Jesień 2024, nr 3

Zamów

„Wola Boża” i „nadprorok”. Pierwsza sekta Pawła M.

Klasztor dominikanów w Poznaniu. Fot. MOs810 / Wikimedia Commons

Mechanizm był prosty – wykorzystanie mocnej dominikańskiej marki i legendy duszpasterstwa, skracanie dystansu, budowanie niby-przyjaźni.

„Dominikańska recydywa” – reportaż Pauliny Guzik

W sprawie nadużyć u dominikanów nikt nie mówi o tym, co przed laty działo się w duszpasterstwie szkół średnich Schron w Poznaniu. To była pierwsza sekta Pawła M. Nie słyszałem o gwałtach ani przemocy, ale psychomanipulacja i pseudoseanse spirytystyczne miały się tam dobrze.

Byłem gościem poznańskiego duszpasterstwa na zamkniętych rekolekcjach weekendowych w 1996 roku. Nie wiem, co by się ze mną stało, gdybym pozostał w otoczeniu ojca M. przez dłuższy czas. Po tych kilku dniach zbierałem się przez kolejne miesiące.

Mechanizm był prosty – wykorzystanie mocnej dominikańskiej marki i legendy duszpasterstwa, skracanie dystansu, budowanie niby-przyjaźni. Wtedy już można mówić o Panu Bogu – trochę emocjonalnie, ale bardzo przekonująco, osobiście i bez kontrowersji. Później obserwuje się reakcje odbiorcy – i to już wystarczy, by mówić mu, jak wiedza biblijna i teologiczna odnoszą się do problemów osobistych „tu i teraz”. Cały czas to ma sens i słuchacze mają poczucie więzi z „duszpasterzem” oraz satysfakcji, jak dobrze nas rozumie.

Ludzie zaczynają prorokować, inni walą głową o podłogę,. „Wola Boża” jest trudna do akceptacji – na przykład wymaga natychmiastowego porzucenia dziewczyny i wstąpienia do zakonu

Udostępnij tekst

Następny krok to stawianie „wymagań”, które trzeba odczytać w swoim sercu. „Odczytywanie” to słuchanie własnych myśli i branie ich ze śmiertelną powagą. Kluczowe jest utożsamienie tych myśli z wolą Bożą.

Pojawiają się pierwsze znaki zapytania – duszpasterz ma już odpowiedź, często dość trudną. Teraz można „wolę Bożą” przyjąć i zostać albo iść swoją drogą.

Wymagania „woli Bożej” cementują grupę. „Duszpasterz” rozpoznaje, że grupa zaczyna się otwierać, przychodzą więc „dary”.

Dzięki delikatnym sugestiom ludzie zaczynają prorokować, inni walą głową o podłogę i wyją, bo ta „wola Boża” jakoś trudna jest do akceptacji – na przykład wymaga natychmiastowego porzucenia swojej dziewczyny i wybrania się do zakonu.

„Trzeba oddać Izaaka”. Grupowa rzeź Izaaków scala grupę. Tylko grupa zrozumie, dlaczego trzeba było rozwalić związki, tyko prorok zrozumie proroka. Ci na zewnątrz jeszcze nie mieli szansy dostąpić naszego doświadczenia. „Nadprorok” duszpasterz dopilnuje, aby proces nie tracił dynamiki. Pokorny sługa „woli Bożej”.

Zakon miał wiedzę na temat tego, jak M. prowadzi duszpasterstwo. Opowiedziałem, co się działo na rekolekcjach szefowi krakowskiego centrum informacji o sektach. Poprosił mnie o opis sytuacji. To był lipiec 1996 roku.

Napisałem chyba z osiem stron. Rozum kazał pisać, ale z drugiej strony próbował hamować mnie syndrom sztokholmski. Gdyby ktoś potraktował te informacje odrobinę poważniej, może nie doszłoby do gwałtów.

W tym samym czasie M. przeprowadzał się już do Wrocławia, aby tam sięgnąć swych „mistycznych szczytów”. I sam został szefem tamtejszego dominikańskiego centrum informacji o sektach.

Wesprzyj Więź

Zobaczyłem go później w 2000 roku w Gdańsku w kościele św. Mikołaja. Przyjechał promować trzeci zakon dominikański. Jeździł więc po dominikańskich klasztorach.

Odpowiedzialność wraz z Pawłem ponoszą wszyscy, którzy pozwoli skrajnemu narcyzowi nosić biały habit zakonu z autorytetem.

Przeczytaj też: Po sprawie dominikanów zacznijmy budować bezpieczniejszy Kościół

Zranieni w Kościele

Podziel się

10
9
Wiadomość

O. Paweł M. w pewnym okresie życia był związany z zielonoświątkowcami. W artykule Historia jednego powrotu – dlaczego nie warto porzucać kościoła katolickiego, https://apologetyka.katolik.pl/ napisał: „Po jakimś czasie zauważyłem, że jako radykalny zielonoświątkowiec nie mam dostępu do tych kręgów ludzi, do których chciałem dotrzeć. Na szczęście poznałem ChSA (Chrześcijańskie Stowarzyszenie Akademickie) związane z szeroko rozumianym chrześcijaństwem, ale o tradycji ewangelikalnej. ChSA nie utożsamiało się z żadnym z istniejących Kościołów, chcąc być narzędziem w ręku każdego. Zaangażowałem się w służbę wśród młodzieży ze szkół średnich”. Napisał też: „Od grudnia 2000 wraz z Andrzejem Siemieniewskim rozpoczęliśmy rozmowy o celowości powołania do istnienia Katolickiego Serwisu Apologetycznego, który ruszył 2 lutego 2001.” (w tym czasie Paweł M. już od pół roku miał zakaz sprawowania sakramentów)” Ks. Andrzej Siemieniewski w pracy naukowej zajmuje się m. in. pentekostalizmem (ruchem zielonoświątkowym).

To nie jest problem tylko Dominikanów. Przez internet zwrócił się do mnie jakieś rok temu dorosły mężczyzna z prośbą o pomoc w sytuacji gdzie znany duchowny z innego zakonu wyjawił sekret z kierownictwa duchowego na twitterze w jakiejś dyskusji. W tej sprawie pisano do prowincjała ale w żaden sposób on nie zareagował na ten fakt. Zwrócił uwagę temu zakonnikowi przez internet na bulwersujący postępek, zakonnik wyzywał pokrzywdzone dwie osoby od hejterów, do dziś nie przepraszając. Odnoszę wrażenie, ze medialne i srawnie poruszające się mediach osoby duchowne cieszą się dużą dozą tolerancji przez swoich przełożonych.