Jesień 2024, nr 3

Zamów

„Wyklęci” i wykluczający

Prezydent przemawia w czasie uroczystości pogrzebowych Danuty Siedzikówny „Inki” i Feliksa Selmanowicza „Zagończyka” 28 sierpnia w Gdańsku. Fot. Andrzej Hrechorowicz / KPRP

Czy taka pamięć, jaką proponuje Andrzej Duda, zasługuje na miano narodowej, czy tylko partyjnej?

Prezydent Andrzej Duda nazwał uroczystości pogrzebowe zamordowanych z wyroku władz komunistycznych Danuty Siedzikówny „Inki” i Feliksa Selmanowicza „Zagończyka” „patriotyczną manifestacją zadośćuczynienia”. W przemówieniu wygłoszonym podczas mszy św. w Bazylice Mariackiej w Gdańsku prezydent m.in. podziękował kibicom za obronę pamięci o bohaterach podziemia niepodległościowego i drwił z poprzednich lat Trzeciej Rzeczpospolitej. Niezupełnie słusznie, nie do końca uczciwie, ale – niestety – ku uciesze zgromadzonych (śmiech, oklaski, okrzyki).

Uroczystości odbyły się w Gdańsku w 70. rocznicę śmierci dwójki działaczy podziemia i ofiar bezpieki z 28 sierpnia 1946 r. „Inka” była sanitariuszką, łączniczką i zwiadowcą 5. Wileńskiej Brygady Armii Krajowej. „Zagończyk” – dowódcą patrolu dywersyjnego i oficerem odpowiedzialnym za aprowizację i sprawy organizacyjne przy Zygmuncie Szendzielarzu „Łupaszce”.

Co powiedział prezydent? – Proszę Państwa, o ile można powiedzieć, że do 89 roku był ustrój tych samych zdrajców, którzy zamordowali „Inkę” i „Zagończyka”, to przecież po 89 roku teoretycznie nie [ok. 3:30 min. przemówienia]. To jak to się stało, że trzeba było 27 lat czekać na to, by Polska mogła pochować swoich bohaterów?

– Przywracamy przez ten pogrzeb godność państwu polskiemu – mówił dalej prezydent. – Tak, to państwo polskie po 27 latach, bo o tym poprzednim nie wspominam, odzyskuje wreszcie godność przez ten pogrzeb, i przez pogrzeb „Łupaszki”, i przez pogrzeb wszystkich następnych „żołnierzy niezłomnych”, których uda nam się odnaleźć i godnie pochować.

Retoryka prezydenta oraz Prawa i Sprawiedliwości jest konsekwentna. Słyszymy: historia III RP to kontynuacja komunistycznej zdrady, dopiero rządy PiS mogą „przywrócić godność państwu polskiemu” przez uczczenie jego bohaterów. Polityka historyczna poprzednich rządów i głów państwa, podejmowane wcześniej działania w tej dziedzinie oraz fakt, że szczątki pochowanych w niedzielę odkryto dopiero dwa lata temu, a później długo je identyfikowano – to wszystko dla obecnej władzy nie jest godne nawet wzmianki.

Cóż z tego, że w 1991 roku Sąd Wojewódzki w Gdańsku unieważnił wyrok śmierci dla „Inki”, uznając, że jej działalność zmierzała „do odzyskania niepodległego bytu państwa polskiego”? Cóż z tego, że w 1999 roku stanął przed Sejmem wielki pomnik Polskiego Państwa Podziemnego i Armii Krajowej? Cóż z tego, że w 2001 roku Sejm podjął uchwałę, w której uznał „zasługi organizacji i grup niepodległościowych, które po zakończeniu II wojny światowej zdecydowały się na podjęcie nierównej walki o suwerenność i niepodległość Polski”? Cóż z tego, że od 2001 roku rozpoczęły się oficjalne upamiętnienia „Inki” w Sopocie i kolejnych miastach (parki i szkoły jej imienia, pomniki)? Cóż z tego, że IPN wydał w 2007 roku bardzo popularny „Atlas polskiego podziemia niepodległościowego 1944–1956” (zresztą jego autorzy obecnie zdecydowanie różnią się w ocenie kultu „żołnierzy wyklętych” – będziemy z nimi rozmawiać w najnowszym numerze kwartalnika „Więź”)?

Cóż z tego, że w 2011 roku Sejm (zdominowany przecież przez PO) jednomyślnie ustanowił Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych, odpowiadając na inicjatywę prezydenta Lecha Kaczyńskiego, podtrzymaną po jego tragicznej śmierci przez Bronisława Komorowskiego? Cóż z tego, że to prezydent Komorowski przedstawił inicjatywę ustawodawczą umożliwiającą ekshumację i godny pochówek ofiar terroru komunistycznego z lat 1944-1956, a także zaproponował zorganizowanie państwowego pogrzebu ofiar komunistycznej bezpieki ekshumowanych na warszawskich Powązkach?

