Reportaż TVN24 o sprawie ks. Dymera – przy całej swej sensacyjności – rozpoczyna się i kończy scenami o charakterze wybitnie duchowym. Jest więc jeszcze nadzieja?
Kilka dni temu w Muzeum Archidiecezji Gnieźnieńskiej zrobiłam zdjęcie starej figury Chrystusa. Niegdyś wisiała na krzyżu, pewnie w ołtarzu któregoś z kościołów. Dziś leży w muzeum, zawinięta w foliowy worek, spróchniała i pozbawiona rąk.
Kiedy robiłam to zdjęcie, było tylko zdjęciem, prostą ilustracją w reportażu o pandemicznym sprzątaniu w muzealnych piwnicach. Dziś ta fotografia mówi.
„Chrystus nie ma rąk – ma tylko twoje ręce” – niegdyś to było modne motto, wypisywane na ścianach salek katechetycznych i na prymicyjnych obrazkach. Jeśli taka byłaby prawda, to Chrystus właściwie nie ma już rąk. To smutna alegoria naszego Kościoła.
Banalność zła
Nie chcę tu streszczać reportażu Sebastiana Wasilewskiego „Najdłuższy proces Kościoła” przygotowanego w TVN24. Tym bardziej streszczać nie zamierzam całego, doskonale znanego czytelnikom Więź.pl, cyklu tekstów Zbigniewa Nosowskiego „Przeczekamy i prosimy o przeczekanie”, które szczegółowo omawiają całą sprawę ks. Andrzeja Dymera. Dość już o tym napisano, wyczerpująco i jaskrawie przedstawiając cały ogrom zła, jaki dzieje się w diecezji szczecińsko-kamieńskiej od ponad 25 lat.
Sprawa jest skandaliczna, oburzająca, przynosząca wstyd nie tylko Kościołowi, ale również kolejnym władzom i sądom, także z archidiecezji gdańskiej, które przez lata przykładały rękę do tego, żeby ks. Dymer spokojnie piastował kolejne funkcje i zdobywał kolejne fundusze.
Zło jest banalne. Takie samo u wielkiego biskupa i drobnego rzezimieszka spod budki z piwem. Tyle że grzech tego pierwszego pociąga za sobą dużo głębsze skutki i gorszy dużo bardziej
Wymuszona decyzja o odwołaniu go ze stanowiska piastowanego w imieniu archidiecezji jest pierwszym zwycięstwem pokrzywdzonych i tych, którzy od lat ich wspierali, walcząc o prawdę i elementarną choćby sprawiedliwość. Jednocześnie jest porażką kościelnej instytucji, która sama z siebie nadal nie ma ani siły, ani woli nawrócenia; która zdolna jest działać wyłącznie pod presją: jak dziecko, które nie rozumie, co dla niego dobre, ale boi się klapsa.
Jak to wszystko jest możliwe – w Kościele, który miał żyć Ewangelią? Chciałoby się tu napisać wielki tekst, głośny sprzeciw przeciw ogromnym grzechom, przerażającej tajemnicy zła, jaka za tym stoi. Ale zło jest małe, brzydkie i banalne. U swoich korzeni jest dokładnie takie samo u wielkiego biskupa i drobnego rzezimieszka spod budki z piwem. Tyle że grzech tego pierwszego pociąga za sobą dużo głębsze skutki i gorszy dużo bardziej – bo staje się działaniem w imieniu Kościoła. A nawet w imię samego Boga!
Nie da się o złu napisać wielkiego tekstu. Wszystko będzie tak proste, że aż brzydkie.
Logika pieniądza
Pycha. Chciwość. Nieczystość.
Nieczystość – bo od grzechu i przestępstwa w tej sferze sprawa się zaczęła.
Pycha – bo to ona pozwala myśleć, że przestępca zdoła się ukryć, że jesteśmy samowystarczalni we własnym kościelnym świecie.
O jednej i drugiej napisano już wiele. Odsłoniły już swoją obrzydliwą twarz w Kościele.
Ale jest i chciwość. To ona sprawia, że nieczystość i pycha rzeczywiście będą mogły się spełniać i nikt ich nie upomni. Przez ponad 25 lat.
O niej było ciszej. Nikt nie widział, że to w niej właśnie kryje się odpowiedź na pytanie, dlaczego tamte dwie uchodzą bezkarnie.
Sprawa ks. Dymera pokazuje dość wyraźnie, jakie mechanizmy rządzą wieloma instytucjami Kościoła w ich ziemskiej praktyce. W teorii będą to oczywiście przykazania, kanony prawa, kolejne procedury. Z nimi jednak w codziennym życiu wygrywają ostatecznie pieniądze i towarzyskie układy.
Pieniądze w Kościele działają dość subtelnie. Rzadko sprawy załatwia się tak prostacko, że na stole ląduje gruba koperta, a winny może spać spokojnie. Nie, tu jest delikatniej: tak, żeby sami zainteresowani mogli się oszukiwać i udawać, że nie biorą udziału w żadnej grze.
Wystarczy spojrzeć na sytuację ks. Dymera. Przecież szeregowy proboszcz z podobnymi zarzutami, dowodami i świadkami, jeśli nie siedziałby w więzieniu, to od lat już byłby kierowcą tira i zdążyłby zapomnieć nawet, że kiedyś przyjął święcenia. Nikt nie miałby interesu w przeciąganiu jego sprawy albo w udawaniu, że ona wcale się nie toczy. Rachunek ewentualnych strat byłby zbyt wysoki, szkoda ryzykować.
