Podstawowym komponentem teorii spiskowych jest lęk przed mitycznymi mocami, które przyjmują postać quasi-historycznych konkretów.
Tekst ukazał się w miesięczniku „Więź” nr 3/2015.
Czym jest teoria spiskowa? Wydaje się, że odpowiedź na to pytanie jest łatwa. Intuicja podpowiada, że jest to interpretacja faktów stojąca w sprzeczności z oficjalnie uznanymi ich tłumaczeniami, której głównym elementem jest przekonanie o wielkim wpływie na to, co się w świecie działo i dzieje, różnych konspiratorów chcących utajnić swą działalność przed opinią publiczną. Daniel Pipes, amerykański historyk i politolog, który w swej „Potędze spisku” podjął się teoretycznej analizy fenomenu teorii konspiracjonistycznych, uważa, że spiski, na jakie powołują się spiskolodzy (tj. wyznawcy teorii wyżej wymienionych) najczęściej nie istnieją. Ludzie wierzący w spiski lękają się zatem zwykle czegoś, czego nie ma[1].
Problem z twierdzeniem Pipesa jest taki, że w toku dziejów historycy bez trudu mogą wskazać spiski, które naprawdę się zawiązywały i próbowały wywrzeć wpływ na rzeczywistość polityczną, ekonomiczną, kulturową czy religijną. Wszyscy uczący się łaciny na mowach Cycerona od wieków przecież dowiadywali się o sprzysiężeniu Katyliny. Trudno też byłoby zaprzeczyć, że tzw. spisek prochowy angielskich katolików z 1605 r. (jego skutkiem był nieudany zamach Guya Fawkesa na życie króla Anglii i Szkocji Jakuba I) czy konspiracyjny związek niemieckiej elity wojskowej pod przywództwem Clausa von Stauffenberga (w wyniku którego doszło do zamachu na Hitlera 20 lipca 1944 r.) nie miały miejsca w historii.
Mimo to wielu badaczom problemu teorii spiskowych wydaje się jednak, że w odróżnieniu od spisków istotnie zawiązanych i działających (które mogą być i są przedmiotem badań historycznych) podmiot sprawczy w różnorakich opowieściach o mniej czy bardziej potężnych konspiracjach z reguły nie istnieje (albo też istnieje na sposób zupełnie inny niż przedstawiany w owych opowieściach). Należy zatem widzieć w nim tylko fantazmat twórców i wyznawców teorii spiskowych. Taka konstatacja jest jednak chyba nazbyt pospieszna.
Z pewnością weryfikacja konspiracjonistycznych wiar łatwiejsza jest do przeprowadzenia w przypadku faktów z przeszłości. Prof. Jerzy Topolski w swojej „Teorii wiedzy historycznej” stwierdził, że w przypadku teorii spiskowej „chodzi o pomniejszanie lub całkowite pozostawianie poza polem widzenia historyka […] masowych procesów historycznych (obiektywnych, jak i w zakresie świadomości) będących warunkiem dla zaistnienia innych masowych procesów (np. rewolucji, rozległych konfliktów społecznych), w zamian za wyjaśnianie tych ostatnich przez odwoływanie się do faktycznych czy rzekomych działań pewnych niewielkich grup, czy nawet jednostek, bądź też do wpływu jakichś sił pojmowanych w sposób nader abstrakcyjny i zmistyfikowany”[2].
Popularny w różnych teoriach konspiracjonistycznych wizerunek spiskowca zawdzięczamy europejskiemu średniowieczu
Z kolei prof. Janusz Tazbir w swych badaniach nad słynnymi „Protokołami Mędrców Syjonów” doszedł do wniosku, że pod mianem spiskowej teorii dziejów (nazywanej czasem też teorią agenturalną bądź policyjną) trzeba rozumieć „nie samo zajmowanie się […] sprzysiężeniami, lecz przypisywanie im decydującego znaczenia. Łączy się to zazwyczaj z lekceważeniem lub wręcz negowaniem innych czynników sprawczych”. Z drugiej strony, argumentuje dalej Tazbir, „spiskowa wizja dziejów zakłada istnienie demonicznych organizacji działających poprzez dziesiątki lat czy nawet stulecia. […] Na miejsce racjonalnie prowadzonych badań wchodzi prymitywne myślenie, stanowiące poniekąd swoistą odmianę magii”[3].
