Zima 2024, nr 4

Zamów

Lek na przemoc. Dialog jako działanie radykalne

Otwarcie Centrum Praskiego Koneser. Warszawa, 29 września 2018 r. Fot. Mariusz Cieszewski / MSZ

Depolaryzacja nie polega na oddaniu głosu radykałom z dwóch stron. Nie wystarczą też wezwania do jedności, a zwłaszcza jednomyślności. Potrzebne jest raczej nadanie debacie wielobarwnych odcieni, pokazanie złożoności świata i wielości ludzkich wrażliwości.

W świecie, w którym coraz silniejszy wpływ na rzeczywistość mają pozostające poza publiczną kontrolą algorytmy, a mobilizacja społeczna oparta jest na polaryzacji i wzywaniu do walki przeciw innym, potrzebne są przestrzenie bezpieczne, wolne od konieczności opowiadania się po którejś ze stron konfliktu. Naszą propozycją jest odkrycie na nowo dialogu. Dewizą tego podejścia może być tytuł tekstu Julie Schumacher-Cohen na łamach jezuickiego „America Magazine”: „W spolaryzowanym świecie dialog jest działaniem radykalnym”. Uściślając – radykalnie innym. Gdy inni odwołują się do przemocy jako radykalnej formy działania, my chcemy pokazać dialog jako radykalną drogę przezwyciężania przemocy i wprowadzania pokoju.

Potrzeba nowego odkrycia dialogu wynika z obserwacji wspomnianych procesów cywilizacyjnych i społecznych, które domagają się innego podejścia niż dotychczasowe, jak również z dostrzeżenia dobrych praktyk instytucji używających dialogu jako metody przeprowadzania zmiany społecznej. Postulat nowego otwarcia jest ponadto efektem rozczarowania dialogiem, obecnego również w środowiskach personalistycznych i chrześcijańskich, w tym w kręgu „Więzi”. Bierze się ono m.in. ze spadku liczby partnerów gotowych i chętnych do dialogu – dla niektórych opcji ideowych stał się on podejrzany jako próba ataku na ich integralność. Naszym zdaniem jednak, zadbanie o jakość dialogu, uznanie osiągnięć licznych organizacji z całego świata i uwzględnienie ich doświadczenia, a także instytucjonalizacja dialogu w różnych obszarach życia społecznego to współcześnie kluczowe elementy strategii budowania pokoju i prewencji przemocy.

Model dialogu, który chcemy przedstawić, oparty jest na inkluzji i włączaniu jak najszerszych grup społecznych w procesy decyzyjne. Pozytywna zmiana społeczna nastąpi jedynie wtedy, gdy jak najwięcej osób uzna, że ich głos został usłyszany i wzięty pod uwagę przy podejmowaniu decyzji.

Wszystkie strony, a nie tylko dwie skrajne

Postulat budowania pokoju społecznego na fundamencie dialogu nie jest nowy. Rozwój nowoczesnego państwa, a w szczególności systemów demokratycznych, wymusił negocjowanie interesów różnych grup społecznych. Dialog jest więc naturalnym instrumentem demokracji, dzięki któremu uzgadniane są rozwiązania możliwe do przyjęcia dla jak najszerszej grupy obywateli. Im szerszy społeczny konsens, tym mniej frustracji, a zatem mniej paliwa dla grup odwołujących się do użycia przemocy w życiu publicznym.

Dlaczego dzisiaj dialog potrzebuje nowego otwarcia? Po pierwsze dlatego, że widzimy kryzys jego tradycyjnych instytucji, a wraz z nim – zaufania do demokracji. Kryzys demokracji ma przede wszystkim charakter jakościowy – związany ze słabnięciem instytucji demokratycznych, takich jak sądownictwo, podmioty dialogu społecznego czy wolne media – a nie ilościowy, ponieważ liczba krajów posiadających instytucje demokratyczne rośnie. Diagnozę tę potwierdza raport Global State of Democracy za rok 2019 autorstwa cenionej organizacji International Institute for Democracy and Electoral Assistance, w którym czytamy, że: „obserwując zmiany zachodzące w świecie demokratycznym na przestrzeni ostatniej dekady, zauważamy realne powody do zaniepokojenia”.