Szeregowy ksiądz wie, co się z nim stanie, jeśli padnie wobec niego oskarżenie: natychmiast zostanie odsunięty od wszystkich funkcji, a tłumaczyć się będzie potem. Tego boją się duchowni – i mają rację, bo niezwykle łatwo jest fałszywie ich oskarżyć i zniszczyć im życie. Nawet, jeśli dowiodą swojej niewinności, przypięta raz łatka pozostanie.
Ks. Dymer jednak nie jest szeregowym księdzem. Był dla diecezji zbyt cenny. Zbyt dobrze radził sobie w kręgach władzy. Był zbyt skuteczny w zdobywaniu kolejnych środków i nieruchomości, żeby się go pozbyć albo co gorsza, zrobić sobie z niego wroga. Lepiej go mieć po swojej stronie. Niech buduje, zarządza, dyrektoruje, dzierżawi, układa się z kolejnymi politykami, wygrywa procesy o kamienice, kupuje za bezcen kolejne ziemie. Przecież to wszystko dla dobra Kościoła!
Niestety to mechanizm, który dla ludzi znających kościelne instytucje nie jest niczym zaskakującym. Powraca w doniesieniach ze świata: o kolejnych wielkich założycielach wielkich dzieł, których grzechy i przestępstwa wychodzą na jaw równie wielkie. Sama znam przynajmniej kilka przykładów ludzi naprawdę niegodnych, którzy trwają na swoich wysokich kościelnych funkcjach, bo ważniejsze są ich finansowe talenty niż moralne uchybienia. O takich ludzi dba się skutecznie. Są skarbem.
Chciwość każe „dobro Kościoła” widzieć na ziemi. To w imię takiego „dobra” przymyka się oko na cały katalog grzechów i przestępstw. Przecież jakoś musimy przetrwać i zapłacić rachunki.
Że to banalne? Ostrzegałam. Zło jest banalne w przypadku i drobnego rzezimieszka, i biskupa.
Czy Kościół zdoła się z tego uwikłania uwolnić? Nie wiem. Jako świeccy nie możemy tu chyba zrobić nic – poza „gęganiem” zatroskanych katolickich publicystów, którzy przez to stają się dla tak wielu „wrogami Kościoła”.
Jedno światełko gaśnie.
Lekcja obojętności
Diabeł nie jest twórczy. Umie być tylko karykaturą Boga. Dlatego zło nie ma nowej treści – jest karykaturą dobra.
– Usłyszałem zarzut, dlaczego nie widzę dobra, które ten ksiądz robi, tylko widzę zło, które robi. Przecież on robi tyle dobra! Jakby to miało równoważyć całe zło – mówi o. Marcin Mogielski, relacjonując moment zgłoszenia do arcybiskupa nadużyć seksualnych ks. Dymera.
Tyle dobra!
Nie ocalimy Kościoła wbrew biskupom. Nie ocalimy Kościoła bez biskupów. Zresztą – co to byłby za Kościół?
Łapię się na tym, że nie mam już sił słuchać opowieści o dobru. Nie mam sił, bo wiem, że dostanę albo karykaturę, albo środek znieczulający. „Ten robi dobro, trzeba robić swoje w swoim kawałku świata, przecież wciąż jacyś ludzie jeżdżą na rekolekcje i słuchają kazań, nic to, że gdzieś płonie świat, że wali się czyjeś życie, przecież o, zobacz, tu wyrósł kwiatuszek, więc ciesz się kwiatuszkiem w płonącym świecie. Pożar? Jaki pożar? To twoja wina, że widzisz pożar, bo nie umiesz się skupić na dobrym!”.
Czego nas to uczy, tak w samej istocie rzeczy? Jaki sens się kryje za tymi pięknymi pouczeniami? Że na zło wolno być obojętnym. Że złu wolno pozwolić się dziać. Że nie jest żadną winą, ale cnotą zająć się swoimi sprawami, kiedy sąsiad za ścianą bije żonę, kiedy na klatce schodowej siedzi głodne dziecko, kiedy kobieta umiera ze strachu, bo w niej umiera jej dziecko, kiedy na morzu toną uchodźcy, kiedy biskupi z roku na rok odkładają rozliczenie i ukaranie księdza pedofila. Że cnotą jest właśnie: „Przeczekamy i prosimy o przeczekanie”. Że być obojętnym to nie wina, lecz cnota: patrzcie na dobro, dobra szukajcie! Róbcie swoje! Oto lekcja, którą otrzymujemy dziś w Kościele: lekcja obojętności. Przejścia obok leżącego przy drodze pobitego człowieka. Dokładnie tak, jak zrobił kapłan i lewita z Jezusowej przypowieści.
Drugie światełko gaśnie.
Dokąd iść?
Szukam w sobie po tym reportażu tego rodzaju gniewu, który doprawia każdy tekst i pozwala mu lekko płynąć. I nie znajduję. Jest we mnie już tylko bezradność. Najbardziej uderzają mnie słowa o. Mogielskiego, które są komentarzem do spotkania pokrzywdzonych z prymasem abp Wojciechem Polakiem: „Ostatnie światełko zgasło”.
Intelektualnie próbuję rozumieć sytuację prymasa Polski. Znam kontekst tamtego spotkania. Wiem, że odbyło się ono kilka dni po tym, jak opublikowany został agresywny list bp. Edwarda Janiaka do biskupów z atakiem na prymasa – i w efekcie abp Polak pozostał niemal całkowicie osamotniony wewnątrz KEP.