Inni jednak w tym „prymitywnym myśleniu” chcą dostrzegać nie tyle „odmianę magii”, ile potrzebę poszukiwania mitu – takiej wizji rzeczywistości historycznej i współczesnej, która nie będzie już bezładnym galimatiasem informacji, lecz przekonującą i spójną wizją dziejów świata od jego początków po chwilę obecną[4]. Główną rolę w tej wizji odgrywa zakulisowa intryga, która skupia w sobie rozmaite z pozoru wątki (łącząc prawdziwe z fałszywymi, co stanowi dodatkową jeszcze trudność przy odpieraniu spiskologicznych argumentacji). Dzięki niej to, co dotąd było poznawczym chaosem, staje się dla wyznawcy teorii spiskowej prostą, przekonującą i zrozumiałą (bo opartą na tzw. zdrowym rozsądku) interpretacją jego własnego losu bądź też losu grupy, do której przynależy. Los ów pozostaje igraszką w rękach złowrogich, zewnętrznych sił, którym przeciwstawić się z definicji jest trudno, bo przecież działają zazwyczaj w sposób niejawny. Wychodzi zatem na to, że podstawowym komponentem teorii spiskowych jest lęk przed mitycznymi mocami, które w różnorakich opowieściach o konspiracjach przyjmują postać quasi-historycznych konkretów.
Historia funkcjonowania tego lęku (a w tym przypadku jak najbardziej stosować można zasady rzetelnych badań naukowych) jest bez wątpienia fascynująca, szczególnie gdy chodzi o obawę przed mocami działającymi nie na poziomie lokalnym i w wąskim wycinku czasu, lecz strach przed siłami (rzekomo) aktywnymi przez wiele stuleci i mającymi wpływ na dzieje całej ludzkości.
Żydzi jako spiskowcy
W
swej analizie historii teorii spiskowych Daniel Pipes wskazuje na jeden –
kluczowy, jego zdaniem, dla
spiskologicznych opowieści – fakt: „W
1306 roku król Francji Filip IV wypędził Żydów ze swego kraju. Wyjaśnił, że «hańbią
oni w niezliczony sposób chrześcijańskie obyczaje i przyjęte zasady
postępowania». W następnym roku skasował chrześcijański zakon templariuszy,
pomawiając ich o bluźnierstwo, homoseksualizm i mnóstwo innych występków («obmierzła
rasa, rzecz niemal nieludzka, zaiste, oddalona od wszelkiej ludzkości»), które
jakoby dowodziły, iż byli sługami szatana. W obu przypadkach motywem
postępowania króla był również lęk przed siłą represjonowanej grupy oraz
pragnienie zdobycia jej bogactw, które za każdym razem natychmiast konfiskował.
Podobne, przeprowadzone niemal jednocześnie, działania przeciwko Żydom i
członkom tajnego stowarzyszenia znakomicie symbolizują dwojaką tradycję
konspiracjonistyczną, która zrodziła się w średniowiecznej Europie, a w
późniejszych czasach zapłodniła polityczną wyobraźnię najpierw Europejczyków, a
potem ludzi w pozostałych częściach świata”[5].
Z pewnością i przed średniowieczem myślenie spiskowe w wielu miejscach na świecie miało się całkiem dobrze (pojawiały się np. oskarżenia pod adresem różnych grup i nacji – mniej lub bardziej prawdopodobne – o chęć doprowadzenia Cesarstwa Rzymskiego do upadku). Jednak prawdą jest chyba, że popularny w różnych teoriach konspiracjonistycznych wizerunek spiskowca zawdzięczamy właśnie europejskiemu średniowieczu.