Dobry dialog może zmienić nas jako osoby, ale także nasze państwo i społeczeństwo, jeśli jego elementy przeniesiemy na poziom instytucjonalny

Bartosz Bartosik, Konrad Ciesiołkiewicz

Udostępnij tekst

Tłem zarówno dla kryzysu demokracji, jak i instytucji dialogu jest polaryzacja. Niesie ona ze sobą wyraźny podział na grupę wewnętrzną i zewnętrzną – „my” i „oni” – oparty na przypisywaniu członkom grupy zewnętrznej negatywnych cech, odczuwaniu wobec nich większego dystansu i przekonaniu, że „oni” uważają nas za gorszych. Centrum Badań nad Uprzedzeniami Uniwersytetu Warszawskiego w raporcie z 2019 r. pokazało, że negatywne skutki politycznej polaryzacji w Polsce nie mają barw partyjnych.

Ale polaryzacja nie tylko zagraża demokracji, stanowi również paliwo dla radykalizacji prowadzącej do przemocy i terroryzmu. Ostrzega przed tym działająca przy Komisji Europejskiej sieć Radicalisation Awareness Network. RAN alarmuje, że polaryzacja zwiększa podatność na propagandę i działania rekruterów skrajnych środowisk. Im silniejsza polaryzacja, tym żyźniejsza gleba dla rozwoju grup ekstremistycznych.

Czynniki ryzyka w procesie przemocowej radykalizacji możemy podzielić na:

  1. socjo-psychologiczne (dotyczące jednostki): poczucie alienacji i wykluczenia, złość, frustracja, żal, głębokie poczucie niesprawiedliwości lub poniżenia, tendencje do wiary w teorie spiskowe;
  2. społeczne: poważne braki w spójności społecznej, kryminalna przeszłość, ograniczona edukacja, bezrobocie;
  3. polityczne: łączenie narracji o byciu ofiarą z jednoznacznym wskazywaniem politycznego wroga;
  4. ideologiczno-religijne: głębokie przekonanie o misji dziejowej lub profetycznej roli do odegrania;
  5. trauma i inne zaburzenia: zwłaszcza trauma, której bezpośrednimi lub pośrednimi sprawcami byli rodzice;
  6. dynamika grupowa: podążanie za charyzmatycznymi liderami, silne więzi grupowe, zachowania polaryzacyjne, funkcjonowanie w opozycji do dominującej społecznie kultury i jej reguł;
  7. liderzy: „kaznodzieje” nienawiści, którzy potrafią wykorzystać podatny grunt społeczny;
  8. media społecznościowe: przyspieszają indywidualną radykalizację, ułatwiają znajdowanie bliskich środowisk i wymianę informacji.

Warto zwrócić uwagę na ósmy punkt powyższej klasyfikacji. Zarówno polaryzacja, jak i radykalizacja wzmacniane są przez social media. Nie oznacza to jednak, że to one są źródłem problemu. Dają tylko obu zjawiskom skuteczne narzędzie. Algorytmy mediów cyfrowych są tak skonstruowane, by wyświetlać odbiorcom treści, które mają się im spodobać lub są bliskie ich poglądom. Efektywnie odcinają więc nas od osób mających inne zdanie, co skutkuje powstaniem wrażenia, że wszyscy wokół są do nas podobni – tak powstają popularne „bańki” społecznościowe. Kiedy już trafimy na kogoś o innych poglądach, skłonni jesteśmy traktować go jak dziwaka żyjącego w świecie równoległym. I w pewnym sensie taka intuicja jest słuszna – algorytmy najprawdopodobniej opowiadały mu o tych samych zdarzeniach i opiniach z zupełnie innej perspektywy.

To zjawisko nie jest oczywiście nowe – psychologowie społeczni na długo przed erą mediów społecznościowych udowodnili, że ludzie mają skłonność do szukania i przyswajania wiedzy oraz opinii zbieżnych ze swoimi przekonaniami. Problem w tym, że dziś zjawisko to występuje ze zdwojoną siłą, bo pracę, którą wykonuje nasz aparat poznawczy, poprzedza wysiłek algorytmów.

Nie ma wątpliwości, że media społecznościowe mają swój duży udział w procesie radykalizacji. Eksperci z National Consortium for the Study of Terrorism and Responses to Terrorism (START) w projekcie badawczym „Pirus” dowiedli, że w 2016 r. media społecznościowe odegrały istotną rolę w zradykalizowaniu prawie 90 proc. ekstremistów, szczególnie tych działających na własną rękę. Badania pokazały też, że skraca się okres skutecznej radykalizacji, czyli procesu internalizacji postaw przemocowych w wyniku ekspozycji na agitację radykalizacyjną. W 2005 r. proces ten zajmował 18 miesięcy, w 2016 r. – zmalał do 13.