Rozumiem, że w tej sytuacji wychodzenie znów na ring, przeciwko kolejnemu biskupowi, wobec którego trudno jest sformułować jednoznaczne zarzuty, mogło tylko podważyć wiarygodność prymasa, niezbędną dla kolejnych spraw i kruchą w samym episkopacie. Jak wynika z analiz Zbigniewa Nosowskiego, bezpośrednio winni byli przecież w tej sprawie trzej biskupi już nieżyjący – dwaj poprzedni ordynariusze szczecińscy, abp Przykucki i abp Majdański, a także bp Stefanek, wieloletni tamtejszy biskup pomocniczy – zaś przez ostatnie ponad dziewięć lat sprawę hamował abp Głódź (o czym w czerwcu 2020 r. prawie nikt nie wiedział, bo odkrył to dopiero później redaktor naczelny „Więzi”). Abp Dzięga natomiast „jedynie” obdarzał ks. Dymera zaufaniem i honorami. Ewentualne wystąpienie prymasa przeciwko niemu mogło więc być, gdyby abstrahować od pokrzywdzonych, zwykłym kapiszonem.
Mocą reportażu Sebastiana Wasilewskiego jest to, że o „najdłuższym procesie Kościoła” opowiadają z oburzeniem w większości ludzie Kościoła, w tym trzej duchowni
Problem w tym, że w tych sprawach to osoby zranione mamy jako Kościół stawiać na pierwszym miejscu. Dlatego oprócz intelektualnego rozumienia prymasa rozumiem też emocje pokrzywdzonych. Jeśli zawiódł sąd świecki, jeśli zawiedli kolejni biskupi miejsca, jeśli zawiodła Kongregacja Nauki Wiary, przez długie lata nie reagując skutecznie na skandaliczne opóźnienia w procesie, jeśli nie może lub nie umie pomóc prymas, choćby tylko swoim autorytetem – to dokąd oni mają iść? W mediach też już byli – i też nic to nie dało! Gdzie jeszcze szukać można pomocy? Jak mieć jeszcze nadzieję? Jak uwierzyć, że jest tu jeszcze Jezus, skoro wszyscy, którzy mają Go na ustach, odwrócili się plecami?
Sama nie wiem, co jeszcze wtedy prymas mógł zrobić – poza tym, co zrobił (a o czym w reportażu Sebastiana Wasilewskiego nie ma mowy): ofertą wsparcia ze strony Biura Delegata w przygotowaniu formalnego zgłoszenia przez prawników towarzyszących pokrzywdzonym oraz ze strony Fundacji Świętego Józefa w udzieleniu pomocy psychoterapeutycznej. Jednak osoby skrzywdzone przez ks. Dymera miały prawo oczekiwać, że ich rozmówca COŚ więcej będzie mógł w tej sprawie zdziałać. Rozumiem więc te słowa: „Ostatnie światełko zgasło”.
Ocalisz Sodomę?
W sprawie ks. Dymera zawiodła i nadal zawodzi cała kościelna instytucja. Nie tylko polska, bo i Watykan nie potrafił nadzorować procesu drugiej instancji przekazanego do Gdańska. Jeśli nam się wydawało, że jesteśmy na jakiejś prostej drodze do wyjścia, to tylko nam się wydawało. Pojedyncze jaskółki wiosny – ci, na których jeszcze ośmielaliśmy się liczyć – też są tylko słabymi ludźmi i mimo dobrej woli nie udźwigną całego ciężaru. Nadzieje w nich pokładane po kolei upadają. Bywają bezradni i bezsilni.
Przypomina to trochę Abrahamowe targowanie się z Bogiem. Czy ocalisz Sodomę, jeśli znajdę w niej dziesięciu sprawiedliwych? Nie ma dziesięciu. Albo trzech? Nie ma trzech…
Lepiej mieć ks. Dymera po swojej stronie – myśleli przełożeni. Niech buduje, zarządza, dyrektoruje, dzierżawi, układa się z kolejnymi politykami, wygrywa procesy o kamienice, kupuje za bezcen kolejne ziemie. Przecież to wszystko dla dobra Kościoła!
A nie, jednak są trzej! Przecież mocą reportażu Sebastiana Wasilewskiego jest to, że o „najdłuższym procesie Kościoła” opowiadają z oburzeniem w większości ludzie Kościoła, w tym trzej duchowni: Tarsycjusz Krasucki OFM (molestowany jako 17-latek przez ks. Dymera, a dziś oskarżany przez niego o zniesławienie) oraz dwaj dominikanie Marcin Mogielski i Józef Puciłowski.
Reportaż – przy całej swej sensacyjności – rozpoczyna się i kończy scenami o charakterze wybitnie duchowym. Zaś Zbigniew Nosowski, opisując ponad ćwierć wieku zmagań o kościelny akt sprawiedliwości w tej sprawie, wskazywał także na innych prawdziwie pozytywnych bohaterów: świeckich, duchownych, osobę konsekrowaną.
Jest więc jeszcze nadzieja w Sodomie.
Modlitwa o cud
Ale problem z biskupami pozostaje. Wszystkie kościelne procedury, ustalenia, delegaci, adwokaci – mogą działać tylko i wyłącznie, jeśli kolejni biskupi w swoich diecezjach będą tego chcieć. Jeśli przestaną żyć złudzeniem, że powołanie fundacji i zebranie składki wystarczy, żeby problem zniknął. Jeśli odważą się ponieść koszty trudniejsze niż tylko finansowe. Jeśli spojrzą wreszcie prawdzie prosto w oczy i dostrzegą, że tym, co zabija Kościół, jest milczenie i udawanie, że problemu nie ma (abp Dzięga spotkał się z pierwszym pokrzywdzonym przez ks. Dymera po 12 latach spędzonych w Szczecinie…).
Czy biskupi będą wystarczająco silni, żeby walczyć o prawdę za wszelką cenę – choćby miała uderzyć w nich samych? Czy ważniejsza od pieniędzy na utrzymanie kurii i od towarzyskiej lojalności na powrót stanie się po prostu Ewangelia? Czy będą potrafili dla Ewangelii stracić przyjaciół i wpaść w długi? Czy przekonają się, że to w jawności, przejrzystości i rozliczalności jest prawdziwe, dalekosiężne dobro Kościoła, jeśli ma on przetrwać na przyszłość i pozostać wiarygodny?