Nie przypadkiem też oskarżenia licznych spiskologów od tamtej epoki aż po dziś dzień kierowane są pod adresem Żydów. Od chwili ostatecznego rozłączenia Kościoła i judaizmu rabinicznego, jakie miało miejsce po zburzeniu Świątyni w Jerozolimie w 70 r. n.e., Żydzi bez wątpienia nie cieszyli się wielką sympatią chrześcijan. W III w. Orygenes, wielki teolog z Aleksandrii, oskarżył ich nawet „o najwstrętniejszą zbrodnię zawiązania spisku przeciw Zbawicielowi ludzkiej rasy”[6]. Z czasem jednak, gdy Kościół wyraźnie umocnił swą pozycję w społeczeństwie, obie wspólnoty religijne wypracowały modus vivendi. Żydzi podlegali różnym prawnym restrykcjom, ale chrześcijanie nie mieli zamiaru ich eksterminować.
Sytuacja wyraźnie uległa zmianie pod koniec XI w. – z nastaniem epoki krucjat. Walka chrześcijan z „niewiernymi” o Ziemię Świętą nie zakończyła się sukcesem. Zaowocowała jednak powstaniem stereotypu „niewiernego” dybiącego na wyznawców Chrystusa. Żydzi mieszkający bliżej chrześcijan niż muzułmanie łatwiej nadawali się na cel ataków jako „niewierni”. Nawoływania niektórych ludzi Kościoła do praktykowania godnej postawy względem Żydów nie na wiele się zdały. Rozpoczęły się prześladowania społeczności żydowskich w różnych częściach Europy. Wśród wyznawców judaizmu coraz większą popularność zaczęły zyskiwać takie interpretacje tradycyjnego judaizmu, w których przyjście Mesjasza utożsamiano z końcem chrześcijaństwa. Jednocześnie chrześcijanie zaczęli się obawiać „żydowskiej zemsty”. Wizerunek knującego, działającego (początkowo tylko od czasu do czasu) na szkodę Kościoła Żyda stawał się coraz powszechniejszy.
Zwolennicy teorii spiskowych chcą widzieć rzeczywistość, która nie będzie już bezładnym galimatiasem informacji, lecz przekonującą i spójną wizją dziejów świata od jego początków po chwilę obecną
Już w 1096 r. – w roku I krucjaty – pojawiły się w Wormacji pogłoski o zatruwanych przez Żydach studniach i innych źródłach pitnej wody. Niedługo później w wielu częściach łacińskiej Europy coraz większy posłuch dawano pełnym nieskrępowanej fantazji antyżydowskim opowieściom o mordach rytualnych dzieci, bezczeszczeniu hostii, profanacjach kościołów i kaplic. Pojawiły się oskarżenia o bluźnierstwa przeciw Chrystusowi w Talmudzie i o żydowski wyzysk ekonomiczny (jak widać, od średniowiecza katalog kalumnii kierowanych przeciw Żydom zawiera w sobie stałe elementy). W końcu Żydów zaczęto oskarżać o nieustanne knowania przeciw chrześcijanom w celu zagarnięcia władzy nad światem (krzyżowcy, co prawda, często oskarżali wyznawców judaizmu o chęć dokonania tego wraz z muzułmanami).
W epoce krucjat pojawiły się nie tylko teorie spiskowe na temat Żydów. Powstało też nowe, nieznane wcześniej Europie zjawisko – zakony rycerskie. Szczególna aura tajemniczości otaczała templariuszy, którzy istotnie zgromadzili wielkie bogactwa. W oczach wielu stali się moralnie podejrzani – kolekcjonowanie dóbr doczesnych sprzeciwiało się przecież regule pobożności. Ale podejrzenia względem templariuszy nie odnosiły się wyłącznie do ich bogactwa, choć z biegiem czasu istotnie zaczęli coraz bardziej przypominać korporację bankierów. Pipes twierdzi, że kilka ich cech „zapewniło im trwałą otoczkę tajemnicy. Otaczała ich atmosfera spisku. Na przykład w czasie ceremonii przyjęcia do zakonu kandydatowi mówiono, że «w naszym Zakonie widać jedynie powierzchnię tego, co jest w jego wnętrzu». Sugerowano, że za zamkniętymi drzwiami dzieje się coś niezwykłego. Pod koniec ceremonii inicjacji każdy rycerz całował nowo przyjętego w usta, co miało oczywiste homoseksualne zabarwienie”[7].
