Bogactwo polskiej myśli może łączyć, nie musi być nieustannym powodem do wyzwisk na ulicach i portalach społecznościowych.
Świętowanie Dnia Niepodległości jest – lub przynajmniej powinno być – celebracją wspólnoty. Ta, wydawałoby się, banalna konstatacja nabiera większego sensu dopiero wtedy, gdy uświadomimy sobie, że każdą wspólnotę – od rodziny przez Kościół aż po państwo i naród – tworzą ludzie różniący się od siebie, czasem w sposób diametralny. Są jednak wartości, wydarzenia i toposy kultury, które potrafią połączyć te wszystkie odmienności, nadać im charakter norwidowskiego „zbiorowego obowiązku” oraz wspólnie realizowanego celu.
Aby mogła zaistnieć trwała ludzka wspólnota, zazwyczaj potrzebny jest szereg uzupełniających się warunków brzegowych. Przede wszystkim dojść musi do spotkania „mnie” i „ciebie”, „nas” oraz „ich”. Wyjście ku Innemu, w którego obliczu, jak pisał Emmanuel Levinas, zawarty jest apel człowieka do Boga, zawsze stanowi pewne ryzyko i próbę. Ryzyko niezrozumienia, odtrącenia, a nawet wyśmiania. Nieraz jest to swoiste zagranie va banque, dokonywane albo w akcie całkowitej dobrowolności, albo też w konkretnych, niekiedy wymuszonych okolicznościach.
Wbrew pozorom, dzieje się tak również na poziomie wspólnoty narodowej. Nie wybieramy oczywiście, w której z nich przychodzimy na świat, ale w pewnym momencie życia możemy świadomie pogłębić naszą więź z otaczającymi nas ludźmi i zjawiskami, bądź też świadomie pozostać na ich obrzeżach jako mniej lub bardziej bierni obserwatorzy.
Wspólnota świadoma i dojrzała
Od dekad i stuleci konserwatywni myśliciele przekonują nas, że wspólnota narodowa to byt naturalny, przedpolityczny i noszący w sobie odwzorowanie porządku nadprzyrodzonego. Tego rodzaju ujęcie to jednak tylko część prawdy. Z poczuciem wspólnoty narodowej jest podobnie jak z wiarą w Boga: mimo że jest ona czymś daleko przekraczającym racjonalne uzasadnienia, to jednak musi być przeżywana samodzielnie i świadomie, pielęgnowania i pogłębiana, lecz także – gdy wymagają tego okoliczności – poddawana poważnej próbie bądź nawet kwestionowana w imię swoistego oczyszczenia i zdjęcia zużytych masek i dekoracji.
W świadomości wspólnoty narodowej możemy – tak jak w wierze – pozostać na poziomie wyuczonych w dzieciństwie formuł. Mają one swoją wartość jako zaszczepiony w nas fundament, jednak jeżeli nic na nim nie zbudujemy, stawać się będzie coraz bardziej zmurszały i słaby. Poczucie wspólnoty powinno wciąż tworzyć, rodzić i aktualizować, a nie tylko przechowywać i konserwować.
Patriotyzm unikający dzielenia
Aktywny rys potrzebny do zaistnienia i trwania wspólnoty narodowej wymagający odważnego wyjścia ku Innemu, choć przecież w jakiś sposób Temu Samemu, mówiącego tym samym językiem i obchodzącym te same uroczystości, nie powinien zatrzymywać się na najczęściej jałowym krytykowaniu innych – ich wyborów politycznych i estetycznych, na dzieleniu na nieprawomyślnych i prawomyślnych, na realizujących wolę suwerena i pragnących cofać bieg historii. W różnorodności, będącej odbiciem ludzkiej godności i wolności, poszukiwać ma tego, co łączy, a nie pogłębia podziały; w wielości zdań, postaw i światopoglądów – widzieć wartość dodaną i atuty, a nie ciężar i przeszkody domagające się wyrównania walcem historycznej konieczności, rzekomej woli narodu lub wymagań realpolitik.
Bogactwo polskiej myśli, oceniane krytycznie i obiektywnie, może łączyć, a nie tylko dzielić, budować mosty pozytywnych wzorców – choćby sprawiedliwości społecznej, równości i zgody – a nie być nieustannym powodem do wyzwisk na ulicach i portalach społecznościowych. Nie jest to oczywiście łatwe, wymaga czasem zakwestionowania własnych schematów myślenia i stereotypów, dostrzeżenia w Innym kogoś, z kim łączy mnie coś więcej niż to, co naturalnie dzieli.
Długi proces, nie happening
Odzyskanie przez Polskę niepodległości w 1918 roku nie było jednym, krótkotrwałym fajerwerkiem, ale rozłożonym na etapy procesem długofalowych zmian, tworzenia nie tylko granic i ustroju, lecz także instytucji życia zbiorowego, gospodarki i kultury. Podobnie dziś – pielęgnowanie wspólnoty narodowej przez Polaków coraz bardziej podzielonych, sfragmentaryzowanych i zantagonizowanych musi być zadaniem na wiele dekad. Zadaniem, w którym zaczniemy od najprostszych działań: dostrzegania potrzeb innego, pomocy, solidarności, życzliwości, a nawet zwykłego uśmiechu. Szacunku, mimo różnic w poglądach, stylach życia i codziennych wyborach.
Mimo całego bagażu sporów, mniej lub bardziej uzasadnionych żalów i pretensji, wciąż na mocy wolnej i nieprzymuszonej decyzji żyjemy razem i tworzymy wspólny kraj.
Bardzo mądrze Pan pisze, drogi Redaktorze. Czytam Laboratorium Więzi, jestem w Stopce Pisma. Jestem tylko za stary, żeby coś zrobić, więc pisuję naiwne teksty w blogu. Powodzenia !!! Jędtzej Bukowski, niestety z Francji