Przeciwdziałanie polaryzacji i radykalizacji jest trudne, gdyż utarte praktyki nie tylko nie przynoszą oczekiwanego skutku, ale mogą wręcz prowadzić do rozwoju zagrożeń. Wskazuje na to Bart Brandsma, czołowy badacz polaryzacji. Opisuje on ten proces jako grę, w której dominuje myślenie dychotomiczne według kategorii: my–oni, dobre–złe, moralne–niemoralne, wróg–przyjaciel, prawicowe–lewicowe itd. Uczestników gry można podzielić na: agitatorów, dołączających, milczących (świadków), budujących mosty i kozłów ofiarnych. Ci, których Brandsma nazywa „budującymi mosty”, w dobrej wierze i z przekonaniem o własnym obiektywizmie zapraszają do rozmów obie strony sporu. Problem w tym, że w ten sposób przyczyniają się do utrzymania – nieprawdziwego, bo radykalnie uproszczonego – dychotomicznego podziału świata, w którym zło walczy z dobrem. Według takiego schematu działają często mainstreamowe media, pragnące zachować wrażenie obiektywizmu. Niestety, zamiast pokazywać różnorodność, wydobywają tylko głosy skrajne. Bywa wręcz, że „budujący mosty” stają się na pewnym etapie kozłem ofiarnym, gdyż stoją na linii ognia między dwiema stronami.

Analiza Brandsmy jednoznacznie pokazuje więc, że depolaryzacja nie polega na oddaniu głosu radykałom z dwóch stron. Ale nie wystarczą też wezwania do jedności, a zwłaszcza jednomyślności. Potrzebne jest raczej nowe zarysowanie horyzontu debaty i nadanie jej wielobarwnych odcieni. Należy pokazywać złożoność świata i wielość ludzkich wrażliwości.

Dialog to nie naiwność

Do tego niezbędny jest wysokojakościowy dialog korzystający z doświadczeń instytucji, które wykazały się skutecznością w niwelowaniu polaryzacji, przeciwdziałaniu przemocy i deeskalacji konfliktów. Taki dialog powinien posiadać następujące cechy:

  1. inkluzywność – powinien dążyć do włączania ludzi i grup w proces dialogowy, dawać każdemu poczucie współuczestnictwa;
  2. równość – każdy głos jest ważny w procesie wypracowania zrównoważonych rozwiązań dla społeczności (dlatego nie należy oddawać na początku inicjatywy radykałom, gdyż są oni zazwyczaj najgłośniejsi i szybko dominują nad całością debaty); uczucia i potrzeby wszystkich uczestników dialogu są równie istotne, a różnorodność jest zasobem, nie przeszkodą;
  3. bezpieczeństwo – należy zadbać o fizyczne i psychiczne poczucie bezpieczeństwa uczestników procesu, ale również zapewnić im wystarczający komfort, by mogli podzielić się swoimi najgłębszymi przekonaniami i uczuciami bez bycia pouczanymi;
  4. oparcie na wiedzy – powinien korzystać z dorobku instytucji, naukowców, ekspertów i doświadczenia życiowego innych osób;
  5. troska o komunikację – dbanie o język faktów; uczestnicy nie mówią o innych, lecz wyrażają własne opinie, uczucia i potrzeby, a komunikacja z pozostałymi powinna opierać się przede wszystkim na pytaniach otwartych;
  6. zgoda na zmianę – uczestnicy mają prawo do zmiany swojego zdania i wyrażenia jej powodów;
  7. spontaniczność – nienarzucanie rozwiązań przez inicjatorów i moderatorów procesu, nastawienie przede wszystkim na słuchanie, a nie na szukanie rozwiązań, a także akceptacja rozwiązań zaproponowanych przez uczestników dialogu;
  8. trwanie w czasie – zmiana społeczna wymaga czasu i będzie oparta na zaufaniu zbudowanym w efekcie spotkania z różnorodnością.