W 1307 r. marzący o przejęciu wpływów i bogactwa templariuszy król Francji Filip IV Piękny wystąpił przeciw zakonowi, oskarżając rycerzy-mnichów o zaparcie się Chrystusa, plucie na krzyż, obcowanie płciowe niezgodne z naturą, cześć oddawaną bożkom (a niebawem także o inne zbrodnie). Wkrótce oskarżenia Filipa wsparł papież, a pod jego wpływem inni władcy europejscy. Zeznania składane przez wielu templariuszy na torturach nie pozostawiały wątpliwości. W 1314 r. w Paryżu został spalony na stosie ostatni mistrz zakonu Jakub de Molay. Ale swoiste legendy o rycerzach-mnichach krążyły po Europie przez następne wieki.
Pipes pisze: „Olśniewająca kariera, ogromna potęga i koszmarny koniec templariuszy razem wzięte uczyniły z nich stały element europejskich teorii spiskowych. Templariusze jawią się jako pierwsze i najbardziej wszechobecne tajne stowarzyszenie. Gdy patrzymy w przeszłość, nawet grupy spiskowe kryjące się w zamierzchłej historii nabierają konkretnych kształtów jedynie w zestawieniu z templariuszami. Gdy natomiast przeanalizujemy dalsze dzieje, przekonamy się, że, praktycznie rzecz biorąc, wszystkie tajne stowarzyszenia w następnych wiekach wywodzono od nich […]. Okultyści obdarzali ich magiczną mocą, a racjonaliści epoki oświecenia traktowali jako spiskowców antychrześcijańskich. W dodatku niezwykła legenda templariuszy oczarowała wielu romantyków, którzy stracili wiele godzin na poszukiwania ich bożków, tajemnych reguł i ukrytych skarbów”[8].
O templariuszach ponownie zaczęło się robić głośno w Europie w XVIII w. – kilkadziesiąt lat przed rewolucją francuską. Wtedy to zaczęły się intensywnie rozwijać stowarzyszenia o istotnie mocno spiskowym charakterze: wolnomularze i iluminaci.
Tajemnice masonów i iluminatów
Na temat masonerii wylano morze atramentu, ale początki ruchu wolnomularskiego (mającego, jak podkreślali wolnomularze już w XVIII w., swe praźródło w średniowiecznych bractwach murarskich) nie są do dziś jednoznacznie czytelne. Wiadomo, że w miarę dojrzałą postać przyjęło wolnomularstwo w 1717 r., gdy powstała Wielka Loża w Londynie (która swój statut przyjęła zresztą dopiero 6 lat później). Był to rodzaj klubu zrzeszającego ludzi różnych stanów (przede wszystkim wywodzących się z arystokracji i bogatego mieszczaństwa), którzy – uznając zasady moralnego samodoskonalenia jednostek i społeczeństw, tolerancji światopoglądowej, deizmu, wolności słowa i wyboru – chcieli działać na rzecz propagowania tych zasad zarówno w swoich środowiskach, jak i w różnych europejskich krajach (loże szybko rozprzestrzeniły się z Anglii na kontynent).
Masoni nie stronili od tajemniczych rytów (z symbolami, które miały przede wszystkim odniesienie do budowania, choć dość często w lożach przyjmowano również symbolikę okultystyczną). Miały one na celu silniejsze związanie członków z ruchem oraz pozyskiwanie prestiżu w społeczeństwach (z tego powodu np. francuskie loże głosiły, że wywodzą się od mistrza Hirama – budowniczego Świątyni Salomona). Jednocześnie jednak wolnomularze propagowali sekularyzm, w związku z czym widziano w nich wrogów chrześcijaństwa (nie bez podstaw, choć masonami w XVIII w. zostawali często prominentni członkowie różnych chrześcijańskich Kościołów). W odpowiedzi wolnomularze zaczęli głosić, że prekursorami ich ruchu byli… templariusze, tym samym dając mocny argument różnym zwalczającym ich spiskologom (wedle których masoneria miała chcieć się zemścić na monarchii francuskiej za śmierć Jakuba de Molay). Faktem jest, że masoni mocno przyczynili się do popularyzacji filozoficznych i politycznych idei oświecenia. Nie jest przesadą twierdzenie, że w jakimś stopniu przyczynili się do powstania gruntu pod rewolucje amerykańską i francuską.
