Jesień 2024, nr 3

Zamów

Trudno opisać przykrość, jaką czułam, odchodząc w trosce o zdrowie z kolejki do Komunii św.

Zuzanna Radzik. Fot. Wolfgang Schmidt

Konserwatyści nie są, jak sądzę, większością w Kościele, a ich postawy nie są reprezentatywne. A jednak swoim rygoryzmem w jakimś sensie trzymają innych katolików w szachu – rok 2020 i dwie szanse na 2021 według Zuzanny Radzik.

Duszpasterska bezradność w pandemii

Spędziłam ten rok w Kościele online, ale z rozmów ze znajomymi księżmi i wikariuszami wiem, że nie zawsze konsekwentnie dbano o epidemiologiczne bezpieczeństwo w trakcie liturgii. W każdym razie nie było to zbyt stanowcze, o czym przekonałam się na chrzcinach, gdy w kolejce kilka metrów przede mną ksiądz zaczął mieszać Komunię świętą na rękę i do ust. Trudno opisać przykrość, jaką czułam, odchodząc w trosce o zdrowie z kolejki do Komunii św. I złość na niefrasobliwość kapłana. I zdziwienie, że jeszcze ktoś nie rozumie powagi sytuacji.

Zresztą toczenie wieloletnich sporów o przyjmowanie Komunii na rękę w czasie pandemii zebrało owoce; choć wydawało się oczywistym i bezpieczniejszym rozwiązaniem, to – zdemonizowane – nie przyjęło się nawet teraz. Brak było w tej sprawie konsekwencji biskupów, brak wyjaśnień, tłumaczenia, a to wyraźnie odbiło się w postaci buntu wiernych i księży. Od hierarchów nie usłyszeliśmy wprost, że nadzwyczajny czas wymaga specjalnych środków.

W Wielkanoc instruowano, jak pan domu może błogosławić pokarmy, przenosząc do domów płciowe podziały Kościoła – jak gdyby pani domu nie mogła pokarmów błogosławić na równi z mężem

Zuzanna Radzik

Udostępnij tekst

Praca duszpasterska w dużej mierze przeniosła się do internetu. Ukazała jednak bezradność – w wielu parafiach brakowało zaangażowanego życia duchowego, wskazania możliwości przesunięcia go w stronę domową, wzięcia za nią większej odpowiedzialności, lecz także dania do tego narzędzi. To znów konsekwencje utrwalonej przez lata klienckiej relacji wierzących z Kościołem i duchownymi, braku formacji do samodzielności i praktyk innych niż te kolektywne w parafii.

O ile dawniejsza religijność była bogatsza w formy nie wymagające obecności księdza, to dla młodszych pokoleń są one obce. Przykład nieporadności w tym względzie zobaczyliśmy w Wielkanoc, kiedy instruowano, jak pan domu może błogosławić pokarmy, przenosząc do domów płciowe podziały Kościoła – jak gdyby pani domu nie mogła pokarmów błogosławić na równi z mężem.

Konkubinat państwo-Kościół i zniesmaczenie katolików

Reakcję biskupów na kolejne przypadki pedofilii wśród duchownych najlepiej obrazuje sformułowanie „milczący episkopat”. Przykład: sprawa listu bp. Janiaka. Wstrząsem nie był przecież sam tekst, ale brak reakcji na jego upublicznienie. Inny przykład: historia długoletniego molestowania w diecezji bielskiej.

Abp Polak w swoich wypowiedziach na temat pedofilii jest nadal bardzo samotny. To symptomatyczne, jak niewiele polski episkopat mówi w sprawach tak ważkich, a jak wiele słów trudnych i stygmatyzujących całe grupy społeczne wielu biskupów wypowiada, choć nikt na ich słowa nie czeka. 

Naczelny „Więzi” nazwał związek Kościoła z państwem konkubinatem i to sformułowanie genialnie oddaje trwałą naturę tej niezapisanej relacji. Istnienie tego – ciągnącego się już od dziesięcioleci – związku, odczuliśmy w minionym już roku bardzo wyraźnie. W mniejszych i większych sprawach.