Powyższe cechy są syntezą różnych metodologii i opierają się na rozwiązaniach przetestowanych w odmiennych warunkach kulturowych. Przekonanie o ich mocy nie jest więc naiwną utopią czy „chciejstwem”, jak Melchior Wańkowicz proponował tłumaczyć wishful thinking. Dialog jest tu zresztą rozumiany nie tylko jako postawa, lecz przede wszystkim jako umiejętność – czyli coś, co można rozłożyć na części pierwsze i czego można się nauczyć.

Przykładem takiego podejścia do dialogu może być działalność Nansen Center for Peace and Dialogue, działającego od niemal 30 lat ośrodka z Lillehammer w Norwegii. Centrum Nansena znane jest przede wszystkim z pracy ze skonfliktowanymi etnicznymi społecznościami na Bałkanach. O jednym z projektów prowadzonych w Kosowie, w którym wzięli udział Serbowie i Albańczycy, opowiada poruszający film dokumentalny Jona Haukelanda Pojednanie. Norweska organizacja używa swojej metody dialogu również w Afganistanie, irackim Kurdystanie czy w rodzimym kraju. W Polsce podejście Centrum Nansena jest promowane przez projekt „Wyłącz ego. Zrozum drugiego”.

Ważną inspiracją do ustanawiania dobrych praktyk dialogowych jest również działalność Wspólnoty Sant’Egidio. Założona w 1968 r. przez grupę studentów wspólnota określana jest mianem „małego ONZ” ze względu na mediacje pokojowe, które na prośbę przywódców państw i organizacji międzynarodowych prowadzi od wielu lat w swojej siedzibie na rzymskim Zatybrzu. Jej najświeższym osiągnięciem jest podpisanie 12 stycznia 2020 r. traktatu pokojowego dla Sudanu Południowego, gdzie w wyniku wojny domowej zginęło ok. 400 tysięcy osób, a ok. 4,5 miliona zostało uchodźcami (z czego mniej więcej połowa uciekła poza granice kraju). Prof. Andrea Riccardi, założyciel Wspólnoty, mówi: „Paradoksalnie sam fakt, że procesy mediacji prowadzone są przez osoby spoza konfliktu, autentycznie motywowane względami pokojowymi, ale bez żadnych celów politycznych, finansowych czy międzynarodowego prestiżu do wygrania, stanowi jedną z najsilniejszych stron całego procesu. Słowami kluczami, jakie się w nim pojawiają, są: przyjaźń, dialog i elastyczność”.

Wspólnota Sant’Egidio (obecna od 2008 r. także w Polsce) wcześniej doprowadziła m.in. do zakończenia wojny i podpisania trwałego pokoju w Mozambiku, zawieszenia broni w Republice Środkowoafrykańskiej, a także wymyśliła i wprowadziła w życie europejskie korytarze humanitarne. Mediatorzy z Sant’Egidio nie są profesjonalistami kształconymi i pracującymi zawodowo jako dyplomaci. Ich wiarygodność i skuteczność bierze się z wiernej służby ubogim, ofiarom wojen i uchodźcom w wielu regionach świata. Wspólnota podkreśla, że kluczowe w procesach pokojowych jest oddanie głosu ofiarom konfliktów, dopuszczenie wszystkich ważnych aktorów do dialogu i stworzenie jak najszerszej bazy społecznej dla wynegocjowanych ustaleń. Ponieważ Sant’Egidio jest świecką wspólnotą wywodzącą się z Kościoła katolickiego – choć zorientowaną na ekumenizm i dialog międzyreligijny – jej działalność oparta jest na modlitwie i czerpaniu inspiracji z Ewangelii. Warto pamiętać, że wiara i duchowość mogą być ważnymi zasobami w rozwiązywaniu konfliktów zbrojnych i społecznych.

Praktyki, które działają

Ważnym elementem prezentowanego tu podejścia do dialogu jest, jak już wspomnieliśmy, uznanie go za kompetencję. Jej trzy elementy składowe to: postawa, wiedza i umiejętności, co oznacza, że w dialogu można się ćwiczyć i rozwijać. Z tego względu niezwykle ważne są projekty edukacyjne – jak na przykład „Dialogi w praktyce” – czy inicjatywy wspierające praktyczne wykorzystanie dialogu, jak konkurs „Rozmowa mimo różnic”.