W II połowie XVIII w. obok masonerii gwałtownie zaczęły się rozwijać także inne tajne stowarzyszenia. Najbardziej znanym i wpływowym wśród nich okazał się Zakon Iluminatów – mocno zhierarchizowana organizacja powołana do życia 1 maja 1776 r. przez Adama Weishaupta, profesora prawa na uniwersytecie w Ingolstadt w Bawarii. Iluminaci działali ledwie przez kilka lat, nie liczyli nigdy więcej niż kilka tysięcy członków. W 1790 r. władze bawarskie wprowadziły karę śmierci za propagowanie idei iluminackich.
Antysemityzm i spiskowy marksizm przez długie dziesięciolecia były stałym motywem europejskiej polityki
Dlaczego iluminatów uważano za aż tak groźnych? Weishaupt uznał, że eudajmonistyczne, służące głównie samodoskonaleniu idee wolnomularzy są utopijne. Chodziło zaś o to, by realnie zmieniać społeczeństwa i ustroje. Zakon Iluminatów miał być przede wszystkim narzędziem politycznym służącym rewolucyjnym przewrotom. Pipes pisze, że „wymagając od wtajemniczonego o wiele więcej niż poprzednie tajne stowarzyszenia, iluminaci doprowadzili do powstania nowego rodzaju organizacji”. Oddzielali swoich członków od rodzin i przyjaciół, „a następnie wprowadzając ich w nową społeczność, nacechowaną przeświadczeniem o celowości działania i posłuszeństwem, stworzyli oni model rewolucyjnego społeczeństwa”[9]. Była to forma „tajnego stowarzyszenia kierowanego przez przywódców, którzy ukrywają swoje cele przed członkami, czyli wynaleźli tak zwaną podwójną doktrynę. To, o co niesłusznie oskarżano masonów, stało się przyjętą z premedytacją strategią iluminatów Weishaupta. Podwójna doktryna zakłada, że szeregowi członkowie poznają cele zastępcze, podczas gdy supérieurs inconnus znają prawdziwe, zupełnie odmienne, wewnętrzne tajemnice organizacji. Nie był to jedyny przypadek, gdy teoria spiskowa przekształca się w spisek. Podwójna doktryna okazała się potężnym narzędziem i odegrała główną rolę w wielu późniejszych tajnych stowarzyszeniach. […] Ogólnie rzecz biorąc, iluminaci wprowadzili zupełnie nową jakość działania, stosując dla realizacji celów politycznych systematyczną infiltrację i podstęp”[10].
Dzięki aktywnym na różnych polach rewolucjonistom, takim jak hrabia Mirabeau, Nicholas de Bonneville czy Filippo Buonarroti, iluminaci zdobyli znaczny wpływ na politykę europejską już po formalnej likwidacji Zakonu. Na iluminacką tradycję powoływali się później zarówno rosyjscy dekabryści, jak włoscy karbonariusze. Strach przed iluminatami był u źródeł uchwały Kongresu USA, w której stwierdzano, że „intrygi tajnych organizacji muszą być uznane za jedno ze stałych zagrożeń naszych czasów”[11]. Być może za tego rodzaju lękiem stało przekonanie, że pozbawiona legitymacji boskiej demokratyczna władza jest w swej istocie słaba i być może bardziej nawet wystawiona na działania tajnych, parademonicznych sił niż rządy sprawowane przez boskich pomazańców.