Weźmy przekazanie pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości dla prowadzonej przez księdza fundacji, która nie posiada kompetencji w pomocy małoletnim (przy jednoczesnym konsekwentnym braku wsparcia dla Fundacji „Dajemy dzieciom siłę”, która to doświadczenie ma). To pokazuje jak głęboki jest ten konkubinat i w jak nieoczywisty sposób działa, wymykając się udokumentowaniu.

Wydarzeniem, które pokazało go dobitnie – a jednocześnie było dość humorystyczne – było „mianowanie” ministra zdrowia i premiera na ewangelistów w wypowiedzi emerytowanego bp Długosza podczas liturgii na Jasnej Górze. Ten ekstremalny przykład oddaje ducha dziwnej relacji biskupów z politykami. Ich wzajemnych umizgów.

Kumulacja nastąpiła po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. Został on najpierw życzliwie przyjęty przez przewodniczącego KEP abp. Gądeckiego, po czym protesty pod kościołami tego samego hierarchę zaskoczyły i twierdził już, że przecież Kościół nie jest prawodawcą.

Od lat obserwujemy, jak umiejętnie biskupi wpływają na prawodawców. Efektem tego konkubinatu stało się w końcu głębokie zniesmaczenie katolików; nawet oni na znak protestu wypisują dzieci z lekcji religii. 

Dlaczego konserwatyści definiują polski katolicyzm?

Można spojrzeć na wpływ konserwatywnych katolików na życie Kościoła w Polsce jako sukces świeckich katolików. Nie mam nic przeciwko temu, aby świeccy mieli wpływ na życie Kościoła i jego oblicze w życiu publicznym. Chciałaby tylko wiedzieć, kto i na jakich zasadach ten wpływ buduje i jak działa ten mechanizm „partycypacji” w Kościele.

Jak do tego dochodzi? Nie wynika to przecież z żadnych konsultacji ani jawnego procesu, wspólnego namysłu wierzących katolików. To wyłącznie rezultat gabinetowo-lobbystycznej polityki konserwatywnych środowisk.

Odnoszą one wyraźne sukcesy, tymczasem wszyscy inni wierni nie rozumieją, dlatego te grupy definiują katolicyzm w Polsce. Konserwatyści nie są, jak sądzę, większością, a ich postawy nie są reprezentatywne. A jednak swoim rygoryzmem w jakimś sensie trzymają innych katolików w szachu.

Przyczyną takiej sytuacji jest brak jawnych mechanizmów partycypacji wszystkich wiernych lub zorganizowanych grup wiernych, brak konsultacji, dostępu do kształtowania oblicza Kościoła przez szersze i bardziej różnorodne grono katolików. Nie bez znaczenia jest także bliskość ideologiczna większości episkopatu ze środowiskami konserwatystów. Pytanie, czy nie oznacza to długofalowo przegranej biskupów, i czy nie wyklucza wielu wiernych którzy reprezentują inne, nie mniej chrześcijańskie, ale inaczej wyrażane, postawy. 

Odzyskać wspólnotę

Nie wydaje się, aby ktoś planował odwrócić bieg spraw. Trendów, które dziś obserwujemy w polskim Kościele, nikt raczej na razie nie odwróci. Takiej mocy i woli nie widać w episkopacie, którego członkowie są albo tchórzliwi, albo z obecnego stanu zadowoleni, albo zupełnie bezradni. Nie spodziewam się zatem przełomu, raczej kontynuacji obecnych procesów i zjawisk. 

Widzę jednak dwie szanse. Po pierwsze, zaczynają mobilizować się różne grupy świeckich, którzy uznali, że polski Kościół jest w kryzysie i trzeba działać, lub zdecydowały się głośniej artykułować swoją niezgodę. Zawiązują się także nowe grupy, wśród nich powołana przez nas z koleżankami Fundacja Tekla, która ma wzmacniać kobiety w Kościele.