Bez nich, bez biskupów, bez ich woli i zdecydowania to się nie uda. Woli i zdecydowania – a nie tylko strachu przed kolejnym klapsem, który ktoś im wymierzy w kolejnym demaskującym hipokryzję filmie (przebieg sprawy ks. Dymera doskonale to pokazuje, bo znowu trzeba było wrócić do mediów). Czy zechcą? Ilu znajdzie się sprawiedliwych?
Nie ocalimy Kościoła wbrew biskupom. Nie ocalimy Kościoła bez biskupów. Zresztą – co to byłby za Kościół? Dlatego skupmy się na tym, co jeszcze możemy robić: ratować pokrzywdzonych. Jako wspólnota możemy wyciągać do nich rękę, proponować wsparcie, pomoc, terapię i zwyczajną solidarność w naszej wspólnej bezradności wobec machiny, która upiera się nadal, że dobrze jest tak, jak jest.
I jeszcze – modlić się o cud. I za naszych biskupów.
„Chrystus nie ma rąk – ma tylko twoje ręce”. Czy jeszcze ma jakieś ręce?
O rany! Mam wrazenie, ze kazde slowo, ktore Pani napisala, boli Pania dziesieciokrotnie mocniej jak nas! Dziekuje za ten artykul.
Mój uczeń został zgwałcony przez Dymera.
Jestem już emerytowanym pedagogiem ze Szczecina. Trwam w nadziei na sprawiedliwość.
Pani Krystyna czy ten uczeń może się skontaktować z Panem Nosowskim i ks Piotrem Studnickim, kierownikiem biura delegata KEP. TO TRZEBA im przekazać tą bardzo ważną wiadomość
Dane biura delegat są w internecie i adres email Pana Nosowskiego także.
Sprawa w toku. Są z nim w kontakcie 🙂
Ludzie są wspolwinni i nic nie zmienią. Zmieni Bóg zaczynając od wyroku na zdeprawowanych religiach. Jak to się odbędzie można przeczytać w Biblii i Apokalipsy 17 i 18 rozdział. To będzie wyrok za kłamstwa, współpracę z sztanem i przelane może krwi.
Chyba jednak pozostaje tylko opcja chilijska.. . Ale czy papież Franciszek okazałby się wystarczająco silny i zdeterminowany na taki krok? Może więc pozostaje jednak tylko oddolna odnowa duchowa…? Zaangażowanie wierzących świeckich i wierzących księży?
Czytałem z żołądkiem w gardle. Jak to powiedział kiedyś w znanym filmie Zbigniew Zapasiewicz – w języku ludzi kulturalnych, nie ma takiego określenia, którym można by podsumować tę prawdę o diabolicznym złu. Czy to już Sodoma i czy dalej szukamy tych dziesięciu sprawiedliwych w Episkopacie? Nadzieja i wiara każą szukać, ale przecież Abraham ten najsławniejszy w dziejach targ przegrał, nie ze swojej winy oczywiście. Jako przestroga dla tych, którzy przyzwalają na szerzenie zła, słowa B. Okudżawy ze starej pieśni studenckiej:” Kto się na związek targnie nasz, surowej godzien będzie kary, / gdy zrobi to – za jego łeb pękniętej nie dałbym gitary.”
Pani Moniko to nie od 24 lat a od 34 lat temu sprawy ru w Szczecinie się tuszuje ! Ks. A. D. Nie jest jedyny. Przed nim był ks. T.U z Polic
A ks AD wyszedł z Ryśka do Szczecina wlaśnie z parafii ks. T.U. i to T. U był pierwszy w wykorzystyczniu dzieci i nie tylko ich!
Pani Redaktor, Pani artykuły są bezcenne. Gdy pojawi się problem w Kościele, w gronie moich znajomych zaraz pada pytanie : Poczekajmy
my co napisze Białkowska
To troche inny rodzaj tekstu Pani Redaktor. Taka konfetencja duchowa na rekolekcje wielkopostne.
Faktycznie, tekst wielkopostny.
I jeszcze dopowiedzenie. Autorka stawia zarzut symonii, czyli korupcyjnego otrzymania urzędów kościelnych w znanych jej przypadkach. To poważne oskarżenie. Wymaga zgłoszenia i dowiedzenia sprawy przed biskupem miejsca lub sądem kościelnym. Jeśli nie jest to możliwe, a autorka ma takie przypuszczenia, to należy się upewnić i nie wspominać rozstrzygająco i publicznie do zebrania dowodów o sprawie, bo można w dobrej wierze dopuścić się oszczerstwa.
Spoko, spoko. Te rzeczy dzieja sie inaczej. Np. Bp przejezdza na bierzmowanie i dostaje grubsza koperte. Za rok tego proboszcza awansu je, choc to duszpasterz przecietmy. Itd. Itd.
Jestem 25 księdzem i ŻADEN z moich biskupów tak się nie zachował, więc proszę nie insynuować.
Widzę że ks. postepuje w sposób absolutnie antyewangeliczny. Jest agresywny i oszczerczy. A przecież autorka wyraźnie wskazała tylko zbieżność pewnych zjawisk, dos mocno zauwazalna a nie ile Dymer dawal w kopercie. Proponuje przeczytać kilka razy i wziąć do serca fragment o CNOCIE GRZECHU I ZAKLAMANIA.
