Jesień 2024, nr 3

Zamów

Droga synodalna – ku odnowie czy ku schizmie?

Georg Bätzing, przewodniczący Konferencji Episkopatu Niemiec. Fot. Deutsche Bischofskonferenz

„Nie ma żadnych tendencji separatystycznych w kierunku Kościoła narodowego” – stwierdził przewodniczący niemieckiego episkopatu bp Georg Bätzing. Skoro jednak trzeba składać takie zapewnienia, to znaczy, że problem istnieje.

Byłem na obradach niemieckiej Drogi synodalnej. Jako dziennikarz mogłem przysłuchiwać się całodniowej sesji plenarnej tego spotkania, a w kuluarach rozmawiać z jego uczestnikami. Z powodu pandemii zebranie podzielone było na debaty w pięciu miastach równocześnie: Berlinie, Dortmundzie, Frankfurcie, Ludwigshafen i Monachium.

4 września do hotelu Radisson Blu w centrum Berlina zjechało się ok. 50 osób, duchownych i świeckich. Większość z nich to członkowie Komitetu Centralnego Katolików Niemieckich (ZdK), organizacji, która od dziesięcioleci znana jest z apeli o radykalne i liberalne zmiany w Kościele. W obradach uczestniczyło też siedmiu biskupów diecezjalnych: z Berlina, Magdeburga, Hamburga, Görlitz, Erfurtu, Drezna i Hildesheim.

Spotkanie, którego nie było

Warto przypomnieć, że Droga synodalna to proces, który niemieccy biskupi zapoczątkowali w 2018 r. Ma on na celu wyjaśnienie i rozliczenie się z problemem wykorzystywania seksualnego osób małoletnich przez duchownych. Specjalny raport – przygotowany na zlecenie episkopatu przez ekspertów trzech niemieckich uniwersytetów (Mannheim, Heidelberg, Gießen) – wykazał, że w latach 1946–2014 odnotowano 3677 przypadków molestowania seksualnego, których dopuściło się łącznie 1670 niemieckich duchownych. Ofiarami byli w większości małoletni chłopcy.

Drogę synodalną podzielono na cztery fora robocze zajmujące się następującymi tematami: podział władzy w Kościele, możliwość kapłaństwa kobiet, sensowność celibatu i możliwość zmian w katolickiej etyce seksualnej. Część niemieckich biskupów i świeckich jest przekonana, że wybrany format rozmów (nieznany w Kodeksie Prawa Kanonicznego, gdzie mowa jedynie o synodach, na których głos decydujący mają biskupi) może być modelowy dla całego Kościoła powszechnego. Ich zdaniem, konkluzje z niemieckiej debaty mogłyby być przyczynkiem do ewentualnego europejskiego synodu powszechnego w Watykanie.

Tymczasem Stolica Apostolska w ubiegłym roku dwukrotnie sygnalizowała zaniepokojenie takim rozwojem sytuacji w Niemczech, czego świadectwem były dwa listy: najpierw papieża Franciszka do niemieckich katolików, a później kard. Marca Ouelleta do tamtejszego episkopatu.

Większość uczestników debaty podkreślała konieczność przesłania do Rzymu żądań zmiany etyki seksualnej

Papież w specjalnym „Liście do pielgrzymującego Ludu Bożego w Niemczech” przestrzegł, że „synodos, wspólna droga pod kierownictwem Ducha Świętego, możliwa jest jedynie przy udziale całego Kościoła powszechnego”. Po raz kolejny Franciszek zdiagnozował postępującą „erozję wiary” w Niemczech i zaproponował „duchowe środki lecznicze”: modlitwę, pokutę i adorację. Z kolei kanadyjski purpurat dołączył list Papieskiej Rady ds. Tekstów Prawnych, która orzekła, że plany biskupów niemieckich naruszają normy kanoniczne i faktycznie zmierzają do zmiany powszechnych norm i nauki Kościoła. 

Ówczesny przewodniczący episkopatu kard. Reinhard Marx odpisał jednak kard. Ouelletowi, że niemiecka „Droga synodalna to proces sui generis”, a jego postanowienia nie powinny być odczytywane w świetle prawa kanonicznego. „Mamy nadzieję – napisał kard. Marx – że wyniki kształtowania opinii publicznej w naszym kraju będą pomocne również całemu Kościołowi powszechnemu i innym episkopatom”. Jak więc wygląda ten proces sui generis?