Część świeckich w Polsce decyduje się w końcu wyrażać głośniej poparcie dla reform Kościoła. To jest nad Wisłą zjawisko nowe i obiecujące. Hierarchiczny Kościół może to oczywiście zignorować. Ale wszystkiego ignorować się nie da.

Wesprzyj Więź

W kryzysie wierni zdali sobie bowiem sprawę, że tak, jak jest, dłużej nie można. Dawne problemy w 2020 roku uderzyły ze zwielokrotnioną siłą.

Druga szansa, jaką widzę, wiąże się z odzyskaniem i budowaniem wspólnoty dla tych, którym od dawna doskwierał sposób bycia polskiego Kościoła. Od kilku lat podkreślam potrzebę głębokiej strukturalnej reformy Kościoła i równouprawnienia kobiet. Dzięki nowym ruchom świeckich w polskim Kościele czuję się mniej samotna. Jestem przekonana, że publiczne wypowiadanie własnych frustracji, niezgody, lecz także marzeń o innym Kościele, pozwala wokół tych wypowiedzianych spraw budować wspólnotę. Właśnie w czasie kryzysu możemy tę wspólnotę odzyskać.

Wysłuchał i spisał Piotr Drabik

Podziel się

71
33
Wiadomość

Potwierdza się po raz n+1 że trzeba uważać na to czego się chce, bo na nieszczęście można to otrzymać. Katolicy „lewicowi”, „otwarci”, „prosoborowi” czy jak tam ich inaczej można określić od ponad 40 lat dążyli do aktywizacji laikatu. I się doczekali……
Nic dziwnego. W końcu to konserwatyści mają poparcie biskupów, organizacje typu Ordo Iuris, pieniądze, kontakty, dostęp do mediów. „Otwarci” mają niszowe gazety, niszowe, opluwane portale. Nie mają alternatywy dla OI dla koncernu o. Rydzyka. Są w starciu bez szans. Nadzieja głoszona przez Autorkę w tej kwestii wydaje się raczej wańkowiczowskim chciejstwem a nie wynikiem chłodnej analizy.
Czy oznacza to, że nad Kościołem w Polsce już zamknęło się wieko? Że może być tylko konserwatywny albo żaden?
Niestety, Kościół dziś wygląda w naszym kraju jak orzeł, tylko z prawy skrzydłem sępa a lewym wróbla. Daleko na nich nie zaleci.

Ewangelia jest jedną spójną nauką, Dekalog wyraża się jasno. A jeśli trochę mniej – mamy Tradycję Kościoła. Co tu ma do rzeczy jakaś lewica i jakiś konserwatyzm? Mamy głosować, czy Chrystus miał rację czy jej nie miał? Wierność i świadectwo, a nie wygrywanie własnych ambicyjek. To jest katolicyzm. Jeden.

Jedna Ewangelia nie oznacza że wszyscy odczytają ją tak samo. Każdy może zwrócić uwagę na inny element, inną myśl. W dziejach zarówno chrześcijaństwa (ale też i judaizmu, islamu) było i jest tyle odczytań, tyle interpretacji, tyle rodzajów duchowości wyprowadzonych z tych samych słów.
Bóg jest jeden, ale interpretatorów wielu. I nie sposób z żadnego wzoru wyliczyć, który z nich ma Rację Jedyną…….

