Zamiast sięgać po pomoc polityków i wojnę kulturową z LGBT+ Kościół powinien iść mało spektakularną drogą poszukiwania zagubionej owcy.
Oświadczenie abp. Stanisława Gądeckiego w sprawie LGBT+ kończy się zachętą do „stosowania zasady niedyskryminacji w publicznej dyskusji nie tylko wobec zwolenników wspomnianej ideologii [LGBT+], ale o dopuszczenie na równych prawach do debaty także jej przeciwników”.
Wynika z tego, że potrzebna jest nam debata. Podzielam to oczekiwanie. Warunkiem sensownej debaty jest jednak nie tylko możliwość wyrażania swego głosu, lecz również próba zrozumienia adwersarza, a nawet – niezależnie od sporu o zasady – odnajdywanie wspólnych wartości.
Katolicy na wojnie kulturowej
Z niepokojem obserwuję kolejne wystąpienia hierarchów w sprawie osób LGBT+. Obrona tradycyjnego modelu rodziny, spójnego z antropologią chrześcijańską, jest częścią misji Kościoła. Ale czy musi ona przybierać charakter wojny kulturowej?
Wszelkiego typu krucjaty najczęściej źle się kończą. Mobilizują one do walki, w której w imię jednych wartości poświęca się inne, równie ważne. Co gorsza, budzą one w adwersarzach emocje niechęci i nienawiści do ludzi Kościoła. Niestety, podczas marszów równości w niektórych miastach ujawniło się sporo wulgarności i niewybrednych haseł antykatolickich. Trzeba jednak stwierdzić, że jest to burza, którą w znacznym stopniu podsycają niefortunne – a nawet skandaliczne – wypowiedzi duchownych.
Klerykalna solidarność biskupów niszczy Kościół od wewnątrz. Na pewno ozdrowieńcza byłaby publiczna krytyka biskupa przez biskupa w imię Ewangelii
Apel przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski skierowany jest m.in. do samorządowców i parlamentarzystów. Abp Gądecki wzywa ich, aby opierali się „rewolucji LGBT+” w systemie prawa oraz zarządzeniach władz lokalnych. Apel taki ma oczywiście uzasadnienie w logice demokracji. Stanowisko Kościoła nie powinno być pomijane, ale z tego wcale nie wynika, że Kościół ma wywierać presję na autonomiczne władze samorządowe i państwowe. W logice demokracji apel Kościoła znaczy tyle samo, co apel środowisk LGBT+. Dlatego decyzjom parlamentu i samorządów powinna towarzyszyć debata społeczna, a tej u nas – jak na lekarstwo. Eskalacja emocji nie wystarczy, aby razem budować dobro wspólne.
Z apelem skierowanym bezpośrednio do polityków jest jeszcze jeden kłopot: pojawia się on na progu kampanii wyborczej do polskiego parlamentu. Grozi to upolitycznieniem sprawy. Przecież tak stało się już podczas niedawnej kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego. Prawo i Sprawiedliwość przedstawiało się w niej jako obrońca Kościoła. Apel przewodniczącego KEP z łatwością może być odczytany – i to chyba wbrew jego intencjom – jako wskazanie na tę partię, która będzie zwalczać LGBT+.
Nie ulega dla mnie wątpliwości, że ten fragment oświadczenia nie spowoduje wycofania czy zawieszenia tematu LGBT w aktualnej kampanii wyborczej. A w konsekwencji może to pociągnąć za sobą jeszcze ściślejsze powiązanie Kościoła katolickiego w Polsce z partią Jarosława Kaczyńskiego. Taki rozwój sytuacji będzie jeszcze bardziej osłabiał ewangelizacyjny potencjał Kościoła.
Instrumenty władzy zamiast duszpasterstwa
Sięganie przez hierarchów po pomoc polityków rodzi się z jakiejś duszpasterskiej abdykacji, z rezygnacji ze środków ubogich na rzecz instrumentów władzy. Zamiast wojny kulturowej z LGBT+ Kościół powinien iść mało spektakularną drogą poszukiwania zagubionej owcy i zagubionej monety. Ewangelia domaga się wrażliwości na ludzkie losy. Troska o rodzinę może być dopełniana troską o osoby homoseksualne.