Parytety w Kościele

4 września w Berlinie dyskutowano nad dwoma dokumentami roboczymi. Pierwszy z nich powstał na forum „Kobiety w służbie i urzędach w Kościele”. Dokument zakłada dopuszczenie kobiet do wszystkich możliwych urzędów w Kościele, czyli również do święceń prezbiteratu. Jego hermeneutyka bazuje na socjologicznym dyskursie o równouprawnieniu płci.

Uczestnicy dyskusji mówili o władzy, stanowiskach kierowniczych i parytetach. Kierowniczka Wydziału Duszpasterstwa w diecezji Osnabrück Daniela Engelhard stwierdziła, że „większość tego forum jest za tym, by przegłosować, że kazanie podczas Eucharystii mogą głosić także świeccy mężczyźni i świeckie kobiety”. Tymczasem mikrobiolożka i biochemiczka prof. Stefanie Heiden z Rady diecezjalnej archidiecezji Hamburga, powołując się na niemiecką powszechną ustawę antydyskryminacyjną, zwróciła uwagę, że aktualny stan prawa kanonicznego nosi znamiona dyskryminacji, ponieważ nie pozwala kobietom być kapłankami.

Wtórował jej przewodniczący Związku Niemieckiej Młodzieży Katolickiej Gregor Podschun, który dodał, że „Kodeks prawa kanonicznego został stworzony przez mężczyzn dla mężczyzn” i dlatego tak trudno go zmienić. Z kolei Mara Klein, asystentka naukowa studiów katechetycznych na uniwersytecie w Halle, postulowała, by w ogóle zmienić tekst dokumentu o roli kobiety w Kościele: „Powinniśmy wyjść poza binarne rozumienie płci i wziąć pod uwagę bi- i transseksualistów”. Wskazała też na siebie jako przykład osoby niedefiniującej się ani jako kobieta, ani jako mężczyzna.

Dyskutanci cały czas posługiwali się językiem politycznym. Karin Kortmann, polityk SPD i wiceprzewodnicząca Komitetu Centralnego Katolików Niemieckich, zniecierpliwiona przestrzegała, że „w kwestii kobiet stawiamy się na marginesie społeczno-politycznym! Powinniśmy to dać Rzymianom do zrozumienia!”. A Maria Flachsbarth, posłanka CDU w Bundestagu i przewodnicząca Katolickiego Niemieckiego Związku Kobiet stwierdziła, że „ta dyskusja jest absurdalna, biorąc pod uwagę, że ludzie na zewnątrz nie rozumieją już nawet, czego my właściwie chcemy. Tam w świecie równouprawnienie płci już dawno jest faktem!”.

Papież w specjalnym „Liście do pielgrzymującego Ludu Bożego w Niemczech” przestrzegł, że „synodos, wspólna droga pod kierownictwem Ducha Świętego, możliwa jest jedynie przy udziale całego Kościoła powszechnego”

W pewnym momencie głos zabrał biskup Erfurtu Ulrich Neymeyr, który przyznał, że „teologicznie może sobie wyobrazić święcenia kobiet, ale jako Kościół niemiecki jesteśmy tylko częścią całości. Na przykład w Indiach czy w Polsce jesteśmy postrzegani jako protestanci. Tam nie rozumieją, co my tu robimy”. Jego uwagę skwitował głos z sali, że „w Indiach czy w Polsce panuje niesprawiedliwość”.

W końcu Mara Klein stwierdziła, żejak długo Kościół pozostanie męskim stowarzyszeniem, zwłaszcza w sferze duchowej, trudno będzie kobietom lub osobom nie będącym mężczyznami aplikować na jego stanowiska, ponieważ awans będzie dla nich w rzeczywistości poniżający i zniechęcający”. A Karin Kortmann zaproponowała, by podpisać samozobowiązanie, że „na poziomie parafii i diecezji wszystkie stanowiska obsadzane będą według parytetów”.

Podsumowując dokument roboczy o roli kobiet w Kościele, profesor dogmatyki na Uniwersytecie w Erfurcie Julia Knop zaapelowała, by „już teraz zaangażować niemieckich ekspertów od prawa kanonicznego, aby dobrze ten dokument przygotowali i wysłali do Rzymu, żeby papież nie musiał już powoływać specjalnej komisji roboczej, bo wtedy znów stracilibyśmy drogocenny czas”.