Droga Pani Zuzanno! Dwie sugestie w punktach:
1. Ks. Boniecki mawiał „wolę palić fajkę niż czarownice”. Polecam takie podejście, i nie bawić się w inkwizycję, nie doszukiwać się „czarownic” w tym że mężczyzna w tradycji jako głowa rodziny ma błogosławić pokarmy. Błogosławienie nie jest żadną wyimaginowaną wyższością, ale najzwyklejszą służbą. Nie szukajmy na siłę zła tam gdzie go nie ma.
2. Promowanie postawy „oblężenia” to chyba najbardziej przykra z możliwych postaw. Zawsze są uciskani „my”, oraz „oni”, ci silni i zawsze winni. Tym razem „oni” to jak widzę to są ci okropni konserwatyści. No i oczywiście zawsze się pojawia jakieś „lobby” lub „spisek”. Tym razem jak to pani nazwała, istnieje „gabinetowo-lobbystyczna polityka konserwatywnych środowisk.” Zamiast szukać „ucisku” w konserwatyzmie, można przypomnieć sobie słowa Jezusa, że Kościół nie jest ani „Pawła, ani Apollosa, ani Kefasa”. Jeśli chcąc „wyzwolić” Kościół od okropnych konserwatystów chce Pani mieć „swój” Kościół, to jest to właśnie tworzenie podziałów o których mówił Jezus.

Oj, nie, nie. Kościół musi być Chrystusowy i pilnowanie tego nie jest tworzeniem podziałów. Nie widzenie rozbieżności istniejących i bardzo poważnie nieewangelicznych jest ogromną winą. Konserwatyzm stojący w opozycji do otwartości chroni poczucie wyższości, nadzoru, władzy, a nie prawdy Dobrej Nowiny.

To nie p.Jezus mówił że Kościół nie jest ani Pawła itd. tylko św. Paweł. Wszystkim radzę w Nowym roku 2021 czytajmy Pismo Święte. Kościół w Polsce niestety dzięki takim Rydzykom,Janiakom, Dziwiszom zamierza do pustych świątyń.

Zdrowie nie jest ważniejsze od Boga. Pani było przykro odchodząc z kolejki? Być może Bogu jest bardziej przykro kiedy patrzy, że wybiera się zdrowie ciała ponad zdrowie duszy. Pani strata i to wielka strata…

To typowe podejście „konserwatywnego” katolika. A nie uważasz Karolino, że troska o zdrowie własne i rodziny jest ważna? Czy narażając innych i siebie, lekceważąc bezpieczenstwo sanitarne, nie lamiesz 5 przykazania?

Niestety Panie Pawle, naukowcy potwierdzili takze, ze do zarazenia moze dochodzic poprzez przyjmowanie Komunii Swietej do ust. Nie chodzi przy tym o „droge pokarmowa” lecz o mikroskopijne aerozole, ktore zostaja na rekach kaplana. Dlatego rozumiem decyzje pani redaktor Radzik. Mieszkam w Niemczech, Komunia sw. udzielana jest wylacznie na reke lub do specjalnych szklanych naczynek, kaplan dezynfekuje rece 2 razy w czasie Mszy sw, przed udzielaniem zaklada rekawice. Moze komus wydawac sie to przesada. Do dnia dzisiejszego na terenie mojej diecezji nie stwierdzono jednego przypadku zarazenia w kosciele. Mam znajomych na Slowacji. Przed pandemia Kosciol slowacki praktycznie nie znal Komunii sw. na reke. Obecnie jest to jedyna dopuszczalna forma jej przyjecia. Dodajmy jeszcze obostrzenia, zarowno w Niemczech jak i na Slowacji o wiele wieksze niz w Polsce. W samej diecezji tarnowskiej zmarlo ponad 40 ksiezy wskutek pandemii (informacja z „pierwszej reki” o zaprzyjaznionego kaplana z tejze diecezji). Dodajmy w ilu parafiach wciaz nie przestrzega sie obostrzen, liczba uczestnikow jest o wiele wieksza od dopuszczalnej, wizyta duszpasterska – koleda, pomimo decyzji biskupa, ma miejsce. Bardzo czesto chodzi przy tym wylacznie o aspekt finansowy. Ile osob zachorowalo i zmarlo wskutek karygodnych postepowan duszpasterzy. Dziekuje p. Radzik i o. Oszajcy za wazny glos sprzeciwu, ktory wzywa do refleksji i rachunku sumienia.

