Jak podaje „Gazeta Wyborcza”, kaliski biskup 2 czerwca został zabrany na miejscowy oddział ratunkowy.
O biskupie Edwardzie Janiaku, negatywnym bohaterze dokumentu „Zabawa w chowanego” Tomasza Sekielskiego, mówią opublikowane w ostatnich dniach dwa duże reporterskie materiały Zbigniewa Nosowskiego, redaktora naczelnego kwartalnika „Więź” – „Jak to się robiło w diecezji kaliskiej”.
W części 1. Nosowski ustala, że przez 15 lat od ujawnienia przestępstwa diecezja kaliska nie rozpoczęła dochodzenia kanonicznego w sprawie duchownego prawomocnie skazanego za znęcanie się nad ośmiolatkami i molestowanie ich.
W opublikowanej wczoraj części 2. naczelny „Więzi” pisze o skardze na bp. Janiaka, którą w lutym 2018 r. do warszawskiej nuncjatury przekazał rektor kaliskiego seminarium duchownego; postawił biskupowi zarzuty tolerowania wśród księży wykorzystywania seksualnego osób małoletnich i aktywnego homoseksualizmu.
Z dzisiejszego tekstu Piotra Żytnickiego i Sylwii Sałwackiej w poznańskiej „Gazecie Wyborczej” dowiadujemy się, że bp Edward Janiak 2 czerwca, dwa tygodnie po premierze „Zabawy w chowanego”, został zabrany na szpitalny oddział ratunkowy w Kaliszu. Miał problemy z wysławianiem się, był z nim ograniczony kontakt. Do szpitala został przywieziony karetką z podejrzeniem udaru mózgu.
„Przeszedł cały panel badań, w tym tomografię komputerową mózgu. Badania wykluczyły udar. Okazało się, że biskup cierpi jedynie na upojenie alkoholowe. We krwi miał 3,44 promila alkoholu. Po podaniu kroplówek jego stan się poprawił. Janiak opuścił szpital o godz. 3 w nocy” – czytamy.
Według jednego z informatorów „Wyborczej”, wśród kaliskich księży od dawna krążą opowieści o problemach biskupa z alkoholem, a opisana wizyta w szpitalu nie była jedyną w ostatnim czasie. Choć podaje nawet konkretną datę, tego dnia jednak biskup nie figurował w szpitalnych rejestrach.
Pytany o hospitalizacje bp. Janiaka rzecznik kaliskiej kurii ks. Marcin Papuziński przekonuje „Wyborczą”: „Ksiądz Biskup, jak powszechnie wiadomo, kilka lat temu przeszedł chorobę nowotworową i związaną z nią terapię onkologiczną. Od tego czasu jest pod stałą opieką specjalisty i regularnie przechodzi badania, które od czasu do czasu związane są z pobytami w szpitalu”. Nie odpowiada na pytania o wydarzenia z 2 czerwca ani o to, czy biskup ma problem z alkoholem.
Kilka dni temu bp Janiak, wobec którego toczy się postępowanie zlecone przez Stolicę Apostolską, napisał list do biskupów, w którym oskarża prymasa abp. Wojciecha Polaka (który złożył na niego zawiadomienie do Watykanu) o to, że ten spiskował z braćmi Sekielskimi i wydał na niego wyrok bez zapoznania się z diecezjalną dokumentacją.
W swoim liście do biskupów bp Janiak uderza też w utworzoną w marcu ubiegłego roku Fundację Świętego Józefa, która ma za zadanie wspierać inicjatywy na rzecz skrzywdzonych w Kościele. Według biskupa kaliskiego episkopat w większości był przeciwny jej utworzeniu, ale wynik głosowania zmieniono na pozytywny w celu „uniknięcia kompromitacji prymasa”, który już wcześniej zapowiedział w mediach jej utworzenie.
DJ
O jasny gwint.
…
Czemu inni biskupi których ośmiesza i pogrąża nic nie powiedzą.
Brak reakcji jest też komunikatem
Nieprawda, że nic nie mówią.
