Jesień 2024, nr 3

Zamów

Partner w słabości

Droga Krzyżowa z udziałem Franciszka na krakowskich Błoniach 29 lipca. Fot. Mazur/episkopat.pl

W swojej słabości – fizycznych sił i braku odpowiedzi na najtrudniejsze pytania ludzi – pokazał moc. Tę moc, która nie jest ludzka.

Na trawie na Błoniach – skupienie. Na ulicach okalających Błonia – ruch. Utknąłem gdzieś między stoiskami z żarciem a przenośnymi kiblami, przy których zrobiło się błoto. Gdzieś między zapachem papierosów, które paliły dziewczyny, wyciągając je zza biustonoszy, a śmiechem grupy, która rozsiadła się na asfalcie. Obok dwóch dziewczyn, z których jedna opatrywała drugiej otarte stopy. Obok wolontariuszki, która stała spocona przy osobie na wózku. Obok starca, który złożył głowę w dłoniach z nadzieją, że z całego tego hałasu wyłowi treść rozważań. Bo przecież tu, tam, w sumie trochę tu a trochę tam, trwała Droga Krzyżowa.

Poczułem, że to jakiś drugi krąg, jak granica Jerozolimy, w czasie gdy Jezus został wyprowadzony na śmierć za miasto. Że zawsze te kręgi Kościoła, idąc od ołtarza w dal, pogrążają się w swoich sprawach, a my raz jesteśmy bliżej, a raz dalej, krążymy – także na Światowych Dniach Młodzieży, od adoracji po zabawę. Dobrze jest tylko mieć w tej drodze partnera.

Miłosierdzie i modlitwa, jak pokazuje papież, to równa droga dla wszystkich

Franciszek był tego dnia i w samym centrum, i na najdalszych peryferiach. I przy ołtarzu z Jezusem Eucharystycznym, i w byłym obozie Auschwitz-Birkenau. Ze świętującą, radosną młodzieżą z całego świata i z cierpiącymi, bezbronnymi dziećmi w szpitalu w Prokocimiu. Franciszek poruszał się po wszystkich kręgach. Zakończył dzień udziałem w Drodze Krzyżowej z rozważaniami biskupa Grzegorza Rysia i wystąpieniem w oknie papieskim.

Do tego przez cały dzień papież był fizycznie słaby, wręcz wyczerpany. Jego sutanna nie miała w sobie nic z peleryny supermena, w którą wciąż go ktoś przyodziewa. Okazał się słabym partnerem:  milczał – w Auschwitz, po prostu był – w Prokocimiu, a na Błoniach i na Franciszkańskiej towarzyszył w niepokoju, wątpliwościach, trudnej nadziei.

– Istnieją takie pytania, na które nie ma żadnych ludzkich odpowiedzi. Możemy tylko spojrzeć na Jezusa i Jego pytać – mówił w rozważaniu po Drodze Krzyżowej. Ofiary przemocy, uchodźcy, bezdomni. Tam – w ludziach, w konkretnych osobach – trzeba szukać tej jedynej odpowiedzi, jaką jest sam Bóg, Jego obecność. Do tego prowadzą uczynki miłosierdzia względem duszy i ciała. Mówił to papież stary i słaby, którego dzień minął na spotkaniach z cierpieniem i na modlitwie.

Biskup Grzegorz Ryś w rozważaniu do XIII stacji – o zdjęciu Jezusa z krzyża i złożeniu w ramionach Matki – napisał: „Twoja modlitwa, Maryjo, na Golgocie – jest doświadczeniem mocy, nie słabości. Jest dowodem na to, że miłosierdzie nigdy – w żadnej sytuacji nie jest bezsilne! Wtedy, gdy wszyscy inni składają broń, miłosierdzie sięga po mocny oręż modlitwy”.

Wesprzyj Więź

Myślę, że to najlepsze możliwe odniesienia do samego papieża Franciszka tego dnia. W swojej słabości – fizycznych sił i odpowiedzi na najtrudniejsze pytania ludzi – pokazał moc. Tę moc, która nie jest ludzka, ale Boża, bo pozwala się Bogu objawić w słabości (zob. 2 Kor 12).

W tej słabości papież Franciszek jest dla nas partnerem, który prowadzi do źródeł mocy. W tej słabości, dla mnie, jest mocarzem. Czy jesteśmy bliżej czy dalej, w pierwszym, drugim czy ostatnim kręgu – tak samo nurtują nas pytania o cierpienie i śmierć dzieci, o horrendalne zło, którego ludzie wciąż się dopuszczają. Miłosierdzie i modlitwa, jak pokazuje papież, to równa droga dla wszystkich.

W ten sposób Franciszek, tak mocno wskazując na konieczność kierowania trudnych pytań bezpośrednio do Boga, potwierdził swoje słowa z inauguracji Światowych Dni Młodzieży: ludzie przyjechali tu dla Jezusa. A On wskazuje Jego moc swoją słabością.

Podziel się

Wiadomość