Mądry, wyważony i godny upowszechnienia w środowisku duchownych, a przede wszystkim wiernych, głos rozsądku.

Panie Marcinie, jako katolicy wierzymy, że w komunii świętej przyjmujemy prawdziwe Ciało i Krew Pana Jezusa. Wierzymy, że Pan jest obecny realnie a nie symbolicznie. Wierzymy, że Chrystus przychodzi i uzdrawia. W jaki zatem sposób, możemy zarazić się czymkolwiek przyjmując Ciało Pana? Czy Jezus dotykając nieczystych i trędowatych stawał się nieczysty lub chorował? Nie, to On ich oczyszczał i uzdrawiał. I to się nie zmieniło przez 2 tysiące lat. Św. Paweł pisał: „kto bowiem spożywa i pije nie zważając na Ciało [Pańskie], wyrok sobie spożywa i pije. Dlatego to właśnie wielu wśród was słabych i chorych i wielu też umarło.” Wierzę, że Eucharystia daje życie, zdrowie i siłę.
Wierzę, że Bóg jest wszechmogący a nie trochę mogący. Wierzę, że Bóg panuje nad wirusem, a nie odwrotnie. Wierzę, że tylko Bóg jest Panem życia i śmierci, a nie płyny dezynfekujące. Wierzę, że to Bóg zdecyduje kiedy i z jakiego powodu zakończę ziemskie życie.

to prawda, poza tym komunia na rękę nie dość, że de facto świętokradzka, to zupełnie niehigieniczna
o umniejszaniu kobiet nawet nie chce mi się komentowae-Maryja pokazuje pozycję kobiety w świecie…

I czy nie wystawiasz Pana Boga na próbę lekceważąc zalecenia sanitarne. Czy lekceważenie ich przez księży nie jest pychą – konsekrowane ręce nie przenoszą zarazków? A Jezus przed posiłkiem nie mył rąk?

Droga Pani Magdo, dziekuje za komentarz. Odpowiem krotko: to nie Pan Jezus, w ktorego obecnosc w Eucharystii, podobnie jak Pani wierze, zaraza. Zarazic moga nas, i niestety tak sie dzieje, rece kaplana lub szafarza Komunii sw. Na nich moga znajdowac sie wirusy. Wiara niektorych, ze „rece kaplanskie nie zarazaja, bo sa konsekrowane” to magiczne myslenie, osmieszajace nasza wiare. Zacytuje slowa pani Jolanty z ponizszego komentarza: „Pan Bog dal czlowiekowi rozum by z niego korzystal[…] Lekcewazenie wirusa nie jest przejawem wiary w Boga i Bogu.” Serdecznie Pania pozdrawiam.

Pan Bóg dał rozum człowiekowi by z niego korzystał. To nie jest mądre przeciwstawienie Bóg-zdrowie. Bóg pragnie naszego zdrowia ciała byśmy mogli realizować Jego wolę w świecie. Lekceważenie wirusa nie jest przejawem wiary w Boga i Bogu.

Do tej jakże trafnej diagnozy Kościoła w Polsce, komentarz zamieszczony przez P. Karolinę mógłby być uzupełnieniem. To jest właśnie ten typ myślenia. O ile dobrze zrozumiałem słowa P. Zuzanny, to nie chodzi jej o „wyzwolenie” od konserwatystów, a raczej elementarną równowagę w której każdy może na równych prawach włączyć się dialog. Dziś tej równowagi w sposób oczywisty nie ma, to znaczy konserwatyści prawem kaduka uważają, że racja jest wyłącznie po ich stronie, a skoro tak, to niedopuszczanie czy rażące utrudnianie w zabieraniu głosu przez innych, jest prawdziwą równowagą. To jest rozumowanie podobne do tego, gdy „łapiąc stopa”, kierowca się nie zatrzymał na machnięcie ręki, mówiliśmy wtedy nieco się pocieszając: skoro się nie zatrzymał to paskuda, a jak paskuda, to dobrze, że się nie zatrzymał, bo co to za przyjemność jechać z paskudą.