„Sama znam przykłady kilku ludzi przynajmniej niegodnych(…) bo ważniejsze są ich finansowe talenty” . Proszę sprawdzić w tekście Autorki cały fragment, do niego odnosił się mój pierwszy wpis z godziny 13.13. Wpis z godziny 19.38 dotyczy wpisu użytkownika Ek z godziny 17.18.
@Sebastian.
Pisze pan o rzekomych zarzutach symonii więc dla przypomnienia napiszmy co to takiego:
„Symonia, świętokupstwo – handel godnościami i urzędami kościelnymi, sakramentami oraz dobrami duchowymi.”
A fragment tekstu autorki, który wg pana to rzekomo opisuje brzmi:
„Sama znam przynajmniej kilka przykładów ludzi naprawdę niegodnych, którzy trwają na swoich wysokich kościelnych funkcjach, bo ważniejsze są ich finansowe talenty niż moralne uchybienia. O takich ludzi dba się skutecznie. Są skarbem.”
W tym fragmencie autorka pisze, że zna osoby które są niegodne ale trwają na swoich kościelnych stanowiskach ponieważ mają pewne umiejętności przyciągania pieniędzy dla kościoła co jest cenne dla hierarchów, a nie jak pan sugeruje, że kupili sobie te godności za pieniądze !
To są pańskie słowa a nie autorki !
De facto pozostawanie ich na stanowiskach wiąże się faktycznie z pieniędzmi ale nie w takim sensie że zapłacili jakieś pieniądze za swoje stanowiska ! tylko w takim że dzięki temu że na nich pozostają hierarchowie mają kasę na inne swoje potrzeby bo oni kasę potrafią przyciągać !
Proszę więc nie sugerować rzeczy których w tekście nie ma a zanim coś pan zarzuci warto tekst przeczytać dwa razy jeśli pan ma taką potrzebę.
Tekst jest absolutnie uczciwy i zgadzam się z nim w 100% a obrona instytucji na zasadzie „bo jestem 25 lat księdzem” nic nie znaczy.
Ja jestem ponad 40 lat świeckim i jakoś za każdego świeckiego przełożonego nie jestem w stanie poręczyć…
Z przykrością muszę napisać że im więcej czytam wypowiedzi takich duchownych tym mniej mam ochotę pozostawać w tym kościele.
Tak, ma Pan rację. W powszechnie używanym znaczeniu symonią jest nabywanie urzędów kościelnych. Jeśli autorka wie, że ktoś niegodnie trwa na nich, to taką wiedzą trzeba się podzielić- z biskupem miejsca, z nuncjaturą..Jeśli się nie wie na pewno, to należy się upewnić i do tego czasu milczeć, aby nie wdawać się w krzywdzące plotki. To tyle odnośnie tezy z artykułu. A co do poręczenia- ręczę za zachowania biskupów, których sam doświadczyłem. Przez ćwierć wieku nie widziałem w nich cienia korupcji.
@Sebastian
„Jeśli autorka wie, że ktoś niegodnie trwa na nich, to taką wiedzą trzeba się podzielić- z biskupem miejsca”
A sądzi pan że biskup miejsca o tym nie wie ? Przecież to właśnie jego dotyczy – on sam trzyma osoby mające wiele na sumieniu na stanowiskach bo mu to na rękę. W jakim celu więc mu zgłaszać że sam to toleruje, przecież on o tym dobrze wie !
Tu mamy takie casusy jak Jankowski a to usuwany a to przywracany na stanowisko proboszcza Św. Brygidy, ten casus ze Szczecina i wiele innych by się znalazło.
@Jerzy2 z 11.20 – tak, sądzę, że biskup miejsca lub nuncjusz o wielu rzeczach nie wiedzą, stąd dla rozstrzygnięcia sprawy warto się podzielić wiedzą.
~Sebastian: Prosze Ksiedza, ustalmy zasady gry – chce nas Ksiadz przestraszyc, ze juz ma 25 lat kaplanstwa czy chce grac Ksiadz uczciwie? Jesli uczciwie, to prosze nam powiedziec, do ktorej diecezji jest Ksiadz inkardynowany, zebysmy mogli podziwiac tego uczciwego biskupa. A jesli Ksiadz chce cos uslyszec o symonii w Kosciele polskim – to prosze bardzo. Ten artykul wyjasnia, w jaki sposob emerytowany biskup Glodz moze sobie pozwolic na palac z danielami w ogrodku: https://oko.press/ile-ksieza-musza-placic-kurii/
Odpowiedź poniżej.
No ja się mocno wkurzam. I też pisałam, nie raz, że nam się wydaje, że krzyczymy a wydajemy z siebie słaby pisk.
Państwa rozmowa – Proszę się nie bać schizmy, to nie będzie schizma tylko sprzątanie. Jak pozwolimy.
https://wiez.pl/2021/01/18/mozemy-walczyc-o-wiarygodnosc-ewangelii-nie-kosciola/
„Sama znam przynajmniej kilka przykładów ludzi naprawdę niegodnych, którzy trwają na swoich wysokich kościelnych funkcjach, bo ważniejsze są ich finansowe talenty niż moralne uchybienia”
Może Pani też powinna więcej mówić. Nazwiska ? Już to pisałam, jesteśmy, jesteście za grzeczni.
A i w innym artykule Cezary Gawryś – „Ksiądz biskup (jeden z pomocniczych warszawskich, skądinąd bardzo poczciwy)” … też nie można napisać kto? Zaczyna mnie to ciekawić.
Ja na przykład nie znam żadnego z nazwiska. Nie ma kontaktu żadnym znanym księdzem.
Oprócz w dzieciństwie Kardynała Wojtyły, bo rodzina ze środowiska JPII.
I co z tego?
My już tu na Więzi mocno dyskutujemy. I co zrobimy? Co możemy zrobić ?