Listę najważniejszych cech dialogu można uzupełniać. Co istotne, takiego dialogu możemy się uczyć zarówno na poziomie indywidualnym, relacyjnym, rodzinnym – warto jego założenia wykorzystać choćby w kursach przedmałżeńskich, co robią m.in. „Spotkania Małżeńskie” i „Małżeńskie Drogi” – jak i społecznym: w szkole, miejscu pracy czy w instytucjach publicznych.

Przy dialogu społecznym warto jednak dodać, że nie da się na dłuższą metę tworzyć kultury opartej na dialogu – chyba że mowa o budowaniu kontrkultury, co również może być wartością w konkretnych warunkach historycznych – jeśli dobre praktyki demokratyczne są łamane przez większość sejmową czy zakłady pracy, gdzie relacje pracownicze przypominają bardziej folwark niż manufaktury dialogu*, a system edukacji oparty jest przede wszystkim na przymusie i hierarchiczności.

Ponieważ problem wymaga całościowych, instytucjonalnych rozwiązań, postulujemy więc uzupełnienie Rady Dialogu Społecznego (powołanej ustawą z 2015 r. jako forum dialogu przedstawicieli pracowników, pracodawców i rządu) o Radę Pokoju Społecznego. Ta nowa instytucja łączyłaby kompetencje badawcze z prewencją przemocy, edukacją dialogową i pokojową. Korzystając z wiedzy i doświadczenia organizacji pozarządowych, mogłaby współpracować zarówno ze służbami specjalnymi (w monitorowaniu zagrożenia radykalizacją prowadzącą do przemocy), jak i z ministerstwami czy innymi instytucjami publicznymi, aby wspierać legislację i praktyki korzystające z podejścia dialogowego. Rada Pokoju Społecznego, działająca przy Radzie Dialogu Społecznego, odpowiadałaby za wprowadzenie do podstawy programowej polskich szkół elementów porozumienia bez przemocy (nonviolent communication) Marshalla Rosenberga, a także mechanizmów antyradykalizacyjnych. Służyłaby również jako swoista baza facylitatorów procesów dialogowych, wspierająca rozpoczynanie takich procesów w społecznościach dotkniętych konfliktem.

Mamy w Polsce budujące przykłady wprowadzania rozwiązań opartych na dialogu na różnych poziomach. Świadczy o tym rozwój budżetów partycypacyjnych w polskich miastach. Niektóre samorządy organizują dodatkowo panele obywatelskie, do których zaprasza się (choć może to dziwnie zabrzmieć) losowo wybranych mieszkańców miasta. Uczestnicy zapoznają się z tematem konsultacji, możliwymi sposobami rozwiązania problemu i po dyskusji w głosowaniu wskazują najbardziej optymalne. Podejście to opiera się na uznaniu wiedzy istniejącej w społeczeństwie, dowartościowuje obywateli i wzmacnia ich poczucie sprawczości.

Dobrze poprowadzony dialog może pomóc dostrzec po drugiej stronie sporu osoby, które są motywowane przez potrzeby podobne do naszych, choć wyrażane w inny sposób

Bartosz Bartosik, Konrad Ciesiołkiewicz

Udostępnij tekst

Wariacje na temat tej metody można zastosować także na poziomie centralnym. Tak się stało w Irlandii, gdzie powstało Zgromadzenie Obywatelskie (ang. Citizens’ Assembly). Ma ono za zadanie inicjować dialog i przygotowywać rekomendacje dla instytucji państwowych w obszarze najważniejszych wyzwań przyszłości i spójności społecznej, takich jak starzenie się społeczeństwa, zmiany klimatyczne, aborcja czy równość płci. W skład Zgromadzenia Obywatelskiego wchodzi 99 wybranych losowo osób posiadających prawa wyborcze oraz ich ewentualni zmiennicy w takiej samej liczbie. Setnym członkiem jest przewodniczący, nominowany przez rząd. Sposób procedowania tej instytucji bazuje na części z wymienionych powyżej zasad dobrego dialogu, ma też ona do dyspozycji grono ekspertów, którzy wspierają prace Zgromadzenia. Po osiemnastu miesiącach, poświęconych na poznanie tematu obrad i dialog, Zgromadzenie przygotowuje raport zawierający rekomendacje dla parlamentu. Rząd ma obowiązek się do nich odnieść i zaproponować konkretne kroki legislacyjne, jakie zamierza podjąć w danej sprawie.

