Jesień 2024, nr 3

Zamów

Nie ma żartów

Zbigniew Nosowski. Fot. Więź

Nie trzeba matury z religii, by wiedzieć, że to „coś”, co katolicy nazywają „Najświętszym Sakramentem”, jest dla nas naprawdę najświętsze. Jeżeli ktoś tego nie chce zrozumieć – nie ma elementarnej empatii niezbędnej do tworzenia wspólnoty.

O „żartach”, jakie miały miejsce 25 maja br. podczas gdańskiego Marszu Równości, dowiedziałem się ze sporym, bo dwudniowym opóźnieniem. Nie dowierzałem.

Ale sprawdziłem opisy i fotografie – na wszelki wypadek zarówno w tych mediach, które się wydarzeniem zachwycają, jak i tych, których ono oburza. I nie ulega żadnej wątpliwości, że podczas marszu mieliśmy do czynienia z – w pełni świadomym, konsekwentnie przygotowanym wizualnie, motywowanym ideologicznie – szyderczym prześmiewaniem katolickiej procesji z Najświętszym Sakramentem.

Prześmiewcze kpiny z tego, o czym wiadomo, że jest dla innych najświętsze, to odrzucenie gdańskiej tradycji myślenia o wolności i solidarności

Są pewne rzeczy i sytuacje, z których nie godzi się żartować, a tym bardziej nie należy ich obśmiewać. Aby uszanować obecność Jezusa w konsekrowanej Hostii, nie trzeba być wyznawcą wiary katolickiej. Wystarczy szacunek dla tych współobywateli, którzy są katolikami. Nie trzeba przecież matury z religii, by wiedzieć, że to „coś”, co katolicy nazywają „Najświętszym Sakramentem”, jest dla nas naprawdę najświętsze. Jeżeli ktoś tego nie chce zrozumieć – nie posiada elementarnej empatii niezbędnej do tworzenia wspólnoty, która musi opierać się na wzajemnym szacunku.

Odrzucam argumenty obronne typu „to marginalny incydent”. Jeśli ktoś twierdzi, że maszeruje na rzecz równości i pokoju pod hasłem „Miłość może tylko łączyć”, a pozwala sobie na obsceniczne żarty z katolickiej pobożności, to dokonuje bolesnych podziałów i nie ma pojęcia o tym, czym ma być solidarne społeczeństwo.

Smutne jest dla mnie bardzo, że takie rzeczy dzieją się właśnie w Gdańsku. Zapewne prezydent Aleksandra Dulkiewicz – krocząc na czele marszu – nie miała świadomości, co dzieje się za jej plecami. Uważam, że w obecnej sytuacji powinna jednak zdecydowanie oświadczyć, że nadużyto jej zaufania i w konsekwencji zawiesić swój patronat nad następnym Marszem Równości (już po opublikowaniu tego tekstu Dulkiewicz powiedziała dziennikarzom, że objęła patronat nad Marszem Równości, ale czuje się oszukana – red.).

Wesprzyj Więź

Karta Powinności Człowieka, podpisana w Gdańsku w roku 2000, zawiera m.in. wezwanie do poszanowania godności, wolności i rozumności wszystkich ludzi. „Szacunek dla godności każdej osoby ludzkiej jest podstawą takiego ładu społecznego, który zapewnia warunki wewnętrznego rozwoju wszystkich ludzi”. Karta Powinności trafnie wskazuje: „Niezbywalne prawa każdego człowieka domagają się ich respektowania przez innych ludzi. Nakłada to na nas określone zobowiązania i odpowiedzialność za losy świata”.

Żeby uszanować obecność Jezusa w konsekrowanej Hostii, nie trzeba być wyznawcą wiary katolickiej. Wystarczy szacunek dla tych współobywateli, którzy są katolikami

Prześmiewcze kpiny z tego, o czym wiadomo, że jest dla innych najświętsze, to odrzucenie gdańskiej tradycji myślenia o wolności i solidarności. O wolności, która zobowiązuje i każe najwięcej wymagać od samego siebie. O solidarności, która jest budowaniem wzajemności. Gdańsk jako – posługując się pojęciem Pawła Adamowicza – „miasto wolności i solidarności” nie powinien przyzwalać na takie działania.

