rE-medium | Tygodnik Powszechny

Wiosna 2024, nr 1

Zamów

Brat dla każdego innego harcerza

Harcerze przekazują premier Beacie Szydło Betlejemskiego Światło Pokoju. Warszawa, 13 grudnia 2016 r. Fot. P. Tracz / KPRM

Jedność polskiego skautingu nie musi i nie powinna wyrażać się w istnieniu jednej polskiej organizacji harcerskiej.

Sam nigdy nie byłem harcerzem, ale moja przygoda ze skautami w roli ich duszpasterza to jedna z najpiękniejszych niespodzianek i radości mojego kapłaństwa. Dlatego czuję się uprawniony do odpowiedzi na tekst „Rogatywka z lilijką – znów potrzebna” druha Piotra Wojciechowskiego.

Całkowicie zgadzam się z tym, że harcerstwo trzeba promować i rozwijać, że jest wspaniałą szkołą wychowania dojrzałych ludzi i obywateli, którzy będą kierować się duchem służby zarówno w życiu rodzinnym, jak też społecznym i zawodowym. Aczkolwiek moje osobiste doświadczenie nie pozwala mi widzieć rzeczywistości harcerskiej w tak ciemnych barwach, jak zdaje się to przedstawiać druh Wojciechowski. Raczej mam szczęście spotykać ideowych i zaangażowanych instruktorów oraz rozwijające się środowiska. Pewnie w każdej organizacji harcerskiej są takie miejsca, gdzie jest rozwój, i takie, gdzie jest regres. Mimo wszystko jestem pełen nadziei.

Według druha Wojciechowskiego jednym ze sposobów przezwyciężania kryzysu harcerstwa miałoby być przywrócenie jedności ruchu harcerskiego. Jeśli dobrze zrozumiałem Autora, pod tym hasłem kryje się pragnienie, aby różne organizacje harcerskie działające w Polsce połączyły w jedną. Pomysł ten – poza tym, że jest całkowicie nierealistyczny – w moim przekonaniu nie przyniósłby żadnego dobra. Obawiam się, że wiele mógłby zniszczyć i doprowadziłby do licznych konfliktów.

Jak wspomniałem, nigdy nie byłem harcerzem. Mój „wiek harcerski” przypadł na czas upadku komunizmu, kiedy pojawiło się dużo innych propozycji dla młodzieży, ZHP kojarzyło się z dawnym ustrojem, ZHR kłóciło się z ZHP. Jakoś mnie to nie pociągało. Teraz żałuję.

Początek mojej przygody z harcerstwem wiąże się z zimową wędrówką w Góry Izerskie, na którą zostałem zaproszony w 2004 roku przez wrocławskich Skautów Europy. Ponieważ harcerstwo kojarzyło mi się z wiecznie skłóconymi organizacjami, z których każda próbuje udowodnić, że to właśnie ona jest tym jedynym prawdziwym harcerstwem, już na samym początku wędrówki zadałem szefowi kręgu pytanie w tym właśnie kluczu. Ku mojemu zaskoczeniu, nie udowadniał on wyższości Zawiszaków, tylko odpowiedział mniej więcej tak: „w Polsce są następujące organizacje harcerskie, różnią się one tym i tym, ja wybrałem Zawiszę dlatego i dlatego, dobrze że jest różnorodność i każdy może znaleźć coś dla siebie”. W pewnej mierze właśnie dzięki tej wypowiedzi od ponad 10 lat jestem duszpasterzem Skautów Europy.

Próba połączenia w jedną wszystkich organizacji harcerskich spowodowałby, że musielibyśmy sobie nawzajem narzucać sprawy ważne, zarówno w sferze idei, jak i pedagogiki, lub też ze spraw ważnych rezygnować. Dwa przykłady z mojego, zawiszackiego podwórka: Jesteśmy stowarzyszeniem katolickim i zakładamy, że jednym z elementów wychowania człowieka do dojrzałości, jest również sfera duchowa. To nie tylko kwestia światopoglądu, moralności, ale także obecności codziennej Eucharystii i modlitwy na obozach i wędrówkach, to oczekiwanie, aby szefowie mieli stałego spowiednika i praktykowali codziennie modlitwę myślną (Godzina Drogi). My z tego nie zrezygnujemy, a z drugiej strony nie można niczego narzucać tym, w których życiu wiara nie jest aż tak istotna lub też w ogóle są niewierzący.

Albo kwestia związana z pedagogiką: w Zawiszy staramy się konsekwentnie przestrzegać kluczowej zasady Roberta Baden-Powella – systemu zastępowego, czyli wychowywania młodych przez młodych. To oznacza, że zbiórki harcerzy odbywają się zawsze bez udziału dorosłych (zresztą również zawsze na dworze, więc kwestia posiadania lub nie posiadania harcówki nie ma większego znaczenia), że na obozach każdy zastęp jest samodzielny i autonomiczny (więc np. nie ma wspólnej kuchni i zatrudnionych kucharzy, lecz każdy zastęp gotuje sam dla siebie). Nasze doświadczenie mówi nam, że jest to bardzo ważne i każde odchodzenie od systemu zastępowego jest ze szkodą wychowawczą dla harcerzy. Wiem, że w innych organizacjach zdarza się inaczej aplikować zasady systemu zastępowego. Znowu: z tego również nie zrezygnujemy, ale czy to oznacza, że mamy zmuszać do zmiany pedagogiki inne organizacje?