Jesteśmy przekonani, że wysokojakościowy dialog obniży poziom polaryzacji i temperaturę debaty publicznej wokół sporów rozbudzających największe emocje. Trudno dziś rzeczowo rozmawiać o aborcji w gronie osób, które różnią się poglądami na jej temat, jeśli nie chce się wywołać poważnej awantury. Dobrze poprowadzony dialog może pomóc dostrzec po drugiej stronie sporu osoby, które są motywowane przez potrzeby podobne do naszych, choć wyrażane w inny sposób. Przykładem jest Talking with the enemy – projekt dialogowy angażujący liderki ruchu pro-choice i pro-life z Bostonu. Inicjatywa powstała w reakcji na zamordowanie pracowniczek i klientek klinik aborcyjnych przez aktywistę pro-life. W relacji z procesu dialogowego uczestniczki opisują, jak bardzo obawiały się rozmów z drugą stroną i jak trudno było im początkowo dojść do jakichkolwiek wspólnych ustaleń. Wiedziały jednocześnie, jak ważna była ich rola w powstrzymaniu przemocy. Dialogi doprowadziły do depolaryzacji, potępienia przemocy, wspólnych modlitw na rzecz powstrzymania przemocy oraz do zmiany języka debaty publicznej. Uczestniczki podkreślały, że w efekcie procesu, który przeszły, dostrzegły w drugiej stronie sporu partnerki, a nawet przyjaciółki. Nie zmieniły jednak poglądu co do preferowanych rozwiązań prawnych dotyczących aborcji. To dobry przykład mówiący o tym, czym dialog jest, a czym nie. Dialog nie znosi różnic, ale pozwala pokojowo współżyć osobom o różnych poglądach.

Ważne również, by nie utożsamiać dialogu z jedną stroną sporu światopoglądowego czy politycznego – bardziej liberalną czy lewicową. Do amerykańskiej platformy promocji współpracy i dialogu Bridge Alliance należy ponad 80 organizacji społecznych i biznesowych, z których wiele reprezentuje środowiska konserwatywne i związanych jest z Partią Republikańską. Ich przesłaniem jest hasło „Kraj ponad partią” i stawianie interesów całości społeczeństwa przed celami partykularnymi.

Wróg staje się przyjacielem

O atrakcyjności dialogu stanowi jego spontaniczność i nieprzewidywalność. Punktem wyjścia do dialogu jest niewiedza na temat tego, dokąd nas ten proces zaprowadzi. Czasem potrzebuje również gestów prorockich – jak ucałowanie przez papieża Franciszka stóp liderów skonfliktowanych stron w Sudanie Południowym, gdy po raz pierwszy przyjechali do Rzymu.

Dialog potrzebuje praktyków i całościowego spojrzenia na człowieka. W tym kontekście warto przywołać personalistyczne korzenie „Więzi”. Emmanuel Mounier w swojej wykładni natury ludzkiej wyjaśnił pochodzenie mechanizmów polaryzacyjnych. Wskazywał, że samo budowanie nowych grupowych „my” – jak rodzina, zespół w pracy, ojczyzna – nie oznacza pozbycia się egocentryzmu. Ta obserwacja jest niezbędna w opracowywaniu wszelkich rozwiązań instytucjonalnych, nakazuje ich ciągłe odświeżanie i przekraczanie egocentryzmów. Dla każdego człowieka pokonywanie własnych słabości – także na poziomie wspólnotowym – jest możliwe wyłącznie przez otwarcie na doświadczenie spotkania i czerpanie z niego.

Wesprzyj Więź

Dobry dialog może zmienić nas jako osoby, ale także nasze państwo i społeczeństwo, jeśli jego elementy przeniesiemy na poziom instytucjonalny. Dynamikę tej zmiany doskonale ujmuje abp Alfons Nossol: „Dialog to język macierzysty ludzkości, bo wroga zamienia w przeciwnika, a przeciwnika w przyjaciela”. 

Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź”, wiosna 2020

 Z blisko 400 tekstów opisujących relacje pracownicze przeanalizowanych przez Komitet Dialogu Społecznego Krajowej Izby Gospodarczej aż 79 proc. przedstawia ich negatywny albo bardzo negatywny obraz, https://dialogkig.pl/wp-content/uploads/2019/04/publikacja_KDS_Miedzy-feudalizmem-a-personalizmem_2019.pdf [dostęp: 20.02.2020].

Podziel się

Wiadomość