Doktryna musi się zmienić?

Druga połowa dnia wypełniona była dyskusją nad dokumentem roboczym forum „Życie w udanych związkach. Żyć miłością w seksualności i partnerstwie”.

Dokument ten określa seksualność jako poliwalentną, wychodząc poza nauczanie Kościoła, które wiąże współżycie płciowe z budowaniem relacji w małżeństwie i otwartością na przekazywanie życia. Dyskusja nad tym dokumentem również zdominowana była przez język społeczno-polityczny i kręciła się wokół nowej definicji seksualności, która koniecznie powinna być uwolniona od kontekstu małżeństwa. Tekst roboczy docenia na przykład „różne orientacje seksualne i tożsamości płciowe oraz długotrwałe, wierne i ekskluzywne związki tych osób”.

Dlatego większość uczestników podkreślała konieczność przesłania do Rzymu żądań zmiany etyki seksualnej. Przez moment pojawiła się opcja, by doktrynę Kościoła odkryć na nowo i zgłębić, a w konkretnej niemieckiej sytuacji kulturowej polepszyć przygotowanie do małżeństwa. Szybko jednak uczestnicy debaty zgodzili się, że katolickiej etyce seksualnej potrzebny jest kompletny reset.

Winfried Quecke z rady diecezjalnej w Hildesheim krytykował to, że debata i tekst roboczy zbytnio skupione są na przeżywaniu seksualności w stabilnym partnerstwie. „A co z ludźmi, którzy żyją w partnerstwie, lecz są otwarci na kontakty seksualne z innymi?” – pytał i zasugerował, by dyskusję o seksualności w ogóle odłączyć od kontekstu partnerstwa.

Trzeba zgodzić się z kardynałem Marxem: niemiecka Droga synodalna to proces sui generis. Czegoś podobnego w Kościele jeszcze nie było

Daniela Engelhard postawiła problem jasno, wzbudzając aprobatę na sali: „Doktryna musi się zmienić. Codziennie doradzam parom w diecezji i widzę, jak zmienił się świat. Musimy to wziąć pod uwagę”. Wsparł ją ks. Eberhard Tiefensee, emerytowany profesor etyki z Erfurtu, wskazując, że „Kościół jest w dialogu ze światem. A wierni powinni mu mówić, czego doświadczają, aby Kościół wiedział, jak wyglądają związki partnerskie od środka”.

Arcybiskup Hamburga Stefan Heße ubolewał, że „Kościół nie jest już pytany w kwestiach seksualności. Od czasu encykliki «Humanae vitae» świat już od nas niczego nie chce. Cóż jeszcze możemy mu zaoferować?”. Poparł go prof. Andreas Lob-Hüdepohl, teolog i etyk, członek niemieckiej Rady Etyki, który stwierdził, że „badania nad seksualnością rozwinęły się i są o wiele dalej, ale Kościół utknął przy «Humanae vitae», która opiera się na «Memorandum krakowskim»[1]. Papież Paweł VI trzymał się wówczas nauki kardynała Wojtyły, a Benedykt XVI jej nie zmienił”.

Do debaty nad dokumentem roboczym na temat seksualności i partnerstwa włączył się arcybiskup Berlina Heiner Koch, który pytał: „Czym różni się od reszty świata związek dwojga chrześcijan? Gdzie jest jego chrześcijańskie proprium?”. Jednak uczestnicy berlińskiego spotkania nie poszli tym tropem. Pod koniec debaty dr Juliane Eckstein, teolożka, pracownik naukowy uniwersytetu Sankt Georgen we Frankfurcie nad Menem stwierdziła, że „seksualność to przede wszystkim to, co dzieje się między mną a partnerem, a nie między mną a Bogiem”, dlatego temat ten nie wyczerpie się w nauczaniu Kościoła.

Wymyślać całkiem od nowa?

Trzeba zgodzić się z kardynałem Marxem: niemiecka Droga synodalna to proces sui generis. Czegoś podobnego w Kościele jeszcze nie było. To format spotkań, który większość uczestników chętnie nazywa synodem, ale który świadomie nie spełnia kanonicznych wymagań synodu lokalnego.

Przed tworzeniem takich nowych struktur Franciszek przestrzegał niemieckich biskupów już w 2015 r. podczas wizyty ad limina, twierdząc, że „jest to rodzaj nowego pelagianizmu, który prowadzi nas do pokładania zaufania w administracji, w doskonałym aparacie”. Już wtedy Franciszek radził, by „dynamizm misyjny” skierować raczej na spowiedź i Eucharystię.