Wesprzyj Więź

Wobec przypomnianych wyżej faktów zapytajmy wprost: czy naprawdę dopiero w sierpniu 2016 roku wolne państwo polskie odzyskało godność? Dlaczego obecny prezydent woli raczej wprowadzać podziały (i to podczas przemówienia w kościele!), odcinać się od poprzedników, zamiast – jak przystoi głowie państwa – ukazać ponadpartyjny nurt konsekwentnie dążący do zadośćuczynienia pamięci o pomordowanych bojownikach powojennego antykomunistycznego podziemia? Dlaczego prezydent i jego ugrupowanie polityczne promują pamięć narodową w sposób, który Polaków dzieli – zamiast łączyć? Czy taka pamięć zasługuje na miano narodowej, czy tylko partyjnej? Czy czczenie pamięci „żołnierzy wyklętych” musi wiązać się z wykluczaniem z grona patriotów rodaków myślących inaczej niż zwolennicy obecnej ekipy rządzącej?

Prezydent po raz kolejny przypomina, że w polskiej historii to „żołnierze wyklęci” przede wszystkim „zachowali się jak trzeba”: – Ostatnim pokoleniem wielkich bohaterów, którzy oddali życie za Polskę, są właśnie „żołnierze niezłomni”, są powstańcy warszawscy, są wszyscy ci, którzy wtedy walczyli. Najpierw z Niemcami i Sowietami, a potem z komunistami i zdrajcami – powiedział. To samo prezydent mówił w maju podczas pogrzebu „Łupaszki”. Andrzej Duda, PiS i środowiska narodowe wyraźnie faworyzują tę jedną kartę historii Polski. Od kilku lat obserwujemy jak wobec mitu „wyklętych” blednie chwała Armii Krajowej i Polskiego Państwa Podziemnego – symboli, na których zbudowane są polska pamięć i wspólnota. 

Niedzielna ceremonia stawia również po raz kolejny pytanie o relacje Kościoła z państwem. Swoje przemówienie prezydent wygłosił podczas mszy św., zaburzając liturgię i czyniąc z niej manifestację polityczną. Podziękował kibicom za to, że nie „dali wymazać” pamięci o „niezłomnych”. Zebrani odpowiadali patriotycznymi okrzykami i skandowaniem haseł. Czy w formowaniu narodowych radykałów prezydent Andrzej Duda postanowił zastąpić ks. Jacka Międlara? Jeśli tak, to można tylko powtarzać za prymasem Wojciechem Polakiem, że w Kościele nie ma miejsca na głoszenie „podziałów, nienawiści i złości”, bo w nim „trzeba głosić Ewangelię i tylko Ewangelię”.

W najnowszym numerze kwartalnika „Więź”, który ukaże się na początku września, opublikujemy wyjątkową dyskusję o „żołnierzach wyklętych” z udziałem Tomasza Łabuszewskiego, naczelnika Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej IPN w Warszawie, i Rafała Wnuka, kierownika Działu Naukowego powstającego Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku.

Podziel się

Wiadomość

„Przemówił Pan jak trzeba” to słowa abpa Głódzia bezpośrednio po przemówieniu Prezydenta. Lepiej tego ująć nie można.
Ponadto przemówienie zostało wygłoszone po Mszy świętej a przed obrzędem pożegnania. To zwyczaj praktykowany na bardzo wielu uroczystościach pogrzebowych. Po co ta manipulacja o zakłóceniu Mszy św.?

Śmioerć Żolnierzy wyklętych była jeszcze bardziej bezsensowana i bezrozumna niż Powstańców Warszawskich.Powstańcy nie wiedzieli nic o Jałcie i walczyli z przekonaniem na realną wygraną;natomiast Żołnierze Wyklęci działali już po Konferencji Poczdamskiej i po utworzonego przez Moskwę rządu lubelskiego.To byli straceńcy,dobrowolnie idący na stos,bez żadnej nadziei na jakiekolwiek zwycięstwo.Czcić ich odwagę możemy i powinniśmy ale działanie to było bezrozumne i bez żadnej korzyści dla Polski.To kolejny polski zryw bez sensu jak wiele przegranych powstań.Mam nadzieję,że młodzież do polityki historycznej uprawianej przez PiS doda dużo,dużo rozumu.Oby!

Sugerowałbym autorowi zwiększenie proporcji tekstów nie o polityce. Klikając nazwisko autora znalazłem tylko jeden taki. Byłoby źle, gdyby wyłącznie jednostronne teksty polityczne budowały barierę między Więzią a tymi katolikami, którzy w wielu innych sprawach z wyjątkiem polityki podnoszonych na tych łamach mają punkty wspólne z redakcją. Bo czym to się różni od przechyłu w stronę PiSu innych środowiska katolickich?