Jesień 2024, nr 3

Zamów

Dlaczego zapraszamy do znaku pokoju

Redaktorzy „Więzi” Katarzyna Jabłońska i Cezary Gawryś

Jak informowaliśmy, kwartalnik „Więź” przyjął zaproszenie do objęcia patronatem medialnym kampanii społecznej „Przekażmy sobie znak pokoju”. Dlaczego w ten sposób włączamy się w tę akcję?

Odpowiedzi udzielają: redaktor naczelny Zbigniew Nosowski (w tekście) oraz Cezary Gawryś i Katarzyna Jabłońska (na filmie).

  1. „Więź” chętnie wspiera każdą inicjatywę na rzecz wzajemnego szacunku pomiędzy ludźmi, zwłaszcza takimi, którzy się w pewnych kwestiach istotnie różnią. Tak (między innymi) rozumiemy realizację przykazania miłości bliźniego.
    Bardzo chętnie wsparlibyśmy chociażby kampanię społeczną „Miłuj bliźniego swego, także wroga politycznego” z Antonim Macierewiczem i Stefanem Niesiołowskim w rolach głównych – gdyby komuś udało się do niej doprowadzić. Od lat jednak nie wydaje się możliwe, aby ci dwaj panowie (ongiś zresztą obaj współtworzyli Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe!) zgodzili się wziąć wspólnie udział w takim przedsięwzięciu.
  2. „Przekażmy sobie znak pokoju” to klasyczny przykład przedsięwzięcia „ponad podziałami”. Organizatorzy podkreślają, że celem kampanii nie jest zgłaszanie postulatów dotyczących zmian politycznych, prawnych czy doktrynalnych, lecz dialog i spotkanie z drugim człowiekiem ­­­­­­– a uczestnicy kampanii różnią się w wielu zasadniczych kwestiach.
  1. Apel o postawę „szacunku, otwarcia i życzliwego dialogu” – a tak organizatorzy formułują pozytywne cele kampanii – jest jak najbardziej zgodny z nauczaniem naszego Kościoła. Katechizm Kościoła katolickiego zawiera przecież zachętę do traktowania osób o skłonnościach homoseksualnych „z szacunkiem, współczuciem i delikatnością”. Z szacunkiem, czyli bez pogardy. Ze współczuciem, czyli bez odrzucania. Z delikatnością, czyli bez oskarżania.
    Niestety, część katolików, także duchownych – kierując się raczej stereotypami kulturowymi niż nauczaniem Kościoła – nie zna tego apelu albo praktycznie go odrzuca. Dlatego warto różnymi sposobami o nim przypominać. Tym bardziej, że wyraźnie zachęca do tego papież Franciszek – zarówno w oficjalnych dokumentach swego pontyfikatu, jak i w swobodnych rozmowach z dziennikarzami.
  1. Warto też podejmować różnorodne działania, które pozwalają organizacjom LGBT zrozumieć, że nie należy mówić o Kościele jako organizacji homofobicznej. Bo wiara chrześcijańska i jakakolwiek nienawiść to sprzeczność sama w sobie.
  1. Wielokrotnie pisaliśmy w „Więzi” o homoseksualności. Są w naszym gronie osoby – Cezary Gawryś i Katarzyna Jabłońska – które dysponują ponadprzeciętną kompetencją w tej dziedzinie. Wynika ona z kilkunastoletniego towarzyszenia osobom w różny sposób przeżywającym swą kondycję homoseksualną. Kasia i Czarek są redaktorami i współautorami m.in. książki Wyzywająca miłość. Chrześcijanie wobec homoseksualizmu. O swoim zaangażowaniu i jego owocach mówią oboje w filmie nagranym specjalnie dla potrzeb kampanii „Przekażcie sobie znak pokoju”.

Podziel się

Wiadomość

” I kto miłuje syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien (Mt 10,37)”…
A co dopiero, gdy ktoś kto miłuje „skłonnością nieuporządkowaną” osobę tej samej płci wbrew woli i nakazom Boga….Zapraszacie ludzi do życia w grzechu, usprawiedliwiacie i wspieracie wolę trwania w nim.