Droga synodalna nie jest jednak ruchem odnowy w Kościele w Niemczech. To spotkania pozbawione przestrzeni duchowej, oderwane od rytmu liturgicznego, zredukowane do rozmów o charakterze kościelno-politycznym, gdzie podstawową hermeneutyką jest socjologia. Odniosłem wrażenie, jakoby uczestnicy Drogi synodalnej wymyślali Kościół od nowa, tu i teraz, pomijając kompletnie dwa tysiące lat Tradycji, bogactwa teologicznego i rozwoju doktryny, dwa tysiące lat fundamentów Apostołów, Ojców i Doktorów Kościoła i wielu innych świętych.

Kształt Drogi synodalnej jest owocem typowego dla Niemiec katolicyzmu stowarzyszeniowego, którego struktury i działalność opierają się na zasadach demokracji. Obok Konferencji Episkopatu Niemiec to właśnie Komitet Centralny Katolików Niemieckich jest głównym organizatorem spotkań, wysyłając aż 94 członków i tworząc wraz z biskupami prezydium synodalne. W przeciwieństwie do tak wielkiej grupy delegatów ZdK niemieckie wspólnoty i ruchy odnowy reprezentowane są tylko przez trzy (!) osoby.

Jaką rolę odgrywają w Drodze synodalnej biskupi? Zdecydowanie większa część niemieckiego episkopatu popiera żądania daleko idących reform. Wynika to zarówno z ich publicznych wystąpień, jak i z rozmów kuluarowych. Jest też mała grupa biskupów, którzy początkowo wierzyli, że format ten będzie przydatny do rozliczenia się z trudnym i brudnym zagadnieniem pedofilii wśród duchownych. Dziś, kiedy już wiadomo, że był to jedynie pretekst do rozpoczęcia od dawna przygotowywanej agendy rewolucyjnych reform, niektórzy z nich coraz częściej zaczynają oceniać Drogę synodalną krytycznie.

Kształt Drogi synodalnej jest owocem typowego dla Niemiec katolicyzmu stowarzyszeniowego, którego struktury i działalność opierają się na zasadach demokracji

Najbardziej rozpoznawalnym z krytyków jest koloński kardynał Rainer Maria Woelki, który coraz częściej przestrzega przed schizmą i powstaniem niemieckiego Kościoła narodowego. Ostatnio (w sobotę 26 września) w Rzymie podczas tradycyjnego spotkania Kręgu Uczniów Josepha Ratzingera przypomniał on, że Droga synodalna powołana była ze względu na utratę wiarygodności Kościoła w Niemczech wywołaną przypadkami pedofilii wśród duchownych. „Skoro jednak temu problemowi poświęcony jest tylko marginalny akapit, to nie mogę ukryć podejrzenia, że ta rzeczywistość [czyli Droga synodalna – przyp. T.K.] wydaje się tylko narzędziem do spełniania długoletnich pragnień żywionych przez progresistów”.

„Nie ma żadnych tendencji separatystycznych w kierunku Kościoła narodowego” – stwierdził kilka dni temu podczas jesiennej sesji plenarnej niemieckiego episkopatu jego przewodniczący biskup Georg Bätzing. Skoro jednak trzeba składać takie zapewnienia, to znaczy, że problem istnieje.

Wesprzyj Więź

Moim zdaniem już od dawna trwa w niektórych środowiskach katolickich w Niemczech proces, który można nazwać doktrynalną schizmą de facto. Jest to widoczne m.in. w nauczaniu, w wielu eksperymentach liturgicznych i relacji do Kościoła powszechnego. Potwierdzeniem tej tezy są pojawiające się podczas obrad Drogi synodalnej idee doktrynalne zaprzeczające sakramentalności i apostolskości Kościoła.

Słowa przewodniczącego episkopatu o braku jakichkolwiek tendencji separatystycznych brzmią więc trochę jak zaklinanie rzeczywistości. Ale jeszcze nie jest za późno, by zejść z tej drogi. Tym bardziej, że zachęca do tego niemieckich katolików nie kto inny, jak sam papież Franciszek.