Rzecz ma oczywiście aspekt dużo szerszy niż tylko gdański. Takie „wolne żarty” w niczym nie pomogą niezbędnej w Polsce dyskusji o miejscu osób nieheteronormatywnych w życiu społecznym. Uczestnicy gdańskiego marszu – przechodząc od argumentów merytorycznych na poziom kpiny i szyderstwa – wyrządzają wszystkim, także samym sobie, niedźwiedzią przysługę.

Podziel się

Wiadomość

Sprawa niezmiernie przykra. Bezwzględnie Pani Dulkiewicz powinna przeprosić. Im szybciej i mocniej tym lepiej. Polsce potrzebna jest spokojna debata a nie stałe podsycanie nastrojów wojennych. O ile sprawa „Tęczowej madonny” była nie jednoznaczna i została cynicznie przez władzę wykorzystana. To tu mamy przykład jawnego szydzenia z najświętszych spraw wiary dla każdego katolika.

Prezydent Sopotu, Jacek Karnowski, który również objął Marsz patronatem, wydał stosowne oświadczenie:
https://www.facebook.com/1850424151954839/posts/2200653726931878?s=1138331556&sfns=mo

Jest też dostępna oficjalna odpowiedź Stowarzyszenia Tolerado, będącego organizatorem Marszu (jako komentarz do linkowanego wyżej posta):

„Szanowni Państwo
Naszą odpowiedź wysłaliśmy dziś rano. Ale jako, że zostaliśmy też wywołani publicznie przez Pana Prezydenta, pozwalamy sobie wkleić jego treść także tutaj.
Szanowny Panie Prezydencie
Z żalem przyjęliśmy informację o reakcjach na pojawienie się w czasie organizowanego przez nas Marszu, budzącego kontrowersje happeningu. Jako organizatorzy nie byliśmy autorami tego performancu, ani nie mieliśmy wcześniej informacji o jego przygotowaniu.
Dla naszego Stowarzyszenia szacunek dla drugiego człowieka jest rzeczą nadrzędną. Od wielu lat otwieramy się na różnorodne środowiska, szukając wspólnych wartości, które mogą nas łączyć. Temat dialogu między kościołami chrześcijańskimi a osobami LGBT jest nam szczególnie bliski. W 2016 roku byliśmy współinicjatorami akcji „Przekażmy sobie znak pokoju” (www. znakpokoju. com). Była to pierwsza polska kampania społeczna skupiająca się na wezwaniu do wzajemnego szacunku i życzliwości między osobami wierzącymi a LGBT. Patronami kampanii były czasopisma katolickie „Tygodnik Powszechny”, „Znak”, „Więź” i „Kontakt”. W 2017 roku byliśmy organizatorami Europejskiego Forum Chrześcijańskich Grup LGBT. Przez kilka dni w Gdańsku gościliśmy ponad 100 przedstawicieli kościołów chrześcijańskich z całej Europy, którzy debatowali o roli osób LGBT w kościele.
Podczas organizowanych przez nas Marszy Równości chcemy celebrować różnorodność. Nasze pochody mają być miejscem, gdzie każdy, niezależnie od wyznawanej przez siebie wiary, ma się czuć dobrze. Tegoroczny Marsz był w szczególności poświęcony pamięci zamordowanego Prezydenta Pawła Adamowicza, który jako osoba głęboko wierząca podkreślał, że uczestniczył w Marszach właśnie ze względu na chrześcijański szacunek do drugiego człowieka. Jest nam bardzo przykro, że główne przesłanie Marszu, pod którym zjednoczyliśmy tysiące osób, zostało przyćmione przez jeden happening.
Pragniemy też zapewnić, że w przyszłości dołożymy jeszcze większej staranności w przygotowanie naszych wydarzeń.
Z wyrazami szacunku,
Nikodem Mrożek
Marta Magott
(organizatorzy V Trójmiejskiego Marszu Równości)”

Aleksandra Dulkiewicz wydała oświadczenie. Jest nagranie w internecie. Proszę edytować wpis, aby czytelnicy mogli się zapoznać z odpowiedzią prezydenta Gdańska i mieć pełny obraz sytuacji.