Jako chrześcijanin, teolog, publicysta i mężczyzna napiszę tak – „osób LGBT” nie możemy tolerować, ale też nie możemy być wobec nich agresywni. Chrześcijanin nie może się godzić w żaden z możliwych sposobów na relację homo-/bi-/transseksualną. Naszym obowiązkiem jest wyrażenie swojej opinii i gestów negatywnych wobec stanu „osób LGBT”. Nie może być również cienia szansy, by Kościół przestał napominać, zgodnie z biblijną zasadą, takie osoby. Nie ważne jest jak bliskie są nam takie osoby. Muszą one znać zdanie Boga na ten temat, czyli de facto nasze zdanie. Owszem nie odmawiam takim osobom znajomości, ale odmawiam im jakiejkolwiek pomocy w przypadku problemów w ich związku czy innych, które dotyczą problemów LGBT, a nie praw człowieka wynikających z Pisma Świętego. Poza tym ludzkie traktowanie należy się każdej osobie, nie ważne co zrobiła/robi. Każdy z nas ma również prawo, by brzydzić się takich relacji. Wynika to z samego faktu grzechu, który już od zarania dziejów winien taką reakcję u każdego człowieka budzić. Nie dziwmy się zatem, że tak wiele osób podchodzi do tematu bardzo emocjonalnie. Grzech wiąże się nieodzownie z emocjami i tylko prawe sumienie potrafi tą łączność zachować.

To, że wielu katolików zazwyczaj przy bierności hierarchii grzeszy pogardą wobec osób homoseksualnych to oczywiste. Ale zamiana jednego błędnego kierunku na drugi błędny kierunek nie jest etyczną „wartością dodaną”. Gdzie w tej kampanii jest granica między akceptacją dla człowieka a akceptacją dla jego nie panowania nad sobą (to, że dziś w codziennych wystąpieniach ludzie Kościoła jakby mniej stanowczo zachęcali do panowania nad sobą osoby heteroseksualne i ich nieopanowanie bardziej tolerowali niż osób homoseksualnych jest tematem na osobną dyskusję)? Ja tej granicy nie dostrzegam. Redakcja Więzi powinna sobie zadawać pytanie, czy akcja nie przysłuży się pośrednio zmianom prawnym, o których pisze powyżej, że nie są celem tej akcji. Jedni uczestnicy tej kampanii nie mają takich intencji, a inni mają (np. uczestniczka kampanii Marta Abramowicz, o czym wiemy z innych jej wypowiedzi). Więzi, która walczy z próbami odbierania jej praw obywatelskich w Kościele nie może być to obojętne. A niestety, widzę, że redakcja przechodzi nad tym do porządku dziennego i to niepokoi.

I jeszcze jedno. Wobec ogromnych uprzedzeń ze strony wielu katolików do osób homoseksualnych nie kładę na drugiej szali jako równoważnego zjawiska braku szacunku i tolerancji dla odmiennego zdania po stronie homoseksualistów, ale faktem jest dominujące w środowiskach LGBT traktowanie innego niż ich pełna akceptacja poglądu właśnie jako odrzucenia i pogardy. Szkoda, że autorzy kampanii nie uwzględnili w jej formule miejsca dla osób, które chciałyby przekonywać innych katolików do serdeczności wobec osób homoseksualnych, ale nie przyłączą się do niej z obawy przed zmanipulowaniem ich stanowiska na rzecz przyzwolenia na nie panowanie człowieka nad sobą. Owszem, znalezienie takiej formuły bez stępienia jej ostrza to kwadratura koła, ale to nie usprawiedliwia z angażowania się katolickich środowisk w kampanię w taki sposób, że zaangażowanie to może być interpretowane (przez jednych pozytywnie, przez innych jako pretekst do ataków na te środowiska) jako występowanie przeciw nauczaniu Kościoła.

