Jesień 2024, nr 3

Zamów

„Do obowiązków ofiary nie należy znajomość kościelnych procedur”

Abp Grzegorz Ryś. Fot. Archidiecezja Łódzka

Próba przerzucenia odpowiedzialności za niedopełnienie formalności, następnie ujawnienie danych osobowych, obnaża kolejny już raz, jaki jest stosunek Kościoła do ofiar przestępstw seksualnych duchownych – pisze skrzywdzony przez księdza Piotra S.

Oko.press podało w środę rano, że abp Grzegorz Ryś, metropolita łódzki, w maju 2019 roku otrzymał skargę na biskupa łowickiego Andrzeja Dziubę (Łowicz należy do jego metropolii) za ukrywanie przez niego przestępstw seksualnych księdza Piotra S. Według Daniela Flisa i Sebastiana Klauzińskiego, dziennikarzy portalu, hierarcha przez rok nie zrobił ze sprawą nic, mimo że powinien niezwłocznie powiadomić o niej Watykan.

W wydanym tego samego dnia oświadczeniu metropolita łódzki tłumaczył, że to nie on przez rok zwlekał ze zgłoszeniem sprawy, a skrzywdzony. Interpretację dziennikarzy Oko.press uznał za stronniczą, świadomie krzywdzącą i godzącą w jego dobre imię.

W pierwszej wersji oświadczenia abp Ryś ujawnił nazwisko osoby skrzywdzonej przez księdza S. Po kilku godzinach za to przeprosił. „Nie chciałem naruszyć niczyich dóbr osobistych ani – tym bardziej – pomnażać już doznanych cierpień. Chciałem jedynie udzielić szczegółowych wyjaśnień w związku z postawionymi mi zarzutami” – napisał.

W odpowiedzi na oba oświadczenia metropolity łódzkiego skrzywdzony przez ks. Piotra S. Janusz przesłał redakcji Oko.press list otwarty. Poprosił w nim, by zainteresowanie mediów zwrócone zostało „na dramat osób pokrzywdzonych oraz skandaliczne poczucie absolutnej bezkarności pedofila i wszystkich odpowiedzialnych za taki stan rzeczy”. Jak przypomniał, ks. S. „przez 25 lat wykonywał wszystkie funkcje kapłańskie pomimo wielu zgłoszeń przekazywanych bezpośrednio od ofiar oraz innych duchownych”, zaś „biskupi ordynariusze diecezji łowickiej pomimo świadomości popełnianych czynów nigdy nie podjęli żadnych działań, aby chronić dzieci oraz młodzież”.

„W odniesieniu do pierwszego oraz drugiego oświadczenia księdza arcybiskupa Grzegorza Rysia pragnę jedynie wskazać, iż zarówno ja, inne ofiary, jak i wielu wierzących katolików doznało rozczarowania. Za skandaliczną uważam postawę, stojącą w skrajnej sprzeczności z prezentowanym przez księdza arcybiskupa wizerunkiem. Próba przerzucenia odpowiedzialności za niedopełnienie formalności, następnie ujawnienie danych osobowych, obnaża kolejny już raz, jaki jest stosunek Kościoła do ofiar przestępstw seksualnych duchownych. Nie ma podstaw, aby uznać takie zachowanie za przypadkowe. Świadczyłoby to jedynie o skrajnej niekompetencji pracowników kurii, sekretarza oraz wszystkich odpowiedzialnych za przygotowanie oświadczenia” – czytamy w liście otwartym.

Wesprzyj Więź

Jego autor za najbardziej bolesne uznaje to, że „ksiądz arcybiskup nie stanął w prawdzie”. „Do obowiązków ofiary wykorzystywania seksualnego dzieci i młodzieży przez duchownych nie należy znajomość prawa kanonicznego oraz kościelnych procedur. Nikt nigdy nie informował mnie o formule oraz zasadach prowadzonego karnego procesu kanonicznego księdza Piotra S. Nikt nigdy nie udzielił wsparcia oraz nie pochylił się nad dramatem innych ofiar, które anonimowo oraz za pośrednictwem kapłanów diecezji łowickiej zgłaszali całą sprawę. Ponadto treść kościelnych przepisów jednoznacznie wskazuje, iż otrzymany od księdza Prymasa Wojciecha Polaka dokument stanowił wystarczającą podstawę do podjęcia działań” – wylicza.