Bez przyjmowania radykalnych haseł LGBT+ powinniśmy docenić pragnienie równości, godności i szacunku wyrażane przez osoby o orientacji homoseksualnej. Nie tylko werbalnie, ale we własnym świadectwie powinniśmy przeciwstawiać się każdej formie przemocy. Osoby homoseksualne doświadczają jej najczęściej ze strony swych bliskich, którzy w przestrzeni kościelnej słyszą, że ich dzieci są zagrożeniem dla religii i polskości.
Arcybiskupowi Jędraszewskiemu nikt nie odmówił prawa do zabierania głosu. Nie spotkała go dyskryminacja, lecz krytyka
Inspirację do duszpasterstwa na peryferiach egzystencjalnych znajdujemy u papieża Franciszka. Broni on rodziny, lecz nie demonizuje gejów i lesbijek. Tym bardziej zaskakuje, że abp Gądecki przywołuje w swym oświadczeniu słowa Franciszka. Nie odnoszą się one wcale do tzw. ideologii LGBT+. Gdy papież mówił o wymachiwaniu flagą wolności, miał na myśli zjawisko „kultury tymczasowości”, niszczącej trwałość więzi małżeńskiej. W cytowanym fragmencie chodzi o to, że rozpad rodziny „w nieproporcjonalnie większej mierze uderza w kobiety, dzieci i osoby starsze”. Nie ma tam wcale mowy o LGBT czy jakimś „dżenderze”. Owszem, Franciszek mówi w innych swych wypowiedziach o kolonizacji ideologicznej, ale nie ma obsesji jednej ideologii.
Trzeba od razu dodać, że w świetle adhortacji „Amoris laetitia” właściwą odpowiedzią na kryzys małżeństwa i rodziny nie jest napiętnowanie sytuacji nieregularnych, w tym osób żyjących w powtórnych związkach, lecz postulat duszpasterskiego rozeznania i towarzyszenia. W pewnym stopniu ten sam postulat mógłby być stosowany do związków homoseksualnych. Duszpasterstwo nie musi się wyczerpywać wyłącznie w porządku normatywnym. Pewnie upłynie jeszcze wiele czasu, zanim przyswoimy sobie nad Wisłą tę duszpasterską regułę papieża Franciszka.
Język kazań a emocje społeczne
Oświadczenie abp. Gądeckiego zawiera ponadto obronę abp. Jędraszewskiego po jego bulwersujących słowach o „tęczowej zarazie”. Apel o równe prawo do przedstawiania swego stanowiska w debacie, od którego zacząłem mój komentarz, wiąże się właśnie z poparciem dla metropolity krakowskiego, jakiego swemu zastępcy udziela przewodniczący KEP. Rzecz jednak w tym, że arcybiskupowi Jędraszewskiemu nikt nie odmówił prawa do zabierania głosu. Jego homilię cytowano niemal we wszystkich mediach. To ma być ów rzekomy totalitaryzm światopoglądowy? Nie spotkała go dyskryminacja, lecz krytyka. A to nie to samo.
Krytyka ta – wyrażana zresztą także przez licznych katolików – w większości przypadków dotyczy nie samego stanowiska Kościoła w sprawie LGBT+, lecz języka homilii, wygłoszonej w rocznicę Powstania Warszawskiego. Nadużywaniu wiersza powstańca sprzeciwiał się żyjący brat autora. Szkoda, że abp Jędraszewski do tej pory nie przeprosił za swe słowa. Być może oklaski zwolenników używania młota w głoszeniu Słowa Bożego usypiają jego sumienie, ale czy po słowach o „tęczowej zarazie” będzie jeszcze mógł spojrzeć w twarz osobom homoseksualnym, których zapewne jest wiele wśród wiernych archidiecezji krakowskiej?
Homilię metropolity krakowskiego cytowano niemal we wszystkich mediach. To ma być ów rzekomy totalitaryzm światopoglądowy?
Słowa abp. Jędraszewskiego zostały wypowiedziane zaledwie 10 dni po ataku kiboli na uczestników marszu równości w Białymstoku. Daleki jestem od przypisywania biskupom siania nienawiści, nie można jednak zapominać, że pryncypialne wezwania abp. Tadeusza Wojdy stały się pożywką dla niesłychanej agresji. Zarówno kibole, jak i lokalni działacze PiS po swojemu zinterpretowali biskupie „non possumus”. Arcybiskup białostocki wydawał się bardzo zdziwiony tym, co stało się w pobliżu jego katedry, jakby nie dostrzegając, że w wątpliwą sprawę zaangażował swój autorytet. Czy biskupi naprawdę zapominają o wpływie języka kazań na emocje i zachowania społeczne?