Jako katolicy mamy katechizm i naukę KK, która mówi o szacunku i tolerancji dla ludzi o skłonnościach homoseksualnych. Przecież w naszym kraju nie prześladuje się tych ludzi, w przeciwieństwie do krajów muzułmańskich.
Jest natomiast grupa ludzi o skłonnościach homoseksualnych, którzy na własną rękę szukają wyjścia z tych skłonności, bo są dla nich źródłem cierpienia. Są to ludzie nieafirmujący się ze swoją orientacją i niepodzielający spektakularnych coaming out -ów. Jest im trudno żyć w takiej sytuacji.
Dlaczego drodzy Państwo, jako chrześcijańska instytucja nie wesprzecie ośrodków terapeutycznych takich jak np Odwaga, Pascha i innych tylko zajmujecie się afirmacją ruchu LGBT?????

Charamsę i Eudarda też wspieracie?
A jak jest z monogamią u biseksualistów, którzy stanowią część ruchu LGBT? Czy są biseksualistami od urodzenia? Czy orgie z ich udziałem są też „częścią natury”?
Pecunia non olet, jednakże, drodzy Państwo, gołym okiem widać, że fundusze Sorosa działają na Was jak elektromagnes. Ale znaleźliście sobie ojca Wirgiliusza za przewodnika do wędrówki po piekielnych labiryntach.
Więcej do Waszego „Laboratorium” nie będę zaglądać. Wielkie rozczarowanie.

Dlaczego?
Dlaczego „Więź” korzysta z funduszy pochodzących od instytucji „promoting access to safe and legal abortion” (https://www.opensocietyfoundations.org/about/programs/women-s-rights-program)? Czy to jest zgodne z chrześcijaństwem?
Dlaczego „Więź”, pismo najwyższego zaufania, pojawia się w jednym akapicie z gejowski portalem randkowym („Queer”)?
Dlaczego „Więź” współpracuje z organizacją jawnie walczącą z Kościołem katolickim („KPH”)?
Dlaczego „Więź” swoim autorytetem wspiera grupę jednoznacznie negującą moralność katolicką (ludzi żyjących w grzechu ciężkim i afirmujących to świętokradczym przyjmowaniem Sakramentów) i jednocześnie uzurpującą sobie przynależność do Kościoła („Wiara i Tęcza”)?
Dlaczego „Więź” uważa, że akcja promująca organizacje jednoznacznie podważające naukę Kościoła katolickiego (ut supra) i osoby negujące Katechizm Kościoła Katolickiego (D. Kozłowska, Z. Radzik – nota bene, kto im dał prawo do tego?) przyczyni się do jakiegoś dobra dla tegoż Kościoła?
Dlaczego „Więź” uczestniczy w przedsięwzięciu, które przedstawia teorie grupy ludzi jako równoprawną alternatywę wobec magisterium Kościoła (które pochodzi, jak rozumiem, zdaniem tejże „Więzi”, od Boga)?
Dlaczego „Więź” sygnuje swoim sławnym logo stronę odwołującą się do autorytetów D.Helminiaka (absurdalne interpretacje Biblii, zdezawuowane zresztą na inne podstronie samej akcji), Z. Radzik (jak wygląda jej przewód doktorski z teologii?), H. Bortnowskiej (w afirmowaniu postaw homoseksualnych odwołującej się do osoby K. Wojtyły)?
Dlaczego „Więź” zapomina o tych wszystkich katolikach, którzy, z heroizmem niejednokrotnie, wybierają wiarę zamiast samorealizacji erotycznej?
Szanowałem Was – teraz jest mi przykro…
Czytelnik

Dlaczego wszyscy tylko oskarżają i straszą potępieniem, dlaczego nie pomożecie tym osobą, wiele osób homoseksualnych dlatego jest takie ponieważ w dzieciństwie lub młodości zostali odrzuceni , niekochani i szczuci przez rówieśników, większość z was przyłożyło rękę do tego nawet nieświadomie, zamiast potępiać poczytajcie nie które pozycje psychologów na ten temat .
Ładnie tu cytujecie Św. Pawła a kto z was nie jest chciwy , pijakiem, łajdakiem, bałwochwalcom, oszczercom itd.
Kto jest bez grzechu niech pierwszy żuci kamieniem.