O ile cieszy taki krok, to można jednak odnieść wrażenie, że nie jest on szczery. Pani Prezydent pisząc, że czuje się oszukana zupełnie pomija milczeniem swój własny, wcześniejszy komentarz na Twitterze pod zdjęciem tego konkretnie performance’u : „(…) kto tu nabija się z katolików? Miłość nie wyklucza nikogo”.

Brak w tym spójności. Oszukanym można być o czymś nie wiedząc, ale z powyżej cytowanej wypowiedzi wynika coś wręcz przeciwnego. Co najwyżej można było w tej sytuacji dokonać autorefleksji i zmienić zdanie (ponoć tylko krowa nie zmienia), ale wówczas wypadałoby jednak samemu przeprosić a nie zasłaniać się sprawą rzekomego „oszukania”.
Cóż, zgaduję że to wszystko na co stać polityka. Zawsze lepiej to niż nic.

Katolicy niestety nie maja poczucia humoru ani dystansu, biorą wszystko serio. Kilka uwag:
1. Rytuały religijne i symbole są przetwarzane w kulturze od bardzo dawna, są w modzie, sztuce, filmie, w kabarecie, na juwenaliach i w przebraniach karnawałowych. Do tego autoprofanacja w postaci ton kiczowatych pamiątek, które sami produkujecie. Czy Pan redaktor wczoraj się urodził i nie widzi nic poza swoja bańkę? Polecam jeden odcinek serialu „Californication” z Timem Minchinem grającym Jezusa na krzyżu, jak już toś chce zobacz coś mocnego, a nie zabawę konwencją na marszu równości.
2. Jak coś takiego może ranić uczucia religijne, no ja tego nie ogarniam. Przecież sami dręczycie tych gejów zapisami sprzed 1500 lat i dajecie sobie jakieś nadprawo do tego, a sami nie możecie znieść, że oni bawią się Waszą konwencja wizualną w kreatywny sposób? Są pokojowi i inteligentni, nie biegają z pałami, nie chcą broni ani wojny, owszem, może chcieli komuś dopiec, ale w kontekście pudeł z Płocka, no cóż, kto to zaczyna? Kto w nich wali, kto nimi gardzi? Dlaczego geje idą na księży? Bo rodzice ich tam wysyłają, bo taki wstyd we wsi jest mieć syna geja, no a ksiądz to jest ktoś, jakoś sobie tam na plebani z tym swoim gejostwem poradzi. Na prawdę nie widzicie tej hipokryzji, tego zakłamania którego katolicyzm jest notariuszem?
3. Ja tam żadnej hostii nie widziałam tylko serce z waginą, a podobne serca to były na religii na jakiś obrazkach, ale nie wiem skąd się to wzięło i czy to akurat takie święte (nie mam matury z religii). Kurde, wszystko jest święte. Jak się jest wierzącym, to się Bogiem należy zajmować, a nie obrazkami, hostami i innymi wytworami malarstwa i sztuki użytkowej. Co to za wiara jest, którą tak łatwo można urazić?
4. A może o tym by Pan redaktor dla równowagi napisał o:
https://www.newsweek.pl/polska/spoleczenstwo/chcieli-tylko-uczcic-pamiec-kolezanki-atak-na-osoby-lgbt-w-warszawie/2w5dykl
Ale cóż, zapewne nie widzi Pan żadnej paraleli między samobójstwem osoby trans a głoszoną przez kościół nienawiścią do LGBT i nauki o płciowości. Lepiej udawać, że wszystko jest cacy, modlić się i zadawać się wyroki boskie oraz bardzo obrażać się na tęcze i zabawy konwencją – w końcu wrażliwe uczucia zostały tak brutalnie pogwałcone!! – kieruję do redaktora Nosowskiego, może przeczyta?