A ja w takich sytuacjach bylam z 4 razy i Komunię św . przyjęłam, czując bunt i niezrozumienie, dlaczego jestem narażana na utrate zdrowia, ale przyjęłam ze zwykłego strachu, że ktoś właśnie tak mnie podsumuje jak komentująca Karolina i że co gorsza okaże się kiedyś że miała rację bo na pewno jest lepszą katoliczką niż ja. Nie wiem kto ma rację, wszyscy chcielibyśmy być zbawieni. Chciałabym bardzo żeby Kościół mówił jednym językiem.

@Ania „(…)wszyscy chcielibyśmy być zbawieni”

Sądzie pani, że gdyby raz pani nie przyjęła Komunii Św. z obawy o swoje zdrowie to nie będzie pani zbawiona ?
A jeśli tydzień później przyjmie pani Komunię Św. to jednak będzie pani zbawiona czy nie ?
Sądzi pani, że Bóg co tydzień będzie zmieniał zdanie na temat pani zbawienia z tego powodu ?
Myślę, że Bóg jest bardziej stały w swoich planach.

Chętniej staramy się „zaskoczyć” Boga swoją „pomysłowością” w okazywaniu Mu – przyjęcia Jego panowania nad całym światem, aniżeli skoncentrować się nad tym czego Bóg ode mnie oczekuje – kiedy na mej drodze, w danej chwili stawia, powiedzmy – nie najlepiej wychowanego księdza, albo człowieka dobrego ale strasznie zmanipulowanego. Niech sobie śpiewają swe psalmy złorzeczące, w sakralnych bastionach. Niech bronią kościoła i swojej skóry. Bóg nam okazał wyraźną bliskość. Kościół nie stoi już pomiędzy nami a Bogiem.

Z tym błogosławieniem pokarmów przez „pana domu” to kapitalny przykład, jak tradycja ogranicza Kościół. Dziwię się, że po tylu porażkach konserwatyści nadal mylą ludzkie wynalazki z Tradycją przegrywając to, co najważniejsze.

Współczuję Pani, że Bóg, który tak bardzo Panią ukochał i pragnął zjednoczenia, że przyjął dla Pani materialną postać chleba, musiał ustawić się w wyznaczonym Mu przez Panią kolejce, za innymi bogami/bożkami – lęków o zdrowie/życie i feministycznych obsesji. Życzę Pani by Najwyższy zajął w Pani życiu miejsce nr 1. Ale proszę uważać, bo to już jest konserwatyzm i skazanie na społeczny ostracyzm i pożegnanie z karierą.

@Marek
Czy przyjąłby pan komunikant który wcześniej zostałby nasączony trucizną ?

Takie pytanie retoryczne – Czy Komunia Św. zachowuje swoje fizyczne właściwości czy je traci po Przeistoczeniu ?

Zalecam dogłębną lekturę w tym temacie.
Wystarczy tych zabobonów rozsiewanych publicznie.

Konserwatyzm to pożegnanie z karierą? A nie miłość hierarchii kościelnej, frukty od nacjonalistycznej władzy i wsparcie prawne od fundamentalistów finansowanych przez Kreml? 🙂 Ależ Was kusi ten pluszowy krzyż 🙂

Pierwsza kandydatka na księdza. Trzeba jednak patrzeć kogo przyjmuje się na Wydział Teologiczny , który jest wspolfinasowany że składek wiernych rozumiejacych potrzeby Kościoła. Potrzeba nam teologów nie teolożek

To, że wierni nie wiedzą co robić w domu gdy nie ma dostępu do nabożeństw w kościele nie jest wina księży, tylko tego, że rodzice nie czytają z dziećmi Pisma Świętego, nie modlą się razem, nie mówią wspólnie różańca – nigdy tego nie robili i teraz nie wiedzą jak zacząć.