Jezus nikogo nie stygmatyzował, nie szedł na skróty, uzdrawiał. Klerykalna solidarność biskupów niszczy Kościół od wewnątrz. Na pewno ozdrowieńcza byłaby publiczna – bo Kościół przecież nie działa gdzieś w kryjówce – krytyka biskupa przez biskupa w imię Ewangelii. Pod tym względem oświadczenie abp. Gądeckiego przynosi rozczarowanie. Jako księdza i chrześcijanina bardzo mnie dotyka coraz głębsze pogrążanie się naszego Kościoła w kryzysie z powodu klerykalizmu.
Problemem jest to, ze zawarte w wystąpieniu abp Gądeckiego powołanie na stanowisko papieża nie dotyczy w rzeczywistości LGBT. Niestety, tu następuje delikatnie nazwawszy niedokladność powolania.
Por.
http://m.vatican.va/content/francescomobile/en/speeches/2014/november/documents/papa-francesco_20141117_congregazione-dottrina-fede.html
O tym m.in. właśnie pisze ks. Wierzbicki. W tekście jest również link do polskiej wersji tego przemówienia Franciszka:
https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/franciszek_i/przemowienia/komplementarnosc_17112014.html?fbclid=IwAR0RcE0Qxx6UZpGmCA9Cph-p8RUiz885c6wwYcCE-QWiexrEsEyEaw5iW3w
„Arcybiskupowi Jędraszewskiemu nikt nie odmówił prawa do zabierania głosu. Nie spotkała go dyskryminacja, lecz krytyka”. Czy za krytykę można uznać : 1. Zawiadomienie do Prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa 2. Zdjęcie filmu z youtuba z kazaniem arcybiskupa, z czego się ostatecznie na szczęście wycofano 3. Wewnątrz kościoła próbę wywarcia presji na arcybiskupa, by poddał się do dymisji ?
Wojna ideologiczna niestety trwa i jak by to nie brzmiało ostatecznie musi zwyciężyć jedna lub druga opcja, powód jest prosty, chyba każdy z nas, zwłaszcza mężczyźni przynajmniej na pewnych etapach życia mają problemy ze sferą związaną z szóstym przykazaniem. Wówczas z jaką delikatnością by o tym nie mówić, trzeba podjąć wybór, czy prawdą jest to co głosi kościół, co wiążę się z podjęciem walki, nieraz pełnej upadków i wyrzutów sumienia, czy też prawdę mówią środowiska związane z LGBT, większość współczesnych seksuologów. Nie może coś być na jednej lekcji religii złe, a na pozostałych dobre. Zwyczajnie na dłuższą metę takie życie jest niemożliwe. Odnosi się to do wszystkich aspektów związanych z tzw. rewolucją seksualną i moim zdaniem nie przypadkowe jest, że tam gdzie weszła i zwyciężyła rewolucja seksualna, w tym samym momencie następowało masowe odejście ludzi od kościoła.
Dziękuję za ten tekst, nic nie jest tak potrzebne teraz jak wrażliwość. Gdyby Jezus zszedł dzisiaj na ziemię, to spotykałby się właśnie z odrzuconymi, m.in. z LGBT, nie z purpuratami, bo to wypisz, wymaluj faryzeusze, jedyna tak krytykowana grupa w Ewangelii.