A może by Pani trochę poczytała i zorientowała się, co ja sam oraz koleżanki i koledzy z redakcji „Więzi” w wielu z poruszonych przez Panią spraw mieliśmy i mamy do powiedzenia – zamiast zakładać, że myślimy tak jak Pani uważa, że myślimy?

Ale to znaczy, że muszę znać całą Twórczość redaktorów Więzi, żeby polemizować z jednym artykułem?
To, że Wy piszecie to jest bardzo dobrze i śledzę wiele katolickich, otwartych pism. Ale jest to kropla w oceanie, niszowy przekaz. Problem polega na tym, że przekaz który idzie od księży i hierarchów jest zupełnie inny i w tym kontekście się wypowiadam. A Państwo jednak „na koniec dnia” jesteście katolikami, bronicie swoich uczuć religijnych.
Mój komentarz był nieporadny i zbyt emocjonalny, natomiast komentarz wrzucony przez Jolę Szymańska na FB napisany przez Piotra Wilkina wyraża mój pogląd w 100%.
Jeszcze dodam, że to co mnie boli to to, ze ja czytam te krytyczne opinie o kościele, czuję, że wiele osób rozumie problem i chce zmian. Ale ja nie wiedzę, żebyście Państwo się tak realnie zbuntowali, no niby szanujecie, niby zatroskanie, ale wystarczy jakiekolwiek potknięcie drugiej strony – bach wielki artykuł, o to mi chodzi. Po co było ten temat grzać, skoro już wszyscy odtrąbili jak bardzo marsz, na którym nie byli, obraził ich uczucia religijne?

A dla mnie najświętszy jest racjonalny rozum i każda religia mnie obraża.

I co ty na to? Dlaczego twoje wynikające z urojeń i prania dzieciom mózgu uczucia mają być ważniejsze od moich?

Zgadzam się z oceną ekscesu, ale sprawców bym już nie piętnował. Po niedzielnych wynikach wyborów sami muszą mieć strasznego kaca, bo się dołożyli do porażki tego, co im bliskie. A p.Inga ma ciut racji, że proboszcz z Płocka nie spotkał się z takim napiętnowaniem ze strony katolików, na jakie zasłużył ranieniem innych osób, budowaniem bariery między nimi a Bogiem i Kościołem..

W związku z licznymi nadinterpretacjami znaczenia naszego happeningu na V Trójmiejskim Marszu Równości OŚWIADCZAMY:
Happening Królewskiej Waginy z Tęczowymi Madonnami jest naszym autorskim dziełem. Organizatorzy Marszu nie mieli z nim nic wspólnego.

Królewska Wagina niczego nie imituje i nie jest zamiast. Jest tym czym ma być. Jest symbolem wolnych kobiet, dla których ich kobiecość jest święta. Łączy się z hasłem Królestwo jest moje! – moje ciało i moje życie należy do mnie – kobiety. Ponieważ szczególne zakusy od wieków patriarchalny świat ma na kobiece narządy rozrodcze – nieprzypadkowo pośrodku serca znajduje się właśnie wagina. W koronie.

Marsz Równości jest świętem tych, którzy są uciskani przez patriarchat. Dotyczy to także kobiet. Nasz happening w symboliczny i ludyczny sposób miał dowartościować kobiecą cielesność. Przez odwrócenie – zamiast symbolu fallicznego pojawia się symbol waginalny – zwraca uwagę na to, że liczne religie zbudowane są na kulcie bóstwa, które w wyobrażeniach ikonicznych jest mężczyzną. A jeśli bóg jest mężczyzną, to mężczyzna jest bogiem. Kobiece ciało również ma w sobie boskość, jest równie święte jak ciało mężczyzny. Domyślamy się, że to odwrócenie tradycyjnie fallicznego symbolu płodności budzi takie oburzenie osób przywiązanych do panującego od tysięcy lat podziału ról w społeczeństwie.