Manifestacja na ulicach Oddajcie nam Kościół?
Manifestacja księży – odwołajmy skorumpowanych biskupów ??? Niezła wizja 😉 Jak ?
Wyszarpniemy po miesiącach żmudnego śledztwa wiadomości oczywiste dla wielu milczących księży?
Jeden biskup nie raz od ręki mógłby wyjaśnić wiele spraw. I ocalić wiele osób.
A tu 25 lat!
Proszę niech Państwo piszą więcej. Dzielmy się historiami.
Może to już czas powiedzieć wyraźnie, że nie chcemy by nas prowadzili do Boga tacy ludzie…
Ale oni przez lata wypracowali narzędzia genialne byśmy byli cicho. Przecież czasem przepraszamy, że krytykujemy!
Grzeczne dzieci katolickie.
I w swoich szeregach duchownych także mają ładnie to rozwiązane. Posłuszeństwo jest cnotą.
No co jeszcze się zgodzimy? Co wytrzymamy, co sobie usprawiedliwmy?
Ja stoję na rozdrożu, jedni moi przyjaciele rzucają Kościół z ulgą i gwałtownie się od niego odcinają.
Inni mówią mi o zmasowanym ataku na chrześcijaństwo i przedawnionych sprawach.
Jak widać nie żyję w bańce – mam różnych znajomych 😉 Nie wiem którym zazdroszczę
Ale nie sobie. Bo jedni już sobie poszli a drudzy sobie wszystko wytłumaczyli i są spokojni.
Najgorzej być pośrodku barykady. Obrywa się od obu stron.
Uważam, że nie jest nas dużo … Tych pośrodku. Chciałabym się mylić.
Jest nas duzo! Przedwczoraj przeprowadzilem wywiad z s. Philippa Rath OSB, jedna z delegatek Drogi Synodalnej w Niemczech. Czekam teraz na jej autoryzacje i wywiad ukaze sie w misyjne.pl. Siostra Philippa mowi wyraznie: nadeszla pelnia czasu, zeby zmienic konkretny system zarzadzania Kosciolem, bo obecny nie zdal egzaminu. Kazda skrzywdzona osoba krzyczy o tym wnieboglosy!
Od poniedziałku wypatrywałam. Dziś zajrzałam na stronę i jest 😉
Dziękuję za info.
https://misyjne.pl/philippa-rath-osb-chcemy-pokazac-ze-nasz-kosciol-w-tym-strasznym-kryzysie-zaufania-jest-gotow-do-odnowy-i-zmiany-rozmowa/
Pani Asiu, jestem z Panią, choć coraz bardziej mam ochotę odciąć się od tego bagna i w końcu mieć spokój. Teraz jestem rozdarta, boleśnie, i nie umiem odnaleźć się w tym zawieszeniu. Jednak powrotu już nie ma. Jak raz się otworzyło oczy, jak to się mówi, „tego nie da się odzobaczyć…”, zapomnieć. Niestety, wraz z uświadomieniem sobie ogromu zła i zakłamania w polskim KK, uciekła nadzieja, że idziemy ku poprawie. Nic na to nie wskazuje.
W artykule, który Pani cytuje jest postawione pytanie: czym jest z punktu widzenia teologii Kościół? No więc czym jest Kościół?! Bo ja nie wiem. A czym jest wierność Ewangelii? Czy ludzie odchodzący do protestantów na ul.Grodzkiej w Krakowie, zgorszeni nadużyciami lub księża, którzy odchodzą także z powodu zgorszenia tym co się dzieje, są mniej wierni Ewngelii, niż ci co za proboszczem kolegiaty św.Anny w Krakowie powtarzają, że wrogo nastawieni dziennikarze z gazety wyborczej atakują Kościół poprzez artykuły takie jak na przykład „Ukryty grzech w Kościele”? Biskupi są wiernymi reprezentantami poglądów duchownych. A ci duchowni mają wsparcie w radzie parafialnej, w bardzo licznych wspólnotach. Itd…. To zdaje się przykłady z Pani rodzinnego miasta.
Kościół to zgromadzenie ludzi, których jedyną głową jest Chrystus. Dzieło Ducha Świętego. Trwa on w jednej wierze, myśli i przekonaniu, obdarzony różnymi darami, lecz zgodny w miłości, bez podziałów i rozdarcia. I ja, i Pani i ci, którzy kochają Chrystusa oraz ludzi, słuchających Słowa Bożego i wcielają je w życie – wszyscy my jesteśmy jego cząstką i członkami i współuczestnikami. Jest Jeden i Święty, i będzie trwać po wszystkie czasy. Jest ukryty – z powodu grzechu i szatana nie to, co się świeci jest złote. Nie to, co się wyda być „Kościołem” nim jest. I tak dalej….
Też zaczynam tak myśleć. Po rozmowach na Więzi m in.
https://wiez.pl/2020/10/17/nie-damy-sie-wyrzucic-z-kosciola-dyskusja-wiezi/
Że Kościół to nie pieczątki, herby itp.
Oraz https://wiez.pl/2021/01/18/mozemy-walczyc-o-wiarygodnosc-ewangelii-nie-kosciola/
Początek rozmowy.
Pan Marek Kita czy ludzie odchodzący z KK naprawdę opuszczają Kościół. To moje myśli już od lat, kiedy wcale lepiej w Kościele w Polsce nie było tylko tylko się nie pisało tyle i nie było mediów tak rozwiniętych
To Bóg wie i poznaje gdzie jest jego Kościół. Nie jakiś konstrukt oparty na ziemskich i to w dodatku przeterminowanych wzorcach.
