności” przepraszają: Pomnik ks. Henryka Jankowskiego nigdy nie powinien był stanąć

Pomnik ks. Henryk Jankowskiego w Gdańsku 23 lutego 2019 r. Fot. Grzegorz Mehring / Gdansk.pl

To nasza współodpowiedzialność i nasza współwina: patrzyliśmy, ale nie widzieliśmy. Byliśmy ślepi na to, że wykorzystując na wielu poziomach relację zależności, prałat krzywdził dzieci i młodzież na różne sposoby, w tym wykorzystując je seksualnie – napisało w liście dziewięcioro dawnych działaczy pierwszej „Solidarności” oraz członków Komitetu Obywatelskiego przy Przewodniczącym NSZZ „Solidarność”.

List odczytała wczoraj przed Sądem Rejonowym Gdańsk-Południe Danuta Kuroń. W sądzie odbyła się trzecia rozprawa aktywistów Rafała Suszka, Michała Wojcieszczuka i Konrada Korzeniowskiego, którzy w nocy 21 lutego 2019 r. obalili w Gdańsku pomnik prałata Henryka Jankowskiego. Są oskarżeni o znieważenie pomnika i zniszczenie mienia. Nie przyznają się do winy.

List w sprawie pomnika księdza Jankowskiego

My, niżej podpisane i podpisani działaczki i działacze pierwszej „Solidarności” oraz członkinie i członkowie Komitetu Obywatelskiego przy Przewodniczącym NSZZ „Solidarność” Lechu Wałęsie, dziękujemy Konradowi Korzeniowskiemu, Rafałowi R. Suszkowi i Michałowi Wojcieszczukowi za odważny i konieczny czyn, jakim było usunięcie z przestrzeni publicznej w Gdańsku pomnika księdza Henryka Jankowskiego. Przyznajemy, że powinniśmy byli zrobić to my – ludzie pierwszej „Solidarności”, był bowiem ksiądz Jankowski kapelanem naszego Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność” oraz członkiem Komitetu Obywatelskiego przy Przewodniczącym NSZZ „Solidarność” Lechu Wałęsie. 

Pomnik księdza Henryka Jankowskiego nigdy nie powinien był stanąć w przestrzeni publicznej, był bowiem pomnikiem wystawionym krzywdzie, demoralizacji i zgorszeniu. I choć, mimo świadectw ofiar, niektórym z nas trudno do dziś w to uwierzyć – pomnikiem wystawionym przestępstwu czynionemu w zaciszu plebanii.

Zawiedliśmy. Nie powinniśmy byli dopuścić do postawienia tego pomnika. Krzywdy raz zaistniałe obecność pomnika codziennie zwielokrotniała. Potęgowała ból, poczucie zagubienia i osamotnienia ofiar, pokazywała, że społeczność mająca ideę solidarności na sztandarach ignoruje lub akceptuje krzywdę wyrządzaną dzieciom. 

To nasza współodpowiedzialność i nasza współwina: patrzyliśmy, ale nie widzieliśmy. Widzieliśmy, ale nie dokonywaliśmy refleksji. Nie łączyliśmy faktów, nie wzbudzaliśmy w sobie adekwatnych wobec tych faktów uczuć. Byliśmy ślepi na to, że wykorzystując na wielu poziomach relację zależności, prałat krzywdził dzieci i młodzież na różne sposoby, w tym wykorzystując je seksualnie.

Powinniśmy byli pamiętać, że Kościół katolicki jest instytucją nauczycielską, a księża pełnią funkcję wychowawczą. Dzieci uczą się poprzez przykłady, które je budują lub niszczą. Ksiądz Jankowski, jego otwarcie głoszony antysemityzm, codzienny tryb życia, nadużywanie alkoholu, zamiłowanie do hołdów i blichtru, był antywzorem. I jeśli nawet nie mieliśmy świadomości jego czynów jednoznacznie przestępczych, to przecież musimy przyznać, że jego demonstrowana publicznie i bez żenady amoralność, powinna była nas niepokoić i skłonić do daleko posuniętej ostrożności. My, ludzie pierwszej „Solidarności”, której autorytet wspierał księdza Jankowskiego począwszy od strajku w sierpniu 80 w Stoczni Gdańskiej aż do Okrągłego Stołu, staliśmy się współodpowiedzialni za krzywdę dzieci i młodocianych dorosłych, za to, że ich psychikę kształtowała osoba jawnie sprzeniewierzająca się ideałom i wartościom przez „Solidarność” głoszonym.

Kiedy to wszystko już wiedzieliśmy, powinniśmy byli podjąć stanowcze i skuteczne działania, które doprowadziłyby do demontażu pomnika. Każda minuta istnienia pomnika prałata przedłużała ból ofiar i uniemożliwiała zamknięcie traumy. Przedłużanie tego cierpienia o kolejne miesiące i lata było okrutne i niegodziwe. Są sytuacje, gdy trzeba mieć odwagę, by to przeciąć. Tej odwagi zabrakło biskupom i politykom. Zabrakło jej też nam, ludziom pierwszej „Solidarności”, za co dziś gorąco przepraszamy. 

Wesprzyj Więź

List podpisali: Halina Bortnowska-Dąbrowska, doradca Solidarności Nowohuckiej, członkini KO; Michał Boni, Region Mazowsze; Władysław Frasyniuk, Region Dolnośląski, członek KO; Maja Komorowska, członkini KO; Danuta Kuroń-Winiarska, Region Środkowo-Wschodni; Andrzej Sokołowski, WSK Świdnik; Grażyna Staniszewska, Region Podbeskidzki, członkini KO; Andrzej Wielowieyski, doradca Komisji Krajowej, członek KO; Jerzy Zdrada, Region Małopolska, członek KO.

Przeczytaj także: Prałat story

JH

Podziel się

34
3
Wiadomość

Patrzę na podpisy i mam wrażenie, że stosunek do ks.Jankowskiego odzwierciedla dzisiejsze podziały polityczne. Mam nadzieję że się mylę. Może inni nie mieli możliwości złożenia swoich podpisów?

raczej nie. Nie ma numero uno S. czyli Bogdana Borusewicza, nie ma Lecha Wałęsy, nie ma Gwiazdów, Celińskiego (który – jak twierdził – nocował nie raz na plebanii, i nic nie zauważył [cytat z pamięci]), Wyszkowskiego, Michnika, Krzywonos, itd.