Oskarżanie niewygodnych innych o obrazę uczuć religijnych to zajadła walka ze wszystkimi, którzy myślą, czują i żyją inaczej; oskarżanie o obrazę rodzi przemoc symboliczną. Zarzucanie radosnemu happeningowi nietolerancji, dyskryminowania kogokolwiek czy nienawiści – obraża nas i nasze uczucia. Podobnie jak sugerowanie, że powinnyśmy zamiast Królewskiej Waginy chodzić z dewocjonaliami katolickimi. Katolicy nie mają monopolu na wstążki, serca, waginy, korony, rzeczy na patykach.
Biorąc pod uwagę ile aktów przemocy, dyskryminacji, nienawiści, zbrodni – zrodził fanatyzm Kościoła Katolickiego, sugerujemy osobom o urażonych uczuciach religijnych wyjęcie belki z własnego oka a nie szukanie źdźbła w naszym. Urażanie godności i łamanie praw innych ludzi staje się w Polsce przywilejem fundamentalistycznych katolików. Organizacje powiązane z kościołem aktywnie działają na terenie całego kraju w celu ograniczenia praw kobietom, jak również z kłamliwą i obrzydliwą homofobiczną propagandą, sugerującą, że homoseksualizm jest równoznaczny z pedofilią. Tym samym ludziom nie przeszkadza pedofila księży i ukrywanie sprawców przez kościelnych przełożonych. Oburzonym włodarzom miast sugerujemy zajęcie się w trybie pilnym aktami rzeczywistej nienawiści i dyskryminacji fundacji Pro Prawo do życia, które miały również miejsce na Marszu Równości, a z jakiegoś powodu takiego oburzenia nie budzą jak Królewska Wagina.

Każdy może wierzyć w co i jak chce, ale narzucanie swoich wierzeń, gnębienie za odrzucanie religijnego szablonu – to przemoc. Nienawistne krucjaty, unikanie odpowiedzialności za kościelne winy, ściganie za tęczowe aureole – to jest coś co ośmiesza wiarę, a nie Królewska Wagina, Tęczowe Madonny i Anioły. Przemocy nie możemy tolerować i zawsze staniemy po stronie poszkodowanych, domagając się godności i sprawiedliwości dla uciskanych i poniesienia odpowiedzialności przez sprawców.

Z celebrowania i dumy ze swojej kobiecości nie zrezygnujemy.
Trójmiejskie Dziewuchy Dziewuchom

Ok ale gdzie jest granica? Można jeszcze napisać, że boga nie ma albo jest, ale zły, egoistyczny i bezwzględny, a hostia to po prostu kawałek opłatka? Czy to też Was już obraża? Przeprosiliście za Płock?

Równie dobrze można zestawić tę parodię procesji, wstążki, orszak, z obchodami zakończenia żniw na wsiach, wyglądają podobnie. Rzecz jasna, te zdjęcia publikowane w Internecie z parady w Gdańsku nie podobały mi się, najdelikatniej mówiąc. Ale nigdy bym nie wpadła na to, żeby sobie zestawić centralny’ obraz’ tej 'procesji’ z Eucharystią. I szczerze mówiąc, takie sugestie uważam za niewłaściwe, niestosowne. Folklor nie staje się symbolem, religijnym, a przynajmniej bezrefleksyjnie nie powinien. Krzyż, jako symbol chrześcijaństwa, mimo że jest narzędziem kaźni, nie odsyła w pierwszym znaczeniu do rzeszy ofiar, które na nim poniosły śmierć, ale do Chrystusa, który w jego hańbie z martwych powstaje. Rozszerzanie zakresu chrześcijańskiej symboliki grozi jej banalizacją. Dlatego jestem jej przeciwna.