Uważam, że wypowiedzi Jędraszewskiego i Gądeckiego to nie jest przypadek. To świadome włączanie się, w kampanię wyborczą partii rządzącej. Idealne zsynchronizowane, obliczone na konkretne korzyści z tego płynące. Kościół oczywiście może na tym stracić, spadająca liczba wiernych i powołań będzie spadać jeszcze szybciej, ale biskupom w ogóle na tym nie zależy. Więc na czym? Czy chcą Kościoła, do którego nikt nie chodzi? Czemu nie! Jest taki Kościół, niedaleko, w Rosji! Na mszę nie chodzi tam niemal nikt, ale buduje się nowe świątynie, pałace, dostaje się miliardowe subsydia od państwa, jest władza i prestiż. Wystarczy. PIS wygra najbliższe wybory i bardzo prawdopodobne, że do końca zamieni nasz kraj w taką mniejszą wersję Rosji Putina. W zasadzie to trwa licytacja czy patriarchą Wszechpolszy będzie Jędraszewski czy Gądecki czy jakiś inny, stąd ta zadziwiająca aktywność. A ewangelizacja? To faryzeusze, którym chodzi wyłącznie o splendor, władzę, wpływy, pieniądze i nie ma tam NIC poza tym, żadnej wartości. Gdyby który chwile pomyślał, to mamy w Polsce milion Ukraińców, NIKT się nie pochylił nad taką okazją do ewangelizacji. Wystarczyłoby organizować dla nich kościelne kursy językowe i zapraszać do modlitwy. Ale przecież nie chodzi o Jezusa, tylko o pałace.
Dziwi mnie, że tek niewielu protestuje, bo to będzie koniec.
Protestuję.
Zapewne tak, tylko wbrew temu co wielu sugeruje, po to by pokazać okazać im Miłosierdzie i wezwać do nawrócenia, dokładnie jak w przypadku każdego innego grzesznika, czyli każdego człowieka. Bez tego mamy do czynienia z karykaturą Ewangelii.
Nie wydaje mi się, żeby to było konieczne, tzn. miłosierne napominanie „każdego innego grzesznika” i wzywanie do nawrócenia. To jest myślenie z wiejskiej parafii, gdzie wszyscy byli i są tacy sami, ale zarówno w starożytności, kiedy powstawały pierwsze wspólnoty chrześcijańskie, jak i teraz, przychodzi nam żyć wokół innych i możemy głosić Dobrą Nowinę tylko dobrym przykładem i BEZWARUNKOWYM miłosierdziem dla każdego bliźniego. Katechizm wyraźnie mówi, że zbawienie możliwe jest w innej religii czy nawet bez religii. To zależy od uwarunkowań, na które poszczególny człowiek nie ma wpływu. Takim uwarunkowaniem jest homoseksualizm i jestem przekonany, że obiektywnie homoseksualista żyjący zgodnie z własnym sumieniem i pragnący dobra będzie zbawiony, mimo, że zgodnie z naszymi przykazaniami ciężko grzeszy. Nie nam jest oceniać czy ktoś grzeszy, czy nie, oczywiście jeśli nie krzywdzi i pragnie dobra. Potępianie kogoś, kto nie przestrzega NASZYCH zasad jest głupie i niezgodne z duchem Ewangelii. Skupiłbym się w pierwszym rzędzie na sobie i własnych grzechach.
Nie można mówić o życiu tylko w zgodzie z własnym sumieniem bo sumienie musi być właściwie ukształtowane
Myślę, że trzeba wierzyć w człowieka i to, że poza oczywistymi patologiami większość ludzi pragnie dobra i do niego dąży. Mamy globalny świat, proszę zrobić sobie takie ćwiczenie teologiczno-intelektualne i wyobrazić taki kraj jak Chiny, gdzie jest 1,5 mld ludzi i gdzie nie ma nawet 1% katolików. Czy Pan Bóg skazuje te miliardy ludzi na piekło tylko dlatego, że urodzili się w tym wielkim kraju i nie mieli szans na poznanie naszego objawienia? NIE! Oni maja takie same szanse na zbawienie jak my, jeśli żyją zgonie z własnym SUMIENIEM. I myślę, że jest to zupełnie jasne dla każdego człowieka, który wierzy w nieskończone miłosierdzie naszego stwórcy. W naszej parafialnej Polsce trzeba dokonywać takich ćwiczeń i wiele rzeczy stanie się łatwiejszych.