Co zatem z tą jednością, skoro nie ma szans na połączenie różnych organizacji? Dostrzegam pewną analogię do relacji między różnymi wyznaniami chrześcijańskimi. Po czasach wrogości i wojen religijnych (to, mam nadzieję, w polskim skautingu mamy już zdecydowanie za sobą) przyszedł czas ekumenizmu. U początku ruchu ekumenicznego wielu myślało, że jeszcze za ich życia nastąpi połączenie różnych odłamów chrześcijaństwa na poziomie dogmatów, liturgii, struktury. Jak rozumiem analogicznej jedności dla harcerstwa pragnąłby Autor tekstu za druhem Stanisławem Broniewskim „Orszą”.

Tak się jednak nie stało. Współczesny ekumenizm, jeśli dobrze go rozumiem, bardziej poszedł w kierunku wzajemnego poznania, przyjrzenia się, które różnice są istotowe, a które biorą się historycznych zaszłości i stereotypów w patrzeniu na siebie, zobaczenia, co tak naprawdę nas dzieli, a co nas łączy, i przede wszystkim odkrycia, że tego, co nas łączy, jest o wiele więcej i łączą nas sprawy najistotniejsze. A zatem mimo różnic jesteśmy braćmi w wierze, i jeśli nawet nie w pełni – na poziomie dogmatów czy liturgii – jesteśmy tacy sami, to razem możemy się modlić i czynić dobro.

Podobnie myślę o jedności polskiego skautingu, która moim zdaniem nie musi i nie powinna wyrażać się w tym, że byłaby tylko jedna polska organizacja harcerska. Warto zresztą zauważyć, że w innych państwach też zazwyczaj jest po kilka organizacji harcerskich i nikt nie robi z tego problemu.

Dobrze, że w różnych organizacjach harcerskich nieco inaczej stawia się akcenty

Wesprzyj Więź

Jedność polega na tym, że widzę i doceniam to wszystko co wspólne, co wynika z ideałów Roberta Baden-Powella i całego dziedzictwa ruchu skautowego, a jednocześnie w różnorodności dostrzegam nie zagrożenie, ale szansę, nie konkurencję, ale bogactwo. Dobrze, że w różnych organizacjach harcerskich nieco inaczej stawia się akcenty, bo dzięki temu każdy młody człowiek może odnaleźć w skautingu miejsce, w którym będzie się czuł najlepiej.

Dobrze jednocześnie, że mimo różnic wiele możemy robić razem. To już się dzieje: i na poziomie władz, które spotykają się przy różnych okazjach (przypominam sobie choćby odwiedziny władz ZHP i ZHR w czasie naszego ostatniego Sejmiku), i  na poziomie różnych wydarzeń ogólnokrajowych (jak choćby współpraca w czasie Światowych Dni Młodzieży), i wreszcie – co chyba najważniejsze – na poziomie bardziej lokalnym i osobistym (kiedy np. gościliśmy harcerza czy kilku harcerzy z innej organizacji na naszej corocznej pielgrzymce na Święty Krzyż czy na naszych obozach szkoleniowych).

Jest to jedność w różnorodności (unitas in varietate), która wyraża się w tym, że kiedy widzę harcerza, który jest w mundurze innej organizacji – polskiej czy zagranicznej – to patrzę przede wszystkim nie na mundur inny od mojego, ale na taką samą chustę, która zaprasza mnie abym, zgodnie z czwartym puntem prawa harcerskiego, każdego innego harcerza uważał za brata.

Podziel się

Wiadomość

Z radością witam głos Ojca Michała Paca, dominikanina. Duchowość św, Dominika jest mi szczególnie bliska, podobnie jak tradycja harcerska. Wisi u mnie w kuchni drewniana łyżka, na której Ojciec Jan Góra napisał “Wy dajcie im jeść”. To nie dedykacja, to polecenie,
Tak, masz rację, Miły Ojcze Michale – nie wszystkich w ten sam mundur, po tą samą komendę, po ekumenicznych ścieżkach trzeba ostrożnie i powoli. To zresztą wyczytać można i w moim artykule i w odpowiedziach, jakie dałem sześciorgu Przyjaciołom, co się raczyli odezwać, dali komentarze do mojego artykułu.
Trzeba jednak spotykać się, rozmawiać, niech dialog nie gaśnie.
Dobry dialog: Perspektywa kolejnych spotkań PLUS Budowanie języka dialogu PLUS Akceptacja partnera nawet po fatalnie nieudanym spotkaniu.
Trzeba sobie przypominać to, co wspólne – ideały służby, dzielności, radości, braterstwa, optymizmu. Dzielić się Betlejemskim ogniem, piosenką, czasem i harcówką, czy zagospodarowanym obozowiskiem. Szukać spotkania. Ciekaw jestem czy Zawiszacy i Skauci Europy mają już jakieś doświadczenia spotkań, plany spotkań. Szczęść Boże, Czuwaj!