Potrójna konspiracja
W historii teorii spiskowych iluminaci razem z wolnomularzami i Żydami znaleźli swoje miejsce przede wszystkim dzięki pewnemu francuskiemu eksjezuicie. W latach 1797–1799 ukazało się w Londynie po francusku pięciotomowe dzieło, którego wpływ na opinię publiczną w Europie trudno historykom i dziś przecenić. Nosiło tytuł „Mémoires pour servir à l’histoire du jacobinisme” (co można oddać po polsku jako „Pamiętniki będące przyczynkiem do historii jakobinizmu”). Autorem tej księgi był urodzony w 1741 r. francuski emigrant Augustine De Barruel, były superior jezuickiego konwentu. Do Anglii zbiegł w obawie przez rewolucyjnymi represjami. We Francji zasłynął bowiem przed 1789 r. jako antyoświeceniowy publicysta. Opowiadał się, co prawda, za pewnymi demokratycznymi reformami, ale nieprzejednanie bronił przywilejów kleru. Na emigracji w Anglii szybko doszedł do wniosku, że francuska rewolucja musiała zostać wywołana przez antykatolicki spisek. Trzeba było tylko odpowiedzieć na pytanie, kto w spisku tym maczał palce.
De Barruel w swoich „Mémoires” po kilku latach „badań” postanowił dać systematyczną i popartą mocnymi argumentami racjonalnymi odpowiedź na to pytanie. W swej argumentacji oparł się zresztą na informacjach dostarczonych mu osobiście przez dwóch prominentnych brytyjskich autorów: Edmunda Burke’a (zwanego dziś ojcem angloamerykańskiego konserwatyzmu) oraz uznanego szkockiego fizyka i matematyka Johna Robisona. Główna teza „Mémoires” brzmiała następująco: rewolucję we Francji precyzyjnie przygotowali zawczasu jakobini, do których grona należeli filozofowie-encyklopedyści, masoni i bawarscy iluminaci.
W pierwszym tomie noszącym tytuł „Antychrześcijański spisek” De Barruel oskarżył Woltera i jego filozoficznych zwolenników o stworzenie spisku mającego na celu zniszczenie chrześcijaństwa. W tomie drugim („Spisek sofistów i bunt przeciw królowi”) były jezuita próbował pokazać, jak filozoficzni spiskowcy sprzymierzyli się w swych działaniach z wolnomularzami. Obok likwidacji chrystianizmu celami równorzędnymi stały się odtąd dla konspiratorów również: zamach na arystokrację i szlachtę (ich przywileje i prywatną własność, która na tych przywilejach była oparta) oraz bunt przeciw władzy królewskiej. W następnych tomach (opatrzonych wspólnym tytułem „Bezbożny i anarchiczny spisek sofistów”) De Barruel ukazywał, jak do filozoficzno-masońskiego sprzysiężenia dołączyli bawarscy iluminaci, którzy, jak stwierdził, przejęli władzę nad innymi spiskowcami. W ten sposób powstała niezwykle groźna „potrójna konspiracja”, której członkowie postanowili zrobić wszystko, by zniszczyć chrześcijańską religię i „jedyny prawowity porządek” w Europie.
Po dwudziestowiecznych doświadczeniach trudno uznawać teorie spiskowe wyłącznie za postać nieszkodliwej paranoi
Zdaniem De Barruela „potrójna konspiracja” miała jednak w historii swych poważnych antenatów. Pierwszy antychrześcijański tajny związek powołał bowiem do życia Babilończyk Mani, który dał imię nowej quasi-religii – manicheizmowi. Manichejczycy, jak wiadomo, uznawali odwieczną walkę dwóch potężnych sił duchowych we wszechświecie: zła i dobra. De Barruel dowodził, że kolejna wersja tej starożytnej doktryny stała u podstaw działań spiskowców z „potrójnej konspiracji”. Rewolucję francuską mieli oni pojmować jako kulminacyjny punkt walki dwóch odwiecznych sił. Tym samym, jak mniemał francuski eksjezuita, w rewolucji nie chodziło tylko o zniszczenie Kościoła, monarchii, arystokracji i szlachty, lecz o „apokaliptyczny przełom”, w którym zniknąć miała wszelka religia, władza i własność prywatna. „Potrójną konspirację” wesprzeć mieli mocno – a jakże! – emancypujący się Żydzi.
