rE-medium | Tygodnik Powszechny

Wiosna 2024, nr 1

Zamów

Augustyn: Pomoc z Watykanu nie nadejdzie

Papież Franciszek przewodniczy Mszy św. z okazji 1050. rocznicy chrztu Polski 28 lipca 2016 roku na Jasnej Górze. Fot. Mazur/episkopat.pl

Zamiast czekać na cud, trzeba wykrzesać z siebie resztki nadziei, że nowe prawo pozwoli oczyścić Kościół w Polsce własnymi siłami – pisze Edward Augustyn w „Tygodniku Powszechnym”.

W ostatnich kilkunastu miesiącach pogłębił się kryzys Kościoła w Polsce. Widzieliśmy opieszałość hierarchów wobec problemu wykorzystywania seksualnego małoletnich. Jeden biskup, Edward Janiak, został odsunięty z kierowania diecezją, wobec kilku innych toczą się postępowania kanoniczne.

Jak w praktyce odbywa się w polskim Kościele walka z pedofilią? Czy dojdzie do interwencji z Watykanu? Czy powtórzy się u nas wariant chilijski, czyli dymisja całego episkopatu? Na te pytania próbuje odpowiedzieć Edward Augustyn w tekście „Tylko nie mów papieżowi”, opublikowanym dziś w „Tygodniku Powszechnym”.

 „Z rozmów z delegatami wynika, że kilku hierarchów doskonale wie, na czym polega ochrona dzieci i młodzieży, jest zaangażowanych w pracę zajmujących się tym problemem urzędów, spotkało się z wieloma (niektórzy ponoć ze wszystkimi) ofiarami z terenu swojej diecezji” – zaznacza dziennikarz. Jednocześnie przytacza słowa jednego z delegatów: „ale większość zawsze na pierwszym miejscu postawi instytucję, nie człowieka”.

Augustyn zwraca uwagę, że „jedyną osobą, do której wierzący w Polsce mają jeszcze w tej materii [walki z wykorzystywaniem małoletnich w Kościele] zaufanie, jest papież”. Zaś wielu Polakom perspektywa wariantu chilijskiego, gdzie cały episkopat złożył dymisję, „wydaje się nęcąca”. „Są jednak głosy, że gremialna dymisja episkopatu Chile wcale nie była wymuszona przez papieża, a on sam wydawał się być nią zaskoczony. Możliwe, że ze strony biskupów był to wręcz wyraz niezgody na słowa Franciszka, który podczas spotkania, nie zważając, kto winny, a kto nie, wszystkich potraktował jednakowo ostro” – czytamy.

Publicysta zastanawia się nad stylem zarządzania papieża. Stwierdza, że „najbliższe otoczenie się go boi i każdy uważa na to, co mówi. Franciszek udowodnił, że potrafi zareagować gwałtownie, dlatego sprawy, z którymi szefowie dykasterii do niego przychodzą, są naprawdę ważne i na wszelkie możliwe sposoby sprawdzone. Papież nie ma doradców ani najbliższych współpracowników. Pojawiają się na chwilę, proszeni o opinię w konkretnej sprawie, i znikają bez przekonania, czy ich rada przyniesie jakikolwiek efekt. Oczywiście, w podejmowaniu bieżących decyzji bierze pod uwagę sugestie podwładnych, ale o planach na przyszłość nikogo nie informuje, a wiele jego działań ma charakter spontaniczny”.

 „Dlaczego ten nieschematycznie myślący i działający papież nie wyda w końcu kilkunastu dekretów in forma specifica i nie zaprowadzi porządku w Polsce?” – zastanawia się redaktor „Tygodnika Powszechnego”.

Oto jedna z odpowiedzi: „Zwolennicy nadzwyczajnej interwencji są przekonani, że z pewnością by do niej doszło, gdyby znalazł się ktoś, kto by Franciszka do takiego rozwiązania przekonał. Tyle że nikogo takiego nie widać. Spośród Polaków mających dostęp do papieża najbliżej Franciszka jest oczywiście kard. Konrad Krajewski. Pytany, czy kiedykolwiek rozmawiał z nim o polskich problemach, odpowiada krótko: «Ja zajmuję się ubogimi». Rzeczywiście, trudno sobie wyobrazić, by w kontaktach z papieżem wykraczał poza swoje kompetencje, zwłaszcza że – jak wynika z wielu naszych rozmów – wcale nie jest przekonany, by w kwestii walki z pedofilią polski Kościół potrzebował nadzwyczajnej pomocy. Jeden raz, gdy wracaliśmy samochodem z dworca Termini, a rozmowa zeszła na polskie tematy, wyraził się krytycznie o polskich biskupach – ogólnie, bez nazwisk – zarzucając im nieewangeliczną postawę w sprawie uchodźców. Ale gdy kilkakrotnie próbowałem go pytać o problem pedofilii, ucinał: «Wszystkie zarzuty wobec biskupów powinny zostać sprawdzone przez kompetentne urzędy i na pewno w tych sprawach nie można działać pod presją opinii publicznej»”. 

Augustyn przekonuje ponadto, że skoro dzisiaj mamy kościelne przepisy dotyczące postępowania w przypadku zaniedbań kościelnych przełożonych, „i skoro Franciszek jest z nich zadowolony, to nie będzie żadnych specjalnych interwencji ani w Polsce, ani w innym kraju. Siły specjalne Watykanu (task forces), zapowiadane dwa lata temu przez abp. Sciclunę, nie zdążyły się nawet uformować, jak na razie dylemat «wejdą – nie wejdą» nie musi spędzać snu z oczu polskim biskupom”.

Wesprzyj Więź

„Braterska pomoc z Watykanu nie nadejdzie. Zamiast czekać na cud, trzeba wykrzesać z siebie resztki nadziei, że nowe prawo pozwoli oczyścić Kościół w Polsce własnymi siłami” – pisze Edward Augustyn.

Przeczytaj też: Przebaczyłem. Chciałbym, żeby ksiądz, który mnie krzywdził, umarł jako człowiek, a nie synonim „pedofila”

DJ

Podziel się

6
Wiadomość

Przeczytałam cały artykuł. Warto. Jeźdźca na biały koniu nie będzie. Ale super komentarz. To tak jak w rodzinie. Rodzeństwo się kłóci i albo w każdym czasie będą interweniować i załatwiać sprawy rodzice, albo dzieciaki wypracują własną strategię porozumiewania się. Przecież od lat mówi się im/nam 😉 o co chodzi. O Ewangelię.