„Przez ponad osiem lat zupełnie samotnie walczyłem o prawdę. W trakcie procesu dotarłem do innych ofiar, które również zasługują na wsparcie oraz uszanowanie. Proszę jedynie o wzbudzenie w sobie poczucia odpowiedzialności oraz uszanowanie ofiar” – kończy swój list Janusz.

DJ

Podziel się

Wiadomość

To duży krok dla każdej ofiary przemocy seksualnej by znów powiedzieć o swoim doświadczeniu, by znów się dopominać o zrozumienie. Wiem to i rozumiem. Ile lat trwało dochodzenie, dlaczego zostało odebrane Dziubie, co może myśleć osoba poszkodowana traktowana w ten sposób ? Że teraz Gniezno się zajmuje sprawą a za chwilę Łó dź. To nie jest nagonka na abp Rysia ale wygląda jak przerzucana sprawa od Annasza do Kajfasza. To nasz zwrot w języku ojczystym oznaczający – po prostu spychologię. Proszę przyjrzeć się całemu procesowi. Myślę, że ten Pan jest już zmęczony dochodzeniem prawdy w kościele/ Kościele. I może chciał by ktoś z nim się skontaktował – z Gniezna tak trudno dostać dane osoby poszkodowanej? Może więcej dobrej woli po stronie instytucji, która lubi chronić się w okopach. To by przekonało wielu poszkodowanych przez nią ludzi. I widzę, że Więź ostrożnie podchodzi do tematu. Przytacza cytaty bez wyraźnego zajmowania stanowiska? Dlaczego ?

Jeżeli dobrze rozumiem całą sprawę abp Polak napisał list do abp Rysia informując go, że trzy dni temu do metropolii gnieźnieńskiej zgłosiła się osoba poszkodowana przez księdza Piotr S. Abp Ryś został zatem poinformowany o sprawie. Pytanie czy dopiero teraz? Trudno w to uwierzyć a jeśli tak jest – to załamać się można jak te sprawy są prowadzone. Sprawa ciągnie się latami i dotyczy diecezji, którą abp Ryś kieruje od 2017 roku. Ciekawe jest to, że abp Polak przez rok od 2018 – 2019 prowadził tę właśnie sprawę ponieważ zlecił mu ją Watykan. Nie robił tego abp Ryś. Watykan zlecił ponowne śledztwo Gnieznu ponieważ bp Dziuba przez 6 lat nie zrobił nic, nawet nie przesłuchał świadków i sprawa została mu odebrana i dana do Gniezna – ciekawe dlaczego nie metropolicie łódzkiemu, ale ok, to był rok 2018 jeszcze przed najnowszym dokumentem papieża Franciszka – nie było rejonizacji? I mamy rok 2019 – zmieniają się przepisy i co abp Ryś dowiaduje się po raz pierwszy o sprawie, która ma taki trudny przebieg? Z postanowienia papieża Franciszka wynika, że teraz on odpowiada za prowadzenie procesu. Tak to wygląda od strony formalnej. I co abp Ryś nie rozmawia z abp Polakiem o procesie wcześniejszym i jego ustaleniach? Nie wie nic o ofiarach, nie zna ich tożsamości? Nie wie nic o Dziubie i tym jak przez 6 lat spowalniał śledztwo albo w zasadzie w ogóle nic nie robił? Naprawdę tego nie wie ? Nie może zadzwonić do Gniezna i poprosić o kontakt? Nie czuje, że powinien działać, wyciągnąć rękę bo sprawa nie jest nowa tylko przekazywana dalej dalej i dalej;) Nie dostrzega, że nie powinien już zwlekać i czekać aż osoba poszkodowana trzeci raz kolejnemu hierarsze ponownie zgłosi sprawę, której dochodzenie trwa już ponad 7 lat ? Nie rozumie, że poszkodowany ma już po prostu dość, że procedury procedurami ale jest jeszcze empatia i zrozumienie człowieka skrzywdzonego. Na każdym etapie wygląda to żałośnie po prostu.
Kościół nie zdaje egzaminu z miłości bliźniego.