Biskup pomocniczy płocki Mirosław Milewski napisał wczoraj na Twitterze w reakcji na artykuł Z. Nosowskiego:
„Tekst do bólu smutny. Człowieka ogarnia przerażenie, żal, wściekłość, gdy czyta o tych wydarzeniach”.
Pomimo wszystko, są też jednak takie wartości jak ,,tajemnica lekarska’ i ,,prawo do prywatności’. Art.266 Kodeksu Karnego: ,,Kto, ujawnia lub wykorzystuje informację, z którą zapoznał się w związku z pełnioną funkcją, wykonywaną pracą, działalnością publiczną, społeczną, gospodarczą lub naukową, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.”.
Oj, niepotrzebny przedruk za „Wyborczą”. Nic nie wiemy, by swoim pijaństwem biskup kogoś skrzywdził. Poniżaniem winnych nie odzyskamy ich dla Kościoła, dla człowieczeństwa. Prof.Łagowski napisał kiedyś książkę „Co jest ważniejsze od prawdy?” Warto sobie czasem stawiać to pytanie.
Nie ma znaczenia kim jest Edward Janiak – czy biskupem, czy przeciętnym obywatelem, czy bezdomnym mężczyzną pod płotem, nie ma też znaczenia, czy jest winny krycia pedofilii czy nie – ma prawo do ochrony prywatności. Nawet jeżeli trafił do szpitala po upojeniu alkoholowym, to nie wolno tego ujawniać. Jest tajemnica lekarska i tajemnica zawodu pielęgniarki, jest wreszcie przyzwoitość by nie grzebać w cudzej dokumentacji medycznej.
Jeżeli biskup ma chorobę alkoholową, to metropolita powinien powiadomić papieża, a ten rozważyć dymisję. Bez roztrząsania publicznie przyczyn, bo alkoholizm to przykra przypadłość, ale osobista, nie publiczna.
Powtarzam, nie wolno i nie godzi się upubliczniać informacji o życiu prywatnym bpa Janiaka, nawet jeśli ma sporo za uszami w innych sprawach.
A dla mnie ma znaczenie kim jest pan Janiak.
Czego innego oczekuje od „bezdomnego mężczyzny pod płotem” a czego innego od biskupa.
Biskup dla mnie jest osobą publiczną.
Jeżeli pan Janiak ma chorobę alkoholową to powinien sam zrezygnować z godności biskupiej.
Nie trzeba grzebać w dokumentacji medycznej by rozpoznać pijaka tym bardziej, że miał 3.44 promila.
Taki wynik to nie jest jeden upojny wieczór ta libacja trwała na pewno dłużej.
Jak mocno zdegenerowane muszą być środowiska pana Janiaka czy Głodzia tolerujące takie zachowania biskupów.
Osobie publicznej przysługują wszystkie prawa człowieka, w tym prawo do prywatności i ochrony zdrowia. Nie był pijany podczas wykonywania obowiązków publicznych.
Dobrze Pan mówi. Tez tak uważam.
Upokarzanie wrogów przychodzi niezwykle łatwo zwolennikom personalizmu chrzescijańskiego z Więzi. Jak zwykle w sytuacji sporu wychodzi plemienne przekonanie: godność naszych jest lepsza niż godność waszych.
A może by redaktorzy napisali, kiedy byli pijani oni lub ich żony, jak wyglądali, co mówili, co robili itd.? Opinię publiczną interesuje życie tak popularnych dziennikarzy katolickich.
Że się upił w tej sytuacji, to zrozumiałe. Nagrzeszył ciężko i czeka go kara. Albo się upił z rozpaczy nad tym, co zrobił (i to by nie było takie złe) , albo tylko że strachu (a to by o nim świadczyło gorzej).
A tak na poważnie, to miał w pewnym sensie obiecane, że za lojalność wobec korporacji RCC czeka go przynajmniej lojalność instytucji, a tu niespodzianka. Został kozłem ofiarnym, chociaż nie on jeden to robił. Płotką złożoną na ołtarzu „dobrego imienia firmy. Swoją drogą ciekawe, co musiał dla tej lojalności kiedyś poświęcić. Bardzo ciekawe.