Dymer nie jest jednym w Kościele Szczecińskim. Obecnie prowadzone jest postępowanie związane z wykorzystywaniem seksualnym opiekunów przez jednego z zakonników ktory obecnie jest na jednej z parafii zakonnych w Szczcinie. Sprawa jest juz w Watykanie. Zgłoszona rok temu.
Czyta się to ze ściśniętym gardłem, boli cały tekst, a i tak to żaden ból wobec autentycznych ofiar takich duchownych. Za to wkurza, tak na maksa, właśnie to niereagowanie tych biskupów, to ukrywanie, przenoszenie, zbywanie, graniu na czasie itd. I to przekonanie o wyższości biskupów, takim pańskim widzeniu swojego powołania. Nieprzypadkowo pycha jest grzechem nr 1. Ale ogólnie ciężko na sercu po czytaniu tego.
Mimo wszystko mnie brakuje w tym artykule odniesienia do zasłony, którą tamci biskupi, decydenci, włodarze zasłaniają się przed swoją odpowiedzialnością za sytuację, ale która jest także naszą powinnością. Wybaczenie. Wybaczenie sprawcy, który wyspowiadał się, może jakość zadośćuczynił, ale nie każdej ofierze, nie każdemu pokrzywdzonemu. Czy wolno nam osądzać i nie wybaczyć? Co to znaczy wybaczyć w tej sytuacji? A może właśnie zło zrodziło dobra materialne, którymi w imię wypaczonego rozumienia wybaczono i usprawiedliwiano wszystko? Boję się odpowiedzi na te pytania.
@Autorka
Pani teksty zostawiają mnie zawsze z ogromem przemyśleń. Nie jestem nawet w stanie od razu się do nich odnieść, „chodzą” za mną po kilka dni a często też do nich wracam.
Jestem pełen podziwu dla pani szczerych artykułów.
Serdecznie dziękuję !
Nie można mówić o jakiejkolwiek sprawiedliwości czy naprawieniu szkód dopóki tacy ludzie jak Dzięga i jemu podobni, sprawują jakiekolwiek funkcje kościelne.
Czy tych ważnych myśli nie można by wyrazić w postaci mniejszego słowotoku?
Tekst bardzo piękny. Tylko ostatni ukłon w kierunku biskupów jest moim zdaniem niepotrzebny. To jest korporacja, gdzie jeden kierownik ogląda się na drugiego kierownika zamiast przejmować się tym, co ma do powiedzenia Jezus. Ja myślę, że najważniejsze to ocalić własną wiarę od biskupów. Być może nawet ocalić Jezusa od biskupów. On bardzo cierpi w polskim Kościele.
Jak Pan w coś gra, to Pańska sprawa. Jestem w Kościele długo i w zwyczajnych blaskach i cieniach mogłem zobaczyć dużo dobra, o czym zwięźle wspomniałem wcześniej. Zapewne o biskupach Nossolu czy Kopcu jako ślązak Pan słyszał. Wszystkiego dobrego.
Sebastian: No i widzi Ksiadz, nie wiemy nadal, w jakiej diecezji Ksiadz pracuje. To sie nazywa ucieczka od tematu… Taka sobie zabawa w chowanego…
Oho odezwał się ksiądz-obrońca. No i jak zwykle ksiądz musi mieć rację. Otóż chciałbym ks. zakomunikować, że po SKANDALICZNYM w ostatnich latach zachowaniu księży, biskupów i kardynałów zaufanie do kleru w KK drastycznie spadło i wśród sporej grupy świeckich bezpowrotnie już skończyło się myślenie, że punkt 1. ”ksiądz ma zawsze rację”, punkt 2. a jak nie, to patrz punkt 1. W związku z tym każdy przedstawiony przez ks. argument można poważyć i dać 100 przykładów-kontrargumentów i miło by było gdyby ksiądz uszanował zdanie tych, którzy mają własne doświadczenie i na własne oczy widzieli bądź wiedzą dużo więcej niż ks. może się wydawać. Jak czyta się wpisy ks.S. , to nasuwa mi się jeden wniosek: jak jałowa i bezowocna jest dyskusja z twardogłowymi.
Przeciwnie, z tekstu jasno to wynika. Telefonu, adresu i innych danych osobistych na forach nie podaję. Dobrego dnia.
Proszę Księdza @Sebastian, to że Ksiądz nie widział kopert jakie dostaje biskup, to nie znaczy, że takie sytuacje miejsca nie mają. Dobrze wiemy, że ksiądz z parafii „dochodowej” ma tak mocną pozycję, że może sobie pozwolić na agitację polityczną w ramach nauczania ewangelii. I jeśli tego mechanizmu nie przetniemy, to trudno o wiarygodność nauczania ewangelii. Podważanie tego co red.Białkowska pisze, że to oszczerstwa, oczernienia i insynuacje, to są argumenty w stylu „nie krzyczała wystarczająco głośno, więc gwałtu nie było”. Czy nie może Ksiądz zrozumieć, że nikt tutaj nie atakuje personalnie Księdza? Tu jest walka o to by nauczanie Kościoła było autentyczne, a nie kity smarowane wazeliną, że „ks.Dymer tyle dobra czynił więc należy mu już wybaczyć”? To po co ks.Dymer sam prowokuje domagając się przeprosin od osoby, którą sam skrzywdził jako wychowawca? Nikt by go nie linczował, gdyby stanoł w pokorze i sam się odsunoł w cień. Proszę Księdza @Satanisław, nam bardzo potrzeba osób takich jak Ksiądz, aby stanęły w jednym szeregu z nami, jest jasne, że Ksiądz sam tych kopert nie przyjmuje. Ksiądz by się tym aytentycznie zgorszył, więc dlaczego próbuje Ksiądz wytrącić argumenty tym, co takie sytacje widzieli? Gwałt i przekręty nie odbywają się w gronie licznych świadków, w świetle dnia i kamer. Tylko pokątnie, w ukryciu, w tajemnicy.