W sprawie ujawnienia danych osobowych ofiary: najwyraźniej ktoś z kurii pod Arcybiskupem mocno ryje, bo dzisiaj nawet dziecko wie, że takich rzeczy się nie robi. Co do reszty – niestety, mam wrażenie, że im wyżej jest ksiądz Ryś, tym mniej zwraca uwagi na jednostkę, podkreślając, że ogół jest ważniejszy. Dlatego tym bardziej uważam, że zarządzanie daną jednostką organizacyjną w administracyjnym KRK powinno być w rękach świeckich, a duchowni powinni się poświęcić Duchowi, nie materii – z korzyścią dla wszystkich. To jakiś organ kolegialny, złożony ze świeckich, po naradzie i głosowaniu, powinien podjąć decyzję o ugodzie z ofiarą i wypłacie pieniędzy, albo jednak braku ugody i wydatkach na prawników, zamiast na ofiarę. Arcybiskup w takiej sytuacji zachowałby wiarygodność w sprawach wiary i nauczania… A działalność gospodarcza administracyjnego kościoła w postaci kopalni piasku ?! To jakieś horrendum ! Żal mi Arcybiskupa, bo właśnie się rozmienia na drobne: nauczanie nauczaniem, a praktyka życia swoją drogą.

Ponieważ dostatecznie dużo tu komentowałem przeciw szajce chroniącej zło w Kościele i sam kilka dni temu tu napisałem, że ofiary nie muszą znać procedur kościelnych jak zakładali abp.abp. Polak i Ryś, by napisać poniższe.

Ustalmy fakty. Nie chodzi tu o zaniedbanie przez bp Rysia odizolowania sprawcy od dzieci i młodzieży, bo nie on jest biskupem miejsca. Chodzi o zawiadomienie Watykanu celem zastosowania sankcji np. wydalenie ze stanu kapłańskiego. Nie można więc obejmować jednym oskarżeniem i bp Dziubę i bp Rysia. Kto tak robi, kieruje się złą wolą. Nadto, kiedy ofiara zgłasza się do bp. Rysia, ten po tygodniu+ zawiadamia formalnie Watykan, gdy media jeszcze tego nie tropią. Nie można więc mówić, że „maksymalizował” opóźnienie w tym zawiadomieniu, oraz, że działał dopiero pod presją. Owszem, popełnił błąd, że sam nie próbował się kontaktować, ale gdy do kontaktu z inicjatywy ofiary wreszcie doszło, działał bez zarzutu. Kto nie chce tego dostrzec, ten kieruję się złą wolą.

I to jest nauka dla „otwartych” katolików. Drugiej stronie typu oko.press, Gazeta Wyborcza nie chodzi o pomoc Kościołowi w oczyszczeniu się ze zła, ale o zniszczenie go. Każdą okazję, poważną i naciąganą instrumentalnie użyją do tego celu. A wy im w tym pomagacie, z powodu krzywd, których doznaliście od katolików „głównego nurtu”. Najważniejsze jednak, że niewygodne sobie fakty uczciwie relacjonujecie. To rzadki dziś standard w debacie publicznej.

To kolejna, z wielu, sytuacja, która pokazuje jak działa Kościół, a w zasadzie biurokracja kościelna. Kongregacje, kurie, z ich kotereiami, walkami personalnymi, biurokratami, urzednikami, prawnikami i całą tą otoczką, sprowadzają Kościół do roli bezdusznej instytucji.

Najpierw na dziecku dokonana została zbrodnia wykorzystania seksualnego przez człowieka w sutannie, potem już jako dorosły mężczyzna musi się mierzyć z odtwarzaniem traumy przed kolejnymi mężczyznami w sutannach. I na koniec ujawnienie danych personalnych. Ileż można? Ile jeszcze tych krzywd? Biskup, który zachowuje się jak urażona panienka i broni swojego dobrego imienia ujawniając dane personalne ofiary, a ukrywając sprawcy (czyli nie jest w stanie sprawdzić z emaptią oświadczenia, które podpisuje) widać, że nie panuje nie tylko nad kurią, ale też nad samym sobą. Biskup Ryś, podobnie jak cały chyba episkopat, powinien oddać się w ręce papieża.

Jak można tak wiele wymagać od naszych biskupów? Przecież oni żyją w „dalekiej krainie Episkopatu”, nie ma tam nie tyljo Internetu, ale nawet telefonów, a czas dostarczania przesyłek pocztiwych liczy się w latach. Od lat też mieszkańcy tej krainy cierpią z powodu ataków tajemniczej choroby dżenderyzmu, a ostatnio na dodatek dziesiątkuje ich ” tęczowa zaraza”. Dobrze, że przynajmniej koronawirus ich nie zaraża. I jak w takich warunkach mają coś zdziałać? No jak? 😉