Dzieło De Barruela zyskało sobie w Europie i w Stanach Zjednoczonych niezwykłą popularność. Zajmowali się nim przez cały wiek XIX zarówno uniwersyteccy profesorowie, jak i uznani literaci oraz publicyści (m.in. takie sławy jak: George Sand, Gérard de Nerval czy Hyppolyte Taine; jeszcze nawet przed II wojną światową na tezy De Barruela powoływał się Charles Maurras, przywódca skrajnie prawicowej Action Française). Autora chwalono powszechnie za jasność i precyzję wywodu oraz opieranie się na „niezbitych dowodach”. Krytycy byli dość nieliczni (do ich grona należeli m.in. teoretyk konserwatyzmu Joseph de Maistre oraz Percy Bysshe Shelley). W ciągu 15 lat od oryginalnej francuskiej publikacji „Mémoires” w Londynie ukazały się przekłady na angielski, niderlandzki, hiszpański, portugalski, niemiecki, rosyjski, szwedzki, włoski i polski[12] („Mémoires” czytali z wypiekami m.in. filomaci wileńscy, znajdując w nich modelowy przykład rewolucyjnego spisku). Przyniosło to autorowi i wydawcy krociowe zyski.
Dziś nieco musi dziwić, że dzieło De Barruela zostało niemal kompletnie zapomniane i przez historyków, i przez spiskologów (jakkolwiek w Lyonie działa niewielkie liczbowo spiskologiczne towarzystwo miłośników De Barruela). Przedstawiony bowiem w niej „konspiracjonistyczny paradygmat” – tajnego związku rewolucyjno-masońsko-żydowskiego – służy za podstawę wielu funkcjonujących do dziś teorii spiskowych.
Totalitarne oblicza spiskologii
W XIX stuleciu opinia publiczna w Europie i USA bardzo ekscytowała się wpływami tajnych stowarzyszeń na politykę rządów. Stopniowo pojawiały się jednak nowe wersje teorii spiskowych, w których siłę sprawczą przypisywano już nie sekretnym sprzysiężeniom, lecz potężnym grupom nacisku oraz konkretnym rządom dążącym do podboju i uzależnienia od siebie kolejnych połaci świata. Do pierwszej kategorii zaliczano przede wszystkim Żydów, a także „międzynarodową finansjerę i kapitalistów”; do drugiej: Imperium Brytyjskie i jego następcę – USA.
Antysemityzm i spiskowy marksizm przez długie dziesięciolecia były stałym motywem europejskiej polityki, tak samo jak strach przed zakusami „perfidnego Albionu” (inna rzecz, że trudno zaprzeczyć, iż Wielka Brytania do 1945 r. władała istotnie największym imperium w historii, co było solą w oku dla europejskich i światowych potęg – na tej podstawie jednak wielu spiskologów, szczególnie francuskich, niemieckich i angielskich, tworzyło mocno fantastyczne koncepcje).
Miało to swoje poważne konsekwencje. Dwa wielkie totalitaryzmy XX wieku – bolszewicki komunizm i niemiecki nazizm – stworzyli ludzie, którzy nie dość, że działali w tajnych spiskach, to uczynili jeszcze z teorii spiskowych program polityczny. Zarówno komuniści sowieccy, jak i naziści wierzyli, że walczą z ogólnoświatowymi spiskami, na których czele mieli stać – w zależności od ideologicznego kontekstu – „kapitalistyczni krwiopijcy”, imperialiści lub Żydzi (antysemityzm, jak wiadomo, stał u podstaw działania nie tylko nazistowskich rządów, ale bywał również inspiracją dla Stalina i jego następców). Konsekwencje tych wiar były potworne. Po dwudziestowiecznych doświadczeniach trudno uznawać teorie spiskowe wyłącznie za postać nieszkodliwej paranoi.