Drogi Panie Nosowski. Dopóki instytucja, z którą się Pan utożsamia nie przestanie traktować osób LGBT jak podludzi, zboczeńców, groźnych dla ładu społecznego odmieńców, którym w imię katolickiej koncepcji normalności odmawia się choćby możliwości zalegalizowania związku z partnerem życiowym, domaganie się ze strony tych osób szacunku dla wartości i rytuałów owej instytucji (gdyż rzekomo „nie godzi się” z nich kpić oraz ponieważ „są one święte”) jest mocno groteskowe. Poziom chamstwa, agresji i pogardy wobec ludzi nieheteronormatywnych w Polsce osiągnął apogeum. Na porządku dziennym jest mowa nienawiści i wykluczenia, rozmaite „zakazy pedałowania”, czy zrównywanie homoseksualistów z pedofilami lub zoofilami. Dzieci podejrzewane o homoseksualizm są zaszczuwane na śmierć przez swych rówieśników w szkołach – to Pana nie oburza? Powinno – i to dużo bardziej niż głupie żarty z sakramentów. Dlatego katolików – w tym konkretnie Pana – namawiałbym, by w tym wychowywaniu do empatii i wzajemnego szacunku zaczęli od siebie. I by przestali wreszcie chować się w swojej bańce sacrum: nikt nie jest zobowiązany do respektowania Waszych poglądów ani „świętości”, dopóki nie nauczycie się w tym względzie wzajemności.

Byłbym ostrożny z utożsamianiem procesji Bożego Ciała z samą Eucharystią. Bywało (zwłaszcza w Polsce międzywojennej), że w procesjach eucharystycznych chodziło także o to, by pokazać, kto tu rządzi (my Polacy-katolicy!), a to się jawnie kłóciło z istotą Eucharystii (bezbronnego Chrystusa, który daje się w nasze ręce). Zatem można być czcicielem Eucharystii i krytykować procesję Bożego Ciała. Zatem parodia procesji (dokładnie: sztandaru procesyjnego z wstążkami, których końce trzymają dzieci komunijne) nie koniecznie musi być profanacją Eucharystii. Podejrzewam, że tego nie dałoby się udowodnić w sądzie (choć rwie się do tego Ordo Iuris). Zresztą sama gdańska prokuratura ma kłopot ze sformułowaniem oskarżenia i coś wspomina o profanacji… Serca Jezusowego…
Natomiast zgadzam się ze Zbyszkiem, że ten z zamiaru na pewno prześmiewczy happening nie służy niezbędnej w Polsce dyskusji o miejscu osób LGBT+ w życiu społecznym (a tym bardziej religijnym – także dodałbym).

Dziękuję, Arturze, za Twój głos. Rzecz jasna, ja nie do sądu przemawiam, tylko do sumień. I nie powołuję się na urażone uczucia religijne czy inne paragrafy, lecz na – elementarną w demokracji – zasadę szacunku dla najgłębszej tożsamości współobywateli (zasadę przez katolików też czasem łamaną).

Mam takie niejasne przypuszczenie, że katolikom w Polsce brakuje prawdziwych prześladowań i cierpień. Jak tu wykazać się cierpieniem za wiarę, kiedy wyznaje się religię panującą i zintegrowaną z państwem? Jak przekuć swój pluszowy krzyż na postęp w drodze do „zbawienia”? Kiedy nie ma prawdziwych cierpień szuka się zastępczych namiastek: niemożliwej do udowodnienia obrazy „uczuć religijnych”, lekcji religii na pierwszej lub ostatniej lekcji (zgroza!), braku księdza na przedświątecznym spotkaniu w urzędzie. Jeśli takie cierpienia i zniewagi mają was przybliżać do nieba to chyba nie jest to miejsce specjalnie wartościowe.

Tym bardziej, nie wolno 'flirtować’ z tym środowiskiem przez stronę kościelną. Tygodnikowe akcje w stylu 'nie ma sodomy’ skończą się pisaniem pisma św na nowo i utwierdzanie ludzi w grzechu…