Pani Anno, piszę, czego sam doświadczyłem. A co do tekstu Autorki zaznaczyłem, że jest wielkopostny- to nie przytyk, tylko uznanie. Odnośnie wspomnianych przez Autorkę znanych jej przypadków piastowania urzędów kościelnych z racji finansowych przez osoby niegodne zasugerowałem wstrzymanie się z takimi wzmiankami do czasu zgłoszenia i wyjaśnienia sprawy. Tych dwóch tylko aspektów dotyczyły me wcześniejsze wpisy. Z wyrazami szacunku.
Miło być @Sebastian* (i życzliwie). Wobec informacji o śmierci ks.Dymera mam poczucie, że ten wpis już znaczenia nie ma, a co najwyżej może być odczytany jako niestosowny. Przy takiej opieszałości wysiłków Prymasa (osamotnionego w Episkopacie), to jest bez znaczenia czy ja jeszcze w Kościele pozostaję, czy nie.
Ma znaczenie, czy i jak się staramy. Ma znaczenie na tym tym i jak uczy wiara, na tamtym świecie, czy i jak się staramy. To niemało, czasem tyle właśnie dokładnie możemy i tyle po nas pozostanie. Warto! Z szacunkiem.
Sebastian: Zrozumial Ksiadz przytyk Anny? Czekanie na wyjasnienie sprawy zajmuje w Szczecinie ponad 25 lat! A ile w Opolu? A, zapomnialem, w Opolu obecny ks. bp kazal mamie wykorzystywanego chlopaka przysiac na Biblie (mimo, ze juz nie ma tego nakazu), zeby nikomu o tym nie powie. A w parafii gdzie to sie wydarzylo, powiedzial po przeniesieniu ksiedza pedofila, ze jest on chory i ze trzeba sie za niego modlic. No i sie wszyscy modlili (za sprawce, nie ofiare!). A to jest wlasnie moj przytyk do Ksiedza! Ksiedza sugestie, zeby sie wstrzymac z takimi wzmiankami do czasu wyjasnienia sprawy rozbijaja sie u mnie o mur niezrozumienia!
Panie Konradzie, powtórzę, odnosiłem się we wpisach do wielkopostnego artykułu i wzmianki o korupcji. Do niczego więcej. Zaczynanie nowych wątków wykracza poza ramy komentarzy do danego tekstu. Trzeba o tym pamiętać, bo w złożonych sprawach ważna jest precyzja, a wielowątkowość jej nie służy. Pozdrawiam.
Sebastian: Alez prosze Ksiedza, ja sie zgadzam z Ksiedzem w 100%, ze rozpoczecie przeze mnie nowych watkow wykracza poza ramy komentarzy. Ma Ksiadz absolutnie racje. Ale prosze zauwazyc: jesli Ksiedza Ordynariusz w ten sposob zachowal sie w stosunku do zrozpaczonej matki, to mi sie nie chce jakos wierzyc, ze on jest taki uczciwy w innych sprawach, a szczegolnie finansowych. Nawet jesli Ksiadz ma juz 25 lat kaplanstwa! Jak juz pewnie Ksiadz zdazyl zauwazyc, to stwierdzenie nie dodaje juz dzisiaj wiarygodnosci, ale wrecz budzi odwrotny skutek. Pozdrawiam i polecam to przemyslec przy wieczornej modlitwie kompleta!
Podzieliłem się tym, czego sam doświadczyłem. Pozdrawiam.
Sebastian: Ksiadz nie jest pierwszym, ktory nic nie widzial i nic nie doswiadczyl. Juz sedziwy Klasyk mowil: „Nie wiem, nie pamietam, nie znam sie” 😉
Doświadczyłem uczciwości moich przełożonych w sprawach finansowych, nie doświadczyłem nierzetelności w tychże, o czym wspomina p. Białkowska. O tym pisałem w komentarzach do powyższego artykułu. Cóż, to byłoby na tyle, dziękuję za cytat, jego 3 człon dedykuję ze wzajemnością Panu;)
Sebastian: Ma Ksiadz racje, to by bylo na tyle. Podogryzalismy sobie nawzajem jako dwoch inteligentnych ludzi, ale nie spotkalismy sie jako dwoch wierzacych ludzi. Ja to oceniam jako taki „plus ujemny”.
Ok. Starsm się najczęściej szybko nie oceniać. Do następnego razu.
@Sebastian
„Doświadczyłem uczciwości moich przełożonych w sprawach finansowych, nie doświadczyłem nierzetelności w tychże”
Tylko co z tego wynika i czego to dowodzi ? Niczego.
Ja np. nie zostałem nigdy w ciemnej bramie ani żadnym tunelu w nocy zgwałcony czyli z tego wynika że nocą w tych miejscach jest bezpiecznie i nikt nie został nigdy zgwałcony i że nie ma gwałcicieli ?
Chyba jednak nie.
Moje doświadczenie w tej materii nie ma znaczenia bo liczą się konkretne przypadki.
Równie dobrze staruszka może zauważyć że młodzież jest obecnie dużo lepsza niż dawniej bo nikt jej nie obmacuje a dawniej jak była młoda to zdarzało się że jakiś młodzieniec ją obmacał…
Ekstrapolowanie własnego doświadczenie i uogólnianie zamydla obraz rzeczywistości a nie ją precyzuje.
@Jerzy2 Właśnie: „liczą się konkretne przypadki”, w ramach oceny moralnej, wszak nie ma odpowiedzialności zbiorowej. Zgoda, „uogólnianie zamydla obraz rzeczywistości” dodałbym, że służy publicystyce.