Spiskowych teorii dziejów, na co dobitnie wskazała historia ostatnich dwustu pięćdziesięciu lat, nie wolno traktować z lekceważeniem
Jednak z chwilą upadku wielkich totalitaryzmów znaczenie konspiracjonizmu w polityce międzynarodowej, jak się zdaje, zaczęło słabnąć. Jeśli teorie spiskowe wciąż oddziałują we współczesnym życiu politycznym Zachodu, to dzieje się tak raczej w obszarach kontrkultury. Wybitne jej postaci, takie jak zmarły kilka lat temu Alexander Cockburn w Wielkiej Brytanii czy Noam Chomsky w USA, niejednokrotnie występowały na forum publicznym z poglądami, że za wszelkim złem świata kryją się poczynania ich własnych rządów, rzekomo wciąż knujących spiski. Ale ta kontrkulturowa spiskologia wciąż nie ma większego wpływu na realną politykę (co nie znaczy, że nie może go zyskać w przyszłości). Z drugiej strony budzić musi uzasadniony niepokój, jak np. elementy różnych teorii spiskowych (głównie odnoszących się do „amerykańskiego imperializmu”) wykorzystywane są obecnie w propagandzie wspierającej rządy Putina w Rosji.
Spiskowych teorii dziejów, na co dobitnie wskazała historia ostatnich dwustu pięćdziesięciu lat, nie wolno traktować z lekceważeniem. Słusznie pisze Piotr Witek, metodolog historii z UMCS: „lęk przed nieistniejącym spiskiem […] nie jest obawą nieuzasadnioną, choć […] odróżnienie spisku «realnego» od spisku «abstrakcyjnego» nie wydaje się zadaniem łatwym. […] teoria spiskowa nie jest tylko obawą przed spiskiem, którego nie ma. Jest ona przede wszystkim wiarą w istnienie takich spisków, a w konsekwencji wiarą w posiadanie tajemnicy przyszłego biegu dziejów. Dzięki wierze, nawet jeśli owe spiski są wymyślone, to tkwią w świadomości społecznej w postaci przekonań. Postrzegane za pośrednictwem odpowiednich metafor działają poprzez wywoływanie określonych działań tych, którzy przekonani są o ich istnieniu. Jeśli spisek będzie postrzegany jako przeciwnik, z pewnością może wzbudzać lęk, może generować działania zwalczające, obronne. Jeżeli będzie postrzegany jako sojusznik, może wzbudzać np. sympatię. Mechanizm owego działania funkcjonuje na zasadzie fenomenu przepowiedni samorealizującej się”[13].
Trudno ze spiskologami dyskutować, bo ich lęki i przekonania są wedle nich mocno ugruntowane. Ale nie wolno zapominać, że wiele absurdalnych konspiracjonistycznych wiar miało w historii moc sprawczą. Z fatalnymi skutkami.
Tekst ukazał się w miesięczniku „Więź” nr 3/2015.
[1] Zob. D. Pipes, „Potęga spisku. Wpływ paranoicznego myślenia na dzieje ludzkości”, tłum. S. Kędzierski, Warszawa 1998, s. 15.
[2] J. Topolski, „Teoria wiedzy historycznej”, Poznań 1983, s. 156.
[3] J. Tazbir, „Protokoły Mędrców Syjonu. Autentyk czy falsyfikat”, Warszawa 1992, s. 9.
[4] Por. P. Witek, „Kulturowy wymiar spiskowej interpretacji dziejów. Kilka uwag na marginesie książki Daniela Pipesa «Potęga spisku. Wpływ paranoicznego myślenia na dzieje ludzkości»”, w: „Historyka”, t. XXX (2000), s. 73–87.
[5] D. Pipes, „Potęga spisku”, dz. cyt., s. 77.
[6] Orygenes, „Contra Celsum”, 4, 23 (tłum. własne).
[7] D. Pipes, „Potęga spisku”, dz. cyt., s. 83.
[8] Tamże, s. 84.
[9] Tamże, s. 89.
[10] Tamże, s. 89–90.
[11] Tamże, s. 91.
[12] A. Barruel, „Historia jakobinizmu”, oprac. K. Surowiecki, Berdyczów 1812.
[13] Witek, „Kulturowy wymiar spiskowej interpretacji dziejów”, art. cyt., s. 80-81.