[1] „Memoriał Krakowski” – tekst grupy teologów krakowskich przygotowany na polecenie kard. Wojtyły pod kierownictwem Karola Meissnera OSB, wręczony przez kard. Wojtyłę papieżowi Pawłowi VI w 1967 r. Memoriał znacznie wpłynął na całokształt encykliki „Humanae vitae” Pawła VI.

Podziel się

2
2
Wiadomość

Ciekawy artykul. Od 26 lat mieszkam w Niemczech. Aktywnie pracuje na rzecz lokalnych parafii, w ktorym mieszkalem i mieszkam. Dla mnie Droga Synodalna jest bardzo uczciwa forma dialogu i spotkania. Tu nie ma gadania ponad glowami wiernych czy wydawania nic nie mowiacych i nudnych „listow pasterskich episkopatu”. Z drugiej strony dostrzegam tez jej luki – brak duchowego zaplecza, modlitwy, medytacji. Coz, nic nie jest doskonale…

Niemiecka droga synodalna,jeśli jest bez duchowego zaplecza, modlitwy, medytacji,jeśli jest po prostu bez odniesienia do Boga, jest niczym, jest zebraniem grupy ludzi dążących do schizmy. Jeszcze jedna uwaga-Kościół Katolicki nie jest demokratyczny -jest hierarchiczny -jest Chrystusowy

Uderzyła mnie w tekście jedna rzecz. Autor w żadnym miejscu nie wspomina, by uczestnicy tej konferencji, bo tak chyba należałoby to wydarzenie nazwać, odwoływali się do ewangelii, innych ksiąg pisma świętego czy pism Ojców Kościoła. Nie wspomina też o tym by spotkanie poprzedziła jakakolwiek celebracja liturgiczna lub chociaż modlitwa. Najwyraźniej niemieccy katolicy nie uważają za konieczne prosić o wsparcie Ducha Świętego.

Wie Pan, ten problem zauwazam juz od wielu dziesiatkow lat. Wsrod tzw. „katolikow postepowych” celebracja liturgiczna, modlitwa czy adoracja nie odgrywaja centralnej roli. Ale to oni dbaja o to, zeby Kosciol oczyscic z pedofilow, ukrocic machlojki i przekrety finansowe biskupow i kardynalow, zeby walczyc o miejsce kobiety w Kosciele. „Katolicy tradycyjni” (ze tak sie wyraze) modla sie wiecej i dluzej, ale przejawiaja tez mniej checi na ukrocenie dranstw popelnianych w imie Jezusa czy Ducha sw. I to jest napiecie, ktore dostrzegam ale i w jakims sensie rozumiem…

To jest wyzwanie dla Kościoła – żeby w jednej wspólnocie mieć tych nowocześniejszych, racjonalnych, modernizujących („protestanci”), ale też tych bardziej tradycyjnych,silnie przeżywających wiarę na poziomie emocjonalnym „z trzewi” dla których wierność tradycji pierwszych wieków (a nie ustawiczna reinterpretacja wszystkiego) jest kryterium prawowierności („prawosławni”) Aby oni się nawzajem szanowali, wzmacniali i czuli, że są razem. Jak Marta z Betanii bardziej trzeźwa praktyczna i Maria bardziej kontemplacyjna. To jest też wyzwanie dla hierarchii żeby łączyć jednych i drugich i zapobiegać polaryzacji. Wygląda na to, że na poziomie większości hierarchii i większości świeckich Niemcy idą w jedną stronę a Polacy w inną. Było i pozostaje takie marzenie, ze w Polsce da się te tendencje połączyć miłością i współpracą, ale coś nie idzie

Chyba pomylił Pan pojęcia. Ci co uważają się za nowoczesnych i modernizujących idą niestety za swoimi emocjami i dążą za wszelką cenę do zaspokojenia potrzeb doczesnych. Ci tradycyjni trzymają się właśnie rozumu i ewangelicznej racjonalności a ich wiara nie jest emocjonalna tylko głęboko duchowa, zbliżająca człowieka do Boga i do zbawienia.

Droga synodalna BARDZO duże zagrożenie dla kościoła.Kosciół Niemiecki sukcesywnie pozbywa się duchownych opartych na tradycyjnych wartościach,ostatni kardynał diecezj Kolońskiej Rajner Woelki jest Zawada dla nowoczesnego kościoła Niemiec ( LGBT itp.) więc chcą się go pozbyć . Liczę że z pomocą Bożą to wszystko legnie w gruzach, albo Kościół Niemiec odłączy się od kościoła powszechnego.