Zważywszy, że najgłośniej krytykowanym postulatem jest legalizacja związków homoseksualnych, to może u podstawy leży lęk, że dostarczą statystycznych dowodów, że są bardziej stali w uczuciach niż ,,normalni” i w kwestii stałości i wierności świecą przykładem? A co do grzechu: ponieważ zgodnie z nauką Kościoła tylko współżycie w sakramentalnym małżeństwie nie zaciąga grzechu ciężkiego, to póki nie ma mowy o sakramencie małżeństwa dla par homoseksualnych, to roztrząsanie grzeszności aktów homoseksualnych prowadzi tylko do relatywizacji i powszechnego przekonania, że jak normalnie, to jaki tam grzech. Ale tego lepiej już nie ruszać, bo skoro wg statystyk tylko ok. 1/3 Polaków uważa współżycie przedmałżeńskie za grzech, to przy 33mln ochrzczonych na 38mln obywateli mogło by to zatrząść dobrym samopoczuciem episkopatu.
W polskim obiegu medialnym od wielu lat, na zdyskredytowanie przeciwnego poglądu, używane jest określenie – ” to wypowiedź ideologiczna”. Ma ono obnażać fałszywe twierdzenia i nikczemne intencje ich autora. Wystarczy powiedzieć, że jakaś wypowiedź jest ideologiczna, by odmówić jej autorowi prawa do zabierania głosu a jego samego traktować jak kłamcę, który ima się niecnych podstępów, aby nosiciela prawdy przyrodzonej zniszczyć. To bardzo praktyczna technologia tworzenia iluzji publicznej debaty. Redaktorzy telewizyjni tak dobierają gości, aby mogli oni wzajemnie oskarżyć się o stanowisko motywowane ideologicznie. Daje to redaktorom gwarancję, że goście rozstaną się w stanach większej wzajemnej wrogości od tej z jaką przybyli. Korzyści mają trzy strony. Polegają one na tym, że nikt nie musi być merytorycznie do dyskusji przygotowany, gdyż byłoby to stratą czasu. Interlokutorzy odtwarzają swoje płyty i nie interesuje ich co ma do powiedzenia druga strona a jedynie, czy sami nastawili płytę z aktualnego SMSa z centrali. Rolą redaktora jest wypatrywanie kolejnych pół z wysoką temperaturą emocji i nawigowanie w ich kierunku, by goście mogli popisać się przekroczeniem kolejnych granic kultury, wzajemnego szacunku i dobrego smaku. Konkluzji żadnej nie ma. Jedyne co możemy na końcu wyczytać w oczach redaktora, to głębokie westchnienie w kierunku widza, które milcząco i niezmiennie wyraża pożegnalny komunikat: widzieliście z kim muszę pracować, zapraszam już jutro…
Czym zatem jest ideologia? Każdy namysł, nad sobą i światem, pesymistów prowadzi do rozpaczy, optymistów do kombinowania – co by tu zmienić aby mi było lepiej. Jedni kombinują w pojedynkę – jak być ciągle nad lustrem wody, inni namawiają kolejnych ludzi do połączenia sił w imię obniżenia lustra topieli. To drugie wymaga IDEOLOGII, czyli wyznaczenia wspólnego celu i opracowania strategii realizacji. W tym sensie każda organizacja ludzi, nie mieszcząca się w jednym pokoju, ma jakąś ideologię. Wielkie organizację, z dalekosiężnymi celami mają dalekosiężne ideologie. Najbardziej dalekosiężnym celem jest Zbawienie, do którego wiedzie nas Kościół. Musi mięć więc ideologię potrafiącą ukazać eschatologiczną wizję nieskończonego czasu, w którym człowiek nie przepadnie. I Kościół taką ideologię ma, ale ciągle zostawia jej realizację na później, gdyż zajęty jest ideologią-ad hoc, która zajmuje się eliminowaniem innych ideologii doczesnych. Sprawa się mocno przeciąga, a i ręce się brudzą. W tym przepracowaniu pasterzom kościoła nie starcza energii i czasu na czas wieczny. Nie mogą wyjść z poziomu ideologii sms-owej. Już widzimy sms-sową wersję teologii czyli prawdy. Sekularyzacji życia nie wywołuje lewactwo tylko brak eschatologicznej wizji wyrażonej współczesnym językiem. Wiem coś o tym, gdyż zajmuję się od lat wizualnymi aspektami treści religijnych. / to kilka uwag na marginesie tekstu A.Wierzbickiego, z którym znów się zgadzam./
Ja też protestuję! Przepraszam, ale moja córka zaczyna zadawać pytania a ja chciałbym sensownie na nie odpowiadać. Niestety nie mogę liczyć na „liczną” rzeszę biskupów w Polsce. Będę pewnie musiał zacząć od hierarchów USA i … No właśnie , tak to będzie wyglądało , zamiast od razu przejść do odpowiedzi będę musiał robić jakieś wstępy , aby uwiarygodnić słowa św. Pawła o łagodnej wyrozumiałości. Dziękuję Panu z ten artykuł
Kolejny ksiądz- autorytet i kolejny tekst w Więzi, który ułatwia dawanie sobie rady, z tym co sie dzieje, i wspiera w reakcjach.
Autora artykułu odsyłam do lektury Pisma Świętego. Powinien się douczyć.
List do Rzymian, rozdział pierwszy. Święty Paweł nie pozostawia żadnych wątpliwości.
Bardzo trafnie ks.Wierzbicki zwraca uwage na jezyk homilii. Wszystko mozna powiedziec ale nie mozna obrazac innych. Do tego wazne jest rozwazenie skutkow swoich publicznych wypowiedzi.Konsekwencja uzycia okreslenia,,teczowa zaraza” przez abp Jedraszewskiego bedzie dalsza eskalacja tresci antykatolickich i wzrost niecheci do Kosciola.Czy o to chodzi abp Jedraszewskiemu?Osobiscie sobie nie zycze takich slow na Mszy sw. bo dla mnie to nie jest gloszenie Ewangelii tylko gloszenie swojej ideologii.
„Ale czy musi ona przybierać charakter wojny kulturowej?”- ale my jesteśmy na tej wojnie już od pewnego czasu.
A teraz ksiądz pewnie pójdzie (po raz któryś już ) do TVN24 i zastąpi w „nauczaniu” o.Gużyńskiego. Gdy kiedyś zdarzyło mi się księdza posłuchać w TVN24, stał się ksiądz antyreklamą KUL-u.
I dodam, może jednak ksiądz zajrzy też do Listu do Rzymian 1, 21-32.
Krytyka biskupa przez biskupa i do tego publiczna. No mistrzostwo świata! Bardzo biblia propozycja … A gdzie najpierw braterskie upomnienie… Świetny pomysł dzielenia Kościoła i wyciągania brudów na wierzch. Gratuluję profesorze. Takie działanie może dziać się na płaszczyźnie naukowej dysputy na poziomie akademickim a nie duszpasterstwa gdzie Kościół powinien mówić jednym głosem. Po to jest Episkopat by ustał odpowiednią wykładnię. Nad nim jest Kongregacja, która czuwa nad wiernością nauczania względem objawienia. To nie podlega dyskusji. Człowiek tak, czyny nie. Nie można rozmywać odpowiedzialności za działanie niezgodne z prawem bożym…. To warto przemyśleć ks. Profesorze… Szczęść Boże
Ale co zrobić gdy rozpoczyna się głoszenie ideologii gender w szkołach? Proszę przeczytać wytyczne WHO .Nie ma ksiądz świadomości że chcą wyrywać dusze naszych dzieci?
Generalnie należy oczekiwać, że biskup Stanisław Budzik upomni ks. Wierzbickiego za jego występ w TVN.
Przykro ze nie głosi się ze przez spowiedź św i eucharystie można być uzdrowionym z tych nie normalnych skłonności. Znam bardzo dobrze pewna osobę co została uzdrowiona z tych sklonosci nabytych w jej przypadku ale obwładnietych na 100%.Jeżeli od urodzenia ma takie skłonności to wierze ze Pan Jezus moze uzdrowić tak jak niewidomego od urodzenia.Trzeba takie osoby potrzymywac na duchu i zachęcać do współpracy z łaska Bożą aby mogli wyjść z tych nienormalnych skłonności ,modlić się za nie pokutować.Tak jest w czesci katolikow pogardą dla tych osob,i to trzeba napietnowac ,wszyscy katolicy powini obchodzic sie z takimi osobami z szacunkiem ,oni sa poprostu chorzy w sferze seksualnej.Powinismy wspolczoć jak chorej osobie i pomagać w wyzdrowieniu. A Pan Jezus uleczy bo leczy wszystkie choroby a jak nie to da sile w dzwiganiu tego krzyża choroby ,dewastacji.,A niestety ksiądz stosuje ideologie pozytywnego myślenie .W nauczaniu ks.juz prawie nie ma ewangelicznej soli.Smuci mnie to.